Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Stan Lee’

Wydana w 2018 roku tylko na konsolę PS4 gra Marvel’s Spider-Man zaskarbiła sobie serca zarówno krytyków jak i graczy. Niezła historia, rewelacyjna oprawa graficzna, a do tego ogromna grywalność to aspekty, dzięki którym gra okazała się pozycja obowiązkową nie tylko dla miłośników Superbohaterów. Teraz, pod koniec 2020 roku, doczekaliśmy się wreszcie kontynuacji.

Mija rok od wydarzeń z pierwszej części, Peter Parker wyjeżdża do Europy, a Nowy Jork zostaje pod opieką Milesa Moralesa. Młody, zaledwie 16-letni nowy Pająk musi sprostać ogromnej odpowiedzialności, tym bardziej jest to trudne zadanie, że wśród mieszkańców nie jest obdarzony zaufaniem i traktowany jako „ten drugi”.

Rozgrywka to praktycznie dokładne powtórzenie tego, co doskonale poznaliśmy w pierwszej części. Nadal ogromne wrażenie powoduje bujanie się na sieciach. Podróżowanie w ten sposób między blokami sprawia ogromną przyjemność, a do tego jest niezwykle szybkie, mimo, że gra ma zaimplementowany system szybkiej podróży, to zupełnie nie ma potrzeby z niego korzystać. Ponownie także doskonale sprawdziły się mechaniki walki, nasz pajączek jest dość delikatny na ciosy, czy pociski z broni, ale za to jest niezwykle zwinny, i walka przypomina nieco balet. Wszystko działa niesamowicie płynnie, a potyczki z bandziorami dostarczają prawdziwej frajdy. W przypadku walki otrzymaliśmy pewne nowości, Miles wraz z pajęczymi mocami otrzymał umiejętności, których Peter może mu tylko pozazdrościć, jak moc jadu, czy możliwość kamuflażu, czyli stania się na parę chwil niewidzialnym.

Jednym z największych zarzutów w stosunku do gry, jest długość jej rozgrywki. Przejście całego wątku fabularnego, i to zaliczając przy okazji misje poboczne, zajmuje około 10 godzin. Jednak należy przyznać, że twórcy w kontynuacji skupili się praktycznie na samej akcji, nieco mniej tu znajdziek, choć oczywiście takowe też występują, a zupełnie usunięto motywy skradankowe, czy zabawę w układanie klocków. Tak więc otrzymujemy skondensowaną dawkę akcji, i trzeba przyznać, pod tym względem gra sprawia bardzo dobre wrażenie, a niektóre sceny powodują przysłowiowy „opad szczęki”.

Misji pobocznych jest zaledwie parę, ale są bardzo fajnie skonstruowane, niektóre są dłuższe, niektóre zajmują dosłownie parę minut. Mamy także aktywności w postaci przestępstw, które pojawiają się systematycznie na mapie, niestety, poza paroma nowościami, praktycznie przeniesione jeden do jeden z pierwszej części. Dodatkowo, pajączek korzysta z dedykowanej aplikacji, z której mamy bezpośredni dostęp do opcjonalnej aktywności. Oczywiście pojawiają się, także znane z wcześniejszej serii, wyzwania czy obozy przestępców.

Nasza postać możemy rozwijać, otrzymując nowe możliwości w walce, czy nowe stroje i gadżety. Czyli znowu powtórka z pierwszej części, choć sam rozwój jest tu nieco uproszczony, a rodzajów żetonów potrzebnych do odblokowywania czy to strojów czy możliwości jest tylko dwa rodzaje, co wpływa przyjemnie na przejrzystość samego procesu.

Mamy tu do czynienia nie z pełnoprawną kontynuacją, a swoistym rozszerzeniem. Coś w stylu tego, co otrzymaliśmy w przypadku serii Uncharted, gdzie Zaginione Dziedzictwo nie było traktowane jako pełnoprawna kontynuacja, ale większe rozszerzenie czwartej części. I dokładnie tak samo jest w przypadku Pajączka, Miles Morales to swoiste rozszerzenie poprzedniego tytułu. Jednak o ile Dziedzictwo kosztowało odpowiednio mniej na premierę, to w przypadku nowego pajączka twórcy krzyczą sobie kwotę jak za pełnoprawny tytuł. Owszem, otrzymujemy bardzo dobrą grę, ale jednak cena powinna być nieco niższa, w premierowej kwocie zapewne skuszą się na nią tylko najwięksi fani pajączka, których swoją drogą jest chyba jednak sporo, gdyż gra sprzedaje się bardzo dobrze.

Trochę niesmaku powoduje także zamieszanie z edycjami. Jako, że obecnie nastąpiła premiera nowej generacji konsol, Spider-Man: Miles Morales jest dostępny zarówno na PS4 jak i PS5, natomiast jeżeli posiadamy wcześniejszą część, to owszem, można zagrać w nią na PS5, ale jak chcemy otrzymać nowe efekty i znaczną poprawę rozgrywki, to nie pozostaje nic, jak kupić tytuł ponownie, albo w pakiecie z Milesem, za oczywiście odpowiednią kwotę. Trochę nieeleganckie zachowanie ze strony wydawcy. Z drugiej strony, to także swoisty tytuł startowy na PS5, do tego naprawdę zachwycający pod względem rozgrywki i grafiki, więc zapewne to także wpływa na wyniki sprzedaży.

Grę ogrywałem na PS4 i trzeba przyznać, że pod tym względem twórcy nie pokpili sprawy. Gra chodzi bardzo sprawnie, graficznie prezentuje się rewelacyjnie, do tego ładuje się naprawdę szybko. Zdarzają się dziwne błędy, jak pojawianie się niektórych elementów otoczenia z opóźnieniem, nawet nasza postać potrafi w scenkach ładować się na raty, i wpierw pojawia się głowa, a dopiero po chwili reszta ciała. Zdarzyło mi się także, że niektóre misje, mimo że aktywne na mapie, to po dotarciu do odpowiedniego miejsca nie „załapywały”. Do tego gra ewidentnie po czasie potrafiła dostawać zadyszki, a nawet się zawiesić. Wszelkim tym problemom oczywiście pomagał restart, a cały czas pojawiają się nowe poprawki, więc pewnie błędy z czasem zostaną całkowicie załatane.

Spider-Man: Miles Morales to bardzo dobry tytuł, z tym, że polecam go głównie tym, którzy mieli przyjemność zagrania w pierwszą część. O wiele lepiej zacząć od jedynki, a jak komuś przypadła do gustu, to chyba nie ma sensu zachęcać, sięgnie po kontynuację z automatu.

Read Full Post »

Rok 2018 można określić jako rok pajączka. I to pod rożnymi względami, także tymi smutniejszymi, gdyż to akurat w tym roku odeszło dwóch jego twórców: Steve Ditko i Stan Lee. Jednocześnie postać którą stworzyli bryluje na wielkim ekranie, a po naprawdę udanym solowym filmie, w 2018 roku ugruntował swoja pozycję w Avengers Infinity War. Filmowy Venom z uniwersum Pajączka, mimo wielu kontrowersji, także wypada zadziwiająco przyzwoicie. Koniec roku to natomiast pełnometrażowa animacja Spider-Man: Into the Spider-Verse, doskonale przyjęta zarówno przez krytyków jak i widzów. W świecie komiksowym (póki co, w Stanach) natomiast wreszcie coś się ruszyło w kwestii związku Petera i M.J.

A do tego Spider-man otrzymał wreszcie bardzo dobra grę*.

Marvel’s Spider-Man wydany został niestety tylko na konsolę PlayStation 4, i jest to bezsprzecznie jeden z tych tytułów, dla których warto rozważyć zakup odpowiedniego sprzętu. Twórcy oszczędzili nam opowiadania o początkach bohatera i jego motywacjach, i praktycznie od razu, po króciutkim intro, już możemy huśtać się na sieci pomiędzy wieżowcami Manhattanu. Mija chwila, i wpadamy w wir walki. Nie ma na co czekać, gracz od razu zostaje wrzucany na głęboką wodę, choć oczywiście nie bez opieki, odpowiednio skonstruowany samouczek szybko uczy nas podstaw, a w ciągu kolejnych wielu godzin gry, oczywiście będziemy szlifować nasze umiejętności. I zdobywać nowe, nawet w takiej grze akcji jak Spider-man musiały pojawić się poziomy postaci. Na szczęście motyw ten nie jest inwazyjny, rozwój następuje niejako samoistnie, a gracz skupia się na tym, co jest najprzyjemniejsze.

A przyjemnych motywów jest tu naprawdę sporo. Same śmiganie pomiędzy zabudowaniami dostarcza wprost niebotycznej przyjemności. Gra ma w miarę otwartą strukturę, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by na chwile zapomnieć o najróżniejszych misjach i głównym wątku fabularnych i po prostu pohuśtać się na sieci dla czystej przyjemności. Można nabierać rozpędu, nurkować, wykonywać sztuczki, biegać po ścianach, wybijać się ze szczytów. A wszystko zrealizowana w tak naturalny sposób, że już za ten element twórcom należą się gromkie brawa.

Do tego korzystanie z pajęczyny odbywa się zupełnie bezstresowo, gracz nie musi martwić się, że Pajączek „zaryje nosem” w jakąś ścianę, czy o coś choćby zahaczy. Postać zgrabnie zmienia formę ruchu, i huśtanie w ułamku sekundy może zmienić się w bieg po ścianie budynku, by po chwili znowu wybić się i śmigać na pajęczynie.

Także wylądowanie na ulicy jest bezproblemowe, a dla gracza może spowodować co najwyżej przysłowiowy opad szczęki. Ulice jak najbardziej żyją, jeżdżą samochodu, kręci się wiele osób, do tego Nowojorczycy, gdy zobaczą naszego bohatera, odpowiednio skomentują jego obecność, pochwalą, zganią, będą chcieli autograf lub… przybiją piątkę! Skaczemy do góry i momentalnie lecimy wśród szczytów wieżowców, i nic nie stoi na przeszkodzie, by w dowolnym miejscu znów wylądować na ulicy, a tam ponownie spotkamy samochody, ludzi i wiele smaczków.

Oczywiście nie mogło obyć się bez walki, a i ten element zrealizowano bardzo zgrabnie. Nasz Pajączek zazwyczaj mierzy się z przytłaczającą ilością niemilców, nierzadko uzbrojonych w broń palną, jednak nie pozostaje bezbronny. Nasza postać jest niezwykle szybka, do tego porusza się z niesamowitą gracją. Do dyspozycji mamy obowiązkową sieć, ale także arsenał dodatkowych możliwości, jak moce kostiumów czy też gadżety, którymi można bawić się wręcz wyśmienicie. A do tego dochodzi jeszcze skradanie czy uniki. Walka Pajączkiem przeradza się w prawdziwy balet, choć należy podkreślić, że jest również dość wymagająca, i wymaga odrobiny wprawy, a nasza postać na pociski i ciosy jest mało odporna.

Dopracowane i niezwykle przyjemne elementy rozgrywki opakowano w odpowiednią otoczkę fabularną. Twórcy opowiadają swoją oryginalną historię, jednak czerpią garściami z doskonale znanych już motywów z komiksów czy filmów. Dla nikogo raczej zaskoczeniem nie będzie, że ta czy tamta postać zachowa się w odpowiedni sposób. Na szczęście scenariusz obfituje w niespodzianki, tak więc i nawet osoby doskonale znające komiksy zapewne spotka parę fabularnych zaskoczeń. Do tego scenariusz jest naprawdę nieźle nakreślony, i podobnie jak pozostałe elementy gry, niezwykle przyjemny w odbiorze.

Całość gry ma otwartą strukturę, możemy śmigać na pajęczynie, a między poznawaniem kolejnych etapów głównego wątku zajmować się czy to losowymi przestępstwami, likwidować obozy bandziorów, czy też brać udział w misjach pobocznych.

Przyjemna rozgrywka, walka, czy też wątek fabularny. Ta gra właśnie taka jest, niezwykle przyjemna dla gracza, choć jednocześnie dość wymagająca, szczególnie w aspekcie walki. Jednak nie obyło się bez baboli, niestety czasem nasza postać nie do końca nas słucha podczas choćby lotu i momentami wskoczymy nie tam gdzie trzeba. Zupełnie nie przeszkadza to w swobodnej eksploatacji terenu, jednak gdy pojawiają się zadania na czas, może to być nieco frustrujące. Tak samo zdarzy się, że na czymś się przyblokujemy i niby moglibyśmy odskoczyć, ale gra zdecyduje, że akurat w tym przypadku Pajączek nie może przeskoczyć małego gzymsu. Bo nie. Wkurza także choćby ograniczona interaktywność. Większością elementów możemy rzucać, ale oczywiście nie wszystkimi. Widzimy beczkę i fru, po chwili leci we wrogów. Obok leży skrzynka, chcemy ją rzucić, ale już się nie da. Bo nie. Mimo otwartego świata gra jest aż do bólu liniowa, i czasem jest to aż nadto widoczne. Chcemy choćby dostać się do pewnego biura, a drzwi są zatarasowane paroma kartonami. Nie możemy ich odwalić, trzeba szukać drogi przez świetlik, innej możliwości nie ma. Bo nie. Dziwnie także wyglądają żetony, które otrzymujemy za różne aktywności, i które są wymagane do rozwoju i odblokowywania nowych umiejętności. Mechanizm ogólnie działa dobrze, ale jest trochę nienaturalny, i trzeba się chwilę do niego przyzwyczaić. Można mieć także uwagę do postaci przechodniów i wrogów, ewidentnie widać małe zróżnicowanie modeli, i odnosi się wrażenie, że sporo tu klonów. Mimo sporej liczby mniejszych lub większych przywar, jednak Marvel’s Spider-Man i tak jest grą, z którą jak najbardziej warto się zaznajomić.

Dodatkowy atut: nie znajdziemy tu żadnych mikrotransakcji. Kupując grę otrzymujemy produkt kompletny. I chwała twórcom za to, w dzisiejszych czasach warto podkreślić takie podejście. Natomiast do gry ukazał się dodatek, podzielony na trzy części (wszystkie obecnie są już dostępne): The City That Never Sleeps, który rozszerza wątki z podstawki, przedstawiając dodatkową, całkiem ciekawą historię. Otrzymujemy nowych przeciwników, a co za tym idzie, wzrost poziomu trudności. Dodatek wystarcza w sumie na jakieś 8 godzin, i jak najbardziej, wart jest do rozegrania. Uwaga, za dodatek należy się zabrać koniecznie dopiero po zakończeniu głównej osi fabularnej!

W grze spędziłem sporo godzin, zaliczyłem podstawkę i dodatek na 100%, postać oczywiście osiągnęła maksymalny poziom, a niezwykle przyjemna platyna wpadła. I mam zamiar co jakiś czas wracać do Pajączka, choćby dla samej przyjemności huśtania się na sieci.

*gier ze Spider-manem na przestrzeni lat powstało co niemiara i wśród wielu tytułów pojawiały się tytuły zarówno tragiczne, przeciętne jak i bardzo przyzwoite, ale nigdy nie pojawił się żaden super hit. Warte polecenia gry to choćby: Spider-man z 2000 roku, Spider-man The Movie z 2002 roku, Spider-Man 2: The Game (wersja konsolowa!) z 2004 roku, Spider-Man: Web of Shadows z 2008 roku, Spider-Man: Shattered Dimensions z 2010 roku czy Spider-Man: Edge of Time z 2011 roku.

PS Stan Lee, podobnie jak w filmach, zaliczył w grze bardzo przyjemne cameo. Dodatkowo, twórcy po jego śmierci uhonorowali go planszą pamiątkową. Szkoda, że zapomnieli o Ditko….

PS 2 Za grę odpowiada Insomniac Games, mający na swoim koncie takie produkcje jak seria gier o Spyro, serię Resistance, serię Ratchet & Clank czy Sunset Overdrive.

PS 3 Latając po Manhattanie spotykamy na swojej drodze paru przeciwników, którzy momentami nieźle rozrabiają. Co ciekawe, mimo obecności na mapie takich budynków jak Sanktuarium Doktora Strange czy wieży Avengers, żaden z innych superbohaterów nie raczy nawet w małym stopniu pomóc naszemu Pajączkowi. Też koledzy, prawda?

Read Full Post »

W ostatni weekend nadrabiałem zaległości z Marvel NOW!, tym razem dotyczące pewnego Pajączka. Superior to ciekawe i oryginalne spojrzenie na naszego bohatera, jednocześnie przepiękny i wzruszający hołd złożony tej postaci. Wieczorem latałam po Nowym Jorku w grze Spider-man, nowości tego roku i niezwykle pozytywnie przyjętego tytułu. Jak najbardziej słusznie, to jedna z tych gier, których wcale nie chce się kończyć, i czerpie się tonami przyjemność z samego obcowania z tytułem. Co nie wyklucza faktu, że scenariusz głównego wątku jest niezwykle zajmujący, i mimo, że oryginalny, to odnosi się z szacunkiem do historii Spider-mana. A historia ta ma już na karku sporo lat, wszak Pajączek narodził się w 1962 roku na łamach piętnastego numeru magazynu Amazing Fantasy. Redaktorzy nie wierzyli, że postać wykorzystująca motyw pająka spodoba się czytelnikom. Ale jego twórcy w niego uwierzyli, a dzisiaj nie wyobrażamy sobie świata Marvela bez tej ikonicznej postaci. Podobnie jak bez Iron-mana, Avengers, Hulka i innych superbohaterów, którzy narodzili się w tamtych latach.

Stan Lee 1

Zobaczcie zresztą na nazwiska twórców tych opowieści:

Stan Lee 2

Wśród wielu uznanych i zasłużonych nazwisk przewija się, i to wielokrotnie, nazwisko Stan Lee. Postaci niezwykłej, której w dużej mierze zawdzięczamy obecny kształt Uniwersum Marvela.

Stan Lee 3

Twórcy, który maczał swoje pióro w narodzinach wielu postaci, które obecnie choćby w tak niesamowity sposób brylują na ekranach kin. Stana Lee zresztą od lat ciągnęło do tego medium i bardzo się zaangażował w popularyzację superbohaterów na mniejszym jak i większym ekranie.

Stan Lee 4

Zresztą sam w końcu stał się gwiazdą ekranu, pojawiając się w małych gościnnych rolach w większości filmów z postaciami Marvela (i nie tylko!). Stało się to swoistym zwyczajem, i niezwykłym smaczkiem, podobnym jak sceny po napisach, wyczekiwanym przez fanów. Zresztą obecność Stana można zauważyć także w serialach czy nawet filmach animowanych!

Stan Lee 5

Jego biografia nie pozbawiona jest ciemniejszych i niezbyt chwalebnych chwil, co nie zmienia faktu, że Stan Lee stał się prawdziwą ikona popkultury, swoistym symbolem i prawdziwym superbohaterem, choć pozbawionym kolorowego trykotu. Jeżeli macie ochotę, a naprawdę warto, jego losy możecie poznać choćby z komiksu. Tak, Stan Lee doczekał się swojego komiksu!

Stan Lee 6

Temat w o wiele szerszym zakresie natomiast można poznać z poniżej publikacji, poświęconej ogólnie historii wydawnictwa Marvel. Lekturę mocno polecam, niezwykła rzecz.

Stan Lee 7

Nazwisko Stana Lee pojawiło się na wielu albumach, także w naszym kraju możemy się zapoznać choć z częścią jego spuścizny, choć lektura niektórych historyjek obecnie nie będzie być może należeć do najprzystępniejszych, to jednak nadal czuć w nich ogromną pasje i werwę.

Stan Lee 8

Stan Lee 9

W 1990 roku, jako młody gówniarz, za szybą kiosku wypatrzyłem dziwny zeszyt z kolorowymi postaciami na okładce. Zeszyt nazywał się The Amazing Spider-man, a ja nie miałem bladego pojęcia co znaczy to Amazing ani kim jest ten Spider-man.

Tm-Semic - 0A

Zeszyt kosztował niemało, ale udało się skołować kasę i z wypiekami na twarzy zagłębiłem się w świecie superbohaterów. Do dzisiaj lubię sięgać po ich przygody, a Pajączek pozostaje jedną z moich ulubionych postaci. Moja przygoda w tym świcie nie zaczęła by się bez tego zeszytu, a samej postaci Spider-mana nie byłoby bez Stana Lee. 12 listopada 2018 roku, w wieku 95 lat zmarł Stan Lee. Zakończyła się pewna epoka…

Read Full Post »

Niniejsza notka bezpośrednia nawiązuje do opracowania Dziesięć lat MCU, czyli wstęp do Avengers: Infinity War, więc oczywiście nadal poruszamy się w kręgu filmowych adaptacji komiksów superbohaterskich, tym razem jednak na tapetę trafiają historie z mutantami, które to sporo namieszały w kinowym świecie.

Komiks

Zacznijmy od początku. Komiksy o X-men, czyli grupie superbohaterów będących mutantami, zadebiutowały na rynku w 1963 roku, a ich twórcami byli Stan Lee i Jack Kirby. Początki nie były zbyt obiecujące, tworzenie nowych komiksów zostało zawieszone wraz z 66 numerem, a w kolejnych latach ukazywały się jedynie przedruki. Na szczęście serii nie spisano na straty, a wkrótce doczekała się poważnego odświeżania, za którym poszło także wprowadzenie wielu nowych postaci. Komiksy z mutantami zdobywały coraz większa popularność, by na początku lat 80. XX wieku stać się prawdziwym fenomenem sprzedażowym. Popularność spowodowała powstawanie coraz to nowych serii, poświęconych zarówno różnym grupom mutantów, jak i ich solowym przygodom. Obecnie, mimo wzlotów i upadków popularności, komiksy z rodziny X-men nadal mają się dobrze, i wciąż wydawane są nowe zeszyty z ich przygodami, oczywiście nadal w wielu najróżniejszych seriach. Przez lata wyszło tego tyle, że obecnie połapanie się w najróżniejszych niuansach nie jest zbyt łatwe, a poznanie wszystkich przygód mutantów zakrawa na wręcz karkołomne zadanie. Na szczęście, jak to w komiksowym światku bywa, by cieszyć się z lektury, nie trzeba koniecznie znać wszystkiego.

X-men 1963

Mutant

Na popularność komiksów przełożyła się bezpośrednio ich ogromna różnorodność, nagromadzenie najróżniejszych postaci, a także fakt poruszania problemów społecznych. Pojawia się motyw nietolerancji, a w komiksowym świecie ogólnie mutanci nie cieszyli się uwielbieniem reszty społeczeństwa. Do tego każdy z mutantów praktycznie był inny, posiadał zupełnie rożne cechy, czy umiejętności. Co warto podkreślić, nie zawsze specjalne zdolności okazywały się przydatne, często osobnicy obdarzeni dziwnymi zdolnościami czy nawet dziwacznym wyglądem czuli się wyobcowani, niepotrzebni, byli spychani na margines społeczeństwa. Takie dramaty dodatkowo spowodowały, że czytelnicy mogli pod rożnym względem identyfikować się z danymi postaciami czy motywami, co tylko wpłynęło na popularność komiksów.

Film

W ubiegłym stuleciu powstało sporo filmów superbohaterskich, niestety, większość z nich to obrazy lekko mówiąc, przeciętne. Hitami okazały się przygody dwóch najpopularniejszych postaci z Uniwersum DC. Filmy Superman z 1978 i Superman II z 1980 zdobyły przychylność zarówno widzów jak i krytyków, niestety, bezpośrednie kontynuacje, czyli Superman III z 1983 roku i IV z 1987 już nie porwały widowni. Podobnie było z Batmanem, filmy Batman z 1989 i Batman Returns z 1992 roku wręcz rozkochały w sobie widzów, ale już kontynuacja Batman Forever z 1995 wypadła mocno słabo, a Batman And Robin z 1997 okazał się ogromną klapą artystyczną i ostudził zapał producentów do inwestowania w wysokobudżetowe adaptacje filmowe. Ale DC choć odnosiło jakieś sukcesy na filmowym rynku, co niestety nie można powiedzieć o Marvelu. A próbowali, pojawiały się filmy i seriale ze Spider-manem (trzy filmy: 1977, 1978, 1979) czy Hulkiem, i w przypadku Hulka choć serial wyszedł całkiem przyzwoicie, co przełożyło się na emisję pięciu sezonów. W 1979 były dwa filmy z Captainem Americą, rok wcześniej pojawił się Dr Strange. I nie można zaliczyć tych produkcji do zbyt udanych. W latach 90. XX wieku ponownie na ekranach pojawił się Captain America, swoich sił próbowali także: The Fantastic Four, The Punisher oraz Nick Fury Agent of Shield. W 1996 roku pojawił się także pierwszy film z mutantami: Generation X. Niestety, wszystkie te produkcje nie były hitami, choć po niektóre jak najbardziej warto nawet dzisiaj sięgnąć. W 1998 na ekrany zawitał Blade, i tu już można mówić o hicie, film został bardzo dobrze przyjęty, co przełożyło się także na niemałe zyski.

X-men cast

Prawa

Warto przypomnieć, że Marvel dość rezolutnie dysponował prawami do swoich postaci, a w związku z problemami finansowymi wydawcy, dość chętnie je sprzedawał. Tak więc różne studia weszły w posiadanie praw do różnych postaci. Dla przypomnienia, Sony nadal dzierży w reku prawa do postaci Spider-mana, obecnie dzięki umowie z Marvel Studios, postać ta weszła (tymczasowo) do Marvel Cinematic Universe. Natomiast prawa do grupy X-men trafiły do wytwórni 20th Century Fox, a sprawa była o tyle poważne, że świat mutantów jest wręcz ogromny, co przekłada się na zatrzęsienie najróżniejszych postaci i świetnych historii. Tak więc potencjał był. 20th Century Fox postanowiło zaryzykować i stworzyć wysokobudżetowe kino akcji z mutantami. (Więcej o prawach znajdziecie w tej notce.)

Nowa era

W 2000 roku na ekranach pojawił się film X-men, który zaskoczył wszystkich. Krytycy przyjęli film bardzo pozytywnie, a widzowie chętnie wybrali się do kina. Skończyła się zła passa, a rok 2000 to oficjalnie początek mody na film superbohaterski w kinach, która to moda obecnie przeżywa prawdziwy rozkwit.

Przyjrzyjmy się więc wszystkim filmom wchodzących w skład uniwersum X-men, dodatkowe uwagi, czyli jak najlepiej oglądać i oczywiście kwestię chronologii poruszę pod koniec. Oczywiście nie zabraknie także miejsca na seriale. Podobnie jak w opisie Uniwersum MCU, przy każdym filmie zamieszczam takie informacje jak budżet i wynik z box office (na podstawie Box Office Mojo, w milionach dolarów), osobę reżysera wraz z wymienieniem jego innych produkcji, cameo Stana Lee oraz opis sceny po napisach.

Lista filmów:
0) Generation X (1996)
1) X-Men (2000)
2) X-Men 2 (2003)
3) X-Men The Last Stand (2006)
4) X-Men Origins Wolverine (2009)
5) X-Men First Class (2011)
6) The Wolverine (2013)
7) X-Men Days of Future Past (2014)
8) Deadpool (2016)
9) X-Men Apocalypse (2016)
10) Logan (2017)
11) Deadpool 2 (2018)

 

Generation X

(1996) Generation X

data premiery: 1996
budżet:
reżyseria: Jack Sholder (A Nightmare on Elm Street Part 2: Freddy’s Revenge, Tales from the Crypt, Mortal Kombat: Conquest)

Generation X w tym zestawieniu traktuję jako swoistą przystawkę, próbę ekranizacji przygód mutantów jeszcze zanim Fox wziął się za ten temat na poważnie. Sam film niestety wypada słabo, na co wpływa dziwaczna forma realizacji, przejawiająca się zarówno w scenografii jak i ujęciach, czy stosowanej kolorystyce. Nie pomaga drewniane, a momentami przerysowane aż do przesady aktorstwo, czy słabiutkie efekty specjalne. Film należy traktować tylko jako ciekawostkę, i to taką, po jaką niekoniecznie należy sięgnąć. Nawet z ciekawości.

 

X-Men

(2000) X-Men

data premiery: 2000
budżet: 75$, Box Office: 296$
reżyseria: Bryan Singer (The Usual Suspects, Superman Returns, Valkyrie)

Pierwszy film „na poważnie” i ogromy sukces, zarówno artystyczny jak i finansowy. Biorąc pod uwagę, że w roku 2000 filmy superbohaterskie nie cieszyły się popularnością, należy się ogromny szacunek dla studia Fox, za podjęcie takiego ryzyka i wyłożenie niemałej kwoty 75 milionów dolarów na produkcję. Na stołku reżysera zasiadł Bryan Singer, który nie należy do miłośników komiksów, za to umie ukazać na ekranie nietolerancję, co w przypadku mutantów wypadło doskonale. Film obecnie nieco się zestarzał, ale nadal ogląda się go bardzo dobrze, a efekty specjalne nie straszą zbyt bardzo. A warto podkreślić, że jest ich tu naprawdę sporo, na ekranie widać spory budżet. Film traktuje bohaterów w sposób dość poważny, co przejawia się choćby w strojach: zrezygnowano zupełnie z komiksowej kolorystyki. Na szczęście pojawiają się także wątki komediowe, i może jest ich niewiele, ale jak już zostaną wtrącone, to są naprawdę wysokiego lotu (warto zwrócić uwagę na choćby rozmowę właśnie o strojach, oraz jak Wolverine udowadnia że jest sobą). Podobnie jak w późniejszych filmach z MCU, także tutaj ogromnym atutem są udane decyzje castingowe. Hugh Jackman, czyli ekranowy Wolverine, to już ikona kina superbohaterskiego, wybór uznawany obecnie za wręcz perfekcyjny. Także świetnie wypada Patrick Stewart jako Charles Xavier, oraz Ian McKellen jako Erik Lehnsherr. W filmie stoją po różnych stronach barykady, każdy z nich ma swoje racje, jednocześnie zachowują szacunek do przeciwnika. I to właśnie zarysowanie konfliktu jest największą siłą filmu. Konfliktu niejednoznacznego, przepełnionego wieloma dylematami i ciężkimi w podjęciu decyzjami.

Stan Lee: Sprzedawca Hot-dogów na plaży
Scena po napisach:

 

X-Men 2

(2003) X-Men 2

data premiery: 2003
budżet: 110$, Box Office: 407$
reżyseria: Bryan Singer

X-men 2 to bezpośrednia kontynuacja pierwszej części, powraca stara ekipa aktorów, także osoba reżysera się nie zmienia. Większy budżet i rozwój efektów specjalnych spowodował, że pod węglem wizualnym film nawet po wielu latach ogląda się z prawdziwą przyjemnością, a pierwsza scena w Białym Domu weszła na stałe do kanonu kina superbohaterskiego. Także pod względem scenariuszowym jest bardzo dobrze, tym razem konflikt jest trójstronny, a racje każdej ze stron nie są jednoznaczne i jedynie słuszne. Oczywiście nadal głównym motywem jest „problem z mutantami” i podejście społeczeństwa, nawet własnej rodziny do tego aspektu. Wolverine urasta do ram głównej postaci, staje liderem, do tego poznajemy jego genezę. Nie zawodzi Magneto, Charles Xavier nieco za bardzo został odstawiony na boczny tor, natomiast William Stryker (Brian Cox) doskonale wypada jako trzecia strona. Seans obowiązkowy.

Stan Lee:
Scena po napisach:

 

X-Men The Last Stand

(2006) X-Men The Last Stand

data premiery: 2006
budżet: 210$, Box Office: 459$
reżyseria: Brett Ratner (Rush Hour, Hercules (2014))

Zmiana na stołku reżysera, a także niestety niedopracowany scenariusz z wieloma dziwnymi decyzjami, spowodowały, że seria niestety zaliczyła bolesne potknięcie. I to przy ogromnym budżecie! Od strony technicznej nic filmowi nie można zarzucić, efekty specjalne robią wrażenie, a niektóre sceny nadal powodują przysłowiowy opad szczęki. Niestety coś nie zagrało głównie w prowadzeniu postaci i ich wzajemnych relacjach, czyli tym, co było główna siłą poprzednich części. Często motywy poszczególnych bohaterów nie są jasne, a pod tym względem wysuwa się Magneto, który z wojownika o prawa mutantów nagle staje się pozbawionym skrupułów osobnikiem, nie zważającym na ofiary wśród swoich popleczników. W filmie także przedstawiono wręcz ogrom nowych postaci, ale zabrakło czasu na odpowiednie ich wyeksponowanie, i koniec końców wcale filmowi nie wyszło to na dobre.

Stan Lee: Podlewa trawę
Scena po napisach:

 

X-Men Origins Wolverine

(2009) X-Men Origins Wolverine

data premiery: 2009
budżet: 150$, Box Office: 373$
reżyseria: Gavin Hood (W pustyni i w puszczy, Ender’s Game)

Wolverine wyrósł za ulubieńca publiczności, nic więc dziwnego, że studio zdecydowało się poświęcić mu solowy film. Wszak mieliśmy murowany hit. Niestety, coś poszło nie tak. Z czego nawet zdali sobie później sprawę twórcy, i obecnie nawet niechętnie do tego koszmarka się przyznają, a w 2018 roku wydarzenia z tego filmu naprawia Deadpool w scenie po napisach z swojego solowego filmu. Efekty specjalne są tragiczne, scenariusz idiotyczny, i nawet jak na film superboheterski, napchany zbyt dużą ilością bzdur. Realizacja leży, łącznie z ujęciami w stylu idącego bohatera na tle ogromnego wybuchu. Sam Wolverine to jakieś ciepłe kluchy, oczywiście, ma nadal pazury (tragiczne CGI!), ale scenarzyści zrobili z niego jakiegoś romantycznego drwala… Film niestety nie jest spójny z wcześniej nakręconymi filmami z serii, pozmieniano takie postacie jak Sabretooth czy William Stryker. Zresztą z sama genezą też jest zamieszanie! Pojawia się na sekundę Charles Xavier, który nawet w tej sekundzie jest dosłownie spierniczony (to trzeba zobaczyć!). I jest jeszcze Deadpool, który zupełnie nie przypomniał komiksowego Deadpoola i nijak ma się do Deadpool z późniejszych filmów. Całe szczęście, że twórcom nie udało się zamordować tej postaci, a trzeba przyznać, bardzo się tutaj starali. Jako ciekawostka, w Deadpoola wcielił się Ryan Reynolds, czyli aktor który także później będzie odgrywał tę rolę. A w tym filmie jest on jedną z niewielu udanych rzeczy, przynajmniej w tej jednej czy dwóch scenach. Na plus wypadają także… napisy początkowe, są zrealizowane naprawdę w ciekawy i pomysłowy sposób. Reszta to niestety porażka, a bzdury czy idiotyzmy można by długo wymieniać.

Stan Lee:
Scena po napisach: W gruzach

 

X-Men First Class

(2011) X-Men First Class

data premiery: 2011
budżet: 160$, Box Office: 353$
reżyseria: Matthew Vaughn (Stardust, Kick-Ass, Kingsman)

Przy kolejnym filmie studio zdecydowało się pokazać widzom kolejną genezę, tym razem skupiając się na większej grupie mutantów. Możemy więc obserwować, jak powstała szkoła, jak narodziła się przyjaźń między Xavierem a Erikiem, jak stanęli po przeciwnych stronach barykady. Oczywiście mamy do czynienia ze znacznie młodszymi postaciami, stąd też zmiany w obsadzie. James McAvoy wcielił się w Profesora, a Michael Fassbender w Magneto. I obaj wypadli rewelacyjnie! Reszta obsady także daje radę, przynajmniej w większości przypadków. Jennifer Lawrence jako Mystique jest w porządku, Kevin Bacon jako ten zły, czyli Sebastian Shaw niestety wypada już bardzo nijako, ale nie jest to wina aktora, a bardziej scenariusza. January Jones jako Emma Frost to niestety już pomyłka, choć pewnie ponownie to nie do końca wina aktorki. Jednak nie tłumaczy to faktu, że przez cały film wygląda na niezwykle znudzoną, wręcz zniechęconą do odgrywania roli, a do tego scenariusz na siłę próbuje robić z niej symbol seksu, co niestety nie wypada najlepiej. Komiksowa Emma to postać seksowna, ale też wyrafinowana i niezwykle inteligentna, a tu otrzymujemy dosadne uprzedmiotowienie, i idiotyczne sceny jak ta, gdy zostaje wysłana po lód! Sam scenariusz jednak ogólnie wypada nadzwyczaj dobrze, i mimo paru wpadek, a także niestety mocno wkurzających nieścisłości i przeinaczania faktów, które znamy z oryginalnej trylogii (np.: kto zbudował Cerebro), daje radę. No może nie do końca jasne są motywy niektórych postaci i ich wzajemne relacje. Ogólnie otrzymaliśmy film może z wieloma wadami, ale jednak nadzwyczaj udany i przyjemny w odbiorze. Uniwersum X-men znowu odżyło.

Stan Lee:
Scena po napisach:

 

The Wolverine

(2013) The Wolverine

data premiery: 2013
budżet: 120$, Box Office: 414$
reżyseria: James Mangold (Cop Land, Girl, Interrupted, Walk the Line, 3:10 to Yuma)

Wolverine nadal budził spore zainteresowanie widzów, stąd studio postanowiło zaryzykować, i ponownie zaserwować nam film poświęcony tej postaci. I wyszło znacznie lepiej niż poprzednio, niestety powstał film nadal nie pozbawiony wad, z których najbardziej rzucają się w oczy głupoty i nieścisłości scenariuszowe, idiotyczne sceny, czy niewykorzystanie w pełni postaci, jaką jest Wolverine. Otrzymujemy nawet romans, który jest zupełnie pozbawiony chemii! Wiele scen jest nawet źle zmontowanych, a do tego film jest momentami wręcz nudny! Wyszedł typowy „akcyjniak” i to raczej z kategorii tych mocno przeciętnych. Najlepszym elementem filmu paradoksalnie jest scena po napisach…

Film doczekał się wersji rozszerzonej, niestety, nie ratuje ona ogólnie sytuacji, nadal jest to bardzo mocny przeciętniak.
Czas trwania: Wersja zwykła: 126 min, Extended Edition: 138 min.

Stan Lee:
Scena po napisach: spotkanie na lotnisku
Alternate Ending: klasyczny strój

 

X-Men Days of Future Past

(2014) X-Men Days of Future Past

data premiery: 2014
budżet: 200$, Box Office: 747$
reżyseria: Bryan Singer

Twórcy wpadli na karkołomny pomysł, i postanowili połączyć w jednym filmie stara obsadę z nową. Na ekranie więc pojawia się zarówno Patrick Stewart jak i James McAvoy w roli Profesora oraz Ian McKellen i Michael Fassbender jako Magneto! Oczywiście głównym motywem jest podróż w czasie, a podróżnikiem zostaje Hugh Jackman czyli nadal niezwykle popularny Wolverine. Reszta obsady także wypada nadzwyczaj dobrze, i nawet, jak pojawiają się dosłownie na chwilę, to dają z siebie dosłownie wszystko. Efekty specjalne i sceny akcji zachwycają, a bezsprzeczną furorę zrobiła „spowolniona” scena z Quicksilverem. Scenariusz daje radę, choć oczywiście nie obeszło się bez bzdur czy nielogiczności. Film doczekał się dwóch wersji,w dłuższej dodano parę dość znaczących scen, szczególnie powiązanych z postacią Rogue (Anna Paquin). Days of Future Past to niesamowite widowisko, niezwykle dynamiczne, z mnóstwem świetnych scen i we wspaniałej obsadzie.

Czas trwania: Wersja zwykła: 132 min, The Rogue Cut: 151 min

Stan Lee:
Scena po napisach: piramidy

 

Deadpool

(2016) Deadpool

data premiery: 2016
budżet: 58$, Box Office: 783$
reżyseria: Tim Miller

Uparciuch Ryan Reynolds jako Deadpool w niskobudżetowym, jak na kino superbohaterskie, filmie, oznaczonym dodatkowo kategorią R. Do tego sporo prymitywnego humoru, a jednocześnie łamanie czwartej ściany, świetne dialogi, ciekawe postacie, i po prostu „jechanie po bandzie”. I widzowie to kupili, film zarobił sporo kasy, co tym bardziej jest znamienite, gdy popatrzy się na budżet. To nie jest film dla każdego. Ale kto lubi taką konwencję, nie boi się momentami prymitywnego humoru, lubuje się w nawiązaniach do popkultury, będzie wniebowzięty. No i dostajemy rewelacyjnego Colossusa!

Stan Lee: DJ w klubie
Scena po napisach: Swoista zapowiedź dwójki

 

X-Men Apocalypse

(2016) X-Men Apocalypse

data premiery: 2016
budżet: 178$, Box Office: 388$
reżyseria: Bryan Singer

Coś trzecie części mają pecha. Days of Future Past w wielkim stylu nieco wyprostowało sprawy z uniwersum X-men, mimo wielu niejednoznaczności, otrzymaliśmy swoisty restart. X-Men Apocalypse nie potrafił tego wykorzystać, co gorsza, zaprzepaścił wielką szansę. Film spotkał się z dość zimnym przyjęciem, zarówno widzowie jak i krytycy nie szczędzili mu gorzkich słów. Nie wyszło z głównym złym, nie wyszło z wieloma postaciami, także scenariusz mocno niedomagał. Brak logiki w niektórych aspektach zbyt mocno rzucał się w oczy. Profesor i Magneto aktorsko jak najbardziej dają radę, ale ich poczynania na ekranie zaczynają momentami mocno irytować. Do tego Jennifer Lawrence jako Mystique, której to ewidentnie nie chce się już grać tej postaci. Na szczęście są też plusy, jak choćby młodzi mutanci, a w szczególności Cyclops i Nightcrawler. Także Quicksilver wypada rewelacyjnie, i ponownie otrzymuje scenę „w spowolnieniu”, niestety, ponownie jest go zbyt mało. U nas film dodatkowo zasłynął „polską wstawką”, patrząc na całość, nie wypadała ona aż tak źle…

Stan Lee: przerażenie w obliczu apokalipsy
Scena po napisach: sprzątanie i fiolka z krwią

 

Logan

(2017) Logan

data premiery: 2017
budżet: 97$, Box Office: 619$
reżyseria: James Mangold

A jednak nie zawsze trójka jest pechowa. Pierwsze dwa filmy solowe z Wolverinem były (lekko mówiąc) bardzo słabe, tymczasem trójka, zatytułowana już „Logan”, okazała się ogromnym hitem. I to zarówno artystycznym jak i finansowym. Mniejszy budżet, kategoria R, Wolverine wreszcie nie pierniczący się z przeciwnikami i skupienie się na postaciach spowodowały, że otrzymaliśmy jeden z najlepszych filmów w uniwersum, jednocześnie będący zwieńczeniem losów i hołdem dla tytułowej postaci. Pojawia się także Profesor, oczywiście wcielił się w niego ponownie Patrick Stewart, który wypada wprost niesamowicie. Także rewelacyjnie przedstawiono postać Laury, która zagrała niesamowicie młodziutka aktorka Dafne Keen. Film jest swoistą mieszanką gatunków, otrzymujemy tutaj głównie kino akcji, ale jednocześnie mamy motyw drogi, western, dramat, nawet film psychologiczny. I to wszystko współgra ze sobą wręcz perfekcyjnie. Na ekranie pojawiają się nawet zeszyty komiksowe z X-men, co oczywiście jest odpowiednio skomentowane przez bohaterów!

Stan Lee:
Scena po napisach:

 

Deadpool 2

(2018) Deadpool 2

data premiery: 2018
budżet: 110$, Box Office: 733$
reżyseria: David Leitch (John Wick, Atomic Blonde)

Większy budżet, więcej postaci, nadal kategoria R, łamanie czwartej sceny, sporo krwi, sporo humoru, momentami niskich lotów. Deadpool 2 dostarcza specyficznej, ale doskonałej rozrywki, do tego otrzymujemy tu mnóstwo nawiązań do kina superbohaterskiego i ogólnie popkultury. Dostajemy także nieco powtórzonych motywów z jedynki, obecnie już mało śmiesznych czy też zbyt bardzo rozciągniętych scen. Film może nie zrobił takiego poruszenia jak jedynka, ale spodobał się widowni i swoje zarobił. Smaczków jest naprawdę wiele, a uważne oko wychwyci choćby gościnne role takich aktorów jak Brad Pitt czy Matt Damon!

Czas trwania: Wersja zwykła: 119 min, Super Duper Cut: 134 min

Stan Lee: pojawił się w trailerze, w filmie jego wizerunek został umieszczony jako malunek na budynku, widać go podczas lądowania Domino na spadochronie
Scena po napisach: naprawa przeszłości

 

Jak oglądać?

W skład filmowego uniwersum X-men od Foxa wchodzi jedenaście filmów, wyprodukowanych na przestrzeni osiemnastu lat. Jak więc widać, Fox ma „nieco” wolniejsze tempo w taśmowej produkcji filmów niż Marvel Studios i ich MCU, jednocześnie, mimo mniejszej liczby tytułów i niby spójnego uniwersum, dość dużo tu nieścisłości i niekonsekwencji pomiędzy poszczególnymi filmami. Co oczywiście wpływa na odbiór. Starając się to jednak usystematyzować, można zauważyć wyraźne podgrupy, czy też powiedzmy, miniserie.

Pierwsza to klasyczna trylogia, stanowiąca bezpośrednią ciągłość fabularną, i tę trylogię najlepiej jest właśnie oglądać w takiej kolejności. Dla przypomnienia, pierwsza część nieco się zestarzała, ale nadal jest przyzwoitym filmem, druga to prawdziwa rewelacja, trzecia wypada średnio, ale obejrzeć warto.

1) X-Men (2000)
2) X-Men 2 (2003)
3) X-Men The Last Stand (2006)

Kolejna trylogia wprowadza młodsze wersje poszczególnych postaci, jednocześnie w drugiej części tworzy swoisty crossover z pierwszą trylogią. Wszystkie trzy części tworzą ciągłość fabularną. Chronologicznie większość wątków występuje wcześniej niż wydarzenia z pierwszej trylogii, jednak z powodu nawiązań, dobrze jest przy oglądaniu zachować kolejność taką, jak filmy były tworzone. Pod względem atrakcyjności, mamy bardzo podobną sytuacje jak wcześniej. Pierwszy film jest bardzo dobry, drugi to rewelacja, trzeci niestety zaniża poziom, ale nadal warto go obejrzeć.

5) X-Men First Class (2011)
7) X-Men Days of Future Past (2014)
9) X-Men Apocalypse (2016)

Kolejna trylogia kształtuje się z filmów poświęconych najpopularniejszej postaci z mutantów. Każdy z tych filmów spokojnie funkcjonuje jako autonomiczne dzieło, nie ma tu bezpośredniej ciągłości fabularnej. W teorii pierwszy z filmów chronologicznie powinien być oglądany jako pierwszy, jeszcze przed oryginalną trylogia, jednak jest on tak zły i wprowadza spore zamieszanie co do ogólnych wydarzeń, że absolutnie odradzam sięganie po niego zanim poznamy postać Wolverina z normalnych filmów. A i później należy sięgnąć po niego w ostateczności i tylko w ramach ciekawostki. Drugi z filmów fabularnie umiejscowiony jest miedzy X-Men The Last Stand a X-Men Days of Future Past, ale powiązanie nie jest jakoś bardzo silne. Sytuacja w której znalazł się Logan w tej cześć jest bezpośrednim wynikiem wydarzeń z The Last Stand, a scena po napisach jest swoistą zapowiedzią Days of Future Past. Sam film jest dość przeciętny, więc ponownie, można obejrzeć go w ramach tylko ciekawostki. Logan natomiast łamie zasadę, że trzecia część jest słaba, i w tym przypadku wręcz możemy mówić o dziele wybitnym. Dobrze jest obejrzeć go znając dwie pierwsze trylogie.

4) X-Men Origins Wolverine (2009)
6) The Wolverine (2013)
10) Logan (2017)

Nieco na uboczu stoją filmy z Deadpoolem, oba bardzo udane i naszpikowane wręcz mnóstwem odniesień do filmów nie tylko z uniwersum X-men, ale też ogólnie filmów superbohaterskich, także tych z MCU czy DC. Czyli im ktoś lepiej zna te uniwersa, tym wyłapie więcej smaczków i dowcipów.

8) Deadpool (2016)
11) Deadpool 2 (2018)

Podsumowując, jakąkolwiek kolejność chronologiczną w przypadku oglądania należy sobie bezsprzecznie odpuścić, choć dobrze jest znać kolejność wydarzeń i co gdzie następuje. Ale to już wynika z samych filmów i ich scenariuszy, nie trzeba się na ten temat doktoryzować. Najlepiej jest sięgnąć po obie trylogie, najlepiej zachowując kolejność taką, w jakiej te filmy były tworzone. Następnie zaliczyć solowe filmy poświęcone postaciom Wolverine’a i Deadpoola, wybierając albo wszystko, albo to, co nas interesuje.

Przyszłość

W filmowych planach były następujące tytuły:

The New Mutants
X-Men: Dark Phoenix

Gdzie The New Mutants miało być serią odpryskową, a Dark Phoenix to bezpośrednia kontynuacja drugiej trylogii, czyli tej z młodszymi postaciami. Filmy powinny być już w zaawansowanym stadium producenckim, jednak cały czas przesuwane są daty premiery, słyszy się także o dość poważnych dokrętkach, i na chwilę obecną oficjalnie nie wiadomo, jakie będą ich dalsze losy.

Jednak najważniejsza informacją jest fakt, że w drugiej połowie 2018 roku wreszcie oficjalnie doszło do przejęcia cześć aktywów studia Fox przez koncert Disneya, w tym oczywiście praw do mutantów. Tak więc grupa X-men i wszystkie postacie podlegające pod to uniwersum oficjalnie trafiają pod szyld Marvel Studios. Oczywiście to co dalej się stanie z nimi, czy uniwersum dotychczas istniejące zostanie zrestartowane, czy mutanci zasilą MCU, dopiero okaże się z czasem, gdy osoby decyzyjne o takich rzeczach okupujące wysokie stołki skalkulują sobie, jakie decyzje w tych aspektach będą najbardziej opłacalne dla biznesu. Póki co, można jedynie gdybać i snuć domysły.

 

Seriale:

Mutant X

Mutant X

lata emisji: 2001-2004 (3 sezony)

Serial o dość pokaźnej ilości odcinków emitowanych w sumie w trzech sezonach, już po premierze pierwszego filmu kinowego X-men. Niestety, mimo, że porusza wątki mutantów, to jednak stoi mocno na uboczu i kreśli zupełnie własną historię z własnymi postaciami. Obecnie serial jest mocno ciężkostrawny i ciężko się za niego zabrać, choć posiada oczywiście swoich miłośników. Ale w zalewie produkcji superbohaterskich, jednak warto sięgnięty po coś innego.

 

The Gifted

Gifted

lata emisji: 2017- (2 sezony, drugi czeka na emisję)

The Gifted skupia się na własnych wątkach i postaciach, jednak widać w nim delikatne nawiązanie do kinowego uniwersum X-men, co należy traktować w ramach ciekawostki. Serial jest dość sprawnie zrealizowany, a efekty specjalne nie odstraszają, niestety jest także dość nierówny. Po paru przyjemnych odcinkach zaczyna nieco nużyć, by pod koniec sezonu zaliczyć zwyżkę formy. Można spróbować. Obecnie czekamy na drugi sezon.

 

Legion

Legion

lata emisji: 2017- (2 sezony już wyemitowane)

Podobnie jak Gifted, serial operuje na własnych postaciach i motywach, a nawiązania do uniwersum X-men są raczej symboliczne, choć jednocześnie dość znaczące. To co najbardziej przyciąga do serialu, to jego niezwykły klimat a także oryginalna realizacja. Serial nie jest komedią, jest dość poważny, natomiast strasznie dużo tu zwariowanych i ciekawych pomysłów. Nie każdemu takie coś przypasuje, jednak jak ktoś się wkręci w ten dziwny klimat, będzie zachwycony. Mocno polecam spróbowanie przynajmniej trzech pierwszych odcinków. Drugi sezon niestety ma problem z utrzymaniem uwagi widza i momentami strasznie nuży, póki co nie byłem w stanie obejrzeć całości, choć mam zamiar próbować. Pierwszym sezonem natomiast byłem zachwycony, i mocno polecam.

 

Tak wygląda Uniwersum X-men na dużym i małym ekranie, oczywiście potraktowane dość skrótowo, o każdym z filmów czy seriali można by dyskutować godzinami, a i ogólna sytuacja, po zakupie Foxa przez Disneya, pozwala snuć najróżniejsze domysły na temat przyszłości. Zmiany zapewne będą, póki co, możemy powspominać, co ukazało się do tej pory. Nie po wszystko warto sięgnąć, ale są tu także prawdziwe perełki.

Read Full Post »

W pierwszej części krótkiego przewodnika po oryginalnych seriach komiksowych z naszym ulubionym Pajączkiem starałem się pokazać, jak to Marvel potrafi mieszać, i że momentami połapać się w tym wcale tak łatwo nie jest. Ale nie jest to niemożliwe. Dziś ciąg dalszy, czyli uzupełniłem wykres o tytuły z uniwersum Ultimate, tytuły przeznaczone dla nieco młodszych, komiksy z postacią (a raczej postaciami) Spider-girl, nie zabrakło także miejsca dla Venoma. Jako, że trochę tego doszło i obrazek znacznie się rozrósł, nieco scaliłem jego formę. Zrobiło się trochę mniej miejsca, ale na czytelności raczej nie stracił. Przynajmniej taką mam nadzieję. Obecnie wykres jest w wersji 0.8, i planuję go w przyszłości jeszcze rozszerzyć o najważniejsze wydarzenia z życia Spider-mana i jego pobratymców. Oczywiście wszelkie uwagi będą niezwykle pomocne!

Spider-man comics timeline Regular & some mini series from 1962 to 2017 v08 BETA

O świecie Ultimate szerzej już pisałem w notce Ultimate Spider-Man: Komiks, serial oraz LEGO. W wielkim skrócie, Ultimate to kolejne alternatywny Świat powstały w 2000 roku. W zamierzeniu jednak, miał być osobnym i zupełnie niezależnym tworem, który przedstawia losy najpopularniejszych postaci Marvela niejako od początku, oczywiście odpowiednio je uwspółcześniając. Czyli wielki plan redaktorów, jak zachęcić nowych czytelników do sięgnięcia po komiksy superbohaterskie. Komiksy z linii Ultimate czerpały garściami z wydarzeń i faktów z normalnego uniwersum, jedna wiele rzeczy zostało opowiedziane nie tyle na nowo, a w zupełnie inny sposób, a sporo postaci, czy to bohaterów, czy złoczyńców, otrzymało całkiem nowe, czasem bardzo zaskakujące, wcielenia. Opowieści te początkowo wydawały się jakby ugrzecznione, co jednak szybko się zmieniło. Nagle okazało się, że złoczyńcy są naprawdę źli, trup ściele się gęsto, a bohaterowie często napotykają na swojej drodze niejednoznaczne sytuacje. Dla porządku jeszcze zaznaczę, że o ile „normalne uniwersum” Marvela określa się jako Earth-616, to Świat Ultimate dostał numerek Earth-1610. Oczywiście oprócz tych dwóch światów istnieje jeszcze wiele innych, ale to przecież norma w komiksach Superbohaterskich. By bardziej namieszać, w 2015 roku nastał czas Secret Wars i koniec uniwersum Ultimate, choć oczywiście, jak na Marvela przystało, odbył się wielki ewent, i wiele serii zostało zamkniętych, powstało natomiast wiele innych. A światy się niejako połączyły. Ale to chyba opowieść na inną okazję, skupmy się teraz na Ultimate Pajączku.

Seria Ultimate Spider-Man wystartowała na samym początku istnienia uniwersum Ultimate, czyli w 2000 roku i w sumie trwała przez 133 numery, aż do roku 2009. Pajączkiem był Peter Parker, którego poznajemy w szkolnych latach, a sama jego przemiana w bohatera nie odbiegała jakoś wiele od tego, co dobrze znaliśmy z normalnego uniwersum. Później trochę się pomieszało, mimo obecności większości jego przyjaciół, znajomych, miłości oraz wrogów, to losy niektórych postaci potrafiły bardzo zaskoczyć. Seria kończy się wielkim kataklizmem: „Ultimatum”, który oczywiście miał wpływ na wszystkie serie z tego świata, natomiast zwieńczeniem samej serii komiksowej dotyczącej Pajączka, są dwa zeszyty zatytułowane Ultimatum: Spider-Man Requiem.

Ultimate Spider-Man

Ultmate Ultimatum Requiem

W międzyczasie jeszcze należy wspomnieć o seriach, które można określić, jako „uzupełniacze”: Ultimate Six oraz Ultimate Marvel Team-Up.

Ultimate Marvel Team-Up

Ultmate Six

Ultimate Spider-Man zakończył się, ale na jego miejsce powstała seria Ultimate Comics Spider-Man. Oczywiście numerowana od 1, jednak po 15 numerach ktoś policzył, ile tych zeszytów w sumie wyszło, i okazało się, że jest okazja, by poszpanować okrągłą liczbą. I tak to po numerze 15 wydany został numer 150. Logiczne, prawda? Seria trwała w sumie do „160” numeru i zakończyła się niewyobrażalnym wydarzeniem, a mianowicie śmiercią samego Petera Parkera! Sytuacja była wstrząsem dla wszystkich, a jej zwieńczenie mogliśmy poznać we łzawej historii Ultimate Fallout (6 zeszytów).

Ultimate Comics Spider-Man v1

Ultimate Fallout

Peter Parker odszedł, jednak Spider-man nie zniknął. Pojawił się Miles Morales, młody, ciemnoskóry chłopak, który obdarzony został pajęczymi mocami, w nieco innym wydaniu niż Peter, ale podobieństwa są jednoznaczne. Przywdział też pajęczy kostium, jednak ze względu na szacunek dla zmarłego, różniący się kolorystyką od tego, co nosił Peter. Nie trzeba chyba wspominać, że śmierć Petera, nawet w alternatywnym uniwersum, i nowy, ciemnoskóry bohater, wywołały spore poruszenie i mnóstwo kontrowersji? Nowa seria nazwana została Ultimate Comics Spider-Man v2 i w sumie wydano w jej ramach 28 numerów.

Ultimate Comics Spider-Man v2

A żeby było ciekawiej, Miles Morales miał okazję spotkać się z Peterem Parkerem, tyle że nie tym zmarłym, a tym z naszego świata, czyli z Ziemi-616! Opowiada o tym składająca się z sześciu zeszytów miniseria Spider-Men.

Ultmate Spider-Men

Koniec serii Ultimate Comics Spider-Man v2 zbiega się ponownie z wielkim wydarzeniem w świecie Ultimate, tym razem określonym jako Cataclysm, a nasz nowy pajączek otrzymuje jeszcze trzy numery pod tytułem Cataclysm Ultimate Comics Spider-Man.

Ultmate Cataclysm Ultimate Comics Spider-man

A zaraz później otrzymujemy zeszyt specjalny, o numerze 200. Znowu, ktoś policzył i tyle mu wyszło, wiec postanowiono wykorzystać okazję do oznaczenia okładki okrągłą liczbą.

Ultimate Spider-Man 200

Zaraz po tym powraca Miles w kolejnej serii: Miles Morales Ultimate Spider-Man, jednocześnie też powraca Peter… Po prostu Marvel. Spokojnie, jest jeden pajączek, a przynajmniej przez te 12 zeszytów. A, jeszcze mamy serię All-New Ultimates, czyli grupę bohaterów w której udziela się Miles.

Ultmate Miles Morales Ultimate Spider-Man

Ultmate All-New Ultimates

W 2015 następują Secret Wars, koniec świata Ultimate, jednak nie koniec Milesa. Trafia on „na naszą ziemię” i od tego czasu mamy dwa pająki: Petera Parkera, tego naszego starego, który niby nie ma nic wspólnego z tym co zginął i (niby) powrócił w Ultimate, i Milesa Moralesa. Każdy z panów dostał swoją serię komiksową. I tak to się kręci…

Spider-Man (Miles Morales)

To tak w wielkim skrócie, mam nadzieję, że jak będzie mieli ochotę sięgnąć po Ultimate Pajączka, to wykres Wam pomoże ogarnąć ciągłe restarty i zamieszanie w numeracji. A sięgnąć naprawdę warto, czyta się to bardzo dobrze, sama historia jest poprowadzona bardzo dobrze, dodatkowo dla tych co znają klasyczne losy bohaterów i złoczyńców, czeka parę zaskoczeń, co z tymi postaciami namieszali w tym świecie twórcy.

To może teraz o Spider-Girl? Nie mylić ze Spider-woman, choć pod tym względem też jest zamieszanie. W „naszym” świecie mamy Arañę, czyli Anyę Corazon, która otrzymała pajęcze moce od pewnego pana, później je straciła, a później znowu je odzyskała. Tak w skrócie. W międzyczasie występowała jako właśnie Araña, w serii która nazywała się Amazing Fantasy, a później przyjęła pseudonim Spider-Girl. Nic nie jest proste.

Arana Amazing Fantasy v2

Arana The Heart of the Spider

Arana Spider-Girl

Była jeszcze jedna Spider-Girl, córka Petera i M.J., która swoje pajęcze moce posiadała już od urodzenia, czyli można zaliczyć ja do mutantów. Oczywiście pochodzi nie z „naszego świata”, a z Ziemi-982. Jej przygody zaprezentowano w ponad 140 numerach wchodzących w skład czterech serii!

Spider-Girl v1

Spider-Girl Amazing Spider-Girl v1

Spider-Girl The Spectacular Spider-Girl v1

Spider-Girl The Spectacular Spider-Girl v2

Na deser Venom, czyli obcy symbiont, który łączył się już z wieloma nosicielami, do tego rozmnażał itp. Ogólnie, w tym temacie także jest zamieszanie, ale już chyba się przyzwyczailiście do takiego stanu rzeczy? Co do serii, postać Venoma doczekała się wielu miniserii, z czego warto wymienić Venom Lethal Protector, w której to zresztą gościnnie wystąpił także pajączek. Następnie mieliśmy Venom v1 (18 zeszytów), Venom v2 (także 18 zeszytów), Venoma jako członka drużyny Thunderbolts, Venoma w kosmosie (!): Venom Space Knight (13 zeszytów) i wreszcie obecnie wydawanego Venom v3. Jak ktoś lubi, znajdzie tu coś dla siebie.

Venom Lethal Protector

Venom v1

Venom v2

Thunderbolts

Venom Space Knight

Venom v3

Marvel zadbał także o młodszych czytelników, i zaprezentował im nieco uproszczone wersje swoich sztandarowych postaci. Już w 2014 roku pojawiła się seria Spider-Man Adventures v1, niedługo później dołączyła jeszcze Adventures of Spider-Man v1, zaraz później otrzymaliśmy jeszcze pajączka w wydaniu Mangowym.

Marvel Spider-Man Adventures v1

Marvel Adventures of Spider-Man v1

Spiderman the Manga

W 2014 roku wystartowały serie Marvel Age Spider-Man i Marvel Age Spider-Man Team-Up,

Marvel Age Spider-Man

Marvel Age Spider-Man Team-Up

a zaraz później Marvel Adventures Spider-Man v1, w ramach której to serii ukazało się ponad 60 całkiem przyzwoitych zeszytów! Seria była kontynuowana jako Marvel Adventures Spider-Man v2.

Marvel Adventures Spider-Man v1

Marvel Adventures Spider-Man v2

Na fali popularności animowanego serialu Ultimate Spider-man, która nie ma nic wspólnego z komiksowym światem Ultimate (zapożycza jedynie trochę wątków i postaci), a u nas znany jest pod tytułem Mega Spider-man, powstała seria komiksowa Marvel Universe Ultimate Spider-Man, która obecnie jest kontynuowana pod różnymi postaciami…

Marvel Universe Ultimate Spider-Man

Marvel Universe Ultimate Spider-Man Infinite Comic

Tyle na dziś. Jak widzicie, Marvel lubuje się w wprowadzaniu prawdziwego zamieszania, jednocześnie oferuje całkiem sporo naprawdę dobrych historii. Jeżeli coś szczególnie możecie polecić, dajcie znać, lubię Pajączka, ale niestety przeczytałem ledwo ułamek tego co na wykresie i to głównie to, co zostało wydane u nas. A szkoda przegapić prawdziwe perełki, gdyż wśród różnych zapychaczy, idiotyzmów i średniaków, perełek znajdziemy całkiem przyzwoitą garść!

Read Full Post »

W pierwszej notce z cyklu Komiks Superbohaterski w Polsce, zatytułowanej Narodziny bohaterów, starałem się przedstawić, jak ogólnie wygląda sprawa z superbohaterami i seriami komiksowymi przedstawiającymi ich przygody. Oczywiście notka była wielce skrótowa, jednak mam nadzieję, że osobom chcącym wejść w ten świat, choć trochę pomogła połapać się w tym temacie.

Dziś mała przerwa w cyklu, czyli notka specjalna, ale cały czas w odpowiednim klimacie.

Bardzo lubię postać Spider-mana. Być może działa tu mocno sentyment, wszak to jedna z pierwszych serii superbohaterskich z jakimi miałem do czynienia, no i jeden z pierwszych komiksów wydanych przez Tm-Semic. Fanboyem nie jestem, ale poczytać bardzo lubię. A że sama postać Pajaczka powstała już wieki temu, i nadal opowieści z jego przygodami są wydawane, to przez ten czas nazbierała się wprost niezliczona ilość najróżniejszych serii, miniserii, oneshotów, specjali i innych wydań. I tak z ciekawości, chciałem to nieco uporządkować. I wyszła mi taka oto grafika:

Spider-man timeline Regular comic series from 1962 to 2017

Oczywiście pomysł nie jest jakiś zbyt oryginalny, w internetach znajdziecie parę podobnych zestawień, to natomiast zrobiłem „for fun„, chciałem jednocześnie uporządkować informacje o najważniejszych seriach ze Spider-manem, pokazać okładki pierwszych numerów, oraz najważniejsze wydarzenia z życia Pajączka. Obecnie wykres jest w wersji „Beta„, okładki pierwszych numerów już są wstawione, najważniejsze serie także wyszczególniłem, brakuje jednak zaznaczenia ważniejszych wydarzeń, oraz co poniektórych serii, m.in obecnie w ogóle nie ma tu świata Ultimate, czy też serii Marvel Age, pojawi się to pewnie w przyszłości, to skrobnę wtedy osobną notkę na ten temat. Nie ma też miniserii (no, może z małymi wyjątkami). Może kiedyś (jak doba będzie miała 48 godzin…)?

Zapraszam do zapoznania się z grafiką, a poniżej krótki opis, jak to z tymi seriami bywało.

Seria regularna, czy też główna nosi miano ongoing, i w przeciwieństwie do choćby miniserii, wydawana jest „póki jest zainteresowanie”. Oczywiście światek komiksowy rządzi się swoimi prawami i jest wiele odstępstw od tej zasady. Ale w sumie nazewnictwo nie jest najważniejsze, zobaczmy, na ramach jakich serii występował Pajaczek. Aha, nastawcie się na mieszanie, wydawca lubuje nagminnie bawić się z nazwami serii, wznowieniami, restartami itp.

Amazing Fantasy 15

Spider-man narodził się na kartach słynnego już 15 numeru komiksu Amazing Fantasy, oryginalnie opublikowanego w sierpniu 1962 roku. Poznajemy tu Petera Parkera, nastolatka w typie kujona, który w wyniku ukąszenia przez napromieniowanego pająka, zyskuje pajęcze moce, w tym ogromną siłę, możliwość chodzenia po ścianach oraz pajęczy zmysł, ostrzegający naszego bohatera przed niebezpieczeństwem. Sieciosploty, czyli pajęczyny wystrzeliwane z dłoni, to nie skutek ukąszenia, a efekt zdolności samego Petara, który zmontował zmyślne urządzenia noszone na nadgarstkach, z których wystrzeliwana jest szybko zasychająca substancja, przypominająca sieć pająka. Peter, w przeciwieństwie do takich postaci jak Supermen czy Batman, był zwykłym nastolatkiem, przepełnionym kompleksami i borykającym się z problemami dnia codziennego. Po zdobyciu niezwykłych mocy nie myślał o życiu bohatera, a jedynie zwęszył okazję do łatwego zarobku, oczywiście uczciwą drogą. Zbieg nieszczęśliwych wypadków doprowadził do śmierci jego wujka Bena, za którą zresztą Peter zaczął się obwiniać, i która to śmierć przyczyniła się do narodzin popularnego do dnia dzisiejszego bohatera! Za ten pierwszy numer odpowiedzialny był duet Stan Lee i Steve Ditko, natomiast okładkę stworzył Jack Kirby.

Amazing Fantasy 15 compare
Jako ciekawostka: Przykładowa strona w różnym kolorowaniu, w zależności od wydania/wznowienia.

Oryginalny zeszyt przedstawiający te wydarzenia obecnie jest wart majątek, natomiast bez problemu można go przeczytać zarówno w formie cyfrowej, jak i jako wznowienia, na naszym rynku ukazał się już choćby trzykrotnie, i to w różnych wersjach kolorystycznych. Od razu też widać manierę wydawcy do mieszania, a mianowicie seria, w której zeszyt ten został wydany, wcześniej nazywała się Amazing Adventures (zeszyty 1-6), później Amazing Adult Fantasy (zeszyty 7-14), a numer 15 nazwano Amazing Fantasy.

Amazing Fantasy 01

Amazing Fantasy 09

Oczywiście numer 15 był pierwszym i jedynym numerem, gdzie pojawił się Pajaczek, pozostałe przedstawiały różne fantastyczne historie. Jednocześnie numer 15 był ostatnim zeszytem serii, jednak w 1995 roku Marvel wydał trzy kolejne numery (16-18) będące niejako uzupełnieniem i przestawieniem losów Petera które miały miejsce między wydarzeniami z 15 numeru Amazing Fantasy, a pierwszego numeru całkowicie nowej serii, w której główną rolę pełnił nowy superbohater!

Spider-man, ku zaskoczeniu samego Marvela, spodobał się czytelnikom. Tak bardzo, że już w marcu 1963 roku pojawił się w sprzedaży pierwszy numer regularnej serii poświęconej tej postaci.

The Amazing Spider-Man v1

The Amazing Spider-Man wydawany był aż do 1998 roku i w sumie ukazało się 441 numerów tej serii! Jednak nie był to koniec, a jedynie restart numeracji, vol 2 miał swój początek w styczniu 1999 roku i w sumie ukazało się w nim 58 numerów (EDIT: uwaga, na grafice jest źle zaznaczony koniec vol 1 i start vol 2 – będzie poprawiony w kolejnej wersji!). Przypominam, że określeniem vol (zapisywane też Vol, vol. czy też po prostu v) oznacza się kolejne cykle w danej serii, zazwyczaj jest to związane z zamknięciem ważniejszych wydarzeń, pewnego etapu w życiu bohaterów, co jednocześnie wiąże się z restartem numeracji. Określenie vol. często jest umowne i stosowane głównie przez miłośników komiksów, i w naszym przypadku nie należy mylić go z takim samym określeniem odnoszącym się do zbiorczych tomów – w takim przypadku vol oznacza po prostu kolejny tom.

The Amazing Spider-Man v2

I tu bardzo ładnie można ukazać, jak wydawnictwa lubią mieszać, byle na okładce zaprezentować czy to dumnie cyfrę 1 czy też okrągłe i niemałe numery. A mianowicie postanowiono powrócić do vol 1 i zsumować już wydane zeszyty. I tak pod koniec 2003 roku ukazał się numer 500 serii The Amazing Spider-Man.

The Amazing Spider-Man v1 500

Przeglądając zasoby internetu, czy też szukając poszczególnych numerów, nie zdziwcie się więc, że zeszyty vol 2 często określane są przez podwójną numerację – jedna liczba oznacza numer porządkowy według vol 2, druga według vol 1. Seria z powodzeniem (mniejszym bądź większym) trwała do 2013, kiedy to wraz z 700 (!) numerem została zakończona. Ale nie definitywnie.

The Amazing Spider-Man v1 700

Peter Parker odszedł, a w jego ciele pojawił się Otto Octavius. Narodził się nowy, lepszy Pająk! Jakkolwiek brzmi to pokrętnie, zmiana o dziwo wyszła bardzo dobrze, a losy nowego Pajączka możemy śledzić w serii Superior Spider-Man składającej się w sumie z 28 zeszytów. Seria ta obecnie jest wydawana, w formie wydań zbiorczych, także na naszym rynku, za pośrednictwem wydawnictwa Egmont.

Superior Spider-Man v1

W 2014 powraca Peter Parker, powraca także seria The Amazing Spider-Man. Jako vol 3.

The Amazing Spider-Man v3

Niby na krótko, gdyż trwa tylko 18 numerów i kończy się już w 2015 roku, jednak od razu startuje vol 4, który to wydawany jest do dnia dzisiejszego. Choć nie wiadomo co będzie jutro, jak widzicie, Marvel lubi mieszać.

The Amazing Spider-Man v4

Postać Pajączka, mimo lepszych i gorszych chwil, cieszyła się praktycznie zawsze sporą popularnością. Już w 1968 roku Marvel próbował wprowadzić na rynek drugą serię komiksową: Spectacular Spider-Man, z powodu formy wydania, określaną obecnie z przydomkiem Magazine, jednak skończyło się zaledwie na dwóch numerach.

The Spectacular Spider-Man Magazine
Pierwszy numer Magazynu wydany był w czerni i bieli.

Pod koniec 1976 roku pojawiła się seria Peter Parker, The Spectacular Spider-Man oznaczona jako vol 1, wiec tym bardziej nie należy mylić jej ze wcześniejszą serią Spectacular Spider-Man Magazine. Seria wydawana była do 1998 roku, a w jej ramach ukazało się w sumie 263 zeszyty. Od numeru 134 nastąpiła kosmetyczna zmiana tytułu, Peter Parker, The Spectacular Spider-Man przemianowano na The Spectacular Spider-Man.

The Spectacular Spider-Man v1

Seria The Spectacular Spider-Man jako vol 2 powróciła w 2003 i trwała do 2005, w jej ramach ukazało się w sumie 27 zeszytów.

The Spectacular Spider-Man v2

Kolejna z dłuższych serii poświęconych Pajączkowi to Web of Spider-Man (vol 1), która liczyła w sumie 129 numerów, i ukazywała się w latach 1985 – 1995. Web of Spider-Man doczekał się vol 2 składającego się w sumie z 12 numerów wydanych w latach 2009 – 2010.

Web of Spider-Man v1

Web of Spider-Man v2

W 1990 powstała kolejna seria, zatytułowana po prostu Spider-man. Jej debiut jest o tyle ważny, że powstała głównie w celu prezentacji talentu niezwykle wtedy popularnego twórcy: Todda McFarlane’a, który jednak opuścił ten tytuł zaledwie po parunastu zeszytach. Pierwszy numer zyskał też sławę z powodu ogromnego sukcesu sprzedażowego, na który złożyło się także wydanie tego samego zeszytu w wielu wariantach okładkowych. McFarlane był popularny także w Polsce, wiele historii jego autorstwa znajdziecie w polskich zeszytach serii Spider-man wydanych nakładem Tm-Semica, a lekturą obowiązkową jest pierwszy numer Mega Marvela, w którym właśnie zawarto historię z pierwszych numerów oryginalnej serii Spider-man. Oryginalna seria trwała w sumie przez 98 zeszytów, a z numerem 75 nastąpiła zmiana nazwy, ze Spider-man na Peter Parker: Spider-Man.

Peter Parker Spider-Man v1

W 1999 wystartował vol 2 Peter Parker: Spider-Man v2 liczący w sumie 57 zeszytów.

Peter Parker Spider-Man v2

Peter Parker Spider-Man v3
I był jeszcze Peter Parker (vol 1), który zakończył się po zaledwie pięciu numerach.

Jak widzicie, wydawca czerpał z rynku ile się dało. Postać zyskała na popularności, byli chętni by czytać o jego przygodach, więc cały czas kombinowano z nowymi seriami, byle tylko sprzedać jak najwięcej chodliwego towaru. Osoby chcące ograniczyć się tylko do jednej, dwóch serii niestety napotkały ogromny problem, gdyż wydawca sprytnie potrafił przeskakiwać z wydarzeniami pomiędzy zeszytami rożnych serii!. Nagminne stało się prezentowanie jakiejś paru częściowej historii nie na łamach jednego tytułu, ale rozdzielano ją jak tylko się dało. Niestety znacznie to utrudniania czytanie, a dzisiaj, chcąc sięgnąć po starsze zeszyty, należy nastawić się na niezłe lawirowanie pomiędzy rożnymi tytułami. Na szczęście w internecie można znaleźć różne poradniki i przewodniki, pokazujące, jak czytać chronologicznie perypetie danego bohatera.

cover Spider-man Kraven's Last Hunt regular

Choćby przypadek słynnej historii, Kraven’s Last Hunt, która ukazał się na ramach następujących zeszytów: Web of Spider-Man #31-32, The Amazing Spider-Man #293-294 i The Spectacular Spider-Man #131-132.

Wyżej wymienione serie nie wyczerpują tematu, było tego znacznie więcej! Ot, choćby po zakończeniu Web of Spider-Man vol 1 pojawiła się seria The Sensational Spider-Man (vol 1), w ramach której ukazały się 33 zeszyty w latach 1996-1998.

Sensational Spider Man v1

W 2004 roku wystartowała w zamierzeniu nieco dojrzalsza seria Marvel Knights Spider-Man która w sumie liczyła 22 numery, jednak po zakończeniu była bezpośrednio kontynuowana w serii The Sensational Spider-Man vol 2, która to seria do tego zaczęła się od 23 numeru, co ewidentnie podkreślało bezpośrednią kontynuację Marvel Knights Spider-Man! Seria Sensational Spider-Man vol 2 zakończyła się wraz z numerem 33.

Marvel Knights Spider-Man v1

Sensational Spider Man v2

Seria Spider-Man Unlimited miała w sumie trzy wcielenia. Pierwsze było wydawane w latach 1993 – 1998 i w jego ramach ukazały się 22 zeszyty. Drugi vol pojawił się w 1999 i zakończył w 2000 roku po zaledwie 5 zeszytach. Co należy podkreślić, o ile vol 1 można wrzucić do worka z regularnymi seriami o przygodach Pajączka, to vol 2 był bezpośrednio oparty na serialu animowanym o tym samym tytule i historie tu zawarte nie zaliczają się do podstawowego uniwersum! Vol 3 liczył w sumie 15 numerów wydanych w latach 2004 – 2006 i przez to, że vol 2 był niejako poza uniwersum, często w różnych zestawieniach można znaleźć, że określany jest właśnie jako vol 2. Fajnie, prawda?

Spider-Man Unlimited v1

Spider-Man Unlimited v2

Spider-Man Unlimited v3

Żeby dopełnić listę serii, należy koniecznie wymienić Friendly Neighborhood Spider-Man vol 1 składający się w sumie 24 zeszyty, Untold Tales of Spider-Man, seria która w 25 zeszytach przedstawiała historie z różnych okresów przygód Pajączka, wypełniając niejako luki z przeszłości, liczącą 18 zeszytów serię Webspinners: Tales of Spider-Man oraz Tangled Web, serię, która w poważnym tonie prezentowała często tragiczne losy postaci z otoczenia Pajaczka, zazwyczaj jego przeciwników. Seria Tangled Web liczyła w sumie 22 zeszyty i parę historii ukazało się także na naszym rynku.

Friendly Neighborhood Spider-Man v1

Untold Tales of Spider-Man v1

Webspinners Tales of Spider-Man v1

Spider-Man's Tangled Web v1

Oprócz tego warto jeszcze odnotować istnienie 6 odcinkowej serii Giant-Size Spider-Man oraz Spidey Super Stories, liczącej 57 zeszytów serii skierowanej do młodszych czytelników i powiązanej bezpośrednio z telewizyjnym show dla dzieciaków.

Giant-Size Spider-Man v1

Spidey Super Stories v1

Warto też zwrócić uwagę na dwa tytuły powiązane z Pajączkiem, ale gdzie nie gra on pierwszoplanowej roli. The Superior Foes of Spider-Man opowiada o grupie Sinister Six pod wodzą Boomeranga, natomiast Scarlet Spider opowiada o losach Kaine’a, klona Petera Parkera. Pierwsza seria liczyła 17 zeszytów, druga 25.

The Superior Foes of Spider-Man v1

Scarlet Spider v1

Jest jeszcze seria Spidey, lekka seria przedstawiająca losy Pajaczka zaraz na początku kariery, oraz Web Warriors, czyli 11 zeszytowa opowieść o Strażnikach Sieci, przedstawiająca perypetie Spider-manów z najróżniejszych światów.

Spidey v1

Web Warriors v1

Obecnie wydawane są dwie serie z Pajączkiem, a raczej Pajączkami: The Amazing Spider-Man vol 4 to przygody Petera Parkera, natomiast seria Spider-man vol 2 przedstawia losy Milesa Moralesa, czyli czarnoskórego nastolatka pełniącego rolę Spider-mana, wcześniej w świecie Ultimate, obecnie w „naszym”. Tak, są dwa Pajączki. Jednocześnie.

Spider-Man (Miles Morales)

Ale żeby tego było mało, mamy dwie dziewczyny! Silk i Spider-Gwen! Do wyboru, do koloru!

Silk v1

Silk v2

Spider-Gwen v1

Spider-Gwen v2

A to nie koniec! Istnieje przecież Spider-man 2099 oraz Spider-Woman. Obie serie są obecnie wydawane, Spider-man 2099 już  jako vol 3, a Spider-Woman jako vol 6! O świecie Ultimate napiszę w osobnej notce, jako uzupełnienie grafiki, jak też sam ogarnę ten temat, jest z tym spore zamieszanie. A mamy jeszcze Marvel Age, oraz Aranę i/oraz Spider-Girl… Marvel lubi mieszać…

Spider-Man 2099 v1

Spider-Man 2099 v2

Spider-Man 2099 v3

Spider-Woman v1

Spider-Woman v2

Spider-Woman v3

Spider-Woman v4

Spider-Woman v5

Spider-Woman v6

Jako niezwykle popularna postać, Spider-man często współpracował z innymi bohaterami ze świata Marvela. Także, by podnieść ich rozpoznawalność dla przeciętnego czytelnika. Taką bardzo ważną serią była składająca się z aż 150 numerów seria Marvel Team-Up, wydawana w latach 1972 – 1985. Nie zawsze nasz pajączek był główną postacią, ale i tak zdominował tę serię.

Marvel Team-Up v1

Później jeszcze na rynku pojawiały się podobne wydawnictwa, choć już zawsze o wiele krótsze. I tak otrzymaliśmy: Spider-Man Team-Up vol 1 (7 numerów), Marvel Team-Up vol 2 (11 numerów), Marvel Team-Up vol 3 (25 numerów), Avenging Spider-Man vol 1 (22 numery) i Superior Spider-Man Team-Up vol 1 (12 numerów).

Spider-Man Team-Up

Marvel Team-Up v2

Marvel Team-Up v3

Avenging Spider-man

Superior Spider-Man Team-Up v1

Na koniec coś luźniejszego, czyli Spider-man Family,

Spider-Man Family v1

Spider-Man Family v2

Spider-Man Family Amazing v1

Spider-Man Loves Mary Jane,

Loves Mary Jane Circle Of Friends

Loves Mary Jane Homecoming

Loves Mary Jane v1

Loves Mary Jane v2

oraz Trouble, 5 częściowa seria (w sumie mini-seria), utrzymana w stylu nastoletniego romansu, jednak z poważniejszym przesłaniem… Jest co czytać!

Trouble

A jak ktoś tęskni za klasycznym związkiem Petera i M.J może sięgnąć po Renew Your Vows!

Amazing Spider-Man Renew Your Vows v1

Amazing Spider-Man Renew Your Vows v2

Uff, nie pogubiliście się? Fajnie Marvel potrafi mieszać, prawda? A jeszcze do tego dołóżcie wiele mini serii, Spin-offy, One-shoty, Annuale, różne numery 0, 1000, -1, Flashbacki itp, itd. Jeżeli ktoś ma ochotę poczytać coś więcej w oryginale, może to trochę przerażać, ale najważniejsze jest nie zniechęcać się, tylko coś sobie wybrać i spróbować. Jak Wam nie podejdzie, weźcie coś innego, jak Wam się spodoba, drążcie temat. Pewnie trzeba będzie skakać po numerach i seriach, ale w dobie wielu zestawień i opracowań dostępnych w internecie, nie jest to aż tak wielki problem.

Notka doczeka się zapewne suplementu za jakiś czas, grafikę uzupełnię o serie ze świata Ultimate, Marvel Age czy inne, które obecnie pominąłem. Oczywiście Wasze uwagi są na wagę złota, tak więc podzielcie się swoimi wrażeniami z obcowania z komiksowym światem Superbohaterów!

Read Full Post »

Dla fana Super Hero zestawy LEGO o tej tematyce są niezwykle kuszące, choć oczywiście też zależy które. Jak wiemy, wiele zestawów o tej tematyce, które serwuje nam TLG stoi niestety na dość niskim poziomie. Nie można tego natomiast powiedzieć o minifigurkach, te raczej zawsze są rewelacyjne! Nasze ukochane TLG dodatkowo serwuje nam specjalne specjale z okazji choćby SDCC – czyli unikatowe figurki dostępne tylko na konwentach, i zazwyczaj trafiające w ręce nie do końca fanów tematyki klockowej. Więc lądują na rynku wtórnym. Więc każdy może je zakupić, choć niestety kwoty które należy zapłacić,  są zazwyczaj trzycyfrowe… Uczciwie trzeba przyznać, że obecność na konwencie wiąże się ze sporymi wydatkami, więc jak najbardziej ceny są uzasadnione. Powiedzmy. Przyznam się, dwie takie figurki mam. Dostałem w prezencie, i krótka recenzję z pewnością o nich zrobię. Reszta – no cóż, ja muszę obejść się smakiem, niestety, ceny są za wysokie na moją kieszeń. Ale zawsze można poszukać zamienników. Choćby w chinach, gdzie dzięki Aliexpress kwitnie handel produktami nie zawsze pełnowartościowymi, a zazwyczaj po prostu zwykłymi bezczelnymi podróbkami. I są w tym też klocki, figurki z SDCC można nabyć nawet za dolara! Czasem trzeba popolować, ale oferty da się znaleźć. Ba! Chińczycy idą dalej i produkują nie tylko podróbki, ale też oferują postacie, których w ofercie LEGO nie ma! Wiadomo, bez licencji, ale z ciekawości postanowiłem coś sobie sprawić. W moje ręce trafiło parę malutkich paczuszek,

made in china 2016-08-31a

a tam:

made in china 2016-08-31b

Czego tu nie ma! LEGO olało temat X-Men: Apocalypse, a tu bardzo proszę: są mutanty! W przypadku Suicide Squad mamy w LEGO jakieś wybrane postacie, a tu bez problemu dostanie się cały komplecik postaci. Jest nawet minifigurka samego Stana Lee! Ceny średnio wychodzą około 0.80 dolara za sztukę, w tym już wliczona przesyłka do Polski. Część figurek można kupować na sztuki, niektóre dostępne są jako tematyczne paczki składające się np.: z 8 minifigurek. Jakość? Otworzyłem już parę, i nie jest to LEGO, szczególnie występują problemy z nadrukami na główkach, ale naprawdę, tragedii nie ma! Wiem że nie każdy trawi te podróby, ale jak macie ochotę, porobię dokładniejsze zdjecia i sami zobaczycie, jak to wygląda.

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie:
Prawdziwi Bohaterowie

Dziś mieszanka i to prawdziwie wybuchowa! Co prawda supermocy za wiele nie będzie, albo będą w nieco innym wydaniu, gdyż dzisiaj skupimy się na Prawdziwych Bohaterach, w nawiązaniu do pewnego, zapewne dobrze Wam znanego, sloganu: Real American Hero. Lista będzie całkiem luźna i pojawi się tu trochę pozycji, których pochodzenie będzie dyskusyjne. Część postaci narodziła się mianowicie nie na kartach komiksów, ale w pulpowej literaturze, w opowiadaniach czy nawet jako zabawki! Jednak cała zgraja w komiksowym świecie jednak mocno odcisnęła swoje piętno, a do tego są to filmy, które, może poza małymi wyjątkami, po prostu warto obejrzeć.

Barbarella to wyzwolona i pewna siebie kobieta, która mężczyzn traktuje wręcz instrumentalnie, do tego zdaje sobie doskonale sprawę z atutów które posiada. Tak została przedstawiona już w 1962 roku na kartach komiksu stworzonego francuskiego twórcę Jean-Claude Foresta. Komiks ewidentnie skierowany był do dorosłego czytelnika, gdyż fantastykę łączył z erotyką, a do tego posiadał dość sporą dawkę brutalności i nie stronił do kontrowersyjnych tematów. Film z 1968 został znacznie złagodzony, acz nie zabraknie tu momentami ciekawych motywów, a i erotyki jest dość sporo, choć w wydaniu naprawdę pięknym i lekkim. Ogromnym atutem filmu jest przeurocza Jane Fonda wcielająca się w tytułową bohaterkę. Film doczekał się statusu kultowego, mimo to dziś ogląda się go dość ciężko, a scenografia, ujęcia czy scenariusz nieco za bardzo rażą i zalatują po prostu kiczem. Do tego samo zakończenie strasznie rozczarowuje. Z ciekawości, warto sięgnąć, a czołówkę obejrzeć wręcz należy.

(1968) Barbarella

W roku 1974 pojawił się Flesh Gordon. Jeżeli zapaliła Wam się ostrzegawcza lampka, to bardzo słusznie, gdyż film ten to nie słynny Flash Gordon z muzyka Queenu, a swoista parodia, którą można nazwać wręcz prawdziwą jazdą bez trzymanki. To taka Barbarella na sterydach, gdzie mamy więcej fantastyki, ale też więcej kiczu, dziwacznych scen i wprost ogrom erotyki, nie zawsze w pięknym wydaniu. Dla koneserów „złego” kina.

(1974) Flesh Gordon

Doc Savage, najdzielniejszy i najsilniejszy człowiek świata, narodził się w pulpowych opowiadaniach, a swoją obecność zaznaczył także w komiksach (na kartach których spotkał choćby Batmana!) jak i na ekranie. Film z 1975 o jakże oczywistym tytule Doc Savage to widowisko może nie najwyższych lotów, ale ogląda się go całkiem przyjemnie, ot taka przygodowa komedia z wieloma przerysowanymi scenami. Bohater już niedługo ponownie powróci na duży ekran, a w człowieka z brązu wieli się Dwayne Johnson.

(1975) Doc Savage

Tak, tym razem, to ten Flash Gordon! Seans wręcz obowiązkowy! Kultowy film z 1980 roku straszy pod wieloma względami, jednak bezsprzecznie, ma to „coś w sobie”. Scenografia jest kiczowata, ale nie do przesady, aktorstwo momentami drewniane, ale bohaterowie, także Ci niezbyt dobrzy, dają się lubić, scenariusz ma dziury, lecz wydarzenia śledzi się z przyjemnością. No i ta muzyka w wykonaniu zespołu Queen!

(1980) Flash Gordon

W 1982 w postać Conana wcielił się Arnold Schwarzenegger i to właśnie od tego momentu, zaczęła się jego wielka kariera. Do tego wybór aktora był bezbłędny, Schwarzenegger sprawdził się w roli charakterystycznego Barbarzyńcy wręcz wyśmienicie. Conan The Barbarian okazał się ogromnym hitem, także kasowym, czemu zresztą nie ma się co dziwić. Scenariusz był ciekawy, reżyseria i zdjecia bardzo udane, a muzykę bez przesady można określić jako niesamowitą. Ogromny hit, do dzisiaj wart obejrzenia, który dwa lata później doczekał się kontynuacji.

(1982) Conan The Barbarian

Conan The Destroyer to ponownie Arnold Schwarzenegger w głównej roli i ponownie bardzo dobry film, choć różniący się pod wieloma względami od swojego poprzednika. Niektóre zmiany wyszły lepiej, niektóre gorzej, ale nadal widowisko ogląda się bardzo dobrze.

(1984) Conan the Destroyer

Wkrótce na ekranach kin Conan zawitał po raz trzeci. Aktor się zgadzał, ponownie do roli powrócił Arnold, jednak coś nie grało w samym filmie. Okazało się, że Conan tym razem nosi imię Kalidor! Zamieszanie wynikło z zawiłościami z prawami autorskimi, na szczęście charakter postaci wiele się nie zmienił, choć tym razem Barbarzyńca nie pojawił się jako główna postać. Ten zaszczyt przypadł Brigitte Nielsen, która wcieliła się w tytułową Czerwoną Sonię. Film Red Sonja z 1985 roku niestety nie okazał się hitem, i wyraźnie ogląda się go o wiele gorzej niż wcześniejsze filmy „z cyklu”. Wielka szkoda zmarnowanego potencjału.

Postać Conana została stworzony przez Roberta E. Howarda, a jego losy mogliśmy śledzić na kartach wielu książek i opowiadań. Conan pojawił się także w świecie komiksowym, a i na naszym rynku wyszło całkiem sporo rysunkowych historii, większość jak najbardziej warta przeczytania, szczególnie wrażenie robi cykl pięciu zeszytów, z których każdy stanowi odrębną, zamkniętą opowieść, wydanych w 1989 przez As Editor.

(1985) Red Sonja

Zapewne wielu z Was, szczególnie tych starszych wiekiem, pamięta postać He-mana, głownie z serialu kreskowego, oraz z zabawek, nie zawsze „na licencji”. He-man doczekał się także filmu, w Masters of the Universe z 1987 w główną rolę wcielił się Dolph Lundgren, znany choćby z roli Punishera. Film to kolejne nieco kiczowate widowisko, jakich w tamtych czasach było pełno, ale o dziwo, nawet dzisiaj da się to obejrzeć.

(1987) Masters of the Universe

Druga część parodii Flasha, czyli Flesh Gordon Meets The Cosmic Cheerleaders z 1989 to kolejna naprawdę specyficzna eskapada, przepełniona erotyką, momentami w nieco dziwacznym wydaniu. Dla „koneserów”. I tylko dla nich.

(1989) Flesh Gordon Meets The Cosmic Cheerleaders

Tank Girl z 1995, po naszemu Odlotowa dziewczyna to ekranizacja komiksu Alana Martina i Jamiego Hewletta. I to dość mocno powiązana ze swoim pierwowzorem, posiada nawet animowane wstawki wykorzystujące kadry z komiksu. Choć momentami można odnieść wrażenie, że tymi wstawkami twórcy chcieli zamaskować braki budżetowe i czego nie dało się zrobić filmowo, zrobiono rysunkowo. Filmowi nie można odmówić humoru, niekiedy niezłych dialogów, i dziwacznych, ale pasujących do całości wstawek, jak choćby ta musicalowa. A jednak to coś tu nie gra i całość momentami ogląda się ciężko. Sięgnąć warto, ale nie należy mieć wyrzutów sumienia, gdy w pewnym momencie powiemy „dość” i przerwiemy seans.

(1995) Tank Girl

Barb Wire w wydaniu komiksowym nie była ogromnym hitem, w latach 1994-1996 ukazało się zaledwie paręnaście zeszytów o przygodach Barbary Koperski, właścicielce baru, jednocześnie nie stroniącej od niebezpiecznych sytuacji najemniczce. Kinowa adaptacja pojawiła się w 1996, o jednoznacznym tytule: Barb Wire, po naszemu: Żyleta. W główną rolę wcieliła się doskonale znana ze Słonecznego Patrolu oraz łam Playboya Pamela Anderson. Podobnie jak w przypadku Tank Girl, film ma lepsze momenty, ale ogólnie wypada dość słabo. Sięgnąć można, jednak tylko i wyłącznie z ciekawości.

(1996) Barb Wire

Transformers to przede wszystkim dochodowa linia zabawek, powiązana także z innymi mediami, czyli choćby z komiksami, filmami animowanymi oraz wysokobudżetowym pełnometrażowym filmem aktorskim w reżyserii samego Michaela Baya. Transformers na ekranach kin pojawił się w 2007 i okazał się nadspodziewanie dobry, co zaowocowało także rewelacyjnym wynikiem finansowym. W głównych rolach pojawili się Shia LaBeouf oraz Megan Fox i nawet da się ich oglądać! Po Transformers warto sięgnąć, to doskonałe kino rozrywkowe, zapewniające sporo niezłej rozrywki! Wielki hit pociągnął za sobą kontynuacje (i to parę!), niestety już o wiele słabszych, a momentami wręcz żenujących. I będzie ciąg dalszy…

(2007) Transformers

Swoich sił na dużym ekranie próbowała także inna linia zabawek, czyli prawdziwi Real American Hero! W 2009 roku ekrany kin zaatakował odział G.I.Joe z podtytułem The Rise of Cobra. I wyszło tak sobie, choć na szczęście nie tragicznie. Jest akcja, jest sporo postaci, są efekty specjalne, choć niestety, monetami dość słabe. Można obejrzeć. Była też kontynuacja, mimo niezłej obsady, niestety wypadająca słabiej niż część pierwsza. O kolejnych jakoś nie słychać…

(2009) G.I.Joe The Rise of Cobra

Transformers i G.I.Joe na naszym rynku w wersji komiksowej pojawili się za sprawą kultowego wydawnictwa Tm-Semic. Seria Transformers wydawana była w latach 1991-1995 i w sumie wyszły 24 zeszyty, seria G.I.Joe ukazywała się w latach 1992-1996 i liczyła 33 zeszyty. Opowieści czyta się całkiem nieźle, scenariusze często potrafią pozytywnie zaskoczyć, a i rysunkowo nierzadko jest naprawdę dobrze, choć oczywiście są też słabsze momenty.

W 2011 roku powrócił Conan, jednak nie otrzymaliśmy kontynuacji filmów z Arnoldem, a swoisty restart i początek nowej opowieści. Opowieści, która zakończyła się tylko na jednej części, gdyż Conan The Barbarian wypadł po prostu słabo. Może tragedii nie ma, ale jednak filmowy Conan wciąż jest tylko jeden!

(2011) Conan The Barbarian

W następnym odcinku: filmowe adaptacje „zwykłych” komiksów, poza Ameryką, Animowana przygoda

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2
znaczący 2016 rok i spojrzenie w przyszłość
trykociarze z nieco innej perspektywy

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
trykociarze z nieco innej perspektywy

We wcześniejszych częściach naszego Super Bohaterskiego cyklu pojawiały się filmy przedstawiające losy postaci głównie znanych z komiksowych uniwersów Marvela i DC. Czasami pozwoliłem sobie na dołożenie co ciekawszych tytułów, wychodzących poza te ramy, ale idealnie pasujących do tematu. W niniejszej części chciałbym uzupełnić temat, czyli nadal skupić się na postaciach Super Bohaterów, ale z jakiś powodów, nie zawsze jasno określonych, filmy te pominąłem we wcześniejszych częściach. I od razu dwie uwagi: po pierwsze, lista nadal nie wyczerpuje tematu, jeszcze powrócimy (i to zapewne nie raz) do filmowych adaptacji komiksów, jednak temat Super Bohaterów już w pewnym zakresie zostanie zamknięty. Mimo to, lista i tak jest niepełna, z premedytacją pominąłem np.: cuda włoskiej czy indyjskiej filmografii. Aha, opisy będą relatywnie krótkie, niestety w paru przypadkach nie jestem w stanie dodać „czegoś od siebie”, gdyż najzwyklej w świecie wielu z przedstawionych tutaj filmów jeszcze nie widziałem, na wiele tytułów trafiłem po raz pierwszy, prowadząc poszukiwania materiałów do całego cyklu „Kino Super Przygody”. Tak więc prywatnie traktuję niniejsze zestawienie jako listę potencjalnych pozycji, które warto, bądź nie, obejrzeć i po które zamierzam wcześniej czy później sięgnąć. I mam nadzieję, że i w takiej roli opracowanie przyda się także Wam. Oczywiście jeżeli widzieliście dane pozycje, koniecznie dajcie znać w komentarzach, co polecacie, a od czego lepiej trzymać się z daleka.

Zaczynamy od naszego akcentu, czyli jedyny polski Super Bohater w całym zestawieniu. Jan Walczak czyli superman As w 1971 roku w obrazie Hydrozagadka podejmuje się rozwiązania zagadki znikającej wody podczas fali upałów. Film spokojnie należy zakwalifikować do kultowych polskich komedii, doskonale obrazujących sytuację z tamtych czasów i bogatych w najróżniejsze powiedzonka czy dialogi, do dzisiaj chętnie cytowanych przez starsze pokolenie. Może Hydrozagadka nie jest tak zjadliwa jak Miś i inne komedie za którymi stał Stanisław Bareja, ale i tak warto po nią sięgnąć.

(1971) Hydrozagadka

Zwykły nastolatek Steve Nichols dorabia sobie paradując w kostiumie superbohatera na konwentach i w sklepach komiksowych. Pewnego razu, będąc w swoim stroju, udaremnia napad. Media i społeczeństwo zaczynają widzieć w nim prawdziwego bohatera. Być może założenia scenariusza wydają Wam się znajome, jak widać, Kick-Ass wcale nie był tym temacie oryginalny, a film o podobnej wymowie pojawił się już w 1980 roku. Hero At Large obecnie nieco się zestarzał, ale tematyka nadal pozostaje aktualna, a sam film jest bardzo przyjemny w odbiorze, co także zawdzięczamy postaciom, które po prostu dają się lubić.

(1980) Hero At Large

Woody Wilkins jest pisarzem i rysownikiem komiksów który marzy, by postać którą wykreował: Condorman, zaistniała w realnym świecie. Nawet sam zbudował sobie odpowiedni kostium. Splot wydarzeń powoduje, że Woody wplątuje się w szpiegowską aferą, gdzie pojawia się CIA, piękna kobieta, a dzięki gadżetom godnym samego Jamesa Bonda, Condorman staje się prawdziwym bohaterem. Condorman z 1981 to przyjemna, luźna komedia, do tego całkiem sprawnie zrealizowana. Warto obejrzeć.

(1981) Condorman

W The Return Of Captain Invincible z 1983 poznajemy losy tytułowego bohatera, który popadł w niełaskę, co zakończyło się depresją i alkoholizmem. Jednak w obliczu zagrożenia Captain Invincible musi powrócić! Ogólnie film jest słaby, nudnawy i zrealizowany bez przepychu, jednak i tak warto, a wręcz należy, po niego sięgnąć, choćby dla paru rewelacyjnych motywów i głównego złego: Mr. Midnight w którego wcielił się niesamowity Christopher Lee. Na wspomniane rewelacyjne motywy składają się głównie… piosenki! Część z nich została napisana przez Richarda O’Briena, znanego choćby z Rocky Horror Picture Show. Piosenka, w której Mr. Midnight kusi bohatera zachęcając go do sięgnięcia po coś z bogato zaopatrzonego barku, jest perełką samą w sobie!

(1983) The Return Of Captain Invincible

Guyver z 1991, na naszym rynku znany pod tytułem Mutronika, to klasyka kina z ery VHS. Mamy kiczowate kostiumy, dziurawy scenariusz, kosmitów, dziwne stwory i efekty specjalne sprzed wieków. I o dziwo, da się to nadal oglądać, choć oczywiście, z mocnym przymrożeniem oka. W 1994 otrzymaliśmy kontynuację: Guyver Dark Hero, pod pewnymi względami nawet lepszą od oryginału!

(1991) Guyver

(1994) Guyver Dark Hero

Jefferson Reed pewnej nocy zostaje uderzony w pierś kawaleniem meteorytu, tak w 1993 narodził się The Meteor Man, bohater, który może latać, tyle że ma lęk wysokości… Głupkowata komedia, którą o dziwo da się obejrzeć.

(1993) The Meteor Man

Talentem Darryla jest zdolność tworzenia najróżniejszych gadżetów, w końcu wykorzystując swoje patenty postanawia zostać bohaterem wszechczasów. Blankman z 1994 to kolejna głupkowata komedia, która momentami śmieszy, a momentami budzi zażenowanie, do obejrzenia tylko dla miłośników tematu.

(1994) Blankman

Policjantka Jean Severance po śmierci ojca zastrzelonego w barze, przywdziewa kostium należący do prostytutki i postanawia walczyć ze złem. Brzmi strasznie? I takie jest, a co najlepsze, powstały dwie części tej niezwykłej epopei, i podobno był nawet serial!

1995 Black Scorpion

(1995) Black Scorpion

1997 Black Scorpion II Aftershock

(1997) Black Scorpion II Aftershock

Star Kid z 1997 luźno nawiązuje do tematyki, mamy tu meteoryt, cyborga, i nastolatka, czyli w sumie otrzymujemy klasyczne kino familijne.

(1997) Star Kid

Mystery Men (1999) to trzech samozwańczych herosów, niestety bez większych sukcesów na koncie. Jednak gdy wielki heros, Captain Amazing, zostaje porwany przez swojego arcy wroga, przed grupą nieudaczników pojawia się szansa na zdobycie sławy i zaszczytów. I reklamowego kontraktu z Pepsi. Dla miłośników przeciętnych komedii i przeciętnego Bena Stillera

(1999) Mystery Men

Patrząc na plakat, nasuwa się skojarzenie z X-menami, i owszem, The Specials z 2000 roku przedstawia losy grupy superbohaterów o niesamowitych umiejętnościach, jednak całkowicie oryginalnych, a przynajmniej zmienionych na tyle, żeby nie było problemów z zawiłościami licencyjnymi. Film nieco straszy efektami, i dzisiaj jest zupełnie zapomniany, jednak podobno warto go obejrzeć, o ile uda się go gdzieś znaleźć…

(2000) The Specials

Will Stronghold, syn znanej pary superbohaterów, mimo że nie przejawia żadnych supermocy, trafia do szkoły dla wyjątkowo uzdolnionej młodzieży. Sky High z 2005 to lekka i przyjemna komedia, do obejrzenia i zapomnienia.

(2005) Sky High

Kolejna leciutka komedia, idealna na niedzielne popołudnie. W My Super Ex-Girlfriend (2006) przekonamy się, jak niebezpiecznie jest porzucać dziewczynę, tym bardziej gdy jest nią obdarzona supermocami Uma Thurman.

(2006) My Super Ex-Girlfriend

Zoom z 2006 to familijne, komediowe kino o bohaterach po przejściach i szkoleniu nowego pokolenia. Można obejrzeć z dziećmi.

(2006) Zoom

W roku 2007 otrzymaliśmy kolejną familijną opowieść. W Underdog głównym bohaterem, oczywiście „super”, jest pies, który po wypadku w laboratorium otrzymuje specjalne zdolności, w tym umiejętność mówienia. Bez większych emocji, ale obejrzeć można.

(2007) Underdog

Hancock z 2008 to film już zdecydowanie nie familijny. Tytułowy bohater posiada co prawda moce, ale znacznie różni się od krystalicznego wizerunku superbohatera. Chodzi w zniszczonych ciuchach i jedzie od niego alkoholem. Oryginalne spojrzenie na tematykę superherosów zapowiadało się całkiem nieźle, tym bardziej, że Will Smith w tytułowej roli wypadł bardzo ciekawie, jednak po seansie czuje się jednak niedosyt i nieco zmarnowany potencjał. Ale sięgnąć po film jak najbardziej warto!

(2008) Hancock

Jumper (2008) to idealny przedstawiciel kina „dla nastolatków”. Otrzymujemy więc moce, efekty specjalne i nieco dziurawy scenariusz, ale całość wypada o dziwo całkiem nieźle i ogląda się to z przyjemnością.

(2008) Jumper

Superhero Movie (także 2008 rok) to durnowata komedia, mająca być pastiszem kina superbohaterskiego, jednak koniec końców jest to zlepek prymitywnych i nudnych motywów, wyeksploatowanych już wielokrotnie w filmach pokroju The Scary Movie. Co za dużo, to niezdrowo, trzymać się od tego gówna (dosłownie!) z daleka!

(2008) Superhero Movie

Defendor z 2009 roku powraca do tematu zwykłego, pozbawionego jakichkolwiek mocy człowieka, który jednak odczuwa potrzebę działania i zakłada pelerynę by jako superbohater walczyć z niegodziwością na ulicach. Mimo nieco komediowego wydźwięku, Defendor daje do myślenia, i warto poświęcić mu chwilę.

(2009) Defendor

Push (2009) to kolejny młodzieżowy film, który nie jest może rewelacją, ale obejrzeć go jak najbardziej warto, zapewnia chwilę naprawdę przyjemnej rozrywki. Dodatkowy plusik za Chrisa Evansa.

(2009) Push

W 2010 Kick-Ass mocno namieszał. Dave Lizewski, fan komiksów, postanawia być jak superbohaterowie których podziwia, tak wiec wdziewa kolorowy kostium i wyrusza walczyć ze złem. Co kończy się od razu porządnym wpierdolem. Film, będący zresztą ekranizacją komiksu Marka Millara i Johna Romity Jr. (wydany także u nas) okazał się ogromnym hitem, i obrazem traktowanym obecnie jako kultowy. Reżyser, Matthew Vaughn, ma na koncie praktycznie same bardzo dobrze odebrane, zarówno przez krytyków jak i widzów, filmy (w tym przepiękne Stardust, przywracające nadzieję w mutantów X-Men: First Class, czy prymitywny, ale hitowy Kingsman: The Secret Service) i nie inaczej jest z Kick-Assem. Tym bardziej, że idealnie zagrała obsada: Aaron Taylor-Johnson sprawdził się w tytułowej roli, natomiast Chloë Grace Moretz wprost błyszczy na ekranie, a wisienką na torcie jest także rewelacyjny Nicolas Cage! Seans obowiązkowy!

(2010) Kick-Ass

Super wyszedł w tym samym roku co Kick-Ass i porusza praktycznie identyczną tematykę. Mimo to film nie zawojował ekranów, co absolutnie nie oznacza, że jest zły czy gorszy! Po prostu coś nie wyszło, ale jak najbardziej należy po niego sięgnąć. Tym bardziej, że posiada mocny atut w postaci doskonałej żeńskiej obsady, na ekranie wręcz błyszczy zwariowana Ellen Page, a i Liv Tyler wypada jak zwykle doskonale. Reżyser, James Gunn, wkrótce zasłynie jako osoba odpowiedzialna za ogromny sukces pewnego filmu o Szopie i Drzewie, natomiast jako ciekawostkę warto nadmienić, że wcześniej pracował jako scenarzysta przy The Specials.

(2010) Super

All Superheroes Must Die z 2012 stylistyką sili się nieco na Watchmenów, jednak ten niskonakładowy obraz niestety zupełnie nie porywa, acz właśnie w praktycznie zerowym budżecie można upatrywać jego klapę. Gdyby pojawiły się większe pieniądze, może byłby hit? Dla zainteresowanych tematem, i cierpliwych, gdyż film dość trudno upolować.

(2012) All Superheroes Must Die

Chronicle w 2012 mocno namieszał w kinowym światku, porywając zarówno krytyków jak i widzów, co przełożyło się na spore zyski w BoxOffice. Reżyser, Josh Trank później zajął się ekranizacją Fantastic Four, co niestety zakończyło się ogromną klapą. Jednak Kronikę warto obejrzeć, o ile nie zniechęca nas styl kręcenia „z ręki”.

(2012) Chronicle

Niestety Kick-Ass 2 w 2013 roku nie powtórzył sukcesu pierwszej części, a wręcz odniósł sromotną porażkę. Niby na ekranie wiele się dzieje, a w rolach głównych zobaczymy tych samych aktorów, to jednak mocno coś tutaj nie zagrało. Film posiada lepsze momenty, ale całość już tak nie porywa jak część pierwsza.

(2013) Kick-Ass 2

Po nieco cięższych opowieściach, wracamy do lekkiego i nieco głupkowatego kina familijnego. W 2013 roku w Super Buddies grupa szczeniaków odnajduje pewne pierścienie, dzięki którym otrzymują supermoce. I jedną z nich wcale nie jest moc gadania, gdyż to szczeniaki potrafiły już wcześniej! Super Buddies jest jedynie jedną częścią z większego cyklu traktującego o przygodach wesołej gromadki szczeniaków. W pozostałych pocieszne psiaki udzielają się jako sportowcy, szukają skarbów, lecą w kosmos, czy też przeżywają przygody jak z horroru. Do obejrzenia, koniecznie w towarzystwie dzieciaków.

(2013) Super Buddies

Rok 2014 i Birdman. Poznajemy losy znanego aktora, wcielającego się niegdyś w rolę kultowego superbohatera, obecnie zapomnianego i walczącego o odzyskanie sławy oraz rodziny. W tytułowej roli Michael Keaton, który jako aktor niegdyś zagrał Batmana w kultowych obrazach Tima Burtona. Oprócz niego na ekranie brylują: Edward Norton, Emma Stone, Naomi Watts. A my otrzymujemy dopracowane pod każdym względem kino, które daje do myślenia.

(2014) Birdman

W następnym odcinku: nie super bohaterskie ekranizacje, kino europejskie, bohaterowie bez mocy, ale nadal wspaniali i inne…

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2
znaczący 2016 rok i spojrzenie w przyszłość

Read Full Post »

Niniejsza notka doczekała się wersji poprawionej i uzupełnionej.
Serdecznie zapraszam: Kino Super Przygody, czyli Superbohaterowie na ekranie, zmiany w latach 2016-2017

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2

Graficzna nowela Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa jest jednym z najważniejszych dzieł w historii komiksu, nic więc dziwnego, że od dawna stanowiła łakomy kąsek dla producentów filmowych. Jednak nie wszystko łatwo przenieść na duży ekran, a właśnie Strażnicy uchodzili za takie dzieło, wręcz mówiło się, że to niewykonalne. Wreszcie w 2009 roku film Watchmen zadebiutował w kinach. Reżyser Zack Snyder zastosował prosty zabieg: jego adaptacja jest bardzo wierna papierowemu oryginałowi, jednocześnie wykorzystał szerokie spektrum możliwości,  jakie daje kino. Stąd też odpowiednia ścieżka dźwiękowa, montaż, ujęcia, czy spowolnienia, w których lubuje się Snyder. I to się sprawdza! Watchmen to widowisko nieprzeciętne, robiące ogromne wrażenie, bardzo kolorowe, jednocześnie mocno przygnębiające…. Film jednak podzielił zarówno krytykę jak i widownię, i można spotkać się z szerokim spektrum najróżniejszych opinii, od mieszania obrazu z błotem, do pochwalnych peanów na jego temat. Do tego mimo, że zarobił spore pieniądze, to jednak producenci liczyli na więcej, szczególnie, że budżet był ogromny. Z mojej strony szczerze film polecam, zarówno znającym komiksowy oryginał, jak i chcących spojrzeć na superbohaterów z nieco innej strony. Tylko uwaga, koniecznie należy odpuścić sobie zwykła wersję filmu trwającą 162 minuty, a sięgnąć tylko i wyłącznie po wersję Director’s Cut, która trwa 186 minut i zawiera wiele nieco zmienionych i rozszerzonych scen, które jednak mocno wpływają na odbiór filmu! Jako ciekawostka: istnieje jeszcze wersja Ultimate Cut trwająca 215 minut, ale to już swoista hybryda, gdyż w film wmontowano animację Tales of the Black Freighter będącą adaptacją komiksu Marooned, który w komiksie Strażnicy pod pewnym znaczącym kioskiem czyta młody chłopiec. Może nieco to zamieszane, ale ma sens, i oczywiście Tales of the Black Freighter jak najbardziej warto obejrzeć, ale jako osobny seans, już po zaliczeniu Watchmenów w wersji oczywiście Director’s Cut.

(2009) Watchmen

Pierwszy Iron Man był ogromnym hitem, kontynuacja, zatytułowana po prostu Iron Man 2 z 2010 roku zebrała już różnorakie recenzje, i w ogólnym rozrachunku wypadła gorzej niż pierwsza część, ale i tak wciąż jest doskonałym i godnym polecenia widowiskiem. Ponownie nie zawiodła obsada, Robert Downey Jr. jako Tony Stark, Iron Man, Gwyneth Paltrow jako Pepper Potts, Scarlett Johansson jako Natasha Romanoff, Sam Rockwell jako Justin Hammer oraz Mickey Rourke jako Whiplash wprost brylują na ekranie.

(2010) Iron Man 2

Jonah Hex z 2010 roku, to adaptacja komiksu ze stajni DC. I niestety, o ile Marvelowi adaptacje wychodzą świetnie, to DC jednak w tym świcie ma problem z odnalezieniem odpowiedniego środka. Jonah Hex jako komiks ma swoich fanów, jednak pod względem popularności stoi w cieniu bardziej znanych postaci, a film niestety nie poprawił tej sytuacji. Nie wyszła może straszna kaszana, ale jest to dzieło co najwyżej przeciętne, które sprawdza się jako przyjemny „akcyjniak” i o którym dość szybko po seansie zapomnimy.

(2010) Jonah Hex

Marvel kontynuuje swój plan przedstawiający poszczególnych bohaterów, i ponownie wychodzi mu to doskonale. Captain America: The First Avenger z 2011 roku może budzić mieszane uczucia, szczególnie z powodu mocnej patetyczności, ale jednak podane to wszystko jest dość lekko, z humorem i dystansem do siebie. Do tego akcja rozgrywa się podczas Drugiej Wojny Światowej, co pozwoliło na zaprezentowanie na ekranie wielu przepięknych strojów czy dekoracji z tamtych czasów. Zresztą reżyserem jest Joe Johnston, który ma na koncie choćby utrzymany w podobnej stylistyce The Rocketeer.  Całość ogląda się z wielką przyjemnością, tym bardziej, że scenariusz jest sprawnie napisany, i dopiero pod koniec filmu pojawia się nieco zbyt drażliwych głupotek. Świetnie wypadłą obsada, Chris Evans, znany już z komiksowej roli Johnnyego Storma w Fantastic Four,  to wykapany Kapitan Ameryka, a i reszta aktorów nie zawodzi, w tym: Tommy Lee Jones, Hugo Weaving, Hayley Atwell, Toby Jones oraz Stanley Tucci.

(2011) Captain America The First Avenger

Ponownie poznajemy losy kolejnej postaci ze stajni Marvela, jak zawsze z wielkim rozmachem, jednak tym razem jak najbardziej uzasadnionym, wszak do czniania mamy z samym bogiem! Thor został zrealizowany bardzo sprawnie, i wyraźnie czuć tu Szekspirowski klimat, czemu nie należy się dziwić, gdyż reżyser Kenneth Branagh znany jest właśnie z adaptacji dzieł Szekspira. Sprawnie zrealizowane fantastyczne widowisko, perfekcyjne od strony technicznej, i ponownie z doskonale dobraną obsadą, szczególnie Chris Hemsworth w tytułowej roli oraz rewelacyjny Tom Hiddleston jako Loki sprawdzają się idalnie. Miłym smaczkiem jest Anthony Hopkins jako Odyn, natomiast nieco zawodzi Natalie Portman w roli Jane Foster.

(2011) Thor

Po słabej trójce i tragicznym X-Men Origins: Wolverine, mutanci potrzebowali czegoś, co odbuduje ich dobre imię. I coś takiego nadeszło w 2011 roku. Matthew Vaughn na stołku reżysera postawił na zaprezentowanie początków Mutantów, i tak w  X-Men First Class możemy zobaczyć, jak to wszystko się zaczęło. James McAvoy jako Charles Xavier i Michael Fassbender jako Erik Lehnsherr wypadają wprost rewelacyjnie i prawie dorównują niesamowitym kreacjom Patricka StewartaIana McKellen. Reszta ekipy także nie zawodzi, choć Jennifer Lawrence nie każdemu przypadnie do gustu, można też odnieść wrażenie, że Emma Frost na siłę kreowana jest na symbol seksu, co niestety nie wychodzi za dobrze. Film sprzedał się przyzwoicie, acz nie był wielkim hitem finansowym, natomiast zebrał wiele pozytywnych opinii zarówno od krytyków jak i fanów, co pozwoliło studiu z optymizmem patrzeć na przyszłość i inwestować w kolejne filmy z młodszymi wcieleniami bohaterów. Co, jak czas pokaże, było słuszną decyzją.

(2011) X-Men First Class

Nie wszystko może układać się idealnie, czasem zdarza się większe lub mniejsze potknięcie. Ghost Rider Spirit Of Vengeance z 2011 roku był właśnie takim potknięciem. Według co poniektórych nawet dość mocnym, ale jednak film zarobił na siebie i da się go obejrzeć, choć jak komuś nie spodobała się pierwsza część, to tutaj nie ma czego szukać. W głównej roli Nicolas Cage, co niekoniecznie należy potraktować na plus…

(2011) Ghost Rider Spirit Of Vengeance

DC ponownie próbuje swoich sił, i ponownie wychodzi im to mocno tak sobie. Przez wielu Green Lantern zmieszany został z błotem, ale na szczęście nie jest to straszne dziadostwo, a kolejny średniak, który jednak jak najbardziej warto obejrzeć. Sporym minusem są głupoty scenariuszowe i postacie, które jednak nie potrafią porwać widza, i niestety nie budzą większej sympatii. Ale to wina głownie właśnie scenariusza, gdyż aktorstwo stoi na przyzwoitym poziomie, szczególnie nieźle wypadają Mark Strong jako Sinestro oraz Ryan Reynolds jako Hal Jordan.

(2011) Green Lantern

I kolejny średniak. The Green Hornet z 2011 roku, dysponował przyzwoitym budżetem i nawet paroma znanymi nazwiskami w obsadzie, ale nie przełożyło się to na widowisko które koniecznie należy obejrzeć. Sięgnąć można, szczególnie jak ktoś lubuje się w tych klimatach, ale dużo się nie straci odpuszczając sobie seans.

(2011) The Green Hornet

Nadchodzi rok 2012 i wielki projekt Marvela w postaci Marvel Cinematic Universe właśnie osiąga kumulacyjny punk pierwszej fazy. Losy wszystkich postaci znanych z pojedynczych filmów splatają się ze sobą w jednym wielkim widowisku: The Avengers. Plan Marvela z pewnością należy określić jako praktycznie doskonały, gdyż The Avengers to niesamowite wręcz zjawisko. Film zebrał doskonałe oceny i recenzje, spodobał się zarówno krytykom jak i widzom, co przeniosło się na niesamowitą kwotę w Box Office: ponad półtora miliarda dolarów! Nie ma co się oszukiwać, scenariusz jest mocno uproszczony i przeciętny, ale jego wady znikają w obliczu wprost perfekcyjnej realizacji, i jakby nie było, w końcu jest to stricte rozrywkowe kino, i jako takie, sprawdza się idealnie.

(2012) The Avengers

Rok 2012 to także nowe nadzieje dla Sony, które podejmuje decyzję o restarcie przygód najpopularniejszej postaci ze świata Marvela. The Amazing Spider-Man to także nowa obsada, w głównych rolach wystąpili Andrew Garfield jako Peter Parker oraz Emma Stone jako Gwen Stacy i sprawdzili się wprost idealnie! Postał film który spodobał się odbiorcom, zebrał przyzwoite recenzje i zarobił całkiem niezłą sumkę. Sony z nadzieją zaczęło snuć plany nie tylko o kontynuacji ale też o filmach poświęconych pobocznym postaciom.

(2012) The Amazing Spider-Man

Christopher Nolan po raz trzeci, czyli zamknięcie trylogii o Batmanie. The Dark Knight Rises zebrał przyzwoite noty i zarobił niezłe pieniądze, jednak pojawiło się sporo głosów, że coś tu do końca nie zagrało. I niestety podczas seansu nie można nie zauważyć bzdur w scenariuszu, idiotycznych scen czy nielogiczności. Czyżby po genialnej dwójce, oczekiwania były zbyt wygórowane? Zakończenie trylogii jest filmem dobrym, i sporo powyżej przeciętnej, ale z pewnością nie takim, jakie wymarzyli sobie fani…

(2012) The Dark Knight Rises

Kolejna perełka z 2012 roku. Dredd to widowisko bezkompromisowe, nie silące się by być czymś więcej. To po prostu szybki (choć momentami wolny 😉 ), brutalny i krwawy, świetnie zrealizowany film akcji przeznaczony tylko dla widza dorosłego. Niestety z początku obraz nie przypadł do gustu ani krytykom ani widzom i okazał się klapą finansową. Drugą młodość jednak przeżył na rynku wideo, gdzie nagle zyskał status wręcz kultowego! Nawet pojawiły się głosy o ewentualnej kontynuacji!

(2012) Dredd

Iron Man 3 z 2013 roku to kontynuacja skrojona według sprawdzonych wzorców, co wypadło jak zwykle doskonale. Co prawda scenariusz momentami nawala, główny zły jest wykreowany w nieco kontrowersyjny sposób, ale jako całość film prezentuje się wybornie, i od strony realizatorskiej nie ma na co psioczyć, także aktorzy świetnie wypadli w swoich rolach. Film zarobił grupo ponad miliard dolarów, co tylko ugruntowało popularność postaci Iron Mana w popkulturze.

(2013) Iron Man 3

Thor: The Dark World także z 2013, to kontynuacja wręcz perfekcyjna, choć nie obeszło się bez małych potknięć. Potrafi denerwować humor, a raczej jego jakość, szczególnie w postaci towarzyszki głównej bohaterki, która miała robić za akcent komediowy, a bardziej niestety irytuje, i wyraźnie widać, że włożona została tutaj na siłę.  W porównaniu do Iron Mana 3 film zebrał o wiele mniejszą kwotę, ale i tak producenci nie mają powodów do narzekań.

(2013) Thor - The Dark World

The Wolverine z 2013 roku próbuje zmyć złe wrażenie po swoim poprzedniku i wychodzi mu to połowicznie. Źle nie jest, film ma sporo naprawdę dobrych momentów, niestety jednocześnie troszkę przeszkadzają niektóre rozwiązania fabularne i głupoty scenariuszowe. Mocny średniak, którego warto obejrzeć, ale nie jest to film, którego oczekiwali by miłośnicy Rosomaka…

(2013) The Wolverine

Zapewne DC z zazdrością spogląda na Marvela i na jego tryumfalny pochód kasowych filmów z superbohaterami. I nic dziwnego, wszak dysponując takim potencjałem, DC wciąż nie może odnaleźć swojej tożsamości na dużym ekranie. I nie pomaga w tym Man of Steel. Na krześle reżysera Zack Snyder, którego styl idealnie pasował do Strażników czy 300, a do Supermana już niekoniecznie. Obsada się sprawdziła, szczególnie Henry Cavill w tytułowej roli, czy też Michael Shannon jako Generał Zod czy Russell Crowe jako Jor-El, natomiast Amy Adams jako Lois Lane wypada bez rewelacji. Nie przeszkadza, ale też nie porywa. Jak i cały film, jest to bezsprzecznie świetne widowisko, które ogląda się rewelacyjnie w kinie, ale samemu filmowi czegoś zabrakło.

(2013) Man of Steel

Tempo wręcz podkręcone na maksa i ogromna rozpierducha! Takim jest Captain America: The Winter Soldier z 2014 roku, jednocześnie film, w odróżnieniu od innych obrazów z MCU, utrzymany jest w nieco poważniejszej tonacji i mniej tu wstawek humorystycznych. Zamiast tego otrzymujemy dynamiczne widowisko sensacyjno – szpiegowskie, które pochłania się z ogromną przyjemnością!

(2014) Captain America - The Winter Soldier

Zapowiedzi brzmiały cokolwiek dziwacznie. Kosmiczna epopeja, gdzie jedne z głównych ról przypadły zielonej kobiecie, szopowi i drzewu… Do dnia premiery Guardians of the Galaxy nie nastrajał pozytywnie i nie zachęcał do seansu, tym bardziej, że na stołku reżysera zasiadał James Gunn, który nie miał większych sukcesów na swoim koncie. Wszystko zmieniło się po premierze. Widzowie i krytycy wprost pokochali to widowisko i specyficznych bohaterów, którzy po prostu dali się lubić! Można się tu doszukiwać analogii do Gwiezdnych Wojen, dziur w scenariuszu, czy monetami idiotycznych scen, ale za to ogląda to się wybornie i film świetnie sprawdza się jako doskonała rozrywka! Do tego wprowadza powiew świeżości do MCU, mamy do czynienia z całkowicie nowymi bohaterami, z nowymi miejscami, i nie musimy znać innych wydarzeń z uniwersum Marvela.

(2014) Guardians of the Galaxy

W 2014 w kinach ponownie pojawił się pajączek. The Amazing Spider-Man 2 nie zawiódł ani pod względem realizatorskim ani obsady, do tego zebrał pozytywne recenzje i całkiem niezłą kwotę. Jednak Sony pokładało w tak popularnej postaci większe nadzieje, i wynik Pajączka uznało za porażkę, co spowodowało zamknięcie aktualnej sagi i burzę mózgów na temat przyszłości. W obliczu stracenia praw do jakby nie było atrakcyjnej marki, postanowiono dogadać się z Marvelem, co pociągnęło za sobą kolejny restart, ale za to Spider-man zawitał do MCU!

(2014) The Amazing Spider-Man 2

X-Men Days of Future Past. W jednym filmie otrzymujemy zarówno starą jak i nową ekipę mutantów. Przekłada się to więc także na rewelacyjną obsadę: Patrick Stewart i James McAvoy, Ian McKellen i Michael Fassbender do tego Hugh Jackman, Halle Berry, Ellen Page, Peter Dinklage, Anna Paquin czy genialny Evan Peters jako Quicksilver! Na stołku reżysera ponownie zasiada Bryan Singer, który doskonale wie, jak kręcić filmy o mutantach. Wspaniałe widowisko, które ogląda się z zapartym tchem, ale uwaga, dobrze znać wcześniejsze części i mieć dużo wyrozumiałości dla twórców za dziury fabularne i nielogiczności w uniwersum.

(2014) X-Men Days of Future Past

W kinie zapanowała moda na przypominanie starych klasyków w nowych odsłonach, i na tapetę trafiły także żółwie. Teenage Mutant Ninja Turtles jednak zupełnie nie porywa, a wręcz momentami mocno do siebie zniechęca. Idiotyzmy scenariuszowe zbyt mocno rażą, niektóre sceny są wręcz tragiczne, a i postacie nie zostały zbyt dobrze zarysowane, w tym antagonista naszych bohaterów. Plusem jest wyraźne zróżnicowanie samych żółwi, które znacznie od siebie różnią się i wyglądem i charakterem. No i mamy Megan Fox…

(2014) Teenage Mutant Ninja Turtles

Ponowna epicka bitwa i ponowny rewelacyjny wynik finansowy, acz  Avengers: Age of Ultron z 2015 roku tym razem przyniósł niecałe półtora miliarda dolarów. Starzy bohaterowie  nadal w formie, dochodzą nowe postacie, w tym Mutanci, których Mutantami nazywać nie można, i chyba już w sumie Mutantami nie są. Takie zamieszanie, więcej o temacie w poprzedniej notce w akapicie o prawach autorskich. Film, do czego już dobrze przyzwyczaiły nas produkcje wchodzące w skład MCU, ogląda się bardzo dobrze, choć zdarzają mu się dłużyzny i słabsze czy wręcz zbędne momenty. Ale kolejny hit jest i ugruntowanie pozycji Marvela na rynku.

(2015) Avengers - Age of Ultron

Kolejny eksperyment Marvela, czyli próba spopularyzowania niezbyt znanej postaci. Próba udana, gdyż Ant-Man z 2015 roku spodobał się widzom a do tego zebrał bardzo ciepłe recenzje. Może nie podbił Box Officu, ale i tak zarobił niezła kwotę i upewnił producentów, że warto inwestować w nowe postacie. Z czego widz powinien się tylko cieszyć! Tym bardziej, że w tym przypadku postać Ant Mana naprawdę da się lubić i jego wprowadzenie do MCU wyjdzie wszystkim na dobre. Ant-Man jednocześnie kończy drugą fazę MCU.

(2015) Ant-Man

Fox radzi sobie całkiem nieźle z Mutantami, jednak jest w posiadaniu jeszcze jednej nośnej licencji, z którą już wcześniej wychodziło mu tak sobie. By nie stracić praw, należało pomyśleć nad kolejnym filmem. Już pierwsze zapowiedzi The Fantastic Four budziły niepokoje. Sam wygląd drużyny zakrawał o jakąś parodię, i wyraźnie widać tu na siłę wprowadzone uwspółcześnianie oraz poprawność polityczną. Do tego obawy także budziły problemy podczas realizacji, dotyczące głównie głosów, jakby reżyser Josh Trank nie mógł znaleźć porozumienia z producentami. Po premierze zawrzało. Film został zgodnie zmieszany z błotem przez dosłownie wszystkich. Ani krytycy ani widzowie nie pozostawili na nim suchej nitki. Obsada, scenariusz, reżyseria, nawet efekty specjalne, wszystkie te składowe zawiodły. Fox zapewne będzie walczył o zachowanie praw do marki, i oby mieli dobre pomysły, bo póki co, tylko powodują niesmak u fanów. Seans tylko i wyłącznie dla miłośników gatunku, którzy muszą zaliczyć dosłownie wszystko.

(2015) The Fantastic Four

W następnym odcinku: Znaczący 2016 rok, podsumowanie i spojrzenie w przyszłość.

PS. Komiksowe filmy z tego okresu, które pozostawiłem na deser, to m.in: Asterix na olimpiadzie, Hancock, Jumper, Superhero Movie, Wanted, XIII The Conspiracy, Defendor, G.I.Joe The Rise of Cobra, Push, Whiteout, Dylan Dog Dead Of Night, Kick-Ass, Red, Scott Pilgrim vs The World, Super, The Losers, Conan The Barbarian, Priest, All Superheroes Must Die, Asterix i Obelix W służbie Jej Królewskiej Mości, Chronicle, Men In Black III, Kick-Ass 2, Odd Thomas, R.I.P.D., Red 2, Super Buddies, 300: Rise Of An Empire, Birdman, Kingsman The Secret Service, Sin City A Dame to Kill For. Jest tego trochę…

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1

Read Full Post »

Kolejna część przewodnika po Kinie Super Przygody miała obejmować lata 2008-20015, czyli wyraźnie zaznaczenie swojej obecności Marvel Cinematic Universe. Jednak notka trochę mi się rozrosła w stosunku do pierwotnych planów, głównie przez dwa dodatki, traktujące o samym Marvel Cinematic Universe oraz zamieszaniu z prawami autorskimi. W związku z tym podzieliłem wpis na dwie części, ta urywa się w 2009 roku, pozostałe tytuły trafiły do kolejnej części.

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1

Rok 2008. Dla kina gatunku spod znaku superhero był bardzo ważnym rokiem. Obrodziło wtedy w parę ciekawych, niekoniecznie może dobrych, ale z pewnoscią ważnych dla gatunku filmów, oraz to właśnie w tym roku rozpoczął się tryumfalny pochód Marvel Cinematic Universe. Ale po kolei:

Hellboy II The Golden Army to kontynuacja, która stworzona została na zasadzie „to samo, ale więcej, lepiej,  i z większą pompą„. Film po prostu zachwyca. Scenografia, postacie, efekty specjalne, muzyka, montaż. Każdy z tych elementów został zrealizowany wręcz perfekcyjnie! Guillermo del Toro lubuje się w takich klimatach, więc w roli reżysera odnalazł się w pełni. Ron Perlman w głównej roli wygląda, jakby był stworzony do odgrywania tej postaci! Nie zawodzi także reszta obsady: Selma Blair, Doug Jones, rewelacyjny Seth MacFarlane (a raczej jego głos), Luke Goss, Anna Walton a także oczywiście John Hurt, choć tutaj pojawia się tylko epizodycznie. Dynamiczne, perfekcyjnie zrealizowane widowisko, które szczególnie miłośnikom komiksów powinno przypaść do gustu. A dla pozostałych to fantastyczne kino akcji, jak najbardziej warte obejrzenia.

(2008) Hellboy II The Golden Army

Punisher War Zone to spora ciekawostka w całej historii gatunku superhero. Film jest ponownym restartem, tym razem skierowanym do określonego odbiorcy, co niestety także poskutkowało ogromną klapą. Lexi Alexander stworzyła widowisko mocne, momentami przesadnie krwawe, bezkompromisowe, z małomównym i ponurym antybohaterem. Do tego doprawiła całość nieco nutą szaleństwa. Czyli wprost doskonale przeniosła komiks na ekran. I to się sprawdza! Dla fanów komiksów, i oczywiście postaci Punishera, film jest lekturą wręcz obowiązkową. Jednak dla nieznających pierwowzoru może okazać się nieco niestrawny. Wszystko to przekuło się na ogromną klapę, szczególnie finansową. Niestety okazało się, że film dokładnie przenoszący postacie i watki z komiksu, oraz skierowany do dorosłego widza nie jest dobrą inwestycją dla producentów, i przez kolejne lata większość produkcji celowała w nastoletniego widza, i unikała trudnych czy kontrowersyjnych tematów, tak by nie zniechęcić do siebie żadnej grupy widzów. Na podobny eksperyment, tym razem udany, trzeba było czekać aż do 2016 roku…

(2008) Punisher War Zone

Frank Miller w komiksowym światku znany jest jako twórca dzieł wręcz przełomowych, któremu jednak zdarzało się tez odwalić chałturę. Przygoda Miller z kinem i ekranizacjami jego własnych dzieł, czyli 300 i Sin City (o których to filmach nie zapomniałem, będzie o nich więcej w przyszłości), gdzie zresztą pełnił rolę współreżysera, tak mu najwidoczniej przypadła do gustu, że postanowił samodzielnie zasiąść na krześle reżysera. Na warsztat trafiła historia o komiksowym rodowodzie, ale nie z jego repertuaru,  a The Spirit słynnego Willa Eisnera. Niestety nie udało się, o ile wspomniane 300 i Sin City to filmy które jak najbardziej należy obejrzeć, to The Spirit jest już dziełem, można powiedzieć, męczącym, i dość ciężkostrawnym. I naprawdę, trudno wytrwać do końca seansu…

(2008) The Spirit

Gorący rok 2008 trwa! The Dark Knight, czyli druga część trylogii o Mrocznym Rycerzu w reżyserii Christophera Nolana, to widowisko o którym można wyrażać się w samych superlatywach. Genialny klimat, poważne podejście do tematu, perfekcyjna realizacja, i ta obsada! Heath Ledger jako Joker na ekranie jest wręcz niesamowity! Reszta aktorów zresztą także nie zawodzi: Christian Bale jako Batman, Aaron Eckhart jako Harvey Dent, Michael Caine jako Alfred, Gary Oldman jako Gordon, Morgan Freeman jako Lucius Fox oraz Maggie Gyllenhaal jako Rachel Dawes. Film obecnie dorobił się zasłużonego statusu kultowego i zdobył serca zarówno krytyków jak i widzów, którzy zresztą zagłosowali portfelami – The Dark Knight przyniósł producentom wręcz rekordowe zyski, przekraczając w Box Office kwotę miliarda dolarów!

(2008) The Dark Knight

Kolejne niezwykle ważne wydarzenie w superbohaterskim gatunku: oto filmem Iron Man oficjalnie startuje Marvel Cinematic Universe!

Mały przerywnik, czyli zwięzły akapit, wyjaśniający pokrótce, czym to Marvel Cinematic Universe jest: MCU określa się wszystkie produkty, głownie filmy i seriale, produkcji Marvel Studios, oparte oczywiście na wydarzeniach i wykorzystujące postacie znane z kart komiksów Marvela. Studio zostało utworzone w 2005 roku z początku we współpracy z Paramount Pictures w roli dystrybutora. Od początku założenia co do kręconych filmów były jasno sprecyzowane: wpierw miały powstać obrazy poświęcone różnym bohaterom, a następnie losy tych postaci miały zostać splecione we wspólnym filmie. I w tym tkwi ogromna siła i potencjał MCU: uniwersum jest spójne, poszczególne filmy, mimo że bez problemu bronią się jako autonomiczne dzieła, to jednocześnie wzajemnie się dopełniają i rozbudowują samo uniwersum. Od 2007 roku na czele Marvel Studios stoi Kevin Feige, który jednocześnie jest producentem wszystkich filmów MCU, i dba o spójność świata i wątki które się w nim pojawią, co patrząc na popularność poszczególnych filmów, wychodzi mu perfekcyjnie. Warto nadmienić, że start MCU był dość ryzykowny, na ekran mogły trafić tylko postacie, do których prawa filmowe dzierżył Marvel Studios, a niestety w tej grupie nie było tak popularnych herosów jak Spider-man czy X-meni. Sięgnięto więc po Avengers, i zgodnie z przyjętą z początku zasadą, wpierw zaprezentowano widzom filmy poświęcone poszczególnym postaciom, a punktem kumulacyjnym stał się wspólne widowisko z 2012, pod jakże oczywistym tytułem: Avengers. Lata 2008-2012 określane są fazą pierwszą w MCU, nazwaną także Avengers Assembled. Faza druga rozpoczęła się w 2013 roku filmem Iron Man 3, a zakończyła w 2015 Ant-Manem. Fazę trzecią rozpoczął Captain America: Civil War w 2016 roku. Aha, i nie ma się co czarować: filmy wchodzące w MCU, zresztą jak większość filmów Kina Super Przygody czy Kina Nowej Przygody, to ogromne widowiska nastawione głównie na zysk. Zysk w bardzo szeroko pojętym znaczeniu, czyli chodzi nie tylko o zyski z kin oraz z późniejszej dystrybucji filmów, ale też (a może i głównie!) ze sprzedaży licencji, a pod tym względem Superbohaterowie są bardzo wdzięcznym tematem i umożliwiają stworzenie wprost nieskończonej ilości produktów wykorzystujących ich wizerunek. Minusem takiego podejścia jest niestety pewna „poprawność polityczna”, którą znajdziemy na ekranie: filmy unikają ciężkich i niewygodnych tematów, by nie zrazić do siebie żadnej grupy społecznej, do tego skierowane są głownie do nastoletniego odbiorcy, stąd też ograniczenia co do języka czy przedstawienia przemocy. Ale za to otrzymujemy kwintesencję doskonałej rozrywki!

Iron-man rozpoczął tryumfalny pochód superbohaterów Marvela na wielkim ekranie, i zrobił to z prawdziwą klasą! Warto nadmienić, że przed premiera filmu postać Iron-mana była owszem, popularna, ale głównie wśród miłośników komiksów. Bezpośrednio niezainteresowani tematem zapewne znali takie postacie jak Spider-man czy Superman, jednak Iron-man był dla nich zupełną nowością. Po premierze filmu sytuacja znacznie się zmieniła, Iron-man już na stałe wszedł do kanonu największych superbohaterów. I najpopularniejszych. W rolę Iron-mana / Tonyego Starka wcielił się Robert Downey Jr., który wprost perfekcyjnie wywiązał się ze swojego zadania, i dziś trudno wyobrazić sobie kogoś innego w tej roli.

(2008) Iron Man

The Incredible Hulk z tego samego roku także wchodzi w ramy MCU, choć z powodu zawirowań z prawami autorskimi, stoi nieco na uboczu. Wpływ na to ma także fakt, że o ile Iron-man okazał się ogromnym hitem, to Hulk nie zyskał już takiej sławy, choć absolutnie nie może być mowy o złym filmie! Po prostu coś nie zagrało do końca, ale na seans jak najbardziej warto się skusić! Jak zazwyczaj bywa w wysokobudżetowych ekranizacjach komiksów, dopisała obsada: Edward Norton jako Bruce Banner, Liv Tyler jako Betty Ross, William Hurt jako Generał Ross czy Tim Roth.

(2008) The Incredible Hulk

Mały przerywnik, czyli „zwięzły akapit”, wyjaśniający pokrótce, zawirowania z prawami autorskimi. Wydawnictwo Marvel, przez lata istnienia, dorobiło się potężnej bazy charakterystycznych postaci, z których wiele wręcz skradła serca czytelników i stała się niezwykle popularna. Ale głównie wśród czytelników, jednak widząc potencjał, Marvel chętnie udzielał licencji na swoich bohaterów. W przypadku obrazów kinowych był to dość lukratywny interes, nie dość, że zapewniał wydawnictwu zastrzyk gotówki, to jeszcze dodatkowo popularyzował dane postacie, co napędzało sprzedaż komiksów, ale też zwiększało wartość samej marki. Oczywiście, o ile dany film się udał, a z tym jak dobrze wiemy, bywało różnie. Ale przynajmniej bohaterowie zaznaczali swoją obecność w innych mediach niż komiksy.  Wydawnictwo przeżywało lepsze i gorsze chwile, pod koniec lat 90. bliskie było nawet bankructwa, i wtedy właśnie m.in. sprzedaż praw autorskich pozwoliła Marvelowi przeczekać gorsze czasy. W końcu wydawnictwo wykupił Disney, powstało Marvel Studios, które rozpoczęło produkcję własnych filmów. Jednak nadal prawa do wielu postaci pozostają poza studiem, a z wieloma jest spore zamieszanie. Warto także od razu nadmienić, że sprzedaż praw do danych postaci wiąże się z dwoma bardzo ważnymi kwestiami. Pierwszą, są zazwyczaj wytyczne co do obecności danej marki na ekranie, czyli po prostu licencjobiorca zobligowany jest co określony czas wypuszczać nowy film. Jeżeli termin minie, a film nie powstanie, prawa wracają do licencjodawcy. Ofiarą tej praktyki jest choćby marka The Fantastic Four, w przypadku której w 1994 roku powstał film stworzony tylko po to, by studio nie straciło praw (więcej o FF w rozdziale Gotycki świat Batmana)! Drugą kwestią jest zakres do wycinka ogromnego uniwersum Marvela. Kupując prawa do danej postaci czy grupy, licencjobiorca nabywa także prawa do określonej grupy postaci, będących bezpośrednio powiązanych z danym bohaterem/bohaterami. Tak wiec licencjodawca nabywa prawa także do sporej gromady postaci zarówno pozytywnych (wchodzących w skład danej grupy/ będących przyjaciółmi czy też towarzyszami bohatera), ale też ogromnej bazy przeciwników. Zazwyczaj jest to powiązane na kartach jakiej serii komiksowej pierwszy raz pojawiła się dana postać/bohater/wróg, ale dokładne kwestie regulują umowy, a nieścisłości czy niejasności kończą się zazwyczaj batalią prawników… I nie ma się co dziwić, chodzi wszak o wielkie pieniądze.

Prawa do pojedynczych postaci. Prawa do postaci Blade‚a należały do New Line Cinema. Blade Trinity, mimo że nie był finansową porażką, to został zjechany przez krytykę, i w końcu w 2011 roku prawa powróciły do Marvela. Postacie Daredevila oraz Elektry należały do 20th Century Fox, co zaowocowało dwoma filmami, jednak Elektra z 2005 okazała się klapą. Studio więcej nie inwestowało w te postacie i w 2012 roku prawa wróciły do Marvela. Sony Pictures dzierżyło prawa do postaci Ghost Ridera i Luke’a Cage’a, Marvel odzyskał je w 2013 roku. Odzyskano także prawa do Punishera, które należały do Lions Gate. Trochę zamieszania jest z postacią Namora, ale według wielu informacji, prawa do tej postaci należą obecnie także do Marvela.

Prawa do Avengers. Obecnie prawa do postaci posiada Marvel Studios, postacie te zresztą są podwaliną MCU, jednak większość postaci powróciło pod skrzydła Marvela w 2005 i 2006 roku. Wcześniej prawa do Iron Mana należały do New Line Cinema, Thor do Sony PicturesBlack Widow do Lions Gate Entertainment, Black Panther do Columbia Pictures i Artisan Entertainment. W 2006 roku od Universal Pictures odzyskano prawa do Hulka, ale Universal Pictures zachował prawo do pierwszeństwa przy dystrybucji filmów z solowymi przygodami tej postaci, co najprawdopodobniej spowoduje, że Marvel nie będzie się kwapił do stworzenia w przyszłości takiego filmu. Zresztą The Incredible Hulk, mimo że wchodzi do MCU, to wyraźnie stoi jakby nieco z boku, także z powodu zmiany aktora odgrywającego główną rolę w pozostałych filmach.

Prawa do grupy X-men. Poważny zgryz dla Marvela. Prawa do tego uniwersum posiada 20th Century Fox i bacznie ich pilnuje oraz o nie dba. I nie ma się co dziwić, wszak prawa do X-men to automatycznie prawa do wszystkich mutantów którzy wchodzili w skład tej grupy, ale także takich grup jak X-Factor, X-Force czy New Mutants i inne. Do tego dochodzą postacie powiązane oraz szerokie spektrum wrogów – uniwersum mutantów jest wręcz ogromne, i 20th Century Fox łatwo go nie odda. I na taką sytuację widz w sumie nie powinien narzekać, to że Avengers nie spotkają się z X-men na wielkim ekranie nie przeszkadza w powstawaniu świetnych filmów poświęconych danym bohaterom. Może narzekać mogą miłośnicy komiksów, Marvel nie mając prawa do filmowych postaci wyraźnie mniej inwestuje w serie komiksowe z tego uniwersum, ale z drugiej strony, popularność filmów napędza rynek wydawniczy (to jest kwestia dyskusyjna, ale może na inną okazję). Przy okazji wychodzą różne zawirowania wokół np.: takich postaci jak Deadpool, który nie jest mutantem, ale prawa do niego należą do 20th Century Fox. Powiązane jest to z debiutem komiksowym Deadpoola, który odbył się  na łamach serii New Mutants, występował też jako członek X-Force, a jego zdolności regeneracyjne pochodzą od Wolverine‚a. Jeszcze większe zamieszanie nastąpiło przy okazji postaci Scarlet Witch i Quicksilvera, którzy to są mutantami, i co prawda debiutowali na lamach serii X-Men, ale przez lata w komiksowym światku funkcjonowali jako członkowie grupy Avengers. Po batalii prawników Marvel i 20th Century Fox doszli do porozumienia. Marvel może używać postaci, ale z zastrzeżeniem, że nigdzie nie wspomni, że są mutantami, natomiast 20th Century Fox nie może wspominać o ich przynależności do Avengers. Tak szczerze, nie mam pojęcia, po co takie ograniczenia, i tak naprawdę czy mają jakiekolwiek znaczenie dla zwykłego widza. Jako ciekawostka, w filmie Captain America: Civil War z 2016 roku pojawia się określenie mutant, ale w odniesieniu do innej postaci, można w sumie potraktować to jako delikatny przytyk Marvela w stosunku do Foxa. W świecie komiksowym „porozumienie” miało swoje reperkusje w postaci ogłoszenia, że Magneto, uważany dotychczas za ojca Scarlet Witch i Quicksilvera tak naprawdę nie jest z nimi spokrewniony! Zmiana ewidentnie wprowadzona na siłę, zresztą została mocno skrytykowana przez fanów, ale tak naprawdę, nie ma większego znaczenia dla miłośników czy to filmów, czy komiksów.

Prawa do grupy Fantastic Four. Należą także do 20th Century Fox, i o ile Fox dobrze radzi sobie z Mutantami, to pierwsza rodzina niestety nie doczekała się ekranizacji,  które podbiłyby publiczność, a wersja z 2015 roku była ogromną porażką zarówno finansową jak i artystyczną. Jednak zapewne 20th Century Fox nie będzie skore do stracenia praw, tym bardziej, że Fantastic Four to spora grupa postaci dodatkowych. Zresztą Marvel próbował dogadać się z Foxem co do postaci Galactusa, ale koniec końców nie udało się.

Prawa do postaci Spider-mana. Prawa do tej postaci należą do Sony Pictures Entertainment, co pociąga także posiadanie praw przez to studio do wręcz ogromnego świata najróżniejszych bohaterów, a przede wszystkim świetnie wykreowanych złoczyńców. Do tego marka Spider-man jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najpopularniejszych, co przenosi się na sprzedaż wszelkich produktów nią sygnowanych. W 2002 roku na ekranach pojawił się film Spider-Man, który spodobał się publice i zebrał bardzo dobre recenzje. Jeszcze lepiej było z kontynuacją z 2004 roku. Spider-Man 2 okazał się ogromnym hitem, a studio patrzyło z nadzieją w przyszłość. I coś nie zagrało przy części trzeciej, która mimo nie najgorszych wyników finansowych, została niezbyt dobrze przyjęta zarówno przez krytyków jak i widzów. Siła marki zastała nadszarpnięta, a Sony Pictures zdecydowało się na restart. Ten nastąpił w 2012 roku. The Amazing Spider-Man spodobał się, a Sony od razu rozpoczęło planowanie stworzenia całego uniwersum i pojawiły się zapowiedzi nie tylko kontynuacji, ale też osobnych filmów poświęconych złodziejce Black Cat, Symbiontom, czy grupie złoczyńców Sinister Six. The Amazing Spider-Man 2 z 2014 roku był niezłym filmem i nie wypadł źle w Box Office, ale Sony spodziewało się lepszych recenzji, a także wyników finansowych. Uniwersum Pająka zanim dobrze powstało zaczęło chwiać się w posadach. Sony dodatkowo borykało się z kłopotami finansowymi, stąd też inwestycja niemałych pieniędzy w kolejny film w przypadku niepowiedzenia mogłaby okazać się katastrofalna w skutkach dla studia. Stając przed widmem stracenia z czasem praw do postaci, stała się rzecz niezwykła. Doszło do porozumienia Sony Pictures z Marvel Studios. Było to na rękę obu podmiotom: Sony nie zostało zupełnie odsunięte od postaci, a Marvel zadba o obecność Pajączka na dużym ekranie, a przez to, zadba o jego odpowiednią popularność. I nie dla radochy fanów, a z czysto biznesowego punktu widzenia. Sony miało prawa do filmowych adaptacji Spider-mana, ale to Marvel cały czas dysponuje prawami do wykorzystania wizerunku postaci na wszelkich produktach skierowanych głównie do dzieci i młodzieży. A że marka ta jest niezwykle silna, mowa tu wręcz o ogromnych pieniądzach, tak wiec Marvelowi jest na rękę, by cały czas Spider-man był obecny w kinie, i by były to filmy dobre, gdyż to po prostu przekłada się na sprzedaż zabawek, figurek, piórników, plecaków, kolorowanek, zeszytów, długopisów i tysiąca innych produktów. Obecnie Spider-man dołączył do Marvel Cinematic Universe i pojawia się w filmach wchodzących w skład tego uniwersum produkowanych przez Marvel Studios, natomiast Sony będzie mogła wykorzystać postacie z MCU, a do tego przy ich realizacji „pomoże” szef MS Kevin Feige, który jak dobrze wiemy „czuje klimat i ma do filmów superbohaterskich bardzo dobrą rękę”.

Wróćmy do samych filmów:

X-Men The Last Stand nieco zawiódł oczekiwania, ale nie był filmem złym. X-Men Origins Wolverine z 2009 już bezsprzecznie zasługuje na to miano. Solowe przygody najpopularniejszego mutanta miały być finansowym i artystycznym pewniakiem, a wyszła wprost katastrofalna porażka, z wieloma tragicznymi scenami, idiotycznymi rozwiązaniami scenariuszowymi czy źle nakreślonymi postaciami! Film broni się paroma niezłymi scenami, w tym czołówką, która ukazuje udział naszych postaci w różnych wydarzeniach na przestrzeni lat. Bezsprzecznie te parę minut robi ogromne wrażenie! Początkowe sceny także jeszcze nie straszą, a pierwsze wystąpienie Wade Wilsona jest całkiem niezłe. Ale im dalej, tym gorzej, a ostatnie sceny postawiają wręcz niesmak, począwszy od „magicznej” kuli, walki na kominie z Deadpoolem, czy sztucznej twarzy Profesora. Obejrzeć można, bo jako „akcyjniak” się sprawdza, ale miłośnicy komiksów mają na co narzekać. Ważna informacja, w rolę Wade Wilsona – Deadpoola wcielił się Ryan Reynolds który w przyszłości powróci do tej roli, na szczęście w o wiele lepszym wydaniu.

(2009) X-Men Origins Wolverine

c.d.n

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007

W roku 2000 na ekranach kin pojawił się superbohaterski film, który można określić jako przełomowy dla tego gatunku. Batman i Robin 1997 roku pozostawił po sobie bardzo złe wrażenie, jednocześnie nadszarpnął zaufanie, zarówno twórców jak i widzów do tego typu widowisk. Na szczęście, właśnie w 2000 roku, pojawili się Mutanci i nieco zmyli złe wrażenie. X-Men z pewnością nie jest filmem wybitnym, co to to nie, ale bez wątpienia należy nazwać go bardzo dobrym rozrywkowym widowiskiem, sporo powyżej przeciętnej. Reżyser, Bryan Singer, dołączył do twórców, którzy wiedzieli, jak do tego gatunku podejść, do tego dysponował odpowiednim budżetem, a także doskonale dobraną obsadą. Hugh Jackman jako Wolverine wprost idealnie sprawdził się w swojej roli, i obecnie bardzo trudno wyobrazić sobie kogoś innego wcielającego się w Rosomaka. Patrick Stewart, uznany aktor Szekspirowski, szerokiej publice znany z doskonałej roli Kapitana Picarda w serialu Star Trek: The Next Generation wypadł także doskonale w roli Profesora Charlesa Xaviera. Nie zawiodła także reszta obsady: Ian McKellen jako Magneto czy Famke Janssen jako Jean Grey.

(2000) X-Men

Pierwszy Blade okazał się hitem, na szczęście kontynuacja z 2002 roku, zatytułowana po prostu Blade II, nie zawiodła oczekiwań. Film broni się zarówno scenariuszem jak i klimatem, na stołku reżysera zasiadł charyzmatyczny Guillermo del Toro, a Wesley Snipes po raz kolejny idealnie sprawdził się w swojej roli. Dla osób przyzwyczajonych do kolorowego superbohaterskiego kina, mocna i podlana esencją horroru stylistyka może wydać się przesadzona, ale idealnie pasuje do przedstawionej opowieści.

(2002) Blade II

Sam Raimi wreszcie otrzymał szansę i udało mu się zasiąść na stołku reżysera w opowieści o superbohaterze. I to nie byle jakim, gdyż na ekran trafił sam Spider-Man! Ogromne przedsięwzięcie, z ogromnym budżetem i dopracowanymi efektami specjalnymi okazało się wielkim hitem, i ugruntowało pozycję superbohaterów na wielkim ekranie. Spider-Man jest filmem lekkim i przyjemnym i niestety nie pozbawionym wielu wręcz głupich rozwiązań, także scenariuszowych. Do tego można kręcić nosem na obsadę, jak dla mnie Tobey Maguire w roli Petera Parkera / Spider-mana oraz Kirsten Dunst jako Mary Jane Watson wypadli nie najlepiej i ciężko ich identyfikować z postaciami które odgrywają. Film był hitem, ale były to też czasy, gdy superbohaterowie wchodzili w łaski wygłodniałej widowni i praktycznie nie miał konkurencji. Było to coś nowego, kolorowego, dynamicznego, prawdziwe Kino Super Przygody, i pod tym względem do dzisiaj jak najbardziej się sprawdza.

(2002) Spider-Man

W 2003 roku kina zaatakował Daredevil. I wzbudził mocno mieszane uczucia, można wręcz powiedzieć, że powstała moda na obrzucanie go błotem! A w sumie niesłusznie. Owszem, film jest co najwyżej dobry (no dobrze, przeciętny), ale ogląda się go całkiem przyjemnie, i jako kino rozrywkowe sprawdza się nieźle. O ile przymkniemy oko na niektóre wręcz debilne sceny… Co do obsady, to absolutnie nie raziła: Ben Affleck jako Daredevil i Jennifer Garner jako Elektra Natchios sprawdzili się, natomiast „Ci źli” wypadli ponad przeciętną, widać że Colin Farrell jako Bullseye oraz Michael Clarke Duncan jako Kingpin dobrze bawili się na planie!

(2003) Daredevil Directors Cut

The Hulk z 2003 roku także wzbudził mieszane odczucia. Reżyser, Ang Lee, pragnął zachować stylistykę komiksu, jednocześnie skupić się na relacjach między bohaterami. I wyszło to mocno tak sobie. Sytuacja praktycznie analogiczna jak z Daredevilem: powstał film przyzwoity, ale jednak coś w nim zabrakło. Z pewnością warto obejrzeć, choćby dla obsady: Eric Bana jako Bruce Banner, Jennifer Connelly jako Betty Ross, Sam Elliott jako Generał Ross i Nick Nolte jako Ojciec Bruce’a Bannera.

(2003) The Hulk

Hulk nie podbił serc ani krytyków ani widzów, ale w tym samym roku pojawił się film, któremu ta sztuka udała się wprost perfekcyjnie. Kontynuacja losów mutantów, nazwana po prostu X-Men 2, poprawiła wszelkie niedoróbki pierwszej części i powstało widowisko wprost zapierające dech w piersiach, które już od pierwszych scen ogląda się z ogromną przyjemnością. Ponownie sprawdził się Bryan Singer na stołku reżysera, dopisała także obsada, czyli Hugh Jackman, Patrick Stewart, Ian McKellen, Famke Janssen, Halle Berry, Anna Paquin. Seans obowiązkowy, nie tylko dla miłośników trykociarzy!

(2003) X-Men 2

W tym samym roku pojawił się film oparty na specyficznym komiksie autorstwa ekscentrycznego Alana Moore‚a. League Of Extraordinary Gentlemen to obraz, który łączy w sobie kino stricte przygodowe z kinem super przygody, a do tego czerpie garściami z mitologi klasycznych potworów. Jako że prywatnie uwielbiam wszystkie te trzy gatunki, a film pod względem realizatorskim nie zawiódł, z mojej strony mocno go polecam, choć zapewne nie każdemu podejdzie. A, w obsadzie znalazł się sam Sean Connery, choćby dla niego warto sięgnąć po ten film. No dobrze, Peta Wilson w roli Miny Harker także warta jest uwagi!

(2003) League Of Extraordinary Gentlemen

Słyszeliście o takim czymś jak Return to the Batcave The Misadventures of Adam and Burt? Film w zamierzeniu miał być hołdem serialowi i filmowi kinowemu z Batmanem z 1966 roku. Na ekran powracają odtwórcy głównych ról, czyli Adam West i Burt Ward, którzy w serialu wcielili się odpowiednio w rolę Batmana i Robina. Film niestety wyszedł mocno nijaki, i w sumie wart obejrzenia jest tylko dla fanów tamtych starych opowieści z Batmanem, a i nim niekoniecznie przypadnie do gustu.

(2003) Return to the Batcave The Misadventures of Adam and Burt

Jak widać, rok 2003 to całkiem niezły wysyp filmów o tematyce superbohaterskiej, a i klejne lata pod tym względem będą dopisywać.

Blade Trinity z 2004 roku, czyli trzecia część sagi, niestety okazał się filmem bardzo słabym, którego nawet nie ma co zestawiać z bardzo udanymi, i docenionymi przez krytykę oraz widzów, dwoma wcześniejszymi częściami. Obejrzeć można, zdarzają się lepsze momenty, ale ogólnie nie ma co liczyć na mocne wrażenia, a wątki komediowe miłośników cięższych klimatów mogą wręcz irytować. Warto zaznaczyć, że w filmie zagrał Ryan Reynolds, aktor o którym będzie jeszcze głośnio w ramach superbohaterskiego gatunku.

(2004) Blade Trinity

I kolejna porażka, tym razem wręcz spektakularna. Film zły pod każdym względem, acz mający swoich miłośników. I jak ktoś bardzo chce, obejrzeć można, choć zawiązanie akcji, głupoty scenariuszowe, czy efekty specjalne prezentują niski poziom i wręcz rażą. A sama postać Catwoman, nie ma wiele wspólnego z Kobietą Kot ze świata Batmana.

(2004) Catwoman

Spider-Man 2 dysponował ogromnym budżetem, który w zdolnych rękach Sama Raimiego udało się przekuć w ogromy sukces. Film sprzedał się wręcz doskonale, a od strony realizatorskiej także sprawdza się idealnie. Dopracowany scenariusz, zapierające dech w piersiach efekty specjalne, a Alfred Molina w roli Dr Otto Octopusa sprawdził się idealnie. Odtwórcy głównych ról, czyli Tobey Maguire i Kirsten Dunst, raczej poprawnie, choć nie czuć zupełnie między nimi chemii, i niezbyt niestety pasują do odgrywanych przez siebie ról.

(2004) Spider-Man 2

Ponownie na stołku reżysera zasiada Guillermo del Toro (Blade II) i ponownie tworzy film o wprost niezwykłym klimacie. Hellboy w umiejętny sposób przeniósł z kart komiksu na duży ekran sporo elementów, w tym genialnie wykreowanych głównych bohaterów. Sama postać Hellboya wypada wprost rewelacyjnie, w czym ogromna zasługa wcielającego się w tą postać Rona Perlmana! A dzięki swojej charakterystycznej facjacie zapewne oszczędził sporo roboty charakteryzatorom.  Może film zbyt duży nacisk kładzie na akcję, a trochę za mały na scenariusz, ale bezsprzecznie jest to niezwykłe i ze wszelkich miar warte obejrzenia widowisko.

(2004) Hellboy DC

Nadal pozostajemy w 2004 roku, ostatnim tytułem w niniejszym zestawieniu pochodzącym z tego roku jest The Punisher. Nie jest to jednak kontynuacja filmu z 1989 roku z Dolphem Lundgrenem, a całkowity restart. Zmieniają się aktorzy, a scenariusz oparto na całkiem niezłej i znanej również w Polsce (opowieść wydana w formie zeszytowej przez Madragorę i w formie zbiorczej w ramach WKKM) sadze komiksowej. Ekranizacja jednak wyszła nijako, lepsze momenty owszem są, ale film to raczej przeciętna sensacyjna opowiastka, niż mocne kino godne tego antybohatera.

(2004) The Punisher

Rok 2005 przyniósł kolejny przełom. W Batman Begins za reżyserię odpowiadał Christopher Nolan, a na ekranie wprost błyszczały gwiazdy: Christian Bale jako Batman, Michael Caine jako Alfred, Liam Neeson jako Ra’s Al Ghul, Gary Oldman jako Gordon, Morgan Freeman jako Lucius Fox i Katie Holmes jako Rachel Dawes. Nie znajdziemy tutaj fajerwerków i wesołej atmosfery, jest natomiast ciężki klimat, poważne potraktowanie tematu oraz dość ciekawy i zgrabny scenariusz,  przedstawiający świat Batmana w dość „prawdziwy” sposób, tak, że zapomina się o jego komiksowym rodowodzie. Oczywiście nie uniknięto bzdur czy gorzej zrealizowanych elementów, jednak całość to widowisko które należy potraktować jako lekturę obowiązkową.

(2005) Batman Begins

Constantine to film, w którym nie znajdziemy trykotów i którego komiksowy rodowód nie jest w ogóle zauważalny. I nie należy tego uważać ani za minus ani za plus, film po prostu doskonale broni się jako autonomiczne dzieło. Scenariusz nie razi zbyt wieloma głupotami, klimat wręcz wypływa z ekranu, a aktorzy, w tym Keanu Reeves, Rachel Weisz oraz Tilda Swinton wypadli bardzo przekonująco w swoich rolach.

(2005) Constantine

Przeciętny Daredevil z 2003 roku doczekał się swoistej kontynuacji, choć bardziej w formie spin-offa. Elektra nie okazała się hitem, powstał film mocno średni, owszem mający swoje lepsze momenty, ale niestety zupełnie nie porywający. Obejrzeć można, jak najbardziej, tym bardziej, że w rolę Elektry ponownie wcieliła się urocza Jennifer Garner.

(2005) Elektra

Man-Thing niestety nie skorzystał z dość niezłego i mocno klimatycznego komiksowego pierwowzoru i formą przypomina prymitywny horror z serii „coś po kolei wykańcza bohaterów”. I nawet jako horror nie wypada zbyt dobrze. Sporo poniżej przeciętnej.

(2005) Man-Thing

Ostatnia pozycja na 2005 rok nieco się wyróżnia, i to na plus, aczkolwiek nadal nie można nazwać tego dzieła wybitnym. Fantastic Four z tego roku ma sporo dobrych momentów, jednak równocześnie straszy głupotami i nierównym poziomem. Oko cieszy obsada, Jessica Alba w roli Susan Storm choć nie zachwyca zdolnościami aktorskimi, to ładnie prezentuje się na ekranie, natomiast Michael Chiklis jako Benjamin Grimm, a szczególnie późniejszy Kapitan Ameryka czyli Chris Evans jako Johnny Storm stworzyli niezłe kreacje.

(2005) The Fantastic Four

Rok 2006 rozpoczynamy od prawdziwego kuriozum. Stan Lee’s Lightspeed, już po tytule daje sporo do myślenia. W końcu Stan Lee to legenda. I rzeczywiście, najwidoczniej Stanowi było mało i po rozsprzedawaniu licencji na lewo i prawo, postanowił stworzyć coś zupełnie nowego i świeżego. Tyle że nie wyszło, i dostaliśmy kaszankę straszliwą, która nawet miłośnikom gatunku nie przypadnie zbytnio do gustu. Traktować jako ciekawostkę i omijać z daleka!

(2006) Stan Lee's Lightspeed

Odpowiedzialny za sukces dwóch pierwszych części X-men Bryan Singer tym razem zajął się światem DC i sięgnął po najbardziej ikoniczną postać z tego uniwersum. W Superman Returns jednak coś nie zagrało, wyraźnie widać, że film miał nawiązywać do Supermanów Richarda Donnera, i pod tym względem się sprawdza, ale w ogólny rozrachunku wyszło widowisko nieco rozwleczone, momentami nudnawe i niestety z nie najlepszą obsadą. Czyli kolejny średniak, jakich wiele w tamtym czasie.

(2006) Superman Returns

Bryan Singer zajęty Supermanem nie miał czasu na nowych X-manów. I to niestety odbiło się na jakości trzeciej części. X-Men The Last Stand nie jest oczywiście filmem złym, a jako widowisko stricte rozrywkowe, sprawdza się wręcz świetnie. Jest dużo postaci, cały czas coś się dzieje, a efekty specjalne zachwycają. Tyle, że film nie porywa tak jak wcześniejsze części i niestety coś tu zabrakło, szczególnie w kwestiach scenariusza. Przeciętniak, ale nieco powyżej średniej.

(2006) X-Men The Last Stand

Ghost Rider z 2007 roku idealnie wpasowuje się w linię filmów przeciętnych. Choć został zjechany przez krytykę, to jednak jako kino rozrywkowe ogląda się go całkiem nieźle, o ile ktoś nie jest uczulony na Nicolasa Cage’a który tutaj wciela się w tytułowego antybohatera.

(2007) Ghost Rider Extended Cut

Pech jakiś czy co? Klątwą trzecich części? Blade III czy X-meni 3 wypadli słabo i niestety tak samo jest z filmem Spider-Man 3, czyli trzecią częścią w sadze, gdzie w rolach głównych ponownie wystąpili Tobey Maguire i Kirsten Dunst. I niestety wypadają tutaj jeszcze gorzej niż poprzednio, choć tym razem to nie tylko wina ich aktorstwa, ale też scenariusza. Warto podkreślić, że Kirsten Dunst jest bardzo zdolną aktorką, co udowodniła choćby w serialu Fargo, ale do roli zjawiskowej Mary Jane Watson po prostu nie pasuje. Sam film jest relatywnie długi, a i tak akcja pędzi bardzo szybko, a nagromadzenie wątków niestety zaczyna nieco przeszkadzać w odbiorze, tym bardziej, że niestety sporo tu różnych nielogiczności. Nie jest to wina tylko reżysera. Sam Raimi koniecznie w trzeciej części chciał skupić się na postaci Sandmana (w tej roli Thomas Haden Church, starszym widzom zapewne doskonale znany jako Lowell z serialu Wings), a producenci koniecznie chcieli w filmie Venoma. I Raimi postanowił wszystkie te składniki wrzucić do jednego kotła, co niestety wyszło mocno tak sobie. I jednocześnie Spider-man 3 zakończył sagę reżyserowaną przez Sama Raimiego.

(2007) Spider-Man 3

Kontynuacja Fantastycznej Czwórki z 2005 roku, czyli The Fantastic Four Rise of the Silver Surfer utrzymała poziom jedynki, czyli ponownie otrzymaliśmy film mocno przeciętny, ale który można obejrzeć. Niektóre rzeczy denerwują, są dziury scenariuszowe, a Galactus to pomyłka, ale jako przyjemne kino akcji, sprawdza się świetnie. No i scena ze Stanem Lee jest wprost genialna!

(2007) The Fantastic Four Rise of the Silver Surfer

W latach 2000-2007 mieliśmy całkiem spory wysyp filmów utrzymanych w temacie superhero, i mimo, że większość tych „dzieł” było mocno przeciętnych, to na szczęście prawdziwe kaszanki zdarzały się dość rzadko. No i pojawiło się także parę prawdziwych perełek! Ogólnie, jest co oglądać! A będzie tego jeszcze więcej, bo już niedługo zaczyna się:

W następnym odcinku: Marvel Cinematic Universe.

PS. W tamtych latach oczywiście było więcej tytułów powiązanych z komiksami, jednak na pogadankę o takich dziełach jak: The Specials, Unbreakable, From Hell, Ghost World, Asterix i Obelix Misja Kleopatra, Men In Black II, Road To Perdition, Michel Vaillant, Blueberry, Immortal, A History of Violence, Sin City, Sky High, V For Vendetta, 300, Hollywoodland, My Super Ex-Girlfriend, Zoom, Transformers, Underdog przyjdzie jeszcze czas.

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998

Rok 1989 okazał się dla kina superbohaterskiego rokiem przełomowym. Jeżeli pamiętacie poprzednią część wspominek, to w roku tym ukazały się takie przeciętniaki jak The Return of Swamp Thing czy The Trial of the Incredible Hulk, ale na ekranach kin pojawiło się także dzieło bez wszech miar niezwykłe.

Ogromy sukces artystyczny szedł na równi z sukcesem komercyjnym, film przypadł do gustu zarówno krytykom jak i widzom. Niezwykły klimat to zasługą przede wszystkim niezwykłego reżysera, a na takie miano bez wątpienia zasługuje Tim Burton. Reżyseria, montaż, muzyka, scenografia – każda z tych składowych zachwycała już podczas premiery, i zachwyca także dziś – film w ogóle się nie postarzał i nadal idealnie sprawdza się jako zapierające dech w piersiach widowisko. Do tego oczywiście nie można zapomnieć o doskonale dobranej obsadzie: Michael Keaton w tytułowej roli, Jack Nicholson jako Joker oraz Kim Basinger jako Vicki Vale. Seans obowiązkowy, nie tylko dla miłośników filmów z superbohaterami, i ogromny krok milowy w dorobku tego gatunku! Batman pokazał, że na podstawie amerykańskich pulpowych komiksów można stworzyć dzieło, które spodoba się szerokiej publiczności. A do tego ją zachwyci.

(1989) Batman

Batman niestety był ewenementem tamtych czasów, i ponownie podkreślił tezę, że twórcy filmowych widowisk „muszą czuć klimat„. A były z tym problemy, choć oczywiście różne studia i różni reżyserzy eksperymentowali z najróżniejszymi bohaterami. I antybohaterami. The Punisher z Dolphem Lundgrenem w tytułowej roli może nie okazał się filmem wybitnym, ale idealnie sprawdził się jako dynamiczne widowisko utrzymane w klimacie z tamtych lat. Do tego film zrealizowano bardzo poprawnie od strony technicznej, i nawet dzisiaj, da się go z przyjemnością obejrzeć.

(1989) The Punisher

O ile z Punisherem jeszcze jakoś wyszło,  to niestety Captain America okazał się porażką straszliwą. Zawiodło praktycznie wszystko, począwszy od aktorstwa, poprzez głupie i wręcz durnowate sceny (Kapitan „kradnie” samochody!), kończąc na tragicznym montażu i reżyserii. Tylko dla największych fanów.

(1990) Captain America

W 1990 roku na ekranach telewizorów zadebiutował serial The Flash, składający się w sumie z 22 odcinków. Twórcy serialu dodatkowo stworzyli trzy pełnometrażowe filmy bezpośrednio powiązane z samym serialem. Jednak nie było to rozwiniecie tematu, a jedynie sprytne wykorzystanie już nakręconego materiału i próba zwiększenia profitów z rynku VHS. I tak film z 1990 roku The Flash to tak naprawdę pilot serialu, a wydane rok później dwie kontynuacje łączyły po prostu po dwa odcinki znane z serialu. The Flash II: Revenge of the Trickster składał się z odcinków 12: The Trickster i 22: The Trial of the Trickster, a The Flash III: Deadly Nightshade z odcinków 9: Ghost in the Machine i 16: The Deadly Nightshade. Co najlepsze, to naprawdę da się to oglądać, a przynajmniej warto sięgnąć po Flasha II (lub oczywiście odpowiadające mu odcinki), w którym rolę  antagonisty głównego bohatera zagrał sam Mark Hamill!

(1990) The Flash

(1991) The Flash II Revenge of the Trickster

(1991) The Flash III Deadly Nightshade

We wspominkach miało być tylko o najbardziej charakterystycznych bohaterach komiksowych, ale jak zapowiadałem we wstępie, jakieś odstępstwa będą się zdarzały. I muszą, gdyż dla symbolu lat 90. XX wieku, jakim bez wątpienia były Nastoletnie Żółwie Ninja (tak, rewelacyjny tytuł! Poważnie, jest to przemyślana zagrywka marketingowa skierowana do odpowiedniego odbiorcy!), koniecznie trzeba znaleźć miejsce. Żółwie cieszyły się powodzeniem także w Polsce, głównie za sprawą całkiem nieźle zrealizowanego serialu animowanego. A były też aktorskie filmy pełnometrażowe! Na pewno nie są to arcydzieła, i dziś mocno śmieszą, ale w sumie, taka była rola żółwi! To nie miała być poważna historia, ale lekka i przyjemna rozrywka. I taką pozostaje nawet dzisiaj, choć odbiera się ją o wiele lepiej, gdy nadal gdzieś tam w nas tli się jeszcze nutka nostalgii.

Teenage Mutant Ninja Turtles 1990 rok

(1990) Teenage Mutant Ninja Turtles

Teenage Mutant Ninja Turtles II The Secret Of The Ooze 1991 rok

(1991) Teenage Mutant Ninja Turtles II The Secret Of The Ooze

Teenage Mutant Ninja Turtles III 1993 rok

(1993) Teenage Mutant Ninja Turtles III

I kolejne odstępstwo od zasad, choć pozostajemy w klimacie superbohaterskim, tyle że bez rodowodu komiksowego. Sam Raimi, znany obecnie z kasowej trylogii o Człowieku Pająku, niegdyś miał problemy ze zdobyciem licencji na jakiegokolwiek superbohatera. Stworzył więc swojego, choć superbohater zmienił się bardziej w antybohatera. Darkman to jednak film, który nawet dzisiaj ogląda się bardzo dobrze, a dodatkowym atutem jest nieźle zarysowana postać głównego bohatera, w którego wcielił się Liam Neeson. Film doczekał się dwóch kontynuacji: Darkman II The Return of Durant z 1995 roku i Darkman III Die Darkman Die z 1996. Kontynuacje reżyserował już kto inny, także w głównej roli obsadzono nowego aktora (Arnold Vosloo), ale jak komuś podobała się pierwsza część, warto sięgnąć po kolejne.

(1990) Darkman

(1995) Darkman II The Return of Durant

(1996) Darkman III Die Darkman Die

Jeszcze jeden całkiem oryginalny superbohater, skojarzenia z Iron-Manem całkiem na miejscu. Przynajmniej jeżeli chodzi o strój i latanie. Film ze studia Disneya, o całkiem sporym budżecie, co zaowocowało dopieszczoną stroną techniczną i całkiem atrakcyjną obsadzą. Powstał obraz przyjemny w odbiorze, choć po bardzo obiecującym początku nieco w końcówce obniża, nomen omen, loty… Plusik za rewelacyjnego Timothy Daltona w roli szwarccharakteru.

The Rocketeer 1991

(1991) The Rocketeer

Sukces Batmana po prostu musiał spowodować powstanie kontynuacji. Do tego niezwykle zadowoleni producenci zaufali ponownie Timowi Burtonowi i dali mu całkowicie wolną rękę. I reżyser to wykorzystał, niestety jednak, nieco za bardzo przeszarżował. Batman Returns z 1992 roku absolutnie nie jest filmem złym, co to, to nie! Wręcz przeciwnie, jest filmem nawet wybitnym, jednak dla co poniektórych może okazać się nieco zbyt ciężkostrawny, a to głównie za sprawą zbyt przerysowanego i za bardzo odrealnionego klimatu. A do tego, uwaga spojler, Batman zabija! Podobnie jak w przypadku pierwszej części, zachwyca obsada: Michael Keaton, Danny DeVito jako Pingwin, Michelle Pfeiffer jako Kobieta Kot oraz Christopher Walken jako Max Shreck. Ach, i ta muzyka…

(1992) Batman Returns

Znowu odstępstwo od głównej reguły, ale mamy i komiksowy rodowód i bohatera, choć znowu w wydaniu „anty”. The Crow z 1994 roku to film mroczny, ociekający klimatem, doskonale zrealizowany od strony technicznej, a także związany z ogromną tragedią. Podczas kręcenia zdjęć zginął odtwórca głównej roli, Brandon Lee. W broni palnej, z której w jednej scen oddano w jego kierunku strzał, znalazł się zamiast ślepaka prawdziwy nabój. Skąd tam się wziął pozostaje do dzisiaj niewyjaśnioną zagadką. Zdjęcia dokończono, a film trafił do dystrybucji, z miejsca uzyskując status kultowego. Mocno polecam, warto obejrzeć, choć jest to widowisko dość ponure i bez krzty optymizmu…

(1994) The Crow

Na popularności Kruka powstały kontynuacje, niestety nie dorównujące oryginałowi i będące właściwie tylko po nim popłuczynami.

The Crow 2 City of Angels 1996 rok

(1996) The Crow 2 City of Angels

The Crow 3 Salvation 2000 rok

(2000) The Crow 3 Salvation

The Crow Wicked Prayer 2005 rok

(2005) The Crow Wicked Prayer

W jednym z przyszłych odcinków wspominek z pewnością będzie coś więcej o prawach autorskich. Bo zamieszanie z nimi jest straszliwe, szczególnie w uniwersum Marvela. Jedną z ogólnych zasad jest, że dane studio dzierży prawa do danych postaci tylko na określony czas. Jeżeli podczas tego czasu studio nie stworzy żadnego filmu w temacie, to prawa powracają do licencjodawcy. Widząc potencjał, jednak nie mając pomysłu na odpowiednią otoczkę realizatorską, producenci dzierżący prawa do grupy Fantastic Four postanowili budżetowym sposobem stworzyć dzieło, którego główną rolą było tylko i wyłącznie zachowanie tych praw! Wyobrażacie sobie? Film z producenckiego stołka jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć został skazany na porażkę! Nie zamierzano nawet wprowadzać go do obiegu, o czym podczas produkcji nie wiedzieli ani aktorzy, ani reżyser! Dziś można obejrzeć to dzieło, choć oczywiście pozostaje swoistą ciekawostką i kuriozum zawiłości świata filmowego, w którym niepodzielnie rządzi pieniądz.

The Fantastic Four 1994 rok

(1994) The Fantastic Four

Świetne efekty specjalne, które do dzisiaj zachwycają, a przede wszystkim genialny Jim Carrey w tytułowej roli! The Mask z 1994 roku okazał się ogromnym hitem kasowym, a film po prostu pokochali wszyscy, od widzów po krytyków. Kto nie zna, należy KONIECZNIE nadrobić! Ubaw po pachy gwarantowany! Aha, była kontynuacja. I o ile o takich ciekawostkach wypominam, to tą, wybaczcie, pominę. Oryginał jest lekturą obowiązkową, kontynuacji nie tykać nawet kijem!

(1994) The Mask

W 1994 roku na ekrany powraca Cień, czyli The Shadow. Jak być może pamiętacie z pierwszej części wspominek, postać ta pojawiła się już w kinach w 1940 roku. Powrót zaliczyć można za jak najbardziej udany, jest klimat, efekty nawet dzisiaj nie odstraszają, dużym plusem jest scenografia i stroje które po prostu zachwycają. Zresztą nie ma się co dziwić, film dysponował całkiem niezłym budżetem, który przekuto na warte obejrzenia widowisko.

(1994) The Shadow

To co Burton zrobił w Powrocie Batmana nie zadowoliło producentów, tak więc realizację kolejnej części powierzono już komuś innemu. Na stołku reżysera zasiadł Joel Schumacher, natomiast przed kamerą ponownie brylowały same gwiazdy: Val Kilmer jako Batman, Tommy Lee Jones jako Harvey Dent: Dwie Twarze, Jim Carrey jako Dr Edward Nygma: Człowiek-Zagadka, Nicole Kidman jako Dr Chase Meridian. No i pojawił się jeszcze Robin, który był zupełną pomyłką…. Batmany Burtona były mroczne i klimatyczne, co idealnie sprawdzało się przy takiej postaci jak Batman. W wersji Schumachera otrzymujemy na ekranie wręcz feerię barw, które aż rażą w oczy. Niestety mroczny klimat został zamieniony na kicz. Aczkolwiek, żeby nie było, film nadal ogląda się całkiem nieźle! Sprawdzają się główni źli, akcja biegnie wartko, a Gotham nadal potrafi zachwycić.

Batman Forever 1995 rok

(1995) Batman Forever

Judge Dredd (1995) z Sylvestrem Stallone w tytułowej roli budzi sprzeczne opinie. I nie ma co ukrywać, mamy do czynienia z filmem przeciętnym, jednak który sprawdza się jako niezobowiązująca i całkiem przyjemna rozrywka. Do tego Stallone wypada całkiem przekonywującą w roli Dredda, efekty nie odstraszają, a Mega City One potrafi zachwycić.

(1995) Judge Dredd

Generation X z 1996 to pierwsze pojawienie się mutantów Marvela w pełnometrażowym aktorskim filmie. Niestety, pojawienie wybitnie nieudane, film pod każdym względem od siebie odstrasza, i nawet zapożyczenia z komiksu zostały zrealizowane nieumiejętnie. Mutanci jeszcze będą musieli chwilę poczekać na godne ich widowisko.

(1996) Generation X

Z filmem The Phantom z 1996 jest podobna sytuacja jak z Cieniem, czyli otrzymujemy powrót bohatera, który debiutował lata temu w czarno białym serialu kinowym. Phantom obecnie nieco śmieszy, szczególnie jak główny bohater paraduje w swoim fioletowym stroju, jednak mimo to film ogląda się bardzo przyjemnie! Nadal jest to miłe i niezobowiązujące przygodowe widowisko.

(1996) The Phantom

Batman Burtona z 1989 pokazał, że można stworzyć film superbohaterski będący zarówno kasowym jak i artystycznym przebojem. Producenci zaczęli chętnie inwestować w takie przedsięwzięcia, choć niestety ogromnego sukcesu Batmana nie udało się powtórzyć.  W 1997 roku na ekrany kin zawitała czwarta część sagi o Mrocznym Rycerzu, która także okazała się krokiem milowym dla superbohaterskiej kinematografii. Batman And Robin, podobnie jak przednicy, zachwycał obsadą. Zmieniono co prawda odtwórcę głównej roli, ale po niezbyt udanej kreacji Kilmera, decyzja ta wydawała się jak najbardziej słuszna. Nowym Batmanem został George Clooney, natomiast w pozostałych rolach wystąpili Arnold Schwarzenegger jako Mr Freeze i Uma Thurman jako Trujący Bluszcz. Do tego był Robin i Batgirl. O jakości samego filmu niech poświadczy anegdota, mówiąca, jakoby George Clooney zobowiązał się, że przeprosi i odda pieniądze za bilet każdemu kogo spotka i kto stwierdzi, że był na tym filmie w kinie! Autentycznie, o ile Batmana Forever dało się obejrzeć, to Batman & Robin jest filmem wręcz tragicznym! Powiedzenie, że to zmarnowany potencjał i w sumie zmarnowana kupa kasy, bo budżet był ogromny, to za mało. Film został aż tak zmiażdżony przez widzów i krytykę, że skutecznie zniechęcił na lata Hollywood do inwestowania sporych pieniędzy w podobne widowiska!

(1997) Batman And Robin

W tym samym roku swoich sił na ekranie próbowała postać z wydawnictwa Image. Spawn, oparty na niegdyś słynnej i przebojowej autorskiej serii Todda McFarlane’a, niestety nie zdobył serca widzów, choć z początku rokował całkiem nieźle. Ale czegoś tu zabrakło, a do tego film dobiły wprost tragiczne efekty specjalne, które nawet w roku premiery odstraszały. Tylko dla wiernych fanów.

(1997) Spawn Director's Cut

Ech, równia pochyła… Steel z 1997 roku to doskonały przykład, że zatrudnienie rozpoznawalnego celebryty nie zawsze jest dobrym pomysłem. Shaquille O’Neal kiedyś cieszył się zasłużoną sławą, jako wybitny koszykarz, jednak aktor z niego był żaden. A do tego głupawy scenariusz i idiotyczne dialogi. Steel to postać z uniwersum Supermana, ale w takim wydaniu lepiej znajomość z nim sobie odpuścić.

(1997) Steel

David Hasselhoff zasłynął rolami w takich kultowych serialach jak Nieustraszony czy Słoneczny patrol. I być może pojawiła się kolejna szansa na kultowy serial, gdyż film Nick Fury Agent of Shield z 1998 roku był tak naprawdę zwiastunem. Zwiastunem serialu, który jednak nigdy nie trafił do realizacji. A szkoda, gdyż Hasselhoff jako Nick Fury wypada całkiem nieźle, i film, choć jest mocno przeciętny, to może skusić co poniektórych miłośników klimatu prosto z kaset VHS.

(1998) Nick Fury Agent of Shield

Blade z 1998 roku podczas premiery w ogóle nie był kojarzony z komiksowym pierwowzorem. Opowieść o pół-wampirze, pół-człowieku okazała się całkiem zgrabną i mroczną historią utrzymaną nieco w klimacie horroru. I to się sprzedało, film zebrał ciepłe recenzje, a i widownia dopisała. I nadal jest to widowisko jak najbardziej warte obejrzenia, nie tylko dla miłośników komiksów, a do tego stanowi doskonałą odtrutkę na zniesmaczenie, jakie budzi obecnie popularny wygląd wampira – lalusia. Dobre, mocne kino!

(1998) Blade

W następnym odcinku: Nadchodzą mutanci!

PS. Mimo odstępstw od reguł i dodania różnych pobocznych tytułów, w opisie zabrakło miejsca na takie filmy jak: Guyver, Guyver Dark Hero, The Meteor Man, Blankman, Black Scorpion, Black Scorpion II Aftershock, Tank Girl, Barb Wire, Men In Black, Star Kid, Asterix i Obelix kontra Cezar. Oczywiście mam nadzieję powrócić do tych perełek przy innej okazji.

Wcześniejsze części:
początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Superman ratuje świat: 1975 – 1988

To będzie ciekawa, acz ciężka przeprawa. I idealne zobrazowanie tezy, że „klimat trzeba czuć”. A twórcy z Fabryki Snów niestety nader często miewali z tym problemy. I jak zobaczycie na kolejnych przykładach, przez lata nie mieli zielonego pojęcia,  jak przenieść komiksowe historie na szklany ekran. Na szczęście zdarzały się także chlubne wyjątki.

Wróćmy więc do XX wieku, a dokładnie do 1975 roku. I na sam początek prawdziwe kuriozum. It’s a Bird…It’s a Plane…It’s Superman czyli telewizyjna adaptacja musicalu, który już w 1966 roku miał swoją premierę na Broadwayu! Film podobno jednak nie zachował specyficznego, rozśpiewanego, klimatu…

(1975) It's a Bird... It's a Plane... It's Superman!

Wybaczcie, że teraz nieco zaburzę chronologię, ale właśnie dochodzimy do paru cykli, które najlepiej będzie przedstawić za jednym zamachem.

Spider-mana zapewne doskonale znacie, ale czy wiedzieliście, że już w 1977 powstał pełnometrażowy film z tym superbohaterem? Zatytułowany zresztą po prostu Spider-Man. Film wkrótce doczekał się dwóch kontynuacji: Spider-man Strikes Back z 1978 roku i Spider-Man The Dragon’s Challenge z 1979. Wszystkie trzy filmy stanowiły jedną serię i były bezpośrednio powiązane z 13 odcinkowym serialem emitowanym w latach 1978-1979. Dzisiaj to dzieło jest dość ciężkostrawne i zupełnie nie zachwyca, sięgnąć po nie powinni tylko najwięksi miłośnicy człowieka pająka.

(1977) The Amazing Spider-Man

(1978) Spider-man Strikes Back

(1979) Spider-Man The Dragon's Challenge

Podobnie sprawa wygląda z innym bohaterem ze stajni Marvela. Zielonoskóry Hulk otrzymał na własność cały serial, składający się w sumie z aż 82 odcinków, emitowanych w latach 1978-1982! Rok wcześniej wyemitowano dwa pełnometrażowe piloty: Hulk Pilot Movie i Death in the Family (znany także jako The Return of the Incredible Hulk). W 1978 na ekranach pojawił się trzeci pełnometrażowy film, spełniający rolę pilota drugiego sezonu: The Incredible Hulk Married, znany także pod tytułem The Bride of the Incredible Hulk.

(1977) The Incredible Hulk Pilot Movie

(1977) The Incredible Hulk Death in the Family

(1978) The Incredible Hulk Married

Co prawda serial zakończył się w 1982 roku, ale Hulk nie zniknął z ekranów, i powstały kolejne pełnometrażowe filmy, będące bezpośrednią kontynuacją wcześniejszych wydarzeń. Warto się nimi zainteresować z powodu gościnnych występów innych charakterystycznych postaci z uniwersum Marvela. W filmie z 1988 roku The Incredible Hulk Returns pojawił się sam Thor, natomiast w obrazie z 1989 roku pod tytułem The Trial of the Incredible Hulk mogliśmy spotkać Matta Murdocka czyli Daredevila! Trzeci i ostatni film z serii, Death of the Incredible Hulk z 1990 roku, już tak prominentnych gości niestety nie miał. Całość tylko dla zatwardziałych fanów, i jak już, to najlepiej sięgnąć po filmy i ewentualnie parę wybranych odcinków. Większa dawka Hulka z tamtego okresu może być ciężkostrawna…

(1988) The Incredible Hulk Returns

(1989) The Trial of the Incredible Hulk

(1990) Death of the Incredible Hulk

Do Hulka i Człowieka Pająka dołączył jeszcze trzeci bohater ze stajni Marvela, i to nie byle jaki, gdyż był to sam Kapitan Ameryka! Bez serialu, tylko w dwóch filmach telewizyjnych, oba zresztą premierę miały w 1979 roku: Captain America i Captain America II: Death too Soon. I całe szczęście, że było tego tylko tyle, gdyż Kapitan Ameryka w tym wydaniu jest tragedią wprost straszliwą, i nawet wielcy miłośnicy jego przygód od tych perełek powinni trzymać się z daleka.

(1979) Captain America I

(1979) Captain America II - Death too Soon

W 2016 roku na ekranach kin pojawi się Dr Strange, a wiedzieliście, że postać ta zadebiutowała na szklanym ekranie już wiele, wiele lat wcześniej? Dokładnie w 1978 roku, film nazywał się po prostu Dr Strange i miał pełnić rolę pilota w końcu niezrealizowanego serialu. Niestety, gdyż o dziwo film nie wyszedł aż tak źle, o ile przecierpimy charakterystyczny „styl” obrazów z tamtych lat. Zresztą podobno sam Stan Lee stwierdził, że Dr Strange to najlepszy film oparty na jego twórczości, ze wszystkich, które wtedy kręcono. Tak szczerze, patrząc na dzieła pokroju Pająka, Hulka czy Kapitana, to wcale nie była to wielka sztuka…

(1978) Dr Strange

Nie da się ukryć, że w latach 70. XX wieku filmy na podstawie przygód bohaterów z uniwersum Marvela dawały po prostu ciała. O dziwo, uniwersum DC i ich sztandarowa postać doczekała się dzieła, które dzisiaj uważa się za kultowe i i wciąż jest warte obejrzenia. Superman z 1978 po prostu zachwycał. Ba! On nawet dzisiaj zachwyca, oczywiście pod warunkiem, że podczas sensu delikatnie przymrużymy oko. Christopher Reeve w tytułowej roli sprawdził się wprost idealnie, przyjęło się nawet mówić, że aktor ten nie grał Supermana, on BYŁ Supermanem! Przy tym filmie można określić maksymę, która sprawdza się do dnia dzisiejszego: by powstało coś warte obejrzenia, za film koniecznie musi zabrać si twórca, który ewidentnie „czuje klimat”. I takim twórcą bez wątpienia był reżyser Richard Donner.

(1978) Superman

Po kasowym i artystycznym sukcesie Supermana Donner otrzymał od studia wolną rękę i zabrał się za kontynuację. Niestety, jego działania nie do końca podobały się producentom i gdy film był już prawie gotowy, Richard Donner został odsunięty ze stołka reżysera, a jego miejsce zajął Richard Lester. Który wprowadził zmiany pod dyktando producentów i przemontował oraz nakręcił od początku wiele scen, a także dołożył całkowicie nowe. W 1980 roku na ekranach kin debiutował Superman II, mimo perturbacji podczas produkcji, film okazał się ogromnym hitem! Lester, podobnie jak Donner, „czuł klimat”.

(1980) Superman II

Przeskoczmy na chwilę do 2006 roku. Na rynku wideo pojawia się film o jakże wymownym tytule Superman II The Richard Donner Cut. Wreszcie po latach widzowie mogli na własne oczy się przekonać, jak Superman II miał pierwotnie wyglądać! I każdy może sam ocenić, która wersja, Donnera czy Lestera, jest lepsza. Podpowiem: obie warto obejrzeć!

(1980) Superman II The Richard Donner Cut

Richard Lester ponownie zasiadł na stołku reżysera, a Christopher Reeve ponownie wcielił się w tytułową rolę. Jednak Superman 3 z 1983 już nie wzbudził takich zachwytów, i ogólnie, uważany jest za film o wiele słabszy niż wcześniejsze części, acz nadal warto go obejrzeć.

(1983) Superman 3

Natomiast Superman IV The Quest for Peace z 1987 roku jest już filmem po prostu słabym, raczej tylko dla wielkich miłośników postaci, i to takich, którzy potrafią wiele wybaczyć… Jako ciekawostka, reżyserię filmu producenci proponowali zarówno Donnerowi jak i Lesterowi. Żaden się nie zgodził.

(1987) Superman IV The Quest for Peace

Na fali popularności filmów z Supermanem, studio połakomiło się na łatwy zysk. Postanowiono więc doić markę ile się da. Jednak obraz Supergirl z 1984 roku okazał się klapą, i dojenie marki wkrótce się zakończyło.

(1984) Supergirl

Oprócz tak znamienitych Superbohaterów, na ekran starano się przenieś się także przygody mniej znanych postaci. W 1982 premierę miał Swamp Thing w reżyserii samego Wesa Cravena, i niestety jest to raczej słabszy film w dorobku tego reżysera.

(1982) Swamp Thing

Podobnie kontynuacja, reżyserowana już przez kogoś innego The Return of Swamp Thing z 1989 roku. Oba filmy tylko dla fanów niskobudżetowych horrorów.

(1989) Swamp Thing, The Return of

Howard the Duck roku to obraz specyficzny. Mimo że Kaczor, a raczej kosmita, nie nosi trykotu, to jednak jest silnie powiązany z uniwersum Marvela. Już w chwili premiery, w 1986 roku film został uznany za obraz po prostu zły. Jednak dziś warto go obejrzeć, choć należy nastawić się na kicz, dziwactwa i bezsensy, ale też i parę lepszych momentów. No i Lea Thompson wygląda doprawdy uroczo. Dla ludzi o mocnych nerwach!

(1986) Howard the Duck

W następnym odcinku: Gotycki świat Batmana

PS. Nie zapomniałem o takich tytułach jak Flash Gordon, Hero At Large, The Return Of Captain Invincible czy Conan, ale obecnie chcę skupić się na najbardziej rozpoznawalnych i charakterystycznych postaciach. Na różne inne cuda przyjdzie jeszcze czas.

Wcześniejsze części:
początek: 1940 – 1966

Read Full Post »

Older Posts »