Mniej więcej rok temu Egmont wydał pierwszy album kontynuacji przygód dwóch Dzielnych Wojów, znanych chyba wszystkim nieco starszym miłośnikom komiksów. Wyszło niestety mocno tak sobie, o czym możecie poczytać na tym blogu w notce Kajko i Kokosz przerysowani.
Obecnie w księgarniach ukazał się drugi album, niestety Egmont nie wyciągnął wniosków, i powielił większość bolączek z poprzedniej publikacji. Choć z drugiej strony, pierwsza część podobno była sukcesem sprzedażowym, ale też wiele osób wtedy sięgnęło po takowa inicjatywę z ciekawości, czy obecnie będą chcieli powtórkę tego samego? To pewnie okaże się za jakiś czas, gdy wydawca otrzyma dane sprzedaży, a tymczasem zapraszam na mały rzut oka. Oczywiście zupełnie subiektywny, wiem, że są osoby, które te nowe historyjki wychwalają. I niektóre, fakt, są godne polecenia, niestety, są tu także wpadki straszliwe. Ale po kolei.
Okładkę zdobi oryginalny rysunek Janusza Christy. Piękny, dopracowany, i tylko uwypuklający niedoróbki, które w środku znajdziemy.
W albumie znajdziemy w sumie cztery krótkie historyjki, tworzone przez rożnych twórców, znanych zresztą już z pierwszego albumu.
Zbójcerze: Słoń a sprawa zbójcerska
rys. Sławomir Kiełbus, sc. Maciej Kur
Kur jako scenarzysta i Kiełbus jako rysownik to duet prawie idealny, który zresztą sprawdził się już poprzednio. Scenariusz jest bardzo przyjemny w odbiorze, ma wręcz parę naprawdę mocnych momentów, a wszystko to zostało ubarwione w nieco zbyt może przerysowanej i karykaturalnej, ale naprawdę przyjemnej dla oka, kresce. Jeżeli się wahacie nad zakupem, to choć tylko dla tej historyjki warto.
Łamignat: Łamignat Straszliwy
rys. Piotr Bednarczyk, sc. Maciej Kur
Ponownie Kur jako scenarzysta i ponownie pod tym względem dostajemy bardzo przyzwoitą historyjkę. Gorzej z rysunkami, Piotr Bednarczyk zupełnie się tutaj nie sprawdza. Jego postacie prezentują się wręcz odstraszająco, gdy popatrzy się na jego Łamignata, a na to, co mamy na okładce, to tym bardziej boli serce. Do tego postacie kobiece zupełnie mu nie wychodzą, a tych akurat w tej opowiastce jest sporo. Jednocześnie muszę przyznać, że historyjkę czytało mi się bardzo dobrze, a i do rysunków po chwili się przyzwyczaiłem. Jednak chyba to raczej zasługa całkiem zgrabnie skleconego scenariusza.
Miluś: Instytut Badania Smoków
rys. i sc. Tomasz Samojlik
Samojlik tworzy własne postacie i wsadza je na siłę w kolejną opowiastkę. W pierwszym tomie wypadł nadzwyczaj słabo, tutaj jest jeszcze gorzej. Scenariusz ma jakiś sens, ale w sumie to takie coś, co widziało się już setki razy i w tym przypadku szybko się zapomni, a rysunki wręcz wołają o pomstę do nieba. Należy pamiętać, że Tomasz Samojlik to uznany twórca komiksów dla najmłodszych, i trzeba uczciwie przyznać, że także w tym przypadku ewidentnie swoje dzieło kieruje do tych młodszych. Ale tylko ich, reszta się z hukiem odbije.
Mirmił i Wojmił: Pojedynek
rys. Sławomir Kiełbus, sc. Maciej Kur
Kur i Kiełbus i ponownie niezwykle zgrabna opowiastka, do tego czerpiąca garściami z opowieści Christy, jednocześnie potrafiąca i zaskoczyć i dać sporo okazji do uśmiechu. Coś co czyta się naprawdę z przyjemnością.
Jak widzicie, mimo mojego negatywnego podejścia, jednak na zbyt wiele rzeczy nie przyszło mi marudzić. Kur i Kiełbus, odpowiedzialni za praktycznie połowę albumu wypadają nadzwyczaj dobrze. Jednocześnie należy podkreślić, że nie małpują mistrza, a tworzą swoją interpretację losów doskonale znanych nam postaci. I wychodzi im to naprawdę nieźle. Kur także sprawdza się jako scenarzysta trzeciej historyjki zawartej w albumie, która niestety położona została przez rysunki. Czwarta historyjka, opowieść Samojlika niestety bardzo odstaje, i to pod każdym względem. Tutaj może wydawca mógłby zastanowić się nad rozdzieleniem świata Dzielnych Wojów? Niech dla starszych fanów nowe opowieści tworzą Kur i Kiełbus, natomiast Samojlik niech skupi się na osobnymi opowieściami, skierowanymi do tych najmłodszych czytelników, którzy jeszcze nie znają spuścizny Christy? Taka forma sprawdziła by się jako zupełnie niezależne publikacje. Po prostu, w tym przypadku wydaje się logiczne rozdzielenie opowieści z Mirmiłowa na dwa światy, każdy skierowany do nieco innego czytelnika. Wilk syty i owca cała?
Jako bonusik, skan notki z Angorki, wraz z bardzo przyjemnym rysunkiem: