
Eksperymenty maja to do siebie, że nie zawsze kończą się pozytywnie. Ale każdy eksperyment dostarcza nam odpowiednich wrażeń, zwiększa naszą wiedze, a przez to pozwala spojrzeć na pewne rzeczy z zupełnie nowej perspektywy. I dokładnie takim eksperymentem jest dopiero co wydany w naszym kraju przez Egmont niezwykły album Myszka Miki: Kawa „Zombo”, stworzony w ramach projektu, w którym uznani europejscy twórcy biorą się za historyjki z postaciami Disneya.


Kawa „Zombo” wyszła spod reki Loisela, dobrze u nas znanego z takich serii jak W poszukiwaniu ptaka czasu, Piotruś Pan, Skład Główny czy Wielki Martwy. Loisel posiada bardzo charakterystyczną kreskę, która nie każdemu przypadnie do gustu. Wydaje się dość chaotyczna, i sprawia wrażenie niedbałej. Co jest dość mylne , gdyż Loisel potrafi swoje rysunki wypełnić wprost zatrzęsieniem szczegółów i najróżniejszych graficznych smaczków.

W przypadku pracy nad Myszka Miki, Loisel nawiązał do klasycznych pasków Gottfredsona, niestety, u nas mało znanego. Polskie wydanie albumy Kawa „Zombo” prezentuje się wręcz zachwycająco. Duży format, twarda oprawa z płóciennym grzbietem, gruby papier, świetny druk. Układ komiksu jest poziomy, to także ukłon do klasycznych pasków. Szata graficzna zachwyca, o ile oczywiście lubimy Loisela. Plansze są skomponowane niezwykle dynamicznie, dużo tu zabawy z konwencją, a najróżniejsze smaczki graficzne z przyjemnością się wyłapuje.

Sporo w tym wydaniu zalet, niestety, eksperyment nie w pełni wypalił. Zawiódł niestety scenariusz. Zaczyna się nieźle, czasy wielkiego kryzysu, nasi bohaterowie, Miki i Horacy, wcale nie są postaciami bez skazy, do tego ich damy serca także w toku opowieści okażą się postaciami wielowymiarowymi. I to jak najbardziej na plus. Dalej też jest nieźle, z powodu niemożności zdobycia pracy pada decyzja o wybraniu się na krótkie, tanie wakacje. Cała czwórka więc pakuje się w samochód i przyczepę kempingową (nawiązanie do pewnej słynnej kreskówki, szkoda że podróż nie zajmuje więcej stron. Swoją drogą, czasy kryzysu, a mają auto, przyczepę, motocykl…), a że ma być tanio, jadą w odwiedziny do Kaczora Donalda na jego łódkę. I perypetie podczas wakacji czyta się wręcz doskonale!

Ale wszystko co dobre, niestety szybko się kończy. Nasi bohaterowie wracają, niestety wątek z Donaldem się kończy i zaczyna się tak naprawdę dopiero właściwa historia. Pojawiają się więc „Ci źli”, z obowiązkowym Czarnym Piotrusiem w zespole. Nie zabraknie zakręconych chemików (wzorowanych na autentycznych postaciach), nieuczciwego bankiera (nawiązanie do korpo?), czy Sylwetra Szachera i brygadzisty z batem. Jest też Goofy, bardziej „goofy” (aż momentami go żal) niż obecnie, oraz Pies Pluto, nieco w marginalnej roli.

Pojawia się tytułowa kawa, śmieciowe, uzależniające żarcie (już wiecie, kim są chemicy?), a całość zaczyna coraz bardziej przypominać czyste szaleństwo. Niestety, z każdą stroną zaczyna to nieco męczyć, a do tego coraz bardziej irytująca staje się przemoc tu zawarta, która także powoduje, że album ten raczej nie nadaje się dla najmłodszych czytelników.


Myszka Miki: Kawa „Zombo” to bardzo ciekawy eksperyment, może nie do końca w pełni udany, ale jak najbardziej warto zapoznać się z jego wynikami. Powstał album nawiązujący do klasyków, ale jednocześnie bardzo oryginalny, raczej przeznaczony dla starszego czytelnika. Szkoda, że Donalda jest tak mało, i został zawarty tylko w swoistym przerywniku. Cieszy natomiast nieszablonowe podejście do postaci. Źli są źli, ale Ci dobrzy wcale nie są tacy krystalicznie czyści. I to jest sporym atutem niniejszego wydania. Scenariusz może nie do końca zagrał, ale i tak, warto po tę kawę sięgnąć. Zapewnia odpowiednie wrażenia. Choć raczej się nie uzależnicie.

Wydawnictwo: Egmont
Format: 305×195 mm
Liczba stron: 80
ISBN-13: 9788328127418
Cena: 79,99 zł
Read Full Post »