Miła pani z saloniku prasowego nie zawiodła, i pierwszy numer Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics za 14,90 jest już mój. Uwaga, bo chyba nie wszyscy wiedzą: to cena promocyjna, drugi tom będzie kosztował 29.99, a kolejne 39,99. W odróżnieniu od WKKM, w przypadku dwuczęściowych historii otrzymujemy je w kolejnych dwóch numerach, a nie losowo rozrzucone. Czyli pierwszy plusik już jest, zobaczmy więc, co nas dalej czeka.
Pierwszy promocyjny numer musi rzucać się w oczy, stąd też otrzymujemy go podanego na sporych rozmiarów kartonowym tle.
Po prawej komiks (zafoliowany), po lewej reklamowy magazyn. A z tyłu trochę informacji o najbliższych numerach, oraz zdjęcie całej kolekcji i panoramy jaką otrzymamy po skompletowaniu wszystkich 60 tomów. Widać także tytuły na grzbietach – stąd wiadomo czego się spodziewać – przepisaną listę znajdziecie we wcześniejszej notce. No i same tytuły na grzbietach to dla mnie ogromny plus – strasznie nie lubię tych anonimowych grzbietów z WKKM. Póki co, same zalety. A! Jest i trzecia! Popatrzcie na tę informację! „Na końcu każdego tomu znajduje się „dodatek z przedrukiem” jednego z najważniejszych momentów liczącej sobie ponad 75 lat historii DC Comics (…)„! Jak dla mnie, jest to dodatek niezwykle atrakcyjny, lubię takie ciekawostki i wspominki z przeszłości!
Magazyn w formacie mniej więcej A4 to paro stronicowa reklamówka kolekcji, oczywiście mająca nas zachęcić do kontynuowania zbierania kolejnych tomów. Ładny papier, estetyczna szata graficzna, kolorowe ilustracje, reklamówka sama w sobie jest przyjemną lekturą.
Przejdźmy więc do elementu najważniejszego, czyli samego komiksu. Co do historii, to za scenariusz odpowiada Jeph Loeb, a za rysunki Jim Lee, czyli mamy wielkie nazwiska gwarantujące niezłą zabawę. I tak jest, komiks czyta się bardzo przyjemnie, a rysunki po prostu zapierają dech w piersiach, tym bardziej, że mamy tu dość sporo postaci, zarówno superbohaterów jak i superłotrów. A to co odprawia Jim Lee jest niesamowite! Tła są dopracowane, poszczególne kadry cieszą oko feerią barw, postacie męskie są doskonale umięśnione, a kobiety pełne wdzięku, a do tego nie ukrywają swoich ponętnych kształtów. Sama historia to dobre czytadło, acz w kategorii bardziej przeciętniaka niż arcydzieła, gdyby nie rysunku, zapewne album nie zyskałby takiej sławy.
Poniżej Hush z kolekcji obok pierwszego wydania Egmontu (w miękkiej oprawie).
Oprawa jest jakaś dziwna, niby twarda, ale dość cienka, do tego łatwo się wygina. Ale nie traktowałbym tego za wadę, wszak miejsce na półkach jest cenne, a jak na każdym tomie zaoszczędzi się ten milimetr, to przy 60 tomach wyjdzie całkiem niezły kawałek. 😉 Bardziej mnie martwi wykończenie okładki, tj lakierowanie, które nie sprawia dobrego wrażenia. Wolę oprawy matowe, lub miejscowo lakierowane. Ale to też w sumie szczegół i kwesta gustu.
Otwieram więc tomik i wącham. Ludzie narzekają na smród, ja czuję zapach farby drukarskiej, choć dość ostry i nie tak przyjemny jak w innych komiksach. Przewracam strony i wsadzam nos między oprawę a pierwszą stronę. To był błąd, zapach gówna za przeproszeniem skutecznie mnie odtrąca. Śmierdzi nie druk, a klej. Przy kartkowaniu, powoli, ale coraz wyraźniej, smród daje o sobie znać. Nie ma wyboru, komiks musi swoje odleżeć zanim zabiorę się za czytanie, wcześniej po prostu nie dam rady. Z zatkanym nosem pstryknąłem jeszcze fotkę porównującą jakość druku między pierwszym a drugim wydaniem:
Pod tym względem jest bardzo dobrze, nawet wydaje mi się, że kolorki są bardziej nasycone w wersji WKKDC. Jak kogoś interesuje, to kiedy komiks się przewietrzy, to postaram się zrobić może więcej porównań.
Jeszcze fotki klasycznej historii z Batmanem, czyli reprintu zeszytu Detective Comics 27 oryginalnie wydanego w maju 1939. Przynajmniej tak informuje nas kolekcja i niestety, pod tym względem kłamie. Owszem, Batman pojawił się w tym zeszycie, ale zaprezentowany nam reprint opiera się na później wydanym OCENZUROWANYM wznowieniu (usunięto np.: nóż z kadrów 2 i 3 na drugiej stronie komiksu)! Reprint to świetny pomysł, ale jednak fajnie, gdyby opierał się na naprawdę pierwszym wydaniu, a nie na późniejszych, i co gorsza zmienionych, edycjach! Spory minus.
Tylna okładka:
I stopka. Za przygotowanie polskiego wydania odpowiada Egmont. No proszę… Czyli duble będą po prostu zyskiem, nie będzie trzeba płacić ponownie za tłumaczenie i obróbkę materiału. To mój domysł, żeby nie było, ja nie jestem wydawcą. Egmont to obecnie specjalista w temacie Suerpbohaterów, więc można mieć nadzieję, że od strony merytorycznej nie będzie większych błędów. Jak wspominam co Eaglemoss wypisywał za brednie w magazynach dołączonych do figurek z Kolekcji figurek Marvela, to mi się włos na głowie jeży…
Dla lubiących porównania, jeszcze fotki z konkurencyjną kolekcją, i pierwszym wydaniem:
Sporo rzeczy na plus, niestety, także sporo na minus. Smród zaskakuje, oprawa nie powala, do tego brzydki lakier nie zachwyca. Papier cienki, ale w porządku, jakość druku raczej bez zastrzeżeń. Dodatki w postaci klasycznych historii to rewelacyjny pomysł, gorzej z realizacją i prezentacją późniejszej, głupio ocenzurowanej wersji. O ile w kolejnych numerach zapaszek nie będzie się pojawiał, to kolekcja jest świetną ofertą dla osób dopiero zagłębiających się w świecie komiksu Superbohaterskiego. Dla kupujących od lat co lepsze tytuły, za dużo tu powtórzeń, a póki co, jakość pierwszego zeszytu nie zachwyca i nie zachęca do wymiany starych wydań. Na szczęście można olać panoramę i kupować wybrane, co lepsze tytuły. I takiej wersji ja będę się trzymał.
Koniecznie podzielcie się swoimi przemyśleniami i wrażeniami!
Zapach na szczęście dość szybko wietrzeje. Wczoraj wieczorem był już mniej intensywny.
Co do lakieru na okładce to nie przeszkadzał mi. Robi na mnie dobre wrażenie. Nie takie, żeby się zachwycać, ale też nie budzi od razy. Przeciętne. 🙂 Grubość okładki jest w sam raz. Też nie jest to tandeta, ale też nie jest to nie wiadomo jak wysoki standard.
Co do papieru to wydaje się być dobrej grubości. Nie jest za cienki. Za to jakby był grubszy, to tom byłby grubszy. I miejsca na półkach trzeba więcej.
Generalnie bardzo mocny standard. Taki pół exclusive. 🙂
„miejsce na pułkach” aż razi;)
Już nie, poprawiłem! Dzięki za spostrzegawczość!
Ja tam zawsze lubiłem zapach WKKM 😀
WKKM pachnie pięknie! W porównaniu do WKKDC to piekło i niebo.
Dla mnie lakierowana okładka to plus.
Przeczytałem na razie 4 strony i więcej nie dałem rady. To jest po prostu komiks z rozszerzoną rzeczywistością – oprócz obrazków są jeszcze wrażenia zapachowe, a że komiks jest o brudnym Gotham, to i aromaty niezbyt piękne.
😉
Hej. Jeśli chciałbym zacząć czytać komiksy od dc, to warto zbierać tą kolekcję ?
To chyba będzie najlepszy wybór. Są tu wprowadzenia, unikatowe przedruki i ogólnie chyba niezłe historie. A najważniejsze że nie musisz szukać tego wszystkiego sam. Tak więc jeśli chcesz poznać ciekawsze albumy bez znajomości historii wydawnictwa (którą i tak poznasz dzięki tej serii) ten wybór będzie w sam raz. No i albumiki są w dobrej cenie.
Dzięki za radę. I jak ja bym zaczął też zbierać tą kolekcję to nie skarżył bym się na przedruki.
Dokładnie, największym minusem kolekcji są duble, natomiast dla osoby która wcześniej z DC nie miała wiele do czynienia i nie posiada wielu albumów w biblioteczce, ta kolekcja jest wprost idealnym wyborem. Jakość edytorska jest przyzwoita, smród zapewne w końcu zniknie (wydawca wpierw twierdził, że to odosobnione przypadki, ale teraz już wzięli się za to – najwidoczniej sporo osób im ten problem zgłosiło), a wybór tytułów jest naprawdę znakomity, sporo tu dobrych i bardzo dobrych opowieści. Może trochę dziwić np.: trzy orginy Supermana, ale akurat w tym przypadku, każdy warto poznać.
Akcja wartka, rysunki jak na bohaterów przystało bardzo dynamiczne. Niektóre „ujęcia kamery” zapierają dech w piersi. Dla kogoś takiego jak ja, kto nie miał wcześniej do czynienia z tego typu komiksem, to chyba bardzo dobry początek. Wizualnie bardzo dobry, fabularnie akurat po środku. Trochę dziwi taki natłok postaci, ale z drugiej strony w każdym odcinku dzieje się coś ciekawego. No przyznam szczerze, że zarówno Kobieta Kot jak i Poison Ivy mają swoje momenty. Z resztą Batman i Superman też nie są gorsi.
Druga część już nie śmierdzi. I nawet ta fabula zrobiła się ciekawsza i nieźle zakręcona. Koniec zaskakujący. Czekam na syna Batmana. Problem to tylko dostać. Dopiero w 3 kiosku był.