Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘super heroes’

Na blogu znajdziecie już grafiki pomocne w czytaniu Marvel NOW i Marvel NOW2.0, czas zabrać się więc za podobne linie ze świata DC. Niestety, o ile Marvele czytam w miarę na bieżąco, to z DC mam ogromne zaległości, więc ciężko byłoby mi wszystko osobiście zweryfikować. Dzięki jednak ogromnej pomocy kolegi michał81 (serdecznie zapraszam na jego Comixxy) udało się sklecić, mam nadzieję przydatne, grafiki. Dzisiaj ta dotycząca linii Nowe DC Comics (znanej także jako NEW52) którą rozpoczyna wydarzenie Flashpoint. Podobnie jak w przypadku Marvel NOW, Egmont przygotował swoją grafikę, niniejsza wersja sporo ją uzupełnia i porządkuje. Grafika dotycząca DC Odrodzenie / Uniwersum DC także jest już praktycznie gotowa, powinna dosłownie na dniach trafić na bloga. Serdecznie zapraszam, i mam nadzieję, że schemat pomoże Wam w połapaniu się, w momentami dość pokręconych, zależnościach pomiędzy poszczególnymi seriami.

Read Full Post »

Małe uzupełnienie poprzedniej notki Droga do MCU, czyli historia filmowych adaptacji komiksów Marvela 1944-2020 o graficzne przedstawienie premier filmów superbohaterskich, nie tylko ze stajni Marvela, ale także DC czy „pozostałych”.

Widać dokładnie „rozkład sił” na przestrzeni lat. Już w latach 40. ubiegłego wieku pojawiło się sporo produkcji z superbohaterami DC, Marvel tymczasem jedynie zaprezentował Kapitana Amerykę. Lata 50. i 60. to nadal produkcje DC, konkurencja niestety wtedy zaspała. Coś się ruszyło w latach 70. i 80., jednak filmy na podstawie komiksów Marvela raczej stały na przeciętnym lub wręcz słabym poziomie, tymczasem Superman świecił triumfy na dużym ekranie, a w 1989 dołączył do niego rewelacyjny Batman. W latach 90. Marvel nadal nie zachwycał, choć pojawiła się pierwsza jaskółka w postaci filmu Blade. DC zaczęło nieco zjadać własny ogon, kolejne filmy były niestety coraz słabsze. Tymczasem w kinach pojawiło się wiele produkcji spoza Marvela i DC, do tego większość była naprawdę udana, a obecnie niektóre z tych filmów uznaje się wręcz za kultowe.

Po roku 2000 Marvel powoli zaczął odbijać się od dna, powstawało coraz więcej niezłych filmów, wreszcie doczekaliśmy się cykli o Pajączku, Mutantach czy startu MCU. DC niestety trochę się pogubiło, trylogia Nolana z Batmanem odniosła sukces, starano się zbudować swoje uniwersum, ale efekt niestety nie zachwycił zarówno widzów jak i producentów. W sumie do końca nie wiadomo, w jakim kierunku to wszystko pójdzie. Jak ktoś ma większe zaległości, przynajmniej ma co nadrabiać.

Read Full Post »

Droga do Marvel Cinematic Universe, czyli historia filmowych adaptacji komiksów Marvela 1944-2020.

Przez lata wydawnictwo Marvel z uporem starało się przenieś przygody swoich superbohaterów na duży ekran. Z najróżniejszym skutkiem, niestety, bardzo często powstawały „dzieła” wątpliwej jakości. Współpraca ze studiami filmowymi nie zawsze układała się pomyślnie, do tego wydawca rozsprzedał prawa do ekranizacji wielu swoich marek najróżniejszym producentom. Po roku 2000 coś się ruszyło w temacie, technologia pozwoliła na zastosowanie zaawansowanych efektów specjalnych, wysokobudżetowe produkcje były bardziej dopracowane, także od strony scenariuszowej i nagle kino superbohaterskie zaczęło zyskiwać na popularności. Filmy X-men i Spider-man okazały się ogromnymi sukcesami, co z powodu sprzedaży praw do tych marek, dla Marvela nie przekładało się jednak na znaczące zyski. Wreszcie w 2008 roku Marvel postanowił sam zaryzykować, a dysponując ograniczoną bazą postaci które mogli przenieść na duży ekran, postawiono naturalnie na Avengers. Narodziło się Marvel Cinematic Universe, jedno spójne uniwersum, w ramach którego ukazywały powiązane ze sobą filmy. Dzięki udanym decyzjom co do obsady i reżyserii, przyzwoitym scenariuszom, a także oczywiście odpowiedniemu budżetowi, większość okazywała się sporymi sukcesami! W 2019 roku Marvel Cinematic Universe doszedł do kulminacyjnego punktu, film Avengers: Endgame zakończył pewną epokę, doskonale podsumowując całe uniwersum, stając się jednocześnie najbardziej kasowym filmem wszechczasów.

Na przestrzeni lat powstało w sumie ponad siedemdziesiąt filmów prezentujących przygody superbohaterów Marvela na dużym i małym ekranie. Z powodu końca pewnej epoki, chciałbym usystematyzować informacje na temat poszczególnych produkcji, tym bardziej, że po wiele z z nich nadal warto sięgnąć. Oczywiście należy pamiętać, że mamy do czynienia z kinem stricte rozrywkowym, i pod takim kątem należy je rozpatrywać. Poniżej każdemu z filmów Marvela poświęcam przynajmniej akapit, jednak nie są to ani streszczenia, ani recenzje, a bardziej wrażenia, jakie dany seans niesie. Wrażenia oczywiście czysto subiektywne, a że jestem miłośnikiem tego typu kina, zapewne w wielu miejscach będę dość pobłażliwy dla wielu słabszych pozycji.

Przed samym przejściem do tematu poszczególnych filmów, w ramach wstępu zamieściłem krótkie informacje na temat czym ten Marvel w ogóle jest, kim jest Stan Lee, oraz o ogólnej sytuacji filmu superbohaterskiego na przestrzeni lat. Tematy te potraktowałem „w pigułce”, w bardzo skrótowej formie, gdyż esencją mają tutaj być same filmy.

A było ich trochę:

1944 Captain America
1977 Spider-Man
1977 The Incredible Hulk Pilot Movie
1977 The Return of The Incredible Hulk (Death in the Family)
1978 The Incredible Hulk Married
1978 Spider-Man Strikes Back
1978 Dr. Strange
1979 Captain America
1979 Captain America II: Death Too Soon
1981 Spider-Man: The Dragon’s Challenge
1986 Howard the Duck
1988 The Incredible Hulk Returns
1989 The Trial of the Incredible Hulk
1989 The Punisher
1990 The Death of the Incredible Hulk
1990 Captain America
1994 The Fantastic Four
1996 Generation X
1998 Nick Fury: Agent of S.H.I.E.L.D.
1998 Blade
2000 X-Men
2002 Blade II
2002 Spider-Man
2003 Daredevil
2003 X-Men 2
2003 Hulk
2004 The Punisher
2004 Spider-Man 2
2004 Blade: Trinity
2005 Man-Thing
2005 Elektra
2005 Fantastic Four
2006 X-Men: The Last Stand
2007 Ghost Rider
2007 Spider-Man 3
2007 Fantastic Four: Rise of the Silver Surfer
2007 Blade: House of Chthon
2008 Iron Man
2008 The Incredible Hulk
2008 Punisher: War Zone
2009 X-Men Origins: Wolverine
2010 Iron Man 2
2011 Thor
2011 X-Men: First Class
2011 Captain America: The First Avenger
2011 Ghost Rider: Spirit of Vengeance
2012 The Avengers
2012 The Amazing Spider-Man
2013 Iron Man 3
2013 The Wolverine
2013 Thor: The Dark World
2014 Captain America: The Winter Soldier
2014 The Amazing Spider-Man 2
2014 X-Men: Days of Future Past
2014 Guardians of the Galaxy
2015 Avengers: Age of Ultron
2015 Ant-Man
2015 Fantastic Four
2016 Deadpool
2016 Captain America: Civil War
2016 X-Men: Apocalypse
2016 Doctor Strange
2017 Logan
2017 Guardians of the Galaxy Vol. 2
2017 Spider-Man: Homecoming
2017 Thor: Ragnarok
2018 Black Panther
2018 Avengers: Infinity War
2018 Deadpool 2
2018 Ant-Man and the Wasp
2018 Venom
2019 Captain Marvel
2019 Avengers: Endgame
2019 Dark Phoenix
2019 Spider-Man: Far From Home
2020 The New Mutants

Wydawnictwo Marvel & Stan Lee.

Wydawnictwo Marvel założone zostało w 1939 roku przez Martina Goodmana, pierwotnie pod nazwą Timely Comics. Goodman był przede wszystkim biznesmenem i miał bardzo prosty przepis na sukces: po prostu sprzedawał to, co w danej chwili było popularne. Jako że konkurencja wystartowała z przygodami superbohaterów, a postać Supermana odniosła ogromny sukces, co zresztą także spotkało Batmana wydanego niewiele później, tak więc i Goodman zainteresował się przygodami bohaterów obdarzonych niezwykłymi mocami. Na kartach magazynów komiksowych wydawanych przez Timely Comics wkrótce zadebiutował cały szereg najróżniejszych postaci, z czego szczególnie dwie: Human Torch i Namor spodobały się czytelnikom. Wkrótce doszło do ogromnego wydarzenia, czyli spotkania tych postaci w jednej historii! Czytelnicy otrzymali wyraźny znak, że obcują z jednym spójnym światem, czyli dokładnie to samo, co wiele lat później wpłynęło znacząco na ogromny sukces Marvel Cinematic Universe.
Do Timely Comics dołączył wkrótce Stanley Martin Lieber, zresztą nie przez przypadek, Godman był mężem jego kuzynki. Z początku zajmował się przysłowiowym „przynieś, podaj, pozamiataj”, ale już wkrótce pojawiła się dla niego szansa. W 1941 potrzebny był tekst do przygód Kapitana Ameryki, zadania tego podjął się Stanley i wywiązał się z niego doskonale. Stanley traktował swoją przygodę z komiksem jako epizodyczną, tak więc postanowił podpisywać się jako Stan Lee, swoje nazwisko pozostawiając na okładkę „wielkiej amerykańskiej powieści” którą planował kiedyś napisać. A smykałkę do opowiadania miał, więc w krótkim czasie awansował na stanowisko redaktora. Niby tymczasowo, do znalezienia odpowiedniej osoby, ale jak się okazało, zagrzał na tym stanowisku miejsca znacznie dłużej. Został współtwórcą wielu ikonicznych postaci, którym nadał „ludzkie cechy”, tak że czytelnik mógł ze swoimi bohaterami utożsamiać się. Jednocześnie został „twarzą” wydawnictwa, potrafił utrzymywać doskonały kontakt z czytelnikami, a do tego bez wątpienia umiał sam siebie doskonale wypromować.


Stan Lee

Przez lata wydawnictwo przeżywało lepsze i gorsze chwile, jednak Stan Lee wciąż trwał na stanowisku redaktora, by w końcu zasiąść na stołku wydawcy, a nawet przez chwilę prezesa Marvel Comics. Miał także ogromny wkład w przenosiny przygód superbohaterów na duży i mały ekran, choć niestety z różnorakim skutkiem. Jego fascynacja ekranizacjami i zaangażowanie w tej kwestii zaowocowało nie tylko czynnym udziałem w różnych produkcjach, ale też swoistymi cameo, czyli występami gościnnymi, które szczególnie dla filmów Marvel Cinematic Universe stały się znakiem rozpoznawczym tych produkcji. Stan Lee zmarł w 2018 roku.

Więcej o historii Marvela i samym Stanie Lee znajdziecie w świetnych książkach:
– Niezwykła historia Marvel Comics, Sean Howe, SQN, 2013
– Stan Lee. Człowiek-Marvel, Bob Batchelor, SQN, 2018
– Mordobicie. Wojna superbohaterów Marvel kontra DC, Reed Tucker, Agora SA, 2018

Marvel na dużym i małym ekranie.

Pierwsze próby przeniesienia postaci Marvela na duży ekran nastąpiły już w latach 40. ubiegłego wieku, dokładnie w 1944 roku premierę miał Captain America. Nie był jedynym superbohaterem który trafił do kin, konkurencyjne DC Comics zaprezentowało filmowe przygody swoich najbardziej prominentnych herosów jak Superman i Batman. W kolejnych latach postacie DC Comics nadal gościły na ekranie, tymczasem dla Marvela nastały chude czasy. Sytuację starano się zmienić w latach 70., ale o ile za DC stało studio Warner Bros., co zaowocowało wysokobudżetową ekranizacją przygód Supermana z 1978 roku, to Marvel miał miej szczęścia i często trafiał na studia nie potrafiące sklecić hitu. Powstały wtedy takie „dzieła” jak Dr Strange, Captain America, Spider-man czy Incedible Hulk. Większość z tych filmów była skierowana na rynek telewizyjny, czy też były bezpośrednio powiązane z serialami. W latach 80. DC nadal odnosiło sukcesy, Superman II okazał się ogromnym sukcesem, powstały kolejne, już nie tak dobre części, a jak Superman zaczął niedomagać, to pojawił się kolejny wielki hit, czyli mroczny Batman z 1989 roku. Zaryzykowano nawet z mniej znaną postacią, i dwa filmy Swamp Thing pozytywnie zaskoczyły widzów. Tymczasem Marvel nadal doił Hulka, a pierwszy wysokobudżetowy film Howard the Duck okazał się ogromną klęską. Udał się w miarę The Punisher, choć daleko było mu do hitu, a widzowie otrzymali jedynie klasyczne kino akcji ery VHSu.
Lata 90. to niestety już klęska za klęską i to dla obu obozów. DC zachwyciło jeszcze filmem Batman Returns, ale kolejne części zaczęły odchodzić od mrocznej stylistyki, co nie wyszło najlepiej. Marvel tymczasem zaprezentował ostatniego Hulka z serii, próbował z X-men, Fantastic Four, Captain America a nawet z Nickiem Fury. Ani jeden z tych filmów nie spotkał się z dobrym przyjęciem, a Fantastic Four nawet nie trafił do oficjalnej dystrybucji. Nic nie zwiastowało, że filmy z superbohaterami zdobędą popularność.

Jednak w 1998 roku pojawił się Blade, który okazał się zaskakująco dużym hitem. Co prawda niekoniecznie to zasługa podwaliny komiksowej, gdyż Blade nie był kojarzony z tym medium, ale coś w temacie się ruszyło. Kolejny film otrzymał odpowiedni budżet i już w 2000 roku na dużym ekranie zadebiutowała grupa X-men. Ogromny sukces tej produkcji bezpośrednio sprawił, że Sony dzierżąc prawa do uniwersum Spider-mana dało zielone światło produkcji z tym bohaterem. W 2002 roku Spider-man zawojował kina, doskonałe przyjęcie Pajączka spowodowało, że Hollywood na poważnie zainteresował się produkcjami superbohaterskimi. Kontynuacje Spider-man 2 i X-men 2 okazały się jeszcze lepszymi filmami niż części pierwsze! Nastąpił wysyp filmów w tej tematyce, i jak to często bywa, nie wszystko się udało. Daredevil i jego spin-off Electra, Ghost Raider, The Fantastic Four, The Punisher, Man-Thing, The Hulk zbierały już mieszane opinie. Blade także z każdą kolejną częścią coraz mniej podobał się miłośnikom kina. Doszło do sytuacji, że trzecie części Spider-mana i X-men także nie zostały zbyt dobrze przyjęte! Marvel obawiając się zapaści na rynku, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce, tym bardziej, że wtedy nie posiadał praw do ekranizacji większości postaci komiksowych. Powstaje Marvel Studios.

Marvel Studios zostało utworzone w 2005 roku z początku we współpracy z Paramount Pictures w roli dystrybutora, na jego czele stanął Avi Arad. Od początku założenia co do kręconych filmów były jasno sprecyzowane: wpierw miały powstać obrazy poświęcone różnym bohaterom, a następnie losy tych postaci miały zostać splecione we wspólnym filmie. I w tym tkwi ogromna siła i potencjał Marvel Cinematic Universe: uniwersum jest spójne, poszczególne filmy, mimo że bez problemu bronią się jako autonomiczne dzieła, to jednocześnie wzajemnie się dopełniają i rozbudowują samo uniwersum. Mimo to Arad nie do końca wierzył w powodzenie takiego projektu i wkrótce ustąpił ze stanowiska, a od 2007 roku na czele Marvel Studios stoi Kevin Feige, wcześniej prawa ręka Arada, który jednocześnie jest producentem wszystkich filmów MCU, i dba o spójność świata oraz o wątki które się w nim pojawiają. Patrząc na popularność poszczególnych filmów, swoją pracę wykonuje perfekcyjnie. Warto nadmienić, że start MCU był dość ryzykowny, na ekran mogły trafić tylko postacie, do których prawa filmowe dzierżył Marvel Studios, a niestety w tej grupie nie było tak popularnych herosów jak Spider-man czy X-meni. Sięgnięto więc po grupę Avengers, i zgodnie z przyjętą na początku zasadą, wpierw zaprezentowano widzom filmy poświęcone poszczególnym członkom drużyny, a punktem kumulacyjnym stało się wspólne widowisko z 2012, pod jakże oczywistym tytułem: Avengers. W 2009 roku Walt Disney Company nabyło Marvel Entertainment, czego bezpośrednim następstwem było trafienie Marvel Studios pod skrzydła Walt Disney Studios, a po paru przepychankach Kevin Feige umocnił tylko swoją pozycję. Ekspansja Disneya trwała, i w 2017 roku Walt Disney Company zakupił studio 20th Century Fox, co spowodowało powrót praw do ekranizacji przygód postaci ze światów m.in X-men i Fantastic Four do Marvela. Marvel Studios także nawiązał współpracę z Sony, na mocy której prawa do tej postaci nadal należą do Sony, ale Spider-man może pojawiać się w filmach MCU, a samodzielne produkcje Sony z tą postacią należą do MCU i gościnnie pojawiają się w nich postacie z pozostałych filmów. Ciekawa współpraca, z zyskiem dla każdej strony, także dla widzów.


Kevin Feige

Marvel Cinematic Universe odniosło ogromy sukces, co zaowocowało na obecną chwilę ponad dwudziestoma filmami wchodzącymi w skład jednego spójnego świata! Niestety DC, niegdyś rządzące w kinach, mimo wielu prób, nadal nie może odnaleźć się na dużym ekranie i kolejne ekranizacje przygód bohaterów z tego uniwersum nie mogą pochwalić się takimi sukcesami jak obrazy Marvela.

Prawa do postaci.

Z prawami do postaci, lekko mówiąc, jest sporo zamieszania. Wydawnictwo Marvel, przez lata istnienia, dorobiło się potężnej bazy charakterystycznych postaci, z których wiele wręcz skradła serca czytelników i stała się niezwykle popularna. Widząc potencjał, Marvel chętnie udzielał licencji na swoich bohaterów. W przypadku obrazów kinowych był to dość lukratywny interes, nie dość, że zapewniał wydawnictwu zastrzyk gotówki, to jeszcze dodatkowo popularyzował dane postacie, co napędzało sprzedaż komiksów, ale też zwiększało wartość samej marki. Oczywiście, o ile dany film się udał, a z tym bywało różnie. Wydawnictwo przeżywało lepsze i gorsze chwile, pod koniec lat 90. zeszłego wieku bliskie było nawet bankructwa, i wtedy właśnie m.in. sprzedaż praw autorskich pozwoliła Marvelowi przeczekać gorsze czasy.

Sprzedaż praw do danych postaci wiąże się z dwoma bardzo ważnymi kwestiami. Pierwszą są zazwyczaj wytyczne co do obecności danej marki na ekranie, czyli po prostu licencjobiorca zobligowany jest co określony czas wypuszczać nowy film. Jeżeli termin minie, a film nie powstanie, prawa wracają do licencjodawcy (w uproszeniu, szczegóły umowy są objęte tajemnicą). Ofiarą tej praktyki jest choćby marka The Fantastic Four, w przypadku której w 1994 roku powstał film stworzony tylko po to, by studio nie straciło praw! Drugą kwestią jest zakres do wycinka ogromnego uniwersum Marvela. Kupując prawa do danej postaci czy grupy, licencjobiorca nabywa także prawa do określonej grupy postaci, będących bezpośrednio powiązanych z danym bohaterem/bohaterami. Tak wiec licencjodawca nabywa prawa także do sporej gromady postaci zarówno pozytywnych (wchodzących w skład danej grupy/ będących przyjaciółmi czy też towarzyszami bohatera), ale też ogromnej bazy przeciwników. Zazwyczaj jest to powiązane z faktem na kartach jakiej serii komiksowej pierwszy raz pojawiła się dana postać/bohater/wróg, ale dokładne kwestie regulują umowy, a nieścisłości czy niejasności kończą się zazwyczaj batalią prawników… I nie ma się co dziwić, wszak chodzi o wielkie pieniądze.
Przez lata Marvel rozsprzedał prawa do najróżniejszych postaci, takie marki jak Blade, Daredevil, Ghost Rider, Punisher należały do rożnych studiów, jednak ostatecznie powróciły do Marvela. Poważnym zgryzem dla wydawcy była grupa X-men. Prawa do tego uniwersum posiadał 20th Century Fox i bacznie ich pilnował przez lata. I nie ma się co dziwić, wszak prawa do X-men to automatycznie prawa do wszystkich mutantów którzy wchodzili w skład tej grupy, ale także takich grup jak X-Factor, X-Force czy New Mutants i inne. Do tego dochodzą postacie powiązane oraz szerokie spektrum wrogów. Uniwersum mutantów jest wszak przeogromne. Przy okazji wychodzą różne zawirowania wokół np.: takich postaci jak Deadpool, który nie jest mutantem, ale prawa do niego należą także do Foxa. Powiązane jest to z debiutem komiksowym Deadpoola, który odbył się na łamach serii New Mutants, występował też jako członek X-Force, a jego zdolności regeneracyjne pochodzą od Wolverine’a. Jeszcze większe zamieszanie nastąpiło przy okazji postaci Scarlet Witch i Quicksilvera, którzy są mutantami, co prawda debiutowali na łamach serii X-Men, ale przez lata w komiksowym światku funkcjonowali jako członkowie grupy Avengers. Po batalii prawników Marvel i 20th Century Fox doszli do porozumienia. Marvel może używać postaci, ale z zastrzeżeniem, że nigdzie nie wspomni, że są mutantami, natomiast 20th Century Fox także może ich zaprezentować w swoich filmach, ale bez wspomnienia o ich przynależności do Avengers. Tak szczerze, nie mam pojęcia, po co takie ograniczenia, i tak naprawdę czy mają jakiekolwiek znaczenie dla zwykłego widza, oprócz wprowadzania oczywistego zamieszania. Jako ciekawostka, w filmie Captain America: Civil War z 2016 roku pojawia się określenie mutant, ale w odniesieniu do innej postaci, można w sumie potraktować to jako delikatny przytyk Marvela w stosunku do Foxa. W świecie komiksowym „porozumienie” miało swoje reperkusje w postaci ogłoszenia, że Magneto, uważany dotychczas za ojca Scarlet Witch i Quicksilvera tak naprawdę nie jest z nimi spokrewniony! Zmiana ewidentnie wprowadzona na siłę, zresztą została mocno skrytykowana przez fanów. Obecnie, po wykupieniu studia 20th Century Fox przez Walt Disney Company, kończy się era X-men od Foxa, a co będzie dalej, zobaczymy. Z pewnością Disney zadba o odpowiednie przedstawienie mutantów w ramach Marvel Cinematic Universe. Wraz z X-menami wróciły do Marvela także prawa do The Fantastic Four, czyli także sporego zaplecza ciekawych postaci.

Prawa do postaci Spider-mana należą do Sony Pictures Entertainment, co pociąga także posiadanie praw przez to studio do wręcz ogromnego świata najróżniejszych bohaterów, a przede wszystkim świetnie wykreowanych złoczyńców. Do tego marka Spider-man jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najpopularniejszych, co przenosi się na sprzedaż wszelkich produktów nią sygnowanych. W 2002 roku na ekranach pojawił się film Spider-Man, który spodobał się publice i zebrał bardzo dobre recenzje. Jeszcze lepiej było z kontynuacją z 2004 roku. Spider-Man 2 okazał się ogromnym hitem, a studio patrzyło z nadzieją w przyszłość. I coś nie zagrało przy części trzeciej, która mimo nie najgorszych wyników finansowych, została niezbyt dobrze przyjęta zarówno przez krytyków jak i widzów. Siła marki zastała nadszarpnięta, a Sony Pictures zdecydowało się na restart. Ten nastąpił w 2012 roku. The Amazing Spider-Man spodobał się, a Sony od razu rozpoczęło planowanie stworzenia całego uniwersum. Pojawiły się zapowiedzi nie tylko kontynuacji, ale też osobnych filmów poświęconych złodziejce Black Cat, Symbiontom, czy grupie złoczyńców Sinister Six. The Amazing Spider-Man 2 z 2014 roku był niezłym filmem i nie wypadł źle w Box Office, ale Sony spodziewało się lepszych recenzji, a także wyników finansowych. Uniwersum Pająka zanim dobrze powstało zaczęło chwiać się w posadach. Sony dodatkowo borykało się z kłopotami finansowymi, stąd też inwestycja niemałych pieniędzy w kolejny film w przypadku niepowiedzenia mogłaby okazać się katastrofalna w skutkach dla studia. Stając przed widmem stracenia z czasem praw do postaci, stała się rzecz niezwykła. Doszło do porozumienia Sony Pictures z Marvel Studios. Było to na rękę obu podmiotom: Sony nie zostało zupełnie odsunięte od postaci, a Marvel zadba o obecność Pajączka na dużym ekranie, a przez to, automatycznie zadba o jego odpowiednią popularność. Nie dla radochy fanów, a z czysto biznesowego punktu widzenia. Co prawda Sony posiadało prawa do filmowych adaptacji Spider-mana, ale to Marvel cały czas dysponuje prawami do wykorzystania wizerunku postaci na wszelkich produktach skierowanych głównie do dzieci i młodzieży. A że marka ta jest niezwykle silna, mowa tu wręcz o ogromnych pieniądzach, tak wiec Marvelowi jest na rękę, by cały czas Spider-man był obecny w kinie, i by były to filmy dobre, gdyż to po prostu przekłada się na sprzedaż zabawek, figurek, piórników, plecaków, kolorowanek, zeszytów, długopisów i tysiąca innych pierdół. Obecnie Spider-man dołączył do Marvel Cinematic Universe i pojawia się w filmach wchodzących w skład tego uniwersum produkowanych przez Marvel Studios, natomiast Sony będzie mogła wykorzystać w filmach o Spider-manie postacie z MCU, a do tego przy ich realizacji „pomoże” Kevin Feige.

Marvel, filmowa spuścizna.

Mimo, że kino superbohaterskie ma wielu przeciwników, także wśród uznanych ludzi Hollywood, takich jak choćby Martin Scorsese, to nie można odmówić mu widowiskowości, która idealnie wypada na dużym ekranie, ale też filmy te coraz częściej zahaczają o klasyczne gatunki kinowe i poruszają poważniejsze problemy. A do tego bezsprzecznie zostały umiłowane przez widzów, o czym świadczą coraz to nowe rekordy frekwencyjne, co przekłada się także na astronomiczne zyski. Jednak zanim Marvel Cinematic Universe zdominowało kina, droga Marvela do sukcesu była dość wyboista, i wśród wielu sukcesów także znalazło się sporo porażek, zarówno finansowych, jak i wizerunkowych.

Przejdźmy do samych filmów, jako że jest tego trochę, by całość była bardziej spójna, zastosowałem podział wg postaci, wpierw poświęcając miejsce najróżniejszym bohaterom, by w końcu dojść do Spider-mana, X-men oraz samego MCU. Przy każdym filmie zamieszczam takie informacje jak budżet i wynik z box office (zazwyczaj na podstawie Box Office Mojo, w milionach dolarów), osobę reżysera wraz z wymienieniem jego innych produkcji, cameo Stana Lee oraz opis sceny po napisach.

Prawie Avengers

Lista filmów:

Captain America (1944)
Captain America (1979)
Captain America II: Death Too Soon (1979)
Captain America (1990)
The Incredible Hulk Pilot Movie (1977)
The Return of The Incredible Hulk (1977)
The Incredible Hulk Married (1978)
The Incredible Hulk Returns (1988)
The Trial of the Incredible Hulk (1989)
The Death of the Incredible Hulk (1990)
Hulk (2003)
Dr. Strange (1978)
Nick Fury: Agent of S.H.I.E.L.D. (1998)

 

Captain America

data premiery: 1944
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Elmer Clifton, John English

Pierwszym filmem przedstawiającym perypetie superbohatera ze stajni Marvela (wtedy jeszcze Timely Comics), był Captain America, a debiut ten nastąpił już w 1944 roku! Oczywiście, nie obyło się bez zmian w stosunku do komiksowego pierwowzoru. Kapitanem był prokurator Grant Gardner, i mimo że przywdziewał fikuśne wdzianko, to charakterystyczną tarczę zamienił na zwykły pistolet! Film tak naprawdę był serialem kinowym, składającym się z piętnastu rozdziałów, każdy trwał około 15 minut, pierwszy odcinek był dłuższy o 10 minut. Każdy rozdział, oprócz oczywiście ostatniego, kończył się cliffhangerem. Albo Kapitan, albo ktoś z jego towarzyszy, nagle stawał w obliczu poważnego zagrożenia, a jak cała sytuacja się rozwiązywała, dowiadywaliśmy się w pierwszych minutach kolejnego rozdziału. Niestety, zazwyczaj sytuacje wyglądały tak, że mieliśmy ujęcie na Kapitana w jakimś budynku, po czym pokazywano, jak budynek ten wybuchał. Kolejny odcinek powtarzał te sceny, ale w między czasie okazywało się, że Kapitan spokojnie zdążył opuścić miejsce zagrożenia. Tani chwyt, niestety sporo nadużywany, przez co kolejne sytuacje nie budziły już takiego napięcia, bo i tak wiemy, że twórcy mają jakąś scenkę w zanadrzu. Sama konstrukcja odcinków była dość prosta, najpierw trochę gadania, zarysowanie sytuacji i zaczynała się akcja. I trzeba przyznać, całkiem nieźle to wypadało! Mamy sporo scen walki, głównie przysłowiowe „lanie się po pyskach”, nasz Kapitan także dość często obrywa, sam jednak nie ma obiekcji przed bezkompromisowym podejściem do przeciwników, nawet zdarzy mu się jakiegoś złola zrzucić z klifu czy okna wieżowca. Trzeba przyznać, jak na czasy kiedy powstał, film był dość brutalny, pojawiły się choćby sceny tortur. Do tego nieźle wypadają efekty specjalne, sporo tu wybuchów, jest nawet zawalający się wieżowiec, a na deser otrzymujemy całkiem nieźle sfilmowane pościgi samochodowe!

Captain America

data premiery: 1979
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Rod Holcomb

Captain America z 1979 roku, jak sporo ekranizacji Marvela z tamtych lat, był filmem telewizyjnym nie najwyższej jakości. Film jest nudny, przegadany, choć parę scen akcji się tu oczywiście znalazło, w tym pojedynek Kapitana na motocyklu z helikopterem. Sam Kapitan, w tej roli Reb Brown, nie obudził się z dłuższego snu, choć motyw z otrzymaniem serum potęgującym możliwości fizyczne już tutaj występuje. Nasz bohater otrzymuje jeszcze odpowiednio stylizowany motocykl z napędem rakietowym, strasznie kiczowaty kostium, z kaskiem motocyklowym w komplecie, co prezentuje się niezbyt dobrze. Jest też tarcza! Półprzezroczysta, wygląda jakby była wykonana z najtańszego plastiku, czy wręcz folii! Ale za to posiada właściwości bumerangu. Film straszny, ciężki w odbiorze, choć z niektórych scen można się pośmiać, a i znalazło się tutaj parę przyzwoitych popisów kaskaderskich.

Captain America II: Death Too Soon

data premiery: 1979
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Ivan Nagy

Bezpośrednia kontynuacja wcześniejszego filmu z Rebem Brownem, o dziwo, kapkę lepsza. Dzieje się z pewnością więcej, Kapitan używa wreszcie tarczy jako bumerangu, biega po plaży, walczy z wózkami widłowymi, rzuca motorem i sam skacze jak kangur. I jeszcze dodatkowo lata na lotni. W roli szwarccharakteru wystąpił Christopher Lee, co można jak najbardziej potraktować za plus, a tych jest niestety niewiele w tym wątpliwej jakości „dziełku”.

Captain America

data premiery: 1990
budżet: ok 3$, Box Office: ?$
reżyseria: Albert Pyun

Kolejny film poświęcony Kapitanowi opowiada całą historię na nowo, i trzeba przyznać, zaczyna się całkiem nieźle. Mamy spokojną, nastrojową scenę, bo dość szybko przejść do brutalnej akcji, jednak później zaczyna się już totalna błazenada. Pojawia się nasz Kapitan (Matt Salinger), jest motyw z serum, po zaaplikowania którego bohater od razu trafia na front. Dostaje też swoje wdzianko z nieodłączną tarczą. Tarcza zresztą znowu wygląda strasznie plastikowo, natomiast kolorystyka kostiumu zostaje odpowiednio skomentowana. Szybko dochodzi do konfrontacji z Red Skullem (Scott Paulin), i trzeba przyznać, że to się da jeszcze oglądać, choć nasz Kapitan niestety okazuje się strasznym cieniasem. Co owocuje przywiązaniem go do rakiety, która to wystrzelona zostaje prosto w Biały Dom. Bzdury mnożą się w strasznym tempie, w końcu jednak Kapitan popada w lodowy sen na Alasce. Po pobudce wiele lat później szybko wraca do sił, choć niestety najwyraźniej nie w pełni umysłowych. Próbuje rozmawiać po angielsku z osobami które wyraźnie mu mówią, że nie znają tego języka, nie potrafi pstryknąć guziczka by włączyć „magnetofon”, do tego nabawił się brzydkiego nawyku robienia w konia osób, z którymi jedzie samochodem i umiłował sobie podprowadzanie takich pojazdów. Oczywiście nie zabrakło Red Skulla, dla którego czas był łaskawy i wybielił mu buźkę. Do całości bzdur dochodzi niestety słaby montaż i reżyseria, a same sceny walk czy pościgów samochodowych wypadają gorzej, niż w adaptacji z 1944 roku! Ogólnie, oba Kapitany z 1979 i niniejszy nadają się tylko dla prawdziwych miłośników kiczowatego kina.

The Incredible Hulk Pilot Movie

data premiery: 1977
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Kenneth Johnson

Pierwszy film z Hulkiem był tak naprawdę pilotem serialu emitowanego w latach 1978-1982, który w sumie doczekał się ponad 80 odcinków i przy okazji paru filmów. I nie bez przyczyny, gdyż wśród zalewu przeciętnych adaptacji z tamtych lat, Hulk znacznie się wyróżnia na plus. Już w samym pilocie widać wyraźnie, że tak jakby wszystko tutaj jest zrobione z większym polotem, scenariusz bardzo nie razi, aktorstwo stoi na bardzo przyzwoitym poziomie, także montaż i reżyseria sprawiają bardzo dobre wrażenie. Bill Bixby idealnie wypadł jako Dr David Bruce Banner. Właśnie, mimo, że nasz doktor w pełni przedstawia się jako David Bruce Banner, to głównie używa imienia David. Zresztą takich małych zmian było więcej. Doktora nawiedzają koszmary z powodu traumatycznych przeżyć, co bezpośrednio prowadzi do zainteresowania się tematem zwiększenia możliwości ludzkiego ciała pod wpływem gniewu. Nie mamy tutaj żadnego wybuchu, a David przeprowadza po prostu na sobie eksperyment z wykorzystaniem promieniowania gamma, którego wynikiem jest uwolnienie jego „złego ja” w postaci zielonego potwora. Sama przemiana zrealizowana została z pomysłem, mamy zbliżenie na oczy doktora, po czym widzimy, jak poszczególne części jego garderoby pękają, a spod nich wyłania się zielona skóra, i nagle na ekranie pojawia się Hulk! Czyli kulturysta, no i w sumie aktor, Lou Ferrigno, który w rozczochranych włosach i pomalowanej na zielono skórze ryczy, wścieka się i rozwala co popadnie. Biorąc pod uwagę postawę i budowę Ferrigno, więcej charakteryzacji nie było potrzebne. Pod koniec filmu Banner zostaje uznany za zmarłego, a tak naprawdę wyrusza w podróż, której celem jest uwolnienie się od swojej potwornej natury, wydarzenia te możemy śledzić we wspomnianym serialu i paru kolejnych filmach.

The Return of The Incredible Hulk (Death in the Family)

data premiery: 1977
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Alan J. Levi

Niniejszy film to tak naprawdę dwa odcinki serialu połączone w jedną całość. Przedstawia historię, w której David Banner, oraz oczywiście Hulk, pomagają pewnej kalekiej dziewczynce. Nieco infantylne, ale warto sięgnąć po film choćby dla scen, gdy Hulk próbuje pić alkohol, czy uprawia zapasy z niedźwiedziem.

The Incredible Hulk Married

data premiery: 1978
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Kenneth Johnson

Pilot drugiego sezonu, niestety będący w sporej części powtórzeniem głównej struktury z pilota całego serialu. Banner tym razem szuka pomocy w hipnozie. Co warto zauważyć, z naszego doktorka jest niezły amant, a jak pokażą kolejne filmy i serial, zdobędzie serce niejednej pięknej pani.

The Incredible Hulk Returns

data premiery: 1988
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Nicholas Corea / Bill Bixby

Mimo zakończenia emisji serialu w 1982 roku, Hulk powrócił w pełnoprawnych filmach telewizyjnych. The Incredible Hulk Returns jest wart szczególnie polecania, gdyż na gościnny występ wpadł tutaj Donald Blake, będący w posiadaniu pewnego młota, za pomocą którego może przyzwać samego Thora! Oczywiście pierwsze spotkanie Hulka i Thora kończy się, jakże by inaczej, sporą nawalanką, by w końcu panowie zjednoczyli siły wobec wspólnego wroga. Schemat doskonale znany z komiksów, na ekranie wypada nadspodziewanie dobrze. Spora tu zasługa samej postaci Thora, wprowadzającej sporo humoru gdy stara się odnaleźć w naszych czasach. Oczywiście najbardziej podobają mu się napitki z odpowiednią dawką procentów, piękne kobiety, bijatyki i… prysznic. Film naprawdę wart obejrzenia!

The Trial of the Incredible Hulk

data premiery: 1989
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Bill Bixby

Kolejny film ponownie prowadzi do niezwykłego spotkania, tym razem na gościnnych występach pojawił się sam Matt Murdock czyli Daredevil! Jak widać, tytuł nie był przypadkowy, choć niezbyt dobrze oddaje treść opowieści. Bohaterowie jednoczą siły wobec wspólnego wroga, czyli w tym przypadku Kingpinowi, w tej roli lubiany aktor John Rhys-Davies. Daredevil niestety nie jest tutaj zbyt doświadczony, tak więc za wiele nam nie zaprezentuje, natomiast z Kingpina zrobiono maniaka przekazów audio-wizualnych, co także wypada dość dziwnie. Do tego na deser otrzymujemy statek prosto ze Star Treka. Prawdziwą wisienką filmu jest pierwsze w historii cameo Stana Lee! Gościnne występy superbohaterów w tamtych czasach ograniczyły się tylko niestety do postaci Thora i Daredevila w filmach z Hulkiem. W wielu zestawieniach, które można znaleźć w internecie, pojawia się także postać Iron-mana, co jest jednak sporym błędem. Owszem, w 1977 roku premierę miał film Exo-man w którym możemy zobaczyć żelazny i bardzo śmieszny kostium, ale sam film nie miał nic wspólnego z franczyzą Marvela, choć niewątpliwie w aż nazbyt oczywisty sposób chciał do niej nawiązywać.

Stan Lee: Członek rady przysięgłych

The Death of the Incredible Hulk

data premiery: 1990
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Bill Bixby

Ostatni film z cyklu o Hulku z nieco zbyt wymownym tytułem. David pracuje jako sprzątacz w laboratorium nocami pomagając pewnemu profesorowi. I oczywiście, znowu pojawiają się ci źli, a Hulk szaleje. Jest tutaj parę niezłych scen, choć także nieco za bardzo momentami doskwiera nuda. Zakończenie może nie wypadło tragicznie, ale niestety film nie porywa. Dla Lou Ferrigno jednak przygoda z Hulkiem jeszcze się nie skończyła, zaliczył gościnne występy w adaptacjach z 2003 i 2008 roku, a dodatkowo dubbinguje Hulka z MCU.

Hulk

data premiery: 2003
budżet: 137$, Box Office: 245$
reżyseria: Ang Lee (Brokeback Mountain, Wo hu cang long, Sense and Sensibility)

Hulk z 2003 roku wzbudził mieszane odczucia. Sporo tutaj sprzeczności i nierównego poziomu. Reżyser pragnął zachować stylistykę komiksu, jednocześnie chciał skupić się na relacjach między bohaterami. Żaden z tych elementów niestety nie zagrał do końca, do tego film jest nazbyt rozwleczony. Zabawa z konwencją komiksu, czyli pokazywanie kadrów na ekranie było ciekawym zabiegiem, jednak nadużywane zaczyna w końcu nużyć. Także nierówne są efekty specjalne, niektóre sceny potrafią zrobić wrażenie, a niektóre znowu straszą sztucznością. Warto zwrócić uwagę na obsadę, choć Eric Bana jako Bruce Banner wypadł mało przekonująco, a Jennifer Connelly jako Betty Ross raczej nie porywa, to już Sam Elliott jako Generał Ross i Nick Nolte jako Ojciec Bruce’a Bannera brylują na ekranie. Nie jest to strasznie zły film, ale sporo jednak zabrakło do wielkiego hitu.

Stan Lee: Strażnik, wychodzi z budynku w towarzystwie Lou Ferrigno!
Scena po napisach:

Dr. Strange

data premiery: 1978
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Philip DeGuere Jr.

Postać Dr Stephena Strange’a zadebiutowała na szklanym ekranie już w 1978 roku. Film nazywał się po prostu Dr Strange i miał pełnić rolę pilota w końcu niezrealizowanego serialu. Niestety, gdyż o dziwo film nie wypadł aż tak źle, o ile przecierpimy charakterystyczny „styl” obrazów z tamtych lat. Zresztą podobno sam Stan Lee stwierdził, że Dr Strange to najlepszy film oparty na jego twórczości, ze wszystkich, które wtedy kręcono. Ale w sumie, co miał powiedzieć, jak nie zachwalać filmów, których pojawienia się tak pragnął? Oczywiście wprowadzono sporo zmian w stosunku do komiksowego pierwowzoru, sam Doktor nie jest tutaj chirurgiem a psychiatrą, nie ma żadnych traumatycznych przeżyć związanych z wypadkiem. Za to nosi dumnie charakterystyczny dla tamtych lat wąs. Pojawia się Wong (w garniturze!) i Mistrz, a po drugiej stronie straszy gumowaty potworek i Morgan LeFay, która „jest kobietą i ma swoje potrzeby”. Da się obejrzeć, ale sporo tu dłużyzn, a sam Doktor przez większość czasu paraduje w kitlu niż w stylizowanym stroju, który zresztą prezentuje się strasznie kiczowato.

Nick Fury: Agent of S.H.I.E.L.D.

data premiery: 1998
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Rod Hardy

David Hasselhoff zasłynął rolami w takich kultowych serialach jak Nieustraszony czy Słoneczny patrol. I być może pojawiła się kolejna szansa na hitowy serial, gdyż film Nick Fury: Agent of S.H.I.E.L.D. z 1998 roku był planowany jako pilot serialu, który w końcu nie powstał. A szkoda, gdyż Hasselhoff jako Nick Fury wypada naprawdę bardzo przyzwoicie. Jest cyniczny, za nic ma regulaminy, a sprawy załatwia szybko i skutecznie. Do tego słowa cedzi przez zaciśnięte zęby, a w samych ustach oczywiście trzyma obowiązkowe cygaro. Także główna zła, czyli Sandra Hess jako Andrea Von Strucker wypada doskonale. Nosi fikuśne stroje i fryzury, robi miny, krzyczy, straszy, dąży po trupach do ustalonego celu. I do tego diabolicznie się śmieje. Strasznie to wszystko groteskowe, ale idealnie sprawdza się w tej konwencji. Oczywiście scenariusz jest pełen bzdur i głupotek, a efekty specjalne straszą, ale mimo to warto poświęcić filmowi chwilę.

Kurioza

Lista filmów:

Howard the Duck (1986)
Man-Thing (2005)

Howard the Duck

data premiery: 1986
budżet: 37$, Box Office: 38$
reżyseria: Willard Huyck

Howard the Duck to obraz specyficzny. Mimo że Kaczor, a raczej kosmita, nie nosi trykotu, to jednak jest silnie powiązany z uniwersum Marvela. Adaptacja miała dysponować sporym budżetem, do tego produkcją zajął się sam George Lucas. Film jednak nie przypadł widzom do gustu i od razu po premierze okrzyknięty został za jedną z najgorszych adaptacji komiksów. Za sporą wadę można uznać, że tak naprawdę nie wiadomo, do kogo jest skierowany. Dorosłych straszyć będzie infantylność, kicz, dziwactwa, sporo także po prostu dziecinnych scen. Puszczając film dzieciakom należy pamiętać, że mamy tu dziwaczną kaczą nagość (i to już w pierwszych minutach!), a także mizdrzenie się z wypiętymi pośladkami do tytułowego Kaczora. Na szczęście urocza Lea Thompson pokazuje tutaj nie tylko swoje wdzięki, a jej rola naiwnej Beverly Switzler budzi sympatię. Także Jeffrey Jones jako Doktor Jenning wypada bardzo fajnie, ale jego postać momentami odczynia dziwaczne rzeczy na ekranie. No właśnie, sporo tu dziwactw, jednak nie wszystko jest tutaj bardzo złe, a spory budżet i doświadczona ekipa gwarantują jednak przyzwoite ujęcia i całkiem niezłe efekty specjalne.

Man-Thing

data premiery: 2005
budżet: podobno 30$, Box Office: 1$
reżyseria: Brett Leonard (The Lawnmower Man)

Man-Thing niestety nie skorzystał z dość niezłego i mocno klimatycznego komiksowego pierwowzoru i formą przypomina prymitywny horror z serii „coś po kolei wykańcza bohaterów”, do tego sama postać Man-Thinga została wręcz tutaj sprofanowana. Aktorstwo nie zachwyca, realizacja stoi na bardzo niskim poziomie, a do tego otrzymujemy bzdurny scenariusz. Potworek, dosłownie. A należy pamiętać, że film ten powstał w 2005 roku, a wygląda jak relikt z zeszłego wieku.

Stan Lee: Jego zdjęcie jest przyczepione na tablicy z zaginionymi osobami.
Scena po napisach:

Mroczny świat

Lista filmów:

The Punisher (1989)
The Punisher (2004)
Punisher: War Zone (2008)
Blade (1998)
Blade II (2002)
Blade: Trinity (2004)
Blade: House of Chthon (2007)
Daredevil (2003)
Elektra (2005)
Ghost Rider (2007)
Ghost Rider: Spirit of Vengeance (2011)

The Punisher

data premiery: 1989
budżet: ok 9$, Box Office: ?$
reżyseria: Mark Goldblatt

The Punisher z Dolphem Lundgrenem w tytułowej roli to klasyczny przykład filmu akcji jakich wiele ukazało się w tamtych latach. I pod tym względem wypada bardzo przyzwoicie. Otrzymujemy starcie między mafią a yakuzą, do tego wszystkiego musiał oczywiście wplątać się nasz antybohater. Film jednocześnie unika nawiązań komiksowych, nie uświadczymy tutaj choćby charakterystycznego motywu czaszki. Jest rozpierducha, trup ściele się często, scenariusz mimo sztampy nie odstrasza, do tego od strony technicznej film zrealizowano bardzo poprawnie, choć niektóre sceny akcji wypadają słabo. Nawet dzisiaj pierwszy pełnometrażowy występ Franka Castle da się obejrzeć z pewną dozą przyjemności.

The Punisher

data premiery: 2004
budżet: 33$, Box Office: 54$
reżyseria: Jonathan Hensleigh (głównie scenarzysta: Jumanji, Die Hard: With a Vengeance, The Young Indiana Jones Chronicles, Armageddon)

Punisher z 2004 roku oczywiście nie jest kontynuacją poprzedniego filmu. Otrzymujemy tym razem kompletną historię, z przedstawioną genezą powstania tytułowej postaci. Mimo, że obraz opiera się na paru wątkach żywcem wyrwanych z dość znanych historii komiksowych, to nie obyło się bez zmian, jak choćby przedstawienie Franka Castle jako policjanta działającego pod przykrywką. Pewna misja idzie do końca po myśli, więc „ten zły” Howard Saint, w tej roli John Travolta, mści się. Co powoduje, że później mści się Frank. Wszyscy się mszczą… Niestety, mimo paru dobrych motywów scenariusz ogólnie niedomaga. Podczas produkcji nie wszystko szło jak powinno, podobno pierwotnie planowany budżet został obcięty i wiele scen było przepisywanych dosłownie „na kolanie”. Co zaowocowało przeciętnym filmem sensacyjnym. Na plus z pewnością wypada Thomas Jane, który w roli Punishera wypadł bardzo przekonująco.

Punisher: War Zone

data premiery: 2008
budżet: 35$, Box Office: 10$
reżyseria: Lexi Alexander (Hooligans, Johnny Flynton)

Pierwotnie film miał być kontynuacją Punishera z 2004 roku, a do swojej roli miał powrócić Thomas Jane. Jednak już na początku pojawiły się problemy realizatorskie, w tym podobno słaby scenariusz. W końcu powstał ponowny restart, a tym razem postawiono na widowisko mocne i bezkompromisowe, przeznaczone dla dorosłego widza. I pod tym względem wyszło całkiem niezłe, choć niestety nagromadzenie przesadnie brutalnych scen momentami zahacza wręcz o groteskę. Do tego pomimo przepisywania scenariusza, ten nie do końca podołał. Aktorsko jest przyzwoicie, Ray Stevenson jako Frank Castle wypada przekonująco, pojawia się w końcu Micro, w tej roli Wayne Knight, a Dominic West jako Jigsaw straszy swoją twarzą, a wraz z bratem, wprowadza na ekran sporo motywów szaleństwa. Dla fanów komiksów, i oczywiście postaci Punishera, film jest lekturą wręcz obowiązkową, jednak dla nieznających pierwowzoru może okazać się nieco niestrawny. Wszystko to przekuło się na ogromną klapę, szczególnie finansową. Niestety okazało się, że film dokładnie przenoszący postacie i watki z komiksu, oraz skierowany do dorosłego widza nie jest dobrą inwestycją dla producentów i przez kolejne lata większość produkcji celowała w nastoletniego widza oraz unikała trudnych czy kontrowersyjnych tematów, tak by nie zniechęcić do siebie żadnej grupy widzów.

Blade

data premiery: 1998
budżet: ok 45$, Box Office: 131$
reżyseria: Stephen Norrington

Blade z 1998 roku podczas premiery w ogóle nie był kojarzony z komiksowym pierwowzorem. Opowieść o pół-wampirze, pół-człowieku okazała się całkiem zgrabną i mroczną historią utrzymaną nieco w klimacie horroru. I to się sprawdziło, film zebrał ciepłe recenzje, a widownia dopisała. Być może spora tu zasługa obsady, wtedy jeszcze bardzo popularny Wesley Snipes idealnie wypadł w głównej roli, a do tego doskonale wtóruje mu Kris Kristofferson jako Abraham Whistler. Stephen Dorff jako Deacon Frost jest w porządku, choć jego rolę nieco popsuło sporo bzdur scenariuszowych. Sam scenariusz zresztą w wielu miejscach niedomagał, ale nie straszył na tyle, i nawet dzisiaj Blade’a przyjemnie się ogląda.

Stan Lee: Cameo zostało nagrane, ale nie trafiło do filmu. Stan Lee miał być policjantem.
Scena po napisach:

Blade II

data premiery: 2002
budżet: 54$, Box Office: 155$
reżyseria: Guillermo del Toro (Hellboy, El Espinazo del Diablo, El Laberinto de Fauno, The Shape of Water)

Pierwszy Blade okazał się hitem, na szczęście kontynuacja z 2002 roku, zatytułowana po prostu Blade II, nie zawiodła oczekiwań. Film broni się zarówno scenariuszem (choć oczywiście nie uniknięto pewnych idiotyzmów) jak i klimatem. Na stołku reżysera zasiadł charyzmatyczny Guillermo del Toro, a Wesley Snipes po raz kolejny idealnie sprawdził się w swojej roli. W obsadzie ponownie pojawił się Kris Kristofferson, a także Ron Perlman oraz Norman Reedus Scud, który lata później zyska sławę dzięki roli w serialu The Walking Dead. Dla osób przyzwyczajonych do kolorowego superbohaterskiego kina, mocna i podlana esencją horroru stylistyka może wydać się przesadzona, ale idealnie pasuje do przedstawionej opowieści.

Blade: Trinity

data premiery: 2004
budżet: 65$, Box Office: 132$
reżyseria: David S. Goyer (głównie scenarzysta, m.in. The Puppet Masters, Dark City, Nick Fury: Agent of Shield, Batman Begins, Ghost Rider: Spirit of Vengeance, Man of Steel, Terminator: Dark Fate)

Blade Trinity z 2004 roku, czyli trzecia część sagi, niestety okazał się filmem bardzo słabym, którego nawet nie ma co zestawiać z udanymi dwoma wcześniejszymi częściami. Mimo to obejrzeć nadal warto, zdarzają się lepsze momenty, ale ogólnie nie ma co liczyć na mocne wrażenia, a wątki komediowe miłośników cięższych klimatów mogą wręcz irytować. Warto zaznaczyć, że na plus należy potraktować nowe postacie, szczególnie dobrze wypada Jessica Biel jako Abigail Whistler oraz Ryan Reynolds jako Hannibal King. O Reynoldsie zresztą będzie jeszcze głośno w ramach superbohaterskiego gatunku.

Blade: House of Chthon

data premiery: 2007
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Peter O’Fallon

Kolejny Blade ustanawia akcję po wydarzeniach z trylogii choć jednocześnie jest swoistym restartem, także przez zmianę (niestety, na gorsze) głównego aktora, w rolę Blade’a wcielił się tym razem Sticky Fingaz. Film jednocześnie jest przemontowanym pilotem serialu, i całość wypada nawet znośnie, choć dużo poniżej przeciętnej. W ramach ciekawostki można obejrzeć, choć należy pamiętać, że stanowi całość z serialem, i jako osobny byt nie sprawdza się najlepiej.

Daredevil

data premiery: 2003
budżet: 78$, Box Office: 179$
reżyseria: Mark Steven Johnson (Ghost Rider)

Blade, X-men i Spider-man okazały się ogromnymi sukcesami, więc studia zaczęły łaskawym okiem patrzeć na adaptacje komiksów Marvela. Daredevil pierwotnie planowany był jako film z małym budżetem, ale widząc potencjalne zyski, producenci zdecydowali się na nieco większą inwestycję. Po premierze wzbudził jednak mocno mieszane uczucia, można wręcz powiedzieć, że powstała moda na obrzucanie go błotem! Nieco może niesłusznie, gdyż fakt, Daredevill był co najwyżej przeciętny, do tego straszyły momentami sztuczne efekty specjalne, ale posiadał także kilka niezaprzeczalnych atutów. Atuty te zostały uwypuklone w wersji reżyserskiej, to jeden z tych przypadków, że Director’s Cut naprawdę sporo daje i zmienia diametralnie odbiór filmu. Rozszerzono parę scen, dodano także kilka nowych, w tym przedstawiających proces sądowy Dante Jacksona, w którego wcielił się Coolio. Do tego usunięto wybrane sceny z romansem Matta i Elektry, w tym scenę łóżkową. Zmiany spowodowały, że scenariusz stał się bardziej logiczny, a dziury fabularne przestały razić. Co do samej obsady, to absolutnie nie raziła: Ben Affleck jako Daredevil i Jennifer Garner jako Elektra Natchios sprawdzili się (zdania są podzielone, ale da się ich oglądać), natomiast „ci źli” wypadli ponad przeciętną, widać że Colin Farrell jako Bullseye oraz Michael Clarke Duncan jako Kingpin dobrze bawili się na planie. Na ekranie pojawił się także Jon Favreau, jako Franklin „Foggy” Nelson. Warto obejrzeć, z zastrzeżeniem, że tylko i wyłącznie wersję Director’s Cut.

Czas trwania: wersja zwykła: 103 min, Director’s Cut: 133 min.

Stan Lee: Na pasach, zaczytany w gazecie.
Scena po napisach: Polowanie na muchę (w wersji reżyserskiej ta scena jest przesunięta przed napisy).

Elektra

data premiery: 2005
budżet: 43$, Box Office: 57$
reżyseria: Rob Bowman (Baywatch, The X Files, 21 Jump Street)

Bezpośrednia kontynuacja Daredevila, poświęcona postaci Elektry, w którą ponownie wcieliła się Jennifer Garner. Film odcina się nieco od swojego poprzednika, niestety postać Elektry nie wypada tutaj najlepiej, także przez bardzo drętwe aktorstwo. Wyszedł przeciętniak, może mający swoje lepsze momenty, ale całość niestety zupełnie nie porywa. Jak już szukać plusów, to można zaznaczyć występy sporej plejady „tych złych”, którym jednak poświecono nieco zbyt mało miejsca. Także ten film doczekał się wersji reżyserskiej, ale tym razem zmiany nie ratują odbioru całości.

Stan Lee:
Scena po napisach:

Ghost Rider

data premiery: 2007
budżet: 110$, Box Office: 228$
reżyseria: Mark Steven Johnson

Nicolas Cage jest wielkim miłośnikiem komiksów, nic więc dziwnego, że wcześniej czy później musieliśmy go zobaczyć w tego typu filmie. Wcielił się w Ghost Ridera, i całe swoje umiejętności ekspresyjne skutecznie przeniósł na ekran. Co jak często w przypadku tego aktora, prezentuje się przekomicznie. Do tego smali cholewki do Evy Mendes, która niestety na ekranie w ogóle nie zachwyca. Za to nieźle wypada Sam Elliott jako Caretaker oraz Peter Fonda jako Mephistopheles. Film mocno średni, momentami strasznie nudny, mający sporo problemów z prowadzeniem akcji, choć posiadający także mocniejsze elementy, a niektóre efekty specjalne prezentują się zaskakująco dobrze. Także w tym przypadku pojawiła się wersja reżyserska dodająca parę scen głównie z młodości Johnny’ego, przez co nieco uwypuklono jego relacje z ojcem.

Czas trwania: wersja zwykła: 105 min, Director’s Cut: 123 min.

Stan Lee:
Scena po napisach:

Ghost Rider: Spirit of Vengeance

data premiery: 2011
budżet: 57$, Box Office: 132$
reżyseria: Mark Neveldine / Brian Taylor (Crank, Gamer)

Bezpośrednia kontynuacja, ponownie wraca Nicolas Cage w tytułowej roli, na szczęście Eva Mendes dała sobie spokój, za to otrzymaliśmy uroczą Violante Placido. I jeszcze Idris Elba jako Moreau. Film ogólnie wypada dość dziwnie, scenariusz jest głupiutki i bardzo sztampowy, natomiast zaskakują naprawdę niezłe efekty specjalne oraz realizacja. Część scen zmontowano bardzo dynamicznie, w stylu teledyskowym, co akurat idealnie tutaj się sprawdziło. Ogólnie, oglądając film po latach, można zostać miło zaskoczonym, nie jest to aż tak złe, jak by się wydawało.

Stan Lee:
Scena po napisach:

The Fantastic Four

Lista filmów:

The Fantastic Four (1994)
Fantastic Four (2005)
Fantastic Four: Rise of the Silver Surfer (2007)
Fantastic Four (2015)

The Fantastic Four

data premiery: 1994
budżet: ok 1$, Box Office: -$
reżyseria: Oley Sassone

Pierwsza aktorska adaptacja przygód najbardziej znanej rodziny Marvela to przykład ogromnego zamieszania i biznesowych rozgrywek. By studio nie straciło praw do postaci, trzeba było coś szybko nakręcić, więc realizację powierzono Rogerowi Cormanowi, mistrzowi w produkcji niskobudżetowych potworków, które często znajdywały swoich amatorów. Podobno nawet nie było w planach wprowadzenia filmu do obiegu, o czym nie wiedział ani reżyser ani aktorzy. Plotka także głosi, że po produkcji wszystkie kopie wykupił Avi Arad z Marvela, ale jak to zazwyczaj się dzieje, jakaś kopia wyciekła i dzięki temu sami możemy sprawdzić, z jakim „dziełem” mamy do czynienia. Realizatorsko fakt, film leży na całej długości, także efekty specjalne są na strasznie niskim poziomie. O dziwo jednak, znajdziemy tutaj parę plusów w tym przedstawienie postaci, szczególnie Bena Grimma, który nie może znaleźć swojego miejsca na świecie jako kamienny potwór. Także bardzo fajnie wypada wytłumaczenie, dlaczego akurat takie moce otrzymały poszczególne postacie. W ramach ciekawostki warto obejrzeć, choć potrzeba trochę samozaparcia.

Fantastic Four

data premiery: 2005
budżet: 100$, Box Office: 333$
reżyseria: Tim Story (Taxi, Shaft)

Po 2000 roku kino bohaterskie przeżywało rozkwit, efekty specjalne wreszcie umożliwiały odpowiednie przedstawienie komiksowej akcji, na ekrany zawitała więc także Fantastyczna Czwórka. Pod względem realizatorskim i efektów specjalnych film wypada bardzo dobrze, niestety, jak często bywało, nieco zawiódł scenariusz i przedstawienie postaci. Oko cieszy obsada, Jessica Alba w roli Susan Storm choć nie zachwyca zdolnościami aktorskimi, to ładnie prezentuje się na ekranie (i niestety jej rola sprowadza się głównie do ładnego wyglądania), natomiast Michael Chiklis jako Benjamin Grimm, a szczególnie późniejszy Kapitan Ameryka czyli Chris Evans jako Johnny Storm stworzyli niezłe kreacje. Ogólnie film przeciętny, lubiany być mieszany z błotem, ale podczas seansu daje trochę zabawy, więc absolutnie nie należy go definitywnie skreślać.

Stan Lee: Listonosz (Willie Lumpkin).
Scena po napisach:

Fantastic Four: Rise of the Silver Surfer

data premiery: 2007
budżet: 130$, Box Office: 302$
reżyseria: Tim Story

Kontynuacja Fantastycznej Czwórki z 2005 roku utrzymała poziom jedynki, czyli ponownie otrzymaliśmy film mocno przeciętny, ale który jak najbardziej można obejrzeć. Niektóre rzeczy denerwują, są dziury scenariuszowe, a Galactus to pomyłka, ale jako niezobowiązujące kino akcji sprawdza się wyśmienicie. No i scena ze Stanem Lee jest wprost genialna!

Stan Lee: Jako Stan Lee próbuje dostać się na wesele.
Scena po napisach: Silver Surfer w przestrzeni.

Fantastic Four

data premiery: 2015
budżet: 120$, Box Office: 167$
reżyseria: Josh Trank (Chronicle)

Już pierwsze zapowiedzi nowej The Fantastic Four budziły niepokoje, pojawiały się głosy, że reżyser Josh Trank nie mógł znaleźć porozumienia z producentami. Po premierze zawrzało. Kłopoty podczas produkcji doskonale widać, nierówny scenariusz, dziwne przeskoki czasowe, niekonsekwencje strasznie raziły w oczy, widać, że obraz był wielokrotnie przemontowywany. Film został zgodnie zmieszany z błotem przez dosłownie wszystkich. Ani krytycy, ani widzowie nie pozostawili na nim suchej nitki. Obsada, scenariusz, reżyseria, nawet efekty specjalne, wszystkie te składowe zawiodły. Niniejsza pozycja została przechrzczona jako jedna z najgorszych adaptacji komiksów Marvela! Biorąc pod uwagę rok premiery, gdy kino superbohaterskie przeżywało rozkwit, należą się tylko gorzkie gratulacje.

Stan Lee:
Scena po napisach:

Spider-man

Lista filmów:

1) Spider-Man (1977)
2) Spider-Man Strikes Back (1978)
3) Spider-Man: The Dragon’s Challenge (1981)
4) Spider-Man (2002)
5) Spider-Man 2 (2004)
6) Spider-Man 3 (2007)
7) The Amazing Spider-Man (2012)
8) The Amazing Spider-Man 2 (2014)
9) Spider-Man: Homecoming (2017) (MCU)
10) Venom (2018)
11) Spider-Man: Far From Home (2019) (MCU)

1) Spider-Man

data premiery: 1977
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: E.W. Swackhamer

Najpopularniejszy bohater Marvela pojawił się w pełnometrażowej adaptacji swoich przygód już w 1977 roku. Jak to zwykle z Marvelem w tamtych latach bywało, powstał film telewizyjny, będący jednocześnie pilotem serialu, który w tym przypadku udało się zrealizować. Nie obyło się bez zmian w stosunku do komiksowego pierwowzoru, owszem, Petera gryzie napromieniowany pająk, pojawia się także Ciotka, ale zupełnie brak tu motywu śmierci Wujka Bena, tak więc rozmywają się motywacje naszego bohatera. Nie pojawia się także Mary Jane, a J. Jonah Jameson wypada strasznie słabo. Efekty specjalne straszą, ale biorąc pod uwagę rok emisji, nie ma się czemu dziwić. Nie uświadczymy latania na sieci wśród wieżowców, jak już, to Spider-man buja się na drzewku, a najczęściej możemy obserwować, jak Pajączek dość koślawo wspina się na budynki. No i mamy sceny walki, oczywiście utrzymane w stylu pseudo Kung-Fu. Także nie ma żadnych zamaskowanych złoczyńców, „tym złym” jest osoba potrafiąca kontrolować umysły, co dość łatwo jest przedstawić na ekranie. W tytułowej roli wystąpił Nicholas Hammond, który wypada bardzo przyzwoicie jako Peter Parker.

2) Spider-Man Strikes Back

data premiery: 1978
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Ron Satlof

Bezpośredni ciąg dalszy, a właściwie zlepek dwóch epizodów serialu. Nie pojawia się już tutaj Ciotka Petera, znaczną przemianę przeszedł J. Jonah Jameson, M.J. nadal nie ma, ale za to poznajemy piękną reporterkę. Brakuje przerysowanych złoczyńców, a tym razem jako główne zagrożenie pojawia się bomba atomowa domowej konstrukcji. Spider-man wciąż nieporadnie chodzi po ścianach, czasem gdzieś skoczy, sieci użyje sporadycznie, a walk w stylu Kung-Fu jest tutaj więcej. A do tego sam Peter wcale nie jest taki ciamajdowaty. Biorąc pod uwagę, że otrzymujemy całkiem przyzwoity scenariusz i parę niezłych scen, jak najbardziej po film warto sięgnąć.

3) Spider-Man: The Dragon’s Challenge

data premiery: 1981
budżet: ?$, Box Office: ?$
reżyseria: Don McDougall

Trzeci i ostatni film z serii z Hammondem, będący zlepkiem dwóch odcinków serialu. Ponownie nie uświadczymy tutaj żadnych komiksowych wrogów, natomiast mamy pewne śledztwo, co kończy się podróżą zarówno Petera jak i Pająka do Chin. I nikt nadal się nie domyśla, że to jedna i ta sama osoba. Pajączek ma sporego pecha, gdyż zdarzy mu się nawet zostać postrzelonym, oczywiście z powrotem do zdrowia nie ma problemu. Kung-fu coraz więcej, a sieć czasami się przydaje. Jeżeli ktoś chciałby spróbować pajączka z zeszłego wieku, to w trylogii najlepiej wypada druga część, trójka momentami jest za bardzo irytująca.

4) Spider-Man

data premiery: 2002
budżet: 139$, Box Office: 825$
reżyseria: Sam Raimi (Army of Darkness, Darkman, The Evil Dead, Within the Woods)

Po sukcesie X-men w 2000 roku, Sony postanowiło zaryzykować z wysokobudżetowym filmem superbohaterskim, a że posiadali prawa do najpopularniejszego superbohatera Marvela, szanse na sukces były spore. Ogromne przedsięwzięcie, ze znacznym budżetem i dopracowanymi efektami specjalnymi okazało się wielkim hitem i ugruntowało pozycję superbohaterów na wielkim ekranie. Spider-Man jest filmem lekkim i przyjemnym, choć niestety nie pozbawionym wielu wręcz głupich rozwiązań, także scenariuszowych. Do tego można kręcić nosem na obsadę, jak dla mnie Tobey Maguire w roli Petera Parkera oraz Kirsten Dunst jako Mary Jane Watson wypadli nie najlepiej i ciężko ich identyfikować z postaciami które odgrywają. Rewelacyjnie natomiast prezentują się J.K. Simmons jako gburowaty J. Jonah Jameson, oraz Willem Dafoe jako Norman Osborne, który nieco traci przez plastikową maskę, gdy wciela się w Zielonego Goblina. Film zaprezentował coś nowego, kolorowego, dynamicznego, prawdziwe Kino Super Przygody, i pod tym względem do dzisiaj jak najbardziej się sprawdza.

Stan Lee: Wśród tłumu podczas festynu.
Scena po napisach:

5) Spider-Man 2

data premiery: 2004
budżet: 200$, Box Office: 789$
reżyseria: Sam Raimi

Spider-Man 2 dysponował ogromnym budżetem, który w zdolnych rękach Sama Raimiego udało się przekuć w ogromy sukces. Film sprzedał się wręcz doskonale, a od strony realizatorskiej także to najwyższy poziom. O ile efekty specjalne z pierwszej części nieco się postarzały, to dwójka nadal jest pod tym względem idealnym widowiskiem. Po premierze, drugiego Pająka okrzyknięto wręcz najlepszą adaptacją komiksów Marvela! Nie zawodzi nawet scenariusz, do tego Alfred Molina w roli Dr Otto Octopusa sprawdził się idealnie. Odtwórcy głównych ról, czyli Tobey Maguire i Kirsten Dunst, raczej poprawnie, choć nie czuć zupełnie między nimi chemii i niezbyt niestety pasują do odgrywanych przez siebie ról. Pozycja obowiązkowa!

Stan Lee: Ratuje kobietę przed spadającymi gruzami.
Scena po napisach:

6) Spider-Man 3

data premiery: 2007
budżet: 258$, Box Office: 895$
reżyseria: Sam Raimi

Czyżby klątwą trzecich części? Blade III czy X-meni 3 wypadli słabo i niestety tak samo jest ze Spider-Manem 3, czyli trzecią częścią w sadze, gdzie w rolach głównych ponownie wystąpili Tobey Maguire i Kirsten Dunst. I niestety wypadają tutaj jeszcze gorzej niż poprzednio, choć tym razem to nie tylko wina ich aktorstwa, ale przede wszystkim scenariusza. Warto podkreślić, że Kirsten Dunst jest bardzo zdolną aktorką, co udowodniła choćby w serialu Fargo, ale do roli zjawiskowej Mary Jane Watson po prostu nie pasuje. A Emo Parkera chyba nikt dobrze nie wspomina. Sam film jest relatywnie długi, a i tak akcja pędzi na złamanie karku, nagromadzenie wątków niestety zaczyna nieco przeszkadzać w odbiorze, tym bardziej, że niestety sporo tu nielogiczności. Nie jest to wina reżysera, Sam Raimi w trzeciej części chciał skupić się na postaci Sandmana (w tej roli Thomas Haden Church, starszym widzom zapewne doskonale znany jako Lowell z serialu Wings), a producenci koniecznie chcieli jeszcze dorzucić na siłę Venoma (Topher Grace z That ’70s Show). Raimi nie miał wyboru, musiał wszystkie te składniki wrzucić do jednego kotła, co niestety wyszło mocno tak sobie. Trylogia została zakończona.

Stan Lee: Spotyka Petera na Times Square.
Scena po napisach:

7) The Amazing Spider-Man

data premiery: 2012
budżet: 230$, Box Office: 758$
reżyseria: Marc Webb (The Office)

Rok 2012 to nowe nadzieje dla Sony. Podjęto decyzję o restarcie przygód najpopularniejszej postaci ze świata Marvela, w związku z tym The Amazing Spider-Man to także nowa obsada. W głównych rolach wystąpili Andrew Garfield jako Peter Parker oraz Emma Stone jako Gwen Stacy i sprawdzili się wprost idealnie! Powstał film który spodobał się odbiorcom, zebrał przyzwoite recenzje i zarobił całkiem niezłą sumkę. I to mimo tak naprawdę dość przeciętnego scenariusza, pełnego idiotyzmów, zaczynając od mało logicznej genezy naszego superbohatera. Jednak Sony z nadzieją zaczęło snuć plany nie tylko o kontynuacji, ale też o filmach poświęconych pobocznym postaciom, co zresztą widać na ekranie, najróżniejszych smaczków będących potencjalną podwaliną dla całego uniwersum jest tutaj zatrzęsienie.

Stan Lee: Bibliotekarz.
Scena po napisach: W więzieniu.

8) The Amazing Spider-Man 2

data premiery: 2014
budżet: $, Box Office: 709$
reżyseria: Marc Webb

The Amazing Spider-Man 2 nie zawiódł ani pod względem realizatorskim ani obsady, do tego zebrał przyzwoite recenzje, a i widzowie dopisali. Nadal to bardzo przyjemne kino superbohaterskie, z postaciami które da się lubić, pełne humoru nie stroniące jednak od gorzkich momentów. Ponownie jednak scenariusz pod wieloma względami niedomagał, co powodowało pewne obawy na rozwój sporego uniwersum. Sony chyba pogubiło się w swoich planach i w końcu zdecydowano się na drastyczny krok i ponownie zamknęło pajęczą sagę. W obliczu stracenia praw do, jakby nie było atrakcyjnej marki, postanowiono dogadać się z Marvelem, co pociągnęło za sobą kolejny restart, ale za to Spider-man zawitał do MCU.

Stan Lee: Na rozdaniu dyplomów.
Scena po napisach:

9) Spider-Man: Homecoming

Film jest produkcją Sony, ale wchodzi w skład Marvel Cinematic Universe.

10) Venom

data premiery: 2018
budżet: 100$, Box Office: 856$
reżyseria: Ruben Fleischer (Zombieland, Gangster Squad)

Sony nawiązało współprace z Marvelem, jednocześnie posiadając prawa także do innych postaci ze świata powiązanego ze Spider-manem, postanowili stworzyć coś niezależnego. Padło na popularnego Venoma, jednak podczas samej realizacji nie do końca wiedziano, jak postąpić z tą postacią, czy ma to być pełnoprawny horror, czy klasyczne kino superbohaterskie. Koniec końców horroru tu niewiele, a Eddie prowadzi monolog z obcym symbiontem, co często wypada dość komicznie. Nie zachwyca scenariusz ani mocno sztampowy „ten zły”. Jednak film spodobał się widowni i przyniósł spore zyski, czemu zasługę można przypisywać sporej kampanii reklamowej i odtwórcy głównej roli. Tom Hardy wypadł doskonale jako Eddie Brock, i bez wątpienia jest jednym z największych atutów filmu.

Stan Lee: Spaceruje z pieskiem.
Scena po napisach: 1) Odwiedziny w więzieniu. 2) Into the Spider-verse.

11) Spider-Man: Far From Home

Film jest produkcją Sony, ale wchodzi w skład Marvel Cinematic Universe.

 

X-men

Lista filmów:
0) Generation X (1996)
1) X-Men (2000)
2) X-Men 2 (2003)
3) X-Men The Last Stand (2006)
4) X-Men Origins Wolverine (2009)
5) X-Men First Class (2011)
6) The Wolverine (2013)
7) X-Men Days of Future Past (2014)
8) Deadpool (2016)
9) X-Men Apocalypse (2016)
10) Logan (2017)
11) Deadpool 2 (2018)
12) Dark Phoenix (2019)
13) The New Mutants (2020)

0) Generation X

data premiery: 1996
budżet: ok 4$, Box Office: ?$
reżyseria: Jack Sholder (A Nightmare on Elm Street Part 2: Freddy’s Revenge, Tales from the Crypt, Mortal Kombat: Conquest)

Generation X w tym zestawieniu traktuję jako swoistą przystawkę, próbę ekranizacji przygód mutantów jeszcze zanim Fox wziął się za ten temat na poważnie. Sam film niestety wypada słabo, na co wpływa dziwaczna forma realizacji, przejawiająca się zarówno w scenografii jak i ujęciach, oraz stosowanej kolorystyce. Nie pomaga drewniane, a momentami przerysowane aż do przesady aktorstwo, czy słabiutkie efekty specjalne. Film należy traktować tylko jako ciekawostkę, i to taką, po jaką niekoniecznie należy sięgnąć.

1) X-Men

data premiery: 2000
budżet: 75$, Box Office: 296$
reżyseria: Bryan Singer (The Usual Suspects, Superman Returns, Valkyrie)

Pierwszy film „na poważnie” i ogromy sukces, zarówno artystyczny jak i finansowy. Biorąc pod uwagę, że w roku 2000 filmy superbohaterskie nie cieszyły się większą popularnością, należy się ogromny szacunek dla studia Fox, za podjęcie takiego ryzyka i wyłożenie niemałej kwoty na produkcję. Na stołku reżysera zasiadł Bryan Singer, który nie należy do miłośników komiksów, za to umie ukazać na ekranie nietolerancję, co w przypadku mutantów wypadło doskonale. Film obecnie nieco się zestarzał, ale nadal ogląda się go bardzo dobrze, a efekty specjalne nie straszą zbyt bardzo. A warto podkreślić, że jest ich tu naprawdę sporo, budżet został pod tym względem dobrze wykorzystany. Film traktuje bohaterów w sposób dość poważny, co przejawia się choćby w strojach: zrezygnowano zupełnie z komiksowej kolorystyki. Na szczęście pojawiają się także wątki komediowe, i może jest ich niewiele, ale jak już zostaną wtrącone, to są naprawdę wysokiego lotu (warto zwrócić uwagę na choćby rozmowę właśnie o strojach, oraz jak Wolverine udowadnia że jest sobą). Podobnie jak w późniejszych filmach z MCU, także tutaj ogromnym atutem są udane decyzje castingowe. Hugh Jackman, czyli ekranowy Wolverine, to obecnie ikona kina superbohaterskiego, wybór  wręcz perfekcyjny. Także świetnie wypada Patrick Stewart jako Charles Xavier, oraz Ian McKellen jako Erik Lehnsherr. W filmie stoją po różnych stronach barykady, każdy z nich ma swoje racje, jednocześnie zachowują szacunek do przeciwnika. I to właśnie zarysowanie konfliktu jest największą siłą filmu. Konfliktu niejednoznacznego, przepełnionego wieloma dylematami i ciężkimi w podjęciu decyzjami. Ogromny sukces filmu spowodował, że do łask wróciło kino superbohaterskie, a Sony dało zielone światło swojemu Spider-manowi.

Stan Lee: Sprzedawca Hot-dogów na plaży.
Scena po napisach:

2) X-Men 2

data premiery: 2003
budżet: 110$, Box Office: 407$
reżyseria: Bryan Singer

X-men 2 to bezpośrednia kontynuacja pierwszej części, powraca stara ekipa aktorów, także osoba reżysera się nie zmienia. Większy budżet i rozwój efektów specjalnych spowodował, że pod węglem wizualnym film nawet po wielu latach ogląda się z prawdziwą przyjemnością, a pierwsza scena w Białym Domu weszła na stałe do kanonu kina superbohaterskiego. Także pod względem scenariuszowym jest bardzo dobrze, tym razem konflikt jest trójstronny, a racje każdej ze stron nie są jednoznaczne i jedynie słuszne. Oczywiście nadal głównym motywem jest „problem z mutantami” i podejście społeczeństwa, nawet własnej rodziny do tego aspektu. Wolverine urasta do ram głównej postaci, staje się liderem, do tego poznajemy jego genezę. Nie zawodzi Magneto, Charles Xavier nieco za bardzo został odstawiony na boczny tor, natomiast William Stryker (Brian Cox) doskonale wypada jako trzecia strona. Seans obowiązkowy.

Stan Lee:
Scena po napisach:

3) X-Men The Last Stand

data premiery: 2006
budżet: 210$, Box Office: 459$
reżyseria: Brett Ratner (Rush Hour, Hercules (2014))

Zmiana na stołku reżysera, a także niestety niedopracowany scenariusz z wieloma dziwnymi decyzjami, spowodowały, że seria niestety zaliczyła bolesne potknięcie. I to przy ogromnym budżecie! Od strony technicznej nic filmowi nie można zarzucić, efekty specjalne robią wrażenie, a niektóre sceny nadal powodują przysłowiowy opad szczęki. Niestety coś nie zagrało głównie w prowadzeniu postaci i ich wzajemnych relacjach, czyli tym, co było główna siłą poprzednich części. Często motywy poszczególnych bohaterów nie są jasne, a pod tym względem wysuwa się Magneto, który z wojownika o prawa mutantów nagle staje się pozbawionym skrupułów osobnikiem, nie zważającym na ofiary wśród swoich popleczników. W filmie także przedstawiono wręcz ogrom nowych postaci, ale zabrakło czasu na odpowiednie ich wyeksponowanie, i koniec końców wcale filmowi nie wyszło to na dobre.

Stan Lee: Podlewa trawę.
Scena po napisach:

4) X-Men Origins Wolverine

data premiery: 2009
budżet: 150$, Box Office: 373$
reżyseria: Gavin Hood (W pustyni i w puszczy, Ender’s Game)

Wolverine wyrósł za ulubieńca publiczności, nic więc dziwnego, że studio zdecydowało się poświęcić mu solowy film. Wszak mieliśmy murowany hit. Niestety, coś poszło nie tak. Z czego nawet zdali sobie później sprawę twórcy, i obecnie nawet niechętnie się do tego koszmarka przyznają, a w 2018 roku wydarzenia z tego filmu naprawia Deadpool w scenie po napisach ze swojego solowego filmu. Efekty specjalne są tragiczne, scenariusz idiotyczny, i nawet jak na film superboheterski napchany zbyt dużą ilością bzdur. Realizacja leży, łącznie z ujęciami w stylu idącego bohatera na tle ogromnego wybuchu. Sam Wolverine to jakieś ciepłe kluchy, oczywiście, ma nadal pazury (tragiczne CGI!), ale scenarzyści zrobili z niego romantycznego drwala… Film niestety nie jest spójny z wcześniejszymi odsłonami serii, pozmieniano takie postacie jak Sabretooth czy William Stryker. Zresztą z sama genezą też jest zamieszanie! Pojawia się na sekundę Charles Xavier, który nawet w tej sekundzie jest dosłownie spierniczony (to trzeba zobaczyć!). I jest jeszcze Deadpool, który zupełnie nie przypomniał komiksowego pierwowzoru. Całe szczęście, że twórcom nie udało się zamordować tej postaci, a trzeba przyznać, bardzo się tutaj starali. Jako ciekawostka, w Deadpoola wcielił się Ryan Reynolds, czyli aktor który także później będzie odgrywał tę samą postać w solowych filmach. Tutaj jest on jedną z niewielu udanych rzeczy, przynajmniej w tej jednej czy dwóch scenach, i to na początku, przed idiotyczną „przemianą”. Na plus wypadają także… napisy początkowe, zrealizowane w naprawdę ciekawy i pomysłowy sposób. Reszta to niestety porażka, a bzdury czy idiotyzmy można by długo wymieniać.

Stan Lee:
Scena po napisach: W gruzach

5) X-Men First Class

data premiery: 2011
budżet: 160$, Box Office: 353$
reżyseria: Matthew Vaughn (Stardust, Kick-Ass, Kingsman)

Przy kolejnym filmie studio zdecydowało się pokazać widzom samą genezę, tym razem skupiając się na większej grupie mutantów. Możemy więc obserwować jak powstała szkoła, jak narodziła się przyjaźń między Xavierem a Erikiem, i jak stanęli po przeciwnych stronach barykady. Oczywiście mamy do czynienia ze znacznie młodszymi postaciami, stąd też zmiany w obsadzie. James McAvoy wcielił się w Profesora, a Michael Fassbender w Magneto. I obaj wypadli rewelacyjnie! Reszta obsady także daje radę, przynajmniej w większości przypadków. Jennifer Lawrence jako Mystique jest w porządku, Kevin Bacon jako ten zły, czyli Sebastian Shaw niestety wypada już bardzo nijako, ale nie jest to wina aktora, a bardziej scenariusza. January Jones jako Emma Frost to niestety już pomyłka, przez cały film wygląda na niezwykle znudzoną, wręcz zniechęconą do odgrywania roli, a do tego scenariusz na siłę próbuje robić z niej symbol seksu. Komiksowa Emma to postać seksowna, ale też wyrafinowana i niezwykle inteligentna, a tu otrzymujemy dosadne uprzedmiotowienie, i idiotyczne sceny jak ta, gdy zostaje wysłana po lód! Sam scenariusz jednak ogólnie wypada nadzwyczaj dobrze, i mimo paru wpadek, a także niestety mocno wkurzających nieścisłości i przeinaczania faktów, które znamy z oryginalnej trylogii (np.: kto zbudował Cerebro), daje radę. Ogólnie otrzymaliśmy film może z wieloma wadami, ale jednak nadzwyczaj udany i przyjemny w odbiorze. Uniwersum X-men znowu odżyło.

Stan Lee:
Scena po napisach:

6) The Wolverine

data premiery: 2013
budżet: 120$, Box Office: 414$
reżyseria: James Mangold (Cop Land, Girl, Interrupted, Walk the Line, 3:10 to Yuma)

Wolverine nadal budził spore zainteresowanie widzów, stąd studio postanowiło zaryzykować i ponownie zaserwować nam film poświęcony tej postaci. Wyszło znacznie lepiej niż poprzednio, niestety nadal rzucają się w oczy głupoty i nieścisłości scenariuszowe, idiotyczne sceny, czy niewykorzystanie w pełni potencjału postaci. Otrzymujemy nawet romans, który jest zupełnie pozbawiony chemii! Wiele scen jest źle zmontowanych, a do tego film jest momentami wręcz nudny! Wyszedł typowy „akcyjniak” i to raczej z kategorii tych mocno przeciętnych. Najlepszym elementem paradoksalnie jest scena po napisach… Film doczekał się wersji rozszerzonej, niestety, nie ratuje ona ogólnie sytuacji.

Czas trwania: Wersja zwykła: 126 min, Extended Edition: 138 min.

Stan Lee:
Scena po napisach: Spotkanie na lotnisku.
Alternate Ending: Klasyczny strój.

7) X-Men Days of Future Past

data premiery: 2014
budżet: 200$, Box Office: 747$
reżyseria: Bryan Singer

Twórcy wpadli na karkołomny pomysł, i postanowili połączyć w jednym filmie starą obsadę z nową. Na ekranie więc pojawia się zarówno Patrick Stewart jak i James McAvoy w roli Profesora oraz Ian McKellen i Michael Fassbender jako Magneto! Oczywiście głównym motywem jest podróż w czasie, a podróżnikiem zostaje Hugh Jackman czyli nadal niezwykle popularny Wolverine. Reszta obsady także wypada nadzwyczaj dobrze i nawet jak pojawiają się dosłownie na chwilę, to dają z siebie wszystko. Efekty specjalne i sceny akcji zachwycają, a bezsprzeczną furorę zrobiła „spowolniona” wstawka z Quicksilverem. Scenariusz daje radę, choć oczywiście nie obeszło się bez bzdur czy nielogiczności. Film doczekał się dwóch wersji, w dłuższej dodano parę dość znaczących scen, szczególnie powiązanych z postacią Rogue (Anna Paquin). Days of Future Past to niesamowite widowisko, niezwykle dynamiczne, z mnóstwem świetnych scen i we wspaniałej obsadzie.

Czas trwania: Wersja zwykła: 132 min, The Rogue Cut: 151 min

Stan Lee:
Scena po napisach: Piramidy.

8) Deadpool

data premiery: 2016
budżet: 58$, Box Office: 783$
reżyseria: Tim Miller (Terminator: Dark Fate)

Uparciuch Ryan Reynolds jako Deadpool w niskobudżetowym, jak na kino superbohaterskie, filmie, oznaczonym dodatkowo kategorią R. Do tego sporo prymitywnego humoru, a jednocześnie łamanie czwartej ściany, świetne dialogi, ciekawe postacie i po prostu „jechanie po bandzie”. Widzowie to kupili, film zarobił sporo kasy, co tym bardziej jest znamienite, gdy popatrzy się na relatywnie mały budżet. Nie jest to seans dla każdego, ale jeżeli ktoś lubi taką konwencję, nie boi się momentami prymitywnego humoru, lubuje się w nawiązaniach do popkultury, będzie wniebowzięty. No i dostajemy rewelacyjnego Colossusa!

Stan Lee: DJ w klubie.
Scena po napisach: Swoista zapowiedź dwójki.

9) X-Men Apocalypse

data premiery: 2016
budżet: 178$, Box Office: 388$
reżyseria: Bryan Singer

Coś trzecie części mają pecha. Days of Future Past w wielkim stylu nieco wyprostowało sprawy w uniwersum X-men, mimo wielu niejednoznaczności, otrzymaliśmy swoisty restart. X-Men Apocalypse nie potrafił tego wykorzystać, co gorsza, zaprzepaścił wielką szansę. Film spotkał się z dość chłodnym przyjęciem, zarówno widzowie jak i krytycy nie szczędzili mu gorzkich słów. Nie wyszło z głównym złym, nie wyszło z wieloma postaciami, także scenariusz mocno niedomagał. Brak logiki w niektórych aspektach zbyt mocno rzucał się w oczy. Profesor i Magneto (James McAvoy i Michael Fassbender) aktorsko jak najbardziej dają radę, ale ich poczynania na ekranie zaczynają momentami mocno irytować. Do tego Jennifer Lawrence jako Mystique, której to ewidentnie nie chce się już grać tej postaci. Na szczęście są też plusy, jak choćby młodzi mutanci, a w szczególności Cyclops i Nightcrawler. Także Quicksilver wypada rewelacyjnie i ponownie otrzymuje scenę „w spowolnieniu”. U nas film dodatkowo zasłynął „polską wstawką”, patrząc na całość, nie wypadała ona aż tak źle…

Stan Lee: Przerażenie w obliczu apokalipsy, Stan Lee jest w towarzystwie swojej żony Joan.
Scena po napisach: Sprzątanie i fiolka z krwią.

10) Logan

data premiery: 2017
budżet: 97$, Box Office: 619$
reżyseria: James Mangold (Cop Land, Kate & Leopold, Girl, Interrupted)

A jednak nie zawsze trójka jest pechowa. Pierwsze dwa filmy solowe z Wolverinem były mocno przeciętne, tymczasem trójka, zatytułowana już „Logan”, okazała się ogromnym hitem. I to zarówno artystycznym jak i finansowym. Mniejszy budżet, kategoria R, Wolverine nie pierniczący się z przeciwnikami i skupienie się na postaciach spowodowały, że otrzymaliśmy jeden z najlepszych filmów w uniwersum, jednocześnie będący zwieńczeniem losów i hołdem dla tytułowej postaci. Pojawia się także starszy Profesor, tak więc wcielił się w niego ponownie Patrick Stewart, który wypada wprost niesamowicie. Rewelacyjnie przedstawiono postać Laury, którą z zacięciem zagrała młodziutka aktorka Dafne Keen. Film jest swoistą mieszanką gatunków, otrzymujemy tutaj głównie kino akcji, ale jednocześnie mamy motyw drogi, western, dramat, nawet film psychologiczny. I to wszystko współgra ze sobą wręcz perfekcyjnie. Na ekranie pojawiają się zeszyty komiksowe z X-men, co oczywiście jest odpowiednio skomentowane przez bohaterów.

Stan Lee:
Scena po napisach:

11) Deadpool 2

data premiery: 2018
budżet: 110$, Box Office: 785$
reżyseria: David Leitch (John Wick, Atomic Blonde)

Większy budżet, więcej postaci, nadal kategoria R, łamanie czwartej ściany, sporo krwi i często prymitywnego humoru. Deadpool 2 dostarcza specyficznej, ale doskonałej rozrywki, do tego otrzymujemy tu mnóstwo nawiązań do kina superbohaterskiego, ale też całej popkultury. Dostajemy także nieco powtórzonych motywów z jedynki, obecnie już mało śmiesznych czy też zbyt bardzo rozciągniętych scen. Film może nie zrobił takiego poruszenia jak jedynka, ale spodobał się widowni i swoje zarobił. Smaczków jest naprawdę wiele, a uważne oko wychwyci choćby gościnne role takich aktorów jak Brad Pitt czy Matt Damon! Deadpool 2 doczekał się dwóch dodatkowych wersji: Super Duper Cut została uzupełniona o dodatkowe sceny, jest tu jeszcze bardziej bezkompromisowo, natomiast Once Upon a Deadpool to wersja w PG-13, większość scen została odpowiednio wygładzonych, co nie do końca wyszło dobrze, jednak wersja ta posiada też sporo dodatkowego materiału, w którym to Deadpool czyta bajeczkę Fredowi Savage, znanemu głównie z serialu The Wonder Years, a sama konstrukcja jest parodią filmu z 1987 The Princess Bride, w którym to zresztą młody Fred słucha bajki opowiadanej mu przez Petera Falka.

Czas trwania: wersja zwykła: 119 min, Super Duper Cut: 134 min, Once Upon a Deadpool: 117 min.

Stan Lee: Pojawił się w trailerze (No Good Deed), w filmie jego wizerunek został umieszczony jako malunek na budynku, widać go podczas lądowania Domino na spadochronie.
Scena po napisach: Naprawa przeszłości.

12) Dark Phoenix

data premiery: 2019
budżet: 200$, Box Office: 252$
reżyseria: Simon Kinberg (scenarzysta: xXx: State of the Union, Mr. & Mrs. Smith, Jumper, Sherlock Holmes)

Oficjalne zamknięcie sagi X-men pod skrzydłami Foxa wypadło niestety dość blado. Jak zazwyczaj bywa, coś nie zagrało w scenariuszu, do tego na stołku reżysera zasiadł Simon Kinberg, który znany jest ze sporej liczby nawet niezłych scenariuszy, ale jako reżyser nie posiadał zupełnie doświadczenia. Także aktorsko jest nierówno, szczególnie Sophie Turner jako Jean Grey momentami wypada mało przekonująco, a przecież jest tutaj centralną postacią. Jennifer Lawrence pewnie już się cieszyła, że to ostatni film z Mutantami w którym musiała się wymęczyć. Za to James McAvoy jako Profesor i szczególnie Michael Fassbender jako Erik Lehnsherr wypadają bardzo dobrze, szczególnie postać Magneto wreszcie nie musi być sztampowym „tym złym”, co nadaje mu tylko wyrazu. Realizatorsko jest jak najbardziej poprawnie, ujęcie, muzyka, efekty stoją na najwyższym poziomie. Całość jednak niezbyt przypadła do gustu widzom. Obecnie Mutanci trafili pod skrzydła Disneya, więc zapewne wcześniej czy później zasilą oficjalnie MCU. Swoją drogą, w niniejszym filmie pojawia się fajny przytyk w postaci żołnierzy z jednostki Mutant Control Unit, w skrócie… MCU.

Stan Lee:
Scena po napisach:

13) The New Mutants

data premiery: 2020
budżet: ok 67$, Box Office: 46$
reżyseria: Josh Boone (The Fault in Our Stars)

Saga X-men zastała zakończona, ale na deser otrzymaliśmy jeszcze jeden film. The New Mutants rodzili się w bólach, film powstawał dość długo, do końca nie wiadomo, czy widzowie mieli spodziewać się horroru czy klasycznego kina superbohaterskiego. I wyszło tak nie do końca wiadomo co, horroru owszem, jest tu trochę, ale także nie obyło się bez finałowej przysłowiowej rozpierduchy. Całość jednak prezentuje się nadspodziewanie dobrze. Film nieco odcina się od reszty uniwersum, pojawiają się tylko delikatne nawiązania, do tego otrzymujemy ograniczenie liczby postaci, a akcja w większości toczy się w tylko jednym miejscu. Dzięki temu więcej czasu poświęcono na przedstawienie poszczególnych postaci i relacji miedzy nimi. Obsada nieźle się w sprawdza, szczególnie Anya Taylor-Joy jako Illyana Rasputin, Maisie Williams jako Rahne Sinclair, Charlie Heaton jako Sam Guthrie i Alice Braga jako Dr Cecilia Reyes.

Stan Lee:
Scena po napisach:

Jak oglądać X-men od Foxa?

W skład filmowego uniwersum X-men od Foxa wchodzi w sumie trzynaście filmów, wyprodukowanych na przestrzeni dwudziestu lat. Fox ma „nieco” wolniejsze tempo w taśmowej produkcji filmów niż Marvel Studios, jednocześnie, mimo mniejszej liczby tytułów i niby spójnego uniwersum, dość dużo tu nieścisłości i niekonsekwencji pomiędzy poszczególnymi filmami. Co oczywiście wpływa na odbiór. Starając się to jednak usystematyzować, można zauważyć wyraźne podgrupy, czy też powiedzmy, miniserie.

Pierwsza to klasyczna trylogia, stanowiąca bezpośrednią ciągłość fabularną, i tę trylogię najlepiej jest właśnie oglądać w takiej kolejności. Pierwsza część nieco się zestarzała, ale nadal jest bardzo dobrym filmem, druga to prawdziwa rewelacja, trzecia wypada średnio, ale obejrzeć warto.

1) X-Men (2000)
2) X-Men 2 (2003)
3) X-Men The Last Stand (2006)

Kolejna seria wprowadza młodsze wersje poszczególnych postaci, jednocześnie w drugiej części tworzy swoisty crossover z pierwszą trylogią. Wszystkie cztery części tworzą ciągłość fabularną. Chronologicznie większość wątków występuje wcześniej niż wydarzenia z pierwszej trylogii, jednak z powodu nawiązań, dobrze jest przy oglądaniu zachować kolejność taką, jak filmy były tworzone. Pod względem atrakcyjności, mamy bardzo podobną sytuacje jak wcześniej. Pierwszy film jest bardzo dobry, drugi to rewelacja, trzeci niestety zaniża poziom, a czwarty definitywnie kończy serię, niestety na nie najlepszym poziomie.

5) X-Men First Class (2011)
7) X-Men Days of Future Past (2014)
9) X-Men Apocalypse (2016)
12) Dark Phoenix (2019)

Kolejna trylogia kształtuje się z filmów poświęconych najpopularniejszej postaci z mutantów. Każdy z tych filmów spokojnie funkcjonuje jako autonomiczne dzieło, nie ma tu bezpośredniej ciągłości fabularnej. W teorii X-Men Origins Wolverine chronologicznie powinien być oglądany jako pierwszy, jeszcze przed oryginalną trylogią, jednak jest on tak zły i wprowadza spore zamieszanie co do ogólnych wydarzeń, że absolutnie odradzam sięganie po niego zanim poznamy postać Wolverina z normalnych filmów. A i później należy sięgnąć po niego w ostateczności i tylko w ramach ciekawostki. Drugi z filmów fabularnie umiejscowiony jest miedzy X-Men The Last Stand a X-Men Days of Future Past, ale powiązanie nie jest jakoś bardzo silne. Sam film jest dość przeciętny, ale obejrzeć można. Logan natomiast łamie zasadę, że trzecia część jest słaba, i w tym przypadku wręcz możemy mówić o dziele wybitnym. Dobrze jest obejrzeć go znając pierwszą trylogię.

4) X-Men Origins Wolverine (2009)
6) The Wolverine (2013)
10) Logan (2017)

Nieco na uboczu stoją filmy z Deadpoolem, oba bardzo udane i naszpikowane wręcz mnóstwem odniesień do filmów nie tylko z uniwersum X-men, ale też ogólnie filmów superbohaterskich, także tych z MCU czy DC. Czyli im ktoś lepiej zna te uniwersa, tym wyłapie więcej smaczków i dowcipów. The New Mutants są niezależnym filmem umiejscowionym w uniwersum, ale spokojnie bronią się jako autonomiczne dzieło.

8) Deadpool (2016)
11) Deadpool 2 (2018)
13) The New Mutants (2020)

Podsumowując, jakąkolwiek kolejność chronologiczną należy sobie bezsprzecznie odpuścić. Fox i tak namieszał w tym temacie, tak więc najlepiej układa się to wszystko, gdy poznajemy wydarzenia tak, jak były przedstawiane na dużym ekranie. Filmy z Wolverinem i The New Mutants można potraktować jako niezależne, choć dobrze wiedzieć kto, co i jak, a Deadpool już zupełnie chadza swoimi ścieżkami.

Marvel Cinematic Universe

Od samego początku Marvel Cinematic Universe planowane było jako jedno wspólne uniwersum, wszystkie filmy miały wzajemnie się uzupełniać, jednocześnie każdy powinien zachować swoją własną tożsamość. Odpowiednie planowanie z wyprzedzeniem, dopracowane efekty specjalne, przyzwoite scenariusze a przede wszystkim doskonały dobór (w większości przypadków) aktorów i reżyserów spowodowały, że filmy MCU zyskały niesamowitą popularność, co przełożyło się także na wyniki finansowe. Z czasem uniwersum rozrosło się o seriale, a obecnie, po ponad dziesięciu latach od debiutu inauguracyjnego filmu, naprawdę jest co oglądać. Na szczęście uniwersum jest dość spójne, i raczej nie ma większych problemów, by się po nim poruszać.

Co do kolejności oglądania, pojawiają się co prawda propozycje oglądania chronologicznego pod względem wydarzeń, czy też mieszania filmów z poszczególnymi odcinkami seriali, jednak nie wydaje się to najlepszym wyjściem. Najlepiej sięgnąć po filmy w takiej kolejności, jak zaserwowali nam to sami twórcy, czyli po prostu tak jak filmy trafiały do kin. Tym bardziej, że MCU z każdym kolejnym obrazem było pieczołowicie budowane kawałek po kawałku, i warto samemu zaobserwować, jak ten proces przebiegał. Kolejność chronologiczna ze względu na wydarzenia w filmach nie ma większego sensu, wszak chyba retrospekcje nie są nikomu obce, a niestety kierując się takimi wytycznymi, sporo niespodzianek i smaczków można po prostu nie wyłapać. W przypadku seriali, cześć produkcji emitowanych po powstaniu MCU rzeczywiście w większym lub mniejszym stopniu nawiązuje do obrazów kinowych, jednak ich znajomość nie jest wymagana do zrozumienia wydarzeń przedstawianych na dużym ekranie, a seriale jedynie pośrednio uzupełniają i rozszerzają ten świat, nierzadko w znikomym zakresie. Do tego z czasem twórcy zdecydowali się coraz bardziej odseparować filmy od seriali, a obecnie wszystkie produkcje do 2020 roku zostały zamknięte i uznane za niekanoniczne.

Lista filmów:

1) Iron Man (2008)
2) The Incredible Hulk (2008)
3) Iron Man 2 (2010)
4) Thor (2011)
5) Captain America The First Avenger (2011)
6) Avengers (2012)
7) Iron Man 3 (2013)
8) Thor: The Dark World (2013)
9) Captain America: The Winter Soldier (2014)
10) Guardians of the Galaxy (2014)
11) Avengers: Age of Ultron (2015)
12) Ant-Man (2015)
13) Captain America: Civil War (2016)
14) Doctor Strange (2016)
15) Guardians of the Galaxy Vol. 2 (2017)
16) Spider-Man Homecoming (2017)
17) Thor: Ragnarok (2017)
18) Black Panther (2018)
19) Avengers Infinity War (2018)
20) Ant-Man and the Wasp (2018)
21) Captain Marvel (2019)
22) Avengers: Endgame (2019)
23) Spider-Man: Far From Home (2019)

1) Iron Man

data premiery: 2008
budżet: 140$, Box Office: 586$
reżyseria: Jon Favreau (Elf, Zathura: A Space Adventure, jest także aktorem)

Pierwszy film z MCU postawił sobie za zadanie przedstawić postać o sporej tradycji, ale w tamtym czasie z pewnością nie z pierwszej ligi komiksowego światka. Jednocześnie film ten to przykład zaskakujących, nadzwyczaj udanych wyborów castingowych, oraz stawiania na reżyserów, którzy wcale nie gwarantowali pewnego sukcesu, natomiast tkwił w nich bez wątpienia ogromny potencjał. Ryzyko więc było spore, ale opłaciło się. W tytułowego Iron Mana czyli Tony’ego Starka wcielił się będący wówczas w niełasce Hollywood Robert Downey Jr., który w tej roli wypadł absolutnie genialnie. Widzowie pokochali tę postać na ekranie, a jednocześnie kariera aktora ponownie odżyła. Także warto wspomnieć o Gwyneth Paltrow, która w roli Pepper Potts sprawdziła się idealnie. Za kamera stanął Jon Favreau, którego jednocześnie w roli Happy Hogana możemy oglądać na ekranie. Dla przypomnienia: Jon Favreau jako aktor wystąpił już wcześniej w filmie na podstawie komiksu Marvela: w Daredevilu (2003 rok) zagrał Franklina „Foggy” Nelsona. Film Iron Man opowiada klasyczną „origin story” bohatera, czyli prezentuje przemianę i motywy działania, i robi to w sposób niezwykle udany. Co docenili zarówno krytycy jak i widzowie, powstał ogromny hit, a Marvel Cinematic Universe oficjalnie wystartowało.
Na ekranie po raz pierwszy pojawił się Agent Coulson, którego jeszcze nie raz zobaczymy zarówno na dużym jak i małym ekranie, natomiast to co robiło ogromne wrażenie, to scena po napisach. Obecnie takie sceny to norma, ale wtedy nikt się czegoś takiego nie spodziewał, i mało kto został na seansie do końca. A było na co czekać, oto na ekranie, wychodząc z cienia, pojawia się Samuel L. Jackson i przedstawia się Starkowi jako Nick Fury. Do tego chce z nim porozmawiać o projekcie Avengers. Każdy fan komiksów w tym momencie się rozpływał, i marzył, jakby to wspaniale było, gdyby Avengers pojawili się w kinach. Obecnie, nawet po tylu latach od premiery, pierwszego Iron Mana ogląda się z prawdziwą przyjemnością, a efekty specjalne strasznie się nie postarzały. Jednocześnie już podczas premiery można było zaobserwować bolączkę filmu, która niestety nader często będzie powtarzać się w kolejnych filmach: słabo zarysowanego „tego złego”.

Stan Lee: jako Hugh Hefner na przyjęciu
Scena po napisach: Nick Fury odwiedza Starka by porozmawiać o projekcie Avengers. Ciarki na plecach.

2) The Incredible Hulk

data premiery: 2008
budżet: 150$, Box Office: 263$
reżyseria: Louis Leterrier (The Transporter, Unleashed, Clash of the Titans)

Iron-man wcześniej nie gościł na dużym ekranie, więc postać ta wprowadzała pewien powiew świeżości. Gorzej sprawa wyglądała z Hulkiem, postacią, która już zaistniała w filmowym światku, a do tego ostatni film z 2003 roku nie porwał widowni. Marvel zdecydował się na ograniczenie przedstawienia samego powstania zielonego potwora i streścili te wydarzenia już podczas napisów początkowych. Film wyszedł strasznie nierówny, pierwszą połowę, gdzie bryluje na ekranie Edward Norton jako Bruce Banner naprawdę ogląda się przyjemnie, a aktor wypadł bardzo przekonująco. Później niestety coś zaczyna się psuć, i w końcu otrzymujemy klasyczną nawalankę. Niestety, Norton nie dogadał się z producentami, i było to jego pierwsze i ostatnie wystąpienie w MCU w tej roli, patrząc na kolejne filmy, w sumie dla samego uniwersum nie była to zła decyzja. A skoro o „zielonych aktorach” mowa, to warto zaznaczyć, że gościnnie na chwilę na ekranie pojawił się sam Lou Ferrigno! Film obecnie traktowany jest jako jeden z gorszych w MCU, i często okupuje ostatnie miejsce w najróżniejszych głupich zestawieniach, ale naprawdę, nadal wart jest obejrzenia. Co do reszty obsady, Liv Tyler jako Betty Ross, Tim Roth jako Emil Blonsky czy William Hurt jako Generał „Thunderbolt” Ross to poprawnie obsadzone i zagrane role, aktorom nic zarzucić nie można. Po napisach pojawiła się dodatkowa scena, w której pojawił się sam Robert Downey Jr. jako oczywiście Tony Stark! Było to jednocześnie podkreślenie przez twórców faktu, że tworzą spójne uniwersum.

Stan Lee: Wypija napój.
Scena po napisach: Stark odwiedza bar.

3) Iron Man 2

data premiery: 2010
budżet: 200$, Box Office: 623$
reżyseria: Jon Favreau

Po rewelacyjnym starcie, rzeczywistość dała o sobie znać. Hulk już tak się nie spodobał, natomiast drugi Iron Man okazał się owszem, hitem kasowym, ale jednak recenzje nie zawsze były już tak pozytywne. Zawiódł nieco scenariusz, i ponownie mało ciekawy przysłowiowy „ten zły”. Natomiast efekty specjalne i montaż scen wprost zachwycały, a Robert Downey Jr. i Gwyneth Paltrow brylują na ekranie, do tego czuć między nimi chemię. Uniwersum w coraz wyraźniejszy sposób się rozrasta, powraca Agent Coulson, Nick Fury ma nieco większą rólkę, a na ekranie pojawiają się nowi superbohaterowie: Natasha Romanoff czyli Black Widow, w którą wcieliła się Scarlett Johansson oraz War Machine czyli znany z pierwszej części Podpułkownik James „Rhodey'” Rhodes, w przypadku którego zmieniono aktora: Terrence Howarda zastąpił Don Cheadle. Można nie lubić takich zmian, ale w tym przypadku wypadało to jak najbardziej z pożytkiem dla tego i kolejnych filmów. W scenie po napisach dostajemy swoista zapowiedź pojawienia się kolejnej postaci w uniwersum, sen o Avengers staje się coraz bardziej realny.

Stan Lee: Jako Larry King.
Scena po napisach: Młot Thora.

4) Thor

data premiery: 2011
budżet: 150$, Box Office: 449$
reżyseria: Kenneth Branagh (Henry V, Much Ado About Nothing, Hamlet)

Wprowadzenie Iron-Mana na duży ekran wypadło wprost perfekcyjnie, z Hulkiem wypadło „nieco” gorzej, ale prawdziwy problem pojawił się przy Thorze. Niewątpliwie trudnym orzechem do zgryzienia było wprowadzenie postaci o boskim rodowodzie, tak by widownia nie kręciła nosem. Marvel postawił na już sprawdzony przepis, czyli zadbał o odpowiednie obsadzenie ról. I wyszło perfekcyjnie! Chris Hemsworth jako Thor i Tom Hiddleston jako Loki do dzisiaj są ulubieńcami widzów! Nie zawodzi także Anthony Hopkins jako Odyn oraz Stellan Skarsgard jako Erik Selvig, jedynie można mieć trochę zastrzeżeń do Natalie Portman jako Jane Foster. Iron Man 2 przedstawił nam postać Black Widow, w Thorze zastosowano podobny patent i po raz pierwszy w małym, ale bardzo udanym, epizodzie widzimy tutaj Hawkeye’a w którego wcielił się z powodzeniem Jeremy Renner. Świetna obsada to jednak nie wszystko, ktoś to musi jeszcze odpowiednio spiąć w całość. Kenneth Branagh to doświadczony reżyser, specjalizujący się w adaptacjach sztuk Szekspira, jak się okazało, wprost idealna osoba do wyreżyserowania takiego widowiska. Udało się, film nawet dzisiaj przyjemnie się ogląda i warto prześledzić od początku ścieżkę, jaką przebyli Thor i Loki.

Stan Lee: Kierowca ciężarówki próbujący wyrwać Mjolnir
Scena po napisach: Nick Fury prezentuje Tesserakt.

5) Captain America The First Avenger

data premiery: 2011
budżet: 140$, Box Office: 370$
reżyseria: Joe Johnston (The Rocketeer, Jumanji, The Young Indiana Jones Chronicles)

Kolejna problematyczna postać, tym bardziej, że wszystkie wcześniejsze próby ekranizacji wypadły mocno poniżej przeciętnej. Można było obawiać się przesadnego patosu, kiczowatych postaci i kostiumów, moralizatorstwa. Marvel jednak miał już sprawdzony przepis, który także tutaj idealnie się sprawdził. Reżyser Joe Johnston stworzył już film o superbohaterze: całkiem przyzwoity The Rocketeer, do tego doskonale porusza się po tematyce wojennej. Udany wybór reżysera, dopełniło perfekcyjne obsadzenie aktorów. Chris Evans to urodzony Kapitan Ameryka, aktor wręcz niesamowicie wpasował się w rolę pod każdym względem! Evans ma już na koncie występy w paru filmach komiksowych: m.in w dwóch częściach Fantastic Four. Reszta obsady także wypadła doskonale: Hayley Atwell jako Peggy Carter, Hugo Weaving jako Red Skull, Dominic Cooper jako Howard Stark, Toby Jones jako Dr Arnim Zolam, Stanley Tucci, Tommy Lee Jones oraz oczywiście Sebastian Stan jako James „Bucky” Barnes. Mimo dość spokojnego początku filmu, świetnie ukazano przemianę chuderlawego chłopaka w pierwotnie maskotkę wojskowych i reklamę obligacji wojennych, a w końcu prawdziwego bohatera. Później dzieje się coraz więcej, co niekoniecznie znaczy lepiej. To właśnie ta przemiana, wreszcie na dużym ekranie ukazana z sensem, jest największym atutem filmu. Ostatni z członków Avengers zadebiutował, o czym zresztą Marvel nie omieszkał przypomnieć w scenie po napisach: otrzymaliśmy pełnoprawny zwiastun Avengers! Marzenia, które rozbudziła scena z pierwszego Iron-mana właśnie się ziściły.

Stan Lee: Generał.
Scena po napisach: Kapitan boksuje, zwiastun Avengers.

6) Avengers

data premiery: 2012
budżet: 220$, Box Office: 1518$
reżyseria: Joss Whedon (Buffy the Vampire Slayer, Firefly, Serenity)

Film który był ogromnym wydarzeniem, łącząc losy wszystkich superbohaterów znanych z wcześniejszych pojedynczych filmów MCU i tworząc z nich pełnoprawną drużynę. To właśnie tym postaciom zawdzięczamy sukces filmu, ich relacjom między sobą, dialogom, i oczywiście doskonałemu wyborowi aktorów odgrywających poszczególne role. Nie obyło się bez zmiany w castingu: Bruce’a Bannera w którego wcześniej wcielał się Edward Norton obecnie zagrał Mark Ruffalo. Norton sprawdził się we wcześniejszym filmie, ale to Ruffalo stał się tym prawdziwym zielonym potworem, tym bardziej, że specjaliści od efektów specjalnych zadbali o odpowiednie rysy twarzy, gdy widzimy ogromnego potwora szalejącego na ekranie. A na ekranie dzieje się dużo, choć scenariusz nie jest jakoś bardzo odkrywczy. Dostajemy po prostu przysłowiową „nawalankę” między ekipą superbohaterów, a kosmitami z rasy Chitauri pod komandem Lokiego. Ale jak to się ogląda! Ogromny hit, film który został przyjęty niesamowicie dobrze przez krytykę i widzów, co przełożyło się także na sukces kasowy. Ryzykowne decyzje twórców okazały się niezwykle owocne. Ogromny sukces spowodował, że MCU stanęło mocno na własnych nogach, a przyszłość malowała się w jasnych barwach. W scenie po napisach pojawił się natomiast Thanos, wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jak wpłynie na całe uniwersum.

Stan Lee: Gracz w szachy, pojawił się także w knajpce, gdzie strofuje Kapitana, ale scena została usunięta.
Scena po napisach: 1) Thanos! 2) Strudzona ekipa w rozwalonej knajpce.

Faza 2

7) Iron Man 3

data premiery: 2013
budżet: 200$, Box Office: 1214$
reżyseria:

Trzeci solowy film o Iron Manie został przyjęty o wiele lepiej niż część druga, co zawdzięcza głównie skupieniu się na postaci samego Starka i ukazania, że nie jest tylko superbohaterem w żelaznej zbroi. Pod nią wszak skrywa się zwykły (no, nie do końca, bo jakby nie było to kasiasty geniusz) człowiek, posiadający wady, obawy, uzależnienia i jak każdy człowiek, czasem potrzebuje pomocy od kogoś drugiego. Spore kontrowersje wzbudziła otoczka fabularna wokół „tych złych”. Chodzi tu głównie o Mandaryna (Ben Kingsley), który na ekranie jest postacią zupełnie inną niż w komiksach. Fani się oburzyli, ale dla samego filmu był to ciekawy zabieg fabularny. Dodatkowo twórcy wyraźnie podkreślili, że nie robią dokładnych adaptacji komiksów, a opowiadają swoje historie oparte na wątkach i postaciach znanych z komiksowych kadrów. I wypada to nadspodziewanie dobrze! Warto zwrócić uwagę, że seria z Iron Manem jest jedyną, w której kolejne filmy otrzymywały numerki. W pozostałych filmach ta maniera nie występuje, a filmy rozróżnia się poprzez podtytuły.

Stan Lee: Na konkursie piękności.
Scena po napisach: Stark na kozetce u Bannera.

8) Thor: The Dark World

data premiery: 2013
budżet: 170$, Box Office: 644$
reżyseria: Alan Taylor (głównie seriale: Sex and the City, The Sopranos, Six Feet Under, Lost, Boardwalk Empire, Game of Thrones)

Drugi Thor na wielu płaszczyznach zachwyca, szczególnie jeżeli chodzi o ukazanie fantastycznych światów, jednocześnie całościowo mocno rozczarowuje i ogólnie uważany jest za jeden z gorszych filmów w MCU. Przede wszystkim wypada słabo dość irytująca Jane Foster (Natalie Portman) oraz główny antagonista, niezwykle „płaski” Malekith (Christopher Eccleston). Natomiast sprawdza się stara ekipa, a Loki i Thor oraz ich relacje sprawiają, że po film jak najbardziej warto sięgnąć.

Stan Lee: Prosi o zwrot buta w szpitalu.
Scena po napisach: 1) Taneleer Tivan The Collector przyjmuje kamień nieskończoności od Asgardianów. 2) Pocałunek Jane i Thora, bestia szaleje na placu.

9) Captain America: The Winter Soldier

data premiery: 2014
budżet: 170$, Box Office: 714$
reżyseria: Anthony Russo & Joe Russo (Arrested Development, You, Me and Dupree, What About Brian)

Coś niesamowitego. Przy tym filmie Thora 2 i Iron Mana 3 można nazwać kameralnymi widowiskami! To co się dzieje na ekranie powoduje przysłowiowy opad szczeki! I to nie z powodu nagromadzenia efektów specjalnych, bo tych owszem, jest sporo i to na najwyższym poziomie, ale największe wrażenie w tym filmie robi prowadzenie akcji, ujęcia, oraz niesamowita choreografia walk, do tego z wykorzystaniem raczej klasycznej broni. Żadnych futurystycznych laserów! Nasuwa się skojarzenie z baletem, tak pięknie poszczególne sceny i ujęcia ze sobą współgrają! Drugi Kapitan Ameryka to w głównej mierze film nie fantastyczny, a sensacyjny, wręcz szpiegowski, w którym zresztą w jedną z głównych ról wcielił się Robert Redford, który w bogatej karierze aktora, zagrał m.in w takich dziełach szpiegowskich jak Spy Game czy Three Days of the Condor. Chris Evans w tytułowej roli jest niesamowity, na ekran powraca także Black Widow, Bucky Barnes, Maria Hill, Nick Fury czy Arnim Zola. Poznajemy także nowego superbohatera: Falcona, który nie jest tu tylko wypełniaczem, ale doskonale uzupełnia film i po prostu da się lubić. Film zrealizowali Bracia Russo, którzy wcześniej pracowali głównie przy sitcomach. Niesamowita decyzja, spore ryzyko, ale udało się. Kapitan Ameryka to jeden z najlepszych filmów MCU! Warto zaznaczyć, że utrzymany w dość poważnym tonie, a i trup ściele się tu gęsto, choć momenty wypełnione humorem, jak to w MCU, także pojawiają się nader często.

Stan Lee: Strażnik w muzeum.
Scena po napisach: 1) Wolfgang von Strucker przedstawia bliźniaki. 2) Bucky w muzeum.

10) Guardians of the Galaxy

data premiery: 2014
budżet: 170$, Box Office: 773$
reżyseria: James Gunn (Slither, PG Porn, Super)

Kolejne ogromne zaskoczenie. Tym razem studio wyłożyło 170 milionów dolarów i stworzyło kosmiczne widowisko z zupełnie nieznanymi postaciami, a do tego reżyserię powierzono twórcy o owszem, sporych umiejętnościach, ale pracującemu dotychczas tylko przy niskobudżetowych produkcjach. Tutaj na ekranie oglądamy natomiast swoista interpretację Gwiezdnych Wojen, gdzie jednymi z głównych bohaterów jest mówiący szop i drzewo. I to się sprawdziło! Widzowie byli zachwyceni, krytycy docenili, a film okazał się ogromnym sukcesem! Ponownie sprawdził się dobór aktorów, i praktycznie każda rola została obsadzona wręcz perfekcyjnie: Chris Pratt (Peter Quill), Zoe Saldana (Gamora), Dave Bautista (Drax), Karen Gillan (Nebula), Michael Rooker (Yondu Udonta) oraz Vin Diesel i Bradley Cooper jako głosy Groota i Rocketa. Warto zauważyć, że mimo, iż film ten nie nawiązuje bezpośrednio do wcześniejszych obrazów z MCU, to sporą rolę ma tu Thanos, oraz pojawia się wytłumaczenie, czym są Kamienie Nieskończoności i jaka ogromna moc w nich drzemie. Dodatkowy plus za ścieżkę dźwiękową!

Stan Lee: Amant.
Scena po napisach: 1) Taniec w doniczce 2) The Collector na zgliszczach, w tle pewien Kaczor.

11) Avengers: Age of Ultron

data premiery: 2015
budżet: 250$, Box Office: 1405$
reżyseria: Joss Whedon

Ponowne ukazanie losów całej drużyny i ponowny festiwal świetnych efektów specjalnych, a jednocześnie dość słaby scenariusz. Pojawia się parę nowych postaci, także z supermocami, jak Quicksilver (Aaron Taylor-Johnson), Scarlet Witch (Elizabeth Olsen) oraz Vision (Paul Bettany). Scen akcji jest co niemiara, ale film największe wrażenie robi wtedy, gdy oglądamy zwykłe relacji pomiędzy bohaterami, i takie sceny jak podczas przyjęcia (siłowanie się z młotem) czy w bezpiecznej przystani w chatce uświadamiają nam, że Marvel spowodował, że naprawdę polubiliśmy tę grupkę niesamowitych osobowości. Warto zwrócić uwagę na postać Ulyssesa Klaw, w którego wcielił się niesamowity Andy Serkis, oraz wątki, które później splotą się idealnie z postacią Black Panther.

Stan Lee: Miłośnik alkoholu z mocną głową.
Scena po napisach: Thanos zakłada rękawicę.

12) Ant-Man

data premiery: 2015
budżet: 130$, Box Office: 519$
reżyseria: Peyton Reed (Bring It On, The Break-Up, Yes Man)

Kolejny film, który bierze raczej mało popularną postać i powoduje, że obecnie bez niej nie wyobrażamy już sobie MCU. Ponownie zagrał genialny casting, w Ant Mana, czyli Scotta Langa idealnie wcielił się Paul Rudd (znany choćby z serialu Przyjaciele), Michael Douglas świetnie wypadł jako Dr Hank Pym, na uwagę także zasługuje Michael Pena jako Luis. Gościnnie wystąpiła Hayley Atwell czyli Peggy Carter! Film nieco oderwany jest od reszty uniwersum, jednak pojawia się motyw Avengers, a Falcon dostał parę (świetnych!) minut na ekranie. Podczas realizacji nie obyło się bez perturbacji, pomysł na fabułę w stylu „heist movie” wyszedł od Edgara Wrighta (Shaun of the Dead, Hot Fuzz, Scott Pilgrim vs. the World) który miał zająć się także reżyserią, ale w końcu niezgodność kierunku artystycznego ze studiem spowodowało, że film ostatecznie wyreżyserował Peyton Reed. Lekkie i przyjemne kino, pozwalające odpocząć od wielkich bitew i obrony świata.

Stan Lee: Barman.
Scena po napisach: 1) Strój Wasp 2) Captain America, Falcon i Winter Soldier.

Faza 3

13) Captain America: Civil War

data premiery: 2016
budżet: 250$, Box Office: 1153$
reżyseria: Anthony Russo & Joe Russo

Komiksowa Wojna Domowa to raczej opowieść dość przeciętna i pełna ogromnych bzdur, jednak mająca całkiem ciekawe podwaliny, do tego bardzo promowana przez samo wydawnictwo Marvel. I coś takiego trafiło na duży ekran i to z ogromnym budżetem! Na szczęście film tylko opiera się na głównych wytycznych komiksowej Wojny Domowej i przedstawia tak naprawdę zupełnie nową historię. A do tego za sterami ponownie stają Bracia Russo, nic więc dziwnego, że otrzymujemy niesamowicie zrealizowane widowisko, utrzymane w poważniejszym tonie, choć oczywiście nie zabrakło akcentów komediowych. Mimo, że film zatytułowany jest Kapitan Ameryka, to gości tutaj większość znanych już nam bohaterów, którzy dzielą się na dwa przeciwstawne obozy. Co najlepsze, każda ze stron ma swoje racje i obawy, nie ma tutaj jednej słusznej strony, ani podziału na tych dobrych i złych. Na ekranie obserwujemy niby zwykłą ustawkę między bohaterami, ale to jak to zrealizowano, zasługuje na szczery podziw. Wraca Brock Rumlow jako Crossbones, na ekranie udanie debiutuje Black Panther. I dzięki porozumieniu ze studiem Sony, oficjalnie do MCU trafia Spider-man! Warto także zwrócić uwagę na postać Zemo, ponownie znacznie zmienioną w stosunku do komiksowego pierwowzoru, co w całym rozrachunku wypadło nadspodziewanie dobrze.

Stan Lee: Kurier.
Scena po napisach: 1) Wakanda 2) Peter z latarką.

14) Doctor Strange

data premiery: 2016
budżet: 165$, Box Office: 677$
reżyseria: Scott Derrickson (The Exorcism of Emily Rose, The Day the Earth Stood Still, Sinister, Deliver Us from Evil)

Wprowadzenie kolejnej postaci, pod batutą specjalisty od horrorów, co w sumie pasuje pod pewnymi względami do filmu o „czarodziejach”. Jednak oczywiście Doctor Strange horrorem nie jest, jak już szukać nawiązań, to na myśl przychodzi choćby Incepcja. I jest to spory komplement, gdyż efekty specjalne naprawdę potrafią zachwycić, to film, który wprost wybornie ogląda się na dużym ekranie. Scenariusz to przyzwoita, ale bez większych wodotrysków origin story, z ponownie doskonałym doborem aktorów. Benedict Cumberbatch zasłynął w roli Sherlocka, także jako Doctor Strange sprawdził się idealnie. Warto także zwrócić uwagę na oryginalną Tildę Swinton, która jak zwykle wypada zjawiskowo na ekranie.

Stan Lee: Pasażer autobusu.
Scena po napisach: 1) Piwko z Thorem 2) Zbyt wielu czarodziejów.

15) Guardians of the Galaxy Vol. 2

data premiery: 2017
budżet: 200$, Box Office: 863$
reżyseria: James Gunn

Druga część strażników została zrobiona według sprawdzonego przepisu, czyli to samo, ale więcej, lepiej, i z większym przytupem. I ogląda się to wspaniale, ale momentami czuć jakby przesyt, a efekty specjalne potrafią zmęczyć. Co nie przeszkadza oczywiście by cieszyć się z niesamowitego seansu, dodatkowo wyszukiwać tonę odniesień do popkultury i najróżniejszych smaczków. Obsada, standardowo: na najwyższym poziomie.

Stan Lee: Z wizytą u Obserwatorów
Scena po napisach: 1) Nauka sterowania różdżką 2) Zjednoczenie 3) Arcykapłanka i Adam 4) Nastoletni Groot 5) Stan Lee u Obserwatorów

16) Spider-Man Homecoming

data premiery: 2017
budżet: 175$, Box Office: 880$
reżyseria: Jon Watts (Cop Car)

Sony nie za bardzo potrafiło poradzić sobie z postacią Spider-mana i mimo, że nakręcili parę prawdziwych hitów, to jednak tak naprawdę wszystko zagrało dopiero teraz, gdy pojawiła się dodatkowo współpraca z MCU. Co zaowocowało m.in pojawieniem się Pajączka już w Wojnie Domowej, a w jego solowym filmie gościnny występ zaliczył sam Tony Stark. Tom Holland jako Peter Parker jest młodym lekkoduchem, a film na szczęście oszczędza nam ponownego opowiadania gorzkich początków bohatera. Michaela Keatona ogląda się wprost z przyjemnością, i cieszy, że były Batman (w filmach Burtona) zawitał także do uniwersum Marvela. W Ciocię May wcieliła się Marisa Tomei która nie tylko zauroczyła Starka, ale także wszystkich widzów. Gościnie Captain America.

Stan Lee: Gary.
Scena po napisach: 1) W więzieniu. 2) Captain America nagrywa.

17) Thor: Ragnarok

data premiery: 2017
budżet: 180$, Box Office: 853$
reżyseria: Taika Waititi (Eagle vs Shark, What We Do in the Shadows)

Trzeci Thor to diametralna zmiana klimatu i pójście w zupełnie odjechanym kierunku. Ale co się dziwić, jak 180 baniek daje się takiemu gościowi jak Taika Waititi? To jest film na którym od samego początku do samego końca seansu na ustach wprost maluje się przysłowiowy „banan”. Doskonałe widowisko, z doskonałymi efektami specjalnymi i doskonałą muzyką (Immigrant Song dwa razy!). I z doskonałymi postaciami oraz relacjami miedzy nimi. Thor i Loki brylują na ekranie, Hulk i Walkiria kradną każdą scenę, Arcymistrz (wspaniały Jeff Goldblum) to rewelacja. Tu dosłownie wszystko zagrało, jedyny minus to to, że w końcu to widowisko się kończy. Ale wtedy pierwsze na co mamy ochotę, to kupić bilet na kolejny sens. I ponownie świetnie się bawić! Gościnnie wystąpił Dr. Strange. Też doskonały.

Stan Lee: Fryzjer.
Scena po napisach: 1) Thanos nadciąga. 2) Poklepmy się po plecach.

18) Black Panther

data premiery: 2018
budżet: ok 200$, Box Office: 1,347$
reżyseria: Ryan Coogler (Creed)

Film okazał się ogromnym hitem, ale podzielił widzów i krytyków, pojawiły się zarówno głosy zachytu, jak i totalne zmieszanie z błotem. W pełni sprawdził się sposób na wprowadzenie nowego bohatera, najpierw Czarna Pantera pojawił się w Captain America: Civil War, debiut ten wypadł nadspodziewanie dobrze, a dopiero później otrzymał swój solowy film, w którym już jednak tak nie zachwyca, szczególnie wobec udanych postaci drugoplanowych. Na każdym kroku jakby był spychany na dalszy plan. Sceny walk są poprawne, ale ich choreografia nie hipnotyzuje jak w filmach o Kapitanie Ameryka, a rozwiązania technologiczne w tak zaawansowanym państwie momentami straszą nielogicznością. Za to dostajemy sporo przepięknych ujęć, naprawdę ciekawą ścieżkę dźwiękową i całkiem niezłego „tego złego”. Obsada nie zawodzi, nieżyjący już Chadwick Boseman w tytułowej roli wypadł poprawnie, natomiast zachwyca przepełniona pozytywną energią Lupita Nyong’o jako Nakia, świetny Michael B. Jordan jako Erik Killmonger i rewelacyjny Andy Serkis jako Ulysses Klaue.

Stan Lee: W kasynie.
Scena po napisach: 1) Wystąpienie i oferta T’Challa. 2) Bucky.

19) Avengers Infinity War

data premiery: 2018
budżet: ok 321$, Box Office: 2,048$
reżyseria: Anthony Russo & Joe Russo

Thanos nadchodzi! O ile film Avengers z 2012 roku bardzo fajnie pokazywał współpracę wcześniej poznanych bohaterów, to Infinity War robi to wręcz na nieporównywalnie większą skalę. I doskonale korzysta z podbudowy stworzonej przez osiemnaście filmów! Strona techniczna wręcz zachwyca, doskonałe ujęcia, niesamowita choreografia potyczek, Bracia Russo już wcześniej pokazali świetny warsztat, tutaj ponownie udowodnili swoją niezwykła smykałkę do scen akcji. Niesamowitym wrażeniom wizualnym towarzyszy doskonale dobrana muzyka, odpowiedzialny za ten aspekt filmu Alan Silvestri wykonał kawał dobrej roboty. Wprost przytłaczająca liczba postaci mogła zwiastować nieco spłycenie ich poczynań, ale i ten aspekt wypadł perfekcyjnie. Każda z postaci dostaje swoje pięć minut, do tego rozdzielenie akcji na parę odrębnych ścieżek pozwala tym bardziej skupić się na poszczególnych bohaterach. Nie zabrakło bardziej wzruszających momentów, wyraźnie zaznaczony został motyw poświęcenia, jednocześnie jak przystało na MCU, sporo tutaj humoru i ciętych dialogów, w których przodują dwa zestawione ze sobą mocne charaktery, czyli Tony Stark i Stephen Strange. Robert Downey Jr. i Benedict Cumberbatch wcielający się w te postacie w swojej karierze mają na koncie bardzo udane filmowe interpretacje postaci Sherlocka Holmesa, w filmie zresztą pojawia się nawiązanie do tego faktu, choć niestety, bardzo subtelne (Doctor. Do you concur?). Także bardzo wiarygodnie przedstawiono postać samego Thanosa, czyli postać „tego złego”, który jednak posiada wyraźnie zarysowane swoje przekonania i cel, do którego bezwzględnie dąży. Oprócz połączenia wielu postaci z poprzednich filmów, wątkiem głównym jest zebranie Kamieni Nieskończoności, które przez lata pojawiały się w najróżniejszych filmach.
– Kamień Przestrzeni (Space Stone) – Tesseract w Captain America: The First Avenger (2011)
– Kamień Umysłu (Mind Stone) – Berło w The Avengers (2012)
– Kamień Rzeczywistości (Reality Stone) – Eter w Thor: The Dark World (2013)
– Kamień Mocy (Power Stone) – Glob w Guardians of the Galaxy (2014)
– Kamień Czasu (Time Stone) – Eye of Agamotto w Doctor Strange (2016)
– Kamień Duszy (Soul Stone) – pojawia się po raz pierwszy w niniejszym filmie, a jego zdobycie wiąże się także z motywem poświęcenia.
Wiedząc już wcześniej, że film będzie miał swoją bezpośrednia kontynuację, można było spodziewać się zakończenia, mimo to finał powoduje i tak ogromne zaskoczenie i smutek. Jak cały film, także ostatnie sceny są bardzo wymowne i działają doskonale na uczuciach widza, oglądając film w kinie, niesamotna jest reakcja widowni. Zaskoczenie, cisza i zaduma trwa nawet, gdy zaczynają się napisy końcowe, a wielu widzów ociera ukradkiem płynące łzy…

Stan Lee: Kierowca autobusu.
Scena po napisach: Fury wysyła sygnał.

20) Ant-Man and the Wasp

data premiery: 2018
budżet: ok 162$, Box Office: 622$
reżyseria: Peyton Reed (The Love Bug, Bring It On, The Break-Up)

Oczekiwanie na kontynuację Infinity War osłodzić miał nam już lubiany Ant-Man, czyli Scott Lang w którego to postać bezbłędnie wcielił się Paul Rudd. Tym razem w towarzystwie tytułowej Wasp, czyli Osy. Przecudna Evangeline Lilly jako Hope van Dyne doskonale wypada na ekranie, a do tego Michael Douglas jako Dr Hank Pym i Michelle Pfeiffer jako Janet van Dyne podnoszą wartość widowiska. Jednak nie wszystko tutaj zagrało do końca, otrzymaliśmy przyjemny, lekki film, ze spora dawką humoru i dowcipów słownych w których bryluje rewelacyjny Michael Pena jako Luis, ale niestety nic ponadto. Motyw powiększania się i pomniejszania, znany doskonale z części pierwszej, tutaj momentami sięga już absurdu i choć większość scen doskonale bawi, to można poczuć nieco przesyt. Oczywiście ogląda się to nadal bardzo dobrze, a film stanowi doskonałą odskocznie, po przybijającym zakończeniu Infinity War.

Stan Lee: Właściciel pomniejszonego samochodu.
Scena po napisach: 1) Uwięziony w quantum realm, scena bardzo ważna dla wydarzeń przedstawionych w Avengers: Endgame. 2) Perkusja.

21) Captain Marvel

data premiery: 2019
budżet: 160$, Box Office: 1,128$
reżyseria: Anna Boden & Ryan Fleck (Sugar)

W scenie po napisach w Infinity War Nick Fury wysyła sygnał do tajemniczej postaci, która wcześniej nie pojawiła się w żadnym z filmów. Przyszedł więc czas na jej przedstawienie i oto na ekrany zawitała potężna Captain Marvel, w tej roli Brie Larson, która wypadła niestety nieco bez polotu, choć jest to uzasadnione faktem, że mamy do czynienia z bezkompromisową bohaterką, której nie w myśl błazenada czy miłostki. Ot, taka twarda babka. Sam film to klasyczny „origin story”, nieco konstrukcją przypominający filmy MCU z pierwszej fazy. Nie wypada to rewelacyjnie, choć oczywiście są tutaj także i mocne momenty, jak nieźle ukazany konflikt między kosmicznymi rasami, ich motywacje, a Carol Danvers, gdy wreszcie pojawi się na Ziemi, nawiązuje relacje z samym Nickiem Fury (doskonale odmłodzony cyfrowo Samuel L. Jackson), a film przeradza się w klasyczną opowieść w stylu „buddy movie”. Powraca także Clark Gregg jako niezastąpiony Agent Coulson. Na deser otrzymujemy słodkiego kociaka, nie obyło się także bez wytłumaczenia, dlaczego Fury ma tylko jedno oko. I nie jest to niestety dobre „wytłumaczenie”. Film zebrał mocno mieszane opinie, sporo było wychwalania, szczególnie ukazania mocno zarysowanej postaci kobiecej w filmie superbohaterskim, jednak jednocześnie otrzymaliśmy momentami nudny i pełen dziur fabularnych scenariusz ze spora liczbą nielogiczności. Sama Brie Larson zdobyła zarówno rzeszę miłośników jak i przeciwników, a zupełnie niepotrzebnie wokół filmu i jej roli pojawiły się głupie przepychanki.

Stan Lee: W pociągu, czyta scenariusz Mallrats (w którym to filmie także miał swoje cameo)! Dodatkowo cała czołówka z logiem Marvela jest mu poświęcona.
Scena po napisach: 1) Gdzie jest Fury? 2) Kłaczek.

22) Avengers: Endgame

data premiery: 2019
budżet: 356$, Box Office: 2,797$
reżyseria: Anthony Russo & Joe Russo

Po zakończeniu Infinity War, Avengers: Endgame był bardzo wyczekiwany przez miłośników MCU, co podczas premiery zaowocowało choćby z problemami z zakupem biletów. A że film trwa nieco ponad 3 godziny, więc wiele kin organizowało dodatkowe sense. Po premierze zachwytom nie było końca, zarówno krytycy jak i widzowie wprost rozpływali się w superlatywach. Film pobił wiele rekordów, a obecnie dzierży miano najbardziej dochodowego obrazu w historii kina! To wprost niesamowity, monumentalny sukces, MCU pieczołowicie budowane przez ponad dziesięć lat i ponad dwadzieścia filmów okazało się ewenementem na skalę światową! Akcja skupia się się wokół klasycznego składu grupy Avengers. Tony Stark (Iron Man), Steve Rogers (Captain America), Bruce Banner (Hulk), Thor, Natasha Romanoff (Black Widow) i Clint Barton (Hawkeye) pozostali na świecie, gdzie zniknęła połowa populacji, i każdy na swój sposób próbuje sobie z tym faktem radzić. I już to, zwykłe życie naszych superbohaterów w obliczu nowej rzeczywistości, zostało ukazane w poruszający sposób. Ale oczywiście nie można dać za wygraną, a gdy pojawia się szansa… Film wyraźnie posiada budowę strukturalną i już pierwszy akt wprawia widza w osłupienie. Następnie nastaje chwila wyciszenia, gdy w końcu pojawia się wspomniana szansa, przechodzi do niezwykłej zabawy z konwencją. Jako laurka dla głównych bohaterów, ale też samego MCU, znajdziemy tutaj wprost zatrzęsienie nawiązań do wcześniejszych obrazów. Do tego zrealizowano to we wprost perfekcyjny sposób, a momentami sprytne nawiązania i zestawienia postaci tylko uwypuklają ich rozwój, który nastąpił na przestrzeni ostatnich lat. Scen powodujących uśmiech na twarzy jest tu znaczna ilość, że choćby wystarczy wspomnieć scenę w windzie z Kapitanem, czy rozmowę Starka z ojcem. Zresztą, co także jest sporym zaskoczeniem, pojawia się Jarvis, w tej roli James D’Arcy, który w tę postać wcielił się także w serialu Agent Carter! Podobnego fanservisu jest oczywiście więcej, a w pamięć z pewnością wryją się te z udziałem Kapitana Ameryki, który wreszcie będzie mógł wypowiedzieć wielce znaczące słowa Avengers Assemble. I przepiękna scena z Młotem! Nie zabrakło także urokliwego motywu pokazującego woman-power, który obrazuje, że potężnych superbohaterek w tym świecie jest całkiem sporo. Pod względem realizatorskim, podobnie jak w Infinity War, wszystko wypada perfekcyjnie. Montaż, ujęcia, dynamika starć, doskonała muzyka, wszystkie te elementy niezwykle umiejętnie zostały połączone w jedną całość. To hołd złożony całemu MCU, a szczególnie pierwszej grupie superbohaterów, z której wielu członków w końcu może odejść na zasłużoną emeryturę. Same napisy końcowe i ich forma powodują, że łezka się kręci w oku. Kevin Feige od początku planował stworzenie spójnego uniwersum, zapewne wtedy sobie nie zdawał sprawy, jak ta sztuka przepięknie mu się uda. Endgame to godny koniec pewnej epoki, ale Marvel Cinematic Universe trwa nadal. Poprzeczka została postawiona niezwykle wysoko, czy uda się ją przeskoczyć?

Stan Lee: Make love, not war!
Scena po napisach: Słychać tylko dźwięk kuźni.

23) Spider-Man: Far From Home

data premiery: 2019
budżet: 160$, Box Office: 1,131$
reżyseria:

Spider-Man: Far From Home to takie złapanie oddechu po Endgame, czyli film lekki, łatwy i przyjemny w odbiorze. Powraca Tom Holland w tytułowej roli, ogromnym plusem jest poświęceniu mu miejsca zarówno jako Peterowi Parkerowi jak i Pajączkowi. Świat dość szybko wraca do normalności, znowu musi pojawić się ktoś, kto lubi namieszać, czyli standard w filmie superbohaterskim. Sony, nadal dzierżące prawa do filmowych przygód Spider-mana, fajnie dogadało się z Marvelem, dzięki czemu nie tylko Pajączek zagościł w filmach MCU, ale i w swoich solowych przygodach doczekał się gościnnych występów. Samuel L. Jackson jako Nick Fury czy Cobie Smulders jako Maria Hill otrzymują swoje pięć minut, a Jon Favreau jako Happy Hogan wręcz błyszczy, a do tego coś kręci z Marisą Tomei czyli May Parker, ciotką Petera. Szkoda, że nie uświadczymy tutaj znanej z komiksów Mary Jane, choć trzeba przyznać, że Zendaya jako MJ wypada naprawdę nieźle. Z postaci komiksowych pojawia się sam Mysterio, ponownie, jak to w MCU stało się standardem, doskonale obsadzony. Jake Gyllenhaal robi robotę. A jakby mało, to na chwilkę pojawia się J.K. Simmons który w trylogii Sama Raimi wcielił się w J. Jonahana Jamesona, i tutaj także wystąpił w tej roli!

Stan Lee:
Scena po napisach: 1) J. Jonah Jameson, Mysterio wyznaje prawdę. 2) Fury szuka butów. Dodatkowo dedykacja dla Ditko i Lee.

Marvel One Shot

Marvel One Shot to seria krótkometrażowych filmów nawiązujących bezpośrednio do uniwersum MCU, będących dodatkami do wydań Blu-Ray samych filmów. Powstało ich w sumie pięć, i należy traktować je jako lekturę obowiązkową, tym bardziej, że całkiem sporo wnoszą do tematu. Od 2016 roku Marvel kontynuował serię, ale jej forma nieco się zmieniła, zrezygnowano z filmów krótkometrażowych na rzecz materiałów już raczej czysto promocyjnych.

Lista filmów:

2011 The Consultant
2011 A Funny Thing Happened on the Way to Thor’s Hammer
2012 Item 47
2013 Agent Carter
2014 All Hail the King

2016 Team Thor
2017 Team Thor: Part 2
2017 Rappin’ With Cap
2018 Team Darryl
2019 Peter’s To-Do List

The Consultant (2011)

Akcja rozgrywa się po wydarzeniach z filmów Incredible Hulk i Iron Man 2 i nawiązuje bezpośrednio do sceny po napisach z Incredible Hulk. W rolach głównych agenci Coulson i Sitwell oraz tytułowy Konsultant. Film trwa około 4 minut.

A Funny Thing Happened on the Way to Thor’s Hammer (2011)

Scena ma miejsce między zakończeniem filmu Iron Man 2, ale jeszcze przed sceną po napisach z tego tytułu. W roli głównej ponownie Agent Coulson. 4 minutki.

Item 47 (2012)

Tym razem otrzymujemy zrobiony z prawdziwym rozmachem film krótkometrażowy (ponad 11 minut!), który prezentuje wydarzenia mające miejsce po filmie Avengers. Wśród obsady pojawia się Agent Sitwell. Uwaga, jest scena po napisach!

Agent Carter (2013)

Ponownie Marvel zaszalał i otrzymaliśmy niezwykle dynamiczny i przepełniony akcją film krótkometrażowy (ponad 15 minut), w którym główną role odgrywa tytułowa Agentka, czyli Peggy Carter. Wydarzenia mają miejsce po pierwszym filmie z Kapitanem: Captain America: The First Avenger. Zdecydowanie warto obejrzeć. Uwaga, także tutaj dostajemy scenę po napisach!

All Hail the King (2014)

Tą krótkometrażówką Marvel starał się nieco wyprostować niezadowolenie fanów z powodu filmowej interpretacji postaci Mandaryna. Nieco niepotrzebnie, ale za to otrzymujemy całkiem wyśmienity filmik (ok 14 minut). Także tutaj występuje dodatkowa scena (tym razem podczas napisów).

Team Thor (2016)
Team Thor: Part 2 (2017)
Team Darryl (2018)

Trzy filmiki, w których pewien Darryl szuka współlokatora. W pierwszych dwóch trafi na samego Thora, w trzecim w jego progi zawita Grandmaster. Bardzo przyjemne.

Rappin’ With Cap (2017)

Więcej moralizatorskich pogadanek Kapitana Ameryki, których formę poznaliśmy w Spider-Man Homecoming.

Peter’s To-Do List (2019)

Przed wyruszeniem do Europy w Spider-Man: Far From Home, Peter musi odhaczyć parę rzeczy do zrobienia. Dość standardowych, jak odebrać paszport, zrobić zakupy, sprać złoli.

Podobnych małych perełek, nie zawsze oficjalnych, pojawiło się jeszcze parę. Koniecznie należy wymienić:

The Punisher: Dirty Laundry (2012)

Amatorski film krótkometrażowy, o którym warto wspomnieć, gdyż do roli Punishera powraca Thomas Jane, który w Franka Castle wcielił się w przeciętnym filmie The Punisher z 2004 roku. Tutaj próbuje zmyć złe wrażenie, mimo że sam wtedy wypadł w swojej roli bardzo dobrze. W niniejszej produkcji sztuka ta wychodzi mu jeszcze lepiej. Zaledwie 10 minut, ale czuć tu potencjał, jaki postać Punishera w sobie posiada. Jest mocno, brutalnie, nieco z zadumą. Gościnnie Ron Perlman.

No Good Deed (2017)

Specyficzny zwiastun, w formie krótkometrażowego filmiku, oczywiście, jak przystało na Deadpoola, nic nie traktujący poważnie. Gościnnie Stan Lee.

Guardians Inferno – teledysk utrzymany w kiczowatej stylistyce lat 70. XX wieku. Śpiewa sam Nick Fury, ten pierwszy, czyli David Hasselhoff! Gościnnie Stan Lee.
Marvel’s Doctor Strange – The Doctor Is In – Doctor Strange objaśnia obrażenia, których może nabawić się podczas potyczek.
WHiH NewsFront – program informacyjny prowadzony przez Christine Everhart, w którym omawia m.in. losy kryminalisty Scotta Langa.
Céline Dion: Ashes – teledysk promujący Deadpoola. To trzeba zobaczyć!
Hilariously Face Off For The Last Donut – konfrontacja między Kapitanem Ameryką a Iron-manem!
Jimmy Kimmel Hires Dr Strange. – Dr Strange, jako magik, na przyjęciu urodzinowym. Sytuację z tego filmiki nie omieszkał wypomnieć mu później Stark w Infinity War.
Tom Holland & Jimmy Kimmel – Peter odbiera pranie.
Spider Man Parody – krótka parodia, w rolach głównych Jack Black i Sarah Michelle Gellar.
Spider Man in X-Men Movie! – żart z planu, w filmie X-men prawie pojawił się sam Spider-man!
Hulk At The Office (2015) – czy Hulk poradziłby sobie w biurze? Gościnie Stan Lee i Lou Ferrigno!
i inne…

Przerwa na reklamę:

Coca-Cola “A Mini Marvel” – ostatnia puszka Coli, czy Hulk tak łatwo odpuści Ant-manowi?
Watch NBA Finals with Spidey and Iron Man! – Happy Hogan, Tony Stark, Peter Parker a jakby było mało, to jeszcze pojawia się tu zatrzęsienie gwiazd.
Dancing Spiderman – Spider-man też umie tańczyć.
Quicksilver Sky Fibre – Quicksilver, ten z Foxa, ponownie popisuje się swoimi umiejętnościami.
Audi – Seria paru reklam, głównie z Pajączkiem, ale drętwa Captain Marvel też tutaj znalazła swoje miejsce.

Seriale

Oprócz filmów, świat Marvela to także oczywiście wiele produkcji emitowanych w formie seriali telewizyjnych. Podobnie jak w przypadków filmów, produkowane były przez różne studia i w różnym czasie, z ich jakością także bywało różnie. Część seriali powstałych już po starcie Marvel Cinematic Universe w wyraźny sposób nawiązuje do tego uniwersum, a nawet często czerpie z niego pełnymi garściami. I w tej postaci stanowią bardzo ciekawe uzupełnienie pewnych wątków, choć z czasem producenci zdecydowali się jednak na odseparowanie świata filmowego od serialowego. W końcu w 2020 roku zamknięto definitywnie wszystkie wcześniejsze produkcje, a obecnie na platformie Disney+ rozpoczęto emisję seriali już oficjalnie wchodzących w skład Marvel Cinematic Universe.
Niestety, nie wszystkie wymienione poniżej produkcje miałem przyjemność obejrzeć w całości, i mimo nadrabiania braków, sporo jeszcze przede mną. Dlatego też to zestawienie traktuję jako uzupełnienie i ograniczę się do ogólnych informacji.

Spidey Super Stories (The Electric Company, PBS)

lata emisji: 1974–1977
3 sezony, 29 odcinków

Pierwsze aktorskie wcielenie Spider-mana to seria pouczających historyjek z przysłowiowym „morałem”, przeznaczonych dla dzieci i młodzieży. Co ciekawe, zachowano mocno stylistykę komiksu, na ekranie pojawiają się często komiksowe kadry, a sam Spider-man jest postacią niemą, jego kwestie wyświetlane są jako komiksowe dymki. Warto z ciekawości obejrzeć choć odcinek, tym bardziej, że często w rożnych rolach pojawiał się Morgan Freeman.

Spider-Man / Supaidāman (Toei Company, TV Tokyo)

lata emisji: 1978–1979
1 sezon, 41 odcinków

Marvel swego czasu nawiązał współprace z Japońską korporacją Toei Company, która m.in. zaowocowała powstaniem serialu z Pająkiem. Co ciekawe, umowa określała, że Japończycy mogą korzystać z wizerunku i nazwy Spider-man, ale tworząc całą otoczkę wokół tej postaci dostali całkowicie wolną rękę. I wyszło z tego coś pokroju Power Rangers, Spider-man, a właściwie Supaidaman w tej wersji to kaskader Takuya Yamashiro, zdobycie pajęczych mocy także zostało zmienione, dodatkowo Spider-man dysponuje sporą liczbą gadżetów takich jak choćby futurystyczny samochód czy ogromny robot Leopardon. I jest statek kosmiczny, uroczo nazwany Marveller. Oczywiście mamy też tych złych, i całą masę fikuśnych strojów i postaci. Całość o dziwo stoi na całkiem przyzwoitym poziomie, wyróżniając się choćby niezłymi scenami kaskaderskimi. Serial uzupełnia dodatkowo relatywnie krótki film, jednak nie różni się on znacznie od przykładowego odcinka, dlatego też nie wspomniałem o nim w sekcji poświęconej filmom. Mimo, że współpraca Marvela z Toei mogła wydawać się kuriozalna, to jednak była dość owocna, szczególnie pozytywnie wpłynęła na zwiększenie rozpoznawalności marki Marvela w Japonii.

Mutant X (Syndication)

lata emisji: 2001-2004
Sezon 1: 22 odcinki
Sezon 2: 22 odcinki
Sezon 3: 22 odcinki

Serial o dość pokaźnej liczbie odcinków emitowanych w sumie w trzech sezonach, powstał już po premierze pierwszego filmu kinowego X-men, jednak w jego produkcję nie było zaangażowane studio Fox, a sam Marvel. Co zaowocowało wieloma przepychankami i pozwami sądowymi, a w końcu przyczyniło się do zamknięcia serialu, pozostawiając niestety wiele nierozwiązanych wątków. Z powodu zawirowań licencyjnych, mimo że produkcja nawiązuje do świata Mutantów, to jednak stoi mocno na uboczu i kreśli zupełnie własną historię z własnymi postaciami. Serial zdobył rzeszę wiernych fanów, postacie dało się lubić, choć niestety posiadał sporo przywar, w tym słabe efekty specjalne, mocno taki sobie scenariusz i nieco odczuwalny brak pomysłu na siebie.

Blade(Spike)

lata emisji: 2006
Sezon 1: 13 odcinki

W nieco przemontowanej formie, pilot tego serialu został wydany jako pełnometrażowy film Blade: House of Chthon, a całość w bardzo luźny sposób nawiązuje do wcześniejszej filmowej trylogii. Niestety zmieniono odtwórcę głównej roli, co nie wyszło na dobre, jednak ogólnie serial nie wypada źle, choć jest bardzo nierówny i niestety najsłabiej prezentuje się początek jak i zakończenie.

Seriale CBS:

The Amazing Spider-Man

lata emisji: 1977–1979
Sezon 1: 6 odcinków
Sezon 2: 8 odcinków

Serial z którego odcinków sklecono aż trzy pełnometrażowe filmy, reszta trzyma oczywiście podobny poziom. Mamy więc Spider-mana który łazi pokracznie po ścianach, od czasu do czasu gdzieś skoczy lub użyje sieci, a komiksowych złoli w ogóle tutaj nie uświadczymy. W całości nieźle wypada odtwórca tytułowej roli Nicholas Hammond, a sam Peter Parker jest bardzo fajnie zarysowaną postacią, do tego, całkiem rozgarniętą i obrotną. I da się po prostu lubić.

The Incredible Hulk

lata emisji: 1977–1982
Sezon 1: 12 odcinków
Sezon 2: 23 odcinków
Sezon 3: 23 odcinków
Sezon 4: 14 odcinków
Sezon 5: 7 odcinków

The Incredible Hulk był sporym hitem co zaowocowało aż pięcioma sezonami jego telewizyjnych przygód, przy okazji powstało sześć filmów pełnometrażowych. Trzy pierwsze to piloty lub zlepki odcinków, kolejne trzy to pełnoprawne filmy, nakręcone już po zakończeniu serialu. Formuła była dość prosta, Dr. David Banner podróżuje by znaleźć remedium na swój zielony problem, a przy okazji pomaga różnym ludziom rozwiązywać ich problemy. Ot, taka jednoosobowa Drużyna A. Serial stał na całkiem przyzwoitym poziomie, mimo często widocznego moralizatorstwa, scenariusze nie wypadały źle, a aktorsko Bill Bixby jako Banner i Lou Ferrigno jako Hulk nieźle sobie poradzili. Można się zainteresować, choć warto na początek spróbować filmów.

Seriale ABC:

Agents of S.H.I.E.L.D.

lata emisji: 2013–2020
Sezon 1: 22 odcinki
Sezon 2: 22 odcinki
Sezon 3: 22 odcinki
Sezon 4: 22 odcinki
Sezon 5: 22 odcinki
Sezon 6: 13 odcinków
Sezon 7: 13 odcinków

Agents of S.H.I.E.L.D.: Slingshot

lata emisji: 2016
1 sezon, 6 odcinków

Agents of S.H.I.E.L.D. rozpoczyna się po wydarzeniach z filmu Avengers, a w głównej roli powraca, co może być pewnym zaskoczeniem, Agent Phil Coulson. Pierwsze odcinki niestety były dość słabe, ale w połowie pierwszego sezonu, gdy na serial bezpośrednio wpłynęły wydarzenia z filmu Captain America: The Winter Soldier, pojawił się znaczny wzrost formy. Jednocześnie wyraźnie zostało zarysowane bezpośrednie powiązanie z Marvel Cinematic Universe, a gościnnie pojawiły się tutaj takie postacie jak Sif czy nawet sam Nick Fury! Jednak z czasem serial odchodził nieco na boczny tor, w MCU oficjalnie nie była uznana obecność Phila Coulsona, co wcale jednak nie wpłynęło na spadek formy, a wręcz przeciwnie. Będąc już poniekąd niezależnym dziełem, scenarzyści mogli rozwinąć skrzydła i nasi bohaterowie przeżywali momentami dziwaczne przygody, czy to trafiając do innych rzeczywistości, czy podróżując w kosmosie, czy nawet cofając się w czasie! Mimo nierównego poziomu, produkcja zyskała sporą grupę miłośników, co zaowocowało w sumie siedmioma sezonami, które naprawdę warto obejrzeć. Postacie takie jak Phil Coulson, Melinda May, Daisy ‚Skye’ Johnson, Jemma Simmons, Leo Fitz, Alphonso ‚Mack’ Mackenzie czy Elena ‚Yo-Yo’ Rodriguez dają się lubić, do tego po drodze spotkamy tutaj także dość ciekawe charaktery jak Bobbi Morse, Aida, Deathlok czy Ghost Raider. Są Inhumans, inne rasy, monolity, oj, dzieje się tutaj dość dużo. Gościnnie w ostatnim sezonie pojawia się nawet Daniel Sousa z serialu Agent Carter! Slingshot to miniserial bezpośrednio powiązany z główną serią. Składa się z sześciu krótkometrażowych odcinków, a jego wydarzenia mają miejsce przed czwartym sezonem głównej serii.

Stan Lee: W pociągu w miłym towarzystwie. W Slingshot jest jego zdjęcie.

Agent Carter

lata emisji: 2015–2016
Sezon 1: 8 odcinków
Sezon 2: 10 odcinków

Peggy Carter, czyli tytułowa agentka, zdobyła nasze serca w filmie Captain America: The First Avenger, wspaniałą więc wiadomością była informacja, że dostanie swój własny serial. W głównej roli powraca znana z filmu przeurocza Hayley Atwell. Serial doczekał się dwóch sezonów, każdy z sezonów przedstawia zamkniętą historię, i wielka szkoda, że nie kontynuowano dalej tej opowieści, tym bardziej, że pod względem zarówno realizatorskim jak i scenariuszowym było bardzo przyzwoicie, a kolejne sezony zapewne ukazałyby założenie samej Agencji S.H.I.E.L.D.. Serial należy oglądać po filmie Captain America: The First Avenger do którego najmocniej nawiązuje, natomiast One Shot pod tym samym tytułem co serial, mimo że powstał przed serialem, przedstawia akcję już po jego zakończeniu. Mimo sporych nawiązań do MCU, serial obecnie oficjalnie jest uznawany za niekanoniczny, jednak sam Marvel w Avengers: Endgame miło do niego nawiązał, umieszczając gościnny występ Edwina Jarvisa, w którego wcielił się James D’Arcy. Czyli ta sama postać i ten sam aktor i w serialu i w jednym z ostatnich filmów MCU. Inna postać: Daniel Sousa (w tej roli Enver Gjokaj) trafiła do ostatniego sezonu Agents of S.H.I.E.L.D. Wniosek jest prosty, nie ma co się przejmować, czy coś jest niby kanoniczne czy nie, jak serial jest przyzwoity, warto obejrzeć. A Agentce Carter z pewnością warto poświecić chwilę.

Stan Lee: Pożycza gazetę

Inhumans

lata emisji: 2017
Sezon 1: 8 odcinków

Pierwotnie w planach miał być film pełnometrażowy, w końcu skończyło się na serialu. I coś nie wyszło, serial okazał się ogromna porażką artystyczną, z idiotycznym scenariuszem. Zarówno widzowie jak i krytycy nie szczędzili mu gorzkich słów. To 8 odcinków o których spokojnie można zapomnieć. Dwa pierwsze wyświetlane były nawet w kinach, ale za pełnoprawny film nie można tego uznać.

Seriale Netflix:

Seriale Netflixa, mimo że pierwotnie oficjalnie miały należeć do MCU, to stoją nieco bardziej na uboczu tego uniwersum i raczej nie nawiązują do głównej osi fabularnej filmów, choć sama bitwa w Nowym Jorku z Avengers ma wpływ na parę scen. Natomiast poszczególne tytuły z tej grupy są dość mocno ze sobą powiązane, często w rożnych seriach pojawiają się te same postacie. Zamysł podoby jak w MCU, co zresztą zaowocowało także jednym wspólnym serialem The Defenders, w którym pojawia się Daredevil, Jessica Jones, Luke Cage, Iron Fist oraz wiele postaci drugoplanowych.
Pierwszym emitowanym serialem był Daredevil, który okazał się sporym hitem, widzom spodobał się poważniejszy, dorosły klimat. Tak samo Jessica Jones w której doskonale przede wszystkim zostały zarysowane poszczególne postacie. Niestety, dalej było coraz gorzej. Luke Cage zebrał już mieszane opinie, a Iron Fist okazał się porażką. Serial The Defenders, w zamierzeniu spinający to miniuniwersum, mimo ogromnego potencjału, także wypadło dość słabo. Natomiast może podobać się Punisher będący niejako serią odpryskową Daredevila. Ogólnie, po naprawdę doskonałym starcie, poziom poszczególnych serii wyraźnie pikował w dół. Problemem była także długość samych poszczególnych sezonów, umowy podpisane z Marvelem określały liczbę odcinków, na wypełnienie których niestety nie starczało scenariusza. Zapychano więc wolne miejsce bezsensowną gadaniną, co spowodowało, że w w wielu miejscach poszczególne odcinki są najzwyklej w świecie nudne. Nawet The Defenders, gdzie otrzymaliśmy mniej odcinków i sporo postaci, nie uniknął dłużyzn. Daredevil i Jessica Jones (głównie pierwszy sezon), oraz The Punisher są jak najbardziej warte obejrzenia. Reszta w ramach wolnego czasu.

Daredevil

lata emisji: 2015–2018
Sezon 1: 13 odcinków
Sezon 2: 13 odcinków
Sezon 3: 13 odcinków

Jessica Jones

lata emisji: 2015–2019
Sezon 1: 13 odcinków
Sezon 2: 13 odcinków
Sezon 3: 13 odcinków

Luke Cage

lata emisji: 2016–2018
Sezon 1: 13 odcinków
Sezon 2: 13 odcinków

Iron Fist

lata emisji: 2017–2018
Sezon 1: 13 odcinków
Sezon 2: 10 odcinków

The Defenders

lata emisji: 2017
Sezon 1: 8 odcinków

The Punisher

lata emisji: 2017–2019
Sezon 1: 13 odcinków
Sezon 2: 13 odcinków

Stan Lee: W każdym z seriali Netflixa pojawia się jego zdjęcie, występuje w trailerze The Defenders.

Seriale FX/Fox:

Legion(FX)

lata emisji: 2017–2019
Sezon 1: 8 odcinków
Sezon 2: 11 odcinków
Sezon 3: 8 odcinków

Serial operuje na własnych postaciach i motywach, a nawiązania do uniwersum X-men są raczej symboliczne, choć jednocześnie dość znaczące. To co najbardziej przyciąga do serialu, to jego niezwykły klimat a także oryginalna realizacja. Spora liczba wręcz zwariowanych i dziwacznych motywów powoduje, że klimat jest bardzo „kolorowy”, ale nie ma mowy o komicznych wątkach, a bardziej odnajdziemy tutaj dramat i poważne kwestie. Nie każdemu takie coś przypasuje, wręcz momentami bywa to męczące, jednak jak ktoś się wkręci w ten dziwny klimat, będzie zachwycony. Mocno polecam spróbowanie przynajmniej trzech pierwszych odcinków.

The Gifted (Fox)

lata emisji: 2017–2019
Sezon 1: 13 odcinków
Sezon 2: 16 odcinków

The Gifted skupia się na własnych wątkach i postaciach, jednak widać w nim delikatne nawiązanie do kinowego uniwersum X-men. Serial jest dość sprawnie zrealizowany, a efekty specjalne nie odstraszają, niestety jest także dość nierówny. Zdarzają się zarówno bardzo ciekawe odcinki jak i niestety dość słabe. W odbiorze całości nasuwa się określenie „nijaki”, może się podobać, ale to przeciętna produkcja, którą jak sobie odpuścimy, to wiele nie stracimy.

Stan Lee: Wychodzi z baru.

Seriale Freeform:

Cloak & Dagger

lata emisji: 2018–2019
Sezon 1: 10 odcinków
Sezon 2: 10 odcinków

Głównymi postaciami są nastolatki, jednak serial posiada dość poważny i mroczny klimat, a nasi bohaterowie, mimo młodego wieku, noszą już spory bagaż traumatycznych przeżyć. Pod tym względem serial wypada naprawdę nieźle, tym bardziej, że odpowiednie ujęcia i niezła muzyka potęgują klimat. Jednocześnie zbyt często akcja po prostu siada, a niektóre wątki są rozpamiętywane w nieskończoność. Warto sięgnąć, ale można się łatwo odbić.

Stan Lee: Na obrazie.

Seriale Hulu:

Runaways

lata emisji: 2017–2019
Sezon 1: 10 odcinków
Sezon 2: 13 odcinków
Sezon 3: 10 odcinków

Kolejny serial o nastolatkach, który przede wszystkim doskonale zarysowuje relacje między poszczególnymi postaciami, także międzypokoleniowe. Sporo tu lekkiego klimatu, choć oczywiście pojawiają się i bardziej dramatyczne sceny, ale zawsze znajdzie się chwila, by złapać oddech i się uśmiechnąć. Trochę niedomagają efekty specjalne, co wynagradzają niezłe ujęcia i bardzo przyjemna muzyka, niestety z czasem serial staje się nieco nużący. Gościnnie Cloak & Dagger!

Stan Lee: Kierowca limuzyny.

Helstrom

lata emisji: 2020
Sezon 1: 10 odcinków

Utrzymany w poważniejszym stylu, czerpiący garściami z gatunku horroru Helstrom ogólnie wypada dość przeciętnie. Otrzymujemy tutaj egzorcyzmy, demony, całkiem ciekawe postacie, ale można odnieść wrażenie, że całościowo wszystko to się niestety rozmywa, choć jest tutaj parę naprawde niezłych scen i motywów. Może wciągnać.

Słowem podsumowania

Trzeba przyznać, że Marvel doczekał się sporej spuścizny filmowej, do tego dzięki inicjatywie Marvel Cinematic Universe sprawił, że kino superbohaterskie stało się niezwykle popularne, choć oczywiście należy pamiętać, że mówimy tu o kinie czysto rozrywkowym, które to dobrze ogląda się na dużym kinowym ekranie. Obecne czasy niestety nie nastrajają pozytywnie do kontynuowania trendu kręcenia wysokobudżetowych produkcji, co zresztą widać po premierach w roku 2020: ukazał się tylko jeden film i to ze stajni jeszcze Foxa, natomiast zapowiadane premiery Black Widow i The Eternals zostały przesunięte. Zapewne skutkiem pandemii jest mocniejsze wejście na rynek seriali, gdzie pierwsza oficjalna produkcja wchodząca w skład MCU: WandaVision obecnie jest emitowana, a parę kolejnych zostało zapowiedzianych. Wszystko to oczywiście obejrzymy tylko na platformie Disney+. Seriale w tej formie rozwijają w wyraźny sposób wątki z filmów i wykorzystują postacie których debiut odbył się na dużym ekranie. Do swoich ról oczywiście powrócili znani i lubiani aktorzy. Także ważnym wydarzeniem jest odzyskanie przez Marvela pełnych praw do ekranizacji praktycznie wszystkich postaci, przez co choćby ogromny świat mutantów z pewnością w przyszłości pojawi się w MCU. Trochę niestety zmniejsza to konkurencyjność na rynku, obecnie jako alternatywa pozostaje tylko DC, które jednak nadal ze swoimi produkcjami szuka złotego środka. Sony to inna bajka, póki trwa umowa z Marvelem, Spider-man rozszerza bezpośrednio MCU, a jedynie produkcje poboczne, jak Venom czy zapowiadany Morbius stanowią nieco odrębne byty. Patrząc na zapowiedzi, warto zauważyć, że przebąkuje się o jeszcze większym scaleniu uniwersum i choćby w kolejnym Spider-manie mamy zobaczyć postacie z wcześniejszych filmów Sony. Może wyjść ciekawie.

 

Read Full Post »

Bez spojlerów.

Avengers EndGame króluje na wielkim ekranie, pierwszy weekend już potwierdził, że widowisko przypadło do gustu zarówno widzom jak i krytykom, do tego bije kolejne rekordy finansowe. Cieszą się twórcy, aktorzy, fani, a także oczywiście licencjobiorcy, ot choćby takie TLG, które w swojej ofercie wypuściło parę zestawów bezpośrednio opartych na filmie:

76123 Captain America: Outriders Attack
76124 War Machine Buster
76125 Iron Man Hall of Armour
76126 Avengers Ultimate Quinjet
76131 Avengers Compound Battle
+ 30452 Iron Man and Dum-E

W ramach cyklu Fotki Super Trykociarzy zapraszam na przegląd minifigów i figurek z regularnych zestawów (no bo polybaga jeszcze nie upolowałem…)

Cała, w sensie, z zestawów, drużyna w komplecie. Chyba nie ma potrzeby przedstawiać?

Na dodatkową fotkę załapał się Ant-man, ale po to, by pokazać jego dwa wcielenia.

Mięso armatnie,

i oczywiście Thanos.

Jako bonus, całkiem niezły War Machine Buster,

oraz różne wersje zbroi Starka:

Figurki jak zwykle wypadają zjawiskowo, choć jest na co narzekać. Kolejne wersje Iron-mana zaczynają być nudne, ale taka różnorodność ma swój urok, a w tym roku otrzymaliśmy takie smaczki jak choćby Mark 1 czy Igor. Kto chce, może polować na każdą wersję, kto nie, może ograniczyć się do jednej, dwu. Syndrom Batmana. Reszta drużyny to różnorodne główki w praktycznie tych samych zbrojach, do tego ze spierniczonym nadrukiem twarzy Kapitana Ameryki: kolor cielisty nieładnie wyszedł na niebieskiej główce, coś LEGO nawaliło z farbą. Duży Hulk też był, a Kapitan Marvel to dokładnie ta sama wersja co w zestawie 76127 Captain Marvel and The Skrull Attack. Thanos także był, różnice są tylko w nadrukach, przedtem był wkurzony, teraz japa mu się śmieje. Dla miłośników minifigurek: jest co zbierać, ale jak nie ma się ciśnienia na każdą możliwą wersję, spokojnie większość pozycji z tej edycji można sobie darować.

PS. Notka powstawała ZANIM obejrzałem film. Po seansie nasuwają się kolejne wnioski, ale to w kolejnej, już spojlerowej notce.

Read Full Post »

Rok 2019 w LEGO obrodził nam zestawami z Pajączkiem. Nie dość, że właśnie do sprzedaży trafiają trzy zestawy oparte na najnowszym filmie Spider-man: Far From Home (recenzje dwóch z nich już znajdziecie na blogu), to dodatkowo na początku roku dostaliśmy jeszcze parę zestawów, luźno nawiązujących do pajęczej mitologii (też było parę recenzji). Należy nadmienić, że zestawów całkiem udanych, a dodatkowo, dostarczających całkiem pokaźną stertę minifigurek. A jako, że właśnie trafiła w moje łapki ostatnia z tych minifigurek, w cyklu Fotki Super Trykociarzy małe podsumowanie.

Lista zestawów:
76113 Spider-Man Bike Rescue
76114 Spider-Man’s Spider Crawler
76115 Spider Mech vs. Venom
76133 Spider-Man Car Chase
76134 Spider-Man: Doc Ock Diamond Heist

Dwa ostatnie należą do linii Juniors czy też obecnie 4+ przeznaczonej dla młodszych dzieciaków, więc siłą rzeczy są dość uproszczone, ale także zawierają fajne minifigurki.

Pajączka dostajemy w dwóch wersjach, różniących się tylko nóżkami. Postać już wielokrotnie oczywiście pojawiała się w LEGOwym świecie, obecnie dostaliśmy wersję nieco odświeżoną, co widać szczególnie w pomniejszonych oczkach. Prywatnie wolę większe. Jako uzupełnienie najbliższej rodziny: Ciotka May. Niestety, pozostałe cywilne postacie już się w tej edycji nie załapały.

Ale za to rozrosła nam się rodzina Pajęcza! Obok Spider-mana: Miles Morales, Spider-Man 2099 i Ghost Spider czyli Spider Gwen.

Złoli także dostajemy całkiem pokaźną gromadkę! Od lewej: Green Goblin na dość słabym ślizgaczu, ale wynika to z tego, że trafił do zestawu dla młodszych, więc konstrukcja jest dość uproszczona. Sama minifigurka za to cudeńko! Obok Doc Ock z maciupkimi ramionami, Vulture z przepięknymi skrzydłami, Sandman z rewelacyjną podstawą (otwieraną, w środku kryje się skarb!) i wielkim piaskowym młotem, milusi Carnage i zawsze elegancki Venom! Piękna zgraja! Minifigurki jak najbardziej można uznać za niezwykle udane!

Zbiorcza fotka, bez akcesoriów:

Read Full Post »

Najnowsze zestawy ze Spider-mana już trafiły do sprzedaży, choć oficjalna premiera dopiero za około miesiąc. Prezentują się zadziwiająco dobrze, przynajmniej najmniejszy i średni.

76128 Molten Man Battle

https://8studs.files.wordpress.com/2019/04/bcb25-53915076_2205747439675087_4633956459277494749_n.jpg

https://8studs.files.wordpress.com/2019/04/59c96-54512564_110284076663006_193638533323205504_n.jpg

76129 Hydro-Man Attack

https://8studs.files.wordpress.com/2019/04/76f12-54463843_309758016374233_8893622049771883503_n.jpg

https://8studs.files.wordpress.com/2019/04/bf59e-54510921_313821145970748_7976975765913613375_n.jpg

Oczywiście główną gwiazdą jest Mysterio, ale i reszta wypada całkiem nieźle! Zarówno minifigurek, figurek jak i konstrukcji!

https://8studs.files.wordpress.com/2019/04/0bdaa-54511491_373218460194312_4646101781797284514_n.jpg

Recenzje, najprawdopodobniej bardzo optymistyczne, będą, a póki co, wrzucam parę fotek na ciepło na instagrama. Zainteresowanych serdecznie zapraszam!

Read Full Post »

TLG upubliczniło zdjęcia zapowiedzi zestawów ze świata DC, niestety, ograniczonych tylko do postaci Batmana. Wiadomo, Gacek sprzedaje się najlepiej, ale szkoda, gdyż w większości przypadków otrzymujemy po prostu odgrzewane kotlety…

Szybki przegląd:

76118 Mr. Freeze Batcycle Battle
minifigurki: Batman, Robin, Mr. Freeze

Kolejne wersje Batmana i Robina, bez większych rewelacji, Mr. Freeze także już pojawił się w zestawach, tutaj występuje w nawet w dość przyjemnej kolorystyce. Konstrukcje to jak dla mnie porażka, pojazdy sklecone byle jak, jakieś nawiązanie do Tumblera na siłę można znaleźć. Marnie.

76119 Batmobile: Pursuit of The Joker
minifigurki: Batman, Joker

A tutaj gwiazdą jest pojazd, czyli Batmobil nawiązujący do wersji z filmów Burtona. Niestety, z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, mocno spierniczony, choćby sam przód: po cholerę to logo Batmana? Tam powinna być turbina! Owszem, były Batmobile z logami na przedzie, ale tutaj o wiele lepiej wypadło by trzymanie się jednej stylistyki. Ale i tak autko wypada całkiem nieźle. Minifigi w tym przypadku są tylko uzupełniaczem…

EDIT: Niniejszy Batmobil nie jest nawiązaniem do filmów Burtona, a mniejszą wersją modelu UCS 7784 The Batmobile: Ultimate Collectors’ Edition, posiada dwie turbiny schowane pod przednim logotypem. I wiecie kto odpowiada za projekt? 😉

76120 Batwing and The Riddler Heist
minifigurki: Batman, Commissioner Gordon, Shazam, The Riddler

Typowy średniak: konstrukcji jest sporo, Batwing nie jest strasznie zły, ale nie porywa, podobnie helikopter, który nawet posiada jakiś urok. Samochodzik Policyjny wypadł pokracznie. Wśród figurek Shazam, czyli postać, którą już za chwilę zobaczymy na dużym ekranie w swoim solowym filmie. W wersji LEGO dorzucona na silę do jakiegoś zestawu. Brawo TLG, nie ma jak robić coś na odpiernicz się. Reszta figurek tylko dla maniaków chcących mieć każda wersję.

76122 Batcave Clayface Invasion
minifigurki: Batman, Bruce Wayne, Robin, Batwoman, Catwoman, Two-Face + Clayface

Ogólnie, nie jest źle. Batjaskinia nawet ma parę ciekawych elementów, choć jak dla mnie, wygląda nieco pusto. Wśród figurek same odgrzewane kotlety, nawet składany z klocków Clayface już by, choć tutaj otrzymujemy go w innej wersji. Batwoman z tymi włoskami wygląda rewelacyjnie, ale też już była, tak samo przepiękna Catwoman, tym razem w czarnym wdzianku. Jeżeli ktoś nie ma wcześniejszych wersji, można się zastanowić…

76137 Batman vs. The Riddler Robbery
minifigurki: Batman, The Riddler

Zestaw dla najmłodszych, w ramach serii 4+, czyli byłej Juniors. Bez rewelacji, kolejna wariacja na temat autek superbohaterów. Ile można?

76138 Batman and The Joker Escape
minifigurki: Batman, Harley Quinn, The Joker

Także bez większego polotu, wszystko to już gdzieś widzieliśmy.

Ogólnie zestawy wyglądają na sklecone jakby na siłę, brak tu jakiegoś polotu, świeżych pomysłów. Kolejne Batjaskinie, Batwingi, Batmobile, postacie te same tyle że w odświeżonej wersji, zazwyczaj ograniczonej do zmienionej kolorystyki. Byle na szybko, bo i tak się sprzeda? Owszem, część minifigów czy elementów jak najbardziej może się podobać, ale to już wszystko było! Ale w sumie, w City cały czas sprzedają się te same remizy czy policje, to czemu nie zastosować identycznego patentu w przypadku Superheroes?

Read Full Post »

Kolejna recenzja zestawu z superbohaterami, jednak tym razem ze świata DC, a do tego opartym na filmie, którego sukces zaskoczył chyba wszystkich.

DC Comics Super Heroes
76095 Black Manta Strike

Seria: DC Comics Super Heroes
Rok premiery: 2018
Liczba elementów: 235
Figurki: 3: Aquaman, Mera, Black Manta
Wymiary pudełka: (w przybliżeniu) x x cm
Cena: $29.99, £29.99, 34.99 €, 169,99 zł

BrickSet, BrickLink

Uniwersum Marvela już od lat odnosi spektakularne sukcesy na dużym ekranie, i póki co, zapowiada się, że jeszcze przez długi czas sukcesy będzie odnosić. Sytuacja już nie wygląda tak różowo w drugim obozie. Mimo posiadania tak rozpoznawalnych postaci jak Superman i Batman, i wielu doskonały decyzji castingowych, coś w kinowym Uniwersum DC nie może zaskoczyć. Man of Steel (2013), Batman v Superman: Dawn of Justice (2016), Justice League (2017) to filmy, które przy olbrzymim budżecie, w każdym przypadku przekraczającym 200 milionów dolarów, co prawda zarobiły na siebie, ale nie można mówić ani o sukcesie finansowym, ani niestety artystycznym. To nie są złe filmy, co to to nie, ale ewidentnie, coś tutaj nie zagrało, a wiele motywów potrafi skutecznie zniechęcić (choćby słyna już Martha, czy śmierć Supermana bez odpowiedniej podbudowy). Plusem tych filmów jest ewidentnie obsada, Ben Affleck jako Batman czy Henry Cavill w roli Supermana wypadli doskonale, także Gal Gadot w roli Wonder Woman czy Jason Momoa jako Aquaman sprawdzili się w swoich pomniejszych rolach.

I tu pojawiło się pierwsze zaskoczenie, solowy film Wonder Woman (2017) ze znacznie mniejszym budżetem spodobał się zarówno widowni jak i krytykom. Może to nie był wielki hit, ale pojawiło się światełko w tunelu. Nie było wyboru, producent postawił wszystko na jedna kartę, no bo jedna jaskółka wiosny nie czyni, a ewidentnie czuć było niesmak ze wcześniejszych komiksowych ekranizacji. No i jak solowy film o Rybce może się spodobać? Utalentowany reżyser dostał wolną rękę, bo i tak nie było nic do stracenia i z budżetem około 160 milionów dolarów nakręcił film, który do dnia dzisiejszego zarobił już grubo ponad miliard dolarów!

Aquaman to film mało poważny, momentami wręcz głupawy, z wieloma dziurami scenariuszowymi. Jednocześnie gwarantuje świetne widowisko, szczególnie na dużym ekranie, zachwyca zarówno efektami specjalnymi jak i bohaterami, którzy ewidentnie dobrze się na planie bawili. W sukces filmu nie wierzyło chyba nawet TLG, gdyż na jego podstawie otrzymaliśmy zaledwie jeden, i to relatywnie mały, zestaw.

A ja nie wierzyłem w sam zestaw, kupiłem go w sumie tylko dla minifigurek, o czym świadczy choćby sposób otwarcia pudełka. Zazwyczaj otwieram je delikatnie, nacinając nożykiem, tak by nic z zewnątrz nie uszkodzić. A tu się nie patyczkowałem, wsadziłem paluchy tam gdzie nacięcia wskazywały, swoją drogą, miłe uczucie, bo i tak kartonik miał zaraz wylądować w koszu. I wylądował, ale wcześniej trzeba jednak było pstryknąć fotkę do recenzji, której to recenzji w ogóle wcześniej nie planowałem.

Szata graficzna pudełka, jak to w zestawach superhero, całkiem przyjemna. Warto zauważyć, że mimo tego, że zestaw zawiera trzy minifigurki, na to głównym zdjęciu wyeksponowane są tylko dwie. W sumie logiczne, trzecia siedzi w pojeździe, ale z marketingowego punktu widzenia, można było to zaplanować lepiej.

Zawartość pudełka: dwa woreczki z elementami, instrukcja oraz mały arkusik naklejek.

Trzy świetne minifigurki, po kolei: tytułowy Aquaman czyli Arthur Curry w którego role wcielił się Jason Momoa, Księżniczka Mera którą zagrała Amber Heard oraz David Kane czyli Black Manta czyli aktor Yahya Abdul-Mateen II. Wszystkie trzy figurki zachwycają zarówno nadrukami na torsikach jak i buźkach, czy też włoskami, a w przypadku Manty: hełmem. I są warte zdobycia, choć jeżeli ktoś nie poluje na każdą możliwą wersją, to warto zaznaczyć, że Czarna Manta pojawił się już w zestawie 76027 Black Manta Deep Sea Strike różnice są jedynie w kolorze hełmu, tutaj otrzymujemy wersję czarną oraz nieco inny nadruk na torsie. Nowa wersja ewidentnie jest ładniejsza.

Aquaman także zaliczył już swoją obecność w plastikowym świecie, czy to w postaci klasycznej w trzech zestawach, czy dość zbliżonej do obecnej w zestawach 76116 Batman Batsub and the Underwater Clash i 76085 Battle of Atlantis. Szczególnie z minifigurką z tego ostatniego zestawu, dość wiele go łączy, szczególnie główka i malowane włoski.

Mera natomiast jest już całkowicie premierową minifigurką.

Budowę rozpoczynamy od przystawki w postaci podstawki, skarbów, wodorostu i rekina. Bardzo smaczne.

Główna konstrukcją jest łódź Czarnej Manty, która trzeba przyznać, prezentuje się o wiele lepiej niż świadczyło o tym pierwsze wrażenie. Konstrukcja jest całkiem zgrabna, opływowy kształt nieźle nadany, składanie przebiega bardzo przyjemnie, a do tego model jest całkiem sporych rozmiarów (około 25 x 25 cm)! Do tego nieźle uzbrojony, na dziobie posiada szybkostrzelny miotacz, a pod „płetwami” sprężynowe działka.

Oczywiście nie zabrakło kabiny.

Film był zaskoczeniem, na szczęście pozytywnym, podobna sytuacja odnosi się co do zestawu.

Minifigurki są świetne, choć dwie z nich to już odgrzewane kotlety, to jednak wciąż zachwycają. Pojazd to największe zaskoczenie, nie spodziewałem się tak przyjemnej w budowie i miłej dla oka konstrukcji, a do tego dość bawialnej. Wisienką na torcie jest rekin z maciupką podbudówką. Całość absolutnie nie jest żadnym cudem, ale warto się tym zestawem zainteresować, choć koniecznie należy polować na jakąś promocje, oficjalna cena jest nieco zbyt przesadzona, te parę złotych mogłoby być taniej. Tak jak film, nie mamy do czynienia z arcydziełem, ale tę chwilę doskonałej zabawy zapewni.

Read Full Post »

W tym tygodniu w kinach premiera Kapitan Marvel, natomiast prawdziwy smaczek nadejdzie nieco później (24-25 kwietnia). Na Avengers Endgame czeka ogromna rzesza fanów i miłośników superbohaterskiego kina. Oczywiście spekulacjom nie ma końca, a skutecznie podsycają je najróżniejsze przecieki, a i za takie można uznać zabawki, choćby klocki LEGO. Oto parę już oficjalnie zapowiedzianych zestawów, które tak naprawdę nie zdradzają zbyt wiele. Ale poplotkować można. Uwaga na spojlery. 😉

76123 Captain America: Outriders Attack
minifigurki: Captain America, 3 x Outrider

Oko przyciągająca białe kombinezony, ten motyw występuje w większości zestawów. Tu mamy Kapitana Amerykę ze swoja klasyczną okrągłą tarczą. Na deser Outridery, czyli powraca armia Thanosa. Motor to wypełniacz, tym bardziej, że nie jest zbyt urokliwy.

76124 War Machine Buster
minifigurki: War Machine, Ant-Man, 2 x Outrider

No proszę, mieliśmy Hulk Bustera, i to w paru wersja, teraz nadszedł czas na War Machine Bustera! Chyba coś to sensu nie ma, zobaczymy jak będzie w filmie. Zestaw dla mnie obowiązkowy, duży Buster prezentuje się bardzo ładnie, do tego dwóch członków ekipy w białych strojach. I Outridery.

76125 Iron Man Hall of Armour
minifigurki: Iron Man MK 1, Iron Man MK 5, Iron Man MK 41, Iron Man MK 50, 2 x Outriders + składany Iron Man MK 38

Jasne, nawalmy powtarzalne konstrukcyjne motywy, do tego figurki, bo to kolekcjonerzy lubią i mamy wystawkę dla paru kolejnych wersji Iron-mana. I co zrobić, trzeba to jakoś zdobyć, pewnie same zbroje kupowane luzem będą więcej kosztować niż pełen zestaw na promocji. Iron Man MK 38 wygląda bidnie.

76126 Avengers Ultimate Quinjet
minifigurki: Thor, Rocket Raccoon, Black Widow, Hawkeye, 2 x Chitauri

Nawet ładny ten Quinjet! A i minifigów mamy całkiem sporo, biała ekipa rośnie w silę. No i Outriders są. Moment, to nie Outriders, a Chitauri! A to Ci zaskoczenie, czyżbyśmy powrócili na chwilę do wydarzeń z pierwszego filmu Avengers? Przeskoki czasowe? Różne wymiary? Są takie teorie, i chyba, coś w tym jest. Hawkeye powraca, ale to już nie zaskoczenie. Pytanie, czy w którymś zestawie będzie w postaci Ronina?

76131 Avengers Compound Battle
minifigurki, a raczej figurki: Iron Man, Hulk, Captain Marvel, Ant-Man, Nebula, Thanos, Outrider

Jest Hulk! Nie Bruce, ale właśnie Hulk! Jest też Thanos, Kapitan Marvel i malutki Ant-Man. Nebula w ekipie, a przynajmniej dostała białe wdzianko. Zestaw do ogarnięcia, ale niekoniecznie zakupu. Konstrukcja taka sobie, a większość figurek, w tym te duże, być może będzie bezpośrednia powtórką ze wcześniejszych zestawów. W ostateczności zmiany będą kosmetyczne.

Tyle na obecną chwilę, należy zakładać, że to nie wszystko i po premierze filmu otrzymamy drugi rzut. Jak Wasze teorie spiskowe?

Info i zdjęcia za BrickSetem.

Read Full Post »

Dziś recenzja raczej krótka, tekstu mniej, ale i tak będzie co podziwiać, gdyż w tym zestawie obrodziło nam ciekawymi minifigami a do tego mnóstwem akcesoriów i dodatków.

Marvel Super Heroes Spider-Man
76114 Spider-Man’s Spider Crawler

Seria: Marvel Super Heroes Spider-Man
Rok premiery: 2019
Liczba elementów: 418
Figurki: 4: Spider-Man, Spider-Man 2099, Vulture, Sandman
Wymiary pudełka: (w przybliżeniu) 28 x 26 x 6 cm
Cena: $39.99, £34.99, 39.99 €, 179,99 zł

BrickSet, BrickLink

Pudełko formatem zbliżone do kwadratu, jego przestrzeń zagospodarowano bardzo dobrze. Widać od razu, co w zestawie znajdziemy, tło nie jest zbyt inwazyjne, oczywiście nie zabrakło wyszczególnienia minifigurek ani odpowiednich logotypów. Sam zestaw nie nawiązuje bezpośrednio do żadnego filmu.

Instrukcja jedna, w formacie już prostokąta, co spowodowało rozsunięcie elementów grafiki. Wygląda to bardzo źle, ale w niczym nie przeszkadza. Są naklejki.

Jak zwykle, zestawy Super Heroes przyciągają minifigurkami, a i tutaj znajdziemy parę ciekawych okazów.

Do lewej: Sandman w dość horrorowej postaci, wykorzystujący całkiem ciekawą podstawkę jako nóżki, znaną już z serii Nexo Knights, a dokładniej, z postaci Rogula. Oczywiście tutaj otrzymujemy ten element w całkowicie nowym, piaskowym, kolorze. Sandman pojawił się już wcześniej w zestawach LEGO (a także Duplo), w nieco bardziej „normalnej” postaci.

Vulture, czyli Sępa tutaj otrzymujemy w klasycznym wydaniu, czyli dziadka w zielonym wdzianku i ze skrzydłami. Bardzo podobna postać zawitała już w zestawie 76059.

Spider-Man 2099 pojawia się premierowo w świecie LEGO. Minifigurka z dość prostym, ale nastrojowym nadrukiem, raczej tylko dla fanów trykociarzy.

To zestaw ze Spider-manem, nie mogło więc zabraknąć głównej postaci. Pajączków w LEGOwym świecie pojawiło się już dość sporo, w tegorocznych zestawach otrzymaliśmy całkowicie nowe nadruki, całkiem przyjemne, choć oczka mogłyby być większe. Ale to już kwestia gustu. Prawie identyczna minifigurka z zestawu 76133 Spider-Man Car Chase posiada całe niebieskie portki, tutaj natomiast otrzymujemy dwukolorowe.

Sporo klocków poszło na dodatki dla postaci, choćby Vulture otrzymał składane z klocków skrzydła,

a Sandman piaskowy „tron” ze schowkiem oraz ogromny młot. Całkiem przyzwoite i ciekawe uzupełnienie.

Miłym dodatkiem jest zestaw sieci w najróżniejszej postaci. Mamy tu zarówno sieci wystrzeliwane zbite, które już się rozszczepiają, czy też prawdziwe pajęczyny.

Są nawet pajęcze kajdanki!

Jak dotąd, całkiem sporo budowania, a dopiero dochodzimy do głównej konstrukcji. Którą jest ogromny mechaniczny pająk! Do tego posiadający ciekawy aspekt bawialny: w środku ma małe kółeczko, które podczas przesuwania pająka po stole czy podłodze obraca się i powoduje ruch odnóży. Nie prezentuje się to może zbyt spektakularnie, ale dostarcza trochę zabawy. Do tego mechaniczny pająk wygląda bardzo ładnie i swoistego uroku nie można mu odmówić.

Cały zestaw w pełnej okazałości:

Minifigurki jak zwykle zachwycają, szczególnie premierowy Spider-Man 2099 i straszny Sandman, który dodatkowo otrzymał sporo dodatków. Vulture nieźle się prezentuje, choć całkiem podobna minifigurka już się pojawiła w zestawach LEGO. Nowy Spider-man także jest bardzo przyzwoity, ale tej postaci to pewnie każdy fan zestawów Superbohaterskich ma już na kopy, a i w tym roku nowa wersja pojawiła się w identycznej formie w trzech zestawach, a z innymi nóżkami w jeszcze jednym. Mechanicznego pająka składa się przyjemnie, prezentuje się całkiem ładnie, do tego zawiera ciekawy aspekt bawialności. Ale jednak przysłowiowo „nie urywa”. Reasumując, zestaw jest wart polecenia, ale jednocześnie każdy przed zakupem powinien się zastanowić, czy rzeczywiście jego nabycie się opłaca. Sam Sandman i Pająk Przyszłości to jednak dość mało, jak na cenę prawie 180 złotych.

Read Full Post »

Niniejszy zestaw oparty jest na kontynuacji wielkiego hitu kinowego spod marki LEGO, który już można obejrzeć w kinach, jednak sam jeszcze się nie wybrałem, a wszelkich spojlerów unikam jak ognia. W związku z tym siłą rzeczy, oceniam sam zestaw, nie patrząc przez pryzmat filmu i nie szukając na siłę nawiązań.

The Lego Movie 2: The Second Part
70836 Battle-Ready Batman and MetalBeard

Seria: The Lego Movie 2: The Second Part
Rok premiery: 2019
Liczba elementów: 168
Figurki: 2+2: Batman, Maddox plus Gwiazdka i Stalowobrody jako Mechaniczny Krab
Wymiary pudełka: (w przybliżeniu) 20.5 x 19 x 4.5 cm
Cena: $19.99, £17.99, 19.99 €, 89,99 zł

BrickSet, BrickLink

Nie jestem wielkim fanem LEGO Przygody, choć trzeba przyznać, pierwszy film zaowocował wieloma ciekawymi zestawami. Nie inaczej sytuacja wygląda obecnie, bezpośrednia kinowa kontynuacja właśnie weszła do kin, a w sklepach możemy zaopatrzyć się już w prawdziwe zatrzęsienie zestawów. Niniejszy zestaw prywatnie zainteresował mnie z powodów figurek, których znajdziemy tu aż cztery, w tym dwie minifigurki i dwie figurki składane z klocków. Jako miłośnik piratów z prawdziwą przyjemnością przywitałem powrót Stalowobrodego, który przy okazji pierwszego filmu otrzymał dwa wprost genialne zestawy: 70807 MetalBeard’s Duel i ogromny 70810 MetalBeard’s Sea Cow. A na deser otrzymujemy Batmana z niezwykłymi naramiennikami!

Pudełko całkiem sporych rozmiarów, wykonane ze sztywnego kartonu. Szata graficzna bez większych uwag, jest schludnie i przyjemnie dla oka.

W środku znajdziemy trzy ponumerowane woreczki z klockami, co nawet, nowość, wyszczególniono na instrukcji. Naklejek brak!

Perełką niniejszego zestawu wydaje się Batman. Owszem, najróżniejszych klockowych wersji Mrocznego Rycerza otrzymaliśmy już co niemiara, ale ta wyróżnia się, i to ewidentnie na plus. Nadruki na torsie i nóżkach przypominają złożoną naprędce ze złomu zbroję, a jej zwieńczeniem jest nowy element: ogromne naramienniki z wykorzystaniem… opon! Wraz ze stylizowanym czerwonym symbolem nietoperza i potarganą pelerynką prezentuje się to wprost rewelacyjnie!

Drugą figurką jest Maddox, czyli coś ewidentnie dla miłośników klimatów post-nuklearnych. W bonusie otrzymujemy składającą się z dwóch klocków gwiazdkę. Taka ciekawostka, przynajmniej dla osoby, która jeszcze filmu nie widziała. Gwiazdka pojawia się także w paru innych zestawach serii, tak więc tutaj nie stanowi jakiejś większej atrakcji. A, sama nie ustoi, więc posiłkuje się „ramieniem” Maddoxa.

Atrakcją bezsprzecznie jest natomiast Stalowobrody, a dokładniej Mechaniczny Krab z głową Stalowobrodego. Tak przynajmniej określa tę konstrukcję oficjalna strona LEGO.

Postać jest bardzo przyjemna do składania, a i odpowiedniej prezencji nie można jej odmówić. Mamy tu skrzynię z „bebechami”, czyli parówką i kością, odchylany maszt z bocianim gniazdem, oraz sporo ruchomych odnóży. I niestety, tutaj pojawia się mały problem, Stalowobrody ma tendencję do „rozjeżdżania się”. Mimo słusznej ilości nóżek, ciężar figurki robi swoje i trudno mu ustać stabilnie. Przy projekcie postaci ewidentnie zabrakło jakiejś dodatkowej podstawki.

Ostatni element zestawu, to „Tron Batmana„, konstrukcja którą można potraktować jako ewidentny wypełniacz. Napis „You’re Welcome” prezentuje się ładnie, do tego można nim „merdać”, ale to jedyne plusy. Do tego ewidentnie zabrakło tu jakiegoś wykończenia, a od tyłu nawet zostawiono puste clipy – do zdjęcia przyczepiłem szable i kostkę, oba elementy pochodzą z zapasowych części. Dlaczego nic tu nie wpięto? Może w filmie jest to wyjaśnione?

Rewelacyjna minifigurka Batmana i bardzo fajny, aczkolwiek nieco niedopracowany Stalowobrody to ewidentnie gwiazdy tego zestawu. Sama gwiazdka i wojownik z czasów Mad Maxa to przyjemne uzupełnienie. Tron pełni role mało atrakcyjnego wypełniacza. 90 złotych to nieco dużo jak na Pirata i Gacka, ale jak uda się zestaw trafić na jakiejś promocji (da się upolować za mniej niż 7 dyszek) to warto rozważyć zakup. Pod warunkiem, że jesteśmy miłośnikami Uniwersum DC lub lubimy ciekawe figurki.

PS. Flickr padł, testuję BrickSafe, ale serwis ten generuje w idiotyczny sposób miniaturki, więc wybaczcie za dziwne przycięcia zdjęć w recenzji. Po kliknieciu powinny otworzyć się wersje większe i o odpowiednich proporcjach.

Read Full Post »

Na bloga wracają recenzje zestawów LEGO, jednocześnie będę także publikował je na forum Zbudujmy.To na które to forum serdecznie zapraszam i zachęcam zarówno do czytania jak i publikowania swoich tekstów! Dział recenzje właśnie przeżywa reorganizację, i jest szansa, że wyjdzie z tego coś fajnego!

Marvel Super Heroes / Spider-Man
76133 Spider-Man Car Chase

Seria: Marvel Super Heroes / Spider-Man
Rok premiery: 2019
Liczba elementów: 52
Figurki: 2: Spider-Man, Green Goblin
Wymiary pudełka: (w przybliżeniu) 19 x 14 x 4.5 cm
Cena: $9.99, £8.99, 9.99 €, 44,99 zł

BrickSet, BrickLink

W niniejszej recenzji postanowiłem trochę poeksperymentować z tłem, białe mi się znudziło, więc wykorzystałem tło z fakturą drewna. Średnio to może tematycznie pasuje, ale daje jakiś tam efekt. Czy lepszy? Ja jestem nieco sceptyczny, dajcie proszę znać, co Wy uważacie.

Na dobry początek zestaw mały, do tego z tematyki Superbohaterskiej. Recenzja powstała z dwóch powodów: by zaprezentować świetne figurki, a przy okazji podrzucić parę ciekawostek na temat pewnego pajęczego autka – czyli standardowo, będzie więcej opowiadania o otoczce, niż samym zestawie. 😉

Przy okazji pudełka warto zauważyć, że pojawił się na nim symbol „4+„. Najwidoczniej TLG przemianowało serię „Juniors” właśnie na „4+”, gdyż nic w ogólnych założeniach się nie zmieniło: zestawy tak oznaczone przeznaczone są dla młodszych budowniczych, przez co zawierają prostsze w składaniu konstrukcje oraz uproszczone instrukcje. W formie ciekawostki, warto wspomnieć, że kiedyś w ofercie TLG pojawiła się już seria oznaczona „4+” i była ogromną porażką: w jej ramach wchodziły strasznie uproszczone zestawy z ohydnymi figurkami, były nawet zestawy z pajączkiem: 4858 Doc Ock’s Crime Spree i 4860 Doc Ock’s Cafe Attack!

Niniejszy zestaw nie zawiązuje bezpośrednio do żadnej gry czy filmu, a szkoda, trochę tego wyszło w zeszłym roku, żeby tylko wspomnieć bardzo udaną grę, czy film animowany.

Znajdziemy tutaj dwie minifigurki, obie to całkiem nowe wzory, choć postacie te już w zestawach LEGO pojawiały się wielokrotnie. Pajączek otrzymał bardzo ładny nadruk na torsie, uwypuklający jego muskulaturę. Na piersi nosi stylowy znak pajączka, natomiast dziwi nieco „pajęcze słoneczko” na plecach. Główka otrzymała cieniowane „oczka”, prywatnie jednak wolę, gdy są nieco większe. Tak więc nowa figurka jak najbardziej cieszy, ale nie jest żadnym objawieniem.

Inaczej jest w przypadku Green Goblina. Postać ta także zawitała już parokrotnie w świecie LEGO, nawet jako big figure (zestaw 76016) czy wersja Duplo (10608), a i w formie minifigurki miała przynajmniej parę wcieleń. Najnowsza wersja wypada jednak moim zdaniem najlepiej, jest odpowiednio złowieszcza, potargana szata idealnie pasuje tej postaci, a oba wyrazy buźki zostały dobrane wręcz doskonale. Aż dziwne, że taka postać i to tak dobrze odwzorowana trafiła do zestawu dla najmłodszych. Spodziewałbym się tutaj raczej interpretacji nieco przerysowanej i ugrzecznionej.

Goblin otrzymał standardowy dla siebie, w tym przypadku jednak dość uproszczony środek transportu, do tego nieco akcesoriów: bombę dyniową, worek oraz banknot.

Pajączek natomiast ma sieć,

oraz samochód! Tak jest, Superbohater który bez problemu śmiga pomiędzy wieżowcami Nowego Yorku otrzymuje samochód. Może chce wybrać się na rekonesans na przedmieścia? Wtedy fakt, takie autko będzie niezwykle pomocne w szybkim przemieszczaniu się. Jak przystało na zestaw dla najmłodszych, konstrukcja jest bardzo prosta, i raczej nieporywająca, choć przednia maska z charakterystycznym nadrukiem, czy specyficzne nadkola pewnie najmłodszym przypadną do gustu. No i te buchające z żółtego zadka płomienie!

Najróżniejsze pojazdy Spidermana, obojętne ile w nich sensu, mają jedno bardzo proste uzasadnienie. Istnieją głównie po to, by napędzać rynek zabawkarski. Należy pamiętać, że licencja na produkty związane ze Spider-manem jest niezwykle wartościowa, i przynosi krocie zarówno licencjodawcom jak i samym producentom zabawek, nie tylko klocków LEGO. Stąd też samochody, motocykle, łodzie, samoloty, helikoptery i co tylko da się wymyślić z pajęczym logiem. To po prostu się sprzedaje!

W ramach ciekawostki, Spider-mobile pojawił się także w regularnej serii komiksowej o pająku, a było to dokładnie w numerze 126 serii Amazing Spider-man. Numer ten ukazał się w 1973 roku, tak więc minęło już od tego czasu trochę latek.

Uściślając, w numerze tym pojawiała się głównie idea, propozycja od dwóch panów, by Spider-man zbudował Spider-mobile z nowym, ekologicznym silnikiem. Zapewne uważają to za doskonały pomysł na kampanię reklamową, i jakimś cudem wierzą, że pajączek będzie potrafi zbudować cały samochód? Takie to były komiksy w tamtych latach. 😉

Ostatecznie Pajączek się zgadza,…

i przystępuje w numerze 127 serii do budowy. Pomaga mu jego przyjaciel Johnny Storm z Fantastycznej Czwórki. Praca wre, trzeba przyznać, zdolne chłopaki.

W numerze 130 wreszcie możemy zobaczyć Spider-mobile w pełnej okazałości! Trzeba przyznać, prezentuje się całkiem nieźle, do tego posiada parę ciekawych gadżetów jak wyrzutnie sieci czy możliwość kamuflażu! Batmobil może się schować! A, warto nadmienić: Peter nie posiada prawa jazdy, jakby co…

Motyw autka powraca w 141 numerze, gdzie niestety kończy ono nieco tragicznie: na dnie rzeki Hudson!

W 142 numerze widzimy jeszcze Spider-mana użalającego się nad zatopieniem swojej dwumiesięcznej pracy…

po czym następuje przeskok do numeru 157, gdzie Pajączek powraca do zatopionego autka, które jednak… wyparowało.

W numerze 159 widzimy pewną złowieszczą (?) parę pracującą nad odzyskanym wrakiem.

Kumulację otrzymujemy w numerze 160. Spider-mobile został zmodyfikowany przez złych, może być zdalnie sterowany, i stanowi, jak widać, skuteczną pułapkę na Pająki.

Koniec końców, Spider-man wygrywa, źli zostają pokonani, a autko z innowacyjnym silnikiem zwrócone sponsorom. Ciekawe, jak je sobie zdejmą?

Historia cokolwiek dziwna, nawet jak na standardy komiksów superbohaterskich z tamtych czasów. Jednak sam pomysł Spider-mobilu zakorzenił się w komiksach i przez lata gdzieś tam był wspominany czy przypominany, a sam Spider-mobile, jako pełnoprawny przedstawiciel Pajęczego rodu, miał swój udział w evencie Spider-Verse, wydanym także u nas przez wydawnictwo Egmont (więcej o serii Spider-man z Marvel Now)!

To nie pierwszy i z pewnością nie ostatni pojazd Spider-mana w wydaniu LEGO. W tym zestawie autko jednak wypada niestety słabo, choć jako zabawka dla najmłodszych jak najbardziej się sprawdza, i to mimo nagminnie odpadającej barierki, i szybko połamanych ogni. Natomiast samemu zestawowi warto się przyjrzeć przede wszystkim z powodu dwóch bardzo udanych figurek: szczególnie Green Goblin cieszy oczy i stanowi doskonałe uzupełnienie kolekcji „tych złych” ze świata Marvela. Tym bardziej, że zestaw można nabyć na poniżej 40 złotych. Dla figurek jak najbardziej. Dla samego autka niezbyt.

Read Full Post »

Dzień dobry, dziś będzie szybko i krótko. Nie, nie! Nie krótko! Bez sucharów, nie nabijamy się z rozmiarów!

LEGO Marvel Super Heroes
76109 Quantum Realm Explorers

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 00

Seria: Marvel Super Heroes
Rok premiery: 2018
Liczba elementów: 200
Figurki: 3: Ant-man, Wasp, Ghost
Wymiary pudełka: (w przybliżeniu) 26 x 19 x 4.5 cm
Cena: $19.99, £xx.99, xx,99 €, xx,99 zł

BrickSet, BrickLink

LEGO kocha licencje, a fenomen Marvel Cinematic Universe potrafi zadziwić (dla zainteresowanych, więcej o tym świecie). Dziewiętnasty film z tego uniwersum: Avengers Infinity War wciąż kontynuuje fenomenalny przemarsz przez kina, a już całkiem niedługo (na świecie w lipcu, w Polsce niestety miesiąc później) na ekrany kin wejdzie kolejny film: Ant-Man and the Wasp. Będzie to bezpośrednia kontynuacja filmu Ant-man z 2015 roku, utrzymanego w nieco kameralnej stylistyce, ale dzięki niesamowitym efektom pomniejszania, całkiem niezłego scenariusza, i dających się lubić bohaterów, zyskał spora popularność.

Ant-Man (2015)

LEGO oczywiście skorzystało z licencji, choć wypuścili tylko jeden zestaw oparty na tym filmie: 76039 Ant-Man Final Battle, na szczęście całkiem udany, zresztą trochę go powychwalałem w recenzji.

Nadchodzący Ant-Man and the Wasp także objawił się w ofercie TLG, niestety, ponownie tylko w postaci jednego zestawu. Przynajmniej na obecną chwilę.

Ant-Man and the Wasp (2018)

Szata graficzna pudełka wypada bardzo przyjemnie dla oka, jest dość estetycznie, ładnie, choć tło, jak to LEGO ostatnio ma w manierze, mogłoby być mniej inwazyjne.

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 01

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 02

W środku pudełka znajdziemy dwa ponumerowane woreczki z elementami,

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 03

instrukcję oraz arkusik naklejek. Mały arkusik. Bez podtekstów proszę.

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 04

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 06

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 07

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 08

Figurki są trzy. Dwie to nasi bohaterowie, znani zresztą z pierwszego filmu. Ant-man to powtórka, choć nie jest to identyczna figurka jak wcześniej, natomiast postać Wasp w LEGOwym świecie pojawia się po raz pierwszy.

Untitled

Untitled

Także po raz pierwszy pojawia się figurka postaci określanej jako Ghost. Co ciekawe, w komiksach, jest on płci męskiej, natomiast w wersji filmowej stał się kobietą. Komiksowy Ghost to nie jakoś bardzo rozpoznawalny typ. W wielkim skrócie, posiada kostium, który pozwala mu przenikać przez materię stałą, a także stawać się niewidzialnym. Stąd zresztą wzięła się jego ksywka. Dodatkowo, może manipulować urządzeniami elektronicznymi. Ghost jest anarchista, i szczerze nienawidzi wielkich korporacji. Z tego zresztą powodu napsuł trochę krwi Tonemu Starkowi czy Peterowi Parkerowi, gdy ten posiadał dobrze prosperującą firmę. Tak było w komiksach, natomiast w filmie zapewne jego, to znaczy jej, celem będzie Pym Technologies.

Untitled

Untitled

Ant-man z oryginalnym hełmem i w gustownym czarno-czerwonym stroju wypada bardzo ładnie. Czerwony z czarnym zawsze wygląda nieźle. Niestety, gorzej jest z Wasp. Figurka ta owszem, posiada całkiem niezły nadruk, ale hełm to niestety zupełnie nieudana forma, i przypomina nieco zniekształcony garnek. Do tego te skrzydełka! Nie wiadomo z jakiego powodu dano tu znane już plastikowe namiastki skrzydełek, gdy tymczasem postać ta w filmie ma dość długie i elastyczne skrzydła, tak więc o wiele lepiej w figurce wypadła by ich wersja wykonana z folii. Postać Ghost nie ma czym zachwycić, w przypadku tej minifigurki otrzymujemy zestaw standardowych elementów, ale oczywiście nadruki na tułowiu czy główce są najwyższej jakości. Ogólnie, może Wasp nieco budzi niesmak, ale i tak cała trójka to całkiem przyjemna zgraja.

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 11

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 12

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 13

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 14

Jako dodatki dostajemy pojemnik (z zatyczką z nadrukiem!), puchar, spluwę oraz pociski dla postaci Ghost.

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 21

W filmie pojawi się Świat Kwantowy, czyli miejsce, gdzie pojęcia takie jak czas czy przestrzeń nie mają żadnego znaczenia. I w takim miejscu wylądują najprawdopodobniej nasi bohaterowi, na co zresztą nakierowuje nas nazwa zestawu: Quantum Realm Explorers czyli Badacze kwantowej krainy. A jak pokazują trailery, w filmie pojawi się odpowiedni pojazd umożliwiający takie podróże:

Untitled

Untitled

Untitled

Untitled

I pojazd ten został odwzorowany w niniejszym zestawie. Często marudzę i psioczę na najróżniejsze pojazdy i budynki z zestawów licencjonowanych, ale w tym przypadku nie ma na co narzekać. Pojazd, owszem, jest specyficzny, ale wypadł nienagannie w wersji klockowej i nie tylko składa się go bardzo przyjemnie, ale także prezentuje się całkiem zgrabnie, a okrągła kabina i nagromadzenie różnych „wihajstrów” tylko potęguje pozytywny odbiór. Oczywiście nie mogło zabraknąć „strzelaczy”, akcent bawialności musi być.

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 31

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 32

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 33

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 34

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 35

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 36

Trzy niezłe figurki, w tym Wasp która może mogłaby być lepsza, ale i tak daje radę, do tego całkiem zgrabna i ładna konstrukcja futurystycznego pojazdu. Może mrówki z wcześniejszego zestawu nie pobije, ale i tak jest naprawdę nieźle. Jak komuś wizualnie się podoba, jak najbardziej warto.

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 41

Porównanie nowej (po lewej) i starej wersji figurki Ant-mana. Różnice są subtelne.

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 51

A to cała zgraja minifigurek z obu zestawów:

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 52

I przy okazji fotka zbiorcza dwóch całkiem przyzwoitych zestawów. Oba można określić jako łakome kąski, szczególnie dla miłośników MCU.

LEGO Marvel Superheroes 76109 Quantum Realm Explorers 53

Read Full Post »

Po złożeniu zestawu 76101 Outrider Dropship Attack patrzyłam na całą serie Marvel Super Heroes Avengers Infinity War z wielką nadzieją. Najmniejszy zestaw, mimo braku większych rewelacji, można uznać za naprawdę udany. Niestety, z każdym kolejnym złożonym zestawem dobre wrażenie coraz bardziej blakło. Po złożeniu całego kompletu, poczułem się jak po złożeniu serii City Jungle: naszło mnie ogromne rozczarowanie. Nawet największy zestaw, kamieniczka, mimo że skonstruowany z pomysłem i bardzo bawialny, w wielu aspektach srogo rozczarował.

Przekłada się to na klecenie recenzji, jestem maruda, ale po prostu marudzić na LEGO już mi się nie chce. Na chwilę obecną nie wiem czy recenzja powstanie, najwyżej zakończy się na wrzuceniu paru co ciekawszych zdjęć, gdyż jednak są w tej serii także mocne motywy, które jak najbardziej można chwalić.

Dzisiaj pakiet instrukcji, już zeskanowane, a zapewne komuś się przydadzą, by sprawdzić, jakie elementy znajdziemy w danych zestawach. Plus w bonusie naklejki.

76101 Outrider Dropship Attack

LEGO 2018 Marvel Super Heroes Avengers Infinity War ins010

LEGO 2018 Marvel Super Heroes Avengers Infinity War ins004

 
(więcej…)

Read Full Post »

Po rewelacyjnych trailerach Avengers Infinity War internet wprost zalały opracowania, wnioski, teorie i burzliwe dyskusje. Jedną z ciekawostek jest nowy młotek Thora, który ewidentnie był widoczny w trailerze, ale został wymazany. Znaczy, prawdopodobnie.

A jak prawdopodobnie młotek ten powinien wyglądać? LEGO zdradza tę tajemnicę:

Avengers Infinity War Sets Pre Review Thors Hammer

Thora z młotkiem znajdziecie w zestawie 76102 Thor’s Weapon Quest.

Read Full Post »

Older Posts »