Pierwsza recenzja zestawu z serii The Lone Ranger i pierwsza nieco dłuższa recenzja publikowana tylko na blogu. Sytuacja na forum LP nadal jest zagmatwana, póki się nie wyklaruje, nie chcę tam się w ogóle udzielać, tak więc mam nadzieję, że pisanie na 8studach recenzji ma sens. Zobaczymy jak eksperyment się powiedzie, tak więc serdecznie zapraszam do komentowania i wyrażania swoich przemyśleń przede wszystkim na temat zestawu.
The Lone Ranger
79106 Cavalry Builder Set
Seria: The Lone Ranger
Rok premiery: 2013
Liczba elementów: 69
Figurki: 4: The Lone Ranger, 3 Cavalry Soldiers
Wymiary pudełka: (w przybliżeniu) 16 x 14 x 4.5 cm
Cena: $12.99, £11.99, 14.99 €, 69.99 zł
Fanów Westernu TLG niezbyt rozpieszcza. Owszem, otrzymaliśmy już parę zestawów w tych klimatach, większa seria zawitała jeszcze za czasów gdy ludziki nie miały ani buziek ani rączek, także w latach 1996-1997 pojawiło się parę świetnych zestawów w klimatach Dzikiego Zachodu. Ta ostatnia seria, mimo że oferowała charakterystyczne budynki, wioskę Indian, a nawet Kawalerię, pozostawiła wielki niedosyt, a największy zarzut można jej przedstawić pod względem niewykorzystanego potencjału, wszak nie było w niej tak podstawowych elementów jak dyliżans czy pociąg.
Wreszcie obecnie Western znów powraca do plastikowego świata. Przy okazji zahacza o licencję, seria opiera się na najnowszym filmie ze studia Disneya: The Lone Ranger, który premierę będzie miał dopiero w lipcu.
Tymczasem zestawy już zawitały na sklepowe półki, i przynajmniej w Polsce, już można je zakupić. A że prywatnie bardzo lubię Western (szczególnie jako gatunek filmowy), nie mogłem się im oprzeć. Dziś pierwsza recenzja, zaczynamy oczywiście od najmniejszego zestawu z regularnej serii.
The Lone Ranger: 79106 Cavalry Builder Set
– pudełko –
Wielkie zaskoczenie, biorąc pod uwagę dość bogatą zawartość, pudełko jest relatywnie małych rozmiarów! Zaledwie 16 x 14 cm i około 4 i pół centymetra grubości, w takich rozmiarach kartonowym pojemniku zmieszczono cztery figurki, białego konia, ponad 50 elementów i oczywiście instrukcję. Naklejek na szczęście brak. Seria Pirates of the Caribbean przyzwyczaiła mnie, że nawet w najmniejszych zestawach instrukcje zabezpieczone były dodatkowym kartonikiem, niestety, najwidoczniej w tej serii zrezygnowano z tego świetnego patentu.
Szata graficzna nie zaskakuje, jako że to seria licencjonowana, na górze znalazło się wydzielone pole gdzie umieszczono stylizowany tytuł filmu oraz wizerunek głównego bohatera. Nie mogło oczywiście także zabraknąć loga „Disneya”. Jedyny zarzut jaki mogę postawić, to to, że tło jest wściekle żółte, co niezbyt przypadło mi do gustu, jednak na plus, z marketingowego punktu widzenia, można stwierdzić, że dzięki takiemu zabiegowi pudełka z tej serii będą dobrze widoczne na sklepowych półkach.
Pozostałe elementy to bardzo dobre zdjęcie przedstawiające zestaw w (prawie) całej okazałości (nieco zasłonięto nieciekawą palisadę), oczywiście pociągnięte cyfrowym pędzlem.
Z tyłu pudełka znajdziemy dodatkowe zdjęcia przedstawiające zestaw z innej perspektywy oraz skupiające się na szczegółach, w tym strzelającej armacie.
Boki pudełka przyozdobiono w głównej mierze różnorakimi ostrzeżeniami, informacją gdzie zestaw wyprodukowano (Denmark, Hungary, China, Mexico, Czech Republic) oraz maciupkim zdjęciem rewolweru w skali 1:1.
The Lone Ranger: 79106 Cavalry Builder Set
– instrukcja –
Instrukcja to jedna książeczka w formacie 15 x 10 cm, licząca 28 stron. Plany budowy ukazane są przejrzyście, tło, mimo że kiczowate, nie przeszkadza, ciekawostką jak na tak mały zestaw jest wyszczególnienie elementów potrzebnych do budowy przy każdym kroku składania. Nie zabrakło reklam, w tym niedziałającej jeszcze strony poświęconej serii, mojego ulubieńca (wrzeszczący bachor), zabrakło natomiast ostrzeżenia o „krwiożerczym dywanie”.
The Lone Ranger: 79106 Cavalry Builder Set
– elementy –
Jak na relatywnie mały zestaw, znajdziemy tu sporo ciekawych akcesoriów oraz broni, a także śnieżnobiałego konia. Miłym akcentem jest załączenie do zestawu zarówno siodła, jak i dwóch elementów będących odpowiednim wypełniaczem, gdy siodło jest zdjęte.
W temacie akcesoriów i broni, znajdziemy tu dwa karabiny, armatę, plecaki, torbę, lunetę oraz aż pięć rewolwerów w dwóch odcieniach szarości.
Poniżej małe porównanie tej ostatniej broni. W środku rewolwery z tego zestawu, po lewej stara ich wersja, znana choćby ze wcześniejszej serii Western, pojawiły się też w Adventurers. Po prawej natomiast nieoficjalny rewolwer z oferty BrickArms. Stare wersje można określić jako wybitnie „klockowe”, idealnie pasujące LEGOwym ludzikom, z odpowiednią dozą karykaturalności. Obecne rewolwery znacznie wygładzono, bardziej przypominają rzeczywistą broń, wręcz można by je określić dokładnie wykonanymi miniaturkami. BrickArmsowy rewolwer jest znacznie większych rozmiarów, a przez to wygląda jakby bardziej „dostojnie”. Ogólnie, nowy wzór rewolwerów niezbyt przypadł mi do gustu, w obecnie wydawanych zestawach strasznie irytuje mnie ta pogoń za jak najdokładniejszym odwzorowaniem przedmiotów z rzeczywistego świata. A przecież to klocki, tu zwykły brick 2×4 może być tym, co tylko podpowie nam wyobraźnia!
Warto też porównać flagi, poniżej po lewej stara wersja, po prawej nowa. Tu chyba nie ma co się zastanawiać, stara bije nową na głowę, jest o wiele bardziej czytelna, miła dla oka, estetyczna.
The Lone Ranger otrzymał sporych rozmiarów biały kapelusz, tu akurat nowa wersja bardzo przypadła mi do gustu.
The Lone Ranger: 79106 Cavalry Builder Set
– ludziki –
The Lone Ranger
Zazwyczaj serie licencjonowane cierpią na niezbyt fortunny dobór ludzików, niestety, główne postacie muszą być praktycznie w każdym zestawie. A jako, że zazwyczaj tacy bohaterowie są dość charakterystyczni pod względem wyglądu, przy zakupie już paru zestawów otrzymujemy swoistą „armię klonów”. Nie inaczej jest w przypadku tej serii, także w najmniejszym zestawie nie mogło zabraknąć tytułowego jeźdźca.
Jednostronnie zadrukowaną buźkę zdobi czarna maska, i już choćby przez to trudno będzie ją przyporządkować innej postaci, choć miłośnicy Zorro pewnie już zacierają ręce. Nadruk na torsie jest bardzo schludny, jego potencjalną uniwersalność psuje nieco gwiazda szeryfa. Nóżki także posiadają nadruk, będący bezpośrednim przedłużeniem tego z torsu. Do tego kapelusz i figurka prezentuje się naprawdę ciekawie i ładnie.
Żołnierze
Trzech żołnierzy, kawalerią trudno ich w tym przypadku nazwać, posiada granatowe torsy, granatowe kepi oraz nóżki w kolorze o dziwo innym niż można by sądzić po zdjęciu na opakowaniu. Wg oficjalnych zdjęć, powinny być niebieskie, tymczasem w rzeczywistości przypominają Sand Blue. Każdy z żołnierzy posiada inny wzór główki, natomiast nadruki na torsach w każdym przypadku są identyczne. Szkoda jedynie, że otrzymaliśmy jedynie szeregowych żołnierzy, patrząc na zwiastun filmu, można było pokusić się na wrzucenie tego pana ze szabelką. W sumie szabelki też tu nie uświadczymy, żołnierze otrzymali „tylko” karabiny, rewolwery oraz armatę.
Żołnierze wyglądają całkiem przyzwoicie, i w sumie nie miałem im nic do zarzucenia, dopóki nie zrobiłem tego porównania:
Sentyment sentymentem, ale w tym przypadku, moim zdaniem starzy żołnierze prezentują się wprost nieporównywalnie lepiej, ciekawiej i po prostu ładniej! Czemu w klockach wszystko musi iść aż tak w stronę realizmu, przecież niebieskie mundury i kepi oraz w tym samym kolorze spodenki są o wiele przyjemniejsze dla oka i weselsze!
The Lone Ranger: 79106 Cavalry Builder Set
– zestaw –
Po złożeniu ludzików, czas zabrać się za budowę składowych zestawów. Zaczynamy od ogniska nad którym możemy upiec udko kurczaka. Konstrukcja malutka, niezbyt ciekawa ani ładna, ot taki wypełniacz.
Strzelająca armata na kołach natomiast prezentuje się już bardzo ładnie i jest prostą, ale udaną konstrukcją. Dodatkowo cztery pociski umieszczono na płytce 2×2, dzięki temu nic nie zginie, no chyba że się rozhulamy ze strzelaniem: armata miota pociski na naprawdę dużą odległość!
Palisada jest największą konstrukcją w tym zestawie, niestety, podobnie jak ognisko, zupełnie nie zachwyca. Do tego ognisko można potraktować tylko jako wypełniacz, a duże rozmiary palisady psują najzwyklej w świecie dobre wrażenie na całość zestawu. Do tego ta brzydka flaga…
I tyle budowania. Oto cały zestaw w pełnej okazałości:
Po budowie zostały dwa elementy zapasowe, oraz dodatkowo po jednym rezerwowym rewolwerze.
The Lone Ranger: 79106 Cavalry Builder Set
– podsumowanie –
Nie ukrywam, zestaw wywołał we mnie bardzo sprzeczne uczucia i niestety, w ogólnym rozrachunku, bardzo mnie zawiódł. Owszem, posiada plusy, na które można zaliczyć choćby konia, dużą liczbę figurek i akcesoriów. Co z tego, jak konia znajdziemy też w innych zestawach, podobnie jak fajną figurkę The Lone Rangera. Żołnierze niestety wyglądają mało atrakcyjnie, szczególnie gdy porówna się ich ze starszymi wersjami. Ten sam zarzut można postawić rewolwerom i fladze.
Zresztą, mimo że tego nie lubię, warto zrobić wypunktowanie w postaci plusów i minusów:
+ sporo ludzików
+ strzelająca i ładna armata
+ figurka The Lone Ranger
+ biały koń
+ małe gabarytowo pudełko
– żołnierze mało ciekawi i utrzymani w ciemnych barwach
– brzydka flaga
– brzydka i w ogóle nieciekawa palisada
– takie sobie ognisko
– zbyt realistyczne i drobne rewolwery
– figurkę The Lone Rangera znajdziemy też w innych zestawach
Biorąc pod uwagę, że oficjalna cena za zestaw wynosi prawie 70 złotych, zestawu w ogóle NIE POLECAM! Elementy warte zainteresowania można spokojnie znaleźć gdzie indziej, a cała reszta niestety niezbyt wyszła. Jeżeli ktoś natomiast upoluje go w lepszej cenie (ja zapłaciłem około 52 złote), można rozważyć, jednak tylko pod warunkiem, że się jest miłośnikiem klimatów wprost z Dzikiego Zachodu.
Najmniejszy zestaw z regularnej serii zawiódł moje oczekiwania, mam nadzieję, że dalej będzie lepiej (dobrze, od razu tu odpowiem: będzie znacznie lepiej!).
Średni zestaw, który odbieram po prostu neutralnie. Dążenie do realizmu, a więc główny zarzut, jaki najczęściej pojawiał się w Twoich przemyśleniach, akurat dla mnie żadną wadą nie jest – wręcz przeciwnie – moim zdaniem właśnie w tym kierunku TLG powinno podążać.
Dużą zaletą, którą powinieneś zamieścić w podsumowaniu, jest bezsprzeczna bawialność zestawu – nawet, jeśli pod względem wizualnym oraz konstrukcyjnym szału nie ma, tak jeżeli chodzi o możliwości zabawy, tu są one bardzo duże.
Osobiście, pomimo iż seria trafia w moje gusta, zakup tego maleństwa na pewno sobie daruję.
Co do publikowania recenzji na blogu, to chyba wątpliwości nie ma już absolutnie żadnych – jak najbardziej warto i eksperymentów nie ma potrzeby tutaj przeprowadzać. Jeśli chodzi o LP, to niestety nie będę obiektywny i napiszę, że po prostu szkoda zachodu.
Te nowe rewolwery przypadły mi do gustu, choć wydają się być strasznie chudziutkie i mniej proporcjonalne (kolba a lufa – co to ma być, żarty?). Gdyby tak porównywać, zdecydowanie brickarmsowa wersja robi najlepsze wrażenie. Kawalerzyści nie wyróżniają się zbytnio; mają fajne buźki, ale, że to znowu świnki…
Sam główny bohater zdaje mi się być mało ciekawy. To połączenie czarnej maski i białego kapelusza nie pasuje najmocniej – toć to zorro wiedział jak lepiej się zamaskować. Ale, że to ma być „dobry koleś”, dlatego biały koń i biały kapelusz obowiązkowo. Mimo obaw, jestem nastawiony pozytywnie i czekam na recenzję dyliżansu i wygląd w środku, sejf a takze ludziki bandytów i „Heleny”!
Na recenzję dyliżansu właśnie – pomimo iż nie jest to największy zestaw tej serii – czeka chyba najwięcej osób 😉
Pudełka na mój gust są paskudne. Stary Western miał o wiele lepiej dobraną kolorystykę i bardzo fajne tła, przykład: http://brickset.com/detail/?Set=6746-1.
Pamiętam, że gdy byłem mały samo wpatrywanie się w okładki opakowań mogło dawać frajdę i pozwolić wczuć się w klimat.
Mundury mają ładny stonowany kolor w porównaniu do starych, jednak uważam, że to coraz bardziej realistyczne odwzorowanie kolorów, broni czy narzędzi psuje umowność i uniwersalność w świecie LEGO.
Szkoda że podstawa armaty musi się składać z tylu kolorów i że żołnierze nie mają chust na szyjach, które dobrze wyglądały u starych.
Mi ten zestaw podoba się. Trzeba wziąść pod uwagę że jest najmniejszy z całej serii. Czego więc tu się spodziewać. Mamy działo na kołach, białego nowego konia i cztery niezłe figurki. Dla mnie starczy. Chociaż najlepszy z całej serii wydaje się być dyliżans.
Dzięki za recenzję Nori. Zamierzałem go kupić i mimo wszystko nadal zamierzam. Co do pudełka, to chyba już tak będzie – miniaturyzacja. Sam zestaw, może i nie do końca dopracowany, ale jakoś przyciąga moje oko. Ciekawe zestawienie rewolwerów 🙂
Świetna robota. Praca poważnych rozmiarów a nadal w tytule ‚minirecenzja’. 🙂
Nori, dobrze mi się wydaje, że pudełka w tej serii nie są błyszczące, jak w przypadku choćby zestawów z Hobbita?
Świetne źródło figurek i to nie byle jakich!
Myślałem, że w tej serii nic się dla mnie nie znajdzie, ale chyba się skuszę na ten zestaw. Tylko poczekam, aż stanieje.
Bardzo dobra recenzja i dobrze, że nie trzeba wchodzić na forum, aby ją przeczytać.
Nie wiem co się stało na LP, bo chwilę tam już nie wchodziłem z różnych powodów, a jak już wszedłem, to zobaczyłem notki o rezygnacjach z różnych funkcji. Źle się dzieje, że tak zasłużeni uczestnicy forum odchodzą z niego. Tak samo od zawsze dziwiło mnie, że Maciej Drwięga odszedł z LP.
Pozdr,
Jeszcze w temacie pudełka: Próbuję ze wszystkich stron, ale za cholerę ta szata graficzna nie chce przestać mi się podobać. Prawda to, że ten żółty pasuje tu jak przysłowiowa „pięść do oka”, ale jakimś dziwnym zrządzeniem losu w ogóle mi to nie przeszkadza…
Gdyby kosztował 39 zł – można się skusić. Niby ludzików dużo, koń fajny, ale poza tym – elementów mało, nie ma co budować. Kiepsko.
Marecki -> zgadzam się w pełni, stare Westernowe pudełka były rewelacyjne, akurat w tamtej serii tło pod zdjęcia i ogólna prezentacja wyszła wybitnie udanie. Choć w przypadku The Lone Ranger powoli przyzwyczajam się do projektu pudełek, to jednak odnoszę wrażenie, jakby nie były tutaj zbyt dopracowane. Co do „umowność i uniwersalność w świecie LEGO” to dobrze pamiętam czasy, gdzie dwa złączone elementy dawały wiele możliwości, a ograniczała nas tylko własna wyobraźnia. Obecny pęd do coraz większej liczby realistycznych akcesoriów zabija tą umowność. Owszem, fajnie mieć rożne pędzelki, narzędzia, broń itp. i sam się „jaram” wszystkimi nowościami choćby z Minifigures, jednak kiedyś tego nie było, i w zupełności nikomu to nie przeszkadzało. Znak obecnych czasów? To samo zresztą tyczy się kolorów, jedna z największych bzdur, moim zdaniem, w świecie LEGO. Ale chyba to dobry temat na dłuższą rozprawkę.
Co do braku chust u żołnierzy sam się zdziwiłem, tym bardziej, że element ten występuje w serii The Lone Ranger i mają go na wyposażeniu bandyci. Czemu żołnierzom go poskąpiono?
tbzz -> mniejsze pudełka uważam za duży plus, przynajmniej łatwo je przetransportować i nie zajmują zbyt dużo miejsca.
pshemko -> słuszna uwaga, pudełka są zauważalnie bardziej matowe niż choćby w Hobbicie.
Termin „minirecenzja” odnosi się do recenzji które pojawiają się tylko na blogu, i można je potraktować jako „mini” dlatego, że blog jest medium bardziej niszowym niż choćby sporych rozmiarów forum LUGPolu.
Dzięki za miłe słowa!
Można prosić o fotki żołnierzy w portkach w pozostałych odcieniach niebieskiego?
Myślę, że brak chust i cena, to jedyne wady zestawu. O ile cena zestawu pewnie spadnie (wtedy kupię jeszcze jeden albo 2), to skąpienia chust nie wybaczę.
Nie mam sentymentu do żółtaczki – świnkowe kolory są ok.
Mimo wszystko Nori „minirecenzja” to jednak nieprecyzyjne określenie, biorąc pod uwagę, że recenzja jest mimo wszystko pełnowymiarowa, a że widownia być może mniejsza to nie czyni z niej mini. 😉
A co do samego zestawu – trochę ostudziłeś mój zapał do niego, faktycznie do ideału trochę brakuje. Co nie zmienia faktu, że kiedy cena spadnie do ~40zł to kupię bez wahania. Jeśli chodzi o główną atrakcję tego zestawu, czyli żołnierzy, to podsumowałbym tak – plusem jest, że pod niektórymi względami nawiązują do tych sprzed 18 lat, a tam gdzie są od nich gorsi (brak chust, mniej udany kolor, brak torsu oficera) pojawiają się minusy. Krótko mówiąc – nie sposób oceniać ich nie odnosząc ich do starych, dobrych niebieskich żołnierzy.
No i nadal nie mamy wojsk Konfederacji, ech… 😉 (ale w tym przypadku pewnie decyduje fabuła filmu)
Samotny Jeździec jest w porządku, ale jako że to tylko jeden z klonów, to w tym zestawie nie powoduje szału – równie dobrze mogłoby go nie być.
Generalnie zestaw ok, ale chyba nie porywa. A jak już sam zestaw jest taki sobie, to takie elementy jak pudełko czy instrukcja nie wymuskane tak bardzo jak w innych seriach licencyjnych też nie pomagają w poprawieniu oceny. Niby same klocki ważniejsze, ale w końcu jak już chcemy kolekcjonować, to to, co najładniejsze.;)
Dziś odwiedziłem jeden ze sklepów w swoim mieście i zabiła mnie wewnętrznie cena tego zestawu..75 zł! Ja rozumiem, że to niewiele więcej niż cena katalogowa, ale sumując marżę i cenę katalogową, to mam wątpliwości, czy ktoś będzie kupował ten zestaw.