Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for the ‘Gry’ Category

Mały przerywnik w grafikach komiksowych, sklecony nieco na boku. Seria The Legend of Zelda pod wieloma względami jest niesamowitym produktem, a o niej, jak i każdej z gier wchodzącej w jej ramy, można by rozmawiać godzinami. Grafika jest oczywiście przedstawiona w sposób bardzo uproszczony, ale może kogoś zachęci do zapoznania się z tymi grami? Tym bardziej, że ostatnia odsłona Breath of the Wild była rewelacyjna, a już w maju pojawi się bezpośrednia kontynuacja: Tears of the Kingdom.

Link do grafiki w wysokiej rozdzielczości (plik ma około 14 MB)

WordPress ostatnio coraz bardziej głupieje, więc na wszelki wypadek, grafika do ściągnięcia w archiwum zip.

Pozostałe grafiki:

Klasyka Polskiego Komiksu: Janusz Christa, Tadeusz Baranowski, Szarlota Pawel

Marvel/DC: Marvel NOW, NOW2.0, Fresh, Kosmos, DC NEW52, Odrodzenie, Sandman

Read Full Post »

Wydana w 2018 roku tylko na konsolę PS4 gra Marvel’s Spider-Man zaskarbiła sobie serca zarówno krytyków jak i graczy. Niezła historia, rewelacyjna oprawa graficzna, a do tego ogromna grywalność to aspekty, dzięki którym gra okazała się pozycja obowiązkową nie tylko dla miłośników Superbohaterów. Teraz, pod koniec 2020 roku, doczekaliśmy się wreszcie kontynuacji.

Mija rok od wydarzeń z pierwszej części, Peter Parker wyjeżdża do Europy, a Nowy Jork zostaje pod opieką Milesa Moralesa. Młody, zaledwie 16-letni nowy Pająk musi sprostać ogromnej odpowiedzialności, tym bardziej jest to trudne zadanie, że wśród mieszkańców nie jest obdarzony zaufaniem i traktowany jako „ten drugi”.

Rozgrywka to praktycznie dokładne powtórzenie tego, co doskonale poznaliśmy w pierwszej części. Nadal ogromne wrażenie powoduje bujanie się na sieciach. Podróżowanie w ten sposób między blokami sprawia ogromną przyjemność, a do tego jest niezwykle szybkie, mimo, że gra ma zaimplementowany system szybkiej podróży, to zupełnie nie ma potrzeby z niego korzystać. Ponownie także doskonale sprawdziły się mechaniki walki, nasz pajączek jest dość delikatny na ciosy, czy pociski z broni, ale za to jest niezwykle zwinny, i walka przypomina nieco balet. Wszystko działa niesamowicie płynnie, a potyczki z bandziorami dostarczają prawdziwej frajdy. W przypadku walki otrzymaliśmy pewne nowości, Miles wraz z pajęczymi mocami otrzymał umiejętności, których Peter może mu tylko pozazdrościć, jak moc jadu, czy możliwość kamuflażu, czyli stania się na parę chwil niewidzialnym.

Jednym z największych zarzutów w stosunku do gry, jest długość jej rozgrywki. Przejście całego wątku fabularnego, i to zaliczając przy okazji misje poboczne, zajmuje około 10 godzin. Jednak należy przyznać, że twórcy w kontynuacji skupili się praktycznie na samej akcji, nieco mniej tu znajdziek, choć oczywiście takowe też występują, a zupełnie usunięto motywy skradankowe, czy zabawę w układanie klocków. Tak więc otrzymujemy skondensowaną dawkę akcji, i trzeba przyznać, pod tym względem gra sprawia bardzo dobre wrażenie, a niektóre sceny powodują przysłowiowy „opad szczęki”.

Misji pobocznych jest zaledwie parę, ale są bardzo fajnie skonstruowane, niektóre są dłuższe, niektóre zajmują dosłownie parę minut. Mamy także aktywności w postaci przestępstw, które pojawiają się systematycznie na mapie, niestety, poza paroma nowościami, praktycznie przeniesione jeden do jeden z pierwszej części. Dodatkowo, pajączek korzysta z dedykowanej aplikacji, z której mamy bezpośredni dostęp do opcjonalnej aktywności. Oczywiście pojawiają się, także znane z wcześniejszej serii, wyzwania czy obozy przestępców.

Nasza postać możemy rozwijać, otrzymując nowe możliwości w walce, czy nowe stroje i gadżety. Czyli znowu powtórka z pierwszej części, choć sam rozwój jest tu nieco uproszczony, a rodzajów żetonów potrzebnych do odblokowywania czy to strojów czy możliwości jest tylko dwa rodzaje, co wpływa przyjemnie na przejrzystość samego procesu.

Mamy tu do czynienia nie z pełnoprawną kontynuacją, a swoistym rozszerzeniem. Coś w stylu tego, co otrzymaliśmy w przypadku serii Uncharted, gdzie Zaginione Dziedzictwo nie było traktowane jako pełnoprawna kontynuacja, ale większe rozszerzenie czwartej części. I dokładnie tak samo jest w przypadku Pajączka, Miles Morales to swoiste rozszerzenie poprzedniego tytułu. Jednak o ile Dziedzictwo kosztowało odpowiednio mniej na premierę, to w przypadku nowego pajączka twórcy krzyczą sobie kwotę jak za pełnoprawny tytuł. Owszem, otrzymujemy bardzo dobrą grę, ale jednak cena powinna być nieco niższa, w premierowej kwocie zapewne skuszą się na nią tylko najwięksi fani pajączka, których swoją drogą jest chyba jednak sporo, gdyż gra sprzedaje się bardzo dobrze.

Trochę niesmaku powoduje także zamieszanie z edycjami. Jako, że obecnie nastąpiła premiera nowej generacji konsol, Spider-Man: Miles Morales jest dostępny zarówno na PS4 jak i PS5, natomiast jeżeli posiadamy wcześniejszą część, to owszem, można zagrać w nią na PS5, ale jak chcemy otrzymać nowe efekty i znaczną poprawę rozgrywki, to nie pozostaje nic, jak kupić tytuł ponownie, albo w pakiecie z Milesem, za oczywiście odpowiednią kwotę. Trochę nieeleganckie zachowanie ze strony wydawcy. Z drugiej strony, to także swoisty tytuł startowy na PS5, do tego naprawdę zachwycający pod względem rozgrywki i grafiki, więc zapewne to także wpływa na wyniki sprzedaży.

Grę ogrywałem na PS4 i trzeba przyznać, że pod tym względem twórcy nie pokpili sprawy. Gra chodzi bardzo sprawnie, graficznie prezentuje się rewelacyjnie, do tego ładuje się naprawdę szybko. Zdarzają się dziwne błędy, jak pojawianie się niektórych elementów otoczenia z opóźnieniem, nawet nasza postać potrafi w scenkach ładować się na raty, i wpierw pojawia się głowa, a dopiero po chwili reszta ciała. Zdarzyło mi się także, że niektóre misje, mimo że aktywne na mapie, to po dotarciu do odpowiedniego miejsca nie „załapywały”. Do tego gra ewidentnie po czasie potrafiła dostawać zadyszki, a nawet się zawiesić. Wszelkim tym problemom oczywiście pomagał restart, a cały czas pojawiają się nowe poprawki, więc pewnie błędy z czasem zostaną całkowicie załatane.

Spider-Man: Miles Morales to bardzo dobry tytuł, z tym, że polecam go głównie tym, którzy mieli przyjemność zagrania w pierwszą część. O wiele lepiej zacząć od jedynki, a jak komuś przypadła do gustu, to chyba nie ma sensu zachęcać, sięgnie po kontynuację z automatu.

Read Full Post »

Michel Ancel znany jest głównie jako ojciec Raymana, jednak w swojej karierze stworzył także parę innych tytułów. W 2003 roku ukazała się niezwykła przygoda nazwana Beyond Good & Evil. Przygody młodej fotoreporterki Jade w świecie zaatakowanym przez rasę obcych nazwanych DomZ. Wojskowe siły Alpha Sections dzielnie walczą z najeźdźcą, w konflikt wmiesza się także ruch oporu, a prawda i prawdziwe intencje wszystkich uczestników opowieści ujawnią się dopiero z czasem.

Bajkowy świat zamieszkują zarówno osobniki ludzkie, jak i antropomorficzne, spotkamy tu choćby mechaników nosorożców, w barze przesiadują kozy i rekiny, a barmanem jest byk. Co więcej, wuj naszej protagonistki, z którym przyjdzie nam przez ponad połowę rozgrywki współpracować, jest… knurem.

Sama gra natomiast łączy w sobie wiele gatunków. Mamy tutaj elementy platformowe i zręcznościowe, minigierki, zagadki logiczne, poruszamy się po w miarę otwartym świecie, w którym znajdziemy parę nieobowiązkowych zadań, możemy nawet wziąć udział w wyścigach poduszkowców. Jest też sporo strzelania, walki, i pstrykania fotek. Mamy nawet motywy skradanki! A wszystko to okraszone bardzo dobrym scenariuszem, utrzymanym momentami w dość mrocznej stylistyce, i nie stroniącym od poruszania ciężkich tematów.

Ten miks gatunkowy spowodował, że sam wydawca nie do końca wiedział, jak grę reklamować, a i gracze czuli się nieco zagubieni. Bajkowa oprawa graficzna nieco kłóciła się z poważniejszym tonem opowieści, a sporo najróżniejszych elementów wpływało na różnorodność rozgrywki, choć żadna z tych składowych nie została wykonana wybitnie.

Podczas premiery gra zebrała bardzo dobre oceny, a i część graczy ją doceniała, jednak okazała się gigantyczna klapą finansową. Planowana jako początek trylogii, nie doczekała się kontynuacji, choć prace na sequelem, a obecnie prequelem podobno cały czas trwają. Mimo w miarę otwartego zakończenia i fajnej scenki po napisach, gra stanowi zamknięta opowieść z którą nawet dzisiaj jak najbardziej warto się zapoznać. Szczególnie, jak ktoś wcześniej nie miał przyjemności obcować z ta niezwykłą grą.

Grafika oczywiście się zestarzała, ale z powodu zastosowania kreskówkowego stylu graficznego, absolutnie nie odrzuca, a niektóre scenki do dzisiaj cieszą oko. Natomiast niezaprzeczalnym atutem jest nieprzeciętna oprawa dźwiękowa, począwszy od doskonale dobranych głosów, po wprost rewelacyjną, i niezwykle zróżnicowaną, ścieżkę muzyczną. Mamy tutaj zarówno wolniejsze kompozycje, jak i odjechane kawałki, który przygrywają nam czy to u mechaników rastafanów, czy podczas wyścigów,czy wreszcie niesamowity kawałek Propaganda przygrywający nam w barze.

Grę obecnie możemy zdobyć z paru źródeł. Na konsole poprzedniej generacji (PS3, rodzina Xboxa) gra ukazała w wersji HD, która cechuje się tylko zwiększoną rozdzielczością. Dużą zaleta wersji konsolowych jest obsługa pada, niestety tytuł cierpi na parę bolączek technicznych, w tym szalejąca kamerę, której skutki są dodatkowo odczuwalne, gdy obsługujemy grę na klawiaturze. Wersja PC uruchamia się w dowolnej rozdzielczości, więc w FullHD prezentuje się nawet lepiej niż na konsolach, niestety są problemy z obsługa pada, a żadnego oficjalnego patcha nie ma. Można kombinować przez dedykowane programiki, ale rożnie to w praktyce się sprawdza. Nasza rodzina edycja pudełkowa posiada polskie napisy, niestety, wersja z GOGa oraz konsolowe już tego udogodnienia są pozbawione. W komplecie z wersją GOGową natomiast dostajemy także ścieżkę dźwiękową, co niezaprzeczalnie jest sporym atutem.

Więc sporym dylematem jest, w którą wersję zagrać. Ja grę ponownie skończyłem na PC grając na klawiaturze, i mimo, że momentami palce mnie bolały, to jednak bez większych problemów grę ukończyłem. I mocno polecam, to nadal świetny tytuł, wart, by się z nim zapoznać. I może w końcu kiedyś doczekamy się kolejnej części umieszczonej w tym zakręconym świecie.

Read Full Post »

Time Commando to gra z 1996 roku, za której stworzeniem odpowiada Frédérick Raynal, znany z takich hitów jak Alone in the Dark (niedawno opisywałem ten staroć na blogu) czy Little Big Adventure. Co ciekawe, akcja gry toczy się w 2020 roku, który to rok przedstawiono w dość futurystycznej otoczce, przypominającej nieco klimat z Łowcy Androidów.

Sam scenariusz jest dość prosty, mamy instytucję, zajmującą się czymś w stylu tworzenia wirtualnych światów. Oczywiście pojawia się zły charakter, który infekuje system wirusem, a my, jako agent specjalny Stanley Opar, musimy zaradzić kryzysowej sytuacji. Dostajemy się do systemu, i wędrujemy poprzez najróżniejsze epoki historyczne, m.in zbierając niebieskie czipy, które spowalniają rozprzestrzenianie się wirusa.

Jednak clou gry jest pokonywanie kolejnych fal przeciwników, i tu trzeba przyznać, twórcy gry naprawdę pod tym względem zaserwowali nam niesamowitą różnorodność. Zwiedzimy szereg epok, odwiedzimy choćby starożytny Rzym, czasy średniowieczne, dziki zachód, przyjdzie nam uczestniczyć w niejednej Wojnie, a na koniec powalczymy z robotami, obcymi i zombiakami w bazach kosmicznych. Oczywiście każda epoka dostarcza nam szereg charakterystycznej broni, a także odpowiednio zróżnicowanych przeciwników. Na nudę nie będziemy narzekać.

Ciekawy patent zastosowano by przedstawić rozgrywkę. Postacie są w pełni trójwymiarowe, natomiast tła zostały wyrenderowane wcześniej, co ciekawe, nie są statyczne, ale wraz z naszymi postępami, płynnie się przemieszczają. Upraszając, wygląda to tak, jakby na gotowy film nałożono wirtualnych aktorów. Efekt jest całkiem przyzwoity, i mimo niskiej rozdzielczości, nawet dzisiaj, gra się niezwykle przyjemnie.

Spora zasługa tutaj bardzo przyjemnego systemu walki, wszystkie postacie poruszają się bardzo płynnie i naturalnie, do tego zadawanie ciosów i używanie broni zarówno białej jak i miotanej jest prawdziwą przyjemnością. Niestety, za wadę można potraktować to, że film cały czas przesuwa się tylko do przodu, więc jak coś pominiemy i przejdziemy kawałek dalej, to nie ma już możliwości cofnięcia się.

Gra nie jest długa, obecnie skończyłem ją w zaledwie jeden wieczór. I całkiem nieźle się bawiłem. Dla miłośników staroci, pozycja obowiązkowa, tym bardziej, że Time Commando można zdobyć obecnie choćby na GOGu, a w promocji kosztuje przysłowiowe grosze. A teraz czas przypomnieć sobie Little Big Adventure, w moim prywatnym rankingu, jedną z najlepszych gier, w jakie kiedykolwiek grałem!

Read Full Post »

Wymagania sprzętowe na poziomie IBM PC AT 386 25MHz, 2 MB RAM i karta graficzna VGA dziś śmieszą, ba zapewne wielu obecnych PCtowych graczy nawet będzie miało problem z wyobrażeniem ich sobie! W 1992 roku jednak to było coś! Przynajmniej dla tych, którzy posiadali komputer, gdyż dla wielu z nas, taka maszynka istniała jedynie w sferze marzeń. Sam nie posiadałem wtedy komputera, ale kupel który go miał, dał znać, że właśnie zdobył jakąś rewelacyjną grę. Poleciałem w te pędy i graliśmy. Dość długo, zapatrzeni w monitor, skupieni na niesamowitej rozrywce. W pewnym momencie do pokoju wpadł jego pies. Obaj tak się wystraszyliśmy, że podskoczyliśmy na krzesłach. Bo gra była horrorem, i to na tamte czasy niezwykle nowatorskim. Statyczne tła ukazywała pomieszczenia pod najróżniejszym kątem, a postacie które po nich buszowały, w tym nasz protagonista, były wykonane w pełnym 3D. Brzmi znajomo? od razu na myśl nasuwa się Resident Evil. Ale to Alone in the Dark był pierwszym horrorem, który wprowadził tak niesamowity sposób przedstawiania rozgrywki.

Już sam początek robił ogromne wrażenie, nagle płaskie logo Infogrames, pancernik, zmienia się w pełni trójwymiarowy model i zaczyna się obracać. Wybieramy jedną z dwóch postaci, możemy grać jako detektyw Edward Carnby lub Emily Hartwood, której wuj popełnił samobójstwo w mrocznej posiadłości.

Intro przedstawia, jak spokojnie zmierzamy do niniejszego domostwa, już czując, że ktoś, lub coś, nas obserwuje. Wchodzimy do środka, a wielkie drzwi same z siebie się za nami zatrzaskują. W końcu trafiamy na strych, i w tym momencie gracz przejmuje w pełni kontrolę nad wybraną postacią. W pełni, to znaczy, że możemy poruszać się w dowolną stronę, w pełnym 3D!

Oddalając się od ekranu postać automatycznie i płynnie się zmniejsza, i analogiczne, przybliżając się do punktu obserwującego daną scenę, zwiększa swoje rozmiary. Na tamte czasy sprawiało to niesamowite wrażenie! Z menu możemy wybrać parę „umiejętności”, możemy coś popchnąć, przeszukać, później pojawi się możliwość skoku. Tak, zgadza się, by nasza postać wykonała jakąś z tych czynności, nie wystarczy wcisnąć określonego klawisza, ale trzeba wybrać odpowiednią opcję z menu. Można też biegać, w tym przypadku trzeba nacisnąć szybko dwa razy klawisz ruchu, z czym niestety są problemy. Po chwili od rozpoczęcia rozgrywki atakuje nas pierwszy, przypominający zombie, stwór. Chował się w schowku w podłodze. Walczyć możemy, odpowiednia opcja jest w menu. Następny stwór już czyha za oknem, tym razem to bodajże wilkołak, przypominający tak naprawdę ogolonego fioletowego kurczaka. Jeżeli mieliśmy szczęście, to znaleźliśmy już strzelbę, o wiele ułatwi potyczkę! Tylko trzeba pamiętać o oszczędzaniu amunicji, niestety, to towar deficytowy. Ale możemy też przesunąć skrzynię na klapę i zasłonić okno szafą, dzięki czemu obu spotkań z potworami unikniemy. I na tym polega ta gra, błądzimy po strasznym domostwie, kombinujemy by przeżyć, a zaskakujące jest to, że otrzymujemy całkiem sporą swobodę.

Z dziwnymi stworami ciężko jest wygrać, ale często można uniknąć walki. Dla przykładu choćby kuchnia, ze spora liczbą zombiaków. Można walczyć, ale też można postawić na stole garnek ze strawą. Nagle zombiaki usiądą grzecznie na krzesłach i zupełnie stracą nami zainteresowanie. Zagadki są sensowne, logiczne, a wiele problemów można rozwiązań na parę sposobów.

W końcu trafiamy do podziemi, tu już akcent przygodowy praktycznie znika, mamy bieganie, uciekanie przed stworami, skakanie po platformach, błądzenie po labiryncie i wreszcie ostateczną potyczkę.

Scenariusz oparto na prozie H.P. Lovecrafta, a o wielu wydarzeniach dowiadujemy się z znajdywanych tu i ówdzie ksiąg. Gra swego czasu zachwyciła wszystkich, zarówno graczy jak i recenzentów. Wręcz rozpływano się nad jej sposobem „filmowego przedstawiania wydarzeń”. Sukces pociągnął za sobą kontynuacje, Alone in the Dark 2 ukazał się w 1994 roku, a Alone in the Dark 3 w 1995. Były to gry przyzwoite, choć niestety, nie potrafiły już tak zauroczyć jak jedynka. W 2001 roku ukazała się czwarta część: Alone in the Dark IV: Koszmar powraca także dość dobra, oczywiście już z o wiele lepszą grafiką, i z bardzo ciekawych systemem świateł. Później jeszcze próbowano reaktywować markę, niestety, z marnym skutkiem. I był jeszcze film, o którym nikt nie chce pamiętać.

Dzisiaj w Alone in the Dark można zagrać choćby za pośrednictwem sklepu GOG, gdzie otrzymujemy wersję w pełni udźwiękowioną, z całkiem przyjemną oprawą muzyczną. Koszt na promocji to bodajże 3 złote (i to za całą trylogię + mały dodatek!), więc sam się skusiłem, i chętnie powróciłem do tajemniczego domostwa. Grafika dziś odstrasza, ale ma swój urok. Niestety, sama gra jest dość krótka, orientując się co i jak, spokojnie można ją skończyć w jeden wieczór. Ale warto, i o dziwo, nadal można się przestraszyć. Choć obecnie większość stworków powoduje uśmiech, to jednak klimat pozostał. Z ciekawości, z nostalgii, z zainteresowania historią gier komputerowych. Każdy powód będzie dobry, by powrócić do Derceto.

Read Full Post »

Rok 2018 można określić jako rok pajączka. I to pod rożnymi względami, także tymi smutniejszymi, gdyż to akurat w tym roku odeszło dwóch jego twórców: Steve Ditko i Stan Lee. Jednocześnie postać którą stworzyli bryluje na wielkim ekranie, a po naprawdę udanym solowym filmie, w 2018 roku ugruntował swoja pozycję w Avengers Infinity War. Filmowy Venom z uniwersum Pajączka, mimo wielu kontrowersji, także wypada zadziwiająco przyzwoicie. Koniec roku to natomiast pełnometrażowa animacja Spider-Man: Into the Spider-Verse, doskonale przyjęta zarówno przez krytyków jak i widzów. W świecie komiksowym (póki co, w Stanach) natomiast wreszcie coś się ruszyło w kwestii związku Petera i M.J.

A do tego Spider-man otrzymał wreszcie bardzo dobra grę*.

Marvel’s Spider-Man wydany został niestety tylko na konsolę PlayStation 4, i jest to bezsprzecznie jeden z tych tytułów, dla których warto rozważyć zakup odpowiedniego sprzętu. Twórcy oszczędzili nam opowiadania o początkach bohatera i jego motywacjach, i praktycznie od razu, po króciutkim intro, już możemy huśtać się na sieci pomiędzy wieżowcami Manhattanu. Mija chwila, i wpadamy w wir walki. Nie ma na co czekać, gracz od razu zostaje wrzucany na głęboką wodę, choć oczywiście nie bez opieki, odpowiednio skonstruowany samouczek szybko uczy nas podstaw, a w ciągu kolejnych wielu godzin gry, oczywiście będziemy szlifować nasze umiejętności. I zdobywać nowe, nawet w takiej grze akcji jak Spider-man musiały pojawić się poziomy postaci. Na szczęście motyw ten nie jest inwazyjny, rozwój następuje niejako samoistnie, a gracz skupia się na tym, co jest najprzyjemniejsze.

A przyjemnych motywów jest tu naprawdę sporo. Same śmiganie pomiędzy zabudowaniami dostarcza wprost niebotycznej przyjemności. Gra ma w miarę otwartą strukturę, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by na chwile zapomnieć o najróżniejszych misjach i głównym wątku fabularnych i po prostu pohuśtać się na sieci dla czystej przyjemności. Można nabierać rozpędu, nurkować, wykonywać sztuczki, biegać po ścianach, wybijać się ze szczytów. A wszystko zrealizowana w tak naturalny sposób, że już za ten element twórcom należą się gromkie brawa.

Do tego korzystanie z pajęczyny odbywa się zupełnie bezstresowo, gracz nie musi martwić się, że Pajączek „zaryje nosem” w jakąś ścianę, czy o coś choćby zahaczy. Postać zgrabnie zmienia formę ruchu, i huśtanie w ułamku sekundy może zmienić się w bieg po ścianie budynku, by po chwili znowu wybić się i śmigać na pajęczynie.

Także wylądowanie na ulicy jest bezproblemowe, a dla gracza może spowodować co najwyżej przysłowiowy opad szczęki. Ulice jak najbardziej żyją, jeżdżą samochodu, kręci się wiele osób, do tego Nowojorczycy, gdy zobaczą naszego bohatera, odpowiednio skomentują jego obecność, pochwalą, zganią, będą chcieli autograf lub… przybiją piątkę! Skaczemy do góry i momentalnie lecimy wśród szczytów wieżowców, i nic nie stoi na przeszkodzie, by w dowolnym miejscu znów wylądować na ulicy, a tam ponownie spotkamy samochody, ludzi i wiele smaczków.

Oczywiście nie mogło obyć się bez walki, a i ten element zrealizowano bardzo zgrabnie. Nasz Pajączek zazwyczaj mierzy się z przytłaczającą ilością niemilców, nierzadko uzbrojonych w broń palną, jednak nie pozostaje bezbronny. Nasza postać jest niezwykle szybka, do tego porusza się z niesamowitą gracją. Do dyspozycji mamy obowiązkową sieć, ale także arsenał dodatkowych możliwości, jak moce kostiumów czy też gadżety, którymi można bawić się wręcz wyśmienicie. A do tego dochodzi jeszcze skradanie czy uniki. Walka Pajączkiem przeradza się w prawdziwy balet, choć należy podkreślić, że jest również dość wymagająca, i wymaga odrobiny wprawy, a nasza postać na pociski i ciosy jest mało odporna.

Dopracowane i niezwykle przyjemne elementy rozgrywki opakowano w odpowiednią otoczkę fabularną. Twórcy opowiadają swoją oryginalną historię, jednak czerpią garściami z doskonale znanych już motywów z komiksów czy filmów. Dla nikogo raczej zaskoczeniem nie będzie, że ta czy tamta postać zachowa się w odpowiedni sposób. Na szczęście scenariusz obfituje w niespodzianki, tak więc i nawet osoby doskonale znające komiksy zapewne spotka parę fabularnych zaskoczeń. Do tego scenariusz jest naprawdę nieźle nakreślony, i podobnie jak pozostałe elementy gry, niezwykle przyjemny w odbiorze.

Całość gry ma otwartą strukturę, możemy śmigać na pajęczynie, a między poznawaniem kolejnych etapów głównego wątku zajmować się czy to losowymi przestępstwami, likwidować obozy bandziorów, czy też brać udział w misjach pobocznych.

Przyjemna rozgrywka, walka, czy też wątek fabularny. Ta gra właśnie taka jest, niezwykle przyjemna dla gracza, choć jednocześnie dość wymagająca, szczególnie w aspekcie walki. Jednak nie obyło się bez baboli, niestety czasem nasza postać nie do końca nas słucha podczas choćby lotu i momentami wskoczymy nie tam gdzie trzeba. Zupełnie nie przeszkadza to w swobodnej eksploatacji terenu, jednak gdy pojawiają się zadania na czas, może to być nieco frustrujące. Tak samo zdarzy się, że na czymś się przyblokujemy i niby moglibyśmy odskoczyć, ale gra zdecyduje, że akurat w tym przypadku Pajączek nie może przeskoczyć małego gzymsu. Bo nie. Wkurza także choćby ograniczona interaktywność. Większością elementów możemy rzucać, ale oczywiście nie wszystkimi. Widzimy beczkę i fru, po chwili leci we wrogów. Obok leży skrzynka, chcemy ją rzucić, ale już się nie da. Bo nie. Mimo otwartego świata gra jest aż do bólu liniowa, i czasem jest to aż nadto widoczne. Chcemy choćby dostać się do pewnego biura, a drzwi są zatarasowane paroma kartonami. Nie możemy ich odwalić, trzeba szukać drogi przez świetlik, innej możliwości nie ma. Bo nie. Dziwnie także wyglądają żetony, które otrzymujemy za różne aktywności, i które są wymagane do rozwoju i odblokowywania nowych umiejętności. Mechanizm ogólnie działa dobrze, ale jest trochę nienaturalny, i trzeba się chwilę do niego przyzwyczaić. Można mieć także uwagę do postaci przechodniów i wrogów, ewidentnie widać małe zróżnicowanie modeli, i odnosi się wrażenie, że sporo tu klonów. Mimo sporej liczby mniejszych lub większych przywar, jednak Marvel’s Spider-Man i tak jest grą, z którą jak najbardziej warto się zaznajomić.

Dodatkowy atut: nie znajdziemy tu żadnych mikrotransakcji. Kupując grę otrzymujemy produkt kompletny. I chwała twórcom za to, w dzisiejszych czasach warto podkreślić takie podejście. Natomiast do gry ukazał się dodatek, podzielony na trzy części (wszystkie obecnie są już dostępne): The City That Never Sleeps, który rozszerza wątki z podstawki, przedstawiając dodatkową, całkiem ciekawą historię. Otrzymujemy nowych przeciwników, a co za tym idzie, wzrost poziomu trudności. Dodatek wystarcza w sumie na jakieś 8 godzin, i jak najbardziej, wart jest do rozegrania. Uwaga, za dodatek należy się zabrać koniecznie dopiero po zakończeniu głównej osi fabularnej!

W grze spędziłem sporo godzin, zaliczyłem podstawkę i dodatek na 100%, postać oczywiście osiągnęła maksymalny poziom, a niezwykle przyjemna platyna wpadła. I mam zamiar co jakiś czas wracać do Pajączka, choćby dla samej przyjemności huśtania się na sieci.

*gier ze Spider-manem na przestrzeni lat powstało co niemiara i wśród wielu tytułów pojawiały się tytuły zarówno tragiczne, przeciętne jak i bardzo przyzwoite, ale nigdy nie pojawił się żaden super hit. Warte polecenia gry to choćby: Spider-man z 2000 roku, Spider-man The Movie z 2002 roku, Spider-Man 2: The Game (wersja konsolowa!) z 2004 roku, Spider-Man: Web of Shadows z 2008 roku, Spider-Man: Shattered Dimensions z 2010 roku czy Spider-Man: Edge of Time z 2011 roku.

PS Stan Lee, podobnie jak w filmach, zaliczył w grze bardzo przyjemne cameo. Dodatkowo, twórcy po jego śmierci uhonorowali go planszą pamiątkową. Szkoda, że zapomnieli o Ditko….

PS 2 Za grę odpowiada Insomniac Games, mający na swoim koncie takie produkcje jak seria gier o Spyro, serię Resistance, serię Ratchet & Clank czy Sunset Overdrive.

PS 3 Latając po Manhattanie spotykamy na swojej drodze paru przeciwników, którzy momentami nieźle rozrabiają. Co ciekawe, mimo obecności na mapie takich budynków jak Sanktuarium Doktora Strange czy wieży Avengers, żaden z innych superbohaterów nie raczy nawet w małym stopniu pomóc naszemu Pajączkowi. Też koledzy, prawda?

Read Full Post »

Rzadko mi się zdarza zakupić jakąś grę na konsolę od razu po premierze, zazwyczaj czekam, by ceny odpowiednio spadły, a do tego na rynku pojawił się zalew używek. Jednak przy najnowszej odsłonie God of War nie wytrzymałem: gdy słyszy się z każdej strony zachwyty na temat tego tytułu, oceny sięgają często maksimum, a do tego gra nie posiada debilnych mechanizmów jak boxy z pierdołami, płatne skórki, czy dlc z zawartością wyciętą przed premierą (tak EA, to Waszych gier już nie kupuję!), trzeba było sięgnąć do portfela.

God of War_20180520201503

Po ponad 40 godzinach rozgrywki i wbitej platynie, z czystym sumieniem mogę stwierdzić: studio Santa Monica dostarczyło nam niezwykły produkt, ze wszelkich miar zasługujący na zachwyty, jednocześnie nie pozbawiony przywar, ale dosłownie kosmetycznych.

God of War_20180506165237

Wspominając na szybko: pierwsza gra z serii God of War debiutowała na konsoli PS2 w 2005 roku. Należała do gatunków slasherów, czyli jej podstawową rozgrywką było dosłownie siekanie ogromnych zastępów wrogów. Jednak jak to było wykonane! Grafika, animacja i muzyka powodowały przysłowiowy opad szczęki, do tego gra nie przebierała w środkach: krew lała się strumieniami, a niektóre sceny powodowały autentyczne zniesmaczenie. Do tego tytuł nie był tylko prymitywną rąbałką, ale posiadał także akcenty gry przygodowej z elementami zagadek środowiskowych. A to wszystko ubrano w całkiem zgrabny scenariusz.

God of War_20180518221812

Część druga pojawiła się w 2007 i budziła jeszcze większe zachwyty, twórcy wręcz wycisnęli ostatnie soki z zasłużonej już wtedy konsoli PlayStation 2. Trzecia część zadebiutowała w 2010 roku już na konsoli PlayStation 3, i ponownie zdobyła uznanie zarówno krytyków jak i graczy. Ostatnia część, będąca jednocześnie prequelem, God of War: Ascension pojawiła się na PS3 w 2013, i mimo, że to także świetny tytuł, to jednak gracze poczuli się nieco zmęczeni. Nasz antybohater, spartański wojownik, na swojej drodze spotkał tak wielu wrogów, w tym praktycznie cały panteon Greckich bogów, że zarówno on jak i gracze poczuli nieco przesyt. Tym bardziej, że po drodze otrzymaliśmy jeszcze dwie części: God of War: Chains of Olympus (2008) i God of War: Ghost of Sparta (2010), obie zagościły na przenośnej konsoli PSP.

God of War_20180520184453

Warto nadmienić, że cała seria jest obecnie dostępna na konsoli PS3, części wydane pierwotnie na PS2 i PSP zostały odpowiednio przekonwertowane. Mimo, że niektóre części sagi obecnie mogą już nieco straszyć pod względem graficznym, to nadal wszystkie oferują doskonałą rozgrywkę. To jedna z tych serii, dla których warto kupić konsolę, a biorąc pod uwagę, że nie pojawiła się na inne platformy, a obecnie używana PS3 kosztuje grosze… może warto się skusić, jeżeli ktoś nie miał okazji?

God of War_20180506173320

A Ci co grali, w tym ja (PS3 swego czasu kupiłem właśnie dla God of Wara i serii Uncharted), z pewną obawą czekali na najnowszą część. A czekać musieliśmy trochę, wszak od premiery ostatniej upłynęło trochę czasu. Twórcy jednak nie próżnowali, a niektóre decyzje, które podjęli w tym czasie, wydawały się dość ryzykowane. Oczywiście najnowsza część trafiła tylko na konsole PlayStation 4, tak więc powstał nowy silnik, ale też pojawiły się zmiany w rozgrywce. W poprzednich częściach często widzieliśmy większy obszar planszy, a przez to łatwiej było siekać zastępy oponentów, tutaj kamera została przytwierdzona do pleców Kratosa, przez co nieco trudniej jest się orientować na polu walki. Ale na szczęście każda zmiana spowodowała wprowadzenie dodatkowych mechanizmów, i by choćby łatwiej nam się walczyło, na ekranie pojawiają się odpowiednie znaczniki, a także słyszymy podpowiedzi o atakujących nas wrogach, które wykrzykuje towarzyszący nam syn…

God of War_20180514212255

Właśnie. Syn. Zalążkiem fabuły jest podróż zmęczonego już życiem Kratosa w towarzystwie syna, a ich celem jest rozsypanie z najwyższego szczytu prochów matki chłopca. Jednocześnie przez całą grę obserwujemy relacje między ojcem i synem, i trzeba przyznać, to się sprawdza! Tym bardziej, że Atreus jest zdolnym łucznikiem i podczas podróży pomaga nam w walce, a z czasem wyrasta na wartościowego wojownika. Do tego nie jest to typ wkurzającego towarzysza, o którego musimy non stop się martwić. Sama walka natomiast stała się bardziej taktyczna, i oprócz ciosów musimy także zadbać o odpowiednie uniki i parowanie.

God of War_20180518201242

Tym razem twórcy na tapetę wzięli mitologię Nordycką, jednak co ciekawe, relatywnie mało tu epickich walk z ogromnymi przeciwnikami, co było zawsze wizytówką serii. Owszem, odpowiednich wrażeń nam nie zabraknie, a wrogów i mniejszych i większych jest cała chmara, ale ewidentnie twórcy zostawili sobie „coś na zapas”. A samo siekanie najróżniejszych stworzeń jest wprost niezwykle przyjemne, także z powodu całkowicie nowej broni: topora, którym Kratos nie tylko umiejętnie wywija i ścina drzewa, ale też niezwykle celnie rzuca. A najlepsze jest to, że po takim rzucie topór możemy przywołać, a ten powracając niszczy na swojej drodze dosłownie wszystko. Co warto wykorzystywać zarówno podczas walki jak i w przypadku zagadek. Samych zagadek jest trochę i są bardzo przyjemne, niezbyt skomplikowane, ot takie przerywniki przydane by obmyć sobie z krwi dłonie.

God of War_20180603180416

Graficznie ponowie twórcy pokazali, że są specjalistami w tym co robią: to niesamowite, że by zagrać w wprost przepiękną grę, wcale nie trzeba kupować kolejnej karty graficznej za ciężkie zielone, ale da się zoptymalizować kod na tyle, by wzbudzić słuszne zachwyty. Do tego otrzymujemy tutaj niby otwarty świat, co jest nieco stwierdzeniem na wyrost. Owszem, do celu często prowadzi parę ścieżek, ale zazwyczaj szybko łączą się one w jednym punkcie, a w pewnym momencie, zresztą niedługo po rozpoczęciu rozgrywki, dochodzimy do jeziora, którego to otaczające tereny możemy w sumie dowolnie zwiedzać. O ile coś nie stoi nam na przeszkodzie, gdyż twórcy zastosowali proste mechanizmy, czyli nie przejdziemy dalej, jeżeli nie posiadamy odpowiedniej umiejętności. Tak samo dodatkowe misje: potrzebny jest odpowiedni klucz, by otworzyć bramę, która przepuści nas na nowy teren. Tyle że Kratos posiada topór i sporo krzepy i taką bramę mógłby rozwalić w drobne drzazgi, ale niestety, nie da się. I to jeden z niewielu minusów: jeżeli twórcy czegoś w danym momencie nie przewidzieli, to nie ma siły, po prostu nie da się. Dotyczy to także skoków, czy też zboczenia z ścieżki. Normalnie możemy sadzić susy i skakać bez problemu, ale jeżeli gra na to nie pozwala, to nie przeskoczymy nawet małego płotka czy skały. Nie bo nie. Momentami to wkurza, ale na szczęście nie przeszkadza jakoś strasznie w rozgrywce.

God of War_20180528000031

Muzyka jest dość specyficzna, i wśród bardziej dynamicznych motywów posiada także bardziej melancholiczne. Słucha się tego wybornie, często zdarzało mi się przystanąć w podróżny, by jeszcze przez chwilę przysłuchać się jakiemuś motywowi. Pełna ścieżkę muzyczną przyjemnie także puścić sobie po rozgrywce. Gra wyszła w pełnej polskiej wersji językowej, więc mamy także dubbing, który o dziwo sprawdza się naprawdę przyzwoicie. Może zabrzmi to jak herezja, ale niektóre postacie lepiej słuchało mi się w naszej rodzonej wersji niż w oryginale!

God of War_20180528012450

I jeszcze coś niesamowitego: gra jest zrealizowana w jednym ujęciu. To znaczy, że brak tu jakichkolwiek cięć, kamera po prostu dosłownie płynie, podczas scenek przerywnikowych zmienia jedynie swoje położenie. To naprawdę trzeba zobaczyć! Nie ma też ekranów ładowania miedzy etapami, co okupiono sztuczkami w stylu np.: korytarzy na tyle zwalniających podróż naszych bohaterów, by kolejny obszar zdążył się załadować.

God of War_20180528233406

Rozgrywka wystarcza na około 20 godzin, ale warto pozwiedzać jeszcze świat i zaliczyć choćby misje poboczne. Nie ma ich dużo, ale naprawdę dostarczają sporo satysfakcji. I pozwalają podbudować naszą postać. Właśnie, mamy tu coś w postaci zdobywania poziomów. Mechanizm z początku wygląda na skomplikowany, ale tak naprawdę jest dość prosty i całkiem przyjemny. Warto przypakować nasza postać, gdyż dla spragnionych krwi są dostępne jeszcze dodatkowi wrogowie, w tym ciężkie do pokonania Valkirie, a także dwa światy (zupełnie opcjonalne!), w których pokonujemy zastępy wrogów i trzeba nieco pofarmić, ale na szczęście w granicach zdrowego rozsądku. Po skończonej grze chciałoby się jeszcze pozwiedzać świat, gra niby na to pozwala, ale jednak większość miejscówek jest niestety już pozbawiona oponentów. Podobno twórcy działają w tym temacie i mamy otrzymać tryb NewGame+ z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście za darmo.

God of War_20180522174540

God of War to świetna gra i niesamowite przeżycie. To gra którą uruchamiasz na chwilę i chcesz pograć godzinkę – dwie, po czym zastaje Cię wschód słońca. To może nie gra 10 na 10, ale tytuł naprawdę nieprzeciętny. Takich gier, tworzonych z pasją, chciałoby się więcej. Kolejne części już powstają, twórcy mają silnik, określoną rozgrywkę, zapewne przyjdzie nam teraz czekać nieco krócej. Ja już nie mogę się doczekać!

God of War_20180521011413

A, widziałem na jakimś forum, jak gracze sprzeczali się, czy poziom 8 jest maksymalny. Da się osiągnąć dziewiąty. 😉

God of War_20180609194951

PS. Ta gra jest warta tego by w nią zagrać, to tytuł z takiej kategorii, że można nawet dla niego rozważyć zakup konsoli. I naprawdę warto, odradzam np.: oglądanie filmików z rozgrywki, nie warto psuć sobie przyjemności!

Read Full Post »

Jakiś czas temu zachwalałem Wam niezwykłą grę na urządzenia przenośnie. Monument Valley, czyli przygody księżniczki Idy w świecie opartym na figurach niemożliwych, zachwyciły nie tylko mnie, a gra zyskała naprawdę sporo grono miłośników. Teraz wreszcie doczekała się oczekiwanego rozszerzenia, czyli ośmiu dodatkowych etapów. Forgotten Shores można zakupić bezpośrednio z aplikacji, a koszt rozszerzenia to 1,79 €. Może nie mało, tym bardziej, że rozszerzenie nie jest długie (jak zresztą sama gra) i spokojnie można je skończyć w jeden wieczór, ale gwarantuję, że nie będą to ani zmarnowane pieniądze ani czas. Sporym minusem jest poziom trudności, ten nie jest zbyt wysoki, i momentami czuje się, jakby gra „przechodziła się sama”, choć zdarzają się chwilę, że potrafi naprawdę zaskoczyć! Oprócz Forgotten Shores dodatkowo producent udostępnił jeden etap (podzielony na parę mniejszych, tak więc całość jest dość spora) Ida’s (RED) Dream ze sprzedaży którego zyski idą na walkę z AIDS. Wersja RED dostępna będzie do 7 grudnia, a jej cena wynosi niecałe Euro. I uwaga, gra obecnie dostępna jest zarówno w iTunes jak i w sklepie Googla (RED bodajże obecnie tylko w iT). Z mojej strony, gorąco polecam!

Monument Valley FS 01

Monument Valley FS 02

Monument Valley FS 03

Monument Valley FS 04

Monument Valley FS 05

Monument Valley rd 00

Monument Valley rd 01

Monument Valley rd 02

Monument Valley FS 00

Read Full Post »

Monument Valley

Monument Valley 01

Figury niemożliwe to konstrukcje które wykorzystują niedoskonałości naszego umysłu i swoją konstrukcją oraz wykorzystując złudzenie optyczne i zabawy z perspektywą najzwyklej oszukują nasze zmysły. Figury takie nie mogą istnieć w rzeczywistości, co nie przeszkadza sięgać po nie konstruktorom, artystom (np.: Maurits Cornelis Escher) czy też twórcom gier.

Monument Valley 07

Monument Valley 06

Przez tak niezwykłe konstrukcje prowadzi ścieżka księżniczki Idy, rolą gracza jest jej pomóc. Tak więc należy naszej księżniczce wskazać odpowiednią drogę i odpowiednio manipulując środowiskiem poprzez obracanie części konstrukcji, przesuwaniu ścieżek, otwieraniu nowych drzwi. Wykorzystując elementy figur niemożliwych, gra staje się prawdziwym źródłem niezwykłych wrażeń dla naszych zmysłów, potęgowanych przez minimalistyczną, ale niezwykle wysmakowaną i dopracowaną grafikę, oraz przepiękną, nieinwazyjną muzykę.

Monument Valley 04

Monument Valley 03

Do tego gra nadaje się dla każdego, spokojnie mogą po nią sięgać nawet najmłodsi: nie uświadczy się tu ani grama przemocy, a jedynymi przeciwnikami naszej księżniczki są nieco straszne czarne „wrony”, które jednak przeszkadzają bohaterce tylko blokując jej drogę i obwieszczając o tym doniosłym skrzekiem.

Monument Valley 05

Monument Valley 02

Gra to prawdziwy artystyczny majstersztyk, o czym choćby świadczy fakt, że wokół niej zebrało się już grono oddanych fanów, także niezwykle kreatywnych i publikujących na stronie monumentfriends.tumblr.com swoje związane tematycznie z grą prace. Niestety gra posiada jedną, ale ogromną wadę: jest strasznie krótka. Zaledwie dziesięć etapów przechodzi się bardzo szybko, zagadki mimo że wyrafinowane, nie są zbyt kłopotliwe, a osoba z dobrą wyobraźnią przestrzenną upora się z całą grą w mniej niż godzinę! Mimo to i tak opłaca się zapłacić to 17 złotych za grę – wrażenia których dostarcza starczą na długo. A gra, mimo że niby kończy się definitywnie, mam nadzieję zostanie niedługo rozszerzona o pakiet dodatkowych poziomów.

Developer: ustwo™
Cena: 3,59 €
Size: 147 MB
iTunes | strona gry

Read Full Post »

CD Projekt RED zorganizował konferencję, której tematem była oczywiście trzecia część gry Wiedźmin, o podtytule Dziki Gon. Najważniejszą informacją zapewne jest oficjalna data premiery: gra zadebiutuje na rynku 24 lutego 2015 roku. Mimo, że do premiery pozostało sporo czasu, już teraz można zamówić edycję kolekcjonerską, jak zwykle, niezwykle bogatą! Fani gry powinni pamiętać przygody jakie towarzyszyły przy premierze wcześniejszych części, ciekaw jestem, co tym razem się zdarzy? 😉

Kolekcjonerka w cenie 349,99 zł (PC) lub 419,99 zł (XOne, PS4) prezentuje się następująco:

Wiedźmin 3 Dziki Gon Edycja Kolekcjonerska

Samej figurce poświęcono nawet osobny filmik, przedstawiający proces jej tworzenia:

Oprócz tego dostępna będzie także wersja „zwykła” oraz cyfrowa. Wszystkie edycje można zakupić na: https://cdp.pl/wiedzmin-3 , niestety, na chwilę obecną edycja kolekcjonerska została już wyprzedana! Tempo zaiste ekspresowe, ale można było się tego spodziewać, podobnie było w przypadku poprzednich dwóch kolekcjonerek. Mała uwaga dla osób które nie zdążyły: zamówienia będą potwierdzane (i opłacane) trzy tygodnie przed premierą, zapewne wiele osób które teraz zamówiło wtedy zrezygnuje, tak więc pewnie coś jeszcze się na rynku pojawi (w „normalnej” cenie).

Ach, jest też nowy trailer, chyba rzecz tutaj, oprócz daty premiery, najważniejsza!

Read Full Post »

Jeszcze raz LEGO Batman 3: Beyond Gotham, tym razem jako LEGO Batman 3 Poza Gotham , czyli w polskiej wersji:

Read Full Post »

No proszę, trójeczka. Batman trójeczka. Czyli po raz kolejny to samo, z może malutkimi usprawnieniami, ale i tak fajne, przyjemne i wciąż potrafi bawić. Choć ja się przyznam, że ostatnich paru LEGOgier nie ruszyłem, wolałem pogrywać w rewelacyjnego DarkSiders (jedynkę i dwójeczkę)…

Read Full Post »

W Humble Indie Bundle 11 rozrywka dla osób lubiących połączenie gier zręcznościowych z logicznymi, ale wymagającymi nieszablonowego podejścia! Guacamelee! Gold Edition, The Swapper, Dust: An Elysian Tail, Giana Sisters: Twisted Dreams, a przede wszystkim Antichamber (trzeba zabulić powyżej średniej by dostać ten tytuł oraz Monaco: What’s Yours is Mine – tego akurat w ogóle nie kojarzę…)

Humble Indie Bundle 11

Read Full Post »

Humble Indie Bundle X w natarciu, a w nim następujące pozycje:
gdy zapłacimy dowolną kwotę (minimum bodajże dolara):
To the Moon
Joe Danger 2: The Movie
Papo & Yo
Runner2: Future Legend of Rhythm Alien
dodatkowo, gdy wpłacimy więcej niż aktualna średnia (obecnie nieco ponad 6 dolców):
Reus
Surgeon Simulator 2013

Dwa tytuły: To The Moon i Papo & Yo to tytuły niezwykłe, każdemu miłośnikowi dobrej, nieszablonowej i z nutą nostalgii rozgrywki polecam poszukać więcej informacji o tych tytułach, albo od razu się skusić, tak niezwykłe gry za przysłowiowego dolara – cytując Arka „musiszmieć”!

Humble Indie Bundle X

Read Full Post »

Humble WB Games Bundle ruszyło! Patrzcie tylko na te tytuły:

Batman: Arkham Asylum Game of the Year Edition
Batman: Arkham City Game of the Year Edition

F.E.A.R. 2: Project Origin
F.E.A.R. 3

Lord of the Rings: War in the North
Scribblenauts Unlimited

Dla samych Batmanów, do tego w edycjach GOTY warto wysupłać obecnie $4.62 (średnia, wplata powyżej tej kwoty gwarantuje dostęp do wszystkich wymienionych tytułów).

A coś pewnie jeszcze niedługo do tego pakieciku dojdzie!

Humble WB Games Bundle

UWAGA: STEAM wymagany! Dodatkowo fizycznie nie otrzymujemy kluczy (ale wszystko działa, spokojnie), takie zabezpieczenie przeciwko spekulantom.

Read Full Post »

Older Posts »