Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘egmont’

By był komplecik, do graficzki o Marvelu jeszcze graficzka o DC. Czyli DC Odrodzenie i DC Uniwersum z okładkami ostatnio wydanych oraz zapowiedzianych w katalogu Egmontu pozycji. Standardowo, podziękowania dla Michała81 za ogromny wkład w jej powstanie.

Powyżej miniaturka, graficzki w większej rozdzielczości poniżej, pliki png w archiwach zip.

Wersja HD (standardowa 1920px) 5 MB

Wersja UHD, czyli o wyższej rozdzielczości (2800 px) 9,7 MB

Read Full Post »

Ukazanie się pod koniec zeszłego roku „Tytusopedii” to dla mnie jedno z najważniejszych, jak nie najważniejsze, wydarzenie w świecie polskiego komiksu. O dziwo, mimo całkiem fajnego systemu promowania przez wydawcę, dobrego kontaktu z potencjalnymi nabywcami, burzliwych dyskusji przy pojawieniu się paru zawirowań z dostawą, dłuższych recenzji czy opracowań na temat tego wydania jest tyle, co kot napłakał. Być może na taki stan rzeczy wpływa objętość, wszak „Tytusopedia” to w sumie ponad 1000 stron wypełnionych nie tylko komiksami i grafikami, ale także spora dawką publicystyki. Może jeszcze nie wszyscy przeczytali?

Opinie

Natomiast samych opinii pojawiło się sporo, co ciekawe, można także zaobserwować ciekawą tendencję pod tym względem. Owszem, gros opinii to wrażenia bardzo zrównoważone, ale pojawiły się także osoby, które z zacięciem i dość niezdrową tendencją stanęły po dwóch stronach barykady. Pojawiły się zarówno głosy o bardzo negatywnym wydźwięku, jak i niezwykle pozytywne, momentami aż do przesady, gdzie wytknięcie jakiegokolwiek błędu w tym wydaniu, a jakby nie było, błędów jest tutaj parę, uważa się za potwarz. I o ile opinie negatywne zazwyczaj opierały się na uzasadnionych podwalinach, to te pozytywne momentami wręcz wchodziły na poziom absurdu, wręcz robiąc więcej złego niż dobrego. Całkiem ciekawe.

Po pierwszych wrażeniach na gorąco, opisanych w notce o adekwatnym tytule „Tytusopedia pierwsze wrażenia”, wreszcie na spokojnie przeczytałem całe wydanie od deski do deski. I to dwukrotnie, często powracając jeszcze parokrotnie do wybranych fragmentów. Ogólnie, wrażenia się w sumie nie zmieniły, „Tytusopedia” to bezsprzecznie niezwykłe wydanie, niestety, niepozbawione pewnych przywar.

To nie recenzja, a dalszy ciąg opisu wrażeń, tym razem już nieco na spokojniej, nie będę także powtarzał informacji, które pojawiły się w „pierwszych wrażeniach”, a przynajmniej większości z nich. Na wszelki wpadek zaznaczę, o ile pewne błędy są faktem, więc pod tym względem nie ma co za dużo dywagować, to większość odczuć jest oczywiście subiektywnych. To co mi się nie podoba, niekoniecznie komuś innemu będzie przeszkadzać, działa to oczywiście także w drugą stronę.

Format

Dla przypomnienia, „Tytusopedia” to trzy ogromne tomiszcza (format 250 x 347 mm) liczące w sumie ponad 1000 stron! Format zbliżony jest do wydań ksiąg Historycznych, ale uwaga, „Tytusopedia” jest odrobinkę mniejsza, stąd jeżeli ktoś miał pomysł, by wykorzystać slipkejsa do przechowywania wydań Historycznych, podpowiadam, niestety, nie zmieszczą się.

Na zawartość składają się wszystkie historyjki z „Tytusem, Romkiem i A’Tomkiem” które NIE ukazały się wcześniej w wydawanych regularnie księgach. Głównie dotyczy to historyjek drukowanych w „Świecie Młodych”, ale znalazło się tutaj także miejsce dla krótszych i dłuższych form publikowanych po rożnych magazynach i gazetach już po upadku „Świata Młodych”. Z komiksowych form zamieszczono tutaj także „Księgę TVP” oraz dodatek do „Elemelementarza”. Oprócz tego znajdziemy wprost zatrzęsienie ilustracji z Tytusem, a także spora dawkę publicystyki

Spis treści

Poniżej zdjęcia spisów treści z poszczególnych tomów:




Komiksy

Komiksy z Tytusem w „Świecie Młodych” ukazywały się w formie czarno-białej, z czasem zaczął pojawiać się kolor, jednak w specyficznej formie, jako jednobarwne plamy, do tego zazwyczaj poprzesuwane w stosunku do obszarów, na których powinny być umiejscowione. Sama jakość druku także nie zachwycała, a dodając do tego podłej jakości papier, historyjki nie prezentowały się w tej formie najlepiej. Na co zresztą często narzekał sam Papcio Chmiel, ubolewając nad takim stanem rzeczy. Celem „Tytusopedii” było zaprezentowanie tych komiksów w formie odświeżonej, takiej, w jakiej chciałby zobaczyć je właśnie sam autor. Jako że większość oryginalnych materiałów nie była dostępna, a i same magazyny „Świat Młodych” postarzały się, nie najlepszy papier dodatkowo mocno został nagryziony znakiem czasu, porwanie się na takie przedsięwzięcie można wręcz uznać za karkołomne. Prace trwały podobno około trzech lat, i bez wątpienia można określić, że cel udało się osiągnąć, i to z naprawdę niesamowitym efektem!

Już w pierwszej historyjce widać bardzo ładne odświeżenie kreski, na szczęście z zachowaniem szczegółów, wystarczy choćby spojrzeć na włosy Romka: wyraźnie widać białe kreseczki. Takie przywiązanie do szczegółów można zauważyć we wszystkich historyjkach, choć nie zawsze wypadło to aż tak dobrze. Czasem ewidentnie coś nie gra ze szczegółami, na szczęście, zazwyczaj pod tym względem odświeżenie wypada naprawdę rewelacyjnie.


Sama forma prezentacji komiksów także bez wątpienia nastręczyło sporo kłopotów, tym bardziej, że wydawca starał się zachować oryginalny układ kadrów. Papcio swoje komiksy rysował w najróżniejszy sposób, nie był przywiązany do jednego formatu. Czasem wypełniał całą stronę, czasem tylko fragment, stosował rożny układ, często także pomiędzy kadrami pojawiały się artykuły. Wydawca starał się nie ingerować w układ komiksów, stąd też mamy czasem plansze jak te poniżej zaprezentowane, oczyszczone ze zbędnych, nie dotyczących Tytusa, elementów.


Stąd też biorą się różnej wielkości marginesy na poszczególnych stronach, wynika to po prostu z formuły oryginalnych materiałów. Tam gdzie zostało więcej miejsca, wydawca starał się je wykorzystać, prezentując jakiś rysuneczek czy grafikę.





Pojawienie się plam kolorystycznych, zazwyczaj nieregularnych i poprzesuwanych w stosunku do czarnej kreski, nastręczyło kolejnych kłopotów. W tym przypadku kolorowe obszary zostały nałożone zupełnie od nowa, oczywiście w miejscach w których powinny być umiejscowione od początku. To co od razu rzuca się w oczy, to nowe plamy są wprost idealnie jednolite, co nie zawsze jednak wypada zbyt dobrze. O ile w większości przypadków nie można mieć zastrzeżeń, to czasem zdarzają się miejsca, gdzie ewidentnie coś nie gra. Fakt, stare metody, gdzie widać nieregularność, lub nawet przesadzony raster wynikały w większości przypadków z niedoskonałości techniki drukarskiej, ale jednak, miały swój specyficzny klimat. Tutaj często jest wręcz za sterylnie, zbyt „komputerowo”. Mnie prywatnie szczególnie razi zastosowany nowy kolor zielony, który szczególnie w historyjkach o karpiu i jubileuszowej jest po prostu znacznie za ciemny, przez co cierpi na czytelności sama kreska rysunku.


















Wydawca podczas promowania „Tytusopedii” zaprezentował plansze oryginalne i poprawione, i owszem, umiejscowienie kolorów na właściwych miejscach jest jak najbardziej godne pochwały, ale jednak te stonowane, nieco delikatniejsze barwy, według mnie, wypadają znacznie ładniej. Jednak ogólnie, nie jest to coś, co przeszkadza w poznawaniu odświeżonej wersji.

Wspomniałem o włosach Romka, i znów warto przytoczyć plansze, która zaprezentował sam wydawca. Na włosach Tytusa widać białe plamki. I tak jest w poprawionej wersji… ale tylko na pierwszym kadrze. I ten oryginalny zgniłozielony naprawdę fajnie wygląda.


Mimo wielu poprawek, czasem zdarzą się także takie kwiatki, jak zbyt dużo miejsca w dymku. Jasne, tak było w oryginale, ale jak już kreska Papcia jest poprawiona, można by przyjrzeć się także takim niuansom.

Porównanie z wydaniem Egmontu

Swego czasu wznowienia historyjek z Tytusem ze „Świata Młodych” podjął się Egmont, a na rynku ukazały się dwa tomy: „Księga Zero” i „Księga 80-lecia”. Nie były to jednak pełne wydania, brakowało bardzo dużo historyjek, do tego niektóre zaprezentowano we wręcz karygodnej jakości.

Już w pierwszej opowiastce widać znaczne różnice w formie odświeżenia, rysunki zaprezentowane w „Tytusopedii” są wyraźnie delikatniejsze i bogatsze w szczegóły.

Duży format „Tytusopedii” uzasadniano, że wreszcie historyjki zostaną zaprezentowane w odpowiednim formacie. Jak widać, w stosunku do wydania Egmontu nie zawsze kadry są większe.


A czasem wręcz mniejsze!

Na szczęście to odosobnione przypadki, sytuacje, jak poniższa, jednak dominują.

Słynna już historyjka w Kosmosie, tragicznie zaprezentowana w wydaniu Egmontu, wreszcie u Ongrysa nabrała, dosłownie, nowych barw.



Warto także rzucić okiem na kolorowanie, o ile ustawienie plam kolorystycznych w odpowiednim miejscu to bezsprzecznie wielka zaleta „Tytusopedii”, to już odwzorowanie kolorów pozostaje kwestią gustu. Podobają mi się te żywe kolory z wydania Ongrysa, ale czasem jakby ładniej prezentowało się kolorowanie bardziej subtelne, nieco jakby wyprane, blade. Ale podkreślam, to już kwestia gustu. No i zaczynam się potarzać….

Publicystyka

„Tytusopedia” to nie tylko komiksy i rysunki ale także wszelkiej maści artykuły, i co najważniejsze, całkiem ciekawe i wartościowe. Znajdziemy tutaj zarówno wstępy do poszczególnych tomów, prezentujące także kulisy powstawania wydania, jak i artykuły opisujące losy Papcia, „Świata Młodych”, czy też ciekawostki na temat samych wydań komiksów. Nie zabrakło wywiadów, naprawdę ciekawych i wartych poznania. Jest nawet jeden, który można potraktować jako swoiste kuriozum, ale to trzeba samemu przeczytać.


Sam układ artykułów jest bardzo estetyczny, teksty zajmują około 2/3 strony, a pozostałe miejsce poświęcono na dodatkowe zdjęcia czy grafiki. Niestety, przez to elementy graficzne niekiedy są dość mikrych rozmiarów, co narzuca do rozważenia, czy jednak układ np.: dwukolumnowy wypełniający całość strony, z wkomponowanymi w treść elementami graficznymi nie byłby lepszy. Tym bardziej, że czasem jakiś obrazek jednak wkomponowano w sam tekst, odnoszę wrażenie, jakby nie do końca przemyślano kwestię układu tekstów. Tym bardziej, że te marginesy obok tekstu nie zawsze są wypełnione, na niektórych stronach wręcz pozostawiono je całkowicie puste.

Szereg maciupkich zdjęć:

Obrazki wkomponowane w tekst, a marginesy pustawe:



Podział historyjek

Papcio publikując w „Świecie Młodych” nie stosował wyraźnego podziału na historyjki, często przeskakując z tematu na temat, stosując przerywniki w postaci tzw. odcinków jubileuszowych, a nawet publikując niejako rożne ciągi fabularne jednocześnie. W „Tytusopedii” zastosowano podział na serie, owszem, jak najbardziej sprawdzający się, ale czasem jakby użyto go bez większego pomyślunku, zarówno do podziału jak i nadawanych tytułów. Tytułów, które są twórczością wydawcy, gdyż sam Papcio nie nazywał swoich serii, ale jego zabawy ze słowem pozwalałyby na zastosowanie jednak większej kreatywności. Ot, najlepszym przykładem jest seria czwarta, nazwana „Podróż w czasie”, gdy tymczasem sam Papcio podsunął rewelacyjny potencjalny tytuł „Nasze skoki przez epoki”. Albo pierwsza historyjka nazwana banalnie „w kosmosie”, gdy już w drugim kadrze mamy idealną na tytuł sentencję „Żegnaj Ziemio”.

Przy stronach tytułowych czasem można znaleźć dodatkowe adnotacje, co znajdziemy w danym rozdziale, jednak często zabrakło choćby podstawowych informacji, a sama regularna historyjka pomieszana jest z odcinkami jubileuszowymi. Pal licho, gdy odcinki jubileuszowe idealnie wpasowują się w ciąg przygód naszych bohaterów, ale czasem powiązanie ich z dłuższym scenariuszem nie ma żadnego sensu.

Ciekawie rozwiązano rozdział 18 (Tom 2, str 233), gdzie Papcio właśnie przeplatał dwa cykle, tutaj zostały na szczęście uporządkowane, i najpierw mamy „Szkołę Wszechnauk”, a później pojedyncze przygody, choć odcinek świąteczny został wpleciony pomiędzy nie, ale akurat tutaj może być jak najbardziej traktowany jako pojedyncza historyjka. Rozwiązanie idealne, ale dlaczego nie ma żadnej informacji na stronie tytułowej o takim zabiegu, skoro w przypadku wcześniejszy rozdziałów pojawiały się tego typu ciekawostki? Ewidentny brak konsekwencji.

I ostatni rozdział zbierający historyjki ze „Świata Młodych”, gdzie zamiast umieścić je wszystkie po kolei, tym bardziej, że to zaledwie parę stron, to poprzetykano je innymi materiałami. Owszem, zapewne powodem było trzymanie się chronologii, ale przecież we wspomnianym rozdziale 18 wydawca odszedł nieco od tej metody i sprawdziło się to idealnie. Więc czemu tutaj nie zastosowano podobnego klucza? Znacznie wpłynęło by to na czytelność! I ponownie, brak konsekwencji. Raz się da, raz nie.

Artykuły o księgach.

Ciekawym dodatkiem jest seria artykułów traktujących o wydaniach książeczkowych, oczywiście umieszczonych z zastosowaniem chronologii, czyli dokładnie między rozdziałami komiksów, tak jak książeczki się ukazywały. Dlatego też Księga XV jest opisywana po XVI, nie jest to błąd, gdyż rzeczywiście tak się ukazały, ale… No właśnie, po co znowu aż tak kurczowo trzymać się chronologii, skoro gdzie indziej można było ja przełamywać, a chyba większym sensem byłoby zastosowanie kolejności według numeracji?

72

Same artykuły są niezwykle ciekawe i bogate w treść, choć szczególnie przy księgach historycznych, autor nieco kombinował, by zapełnić choć stronę. Możliwe, że lepszym rozwiązaniem byłoby jednak zgrupowanie tych artykułów w jednym miejscu, i poświęcenia im tyle miejsca ile potrzeba. A czasem pół strony by zupełnie wystarczyło, czy też potraktowanie ksiąg Historycznych jako jeden artykuł.

Każdy z takich opisów dodatkowo zaopatrzony jest w tabelkę w której wyszczególniono wszystkie wydania. I tutaj niestety jest prawdziwa tragedia, większość takich tabelek zawiera okropne błędy.

Błędy

Już na start rzucają się w oczy kolekcje Prószyńskiego. W sumie, było ich cztery: pierwsza bez wyraźnego oznaczenia, potocznie nazywana jako „Superkolekcja”, kolejne to „Niezwykła kolekcja”, „Tytus ma już 60 lat” i „Pamiątkowa kolekcja”. Startowały odpowiednio w 2009, 2014, 2018 i 2021 roku. Niestety, poszczególne kolekcje są notorycznie pomieszane czy też źle opisane w tabelkach.

Dla przykładu tabelka towarzysząca pierwszej księdze. Wydanie X powinno być z 2014 roku, dlaczego wydanie XI wystartowało w 2017 roku nie mam pojęcia, może był jakiś rzut, natomiast pominięto zupełnie wydanie z 2021 roku…

Księga V, pierwsze wydanie powinno być oznaczone datą 1970, a nie 1969. Kolekcje standardowo źle opisane.

W przypadku księgi XII pomylono dwie daty, dotyczące wydania 3 i 4.

A tutaj źle opisano „Złotą Księgę”, nie siódma, a ósma!

Tu się coś w ogóle pokaszaniło…

W „Elemelementarzu” brak wydania z 2021 roku.

I tak dalej…

Nie sprawdzałem opisu poszczególnych odcinków. Nieco się boję…

Na szczęście w samych tekstach nie rzuciły mi się jakieś większe błędy. Ot takie wpadki, jak na stronie 108 w 3 tomie: jest „te kadr” zamiast „te kadry” czy na stronie 278 napisano „Księdach”. Jednak trzeba przyznać, że jak na taki ogrom tekstu, to pod tym względem nie jest to zły wynik.

A i miały być wszystkie komiksy. A reklamówka Mobil 1 miała dwie wersje, choć fakt, różniły się tylko tekstem w ostatnim kadrze, więc w sumie….

Podsumowując

Trzy ogromne tomy, wydrukowane na świetnej jakości papierze, ogrom pracy, zbiór komiksów i grafik, które w większości nigdy nie były wznawiane, do tego całość zaprezentowana w formie odświeżonej i niezwykle dopieszczonej. „Tytusopedia” sprawia niesamowite wrażenie i jest bez wątpienia niezwykłym przedsięwzięciem. Koniecznie należy docenić ogrom pracy nad materiałami, uporządkowanie większości komiksów, polowanie na ilustracje i rożne ciekawostki, a także bardzo przyjemną publicystykę.

Pod tym względem bez wątpienia „Tytusopedia” błyszczy!

Niestety, nie obyło się bez paru zgrzytów, w tym błędów w datach czy opisach, momentami bardzo chaotycznym układzie (szczególnie widać to w trzecim tomie) czy nieco niefortunnym składzie tekstów. Nie każdego będzie razić zastosowany podział historyjek i ich tytułowanie, tutaj raczej skrzywia się tylko osoby pamiętające choć po części Tytusa w „Świecie Młodych”. Sama odświeżenie historyjek wypadło przepięknie, szczególnie, jeżeli chodzi o czarną kreskę, zastosowanie nowych plam kolorystycznych zazwyczaj wypada bardzo dobrze, choć ponownie, pojawiają się momentami zgrzyty, ale głównie dla osób, które kiedyś miały te numery gazety w ręku. I zapewne te nowe sterylne kolorki wielu osobom przypadną do gustu.

Razi także wyraźny brak konsekwencji w pewnych decyzjach, raz trzymamy się dokładanie chronologii, by w innym miejscu w ogóle się nią nie przejmować. Czasem są dodatkowe informacje na temat komiksów, a w innym miejscu, gdzie rzeczywiście by się przydały, już ich brak. Odnoszę wrażenie, że wydawcy koniecznie zależało, by wypuścić to wydanie jeszcze w 2023 roku, i po prostu zabrakło z pół roku na to, by nieco całość tak do końca, powiedzmy, wyszlifować.

Kwestia ceny. Nie da się ukryć, że niecałe 200 złotych obecnie za tom to niemała kwota, ale patrząc na sposób wydania, format, liczbę stron, cena raczej nie wydaje się wygórowana. Zresztą warto porównać z innymi obecnie wydawanymi komiksami, a też należy pamiętać, że „Tytusopedia” to nie zwykły przedruk, ale ogrom pracy włożony w to wydanie. W przedsprzedaży można było nabyć tomy nieco taniej, jednak wymagany był zakup w komplecie, a wtedy fakt, koszt zakupu staje się mocno odczuwalny. Ale uczciwie należy przyznać, że wydawca rozpoczął promocje na tyle wcześniej, że spokojnie można było na „Tytusopedię” odłożyć do skarbonki.

Paradoksalnie, możliwe, że pojawiłoby się o wiele mniej głosów oburzenia na cenę, gdyby poszczególne tomy ukazywały się w odstępach czasu. Do tego, patrząc na zawartość, możliwe, że lepszym sposobem wydania byłoby zebranie tego wszystkiego nie w trzech, ale czterech tomach. Pierwsze trzy poświęcone tylko historyjkom ze „Świata Młodych”, czwarty rysunkom i komiksom które Papcio tworzył już po zamknięciu tej gazety. Oczywiście każdy tom wzbogacony o odpowiednie dodatki.

A zapewne wszystkich zadowoliłaby możliwość wyboru, coś jak w przypadku choćby Kajko i Kokosza czy Binio Billa. Mamy na rynku zarówno wydania zbiorcze, jak i wersje wydawane w pojedynczych zeszytach, w przystępnych cenach. Zresztą wydawnictwo Ongrys ma na swoim koncie już publikacje tej samej serii zaprezentowanej w różnych formach.

Cóż, zobaczymy jak będzie w przypadku kolejnych wydań. Papcio, nawet ten najstarszy, zasługuje, by być cały czas dostępny, nie tylko dla starszych wiekiem komiksiarzy, ale i dla tych młodszych, dla których te historyjki będą pierwszą stycznością z najstarszymi Tytusami. A koniecznie należy dodać, czyta się to nadal wspaniale. Tytus zupełnie się nie starzeje!

I jeszcze o zawartości

TOM 1

Zawiera komiksy z lat 1957-1965, do tego „Rowerową Szkołę” i Kalendarz na rok 1964.

Wśród artykułów otrzymujemy wstęp, biografię Papcia, wywiad z Papciem oraz cztery artykuły o „Świecie Młodych” i Tytusie.

TOM 2

Zawiera komiksy z lat 1965-1972, dodatkowo „Odwiedziny do rodziny”. Zawarto tutaj opisy ksiąg 1-6 i wywiad z Arturem, synem Papcia. Wśród pozostałej publicystyki można poczytać m.in. o rynku oryginalnych plansz, czy też o pojazdach.

TOM 3

Zawiera komiksy z lat 1972-1986 ze „Świata Młodych”, oraz komiksy publikowane w późniejszych latach w różnych magazynach czy gazetach. Wywiady z Moniką, córką Papcia, Tadeuszem Baranowskim, Anną Krywal-Mościcką, Mariką Rosochacką, Waldemarem Czerniszewskim, Tomaszem Kołodziejczakiem, Janem Kubaniem. Opis pozostałych ksiąg, w tym Historycznych i kolorowanek, oraz szereg innych artykułów.

Read Full Post »

Jako, że Egmont od czasu do czasu uraczy nas jeszcze jakimś albumem z czasów Marvel NOW!, czas najwyższy, na małą aktualizacje graficzki.

Powyższy obrazek to miniaturka, sama grafika dostępna jest w sumie czterech wersjach: prezentującej tylko pozycje wydane przez Wydawnictwo Egmont, w wersji rozszerzonej, uzupełnionej o pozycje wydane przez wydawnictwo Mucha oraz w ramach kolekcji, i to samo, ale dodatkowo w nieco wyższej rozdzielczości.

Jak czytac Marvel NOW Chronologia v20

Jak czytac Marvel NOW Chronologia v20 Bonus

Jak czytac Marvel NOW Chronologia v20 UHD

Jak czytac Marvel NOW Chronologia v20 Bonus UHD

Read Full Post »

Sprawa ze zmienionymi tekstami zatoczyła szerokie koło, informacje o bardzo mocnej ingerencji pojawiły się w paru miejscach, oczywiście także na blogu Na Plasterki, który jako jeden z pierwszych poinformował o całej sprawie. Ciekawostką pozostaje, że jednak w paru miejscach, w których taka informacja powinna się pojawić, z powodu choćby profilu danego medium, była cisza. Może autorzy zaspali, albo bali się narazić wydawcy, jednak dość szybko doszło do rozwiązania całej sprawy. Wydawnictwo Egmont podjęło bardzo odważną decyzję, za którą z pewnością należy się szacunek.

Komunikat wydawcy:

Komunikat wydawcy w związku z albumem „Kajtek i Koko. W krainie baśni – Zły książę”
Podczas prac nad nowym wydaniem albumu nastąpiła ingerencja w integralność oryginalnego dzieła, wykraczająca poza ramy, jakie Wydawnictwo ustaliło z zespołem zewnętrznych współpracowników.
W związku z powyższym sprzedaż albumu zostaje wstrzymana. Jego ponowna premiera nastąpi wiosną 2024 r.
Uważamy, że oryginalne dzieła Janusza Christy powinny być traktowane z najwyższym szacunkiem, dlatego obiecujemy dołożyć wszelkich starań, aby takie sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.

Oczywiście pozostają pytania, jak to się stało, że nastąpiła aż taka ingerencja, ale tego zapewne się nie dowiemy. Cały nakład został wycofany, jednak parę egzemplarzy trafiło na rynek, teraz zapewne będą białymi krukami.

Do końca nie wiadomo co się stanie z już wydrukowanymi egzemplarzami, chodzą słuchy o oddaniu ich na przemiał. Koszty masakryczne… Pozostaje mieć nadzieje, że może wydawca rozważa parę opcji, o choćby wypuszczenie równolegle dwóch wersji, zgodnej z oryginałem (ma być w kwietniu) a także ze zmienionymi tekstami. Wystarczy wszak już wydrukowane egzemplarze oznaczyć naklejką z informacją, że to wersja „uwspółcześniona”. Fani będą zadowoleni, gdyż dostaną wersję oryginalną. Dzieciaki mogą sięgnąć po wersję ze zmianami. A zapewne wielu fanów kupi obie wersje. W przyszłości można by ten proceder powtarzać, gdyż albumów z serii Kajtek i Koko jest jeszcze trochę do wydania. I może nawet okazać się to całkiem intratnym interesem. Oczywiście, o ile będzie przyzwolenie od właścicieli praw na taki zabieg. Zobaczymy, co się z tego wykluje.

Read Full Post »

Prawdziwy moloch, wydawnictwo Egmont, obok publikowania na naszym rynku wielu zagranicznych tytułów, także od lat dba o przypominanie polskiej komiksowej klasyki. Często niestety z wieloma bolączkami, żeby tylko wspomnieć czarną serię, w której większość albumów borykała się z brakami i błędami, „zapomnienie” umieszczenia nazwiska autora na albumie z przygodami Orient mana, marnej jakości materiałów w albumach Zbigniewa Kasprzaka, zazielenienie Kleksa itd… Jednak nie można odmówić Egmontowi, że jednak dzięki staraniom wydawnictwa wiele komiksów zawitało na rynku, i wreszcie były dostępne w normalnym obiegu. Także słowa uznania należą się za prezentacje komiksów Janusza Christy, zarówno w formie albumowej, jak i przepięknej Złotej Kolekcji Kajko i Kokosza.
Tym bardziej cieszyło, że wydawca zabrał się za Kajtka i Koka, prezentując kolejne ich przygody w pełnym kolorze i w wersjach jak najbardziej kompletnych. Udało się z monumentalnym cyklem „W kosmosie„, ale na szczęście na tym się nie skończyło. Wydawca zapowiedział kolejne wznowienia, po „Londyńskim kryminale” padło na „W krainie baśni„, tym razem, z powodu objętości historii, wydanej w dwóch albumach. Pierwszy, pod tytułem „Zły Książę” już za parę dni ma mieć premierę i właśnie udostępniono przykładowe plansze.

Egmont 01

Egmont 02

Egmont 03

Egmont 04

I coś tutaj mocno nie gra.
Historia „W krainie baśni„, pierwotnie ukazująca się na łamach gazety „Wieczór Wybrzeża” w latach 1963-1964, doczekała się już dwóch wydań albumowych. W 1991 roku ukazał się kolorowy album, zawierający jednak tylko fragment historii, w 2001 roku wydano już kompletną historię (choć niepozbawioną błędów) w tomiku „Na tropach pitekantropa„, jednak w formie czarno-białej i w pomniejszonym formacie.

Adarex 01

ecz_01


Teraz miało być kompletnie i w kolorze.
Nowe kolorowanie wypada całkiem przyzwoicie, choć jednak gdzieniegdzie oryginalne kolory Christy bardziej zachwycają, ale i tak pod tym względem jest bardzo dobrze.

porownanie01

Tym bardziej, że w nowej edycji zadbano, by kolor był także pod tekstem.

Pod tekstem, z którym coś nie gra…

W nowej edycji, z zupełnie niewiadomych przyczyn, teksty zostały zmienione! I są to zmiany dość znaczące! Wręcz wpływające na odbiór oryginalnej historii! Owszem, Christa często nie żałował sobie, i umieszczał dłuższe opisy, ale był genialnym gawędziarzem, i wszystko to idealnie ze sobą współgrało! A tutaj otrzymujemy takie potworki!

porownanie02

Porównanie trzech wydań, w najnowszym widać wyraźnie skrócone teksty, w tym, w czwartym kadrze, zamianę narratora na nieudolnie wklejony dymek!

Narrator ponownie odchudzony, zmiany są także w dymkach.

A tutaj narrator już w ogóle usunięty!

Odchudzania i usuwania ciąg dalszy!

Jest mniej, prościej, ale czy lepiej?

Zaskakująca decyzja, i nie da się ukryć, że jednak dość głupia. Do tego co podyktowało taką decyzję? Chęć uproszczenia tekstów? Ale to już ingerencja, i to dość mocna, w oryginalne dzieło, do tego robienie z czytelników idiotów! Wręcz profanacja klasyki! Ręce opadają, nie dość, że Egmont cały czas ma jakieś wpadki (ostatnio spierniczona okładka w bardzo drogim albumie, nagminne zamiany teksów w dymkach w komiksach z kaczkami i superbohaterami), to jeszcze wprowadzają według własnego widzimisię zmiany w oryginalnym materiale! A może to specjalne posunięcie? Za parę lat wydadzą „Złotą Kolekcję Kajtka i Koka” i tam już będą oryginalne teksty? I fani oczywiście ponownie kupią?

Read Full Post »

Kleks zadebiutował na łamach „Świata Młodych” w 1974 roku, tak więc w przyszłym roku wybije okrągła rocznica, którą wypadało by jakoś uczcić. I na szczęście, mimo chodzących plotek o problemach z prawami do postaci, wydawnictwo Egmont właśnie ogłosiło, że na tak znaczącą rocznicę, wyda coś specjalnego. Pojawią się trzy tomy, w formie podobno takiej, jak „Złota Kolekcja Kajko i Kokosza”, poświęcone w całości przygodom Jonka, Jonki i Kleksa!

Dotychczas na rynku ukazało się sporo książeczek z Kleksem, jednak nadal wiele historyjek z tymi bohaterami nie otrzymało wznowień, i można je znaleźć jedynie na łamach „Świata Młodych” czy innych publikacji. Z pewnością pewnym problemem jest, że Szarlota Pawel przygotowując swoje opowiastki rysowała je w rożnych formatach, część była przygotowana specjalnie dla „Świata Młodych”, czyli na dość sporych planszach otrzymujemy nagromadzenie kadrów, często w dość nowatorskiej formie jak na tamte czasy, bez widocznej regularności, co może nastręczać problemów przy ewentualnym ich dzieleniu. By zaprezentować je w całości, format A4 to absolutne minimum, a i tak momentami będzie mogło się wydawać, że zbyt wiele tutaj jest „nadziubdziane”. Gdy zaczęły się pojawiać albumy z Kleksem, autorka celowała już w format A4 i B5.

Problematyczne może także okazać się przerysowywanie niektórych historyjek, a już nagminne było wykorzystywanie tych samych pomysłów parokrotnie, co może spowodować pewne rozczarowanie wśród czytelników, mających okazje przeczytać je po raz pierwszy.

Pierwsza historyjka, z 1974 roku, była drukowana w czerni i bieli, widać tutaj wyraźnie jeszcze dość prymitywną kreskę, a także niejako wstępne projekty postaci, szczególnie Kleksa, który znacznie rożni się od swoich późniejszych reinkarnacji.

Następnie pojawił się kolor, rysunek powoli ewoluował, także charaktery naszych postaci, nieco się zmieniały. Kolejne cztery części nigdy nie doczekały się wersji albumowej, nie były w żadnej formie wznawiane, i być może dlatego Szarlota Pawel garściami wykorzystywała pojawiające się tutaj pomysły, a nawet zarysy całych historii! Zauważyć można tutaj także pewien schemat, dana opowieść rozpoczynała się szeregiem luźnych gagów, po czym przechodziła w dłuższą historię. W części 2 pojawiła się Malinowa Planeta, w części 3 Potyczki z Kolekcjonerem, natomiast część 4 i 5 to pierwsze wersje później na nowo narysowanych historii, odpowiednio „Porwania Księżniczki” i „Smoczego Jaja”. Historyjki te nie posiadały swoich tytułów, określone były po prostu jako „Jonka, Jonek i Kleks”. W części 4 początkowe plansze co prawda określono tytułem „Wspomnienia z wakacji”, ale on szybko „wyparował”. Tytuły pojawiły się w części 6 publikowanej w latach 1977-1978, i to z nawiązką, gdyż był to zbiór krótszych historyjek, każdą więc opatrzono swoja własną nazwą. Część tę wznowił Egmont, choć w niepełnej formie, zabrakło opowieści o flecie, której pomysł autorka wykorzystała w albumie nazwanym w edycji Egmontu „Niech żyje wyobraźnia”.

W miarę czasu Kleks zyskiwał coraz większą popularność, stał się wręcz maskotka „Świata Młodych”, a rysunki z jego podobizna zaczęły zdobić różne artykuły czy gry. Zajął się także działalnością edukacyjną, skupiając się na bezpieczeństwie młodzieży, ucząc oszczędzania, czy nawet prowadzenia własnego sklepiku.

Doczekał się także książeczek, kolorowanki i szeregu kalendarzy. Ciekawostką są dwa kalendarze, ten z 1989 roku ukazał się także jako osobna książeczka, i zawartość z grubsza jest ta sama, choć w książeczce zabrakło przejść między planszami, zmieniono układ niektórych kadrów, a także zabrakło autoportretu autorski.

O wiele więcej zamieszania jest z historyjką „Szalony eksperyment” publikowaną w latach 1981-1982 na łamach „Świata Młodych”. Postanowiono wykorzystać ją w kalendarzu na 1991 rok, jednak autorka musiała przerobić pierwotne 16 stron na 12 potrzebne do kalendarza. Stąd usunięcie niektórych plansz, cięcia, oraz całkowicie przerobione zakończenie. Zmieniono także tytuł na „Szalony wynalazca”. Egmont wznowił tę historię, niestety w wersji z kalendarza, do tego w czarnej edycji z 2002 roku plansze prezentowały się w porządku, natomiast w wydaniach późniejszych strasznie skaszaniono kolory.

Ciekawostką są także historyjki „Smocze Jajo” i „W krainie zbuntowanych luster” posiadających w wydaniu gazetowym po jednej dodatkowej planszy, które nie znalazły się w wydaniach albumowych. Plansze te jednak nie wpływały na samo zakończenie, były swoistymi dodatkami, ale miło by było, gdyby w zapowiedzianej nowej edycji o nich nie zapomniano.

Warto byłoby także zaznaczyć różnice w historyjce „Złoto Alaski”, gdzie jedna plansza została całkowicie od nowa przerysowana, pojawiają się także różnice w tekstach. Pojawiło się także wiele krótkich historyjek jak „Przez dziurę w płocie”, „Świnka skarbonka”, „Ulubiona gazeta”, „Humoreska” i inne…. Dla nich zapewne znajdzie się miejsce w edycji zbiorczej.

Ale co z takimi szerzej nieznanymi tworami jak „Erotyczne przygody Kleksa”? W magazynie „AKT” pojawiły się dwa odcinki, ale jest ich nieco więcej, dotarcie do wszystkich zapewne nie jest możliwe, jednak na te które można będzie wygrzebać, znajdzie się miejsce w nowych albumach?

No i pozostają jeszcze nieznane szerzej ciekawostki, jak choćby niedokończona historyjka o neostradzie…

Pozostaje żywić nadzieję, że Egmont stanie na wysokości zadania i otrzymamy przepiękny przekrój przez wszystkie opowieści Z Jonką, Jonkiem i Kleksem. Niełatwe zadanie, ale jak najbardziej do ogarnięcia. I mam nadzieje, że będzie co dorzucić nowego na graficzkę poświęcona twórczości Pani Szarlocie Pawel.

Read Full Post »

Mała aktualizacja. 🙂

Coraz więcej serwisów wydziwia z obrazkami, zmieniają nazwy, dodatkowo kompresują, zmieniają formaty… Stąd wersję oryginalną graficzki, w większej rozdzielczości i bez kompresji, umieszczam na serwerze zewnętrznym w archiwum zip (4.5 mega). W środku jest plik w formacie png: Jak czytac DC Odrodzenie Chronologia v20.png.

Read Full Post »

Jacek Skrzydlewski zasłynął albumami „Kosmiczny Detektyw”, „Wyprawa na Ziemię” czy „Nowe przygody Mistrza Twardowskiego”, charakteryzujących się niezwykle urzekającą i plastyczną szatą graficzną. Na jego twórczość składa się także jeszcze wprost zatrzęsienie krótkich form komiksowych czy humorystycznych rysunków. Nadal jest aktywny zawodowo, publikuje obecnie w magazynie „Relax” od PolishComicArt, a w tym roku podpisał umowę z wydawnictwem Ongrys. Będzie więc zapewne okazja, by przypomnieć sobie jego dzieła, a jako, że jednak trochę ciekawostek w swojej twórczości posiada, kolejną grafikę dedykujemy Panu Jackowi.

Jak zwykle w procesie jej powstawania miało udział paru zapaleńców: Piotrek z Kultowych Komiksów, Robert Radomski, Radosław „Łamignat” Gieremek z Fundacji Kreska, Krzysiek Janicz z Na plasterki oraz Wojtek „Mertusor” który ma większy wpływ na grafiki niż sam twierdzi. 😉

Oczywiście co zaszkodziłoby zapytać także samego Pana Jacka Skrzydlewskiego, czy nie chciałby rzucić okiem na proces powstawania graficzki? I wyobraźcie sobie, że chciał! I rzucił! Nie tylko okiem, ale też paroma ciekawostkami, wspominkami, uwagami. Ale to nie wszystko! Pan Jacek także stworzył specjalnie na niniejszą graficzkę rysunek z pozdrowieniami dla swoich czytelników! Prywatna uwaga: naprawdę uwierzcie mi, kontakt z kolejnym twórcą, do tego możliwość wymienienia paru zdań, i jeszcze do tego tak cudowny rysuneczek!!! Aż mi serducho biło mocniej! Może nieco przesadzam, ale niezwykle się cieszę, że udało się coś takiego sklecić. Mam nadzieje, że i Wam się spodoba.

Serdecznie zapraszamy:

wersja mini:

Jak czytac Klasyka Polskiego Komiksu - Jacek Skrzydlewski - Chronologia v10 (MINI)

Coraz więcej serwisów wydziwia z obrazkami, zmieniają nazwy, dodatkowo kompresują, zmieniają formaty… Stąd wersję oryginalną graficzki, w większej rozdzielczości i bez kompresji, umieszczam na serwerze zewnętrznym w archiwum zip (12 mega). W środku jest plik w formacie png: Jak czytać Klasyka Polskiego Komiksu – Jacek Skrzydlewski – Chronologia v10.png.

Wcześniejsze grafiki:

Klasyka Polskiego Komiksu:

Marvel/DC:

Gry:

Read Full Post »

Do Złotej Kolekcji Kajko i Kokosza podchodziłem jak pies do jeża. Wszak to kolejne wydanie, a w biblioteczce już miałem zarówno stare wydania albumowe,

jak i wznowienia Egmontu.

A tutaj wydawca serwuje nam kolejną edycję. Edycję trzeba jednak przyznać przepiękną, sześć zbiorczych tomów naprawdę robi ogromne wrażenie, tym bardziej, że zadbano zarówno o odpowiednia oprawę, bardzo dobry papier, jak i najwyższą jakość druku.

Trochę zniechęcały mnie także okładki, zastosowano tutaj w sumie niegłupi patent z rozróżnieniem poszczególnych tomów kolorystycznie, kolor okładki także dominuje w samym tomie. Tylko dobór ilustracji nie zawsze wypadł najszczęśliwiej, bo owszem, ilustracje z tomu 2 i 3 wypadają całkiem nieźle, ale w pozostałych ewidentnie widać, że czegoś w kadrach brakuje. W pierwszym nie wiadomo, na kogo patrzy Kajko, w 5 i 6 tomie ten sam motyw dotyczy Kokosza, a w przypadku czwartego można się zastanawiać, nad kim latają nasi bohaterowie. Oczywiście, każdy kto zna przygody dzielnych Wojów wie o co chodzi, a kto nie zna, po lekturze niniejszych wydań będzie już miał klarowny obraz sytuacji.

A lektura ta jest niesamowita. Przygody Kajka i Kokosza, mimo wielu lat na karku, nadal potrafią doskonale bawić, a tutaj otrzymujemy je po raz pierwszy w edycji zgodnej z pierwotnymi wersjami, do tego uzupełnionej o brakujące kadry z wcześniejszych wydań, a na domiar tego odświeżone i ujednolicone kolorystycznie.

Widać to dokładnie już w przypadku pierwszego tomu, zawierającego historię „Złoty Puchar”. Czarno-żółte wydanie KAW posiadało parę pasków przerysowanych na poczet tej edycji, w edycji albumowej Egmontu otrzymaliśmy dokładnie tą samą wersję uzupełnioną o kolor. W Złotej Kolekcji powraca pierwsza wersja, oczywiście pokolorowana. Owszem, niekoniecznie lepsza, gdyż Janusz Christa przerysowując kadry miał już bardziej wyrobiona kreskę, stąd nowsze kadry prezentują się lepiej, ale jednak obcowanie z pierwotnymi kadrami, do tego zgodnymi stylistycznie z resztą albumu, sprawia niesamowitą przyjemność. A przy okazji można zostawić sobie w biblioteczce wydanie czy to KAWu, czy albumowe Egmontu, ot tak dla porównania.

Takich niuansów jest więcej, ot choćby w „Szrankach i konkurach” w wydaniach albumowych, oprócz paru przerysowanych kadrów, usunięto także fragmenty opowieści. Tutaj wreszcie otrzymujemy pełną historię!

Największe różnice w brakach czy przerysowanych kadrach dotyczą trzech pierwszych historyjek, ale nawet w późniejszych pojawia się parę niuansów. Ot choćby słynne kolorowanie Smoka Milusia:

Niektóre albumy w wydaniach KAWu miały usunięte kadry, by w tym miejscu wkomponować tytuł. Ten brak poprawiono już w edycji albumowej Egmontu, także w Złotej Kolekcji wszystkie kadry są obecne.

Jako, że to pełna edycja, znalazły się tutaj także dwa komiksowe kalendarze, obecne już w edycji albumowej Egmontu, ale wtedy zaprezentowane wprost w nieprzyzwoity sposób, nie dość że wydawca wpadł wtedy na idiotyczny pomysł umieszczania dwóch plansz na jednej stronie, przez co mocno traciły na czytelności wspaniale narysowane plansze Christy, to jeszcze wtedy usunięto puenty kończące każdy odcinek, a będące przestrogą dla czytelników, jednak mocno i z polotem powiązane z treścią komiksów. W Kolekcji wreszcie plansze są po jednej na stronę, a same puenty zachowano.

Pod względem zawartości komiksów Złota Kolekcja wypada więc rewelacyjnie. Pomijając już takie niuanse, jak jakość druku czy papieru, to w pełni zebranie wszystkich historii w jednym wydaniu i to w formie bliskiej ideałowi, powoduje, że edycja ta jest perfekcyjna do zaprezentowania tak znaczącej klasyki polskiego komiksu.

Jak już, to pozwolę sobie pomarudzić na jedną rzecz. Poszczególne historie rozpoczynają się od stylizowanych plansz tytułowych. Oryginalne okładki na szczęście nie zostały usunięte, ale przesunięto je na koniec danego tomu. Oczywiście, taki zabieg miał za zadanie zapewne ujednolicenie formy graficznej, wszak poszczególne tomy zawierają także krótsze historie, do których okładek nie było, ale szkoda jednak, że nie zastosowano choćby takiego zabiegu jak przy kalendarzach, czyli najpierw plansza tytułowa, a zaraz za nią oryginalna okładka.

Na szczęście to tylko mały niuans, nie wpływający jakoś strasznie na odbiór rewelacyjnej całości, tym bardziej, że tomy zawierają o wiele więcej niż komplet samych komiksów!

Każdy tom rozpoczyna wstęp napisany przez inną osobę, w tym m.in. wnuczkę autora: Paulinę Christe, Tomasza Kołodziejczaka czy Grażynę Antoniewicz. Fajnie się to czyta, tym bardziej, że większość tych wstępów ma charakter mocno osobisty.

Ale na tym nie koniec!

Każdy tom zaopatrzony został w posłowie. I to nie dwa słowa podsumowania, ale w pełni profesjonalny materiał, z mnóstwem informacji zarówno o życiu Janusza Christy jak i związanych z samym procesem wydawniczym i oczywiście z wyjaśnieniem różnic pomiędzy poszczególnymi edycjami. Nie zabrakło także najróżniejszych ciekawostek, jak choćby niewykorzystane scenariusze. A wszystko to okraszone wprost nieprzebraną ilością rysunków, zdjęć i grafik! Licząc na szybko, materiały dodatkowe ze wszystkich tomów liczą coś około 300 stron! To prawdziwa skarbnica wiedzy, do tego opisana przez maniaka twórczości Christy, Krzysztofa Janicza, znanego także jako Kapral z bloga Na plasterki. W dodatkach znalazło się nawet miejsce na przedruk wydanej niegdyś, a obecnie trudno dostępnej, publikacji „Wyznania spisane”.

Całość to bezsprzecznie niesamowity kąsek zarówno dla fanów Kajka i Kokosza, jak i dla nowych czytelników, którzy mogą zaznajomić się z kawałkiem historii polskiego komiksu, do tego podane w sposób niemal perfekcyjny. Prawdziwa perełka na polskim rynku wydawniczym, cieszy niezmiernie, że Christa doczekał się takiego wydania. Pozostaje pytanie, to kiedy Kajtek i Koko?

Wstępy i historyjki w poszczególnych tomach:

TOM 1
Wstęp: Paulina Christa
Złoty puchar

TOM 2
Wstęp: Grażyna Antoniewicz
Szranki i konkury

TOM 3
Wstęp: Tomasz Kołodziejczak
Woje Mirmiła (Woje Mirmiła, Rozprawa z Dajmiechem)
Pasowanie

TOM 4
Wstęp: Sławomir W. Malinowski
Szkoła latania
Wielki turniej
Na wczasach
Zamach na Milusia

TOM 5
Wstęp: Radosław Gieremek
Wynalazek profesora 100-krotka
Urodziny Milusia
Łaźnia
Koncert Kaprala
Skarby Mirmiła
Cudowny lek
Festiwal czarownic

TOM 6
Wstęp: Maciej Kur
Dzień Śmiechały
Srebrny denar
W krainie borostworów
Mirmił w opałach
Kalendarz 1987
Kalendarz 1988

Read Full Post »

Miał być przerywnik, coś, co się skleci relatywnie szybko, a okazało się, że z najnowszą grafiką zeszło nam ponad trzy miesiące! I w sumie nic dziwnego, wszak twórczość Szarloty Pawel była obecna w szeregu wydań albumowych, ale jednocześnie artystka ta stworzyła wiele historyjek, które chociaż opublikowane były na łamach gazety „Świat Młodych” i do dzisiaj niestety nie doczekały się żadnego wznowienia. Jeżeli do tego doliczymy wprost niezliczoną ilość rysunków, żartów, krótkich form komiksowych, a także ilustracji książkowych, to uwierzcie, jest w czym grzebać! A do tego dochodzi jeszcze aspekt stosowny nie tylko przez Szarlotę, czyli przerysowywanie i ponowne wykorzystywanie swoich pomysłów. Sam magazyn „Uśmiech Numeru” stanowił sporą zagadkę, gdyż owszem, wydania z pierwszych lat publikacji są powszechnie znane, ale ostatnie numery już nie były tak popularne, i nawet Biblioteka Narodowa nie ewidencjonuje wszystkich!

Przy powstawaniu grafiki zebrała się bardzo fajna ekipa:

  • Łamignat, czyli Radosław Gieremek, działający w Fundacji Kreska, autor wstępu do piątego tomu Złotej Kolekcji Kajko i Kokosza.
  • Piotrek, współautor fanpejdżu Kultowe komiksy z czasów PRL-u wielki miłośnik i znawca komiksów z tamtych czasów.
  • Robert Radomski, kolekcjoner i znawca starego komiksu, o ogromnej wiedzy na temat komiksu prasowego.
  • Kapral czyli Krzysiek Janicz, miłośnik twórczości Janusza Christy, autor doskonałych opracowań zawartych we wszystkich tomach Złotej Kolekcji Kajko i Kokosza.

Mam nadzieję, że chłopaki nie mają mnie dość, i w takim gronie spotkamy się przy kolejnych grafikach. Bo oczywiście, temat zamierzamy kontynuować, parę kolejnych już się kleci, a jedna jest nawet już „na ukończeniu”. Co więcej, liczę, że ekipa jeszcze się rozrośnie, zobaczymy co z tego wyjdzie. 🙂

Dodatkowo chciałbym serdecznie podziękować: Wydawnictwu MAC za udostępnienie okładek swoich publikacji, Tomaszowi Kołodziejczakowi z Wydawnictwa Egmont za odpowiedź na parę pytań, Tomaszowi za wycieczkę do Biblioteki Narodowej i obfotografowanie brakujących pozycji oraz użytkownikom forum KomikSpec szczególnie Mertusoriowi i Rodriguesowi!

W kwestii samej grafiki, nie trzymamy się sztywnych ram i sam układ nieco się zmienia, w przypadku Szarloty Pawel zastosowaliśmy podział wg serii które stworzyła, a także nie mogliśmy się oprzeć, by dodać choćby rozdział poświęcony magazynowi „Uśmiech Numeru”. Z którym zresztą była niezła zabawa, gdyż w końcu udało się zdobyć większość okładek, ale brakowało… jednej. Tomik ten ma Biblioteka Narodowa, wysłałem więc zamówienie reprograficzne, ale z powodu praw autorskich Biblioteka nie może niestety powielać i udostępniać takich materiałów. Ale można udać się osobiście i zrobić sobie we własnym zakresie skan lub zdjęcie. Do Warszawy mi nie po drodze, jednak znalazła się osoba, która udała się na takową misję, ukończoną na szczęście sukcesem! Szarlota Pawel zastosowała specyficzną, do tego bardzo urokliwą, czcionkę na tytuł „Jonka, Jonek i Kleks”, niestety trudno znaleźć prawie identyczną, by sklecić w podobnej formie pozostałe nazwy. Koniec końców przerysowałem wszystkie literki, dorysowałem brakujące, i wszystkie tytuły są utrzymane w podobnym stylu. Co strasznie mnie cieszy. 🙂 Oczywiście nie można zapomnieć o książkach, do których ilustracje, a nawet krótkie formy komiksowe, Szarlota Pawel stworzyła całkiem wiele. O różnym stylu, i muszę przyznać, że polowanie na te publikacje było także niezłą zabawą. Podobnych niuansów było więcej, ale już nie przynudzam.

Serdecznie zapraszamy:

Link do grafiki w wysokiej rozdzielczości (plik ma ponad 20 MB)

Coraz więcej serwisów wydziwia z obrazkami, zmieniają nazwy, dodatkowo kompresują, zmieniają formaty… Stąd wersję oryginalną graficzki, w większej rozdzielczości i bez kompresji, umieszczam na serwerze zewnętrznym w archiwum zip. W środku jest plik w formacie png.

Pozostałe grafiki:

Klasyka Polskiego Komiksu: Janusz Christa, Tadeusz Baranowski

Marvel/DC: Marvel NOW, NOW2.0, Fresh, Kosmos, DC NEW52, Odrodzenie, Sandman

Read Full Post »

Tadeusz Baranowski należy do jednych z moich ulubionych twórców komiksowych, w którego historyjkach zaczytywałem się za dzieciaka, a i teraz uwielbiam do nich wielokrotnie powracać. Tym bardziej, że wiele niuansów będąc młodszym nie wyłapywałem. Nic dziwnego, Tadeusz Baranowski to mistrz absurdu i gier słownych, a do tego niestroniący od zabaw konwencją, układem kadrów, łamiący często w swoich opowieściach przysłowiową „czwartą ścianę”. Mamy to szczęście, że albumy Baranowskiego w ostatnich latach cały czas są wznawiane, oczywiście w odpowiedniej formie, czyli na lepszym papierze i w twardych oprawach. I nadal stanowią doskonałą rozrywkę, zarówno dla osób, które chcą sobie przypomnieć te historie dzieciństwa, jak i dla całkowicie nowych czytelników.

Szereg wydań, do tego nietuzinkowe tytuły i mnogość postaci może powodować małe zamieszanie w próbie połapania się w twórczości Tadeusza Baranowskiego. Już jakiś czas temu na blogu w formie opisowej starałem się usystematyzować ten temat, ostatnio opublikowana infografika poświęcona twórczości Janusza Christy, zachęciła, by i twórczość Baranowskiego ułożyć w podobnej formie.

Opiekę merytoryczną nad grafiką objął Kapral z bloga Na plasterki, mam szczerą nadzieję, że będziemy współpracować także przy kolejnych grafikach. Nad procesem tworzenia grafiki miał baczenie także sam Tadeusz Baranowski, co dla mnie prywatnie jest niebywałym zaszczytem, a możliwość porozmawiania z Mistrzem to ogromne przeżycie! Serdecznie dziękuję za współpracę!

Serdecznie zapraszamy:

Link do grafiki w wyższej rozdzielczości.

Coraz więcej serwisów wydziwia z obrazkami, zmieniają nazwy, dodatkowo kompresują, zmieniają formaty… Stąd wersję oryginalną graficzki, w większej rozdzielczości i bez kompresji, umieszczam na serwerze zewnętrznym w archiwum zip. W środku jest plik w formacie png.

UWAGA, POTRZEBNA POMOC!

Temat grafik mam zamiar kontynuować, ale jako że staram się dotrzeć do najpełniejszej gamy materiałów, a niestety nie wszystko posiadam w biblioteczce, bardzo proszę o pomoc. Jeżeli posiadasz jakieś stare materiały, i jesteś chętny je udostępnić w dowolnej formie (skan, zdjęcie, ksero itp), bardzo proszę o kontakt. Obecnie szukam m.in.: Szarlota Pawel: Kolorowanka „Zaczarowany świat” 1979 rok, historyjki z Uśmiechu Numeru, Wioślarstwo? Ależ to proste! 1997 rok, A może szermierka 1998 rok. Świat Młodych: starych komiksów m.in: Don Kichot w Polsce, Pierścień senority Gonzales, inne historie z pierwszych lat publikacji gazety.

Read Full Post »

Dokładnie 50 lat temu, 10 sierpnia 1972 roku, na łamach lokalnej popołudniówki „Wieczór Wybrzeża” rozpoczęła się publikacja nowego komiksu Janusza Christy. Christa publikował już od lat na łamach tej gazety, ale tym razem wysłał na urlop swoje sztandarowe postacie Kajtka i Koka, a zamiast ich przygód zaprezentował perypetie ich praprzodków: Kajko i Kokosza. Zresztą pierwsze paski komiksowe tłumaczyły ten przeskok, a sami nowi bohaterowie zadebiutowali dopiero w ósmym odcinku z 18 sierpnia 1972 roku. I niezupełnie nowi, gdyż owszem, cały zamysł prezentowanej historii się zmienił, ale nasi przyjaciele to dokładna kopia swoich współczesnych wersji, a same komiksy nadal przepełnione były błyskotliwym humorem, a przy tym opatrzone rewelacyjną szatą graficzną, Christa już wtedy miał doskonale wyćwiczoną kreskę. Wkrótce Kajko i Kokosz trafili na łamy gazety „Świat Młodych„, magazynu „Relax” oraz do wydań albumowych. Cała Polska poznała i pokochała twórczość Janusza Christy.

Uwielbiam Kajko i Kokosza, także miłuję Kajtka i Koka. Przez ostatnie miesiące miałem przyjemność przeczytać, oczywiście po raz kolejny, wszystkie komiksy do których tylko się dorwałem, a które stworzył Christa. I nadal bawiłem się przednio. Wspaniały humor, praktycznie zawsze wysokich lotów, subtelny, do tego ta plastyczna kreska i kadrowanie. Oczywiście bałem się powrotu do najstarszych historii z Kajtkiem i Koko, i owszem, pierwsze historie dzisiaj nie zawsze wypadają najlepiej, ale i tak spokojnie się bronią. Nie lubiłem przepychanek Kajtka z Makarym, dość prymitywnych, ale odkąd Kajtek poznał Profesora Kapka Kosmosika, naprawdę poziom historii znacznie wzrósł. Stareńkiego Czarnego Rycerza (1959 rok!) już czyta się z prawdziwą przyjemnością, a ogrom pomysłów i prowadzenie akcji zadziwia. Tym bardziej, że to publikacja gazetowa, a Christa perypetie swoich bohaterów wymyślał na bieżąco.

Kajko i Kokosz to już klasa sama w sobie, każdy album po prostu zachwyca. W zeszłym roku wydawnictwo Egmont rozpoczęło publikację „Złotej Kolekcji” czyli wydań zbiorczych, zgodnych z pierwszymi publikacjami, ale odświeżonych i pokolorowanych tam gdzie wcześniej historie te były czarno-białe (lub czarno-żółte). Miałem nie kupować tego wydania, wszak po co mi kolejna wersja, ale głosy zachwytu wśród znajomych nad tą edycją spowodowały, że się skusiłem. I o jej, jakie to jest dobre! Pełne historie, wiele kadrów wcześniej nie widziałem na oczy, do tego w pierwotnej formie (ale z kolorkiem), pozwalało wyłapać wprost od groma smaczków. Do tego wydania te zostały zaopatrzone w nostalgiczne wstępy oraz niesamowite posłowia Krzysztofa Janicza, prawdziwego specjalisty w temacie twórczości Janusza Christy, znanego także z prowadzenia bloga „Na plasterki„, na którego serdecznie zapraszam, nie tylko miłośników Kajka i Koka i Kajtka i Kokosza.

Jako że uwielbiam także różne zestawienia, postanowiłem i także w tym temacie coś podziałać. Wcześniej już powstały grafiki z cyklu „jak czytać” prezentujące chronologię komiksów superbohaterskich (Marvel NOW, NOW2.0, Fresh, Kosmos, DC NEW52, Odrodzenie), dlaczego by więc na tapet nie wziąć polskiej twórczości? Oczywiście forma musiała się zmienić, i tak naprawdę to nie do końca grafika w tamtym stylu, ale mam nadzieję, że zawiera sporo przydatnych informacji i w miarę systematyzuje temat twórczości Janusza Christy. Zresztą, opiekę merytoryczną nad jej powstawaniem objął Kapral z bloga „Na Plasterki„, czyli sam Krzysztof Janicz, a wspólna praca i wymiana setki maili była prawdziwą przyjemnością i radochą.

Serdecznie zapraszamy:

Jak czytac Klasyka Polskiego Komiksu - Janusz Christa - Chronologia v10

WordPress ostatnio za bardzo zdziwia, gdyby był problem z wyświetleniem obrazka w dużej rozdzielczości, oto bezpośredni link do grafiki.

Coraz więcej serwisów wydziwia z obrazkami, zmieniają nazwy, dodatkowo kompresują, zmieniają formaty… Stąd wersję oryginalną graficzki, w większej rozdzielczości i bez kompresji, umieszczam na serwerze zewnętrznym w archiwum zip. W środku jest plik w formacie png.

Jako, że tematyka superhero ostatnio nieco mnie zmęczyła i powróciłem do polskiej klasyki, mam zamiar temat kontynuować. I właśnie czytam sobie Kleksa.

Read Full Post »

Kolejna grafika z cyklu „jak czytać, chronologia” tym razem rozszerzona wersja grafiki, która już rok temu gościła na blogu. Komiksy z linii DC Odrodzenie i Uniwersum DC nadal są u nas wydawane, niniejsza grafika zawiera także zapowiedzi z katalogu Egmontu, które ukażą się jeszcze w tym roku. Jak widać na rozpisce, szczególnie z początku występuje tutaj sporo tytułów, a przez to wiele nawiązań pomiędzy poszczególnymi seriami. Z upływem czasu liczba serii malała, wydawnictwo Egmont niestety niektóre z serii kończyło. Prawa rynku. Co będzie dalej wydawane, póki co nie wiadomo, ale jak coś dodatkowego się pojawi, grafika oczywiście zostanie zaktualizowana. Tytuły oznaczoną fioletową ramką nie wchodzą do linii DC odrodzenie/Uniwersum DC, ale mają znaczenie dla wydarzeń przedstawionych w poszczególnych seriach, stąd ich obecność na grafice. Miłej lektury!

Dodatki:

Wersja w większej rozdzielczości.

Lista wszystkich grafik z cyklu jak czytać, chronologia.

Read Full Post »

Na blogu znajdziecie już szereg grafik będących poradnikami w stylu „jak czytać” dotyczących takich linii wydawniczych jak Marvel NOW, Marvel NOW 2.0, DC NEW52, DC Odrodzenie/Uniwersum. Wszystkie te poradniki będą uzupełniane, oczywiście powstają także nowe (Marvel Fresh już niedługo). Dzisiaj jednak coś nieco innego, jednak nadal utrzymane w klimacie komiksu superbohaterskiego. Kosmos Marvela to ogromny temat, przez lata wielu bohaterów wybierało się na wycieczki poza naszą planetę, także w Uniwersum powstało wiele bytów, dla których naturalnym środowiskiem są gwiezdne przestworza. Poniższa rozpiska skupia się na głównych ewentach, obecnie mamy to szczęście, że na naszym rynku ukazało się tego całkiem sporo. Obejmuje historie od praktycznie początku do Marvel NOW. W seriach Marvel NOW, NOW 2.0, Fresh także motywy kosmosu są mocno zaakcentowane, ale wydarzenia z tych linii znajdziecie już na rozpiskach im poświęconych.

Klasyczny Kosmos Marvela to w większości przypadków pojedyncze tomy opowiadające o losach postaci, które w późniejszych seriach będą miały znaczny wpływ na losy kosmosu. Większość z tych historii mocno się postarzała, ale przynajmniej parę stanowi nadal wyśmienitą lekturę. Poznamy tutaj takie postacie jak Galactus i Silver Surfer (Nadejście Galactusa WKKM73, Silver Surfer WKKM103), Kapitan Marvel (SBM10, WKKM77, 81) Warlock (WKKM121, 123), czy członków Strażników Galaktyki (SBM13, 43, 44, Saga o Korvacu WKKM90). Ważnym tomem jest bezsprzecznie Avengers: Wojna Kree ze Skrullami WKKM107 przestawiający zarówno postać Kapitana Marvela jak i rasy Scrulli i Kree. Mroczna Phoenix WKKM6 to nadal jedna z najlepszych historii, w której sporą rolę odgrywa Imperium Shi’ar. Na deser Tajne Wojny WKKM 26, 40 czyli swoista reklama zabawek. Należy podkreślić, że tomiki z kolekcji Superbohaterowie Marvela skupiają się na danej postaci, stąd zazwyczaj zawierają różne historie, zarówno starsze jak i nowsze. Szczególnie dotkliwe jest to w przypadku tomów ze Strażnikami Galaktyki, gdzie tylko część zawartości dotyczy Klasycznego Kosmosu, a w albumach znajdziemy także historie, które rozgrywają się znacznie później i zazwyczaj zostały wydane także w innych wydaniach zbiorczych.

Saga Nieskończoności to dosłownie epicka epopeja napisana przez słynnego Jima Starlinga i doskonale zilustrowana m.in przez George’a Pereza, Rona Lima, Toma Raneya. Na sagę składają się trzy grube tomy wydane przez Egmont: Rękawica Nieskończoności, Wojna Nieskończoności i Krucjata Nieskończoności. Jako uzupełnienie można sięgnąć dodatkowo po tom Warlock SBM33 zawierający oryginalne zeszyty serii Warlock and the Infinity Watch 1-6, w Wojnie Nieskończoności znalazły się zeszyty 7-10 tejże serii. W ramach ciekawostki, kiedyś wydawnictwo TM-Semic wydało Infinity War w ramach linii wydawniczej Mega Marvel, jednak był to mały wycinek całej sagi, dotyczący głównie Fantastic Four. Jako, że w tym wydaniu pojawiło się jednak parę zeszytów, właśnie dotyczących tej grupy, których nie znajdziemy w wydaniu Egmontu, można się pokusić o lekturę tego tomu. O ile ktoś ma go pod ręką, bo na siłę nie ma co go kupować, tym bardziej, że pozostaje tylko rynek wtórny i przesadzone ceny. Już niezależnie od całej sagi warto jeszcze na deser przeczytać Misję Heroldów, bardzo dobrą historię, wydaną zarówno w Mega Marvelu 3 jak i SBM39.

Operacja galaktyczna burza przedstawia ponownie wydarzenia na skalę kosmiczną, tym razem poruszające kwestię konfliktu między Kree a Imperium Shi’ar. Z obowiązkową obecnością Avengers. Chronologicznie wydarzenia tutaj przedstawione dzieją się po Rękawicy, ale można spokojnie czytać Operację po skończeniu całej Sagi Nieskończoności. Warto jednak przed lekturą znać opowieść Avengers: Wojna Kree ze Skrullami.

Anihilacja to najważniejsza i największa współczesna saga Kosmiczna, a wydarzenia w niej przedstawione miały wpływ na wiele postaci z Uniwersum Marvela. Sagę (prawie) w całości wydał Egmont w pięciu tomach, pierwsze trzy to Anihilacja, ostatnie dwa to bezpośrednia kontynuacja Anihilacja Podbój. Niestety, w polskim wydaniu zabrakło tomu Nova Knowhere, niewydanego w ogóle u nas w żadnej nawet kolekcji, a w którym są dość znaczące wydarzenia dla sagi. Żeby nie było luki fabularnej, w polskim wydaniu znajdziemy jednostronicowe streszczenie. Spory minus polskiego wydania.

Planeta Hulka to swoisty przerywnik, owszem, porusza kwestie kosmicznych przygód Hulka, ale nie ma większego wpływu na pozostałe wydarzenia o kosmicznej skali. Oczywiście jak najbardziej warto przeczytać, to doskonała lektura. Całość znajdziemy w WKKM w trzech tomach.

Wojna Królów opiera się na wątkach z Anihilacji, i jest to kolejna monumentalna kosmiczna saga składająca się w sumie z aż ośmiu tomów! Polskie wydanie jest nieco dziwnie oznaczone, całość należy czytać w kolejności: X-Men: Mordercza Geneza, X-Men: Powstanie i Upadek Imperium Shi’ar, Strażnicy Galaktyki tom 1, Wojna Królów: Preludium, Wojna Królów, Strażnicy Galaktyki tom 2, Domena Królów, Imperatyw Thanosa. Dodatkowo, jako lekturę uzupełniającą, można sięgnąć po tomy Tajna Inwazja WKKM55 i Tajna Inwazja: Inhumans SBM29.

Po Wojnie Królów warto jeszcze sięgnąć po parę dodatkowych tomów, akcja niektórych toczy się jednak w rożnych okresach, szczególnie tych poruszających postać Silver Surfera.

Reasumując, Kosmos Marvela to ogrom naprawdę przyjemnego czytadła, najważniejsze sagi to Saga Nieskończoności, Anihilacja i Wojna Królów. Jako dodatki warto jednak sięgnąć także po opowieści z Hulkiem czy Galaktyczną Burzę, a także oczywiście po pojedyncze tomy zarówno te starsze, jak i nowsze.

Wydarzenia na skalę kosmiczną obiły swoje piętno także na kolejnych seriach, w Marvel NOW otrzymaliśmy serię Strażnicy Galaktyki, przeplatającą się z All-new X-men, a wydarzenia z serii New Avengers i Uncanny Avengers prowadziły do eventu Tajne Wojny. W Marvel NOW2.0 otrzymaliśmy dwa tomy Thanosa, oraz Przygody Strażników które wieńczyło wydarzenie Wojny Nieskończoności, będące także początkiem Marvel Fresh. Standardowo: jest co czytać.

Wiele osób prosiło o grafiki w większej rozdzielczości, eksperymentalnie, niniejszą możecie ściągnąć stąd, postaram się przygotować podobnie poprzednie rozpiski.

Read Full Post »

O ile zależności w Nowym DC Comics były w miarę jasne, to w przypadku Odrodzenia sytuacja zaczęła się nieco komplikować. Wydawca zaserwował nam na początek naprawdę wiele serii, za co oczywiście należą mu się ogromne brawa, szkoda jedynie, że z czasem część tytułów zaczęła znikać z oferty Egmontu. Ukazało się sporo najróżniejszych albumów specjalnych, i najróżniejsze zależności pomiędzy seriami nie ułatwiają sprawy. Ale absolutnie nie powinny przerażać! Ot, komiksy superbohaterskie tak mają, a by ułatwić połapanie się w tym wszystkim, powstają takie rozpiski jak poniższa. Sam niestety mam spore zaległości w czytaniu poszczególnych serii, na szczęście, podobnie jak w przypadku rozpiski do Nowe DC Comics, w ogarnianiu tego tematu ogromnie pomógł michał81 (koniecznie zajrzyjcie na jego Comixxy), za co serdecznie mu dziękuję!

Na rozpisce znajdziecie kultowy album „Strażnicy„, oczywiście nie należy on do DC Odrodzenie, ale przed lekturą niektórych albumów warto znać wydarzenia z niego. Poza tym to genialny album i lektura obowiązkowa, totalny „Musisz-Mieć”! DC odrodzenie z czasem naturalnie przechodzi w Uniwersum DC, postanowiłem nie rozdzielać tych okresów, tym bardziej, że Egmont część albumów wydaje w szacie graficznej Odrodzenia, a część w Uniwersum. Ważnym wydarzeniem jest Saga Metal, zapoczątkowana historią „Batman Metal” wydaną w trzech tomach, następnie opowieść toczy się dwoma wątkami: pierwszym, na który składają się dwa tomy „Batman który się śmieje” i drugim, w skład którego wchodzi seria „Liga Sprawiedliwości” począwszy od tomu „Bez sprawiedliwości”, następnie z tomów 1-4 tej serii i tomu 5, wydanego jako „Wojna Totalna Rok łotrów” (niezwykle grube tomiszcze, prawie 650 stron!). Zwieńczeniem sagi będzie zapowiedziany „Batman Death Metal”.

Jako, że kolejne tytuły nadal się ukazują, grafika oczywiście będzie aktualizowana. Podzielcie się swoimi wrażeniami i uwagami z lektury!

Pozostałe grafiki z cyklu Jak czytać, chronologia wydarzeń:
Jak czytać Nowe DC (New52) Chronologia wydarzeń
Jak czytać Marvel NOW 2.0! Chronologia wydarzeń
Jak czytać Marvel NOW! Chronologia wydarzeń

Read Full Post »

Older Posts »