I znowu będzie o prawdziwej legendzie, czyli szybka notka uzupełnieniajaca cyklu o Kapitanie Żbiku, a przede wszystkim o publikacjach autorstwa Jerzego Wróblewskiego. Obecnie na rynku pojawiło się wznowienie serii Binio Bill, a już niedługo (bo w maju) doczekamy się wiele obiecująco opracowania „Jerzy Wróblewski okiem współczesnych artystów komiksowych„. W poprzedniej notce o tej publikacji marudziłem na przerysowaną okładkę, tymczasem okazuje się, że otrzymamy także okładkę złożoną z kadrów pochodzących bezpośrednio z historii Wróblewskiego. Potrafilibyście dopasować poszczególne grafiki do odpowiednich tytułów?
Szerokiej publice Wróblewski jest znany przede wszystkim ze swoich albumów, ja prywatnie bardzo ciepło wspominam jego historie sensacyjne, a już zupełnie kultowym albumem jest dla mnie „Skradziony Skarb„! Na poniższym zdjęciu widnieje drugi mój egzemplarz tego tytułu – pierwszy najzwyklej w świecie zaczytałem za dzieciaka! Teraz sięgnąłem ponownie po tę historię, i nadal opowieść daje radę, a rysunki zupełnie się nie zestarzały! Także kultowe dla mnie były „Figurki z Tilos” z „diabłem a nie babą”, a potyczkę z terrorystami w „Czarnej Róży” śledziłem z wypiekami na twarzy. W tym towarzystwie najgorzej wypada „Fortuna Amelii” – krótka nowelka ewidentnie nawiązująca do Kapitana Żbika.
Także w opowieściach historycznych Wróblewski czuł się jak ryba w wodzie, choć niestety tworzył w czasach, gdzie cenzura i propaganda dawała bardzo mocno o sobie znać. Ogromną klasę pokazał w kulturowym już albumie „Hernan Cortez i podbój Meksyku” gdzie szata graficzna wprost zachwyca na każdym kadrze. Bardzo dobrze czyta się „Zesłańców„, nieco nowszy album mistrza, co widać szczególnie po kadrowaniu. Przyjemne w odbiorze są dwa tomy z serii Polscy Podróżnicy: „Gdzie ziemia drży: O Ignacym Domeyce” oraz „Sam na afrykańskim pustkowiu: O Antonim Rehmanie„. Seria składała się w sumie z pięciu zeszytów, ale pozostałe narysował już ktoś inny. „Diamentowa rzeka” to zbiór krótkich „pulpowych” historyjek, do których nawet pasuje forma wydania: album został wydrukowany tylko za pomocą czarnej farby na żółtym papierze. „Polonia Restituta. Cena Wolności” to sporych rozmiarów dzieło (prawie 100 stron!), na kartach którego przedstawiono wydarzenia z lat 1914 – 1919. Pierwsza Wojna Światowa i odradzanie się Rzeczpospolitej to temat ciekawy, niestety album, mimo posiadania paru lepszych momentów, jest niebyt strawny i po prostu ciężki w odbiorze.
Na swoim koncie Wróblewski ma nawet historie nawiązujące do mitów oraz oparte na Bibli! I wyszło mu to naprawdę zgrabnie, widać, że czuł temat. Szczególnie przyjemnie obcuje się z mitami greckimi podanymi w naprawdę rewelacyjnej otoczce, tu sprawdził się zarówno scenariusz a i Wróblewski miał sporo miejsc, by pokazać swój talent. Także Biblia w wersji komiksowej jest przyjemną lekturą i aż szkoda, że skończyło się tylko na dwóch albumach.
Oczywiście Wróblewski rysował także swoje ulubione westerny, nie stronił od opowieści szpiegowsko – propagandowych, zahaczył także o Science Fiction.
Binio Bill nie był jego jedyną humorystyczną serią, spod jego ręki wyszły choćby cztery albumy (w tym jedna kolorowanka w formie niemego komiksu) z serii Umpli Tumpli (na poniższym zdjęciu tylko dwa albumy, co ciekawe wydane w różnym formacie).
A była jeszcze Tajemnica Złotej Maczety, Dziesięciu z wielkiej ziemi, Wilk w matni, Polacy na olimpijskich arenach, ale o tym będzie w osobnej notce.
Należy pamiętać, że powyższe tytuły to tylko wycinek z twórczości Wróblewskiego, ten, który ukazał się w wysokonakładowych albumach. Oprócz tego Wróblewski zilustrował około 70 historii (ponad 4000 odcinków!) dla Dziennika Wieczornego z którym współpracował przez prawie 20 lat! W 1990 roku była próba wystartowania z serią zbierającą te historię w serii albumów, niestety skończyło się tylko na jednym: Leworęki. Obecnie jednak sztuka ta udała się niezastąpionemu wydawnictwu Ongrys, które do obecnej chwili wydało osiem zeszytów zbierających wybrane historyjki z Dziennika Wieczornego! Oczywiście w planach jest kontynuowanie serii i mam szczerą nadzieję, że uda się wydać dosłownie wszystko!
Jerzy Wróblewski jak najbardziej zasługuje na pamięć o nim, był nieprzeciętnym artystą, do tego tytanem pracy, który pozostawił po sobie sporo dobra. W jego twórczości znajdziemy opowieści o najróżniejszej tematyce, co tylko udowadnia jego wprost niesamowitą elastyczność. Oczywiście zdarzały się historie gorsze i obecnie miej strawne, ale zazwyczaj wynikało to z działań cenzury i propagandy, a Wróblewski po prostu kochał rysować, i nie bał się zabrać za nieco bardziej niewdzięczną pracę. Większość jego historii i obecnie czyta się wyśmienicie, a po takie tytuły jak Legendy Wyspy Labiryntu, Podbój Meksyku czy opowieści sensacyjne koniecznie należy sięgnąć!
Szacun.
Niektóre z tych komiksów pamiętam bardzo dobrze. Część przypomniałem sobie dopiero jak zobaczyłem okładki. Ale np. o „Biblii” nie miałem pojęcia.
Tak czy inaczej – to były czasy…
Większości z nich nie znam, ani nie miałem z nią styczności w dzieciństwie. Jedyny tytuł, który pamiętam to Legendy wyspy labiryntu. Nie miałem pojęcia, że polski komiks był tak mocny w latach 70-80.
Polecam poznać, Wróblewski miał trochę niezłych historii!
Mam wszystkie pierwsze i drugie wydania ,wielkie uznanie i oczekuje ksiazki .
Jest leworęki ,szkoda ze nie wyszła 2 część Powrót Baxtera
z Serii Umpli Tumpli -brak KUPCY Z KOSMOSU
I nie mam ich w kolekcji, nad czym strasznie ubolewam. Liczę, że kiedyś uda mi się upolować ten album…
Ja orginału tez nie mam ale posiadam skany więc sam sobie wydrukowalem