LEGO Super Heroes Marvel Universe
76016 Spider-Helicopter Rescue
Seria: LEGO Super Heroes Marvel Universe
Rok premiery: 2014
Liczba elementów: 299
Figurki: 4: Spider-Man, Power Man and Mary Jane, Green Goblin
Wymiary pudełka: (w przybliżeniu) 38 x 26 x 5.5 cm
Cena: $44.99, £44.99, 49,99 €, 199,99 zł
W uniwersum Ultimate nigdy bardziej się nie zagłębiłem, po prostu w tym aspekcie póki co jestem strasznym konserwatystą, i lubię klasyczne i dobrze ugruntowane w popkulturze wizerunki najpopularniejszych super bohaterów. To samo tyczy się DC i ich NEW52 – coś mi te nowe wersje nie podchodzą…
Oczywiście nie wykluczam, że w końcu to się zmieni, jak na razie najwidoczniej trochę za mało poczytałem „odświeżonych” pozycji, od Supermana z DC NEW 52 odbiłem się w połowie pierwszego wydania zbiorczego, a ten album:
wciąż czeka na przeczytanie…
I właśnie serią „Ultimate Spider-Man” sygnowany jest zestaw 76016 Spider-Helicopter Rescue, a jego pierwowzorem jest oparty na komiksie serial animowany.
Samo pudełko zapowiada nie lada atrakcje, szczególnie właśnie dla kogoś takiego jak ja – przyzwyczajonego do bardziej klasycznych wizerunków postaci. Przepakowany Green Goblin? Spider Helikopter? Latadło niech już będzie, w klasycznej serii The Amazing Spider-Man także pojawiały się różne dziwactwa, był nawet samochód Spider-Mana, jednak akurat wtedy był on swoisty kuriozum, czyli wynikiem umowy między Marvelem a pewnym producentem zabawek, który dzięki temu mógł wprowadzić na rynek nowy produkt, automatycznie uzyskując do tego jeszcze odpowiednią reklamę. Takie sytuacje nie były (i nie są, oraz nigdy zapewne nie będą) czymś niezwykłym, zresztą mają swoje dobre strony, dzięki podobnej umowie otrzymaliśmy chociaż tę historię:
może nie będącą arcydziełem, jednak stanowiącą niezłe czytadło i będącą dość znamienną dla całego uniwersum komiksu super bohaterskiego (kto wie, z jakiego powodu?).
Wracając do pudełka: jest ładne, estetyczne, przyciąga wzrok. Z tyłu ukazano funkcjonalność modelu wykorzystując specyfikę komiksową – zastosowano nawet wyrazy dźwiękonaśladowcze!
W środku pudełka znajdziemy trzy ponumerowane woreczki z klockami, oraz osobny woreczek, do którego spakowano zielonego Pudziana. UWAGA! Nie jest to komplet: dłonie zostały dołożone do jednego z woreczków z klockami – radzę uważać podczas ewentualnych zakupów samej figurki na aukcjach, i upewnić się, czy na pewno kupujecie całość!
Oprócz klocków w pudełku znajdziemy również dwie instrukcje (o rożnym formacie), małą książeczkę będącą niemym komiksem, oraz arkusik naklejek. Elementy te niestety nie są w żaden sposób dodatkowo zabezpieczone, szkoda że nawet w takich, całkiem sporych, zestawach TLG odeszło od patentu z usztywniającym kartonikiem i dodatkowym foliowym opakowaniem.
Pierwsza, o mniejszym formacie, instrukcja liczy 28 stron i oprócz reklam i indeksu elementów zawiera plany budowy dwóch figurek oraz latadełka Goblina. Druga książeczka to 60 stron poświęconych na (oprócz reklam, także tej „mojej ulubionej” z drącym ryja gówniarzem) składanie czerwono-niebieskiego helikoptera.
Ciekawostką jest trzecia książeczka, czyli komiks przedstawiający przygody Spider-Mana, w którym wykorzystano nie tylko opisywany tu zestaw, ale wszystkie produkty LEGO które w tym roku ukazały się na rynku i które zawierają postać naszego wesołego pajączka! Ostatnia strona w tej publikacji to całkiem przyjemna fotka sporej gromady super bohaterów i łotrów z uniwersum Marvela – coś takiego spokojnie mogłoby funkcjonować jako pełnowymiarowy plakat i byłoby idealnym dodatkiem do zestawów!
Jeszcze skan naklejek (300 dpi) i przejdźmy do…
…figurek!
Spider-Man to postać doskonale rozpoznawalna i ciesząca się ogromną popularnością, także w naszym kraju, na co m.in zapewne wpływ miał seria komiksowa zaprezentowana przez Tm-Semic (oczywiście także inni wydawcy, mniej lub bardziej, chętnie sięgali po tę postać). Jako LEGOwa figurka sprawdza się świetnie, choć nie jest jakimś strasznym unikatem, w tej wersji pojawił się dotychczas w aż siedmiu zestawach (to bardzo dużo, patrząc na to, co obecnie z figurkami wyprawia TLG!)!
Przepiękna w komiksie rudowłosa Mary Jane wreszcie także doczekała się godnej siebie figurki! Wiecie, że to już jej piata wersja? O ile wcześniejsze, według mnie, nie prezentowały się zbyt ciekawie, to M.J. z buźką pajączka uformowaną w serduszko na obcisłej bluzeczce, mimo że to kicz straszliwy, prezentuje się wprost prześlicznie! I te jej rude włosy spięte w koński ogon! Bez wątpienia, nasz tygrys trafił idealnie w dziesiątkę!
Power Man to postać nieco mniej znana, i w sumie bardzo mnie cieszy, że TLG dodaje do zestawów bohaterów jego pokroju. W końcu iluż można mieć Pajączków, Gacków czy Supków? Swoją drogą, mam nadzieję, że kiedyś doczekam się oficjalnego Punishera! Power Mana słabo znam i kojarzę go jedynie z może jednej czy dwóch starszych historyjek, oraz z perypetii komiksowych Avengersów (z wydawnictw Mucha oraz Hachette). Jako ciekawostka, Power Man miał nawet swoją serię wraz z Iron Fistem, czyli bohaterem który w 2012 roku pojawił się w zestawie 6873 Spider-Man’s Doc Ock Ambush!
Przepakowany Green Goblin…
nie jest wymysłem TLG, a dokładnie taki pako pojawił się w serialu:
Bliżej mu do Hulka,
niż do swojej bardziej szczupłej wersji, która zresztą także w plastikowym świecie miała swoje parę minut, tyle że w nieco karykaturalnej postaci, opartej na filmie Spider-Man z 2000 roku w reżyserii Sama Raimiego. (Film tenże prywatnie uważam za dziadostwo totalne).
I mimo, że przypakowany GG zaskoczył mnie totalnie, to jednak ostatecznie figurkę tę uważam za naprawdę udaną! I nawet można jej wybaczyć kiczowatą srebrną zbroję (?!).
Jak widać, figurki spokojnie się bronią i w ogólnym rozrachunku traktuję je jako niezaprzeczalny plus niniejszego zestawu, zestawu w którym od początku konstrukcje miałem za niezbyt atrakcyjne i bez polotu. Oj, jakże się w tym aspekcie myliłem, choć budowę zaczynamy i tak od badziewia totalnego, czyli…
latającego skrzydła Goblina.
Składa się to bez polotu, niby jakoś wygląda, ale nie, to jest straszne, szczególnie, że zielony wygląda na tym czymś strasznie…
I tu znaczenia zupełnie nie ma, że wsiadł tyłem do przodu, czy też bardziej adekwatnie: przodem do tyłu. 😉
Drugie latadło, czyli „Copter” pajączka. Budowa przebiega bardzo przyjemnie, bez większych niespodzianek. Najpierw powstaje kabina, później dodane jest uzbrojenie, na koniec wyrastają wirniki i ogon.
Całość o dziwo prezentuje się bardzo ładnie! Na początku byłem wybitnie negatywnie nastawiony do Helikoptera dla Pajączka, jednak podczas składania moje odczucia diametralnie się zmieniły: pojazd okazała się ogromną niespodzianką! Doskonale dobrane kolory, choć zalatują kiczem i tanim marketingowym chwytem, idealnie pasują do pojazdu i bez wątpienia nadają mu swoistego uroku. Oczywiście same kolory to za mało, jednak w tym przypadku także kształt modelu okazał się nad wyraz udany oraz przyjemny dla oka!
Model jest także bardzo bawialny: oprócz nagromadzenia wirników został wyposażony w strzelające, parami, pociski, oraz wyrzutnię białej sieci.
I nawet można pokusić się o wytłumaczenie, że korzysta z niej Pajączek: otóż mamy tu dwie kabiny, w jednej zasiada pilot (np.: Power Man), a w drugiej gotowy do akcji przygotowuje się Sieciogłowy (model ma nawet „wypychacz” naszego bohatera!) – pojazd więc sprawdza się wszędzie tam, gdzie trzeba szybko dotrzeć, a brakuje w danym miejscu drapaczy chmur do których można zaczepić sieć!
Jest nieźle! Naprawdę, mimo wcześniejszych obiekcji co do zestawu, jego wady okazały się w ostatecznym rachunku zaletami! Przynajmniej w większości, gdyż latającą kładkę Green Goblina nadal uważam za słabą, jednak w tym zestawie i tak nie ona jest na szczęście głównym elementem. Figurki są rewelacją: Pajączek i Mary Jane naprawdę cieszą oko i są świetne przygotowane, Power Man to doskonały i pomysłowy dodatek w postaci nieco mniej popularnego herosa, a sam Green Goblin, mimo naprawdę przesadzonych zasobów tkanek czy to tłuszczowych czy mięśniowych, sprawdza się jako konkurencja Hulka wprost wyśmienicie. Największym jednak zaskoczeniem jest Helikopter Pajączka, który na początku miałem za kiczowaty, głupi i pokraczny, a okazało się, że nie dość, że świetnie się go składa, to wygląda naprawdę ładnie, i, co najważniejsze, jest bardzo, ale to bardzo bawialny. Uwierzcie mi na słowo, przelatałem nim już całe mieszkanie!
Co tu dużo mówić, recenzja jak zwykle świetna.
PS.Widzę nori, że sprawiłeś sobie jeszcze 76018 😉
Gratuluję spostrzegawczości, recenzja już się robi. 😉
Ale cena zestawu to też chyba z innego universum wzięta…
kiedy TLG wydało figurkę green goblin’a w małej wersji?
Chyba w 2003.
Mały Green Goblin pojawił się pierwszy raz w 2002 roku w zestawie 1374 – była to wersja bez pomalowanej maski, natomiast rok później dorobił się złotych malowań i zawitał w dwóch zestawach: 4852 oraz 4851.