Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘serial’

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie:
Filmowe adaptacje komiksów część 2

Dziś ciąg dalszy opowieści o filmowych adaptacjach komiksów, z pominięciem jednak już praktycznie wyeksploatowanego w tym cyklu wątku super-bohaterskiego. W części pierwszej skupiliśmy się głównie na USA, dziś reszta świata. I dla przypomnienia: nieco po macoszemu potraktuję rynek azjatycki, adaptacji najróżniejszych mang jest tyle, że można by tylko o nich opowiadać bardzo, ale to bardzo długo. I szczerze, naprawdę dobrych nie znam zbyt wiele, więc jak coś możecie polecić, piszcie w komentarzach!

Komiks o przygodach Lucky Lukea, czyli kowboja który strzela szybciej od własnego cienia, została stworzona przez belgijskiego rysownika Morrisa, a pierwszy album opowiadający o jego przygodach trafił do sprzedaży już w 1949 roku. Za złoty okres serii uważa się albumy, do których scenariusz pisał niezrównany René Goscinny, współtwórca przygód tak znanych postaci jak Asteriks czy Mikołajek. Sporo albumów ukazało się także na naszym rynku, i z czystym sercem bardzo polecam tę serię, zapewnia wspaniałą rozrywkę! Lucky Luke doczekał się także sporo całkiem udanych filmów i seriali animowanych, jednak pod względem filmów aktorskich, już tak dobrze nie było. Zapewne większość nieco starszych osób będzie kojarzyć film Lucky Luke z 1991 roku, który przerodził się w serial składający się z ośmiu godzinnych odcinków. W główną rolę wcielił się Terence Hill, który wypadł w tej roli dość niejednoznacznie: gdy będąc dzieckiem oglądało się te filmy, to zapewniały bardzo fajną rozrywkę, dziś niestety nieco straszą i aktorstwem i scenariuszem. Acz pewnego uroku, wynikającego w dużej mierze zapewne z nostalgii, odmówić im nie można.

Komiks: Morris, René Goscinny i inni: Lucky Luke; Dupuis, Dargaud, Lucky Productions, Lucky Comics, 1949-…
Wyd. pol.: KeyTex, Egmont, 1992, 1999-…

(1991) Lucky Luke

(1992) Lucky Luke Serie

W 2004 na ekranach pojawił pełnometrażowy film Les Dalton, poświęcony w głównej mierze, zgodnie z tytułem, Daltonom, a Lucky Luke grał tu tylko drugoplanową postać. Co nie przeszkodziło polskiemu dystrybutorowi przemianować tytuł na „Lucky Luke”, co zakrawa na pewien absurd. Film jest przeciętny, ale posiada parę lepszych momentów, a w polskiej wersji bardzo fajnie wypadł dubbing, i choćby dla niego warto zasiąść do seansu.

(2004) Les Dalton

Ponownie na ekranie Lucky Luke pojawił się w 2009, tym razem jako pełnoprawna pierwszoplanowa postać. Podobnie jak wcześniejszy film, wyszło tak sobie, tragedii może nie ma, i zdarzają się lepsze momenty, ale arcydzieło to niestety nie jest.

2009 Lucky Luke

Asteriks to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci komiksowych, stworzony przez René Goscinny’ego i Alberta Uderzo zadebiutował w 1959 roku i do dzisiaj swoimi przygodami cieszy kolejne pokolenia. I nie ma co owijać w bawełnę, lektura albumów z przygodami Asteriksa i Obeliksa to pozycja obowiązkowa! Podobnie jak Lucky Lucke, Asteriks doczekał się paru filmów animowanych oraz aktorskich. Z tej drugiej kategorii pierwszy pojawił się na ekranach w 1999 roku. Astérix et Obélix contre César czyli Asterix i Obelix kontra Cezar został bardzo dobrze przyjęty, a dodatkowo godna polecenia jest wersja z polskim dubbingiem: Artur Barciś jako Dwulicus jest niesamowity! W głównych rolach zagrali: Christian Clavier jako Asteriks, Gérard Depardieu jako Obeliks, Roberto Benigni jako Dwulicus. Niestety, w filmie nie do końca wszystko zagrało. Scenariusz, usilnie starający się wprowadzić coś nowego, nierzadko mocno nawala, a niektóre wątki są zupełnie zbędne i niepotrzebne, a momentami wręcz irytują. Także efekty specjalne nie zachwycają, i obecnie wręcz rażą nienaturalnością. Ale pośmiać i tak jest się z czego!

Komiks: René Goscinny, Albert Uderzo, Jean-Yves Ferri, Didier Conrad: Asterix; Dargaud, 1959-…
Wyd. pol.: Egmont, 1991-…

(1999) Astérix et Obélix contre César

W 2002 pojawiła się kontynuacja: Astérix & Obélix Mission Cléopâtre czyli Asterix i Obelix: Misja Kleopatra. Tym razem twórcy sięgnęli po sprawdzone opowieści i czerpali garściami z komiksów, jednocześnie dodając coś od siebie. I to się sprawdziło! Film jest niesamowity, a od śmiechu wręcz bolą brzuchy! Polski dubbing wypada także bardzo dobrze, choć za dużo wstawionych tu na siłę elementów, które obecnie nieco się zdezaktualizowały. Film pod koniec zaczyna nieco męczyć, i cierpi jakby na syndrom „wyczerpania dobrych pomysłów”, ale i tak jest to jedna z najlepszych adaptacji komiksowych! A na dziury scenariuszowe i głupie założenie całej osi akcji nawet nie zwraca się uwagi. W kwestii obsady: powraca Christian Clavier jako Asteriks i Gérard Depardieu jako Obeliks, a w Kleopatrę wciela się sama Monica Bellucci! Świetnie wypada Numérnabis, w którego wcielił się Jamel Debbouze, a w polskiej wersji dubbinguje go Cezary Pazura.

(2002) Astérix & Obélix Mission Cléopâtre

W trzecim Asteriksie: Astérix aux jeux olympiques czyli Asterix na olimpiadzie z 2008 roku w Asteriksa wcielił się Clovis Cornillac, natomiast w kwestii reszty obsady pojawili się: Gérard Depardieu, Alain Delon, Benoît Poelvoorde, Vanessa Hessler a także gwiazdy sportu. I o ile aktorzy stanęli na wysokości zadania, to jednak w filmie coś nie zagrało, a wiele scen jest wręcz słabych. Można obejrzeć, choć niestety, po rewelacyjnej Kleopatrze kinowy cykl zaliczył ogromny spadek formy.

(2008) Astérix aux jeux olympiques

Asteriks dostał kolejną szansę i w 2012 roku pojawił się Astérix et Obélix Au Service de Sa Majesté czyli Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości. Miejsce akcji pozwoliło na wręcz zalanie nas wręcz specyficznym humorem, który w większości przypadków idealnie się sprawdza. Jest z czego się pośmiać, choć niektóre nawiązania czy złośliwości nie są zbyt subtelne. W roli Obeliksa powraca Gérard Depardieu, a jako Asteriks tym razem występuje Edouard Baer. Na ekranie natomiast błyszczą aktorki: Catherine Deneuve, Valérie Lemercier i urocza Charlotte Le Bon.

(2012) Astérix et Obélix Au Service de Sa Majesté

Oldboy zyskał wielką sławę, której przyczyniły się też słowa zachwytu Quentina Tarantino. Film wchodzi w tak zwany koreański cykl zemsty, składający się z trzech obrazów: Sympathy for Mr. Vengeance z 2002 roku, Oldboy z 2003 roku i Sympathy for Lady Vengeance z 2006 roku. Wszystkie wyreżyserował Chan-wook Park, i mimo że każdy z filmów opowiada inną historię z innymi bohaterami, to wszystkie powiązane są wspomnianym wątkiem zemsty. Mocne i niejednoznaczne kino, przeznaczone tylko dla dojrzałych widzów.

Komiks: Garon Tsuchiya: Old Boy; Futabasha, 1996–1998
Wyd. pol.: –

(2002) Sympathy for Mr. Vengeance

(2003) Oldboy

(2006) Sympathy for Lady Vengeance

Oldboy doczekał się naśladowców, w 2006 roku pojawiła się remake indyjski, pod tytułem Zinda, a w 2013 roku otrzymaliśmy wersję amerykańską, pod jakże oryginalnym tytułem Oldboy. Obejrzeć można, ale mocno zalecam wpierw zapoznanie się z oryginałem.

(2006) Zinda

(2013) Oldboy

Michel Vaillant z 2003 roku, u nas znany pod tytułem Najlepsi z najlepszych, to opowieść o tytułowym kierowcy wyścigowym, czyli mamy tu sporo samochodów, pięknych kobiet i szybkiej akcji. Przynajmniej w założeniu, bo koniec końców nie wszystko wyszło jak należy, acz film ogląda się całkiem przyjemnie.

Komiks: Jean Graton, Phillipe Graton: Michel Vaillant; Le Lombard, 1957-…
Wyd. pol.: Twój Komiks, 2002-2004

(2003) Michel Vaillant

Blueberry z 2004 roku to ekranizacja westernowego komiksu, utrzymana w dość ciekawej stylistyce i będąca bardziej filmem psychologicznym, niż widowiskowym kinem akcji. Nie dla każdego, zapewne wielu widzów odbije się od seansu już po parunastu minutach, ale spróbować warto.

Komiks: Jean-Michel Charlier, Jean Giraud: Blueberry; Dargaud, 1963–2012
Wyd. pol.: Podsiedlik-Raniowski i spółka, Egmont, 2002-2003, 2008-…

(2004) Blueberry

Egipscy bogowie, kobieta płacząca na niebiesko, człowiek ze sztuczną nogą i wielka piramida lewitująca ponad miastem. Albumy Enkiego Bilala nie są proste w odbiorze, a co dopiero, gdy trzeba przenieść je na ekran. Oczywiście nie obędzie się znacznego uproszczenia historii, niestety czasem do tego dojdą słabe, acz nastrojowe efekty specjalne i nieco poplątania świata rzeczywistego ze sztucznym. Ale o dziwo, mimo wielu przywar, Immortal z 2004 roku ogląda się naprawdę dobrze, a film potrafi zrobić spore wrażenie. Pozytywne.

Komiks: Enki Bilal: La Trilogie Nikopol: La Foire aux immortels, La Femme piège, Froid Équateur; Les Humanoïdes Associés, 1980, 1986, 1992
Wyd. pol.: Egmont: Trylogia Nikopola: Targi nieśmiertelnych, Kobieta pułapka, Zimny równik, 2002, 2004, 2014

(2004) Immortal

Death Note to hitowa manga i równie hitowe anime, które doczekało się nieco mniej hitowej serii aktorskich filmów. Na listę w sumie trafiło tylko dlatego, że zauroczyły mnie trailery i widziałem tylko urywki, które zrobiły na mnie całkiem dobre wrażenie. Kiedyś zamierzam obejrzeć, mam nadzieję, że będzie warto.

2006 Death Note The Last Name, 2006 Death Note, 2008 L Change the World

Komiks: Tsugumi Ōba, Takeshi Obata: Death Note; Shueisha, 2003-2006
Wyd. pol.: JPF, 2007-2009

(2006) Death Note

(2006) Death Note The Last Name

(2008) L Change the World

Largo Winch wymyślił znany chyba wszystkim Jeana Van Hamme, a postać ta pojawiła się na kartach przeciętnych powieści, przyzwoitych komiksów oraz także na ekranie. W latach 2001-2003 jako bardzo udany i pełen akcji serial sensacyjny o skróconym tytule Largo, natomiast w 2008 roku doczekaliśmy się pełnometrażowego filmu Largo Winch, a w 2010 jego kontynuacji Largo Winch II The Burma Conspiracy. Wyszły średniaki, ale całkiem przyzwoite, obejrzeć jak najbardziej można.

Komiks: Jean Van Hamme, Philippe Francq: Largo Winch; Dupuis, 1990-2010
Wyd. pol.: Twój Komiks, Egmont, Kurc, 2001-2003, 2009, 2016-…

(2008) Largo Winch

(2010) Largo Winch II The Burma Conspiracy

I ponownie Jeana Van Hamme i kolejna sensacyjna seria. Miniserial z 2008 XIII The Conspiracy spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem, i nie ma co się dziwić, gdyż przez prawie trzy godziny skutecznie trzyma widza w napięciu. Tak samo nieźle wypadł serial z 2011 roku, XIII: The Series, a przynajmniej jego pierwszy sezon. Drugi był nieco oderwany, nieudany, a do tego dość trudno na niego obecnie natrafić.

Komiks: Jean Van Hamme, Yves Sente, William Vance, Youri Jigounov: XIII; Dargaud, 1991-…
Wyd. pol.: Korona, Siedmioróg, Egmont, Taurus Media, 1991-…

(2008) XIII The Conspiracy

Dylan Dog w wersji komiksowej dość często pojawia się na blogu, prywatnie bardzo lubię opowieści o przygodach detektywa mroku, choć wśród naprawdę rewelacyjnych historii dość często zdarzają się też historie bardzo przeciętne lub wręcz słabe. Film z 2010 roku Dylan Dog Dead Of Night także jest przeciętniakiem, ale posiada trochę lepszych momentów. No i nie należy do niego podchodzić jak do horroru, a raczej jak do komedii, ale zrobionej ze smakiem.

Komiks: Tiziano Sclavi i inni: Dylan Dog; Bonelli Comics, 1986-…
Wyd. pol.: Egmont, Bum Projekt, 2001-2004, 2010-2011, 2015-…

(2010) Dylan Dog Dead Of Night

Jest brudno, wampiry to nieprzyjemne stwory, a ludzie to często dupki. Priest z 2011 roku to mocne, dynamiczne kino, może bez większych rewelacji, ale ten dynamiczny spektakl ogląda się bardzo dobrze!

Komiks: Min-Woo Hyung: Priest; Daiwon C.I., 1998–2007
Wyd. pol.: Kasen, 2005-2007

(2011) Priest

Rewelacyjne komiksy z Garfieldem mocno straciły ze swojego klimatu po przeniesieniu przygód tłustego kota na duży ekran. Nie inaczej niestety jest z niebieskimi stworkami. Smerfy stworzył belgijski rysownik Pierre Culliford znany pod pseudonimem Peyo, a komiksy z ich przygodami to niesamowite opowieści skierowane zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych, przemycające często trafne spostrzeżenia co do ogólnospołecznych sytuacji. Na kreskówkę o przygodach Smerfów kiedyś czekało się z wielkim utęsknieniem, a i obecnie nic się nie zestarzały i można je polecić zamiast papki, którą raczy nas telewizja.

Smerfy w wersji kinowej to jedna wielka pomyłka. Nic tu nie wyszło: animacja jest straszna, Smerfy wyglądają okropnie, reżyseria nawala, ujęcia są słabe, a scenariusz i większość scen woła o pomstę do nieba. Czasem tylko sytuację nieco ratuje Gargamel z Klakierem, jednak i im nie oszczędzono wielu uwłaczających scen. Taki potencjał został zmarnowany nieumiejętną realizacją, do tego na siłę musiano akcję filmu przenieść do, gdzieżby indziej, Nowego Yorku. I po co? Film sprzedał się głównie za pośrednictwem maszyny promocyjnej i wielu około filmowych gadżetów. Komiksy to lektura obowiązkowa, kreskówkę warto obejrzeć, od filmów lepiej trzymać się z daleka.

Komiks: Peyo, Studio Peyo: The Smurfs; Dupuis, 1985-…
Wyd. pol.: Nasza Księgarnia, Egmont, 1991, 1997-1998, 2015-…

2011 The Smurfs

(2011) The Smurfs

2013 The Smurfs 2

(2013) The Smurfs 2

La vie d’Adele – Blue is the Warmest Color z 2013 to opowieść o dojrzewaniu, która sporo namieszała w filmowym światku. Pojawiły się głosy określające film jako głębokie arcydzieło, jednocześnie spora część widowni wyszła zniesmaczona i marudziła na wymuszone sceny seksu oraz tak naprawdę nic nie wnoszące dialogi. Bez wątpienia film jest dość kontrowersyjny i nie do końca jednak wart polecenia. Coś, do czego najlepiej pasuje zwrot: najlepiej przekonać się samemu…

Komiks: Julie Maroh: Le bleu est une couleur chaude; Glénat, 2010
Wyd. pol.: –

(2013) La vie d'Adele - Blue is the Warmest Color

Snowpiercer z 2013 roku był kreowany na obraz wręcz kultowy, który w arkanach kina będzie przywoływany obok największych dzieł tego gatunku. Niestety, nie udało się. Film nie zyskał ani miana kultowego, ani nie został doceniony przez krytyków czy widzów. Jednak coś w sobie ma. Oko cieszą ujęcia, efekty specjalne nie straszą, a dziurawy scenariusz nawet da się z sensem wytłumaczyć. Obejrzeć bezsprzecznie warto, choć należy podkreślić, że jest to film mocny i przeznaczony tylko dla widza dojrzałego. Aha, dodatkowym atutem jest rewelacyjna obsada: Chris Evans, Kang-ho Song, Ed Harris, John Hurt, Tilda Swinton, Alison Pill.

Komiks: Jacques Lob, Benjamin Legrand, Jean-Marc Rochette: Le Transperceneige; Casterman, 1984
Wyd. pol.: –

(2013) Snowpiercer

Zbliżamy się do końca, zanim jeszcze będzie podsumowanie, chciałbym wspomnieć coś o animacjach, jednak nie tych stricte opartych na przygodach najbardziej popularnych super herosów, a bardziej „zwykłych” jak Akira, Fritz The Cat, Persepolis czy Heavy Metal. Czyli dość mocne kino, choć coś lżejszego też będzie: Big Hero 6, Megamind i The Incredibles. No i zostaną jeszcze seriale, ale w tym temacie mam takie zaległości, że może być mi trudno ogarnąć temat. Zobaczymy, co się wykluje.

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2
znaczący 2016 rok i spojrzenie w przyszłość
trykociarze z nieco innej perspektywy
Prawdziwi Bohaterowie
Filmowe adaptacje komiksów część 1

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie:
Filmowe adaptacje komiksów część 1

Cykl w zamierzeniu miał być poświęcony tylko kinu superbohaterskiemu, stąd zresztą jego tytuł: „Kino Super Przygody, czyli Superbohaterowie na ekranie„, ale jako że cieszy się dość dużą popularnością, no i przede wszystkim jest jeszcze o czym opowiadać, to dzisiaj odpuścimy sobie trochę Trykociarzy, ale nadal pozostaniemy w tematach okołokomiksowych. Na tapetę tak wiec wkraczają Filmowe adaptacje komiksów, ale te takie bardziej „zwykłe”, zresztą prawdopodobnie przy niektórych pozycjach zdziwicie się, że komiks był pierwowzorem dla danego filmu.

Dziś część pierwsza, będzie jeszcze druga, i podział postanowiłem zrobić niejako „regionalny”. W części pierwszej skupimy się głównie na filmach z rodowodem w USA, opartych głównie na amerykańskich komiksach. W części drugiej odwiedzimy głównie Europę, ale też będzie miejsce na inne rejony. Oczywiście podział proszę potraktować bardzo umownie, wybrałem taką metodę, gdyż wydaje mi się wygodniejsza, a i tak wszystko nie zmieściłoby się do jednej notki.

Aha, i oczywiście nie będzie tu absolutnie każdego filmu który powstał na podstawie komiksu. Coś mogłem pominąć z powodu gapiostwa, a część być może z premedytacją, to szczególnie jeżeli chodzi o rynek azjatycki, który pod względem adaptacji komiksowych jest przebogaty i by go ogarnąć, trzeba by zrobić chyba osobny, bardzo rozbudowany cykl. Oczywiście jak zwykle, będę wdzięczny za Wasze komentarze, szczególnie takie, w których coś polecicie lub odradzicie – sam jeszcze całkiem wielu pozycji z niniejszego zestawienia niestety nie widziałem. Ale systematycznie zaległości nadrabiam.

Przy każdym tytule dodatkowo zamieściłem informacje komiksowym pierwowzorze, i o polskiej wersji, jeżeli takowa pojawiła się na rynku.

Aha, i jeszcze dość ważna uwaga: na liście jest parę filmów dla dzieci, ale większość nie nadaje się dla najmłodszych, a sporo wręcz posiada kategorię „R”, czyli są przeznaczone tylko dla widzów dorosłych (lub do obejrzenia pod kontrolą dorosłych). Co absolutnie nie umniejsza nic tym filmom, a wręcz często wychodzi im to na dobre! I co też doskonale świadczy, że jednak komiksy nie zawsze są tylko dla dzieci, a i dojrzalszy odbiorca znajdzie tutaj sporo dla siebie.

Zestawienie zaczynamy ogromnym ładunkiem nostalgii. TimeCop z 1994 roku to idealny przedstawiciel ery VHSu, tym bardziej, że w roli głównej wystąpił jeden z „twardzieli” tamtej epoki: Jean-Claude Van Damme! Film to zwykły przeciętny „akcyjniak”, jakich w tamtym okresie było wiele, ale nie można odmówić mu pewnego uroku i nawet dziś ogląda się go całkiem przyjemnie. Film doczekał się kontynuacji: Timecop: The Berlin Decision (2003), w całkowicie zmienionej obsadzie. Był także 9 odcinkowy serial z 1997 roku.

Komiks: Mark Verheiden, Ron Randall: Time Cop: „A Man Out of Time”, 1992, Dark Horse
Wyd. pol.: –

(1994) TimeCop

(2003) Timecop The Berlin Decision

Wiedzieliście, że na ziemi przebywa sporo kosmitów, często żyjących między nami i starających się prowadzić normalne życie? Nad tym, by nie dochodziło do żadnych ekscesów, sprawuje pieczę tajne biuro, których agenci noszą się na czarno, zakładają ciemne okulary i posiadają niezwykle ciekawe gadżety. Komedia z 1997 roku o Facetach w czerni, czyli Men In Black z popisowymi rolami Willa Smitha i Tommy Lee Jonesa okazała się ogromnym sukcesem i wręcz rozbiła BoxOffice. I do dzisiaj się broni, to naprawdę świetny film i świetna rozrywka! Niestety, gorzej było z kontynuacjami, dwójka z 2002 pod tytułem Men in Black II powstawała dość długo, co już budziło niepokój. Po premierze film okazał się popłuczynami po części pierwszej, i nie uratował go nawet ogromny budżet. Trzecia część, Men in Black 3, która premierę miała w 2012 roku, okazała się nadzwyczaj dobra i nawet można zaryzykować stwierdzenie, że pod pewnymi względami dorównuje, a nawet przewyższa część pierwszą. Całość, nawet tę dwójkę, jak najbardziej warto obejrzeć!

Komiks: Lowell Cunningham, Sandy Carruthers: The Men in Black; 1990, Marvel
Wyd. pol.: –

(1997) Men In Black

(2002) Men In Black II

(2012) Men In Black III

Załoga amerykańskiego holownika odnajduje dryfujący okręt badawczy, na którym przebywa tylko jedna przerażona żywa osoba. Ale na statku jest coś jeszcze. Virus z 1999 roku to schematyczny film będący mało strasznym horrorem z dawką wątków Science Fiction. Ale obejrzeć można, tym bardziej, że dopisała obsada: Jamie Lee Curtis, William Baldwin, rewelacyjny Donald Sutherland i urocza Joanna Pacuła.

Komiks: Chuck Pfarrer, Howard Cobb: Virus; 1992, Dark Horse
Wyd. pol.: –

(1999) Virus

Wyjątkiem od reguły, czyli opartym na całkowicie oryginalnym scenariuszu, jest Unbreakable z 2000 roku, w którym zagrali Bruce Willis i Samuel L. Jackson. Willis nigdy nie chorował, nic mu się nie stało, i nawet wyszedł bez zadrapania z katastrofy kolejowej. Jackson, cierpiący na schorzenie które powoduje, że wciąż łamią mi się kości, widzi w nim Niezniszczalnego, legendarnego bohatera. Film został dość dobrze przyjęty, jednak doczekał się bardzo skrajnych opinii.

(2000) Unbreakable

From Hell z 2001 oparty został na bardzo ciężkiej w odbiorze noweli graficznej Alana Moorea, i jako medium filmowe, dość złagodził wydźwięk całej opowieści. I to jeden z największych zarzutów, które można filmowi przedstawić, jednak gdy potraktujemy go jako autonomiczne dzieło, otrzymujemy kawał naprawdę dobrego kina.

Komiks: Alan Moore, Eddie Campbell: From Hell; 1989-1996, Top Shelf Productions
Wyd. pol.: Timof i Cisi Wspólnicy, 2008, 2014.

(2001) From Hell

Od Ghost World z 2001 roku można się odbić. Podobnie jak zresztą od komiksu. Ale warto dać im szansę, obyczajowa historia o dojrzewaniu potrafi naprawdę dać do myślenia, a dodatkowo w filmie znajdziemy nieprzeciętne kreacje aktorskie, w tym genialnego Stevea Buscemi.

Komiks: Daniel Clowes: Ghost World; 1993-1997, Fantagraphics Books
Wyd. pol.: Kultura Gniewu, 2006

(2001) Ghost World

Michael Sullivan, w którego wcielił się Tom Hanks, jest cynglem mafii. Nagle traci zaufanie rodziny i staje się niewygodnym świadkiem. Zapada wyrok. Road To Perdition z 2002 roku to niezwykła i utrzymana w dość ponurym nastroju mafijna opowieść, podobnie jak komiks, warta, by po nią sięgnąć.

Komiks: Max Allan Collins, Richard Piers Rayner: Road To Perdition; 1998, Paradox Press
Wyd. pol.: Amber, 2002

(2002) Road To Perdition

Czy film opowiadający o znudzonym urzędniku, który postanawia tworzyć komiks o prozie życia codziennego może okazać się ciekawy? Okazuje się, że jak najbardziej tak, a przynajmniej udawania to American Splendor z 2003 roku.

Komiks: Harvey Pekar: American Splendor; Harvey Pekar, Joyce Brabner, Frank Stack: Our Cancer Year
Wyd. pol.: –

(2003) American Splendor

Uwielbiam komiksowe paski z Garfieldem. I to pod każdym względem, począwszy od kreski, kadrowania, i prowadzenia historii, po postacie, z cynicznym kotem na czele. Natomiast filmowy Garfield z 2004 roku to porażka i to monumentalna. W tym filmie praktycznie nic nie wyszło: postacie są źle wykreowane, nie mają wiele wspólnego z komiksowymi pierwowzorami, do tego scenariusz to jedna wielka pomyłka. Narzekać naprawdę jest na co! Komiksy to lektura obowiązkowa, film nadaje się tylko i wyłącznie dla młodszych dzieci, których ucieszy taneczny pojedynek psa i wygenerowanego komputerowo nieco zbyt ruchliwego kota. Kontynuacja z 2006: Garfield A Tail of Two Kitties trzymała poziom jedynki, czyli była po prostu słaba.

Komiks prasowy: Jim Davis: Garfield; 1978-
Wyd. pol.: wybór pasków, wydania gazetowe i tomikowe

(2004) Garfield

(2006) Garfield A Tail of Two Kitties

Spokojne życie na prowincji, sielanka i rodzinna atmosfera. I nagle wszystko to znika, a główne skrzypce w życiu zaczyna grać tytułowa przemoc. A History of Violence z 2005 to mocny i bardzo dobry film, który wraz z rozwojem wydarzeń może nieco traci, ale miłośnicy dobrze opowiedzianych sensacyjnych historii będą usatysfakcjonowani!

Komiks: John Wagner, Vince Locke: A History of Violence; 1997, Paradox Press
Wyd. pol.: –

(2005) A History of Violence

Specyficzny styl graficzny i prowadzenia historii zastosowany przez Franka Millera w jego autorskiej serii Sin City był ogromnym wydarzeniem na komiksowym rynku. Przy przenoszeniu na medium filmowe postanowiono czerpać z komiksu garściami, i zaprezentować na ekranie w ruchu to, co mogliśmy znaleźć na kartach komiksu. Pomysł niezwykle ryzykowny, ale gdy dodamy do tego świetny scenariusz oraz nieprzeciwnych twórców, może powstać dzieło. I takim dziełem okazał się film  Sin City z 2005. To niesamowita jazda bez trzymanki i seans wręcz obowiązkowy nie tylko dla miłośników komiksów, ale dla każdego zainteresowanego kinematografią i po prostu dobrymi historiami opowiedzianymi w nietuzinkowy sposób. Za reżyserię odpowiadają Robert Rodriguez, Frank Miller a swoje pięć groszy dołożył też Quentin Tarantino. Takie nazwiska już gwarantują odpowiednie emocje. A gdy spojrzy się na aktorów których zobaczymy na ekranie, to otrzymujemy niezwykłą ekstazę i prawdziwy orgazm kinomaniaka! Bruce Willis, Mickey Rourke, Clive Owen, Benicio Del Toro, Elijah Wood, Jessica Alba, Brittany Murphy, Michael Clarke Duncan, Rosario Dawson, Devon Aoki, Rutger Hauer! Lektura komiksu obowiązkowa! Seans filmowy obowiązkowy!

Kontynuacja pod tytułem Sin City A Dame to Kill For pojawiła się 2014 roku i niestety nie zyskała takiego uznania jak część pierwsza . Absolutnie, nie jest to film zły, a pod pewnymi względami wręcz wybitny, tyle że tak naprawdę powiela wiele schematów jedynki i niczym nie potrafi już zaskoczyć. Ot, taki odgrzewany kotlet. Pod względem reżyserii, zdjęć, efektów, czy scenariusza nadal jest to pierwsza klasa. A i aktorzy dopisali, do obsady znanej w większości z pierwszej części doszli Joseph Gordon-Levitt i Eva Green.

Komiks: Frank Miller: Sin City, Dark Horse Comics, 1993-2000
Wyd. pol.: Egmont, 2002-2005

(2005) Sin City Extended Cut

(2014) Sin City A Dame to Kill For

V For Vendetta w wydaniu komiksowym to jeden z najznamienitszych przedstawicie tego gatunku. W wydaniu filmowym, mimo złagodzenia co poniektórych wątków, na szczęście wiele nie traci, a wręcz zyskuje choćby z powodu świetnej obsady (Natalie Portman, Hugo Weaving, John Hurt, Stephen Rea, Rupert Graves, Stephen Fry) oraz doskonałej realizacji: ujęcia, reżyseria, montaż czy muzyka autentycznie potrafią zahipnotyzować widza. Jeden z najlepszych komiksów, doczekał się bardzo dobrej filmowej adaptacji, która oczywiście zebrała także spore głosy krytyki, głównie z ust purystów komiksowych. Seans obowiązkowy!

Komiks: Alan Moore, David Lloyd: V for Vendetta;  Vertigo 1988-1989
Wyd. pol.: Post, 2003; Egmont, 2014

(2005) V For Vendetta

Ponownie Frank Miller i ponownie ekranizacja doskonale przyjętego komiksu. Film z 2006 roku, o identycznym tytule jak komiks:  300 wyreżyserował Zack Snyder. Te dwa nazwiska pozwalały spodziewać się czegoś nieprzeciętnego, i na szczęście, udało się. Bitwa pod Termopilami w wydaniu filmowych zachwyca rozmachem, ujęciami, zdjęciami oraz muzyką. Film godny polecenia, choć nie każdemu przypadnie do gustu, także z powodu sporej ilości krwi przelewanej na ekranie. Ale to wojna, tu nie ma czego ugrzecznić!

Kontynuacja z 2014 roku pod tytułem 300 Rise Of An Empire wypadała nieco słabiej, ale nadal jest widowiskiem, po które warto sięgnąć.

Komiks: Frank Miller, Lynn Varley: 300; Dark Horse Comics, 1998-1999
Wyd. pol.: Taurus Media, 2005

(2006) 300

(2014) 300 - Rise Of An Empire

Hollywoodland z 2006 oparty jest na autentycznej zagadce niewyjaśnionej śmierci George Reevesa, który w latach 50. XX wieku wcielił się w postać Supermana w serialu „Adventures of Superman”. W 1959 roku został znaleziony martwy, z raną postrzałową, we własnym domu. Policja stwierdziła samobójstwo. Nie wszyscy jednak uwierzyli w taką wersję, tym bardziej, że pojawiły się powody, by podejrzewać morderstwo. Film w gwiazdorskiej obsadzie próbuje odpowiedzieć na pytania, co też naprawdę wtedy mogło się wydarzyć. Może nie jest to dzieło wybitne, ale film powinien usatysfakcjonować miłośników historii kina i po prostu dobrych kryminalnych opowieści.

(2006) Hollywoodland

Wampiry w wydaniu rysownika o specyficznej kresce, Bena Templesmitha, są takie, jak przyzwyczaiła nas historia: mroczne, łakną krwi, a ich ofiary raczej pozostają bez szans. Zarówno w filmie jak i komiksie nie ma miejsca dla świecących się w słońcu lalusiów. Zresztą, słońca w ogóle nie ma tu za wiele, gdyż akcja rozgrywa się w spowitym w mroku miasteczku na Alasce. Film został bardzo dobrze przyjęty, czego niestety nie można powiedzieć o kontynuacji. Były też dwa miniseriale: Dust to Dust i Blood Trails, jednak trudno na nie trafić, ale podobno warto.

Komiks: Steve Niles, Ben Templesmith: 30 Days of Night; IDW, 2003
Wyd. pol.: Mandragora, 2003

30 Days of Night 2007

(2007) 30 Days of Night

30 Days of Night Dark Days (2010)

(2010) 30 Days of Night Dark Days

Wanted z 2008 roku to w skrócie historia nieudacznika, który nagle staje się płatnym zabójcą i odczytuje dane swoich ofiar z nitek. Brzmi niedorzecznie? Może. Ale ogląda się całkiem miło, a film potrafi zapewnić trochę przyjemnej zabawy. W głównych rolach Angelina Jolie, Morgan Freeman oraz James McAvoy czyli późniejszy Profesor X.

Komiks: Mark Millar, J. G. Jones: Wanted; Top Cow 2003-2005
Wyd. pol.: –

(2008) Wanted

Potencjał był, niestety coś po drodze nie wyszło. Whiteout z 2009 roku potrafi irytować realizacją oraz dziurami fabularnymi. Można obejrzeć, choćby dla Kate Beckinsale.

Komiks: Greg Rucka, Steve Lieber: Whiteout; Oni Press
Wyd. pol.: Taurus Media 2006

(2009) Whiteout

Prosta recepta: bierzemy historię o emerytowanych agentach, którzy ponowie muszą wrócić do akcji, dodajemy do tego sporo widowiskowych scen i humoru, i tak powstaje hit. Bo Red z 2010 roku był niewątpliwie hitem, co zresztą zawdzięcza także niesamowitej obsadzie: Bruce Willis, Morgan Freeman, John Malkovich, Helen Mirren, Karl Urban, Mary-Louise Parker. W drugiej części doszli jeszcze Anthony Hopkins, Catherine Zeta-Jones, Byung-hun Lee i wyszła powtórka z historii, czyli ponownie spory hit. Dwa przyjemne filmy, które warto obejrzeć, obojętnie, czy zna się komiksowy pierwowzór czy nie, bronią się spokojnie same!

Komiks: Warren Ellis, Cully Hamner: Red, WildStorm 2003-2004
Wyd. pol.: –

(2010) Red

Red 2 (2013)

(2013) Red 2

Co zrobić, by móc umawiać się z wymarzoną dziewczyną? Należy pokonać jej wcześniejszych partnerów (jednym z nich jest Chris Evans, czyli późniejszy Kapitan Ameryka). Pokonać i to dosłownie! Scott Pilgrim vs The World z 2010 roku to nieco jazda bez trzymanki, mnóstwo abstrakcyjnych scen, które o dziwo, mają nawet jakiś sens. Film, który dla co poniektórych stał się dziełem kultowym, a dla innych jest shitem niewartym straty czasu.

Komiks: Bryan Lee O’Malley: Scott Pilgrim; Oni Press, 2004-2010
Wyd. pol.: –

(2010) Scott Pilgrim vs The World

Grupka komandosów zostaje zdradzona, uznani za zmarłych, chcą oczyścić swoje dobre imię. Czyli taka Drużyna A w wydaniu filmowym. The Losers z 2010 roku to najprościej mówiąc przeciętniaczek, którego można obejrzeć, choćby z ciekawości, w jakie komiksowe role wcześniej wcielali się tacy aktorzy jak Chris Evans (Capitan Ameryka) czy Zoe Saldana (Gamora z Guardians of the Galaxy).

Komiks: Andy Diggle, Jock: The Losers; Vertigo, 2003
Wyd. pol.: Taurus Media, 2006

(2010) The Losers

W Bullet to the Head z 2012 roku na ekranie spotyka się Sylvester Stallone i Sung Kang. Jeden jest policjantem, drugi płatnym zabójca, a teraz muszą połączyć siły by bla, bla, bla. Sztampa goni sztampę, a film w ogólnym rozrachunku okazał się finansową klapą, jednak jako przeciętny akcyjniak sprawdza się przyzwoicie.

Komiks: Matz, Colin Wilson: Bullet To the Head
Wyd. pol.:

(2012) Bullet to the Head

Odd Thomas sam najlepiej się opisuje: „Tak, to prawda. Widzę umarłych. Nazywam się Odd Thomas i znam Elvisa„. Narodził się na kartach bestselerowego książkowego cyklu wykreowanego przez Dean Koontza, doczekał się także prequeli wydanych w postaci powieści graficznych. W 2013 pojawił się także na ekranie, i nieco podzielił widownię. Miłośnicy książkowego cyklu nieco marudzili, ale w takich przypadkach często zapominamy, że różne media operują różnymi środkami wyrazu i zazwyczaj nie ma sensu robić 100% wiernej adaptacji. Tym bardziej, że w przypadku obcowania z literaturą, wielkie znaczenie ma nasza własna wyobraźnia, a w przypadku medium operujących wizualnymi środkami, opieramy się na wizji kogoś innego. Odd Thomas w wersji kinowej to bardzo dobre widowisko, trzymające w napięciu, które ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Potrafi zaskoczyć, przestraszyć, a także wzruszyć, a do tego posiada pewny dystans do siebie. Warto obejrzeć, obojętnie, czy zna się książki i komiksy czy nie.

Komiks: Dean Koontz: cykl książkowy, plus powieści graficzne
Wyd. pol.: komiks: Dean Koontz, Queenie Chan: Odd Thomas. Diabelski pakt; 2013

(2013) Odd Thomas

Zabici w trakcie służby policjanci trafiają w zaświatach do Wydziału ds. Wiecznego Odpoczynku, gdzie otrzymują szansę dalszego pełnienia służby. Brzmi w sumie nieźle i mogłoby wyjść z tego coś dobrego, niestety, nie udało się.  R.I.P.D. (2013 rok), mimo posiadania lepszych momentów, okazał się filmem niestety nieudanym i bzdurnym, którego obejrzeć można w sumie tylko i wyłącznie z ciekawości. Nie sprawdził się nawet Jeff Bridges, a etatowy aktor komiksowy: Ryan Reynolds stara się, acz to nie jego klimaty. Na swoją wielką rolę jeszcze musi chwilę poczekać.

Komiks: Peter Lenkov, Lucas Marangon: The Rest In Peace Department; Dark Horse
Wyd. pol.: –

(2013) R.I.P.D.

I, Frankenstein z 2014 roku to hit podobnego kalibru, czyli dzieło po prostu słabe. Film można obejrzeć, pod pewnymi względami sprawdza się nawet całkiem nieźle, o ile nie będą przeszkadzać nam nielogiczności i dziury scenariuszowe.

Komiks: jakiś chłam
Wyd. pol.: –

(2014) I, Frankenstein

Kingsman The Secret Service z 2014 roku okazał się sporym hitem kasowym, jednocześnie dość mocno podzielił widownię. Znalazły się osoby, które obraz Matthew Vaughna określiły jako rewelację, ale też pojawiły się głosy, które nie pozostawiły na filmie suchej nitki. I nie ma co ukrywać, film w ogromnym stopniu opiera się na ogranych schematach, do tego często prezentuje na ekranie nad wyraz prymitywne sceny grając na najniższych instynktach widza. Do tego scenariusz straszy głupotami i nielogicznościami, i to z kategorii tych wkurzających. Do plusów natomiast należy zaliczyć niezłą obsadę, oraz rewelacyjne efekty specjalne, no może z paroma wyjątkami. Kontynuacja „już się robi”.

Komiks:  Mark Millar, Dave Gibbons: The Secret Service; Icon Comics 2012-2013
Wyd. pol.: –

(2014) Kingsman The Secret Service

W następnym odcinku: Filmowe adaptacje komiksów część 2, coś o animacjach, podsumowanie

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2
znaczący 2016 rok i spojrzenie w przyszłość
trykociarze z nieco innej perspektywy
Prawdziwi Bohaterowie

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie:
Prawdziwi Bohaterowie

Dziś mieszanka i to prawdziwie wybuchowa! Co prawda supermocy za wiele nie będzie, albo będą w nieco innym wydaniu, gdyż dzisiaj skupimy się na Prawdziwych Bohaterach, w nawiązaniu do pewnego, zapewne dobrze Wam znanego, sloganu: Real American Hero. Lista będzie całkiem luźna i pojawi się tu trochę pozycji, których pochodzenie będzie dyskusyjne. Część postaci narodziła się mianowicie nie na kartach komiksów, ale w pulpowej literaturze, w opowiadaniach czy nawet jako zabawki! Jednak cała zgraja w komiksowym świecie jednak mocno odcisnęła swoje piętno, a do tego są to filmy, które, może poza małymi wyjątkami, po prostu warto obejrzeć.

Barbarella to wyzwolona i pewna siebie kobieta, która mężczyzn traktuje wręcz instrumentalnie, do tego zdaje sobie doskonale sprawę z atutów które posiada. Tak została przedstawiona już w 1962 roku na kartach komiksu stworzonego francuskiego twórcę Jean-Claude Foresta. Komiks ewidentnie skierowany był do dorosłego czytelnika, gdyż fantastykę łączył z erotyką, a do tego posiadał dość sporą dawkę brutalności i nie stronił do kontrowersyjnych tematów. Film z 1968 został znacznie złagodzony, acz nie zabraknie tu momentami ciekawych motywów, a i erotyki jest dość sporo, choć w wydaniu naprawdę pięknym i lekkim. Ogromnym atutem filmu jest przeurocza Jane Fonda wcielająca się w tytułową bohaterkę. Film doczekał się statusu kultowego, mimo to dziś ogląda się go dość ciężko, a scenografia, ujęcia czy scenariusz nieco za bardzo rażą i zalatują po prostu kiczem. Do tego samo zakończenie strasznie rozczarowuje. Z ciekawości, warto sięgnąć, a czołówkę obejrzeć wręcz należy.

(1968) Barbarella

W roku 1974 pojawił się Flesh Gordon. Jeżeli zapaliła Wam się ostrzegawcza lampka, to bardzo słusznie, gdyż film ten to nie słynny Flash Gordon z muzyka Queenu, a swoista parodia, którą można nazwać wręcz prawdziwą jazdą bez trzymanki. To taka Barbarella na sterydach, gdzie mamy więcej fantastyki, ale też więcej kiczu, dziwacznych scen i wprost ogrom erotyki, nie zawsze w pięknym wydaniu. Dla koneserów „złego” kina.

(1974) Flesh Gordon

Doc Savage, najdzielniejszy i najsilniejszy człowiek świata, narodził się w pulpowych opowiadaniach, a swoją obecność zaznaczył także w komiksach (na kartach których spotkał choćby Batmana!) jak i na ekranie. Film z 1975 o jakże oczywistym tytule Doc Savage to widowisko może nie najwyższych lotów, ale ogląda się go całkiem przyjemnie, ot taka przygodowa komedia z wieloma przerysowanymi scenami. Bohater już niedługo ponownie powróci na duży ekran, a w człowieka z brązu wieli się Dwayne Johnson.

(1975) Doc Savage

Tak, tym razem, to ten Flash Gordon! Seans wręcz obowiązkowy! Kultowy film z 1980 roku straszy pod wieloma względami, jednak bezsprzecznie, ma to „coś w sobie”. Scenografia jest kiczowata, ale nie do przesady, aktorstwo momentami drewniane, ale bohaterowie, także Ci niezbyt dobrzy, dają się lubić, scenariusz ma dziury, lecz wydarzenia śledzi się z przyjemnością. No i ta muzyka w wykonaniu zespołu Queen!

(1980) Flash Gordon

W 1982 w postać Conana wcielił się Arnold Schwarzenegger i to właśnie od tego momentu, zaczęła się jego wielka kariera. Do tego wybór aktora był bezbłędny, Schwarzenegger sprawdził się w roli charakterystycznego Barbarzyńcy wręcz wyśmienicie. Conan The Barbarian okazał się ogromnym hitem, także kasowym, czemu zresztą nie ma się co dziwić. Scenariusz był ciekawy, reżyseria i zdjecia bardzo udane, a muzykę bez przesady można określić jako niesamowitą. Ogromny hit, do dzisiaj wart obejrzenia, który dwa lata później doczekał się kontynuacji.

(1982) Conan The Barbarian

Conan The Destroyer to ponownie Arnold Schwarzenegger w głównej roli i ponownie bardzo dobry film, choć różniący się pod wieloma względami od swojego poprzednika. Niektóre zmiany wyszły lepiej, niektóre gorzej, ale nadal widowisko ogląda się bardzo dobrze.

(1984) Conan the Destroyer

Wkrótce na ekranach kin Conan zawitał po raz trzeci. Aktor się zgadzał, ponownie do roli powrócił Arnold, jednak coś nie grało w samym filmie. Okazało się, że Conan tym razem nosi imię Kalidor! Zamieszanie wynikło z zawiłościami z prawami autorskimi, na szczęście charakter postaci wiele się nie zmienił, choć tym razem Barbarzyńca nie pojawił się jako główna postać. Ten zaszczyt przypadł Brigitte Nielsen, która wcieliła się w tytułową Czerwoną Sonię. Film Red Sonja z 1985 roku niestety nie okazał się hitem, i wyraźnie ogląda się go o wiele gorzej niż wcześniejsze filmy „z cyklu”. Wielka szkoda zmarnowanego potencjału.

Postać Conana została stworzony przez Roberta E. Howarda, a jego losy mogliśmy śledzić na kartach wielu książek i opowiadań. Conan pojawił się także w świecie komiksowym, a i na naszym rynku wyszło całkiem sporo rysunkowych historii, większość jak najbardziej warta przeczytania, szczególnie wrażenie robi cykl pięciu zeszytów, z których każdy stanowi odrębną, zamkniętą opowieść, wydanych w 1989 przez As Editor.

(1985) Red Sonja

Zapewne wielu z Was, szczególnie tych starszych wiekiem, pamięta postać He-mana, głownie z serialu kreskowego, oraz z zabawek, nie zawsze „na licencji”. He-man doczekał się także filmu, w Masters of the Universe z 1987 w główną rolę wcielił się Dolph Lundgren, znany choćby z roli Punishera. Film to kolejne nieco kiczowate widowisko, jakich w tamtych czasach było pełno, ale o dziwo, nawet dzisiaj da się to obejrzeć.

(1987) Masters of the Universe

Druga część parodii Flasha, czyli Flesh Gordon Meets The Cosmic Cheerleaders z 1989 to kolejna naprawdę specyficzna eskapada, przepełniona erotyką, momentami w nieco dziwacznym wydaniu. Dla „koneserów”. I tylko dla nich.

(1989) Flesh Gordon Meets The Cosmic Cheerleaders

Tank Girl z 1995, po naszemu Odlotowa dziewczyna to ekranizacja komiksu Alana Martina i Jamiego Hewletta. I to dość mocno powiązana ze swoim pierwowzorem, posiada nawet animowane wstawki wykorzystujące kadry z komiksu. Choć momentami można odnieść wrażenie, że tymi wstawkami twórcy chcieli zamaskować braki budżetowe i czego nie dało się zrobić filmowo, zrobiono rysunkowo. Filmowi nie można odmówić humoru, niekiedy niezłych dialogów, i dziwacznych, ale pasujących do całości wstawek, jak choćby ta musicalowa. A jednak to coś tu nie gra i całość momentami ogląda się ciężko. Sięgnąć warto, ale nie należy mieć wyrzutów sumienia, gdy w pewnym momencie powiemy „dość” i przerwiemy seans.

(1995) Tank Girl

Barb Wire w wydaniu komiksowym nie była ogromnym hitem, w latach 1994-1996 ukazało się zaledwie paręnaście zeszytów o przygodach Barbary Koperski, właścicielce baru, jednocześnie nie stroniącej od niebezpiecznych sytuacji najemniczce. Kinowa adaptacja pojawiła się w 1996, o jednoznacznym tytule: Barb Wire, po naszemu: Żyleta. W główną rolę wcieliła się doskonale znana ze Słonecznego Patrolu oraz łam Playboya Pamela Anderson. Podobnie jak w przypadku Tank Girl, film ma lepsze momenty, ale ogólnie wypada dość słabo. Sięgnąć można, jednak tylko i wyłącznie z ciekawości.

(1996) Barb Wire

Transformers to przede wszystkim dochodowa linia zabawek, powiązana także z innymi mediami, czyli choćby z komiksami, filmami animowanymi oraz wysokobudżetowym pełnometrażowym filmem aktorskim w reżyserii samego Michaela Baya. Transformers na ekranach kin pojawił się w 2007 i okazał się nadspodziewanie dobry, co zaowocowało także rewelacyjnym wynikiem finansowym. W głównych rolach pojawili się Shia LaBeouf oraz Megan Fox i nawet da się ich oglądać! Po Transformers warto sięgnąć, to doskonałe kino rozrywkowe, zapewniające sporo niezłej rozrywki! Wielki hit pociągnął za sobą kontynuacje (i to parę!), niestety już o wiele słabszych, a momentami wręcz żenujących. I będzie ciąg dalszy…

(2007) Transformers

Swoich sił na dużym ekranie próbowała także inna linia zabawek, czyli prawdziwi Real American Hero! W 2009 roku ekrany kin zaatakował odział G.I.Joe z podtytułem The Rise of Cobra. I wyszło tak sobie, choć na szczęście nie tragicznie. Jest akcja, jest sporo postaci, są efekty specjalne, choć niestety, monetami dość słabe. Można obejrzeć. Była też kontynuacja, mimo niezłej obsady, niestety wypadająca słabiej niż część pierwsza. O kolejnych jakoś nie słychać…

(2009) G.I.Joe The Rise of Cobra

Transformers i G.I.Joe na naszym rynku w wersji komiksowej pojawili się za sprawą kultowego wydawnictwa Tm-Semic. Seria Transformers wydawana była w latach 1991-1995 i w sumie wyszły 24 zeszyty, seria G.I.Joe ukazywała się w latach 1992-1996 i liczyła 33 zeszyty. Opowieści czyta się całkiem nieźle, scenariusze często potrafią pozytywnie zaskoczyć, a i rysunkowo nierzadko jest naprawdę dobrze, choć oczywiście są też słabsze momenty.

W 2011 roku powrócił Conan, jednak nie otrzymaliśmy kontynuacji filmów z Arnoldem, a swoisty restart i początek nowej opowieści. Opowieści, która zakończyła się tylko na jednej części, gdyż Conan The Barbarian wypadł po prostu słabo. Może tragedii nie ma, ale jednak filmowy Conan wciąż jest tylko jeden!

(2011) Conan The Barbarian

W następnym odcinku: filmowe adaptacje „zwykłych” komiksów, poza Ameryką, Animowana przygoda

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2
znaczący 2016 rok i spojrzenie w przyszłość
trykociarze z nieco innej perspektywy

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
trykociarze z nieco innej perspektywy

We wcześniejszych częściach naszego Super Bohaterskiego cyklu pojawiały się filmy przedstawiające losy postaci głównie znanych z komiksowych uniwersów Marvela i DC. Czasami pozwoliłem sobie na dołożenie co ciekawszych tytułów, wychodzących poza te ramy, ale idealnie pasujących do tematu. W niniejszej części chciałbym uzupełnić temat, czyli nadal skupić się na postaciach Super Bohaterów, ale z jakiś powodów, nie zawsze jasno określonych, filmy te pominąłem we wcześniejszych częściach. I od razu dwie uwagi: po pierwsze, lista nadal nie wyczerpuje tematu, jeszcze powrócimy (i to zapewne nie raz) do filmowych adaptacji komiksów, jednak temat Super Bohaterów już w pewnym zakresie zostanie zamknięty. Mimo to, lista i tak jest niepełna, z premedytacją pominąłem np.: cuda włoskiej czy indyjskiej filmografii. Aha, opisy będą relatywnie krótkie, niestety w paru przypadkach nie jestem w stanie dodać „czegoś od siebie”, gdyż najzwyklej w świecie wielu z przedstawionych tutaj filmów jeszcze nie widziałem, na wiele tytułów trafiłem po raz pierwszy, prowadząc poszukiwania materiałów do całego cyklu „Kino Super Przygody”. Tak więc prywatnie traktuję niniejsze zestawienie jako listę potencjalnych pozycji, które warto, bądź nie, obejrzeć i po które zamierzam wcześniej czy później sięgnąć. I mam nadzieję, że i w takiej roli opracowanie przyda się także Wam. Oczywiście jeżeli widzieliście dane pozycje, koniecznie dajcie znać w komentarzach, co polecacie, a od czego lepiej trzymać się z daleka.

Zaczynamy od naszego akcentu, czyli jedyny polski Super Bohater w całym zestawieniu. Jan Walczak czyli superman As w 1971 roku w obrazie Hydrozagadka podejmuje się rozwiązania zagadki znikającej wody podczas fali upałów. Film spokojnie należy zakwalifikować do kultowych polskich komedii, doskonale obrazujących sytuację z tamtych czasów i bogatych w najróżniejsze powiedzonka czy dialogi, do dzisiaj chętnie cytowanych przez starsze pokolenie. Może Hydrozagadka nie jest tak zjadliwa jak Miś i inne komedie za którymi stał Stanisław Bareja, ale i tak warto po nią sięgnąć.

(1971) Hydrozagadka

Zwykły nastolatek Steve Nichols dorabia sobie paradując w kostiumie superbohatera na konwentach i w sklepach komiksowych. Pewnego razu, będąc w swoim stroju, udaremnia napad. Media i społeczeństwo zaczynają widzieć w nim prawdziwego bohatera. Być może założenia scenariusza wydają Wam się znajome, jak widać, Kick-Ass wcale nie był tym temacie oryginalny, a film o podobnej wymowie pojawił się już w 1980 roku. Hero At Large obecnie nieco się zestarzał, ale tematyka nadal pozostaje aktualna, a sam film jest bardzo przyjemny w odbiorze, co także zawdzięczamy postaciom, które po prostu dają się lubić.

(1980) Hero At Large

Woody Wilkins jest pisarzem i rysownikiem komiksów który marzy, by postać którą wykreował: Condorman, zaistniała w realnym świecie. Nawet sam zbudował sobie odpowiedni kostium. Splot wydarzeń powoduje, że Woody wplątuje się w szpiegowską aferą, gdzie pojawia się CIA, piękna kobieta, a dzięki gadżetom godnym samego Jamesa Bonda, Condorman staje się prawdziwym bohaterem. Condorman z 1981 to przyjemna, luźna komedia, do tego całkiem sprawnie zrealizowana. Warto obejrzeć.

(1981) Condorman

W The Return Of Captain Invincible z 1983 poznajemy losy tytułowego bohatera, który popadł w niełaskę, co zakończyło się depresją i alkoholizmem. Jednak w obliczu zagrożenia Captain Invincible musi powrócić! Ogólnie film jest słaby, nudnawy i zrealizowany bez przepychu, jednak i tak warto, a wręcz należy, po niego sięgnąć, choćby dla paru rewelacyjnych motywów i głównego złego: Mr. Midnight w którego wcielił się niesamowity Christopher Lee. Na wspomniane rewelacyjne motywy składają się głównie… piosenki! Część z nich została napisana przez Richarda O’Briena, znanego choćby z Rocky Horror Picture Show. Piosenka, w której Mr. Midnight kusi bohatera zachęcając go do sięgnięcia po coś z bogato zaopatrzonego barku, jest perełką samą w sobie!

(1983) The Return Of Captain Invincible

Guyver z 1991, na naszym rynku znany pod tytułem Mutronika, to klasyka kina z ery VHS. Mamy kiczowate kostiumy, dziurawy scenariusz, kosmitów, dziwne stwory i efekty specjalne sprzed wieków. I o dziwo, da się to nadal oglądać, choć oczywiście, z mocnym przymrożeniem oka. W 1994 otrzymaliśmy kontynuację: Guyver Dark Hero, pod pewnymi względami nawet lepszą od oryginału!

(1991) Guyver

(1994) Guyver Dark Hero

Jefferson Reed pewnej nocy zostaje uderzony w pierś kawaleniem meteorytu, tak w 1993 narodził się The Meteor Man, bohater, który może latać, tyle że ma lęk wysokości… Głupkowata komedia, którą o dziwo da się obejrzeć.

(1993) The Meteor Man

Talentem Darryla jest zdolność tworzenia najróżniejszych gadżetów, w końcu wykorzystując swoje patenty postanawia zostać bohaterem wszechczasów. Blankman z 1994 to kolejna głupkowata komedia, która momentami śmieszy, a momentami budzi zażenowanie, do obejrzenia tylko dla miłośników tematu.

(1994) Blankman

Policjantka Jean Severance po śmierci ojca zastrzelonego w barze, przywdziewa kostium należący do prostytutki i postanawia walczyć ze złem. Brzmi strasznie? I takie jest, a co najlepsze, powstały dwie części tej niezwykłej epopei, i podobno był nawet serial!

1995 Black Scorpion

(1995) Black Scorpion

1997 Black Scorpion II Aftershock

(1997) Black Scorpion II Aftershock

Star Kid z 1997 luźno nawiązuje do tematyki, mamy tu meteoryt, cyborga, i nastolatka, czyli w sumie otrzymujemy klasyczne kino familijne.

(1997) Star Kid

Mystery Men (1999) to trzech samozwańczych herosów, niestety bez większych sukcesów na koncie. Jednak gdy wielki heros, Captain Amazing, zostaje porwany przez swojego arcy wroga, przed grupą nieudaczników pojawia się szansa na zdobycie sławy i zaszczytów. I reklamowego kontraktu z Pepsi. Dla miłośników przeciętnych komedii i przeciętnego Bena Stillera

(1999) Mystery Men

Patrząc na plakat, nasuwa się skojarzenie z X-menami, i owszem, The Specials z 2000 roku przedstawia losy grupy superbohaterów o niesamowitych umiejętnościach, jednak całkowicie oryginalnych, a przynajmniej zmienionych na tyle, żeby nie było problemów z zawiłościami licencyjnymi. Film nieco straszy efektami, i dzisiaj jest zupełnie zapomniany, jednak podobno warto go obejrzeć, o ile uda się go gdzieś znaleźć…

(2000) The Specials

Will Stronghold, syn znanej pary superbohaterów, mimo że nie przejawia żadnych supermocy, trafia do szkoły dla wyjątkowo uzdolnionej młodzieży. Sky High z 2005 to lekka i przyjemna komedia, do obejrzenia i zapomnienia.

(2005) Sky High

Kolejna leciutka komedia, idealna na niedzielne popołudnie. W My Super Ex-Girlfriend (2006) przekonamy się, jak niebezpiecznie jest porzucać dziewczynę, tym bardziej gdy jest nią obdarzona supermocami Uma Thurman.

(2006) My Super Ex-Girlfriend

Zoom z 2006 to familijne, komediowe kino o bohaterach po przejściach i szkoleniu nowego pokolenia. Można obejrzeć z dziećmi.

(2006) Zoom

W roku 2007 otrzymaliśmy kolejną familijną opowieść. W Underdog głównym bohaterem, oczywiście „super”, jest pies, który po wypadku w laboratorium otrzymuje specjalne zdolności, w tym umiejętność mówienia. Bez większych emocji, ale obejrzeć można.

(2007) Underdog

Hancock z 2008 to film już zdecydowanie nie familijny. Tytułowy bohater posiada co prawda moce, ale znacznie różni się od krystalicznego wizerunku superbohatera. Chodzi w zniszczonych ciuchach i jedzie od niego alkoholem. Oryginalne spojrzenie na tematykę superherosów zapowiadało się całkiem nieźle, tym bardziej, że Will Smith w tytułowej roli wypadł bardzo ciekawie, jednak po seansie czuje się jednak niedosyt i nieco zmarnowany potencjał. Ale sięgnąć po film jak najbardziej warto!

(2008) Hancock

Jumper (2008) to idealny przedstawiciel kina „dla nastolatków”. Otrzymujemy więc moce, efekty specjalne i nieco dziurawy scenariusz, ale całość wypada o dziwo całkiem nieźle i ogląda się to z przyjemnością.

(2008) Jumper

Superhero Movie (także 2008 rok) to durnowata komedia, mająca być pastiszem kina superbohaterskiego, jednak koniec końców jest to zlepek prymitywnych i nudnych motywów, wyeksploatowanych już wielokrotnie w filmach pokroju The Scary Movie. Co za dużo, to niezdrowo, trzymać się od tego gówna (dosłownie!) z daleka!

(2008) Superhero Movie

Defendor z 2009 roku powraca do tematu zwykłego, pozbawionego jakichkolwiek mocy człowieka, który jednak odczuwa potrzebę działania i zakłada pelerynę by jako superbohater walczyć z niegodziwością na ulicach. Mimo nieco komediowego wydźwięku, Defendor daje do myślenia, i warto poświęcić mu chwilę.

(2009) Defendor

Push (2009) to kolejny młodzieżowy film, który nie jest może rewelacją, ale obejrzeć go jak najbardziej warto, zapewnia chwilę naprawdę przyjemnej rozrywki. Dodatkowy plusik za Chrisa Evansa.

(2009) Push

W 2010 Kick-Ass mocno namieszał. Dave Lizewski, fan komiksów, postanawia być jak superbohaterowie których podziwia, tak wiec wdziewa kolorowy kostium i wyrusza walczyć ze złem. Co kończy się od razu porządnym wpierdolem. Film, będący zresztą ekranizacją komiksu Marka Millara i Johna Romity Jr. (wydany także u nas) okazał się ogromnym hitem, i obrazem traktowanym obecnie jako kultowy. Reżyser, Matthew Vaughn, ma na koncie praktycznie same bardzo dobrze odebrane, zarówno przez krytyków jak i widzów, filmy (w tym przepiękne Stardust, przywracające nadzieję w mutantów X-Men: First Class, czy prymitywny, ale hitowy Kingsman: The Secret Service) i nie inaczej jest z Kick-Assem. Tym bardziej, że idealnie zagrała obsada: Aaron Taylor-Johnson sprawdził się w tytułowej roli, natomiast Chloë Grace Moretz wprost błyszczy na ekranie, a wisienką na torcie jest także rewelacyjny Nicolas Cage! Seans obowiązkowy!

(2010) Kick-Ass

Super wyszedł w tym samym roku co Kick-Ass i porusza praktycznie identyczną tematykę. Mimo to film nie zawojował ekranów, co absolutnie nie oznacza, że jest zły czy gorszy! Po prostu coś nie wyszło, ale jak najbardziej należy po niego sięgnąć. Tym bardziej, że posiada mocny atut w postaci doskonałej żeńskiej obsady, na ekranie wręcz błyszczy zwariowana Ellen Page, a i Liv Tyler wypada jak zwykle doskonale. Reżyser, James Gunn, wkrótce zasłynie jako osoba odpowiedzialna za ogromny sukces pewnego filmu o Szopie i Drzewie, natomiast jako ciekawostkę warto nadmienić, że wcześniej pracował jako scenarzysta przy The Specials.

(2010) Super

All Superheroes Must Die z 2012 stylistyką sili się nieco na Watchmenów, jednak ten niskonakładowy obraz niestety zupełnie nie porywa, acz właśnie w praktycznie zerowym budżecie można upatrywać jego klapę. Gdyby pojawiły się większe pieniądze, może byłby hit? Dla zainteresowanych tematem, i cierpliwych, gdyż film dość trudno upolować.

(2012) All Superheroes Must Die

Chronicle w 2012 mocno namieszał w kinowym światku, porywając zarówno krytyków jak i widzów, co przełożyło się na spore zyski w BoxOffice. Reżyser, Josh Trank później zajął się ekranizacją Fantastic Four, co niestety zakończyło się ogromną klapą. Jednak Kronikę warto obejrzeć, o ile nie zniechęca nas styl kręcenia „z ręki”.

(2012) Chronicle

Niestety Kick-Ass 2 w 2013 roku nie powtórzył sukcesu pierwszej części, a wręcz odniósł sromotną porażkę. Niby na ekranie wiele się dzieje, a w rolach głównych zobaczymy tych samych aktorów, to jednak mocno coś tutaj nie zagrało. Film posiada lepsze momenty, ale całość już tak nie porywa jak część pierwsza.

(2013) Kick-Ass 2

Po nieco cięższych opowieściach, wracamy do lekkiego i nieco głupkowatego kina familijnego. W 2013 roku w Super Buddies grupa szczeniaków odnajduje pewne pierścienie, dzięki którym otrzymują supermoce. I jedną z nich wcale nie jest moc gadania, gdyż to szczeniaki potrafiły już wcześniej! Super Buddies jest jedynie jedną częścią z większego cyklu traktującego o przygodach wesołej gromadki szczeniaków. W pozostałych pocieszne psiaki udzielają się jako sportowcy, szukają skarbów, lecą w kosmos, czy też przeżywają przygody jak z horroru. Do obejrzenia, koniecznie w towarzystwie dzieciaków.

(2013) Super Buddies

Rok 2014 i Birdman. Poznajemy losy znanego aktora, wcielającego się niegdyś w rolę kultowego superbohatera, obecnie zapomnianego i walczącego o odzyskanie sławy oraz rodziny. W tytułowej roli Michael Keaton, który jako aktor niegdyś zagrał Batmana w kultowych obrazach Tima Burtona. Oprócz niego na ekranie brylują: Edward Norton, Emma Stone, Naomi Watts. A my otrzymujemy dopracowane pod każdym względem kino, które daje do myślenia.

(2014) Birdman

W następnym odcinku: nie super bohaterskie ekranizacje, kino europejskie, bohaterowie bez mocy, ale nadal wspaniali i inne…

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2
znaczący 2016 rok i spojrzenie w przyszłość

Read Full Post »

Niniejsza notka doczekała się wersji poprawionej i uzupełnionej.
Serdecznie zapraszam: Kino Super Przygody, czyli Superbohaterowie na ekranie, zmiany w latach 2016-2017

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2

Graficzna nowela Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa jest jednym z najważniejszych dzieł w historii komiksu, nic więc dziwnego, że od dawna stanowiła łakomy kąsek dla producentów filmowych. Jednak nie wszystko łatwo przenieść na duży ekran, a właśnie Strażnicy uchodzili za takie dzieło, wręcz mówiło się, że to niewykonalne. Wreszcie w 2009 roku film Watchmen zadebiutował w kinach. Reżyser Zack Snyder zastosował prosty zabieg: jego adaptacja jest bardzo wierna papierowemu oryginałowi, jednocześnie wykorzystał szerokie spektrum możliwości,  jakie daje kino. Stąd też odpowiednia ścieżka dźwiękowa, montaż, ujęcia, czy spowolnienia, w których lubuje się Snyder. I to się sprawdza! Watchmen to widowisko nieprzeciętne, robiące ogromne wrażenie, bardzo kolorowe, jednocześnie mocno przygnębiające…. Film jednak podzielił zarówno krytykę jak i widownię, i można spotkać się z szerokim spektrum najróżniejszych opinii, od mieszania obrazu z błotem, do pochwalnych peanów na jego temat. Do tego mimo, że zarobił spore pieniądze, to jednak producenci liczyli na więcej, szczególnie, że budżet był ogromny. Z mojej strony szczerze film polecam, zarówno znającym komiksowy oryginał, jak i chcących spojrzeć na superbohaterów z nieco innej strony. Tylko uwaga, koniecznie należy odpuścić sobie zwykła wersję filmu trwającą 162 minuty, a sięgnąć tylko i wyłącznie po wersję Director’s Cut, która trwa 186 minut i zawiera wiele nieco zmienionych i rozszerzonych scen, które jednak mocno wpływają na odbiór filmu! Jako ciekawostka: istnieje jeszcze wersja Ultimate Cut trwająca 215 minut, ale to już swoista hybryda, gdyż w film wmontowano animację Tales of the Black Freighter będącą adaptacją komiksu Marooned, który w komiksie Strażnicy pod pewnym znaczącym kioskiem czyta młody chłopiec. Może nieco to zamieszane, ale ma sens, i oczywiście Tales of the Black Freighter jak najbardziej warto obejrzeć, ale jako osobny seans, już po zaliczeniu Watchmenów w wersji oczywiście Director’s Cut.

(2009) Watchmen

Pierwszy Iron Man był ogromnym hitem, kontynuacja, zatytułowana po prostu Iron Man 2 z 2010 roku zebrała już różnorakie recenzje, i w ogólnym rozrachunku wypadła gorzej niż pierwsza część, ale i tak wciąż jest doskonałym i godnym polecenia widowiskiem. Ponownie nie zawiodła obsada, Robert Downey Jr. jako Tony Stark, Iron Man, Gwyneth Paltrow jako Pepper Potts, Scarlett Johansson jako Natasha Romanoff, Sam Rockwell jako Justin Hammer oraz Mickey Rourke jako Whiplash wprost brylują na ekranie.

(2010) Iron Man 2

Jonah Hex z 2010 roku, to adaptacja komiksu ze stajni DC. I niestety, o ile Marvelowi adaptacje wychodzą świetnie, to DC jednak w tym świcie ma problem z odnalezieniem odpowiedniego środka. Jonah Hex jako komiks ma swoich fanów, jednak pod względem popularności stoi w cieniu bardziej znanych postaci, a film niestety nie poprawił tej sytuacji. Nie wyszła może straszna kaszana, ale jest to dzieło co najwyżej przeciętne, które sprawdza się jako przyjemny „akcyjniak” i o którym dość szybko po seansie zapomnimy.

(2010) Jonah Hex

Marvel kontynuuje swój plan przedstawiający poszczególnych bohaterów, i ponownie wychodzi mu to doskonale. Captain America: The First Avenger z 2011 roku może budzić mieszane uczucia, szczególnie z powodu mocnej patetyczności, ale jednak podane to wszystko jest dość lekko, z humorem i dystansem do siebie. Do tego akcja rozgrywa się podczas Drugiej Wojny Światowej, co pozwoliło na zaprezentowanie na ekranie wielu przepięknych strojów czy dekoracji z tamtych czasów. Zresztą reżyserem jest Joe Johnston, który ma na koncie choćby utrzymany w podobnej stylistyce The Rocketeer.  Całość ogląda się z wielką przyjemnością, tym bardziej, że scenariusz jest sprawnie napisany, i dopiero pod koniec filmu pojawia się nieco zbyt drażliwych głupotek. Świetnie wypadłą obsada, Chris Evans, znany już z komiksowej roli Johnnyego Storma w Fantastic Four,  to wykapany Kapitan Ameryka, a i reszta aktorów nie zawodzi, w tym: Tommy Lee Jones, Hugo Weaving, Hayley Atwell, Toby Jones oraz Stanley Tucci.

(2011) Captain America The First Avenger

Ponownie poznajemy losy kolejnej postaci ze stajni Marvela, jak zawsze z wielkim rozmachem, jednak tym razem jak najbardziej uzasadnionym, wszak do czniania mamy z samym bogiem! Thor został zrealizowany bardzo sprawnie, i wyraźnie czuć tu Szekspirowski klimat, czemu nie należy się dziwić, gdyż reżyser Kenneth Branagh znany jest właśnie z adaptacji dzieł Szekspira. Sprawnie zrealizowane fantastyczne widowisko, perfekcyjne od strony technicznej, i ponownie z doskonale dobraną obsadą, szczególnie Chris Hemsworth w tytułowej roli oraz rewelacyjny Tom Hiddleston jako Loki sprawdzają się idalnie. Miłym smaczkiem jest Anthony Hopkins jako Odyn, natomiast nieco zawodzi Natalie Portman w roli Jane Foster.

(2011) Thor

Po słabej trójce i tragicznym X-Men Origins: Wolverine, mutanci potrzebowali czegoś, co odbuduje ich dobre imię. I coś takiego nadeszło w 2011 roku. Matthew Vaughn na stołku reżysera postawił na zaprezentowanie początków Mutantów, i tak w  X-Men First Class możemy zobaczyć, jak to wszystko się zaczęło. James McAvoy jako Charles Xavier i Michael Fassbender jako Erik Lehnsherr wypadają wprost rewelacyjnie i prawie dorównują niesamowitym kreacjom Patricka StewartaIana McKellen. Reszta ekipy także nie zawodzi, choć Jennifer Lawrence nie każdemu przypadnie do gustu, można też odnieść wrażenie, że Emma Frost na siłę kreowana jest na symbol seksu, co niestety nie wychodzi za dobrze. Film sprzedał się przyzwoicie, acz nie był wielkim hitem finansowym, natomiast zebrał wiele pozytywnych opinii zarówno od krytyków jak i fanów, co pozwoliło studiu z optymizmem patrzeć na przyszłość i inwestować w kolejne filmy z młodszymi wcieleniami bohaterów. Co, jak czas pokaże, było słuszną decyzją.

(2011) X-Men First Class

Nie wszystko może układać się idealnie, czasem zdarza się większe lub mniejsze potknięcie. Ghost Rider Spirit Of Vengeance z 2011 roku był właśnie takim potknięciem. Według co poniektórych nawet dość mocnym, ale jednak film zarobił na siebie i da się go obejrzeć, choć jak komuś nie spodobała się pierwsza część, to tutaj nie ma czego szukać. W głównej roli Nicolas Cage, co niekoniecznie należy potraktować na plus…

(2011) Ghost Rider Spirit Of Vengeance

DC ponownie próbuje swoich sił, i ponownie wychodzi im to mocno tak sobie. Przez wielu Green Lantern zmieszany został z błotem, ale na szczęście nie jest to straszne dziadostwo, a kolejny średniak, który jednak jak najbardziej warto obejrzeć. Sporym minusem są głupoty scenariuszowe i postacie, które jednak nie potrafią porwać widza, i niestety nie budzą większej sympatii. Ale to wina głownie właśnie scenariusza, gdyż aktorstwo stoi na przyzwoitym poziomie, szczególnie nieźle wypadają Mark Strong jako Sinestro oraz Ryan Reynolds jako Hal Jordan.

(2011) Green Lantern

I kolejny średniak. The Green Hornet z 2011 roku, dysponował przyzwoitym budżetem i nawet paroma znanymi nazwiskami w obsadzie, ale nie przełożyło się to na widowisko które koniecznie należy obejrzeć. Sięgnąć można, szczególnie jak ktoś lubuje się w tych klimatach, ale dużo się nie straci odpuszczając sobie seans.

(2011) The Green Hornet

Nadchodzi rok 2012 i wielki projekt Marvela w postaci Marvel Cinematic Universe właśnie osiąga kumulacyjny punk pierwszej fazy. Losy wszystkich postaci znanych z pojedynczych filmów splatają się ze sobą w jednym wielkim widowisku: The Avengers. Plan Marvela z pewnością należy określić jako praktycznie doskonały, gdyż The Avengers to niesamowite wręcz zjawisko. Film zebrał doskonałe oceny i recenzje, spodobał się zarówno krytykom jak i widzom, co przeniosło się na niesamowitą kwotę w Box Office: ponad półtora miliarda dolarów! Nie ma co się oszukiwać, scenariusz jest mocno uproszczony i przeciętny, ale jego wady znikają w obliczu wprost perfekcyjnej realizacji, i jakby nie było, w końcu jest to stricte rozrywkowe kino, i jako takie, sprawdza się idealnie.

(2012) The Avengers

Rok 2012 to także nowe nadzieje dla Sony, które podejmuje decyzję o restarcie przygód najpopularniejszej postaci ze świata Marvela. The Amazing Spider-Man to także nowa obsada, w głównych rolach wystąpili Andrew Garfield jako Peter Parker oraz Emma Stone jako Gwen Stacy i sprawdzili się wprost idealnie! Postał film który spodobał się odbiorcom, zebrał przyzwoite recenzje i zarobił całkiem niezłą sumkę. Sony z nadzieją zaczęło snuć plany nie tylko o kontynuacji ale też o filmach poświęconych pobocznym postaciom.

(2012) The Amazing Spider-Man

Christopher Nolan po raz trzeci, czyli zamknięcie trylogii o Batmanie. The Dark Knight Rises zebrał przyzwoite noty i zarobił niezłe pieniądze, jednak pojawiło się sporo głosów, że coś tu do końca nie zagrało. I niestety podczas seansu nie można nie zauważyć bzdur w scenariuszu, idiotycznych scen czy nielogiczności. Czyżby po genialnej dwójce, oczekiwania były zbyt wygórowane? Zakończenie trylogii jest filmem dobrym, i sporo powyżej przeciętnej, ale z pewnością nie takim, jakie wymarzyli sobie fani…

(2012) The Dark Knight Rises

Kolejna perełka z 2012 roku. Dredd to widowisko bezkompromisowe, nie silące się by być czymś więcej. To po prostu szybki (choć momentami wolny 😉 ), brutalny i krwawy, świetnie zrealizowany film akcji przeznaczony tylko dla widza dorosłego. Niestety z początku obraz nie przypadł do gustu ani krytykom ani widzom i okazał się klapą finansową. Drugą młodość jednak przeżył na rynku wideo, gdzie nagle zyskał status wręcz kultowego! Nawet pojawiły się głosy o ewentualnej kontynuacji!

(2012) Dredd

Iron Man 3 z 2013 roku to kontynuacja skrojona według sprawdzonych wzorców, co wypadło jak zwykle doskonale. Co prawda scenariusz momentami nawala, główny zły jest wykreowany w nieco kontrowersyjny sposób, ale jako całość film prezentuje się wybornie, i od strony realizatorskiej nie ma na co psioczyć, także aktorzy świetnie wypadli w swoich rolach. Film zarobił grupo ponad miliard dolarów, co tylko ugruntowało popularność postaci Iron Mana w popkulturze.

(2013) Iron Man 3

Thor: The Dark World także z 2013, to kontynuacja wręcz perfekcyjna, choć nie obeszło się bez małych potknięć. Potrafi denerwować humor, a raczej jego jakość, szczególnie w postaci towarzyszki głównej bohaterki, która miała robić za akcent komediowy, a bardziej niestety irytuje, i wyraźnie widać, że włożona została tutaj na siłę.  W porównaniu do Iron Mana 3 film zebrał o wiele mniejszą kwotę, ale i tak producenci nie mają powodów do narzekań.

(2013) Thor - The Dark World

The Wolverine z 2013 roku próbuje zmyć złe wrażenie po swoim poprzedniku i wychodzi mu to połowicznie. Źle nie jest, film ma sporo naprawdę dobrych momentów, niestety jednocześnie troszkę przeszkadzają niektóre rozwiązania fabularne i głupoty scenariuszowe. Mocny średniak, którego warto obejrzeć, ale nie jest to film, którego oczekiwali by miłośnicy Rosomaka…

(2013) The Wolverine

Zapewne DC z zazdrością spogląda na Marvela i na jego tryumfalny pochód kasowych filmów z superbohaterami. I nic dziwnego, wszak dysponując takim potencjałem, DC wciąż nie może odnaleźć swojej tożsamości na dużym ekranie. I nie pomaga w tym Man of Steel. Na krześle reżysera Zack Snyder, którego styl idealnie pasował do Strażników czy 300, a do Supermana już niekoniecznie. Obsada się sprawdziła, szczególnie Henry Cavill w tytułowej roli, czy też Michael Shannon jako Generał Zod czy Russell Crowe jako Jor-El, natomiast Amy Adams jako Lois Lane wypada bez rewelacji. Nie przeszkadza, ale też nie porywa. Jak i cały film, jest to bezsprzecznie świetne widowisko, które ogląda się rewelacyjnie w kinie, ale samemu filmowi czegoś zabrakło.

(2013) Man of Steel

Tempo wręcz podkręcone na maksa i ogromna rozpierducha! Takim jest Captain America: The Winter Soldier z 2014 roku, jednocześnie film, w odróżnieniu od innych obrazów z MCU, utrzymany jest w nieco poważniejszej tonacji i mniej tu wstawek humorystycznych. Zamiast tego otrzymujemy dynamiczne widowisko sensacyjno – szpiegowskie, które pochłania się z ogromną przyjemnością!

(2014) Captain America - The Winter Soldier

Zapowiedzi brzmiały cokolwiek dziwacznie. Kosmiczna epopeja, gdzie jedne z głównych ról przypadły zielonej kobiecie, szopowi i drzewu… Do dnia premiery Guardians of the Galaxy nie nastrajał pozytywnie i nie zachęcał do seansu, tym bardziej, że na stołku reżysera zasiadał James Gunn, który nie miał większych sukcesów na swoim koncie. Wszystko zmieniło się po premierze. Widzowie i krytycy wprost pokochali to widowisko i specyficznych bohaterów, którzy po prostu dali się lubić! Można się tu doszukiwać analogii do Gwiezdnych Wojen, dziur w scenariuszu, czy monetami idiotycznych scen, ale za to ogląda to się wybornie i film świetnie sprawdza się jako doskonała rozrywka! Do tego wprowadza powiew świeżości do MCU, mamy do czynienia z całkowicie nowymi bohaterami, z nowymi miejscami, i nie musimy znać innych wydarzeń z uniwersum Marvela.

(2014) Guardians of the Galaxy

W 2014 w kinach ponownie pojawił się pajączek. The Amazing Spider-Man 2 nie zawiódł ani pod względem realizatorskim ani obsady, do tego zebrał pozytywne recenzje i całkiem niezłą kwotę. Jednak Sony pokładało w tak popularnej postaci większe nadzieje, i wynik Pajączka uznało za porażkę, co spowodowało zamknięcie aktualnej sagi i burzę mózgów na temat przyszłości. W obliczu stracenia praw do jakby nie było atrakcyjnej marki, postanowiono dogadać się z Marvelem, co pociągnęło za sobą kolejny restart, ale za to Spider-man zawitał do MCU!

(2014) The Amazing Spider-Man 2

X-Men Days of Future Past. W jednym filmie otrzymujemy zarówno starą jak i nową ekipę mutantów. Przekłada się to więc także na rewelacyjną obsadę: Patrick Stewart i James McAvoy, Ian McKellen i Michael Fassbender do tego Hugh Jackman, Halle Berry, Ellen Page, Peter Dinklage, Anna Paquin czy genialny Evan Peters jako Quicksilver! Na stołku reżysera ponownie zasiada Bryan Singer, który doskonale wie, jak kręcić filmy o mutantach. Wspaniałe widowisko, które ogląda się z zapartym tchem, ale uwaga, dobrze znać wcześniejsze części i mieć dużo wyrozumiałości dla twórców za dziury fabularne i nielogiczności w uniwersum.

(2014) X-Men Days of Future Past

W kinie zapanowała moda na przypominanie starych klasyków w nowych odsłonach, i na tapetę trafiły także żółwie. Teenage Mutant Ninja Turtles jednak zupełnie nie porywa, a wręcz momentami mocno do siebie zniechęca. Idiotyzmy scenariuszowe zbyt mocno rażą, niektóre sceny są wręcz tragiczne, a i postacie nie zostały zbyt dobrze zarysowane, w tym antagonista naszych bohaterów. Plusem jest wyraźne zróżnicowanie samych żółwi, które znacznie od siebie różnią się i wyglądem i charakterem. No i mamy Megan Fox…

(2014) Teenage Mutant Ninja Turtles

Ponowna epicka bitwa i ponowny rewelacyjny wynik finansowy, acz  Avengers: Age of Ultron z 2015 roku tym razem przyniósł niecałe półtora miliarda dolarów. Starzy bohaterowie  nadal w formie, dochodzą nowe postacie, w tym Mutanci, których Mutantami nazywać nie można, i chyba już w sumie Mutantami nie są. Takie zamieszanie, więcej o temacie w poprzedniej notce w akapicie o prawach autorskich. Film, do czego już dobrze przyzwyczaiły nas produkcje wchodzące w skład MCU, ogląda się bardzo dobrze, choć zdarzają mu się dłużyzny i słabsze czy wręcz zbędne momenty. Ale kolejny hit jest i ugruntowanie pozycji Marvela na rynku.

(2015) Avengers - Age of Ultron

Kolejny eksperyment Marvela, czyli próba spopularyzowania niezbyt znanej postaci. Próba udana, gdyż Ant-Man z 2015 roku spodobał się widzom a do tego zebrał bardzo ciepłe recenzje. Może nie podbił Box Officu, ale i tak zarobił niezła kwotę i upewnił producentów, że warto inwestować w nowe postacie. Z czego widz powinien się tylko cieszyć! Tym bardziej, że w tym przypadku postać Ant Mana naprawdę da się lubić i jego wprowadzenie do MCU wyjdzie wszystkim na dobre. Ant-Man jednocześnie kończy drugą fazę MCU.

(2015) Ant-Man

Fox radzi sobie całkiem nieźle z Mutantami, jednak jest w posiadaniu jeszcze jednej nośnej licencji, z którą już wcześniej wychodziło mu tak sobie. By nie stracić praw, należało pomyśleć nad kolejnym filmem. Już pierwsze zapowiedzi The Fantastic Four budziły niepokoje. Sam wygląd drużyny zakrawał o jakąś parodię, i wyraźnie widać tu na siłę wprowadzone uwspółcześnianie oraz poprawność polityczną. Do tego obawy także budziły problemy podczas realizacji, dotyczące głównie głosów, jakby reżyser Josh Trank nie mógł znaleźć porozumienia z producentami. Po premierze zawrzało. Film został zgodnie zmieszany z błotem przez dosłownie wszystkich. Ani krytycy ani widzowie nie pozostawili na nim suchej nitki. Obsada, scenariusz, reżyseria, nawet efekty specjalne, wszystkie te składowe zawiodły. Fox zapewne będzie walczył o zachowanie praw do marki, i oby mieli dobre pomysły, bo póki co, tylko powodują niesmak u fanów. Seans tylko i wyłącznie dla miłośników gatunku, którzy muszą zaliczyć dosłownie wszystko.

(2015) The Fantastic Four

W następnym odcinku: Znaczący 2016 rok, podsumowanie i spojrzenie w przyszłość.

PS. Komiksowe filmy z tego okresu, które pozostawiłem na deser, to m.in: Asterix na olimpiadzie, Hancock, Jumper, Superhero Movie, Wanted, XIII The Conspiracy, Defendor, G.I.Joe The Rise of Cobra, Push, Whiteout, Dylan Dog Dead Of Night, Kick-Ass, Red, Scott Pilgrim vs The World, Super, The Losers, Conan The Barbarian, Priest, All Superheroes Must Die, Asterix i Obelix W służbie Jej Królewskiej Mości, Chronicle, Men In Black III, Kick-Ass 2, Odd Thomas, R.I.P.D., Red 2, Super Buddies, 300: Rise Of An Empire, Birdman, Kingsman The Secret Service, Sin City A Dame to Kill For. Jest tego trochę…

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1

Read Full Post »

Kolejna część przewodnika po Kinie Super Przygody miała obejmować lata 2008-20015, czyli wyraźnie zaznaczenie swojej obecności Marvel Cinematic Universe. Jednak notka trochę mi się rozrosła w stosunku do pierwotnych planów, głównie przez dwa dodatki, traktujące o samym Marvel Cinematic Universe oraz zamieszaniu z prawami autorskimi. W związku z tym podzieliłem wpis na dwie części, ta urywa się w 2009 roku, pozostałe tytuły trafiły do kolejnej części.

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1

Rok 2008. Dla kina gatunku spod znaku superhero był bardzo ważnym rokiem. Obrodziło wtedy w parę ciekawych, niekoniecznie może dobrych, ale z pewnoscią ważnych dla gatunku filmów, oraz to właśnie w tym roku rozpoczął się tryumfalny pochód Marvel Cinematic Universe. Ale po kolei:

Hellboy II The Golden Army to kontynuacja, która stworzona została na zasadzie „to samo, ale więcej, lepiej,  i z większą pompą„. Film po prostu zachwyca. Scenografia, postacie, efekty specjalne, muzyka, montaż. Każdy z tych elementów został zrealizowany wręcz perfekcyjnie! Guillermo del Toro lubuje się w takich klimatach, więc w roli reżysera odnalazł się w pełni. Ron Perlman w głównej roli wygląda, jakby był stworzony do odgrywania tej postaci! Nie zawodzi także reszta obsady: Selma Blair, Doug Jones, rewelacyjny Seth MacFarlane (a raczej jego głos), Luke Goss, Anna Walton a także oczywiście John Hurt, choć tutaj pojawia się tylko epizodycznie. Dynamiczne, perfekcyjnie zrealizowane widowisko, które szczególnie miłośnikom komiksów powinno przypaść do gustu. A dla pozostałych to fantastyczne kino akcji, jak najbardziej warte obejrzenia.

(2008) Hellboy II The Golden Army

Punisher War Zone to spora ciekawostka w całej historii gatunku superhero. Film jest ponownym restartem, tym razem skierowanym do określonego odbiorcy, co niestety także poskutkowało ogromną klapą. Lexi Alexander stworzyła widowisko mocne, momentami przesadnie krwawe, bezkompromisowe, z małomównym i ponurym antybohaterem. Do tego doprawiła całość nieco nutą szaleństwa. Czyli wprost doskonale przeniosła komiks na ekran. I to się sprawdza! Dla fanów komiksów, i oczywiście postaci Punishera, film jest lekturą wręcz obowiązkową. Jednak dla nieznających pierwowzoru może okazać się nieco niestrawny. Wszystko to przekuło się na ogromną klapę, szczególnie finansową. Niestety okazało się, że film dokładnie przenoszący postacie i watki z komiksu, oraz skierowany do dorosłego widza nie jest dobrą inwestycją dla producentów, i przez kolejne lata większość produkcji celowała w nastoletniego widza, i unikała trudnych czy kontrowersyjnych tematów, tak by nie zniechęcić do siebie żadnej grupy widzów. Na podobny eksperyment, tym razem udany, trzeba było czekać aż do 2016 roku…

(2008) Punisher War Zone

Frank Miller w komiksowym światku znany jest jako twórca dzieł wręcz przełomowych, któremu jednak zdarzało się tez odwalić chałturę. Przygoda Miller z kinem i ekranizacjami jego własnych dzieł, czyli 300 i Sin City (o których to filmach nie zapomniałem, będzie o nich więcej w przyszłości), gdzie zresztą pełnił rolę współreżysera, tak mu najwidoczniej przypadła do gustu, że postanowił samodzielnie zasiąść na krześle reżysera. Na warsztat trafiła historia o komiksowym rodowodzie, ale nie z jego repertuaru,  a The Spirit słynnego Willa Eisnera. Niestety nie udało się, o ile wspomniane 300 i Sin City to filmy które jak najbardziej należy obejrzeć, to The Spirit jest już dziełem, można powiedzieć, męczącym, i dość ciężkostrawnym. I naprawdę, trudno wytrwać do końca seansu…

(2008) The Spirit

Gorący rok 2008 trwa! The Dark Knight, czyli druga część trylogii o Mrocznym Rycerzu w reżyserii Christophera Nolana, to widowisko o którym można wyrażać się w samych superlatywach. Genialny klimat, poważne podejście do tematu, perfekcyjna realizacja, i ta obsada! Heath Ledger jako Joker na ekranie jest wręcz niesamowity! Reszta aktorów zresztą także nie zawodzi: Christian Bale jako Batman, Aaron Eckhart jako Harvey Dent, Michael Caine jako Alfred, Gary Oldman jako Gordon, Morgan Freeman jako Lucius Fox oraz Maggie Gyllenhaal jako Rachel Dawes. Film obecnie dorobił się zasłużonego statusu kultowego i zdobył serca zarówno krytyków jak i widzów, którzy zresztą zagłosowali portfelami – The Dark Knight przyniósł producentom wręcz rekordowe zyski, przekraczając w Box Office kwotę miliarda dolarów!

(2008) The Dark Knight

Kolejne niezwykle ważne wydarzenie w superbohaterskim gatunku: oto filmem Iron Man oficjalnie startuje Marvel Cinematic Universe!

Mały przerywnik, czyli zwięzły akapit, wyjaśniający pokrótce, czym to Marvel Cinematic Universe jest: MCU określa się wszystkie produkty, głownie filmy i seriale, produkcji Marvel Studios, oparte oczywiście na wydarzeniach i wykorzystujące postacie znane z kart komiksów Marvela. Studio zostało utworzone w 2005 roku z początku we współpracy z Paramount Pictures w roli dystrybutora. Od początku założenia co do kręconych filmów były jasno sprecyzowane: wpierw miały powstać obrazy poświęcone różnym bohaterom, a następnie losy tych postaci miały zostać splecione we wspólnym filmie. I w tym tkwi ogromna siła i potencjał MCU: uniwersum jest spójne, poszczególne filmy, mimo że bez problemu bronią się jako autonomiczne dzieła, to jednocześnie wzajemnie się dopełniają i rozbudowują samo uniwersum. Od 2007 roku na czele Marvel Studios stoi Kevin Feige, który jednocześnie jest producentem wszystkich filmów MCU, i dba o spójność świata i wątki które się w nim pojawią, co patrząc na popularność poszczególnych filmów, wychodzi mu perfekcyjnie. Warto nadmienić, że start MCU był dość ryzykowny, na ekran mogły trafić tylko postacie, do których prawa filmowe dzierżył Marvel Studios, a niestety w tej grupie nie było tak popularnych herosów jak Spider-man czy X-meni. Sięgnięto więc po Avengers, i zgodnie z przyjętą z początku zasadą, wpierw zaprezentowano widzom filmy poświęcone poszczególnym postaciom, a punktem kumulacyjnym stał się wspólne widowisko z 2012, pod jakże oczywistym tytułem: Avengers. Lata 2008-2012 określane są fazą pierwszą w MCU, nazwaną także Avengers Assembled. Faza druga rozpoczęła się w 2013 roku filmem Iron Man 3, a zakończyła w 2015 Ant-Manem. Fazę trzecią rozpoczął Captain America: Civil War w 2016 roku. Aha, i nie ma się co czarować: filmy wchodzące w MCU, zresztą jak większość filmów Kina Super Przygody czy Kina Nowej Przygody, to ogromne widowiska nastawione głównie na zysk. Zysk w bardzo szeroko pojętym znaczeniu, czyli chodzi nie tylko o zyski z kin oraz z późniejszej dystrybucji filmów, ale też (a może i głównie!) ze sprzedaży licencji, a pod tym względem Superbohaterowie są bardzo wdzięcznym tematem i umożliwiają stworzenie wprost nieskończonej ilości produktów wykorzystujących ich wizerunek. Minusem takiego podejścia jest niestety pewna „poprawność polityczna”, którą znajdziemy na ekranie: filmy unikają ciężkich i niewygodnych tematów, by nie zrazić do siebie żadnej grupy społecznej, do tego skierowane są głownie do nastoletniego odbiorcy, stąd też ograniczenia co do języka czy przedstawienia przemocy. Ale za to otrzymujemy kwintesencję doskonałej rozrywki!

Iron-man rozpoczął tryumfalny pochód superbohaterów Marvela na wielkim ekranie, i zrobił to z prawdziwą klasą! Warto nadmienić, że przed premiera filmu postać Iron-mana była owszem, popularna, ale głównie wśród miłośników komiksów. Bezpośrednio niezainteresowani tematem zapewne znali takie postacie jak Spider-man czy Superman, jednak Iron-man był dla nich zupełną nowością. Po premierze filmu sytuacja znacznie się zmieniła, Iron-man już na stałe wszedł do kanonu największych superbohaterów. I najpopularniejszych. W rolę Iron-mana / Tonyego Starka wcielił się Robert Downey Jr., który wprost perfekcyjnie wywiązał się ze swojego zadania, i dziś trudno wyobrazić sobie kogoś innego w tej roli.

(2008) Iron Man

The Incredible Hulk z tego samego roku także wchodzi w ramy MCU, choć z powodu zawirowań z prawami autorskimi, stoi nieco na uboczu. Wpływ na to ma także fakt, że o ile Iron-man okazał się ogromnym hitem, to Hulk nie zyskał już takiej sławy, choć absolutnie nie może być mowy o złym filmie! Po prostu coś nie zagrało do końca, ale na seans jak najbardziej warto się skusić! Jak zazwyczaj bywa w wysokobudżetowych ekranizacjach komiksów, dopisała obsada: Edward Norton jako Bruce Banner, Liv Tyler jako Betty Ross, William Hurt jako Generał Ross czy Tim Roth.

(2008) The Incredible Hulk

Mały przerywnik, czyli „zwięzły akapit”, wyjaśniający pokrótce, zawirowania z prawami autorskimi. Wydawnictwo Marvel, przez lata istnienia, dorobiło się potężnej bazy charakterystycznych postaci, z których wiele wręcz skradła serca czytelników i stała się niezwykle popularna. Ale głównie wśród czytelników, jednak widząc potencjał, Marvel chętnie udzielał licencji na swoich bohaterów. W przypadku obrazów kinowych był to dość lukratywny interes, nie dość, że zapewniał wydawnictwu zastrzyk gotówki, to jeszcze dodatkowo popularyzował dane postacie, co napędzało sprzedaż komiksów, ale też zwiększało wartość samej marki. Oczywiście, o ile dany film się udał, a z tym jak dobrze wiemy, bywało różnie. Ale przynajmniej bohaterowie zaznaczali swoją obecność w innych mediach niż komiksy.  Wydawnictwo przeżywało lepsze i gorsze chwile, pod koniec lat 90. bliskie było nawet bankructwa, i wtedy właśnie m.in. sprzedaż praw autorskich pozwoliła Marvelowi przeczekać gorsze czasy. W końcu wydawnictwo wykupił Disney, powstało Marvel Studios, które rozpoczęło produkcję własnych filmów. Jednak nadal prawa do wielu postaci pozostają poza studiem, a z wieloma jest spore zamieszanie. Warto także od razu nadmienić, że sprzedaż praw do danych postaci wiąże się z dwoma bardzo ważnymi kwestiami. Pierwszą, są zazwyczaj wytyczne co do obecności danej marki na ekranie, czyli po prostu licencjobiorca zobligowany jest co określony czas wypuszczać nowy film. Jeżeli termin minie, a film nie powstanie, prawa wracają do licencjodawcy. Ofiarą tej praktyki jest choćby marka The Fantastic Four, w przypadku której w 1994 roku powstał film stworzony tylko po to, by studio nie straciło praw (więcej o FF w rozdziale Gotycki świat Batmana)! Drugą kwestią jest zakres do wycinka ogromnego uniwersum Marvela. Kupując prawa do danej postaci czy grupy, licencjobiorca nabywa także prawa do określonej grupy postaci, będących bezpośrednio powiązanych z danym bohaterem/bohaterami. Tak wiec licencjodawca nabywa prawa także do sporej gromady postaci zarówno pozytywnych (wchodzących w skład danej grupy/ będących przyjaciółmi czy też towarzyszami bohatera), ale też ogromnej bazy przeciwników. Zazwyczaj jest to powiązane na kartach jakiej serii komiksowej pierwszy raz pojawiła się dana postać/bohater/wróg, ale dokładne kwestie regulują umowy, a nieścisłości czy niejasności kończą się zazwyczaj batalią prawników… I nie ma się co dziwić, chodzi wszak o wielkie pieniądze.

Prawa do pojedynczych postaci. Prawa do postaci Blade‚a należały do New Line Cinema. Blade Trinity, mimo że nie był finansową porażką, to został zjechany przez krytykę, i w końcu w 2011 roku prawa powróciły do Marvela. Postacie Daredevila oraz Elektry należały do 20th Century Fox, co zaowocowało dwoma filmami, jednak Elektra z 2005 okazała się klapą. Studio więcej nie inwestowało w te postacie i w 2012 roku prawa wróciły do Marvela. Sony Pictures dzierżyło prawa do postaci Ghost Ridera i Luke’a Cage’a, Marvel odzyskał je w 2013 roku. Odzyskano także prawa do Punishera, które należały do Lions Gate. Trochę zamieszania jest z postacią Namora, ale według wielu informacji, prawa do tej postaci należą obecnie także do Marvela.

Prawa do Avengers. Obecnie prawa do postaci posiada Marvel Studios, postacie te zresztą są podwaliną MCU, jednak większość postaci powróciło pod skrzydła Marvela w 2005 i 2006 roku. Wcześniej prawa do Iron Mana należały do New Line Cinema, Thor do Sony PicturesBlack Widow do Lions Gate Entertainment, Black Panther do Columbia Pictures i Artisan Entertainment. W 2006 roku od Universal Pictures odzyskano prawa do Hulka, ale Universal Pictures zachował prawo do pierwszeństwa przy dystrybucji filmów z solowymi przygodami tej postaci, co najprawdopodobniej spowoduje, że Marvel nie będzie się kwapił do stworzenia w przyszłości takiego filmu. Zresztą The Incredible Hulk, mimo że wchodzi do MCU, to wyraźnie stoi jakby nieco z boku, także z powodu zmiany aktora odgrywającego główną rolę w pozostałych filmach.

Prawa do grupy X-men. Poważny zgryz dla Marvela. Prawa do tego uniwersum posiada 20th Century Fox i bacznie ich pilnuje oraz o nie dba. I nie ma się co dziwić, wszak prawa do X-men to automatycznie prawa do wszystkich mutantów którzy wchodzili w skład tej grupy, ale także takich grup jak X-Factor, X-Force czy New Mutants i inne. Do tego dochodzą postacie powiązane oraz szerokie spektrum wrogów – uniwersum mutantów jest wręcz ogromne, i 20th Century Fox łatwo go nie odda. I na taką sytuację widz w sumie nie powinien narzekać, to że Avengers nie spotkają się z X-men na wielkim ekranie nie przeszkadza w powstawaniu świetnych filmów poświęconych danym bohaterom. Może narzekać mogą miłośnicy komiksów, Marvel nie mając prawa do filmowych postaci wyraźnie mniej inwestuje w serie komiksowe z tego uniwersum, ale z drugiej strony, popularność filmów napędza rynek wydawniczy (to jest kwestia dyskusyjna, ale może na inną okazję). Przy okazji wychodzą różne zawirowania wokół np.: takich postaci jak Deadpool, który nie jest mutantem, ale prawa do niego należą do 20th Century Fox. Powiązane jest to z debiutem komiksowym Deadpoola, który odbył się  na łamach serii New Mutants, występował też jako członek X-Force, a jego zdolności regeneracyjne pochodzą od Wolverine‚a. Jeszcze większe zamieszanie nastąpiło przy okazji postaci Scarlet Witch i Quicksilvera, którzy to są mutantami, i co prawda debiutowali na lamach serii X-Men, ale przez lata w komiksowym światku funkcjonowali jako członkowie grupy Avengers. Po batalii prawników Marvel i 20th Century Fox doszli do porozumienia. Marvel może używać postaci, ale z zastrzeżeniem, że nigdzie nie wspomni, że są mutantami, natomiast 20th Century Fox nie może wspominać o ich przynależności do Avengers. Tak szczerze, nie mam pojęcia, po co takie ograniczenia, i tak naprawdę czy mają jakiekolwiek znaczenie dla zwykłego widza. Jako ciekawostka, w filmie Captain America: Civil War z 2016 roku pojawia się określenie mutant, ale w odniesieniu do innej postaci, można w sumie potraktować to jako delikatny przytyk Marvela w stosunku do Foxa. W świecie komiksowym „porozumienie” miało swoje reperkusje w postaci ogłoszenia, że Magneto, uważany dotychczas za ojca Scarlet Witch i Quicksilvera tak naprawdę nie jest z nimi spokrewniony! Zmiana ewidentnie wprowadzona na siłę, zresztą została mocno skrytykowana przez fanów, ale tak naprawdę, nie ma większego znaczenia dla miłośników czy to filmów, czy komiksów.

Prawa do grupy Fantastic Four. Należą także do 20th Century Fox, i o ile Fox dobrze radzi sobie z Mutantami, to pierwsza rodzina niestety nie doczekała się ekranizacji,  które podbiłyby publiczność, a wersja z 2015 roku była ogromną porażką zarówno finansową jak i artystyczną. Jednak zapewne 20th Century Fox nie będzie skore do stracenia praw, tym bardziej, że Fantastic Four to spora grupa postaci dodatkowych. Zresztą Marvel próbował dogadać się z Foxem co do postaci Galactusa, ale koniec końców nie udało się.

Prawa do postaci Spider-mana. Prawa do tej postaci należą do Sony Pictures Entertainment, co pociąga także posiadanie praw przez to studio do wręcz ogromnego świata najróżniejszych bohaterów, a przede wszystkim świetnie wykreowanych złoczyńców. Do tego marka Spider-man jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najpopularniejszych, co przenosi się na sprzedaż wszelkich produktów nią sygnowanych. W 2002 roku na ekranach pojawił się film Spider-Man, który spodobał się publice i zebrał bardzo dobre recenzje. Jeszcze lepiej było z kontynuacją z 2004 roku. Spider-Man 2 okazał się ogromnym hitem, a studio patrzyło z nadzieją w przyszłość. I coś nie zagrało przy części trzeciej, która mimo nie najgorszych wyników finansowych, została niezbyt dobrze przyjęta zarówno przez krytyków jak i widzów. Siła marki zastała nadszarpnięta, a Sony Pictures zdecydowało się na restart. Ten nastąpił w 2012 roku. The Amazing Spider-Man spodobał się, a Sony od razu rozpoczęło planowanie stworzenia całego uniwersum i pojawiły się zapowiedzi nie tylko kontynuacji, ale też osobnych filmów poświęconych złodziejce Black Cat, Symbiontom, czy grupie złoczyńców Sinister Six. The Amazing Spider-Man 2 z 2014 roku był niezłym filmem i nie wypadł źle w Box Office, ale Sony spodziewało się lepszych recenzji, a także wyników finansowych. Uniwersum Pająka zanim dobrze powstało zaczęło chwiać się w posadach. Sony dodatkowo borykało się z kłopotami finansowymi, stąd też inwestycja niemałych pieniędzy w kolejny film w przypadku niepowiedzenia mogłaby okazać się katastrofalna w skutkach dla studia. Stając przed widmem stracenia z czasem praw do postaci, stała się rzecz niezwykła. Doszło do porozumienia Sony Pictures z Marvel Studios. Było to na rękę obu podmiotom: Sony nie zostało zupełnie odsunięte od postaci, a Marvel zadba o obecność Pajączka na dużym ekranie, a przez to, zadba o jego odpowiednią popularność. I nie dla radochy fanów, a z czysto biznesowego punktu widzenia. Sony miało prawa do filmowych adaptacji Spider-mana, ale to Marvel cały czas dysponuje prawami do wykorzystania wizerunku postaci na wszelkich produktach skierowanych głównie do dzieci i młodzieży. A że marka ta jest niezwykle silna, mowa tu wręcz o ogromnych pieniądzach, tak wiec Marvelowi jest na rękę, by cały czas Spider-man był obecny w kinie, i by były to filmy dobre, gdyż to po prostu przekłada się na sprzedaż zabawek, figurek, piórników, plecaków, kolorowanek, zeszytów, długopisów i tysiąca innych produktów. Obecnie Spider-man dołączył do Marvel Cinematic Universe i pojawia się w filmach wchodzących w skład tego uniwersum produkowanych przez Marvel Studios, natomiast Sony będzie mogła wykorzystać postacie z MCU, a do tego przy ich realizacji „pomoże” szef MS Kevin Feige, który jak dobrze wiemy „czuje klimat i ma do filmów superbohaterskich bardzo dobrą rękę”.

Wróćmy do samych filmów:

X-Men The Last Stand nieco zawiódł oczekiwania, ale nie był filmem złym. X-Men Origins Wolverine z 2009 już bezsprzecznie zasługuje na to miano. Solowe przygody najpopularniejszego mutanta miały być finansowym i artystycznym pewniakiem, a wyszła wprost katastrofalna porażka, z wieloma tragicznymi scenami, idiotycznymi rozwiązaniami scenariuszowymi czy źle nakreślonymi postaciami! Film broni się paroma niezłymi scenami, w tym czołówką, która ukazuje udział naszych postaci w różnych wydarzeniach na przestrzeni lat. Bezsprzecznie te parę minut robi ogromne wrażenie! Początkowe sceny także jeszcze nie straszą, a pierwsze wystąpienie Wade Wilsona jest całkiem niezłe. Ale im dalej, tym gorzej, a ostatnie sceny postawiają wręcz niesmak, począwszy od „magicznej” kuli, walki na kominie z Deadpoolem, czy sztucznej twarzy Profesora. Obejrzeć można, bo jako „akcyjniak” się sprawdza, ale miłośnicy komiksów mają na co narzekać. Ważna informacja, w rolę Wade Wilsona – Deadpoola wcielił się Ryan Reynolds który w przyszłości powróci do tej roli, na szczęście w o wiele lepszym wydaniu.

(2009) X-Men Origins Wolverine

c.d.n

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007

W roku 2000 na ekranach kin pojawił się superbohaterski film, który można określić jako przełomowy dla tego gatunku. Batman i Robin 1997 roku pozostawił po sobie bardzo złe wrażenie, jednocześnie nadszarpnął zaufanie, zarówno twórców jak i widzów do tego typu widowisk. Na szczęście, właśnie w 2000 roku, pojawili się Mutanci i nieco zmyli złe wrażenie. X-Men z pewnością nie jest filmem wybitnym, co to to nie, ale bez wątpienia należy nazwać go bardzo dobrym rozrywkowym widowiskiem, sporo powyżej przeciętnej. Reżyser, Bryan Singer, dołączył do twórców, którzy wiedzieli, jak do tego gatunku podejść, do tego dysponował odpowiednim budżetem, a także doskonale dobraną obsadą. Hugh Jackman jako Wolverine wprost idealnie sprawdził się w swojej roli, i obecnie bardzo trudno wyobrazić sobie kogoś innego wcielającego się w Rosomaka. Patrick Stewart, uznany aktor Szekspirowski, szerokiej publice znany z doskonałej roli Kapitana Picarda w serialu Star Trek: The Next Generation wypadł także doskonale w roli Profesora Charlesa Xaviera. Nie zawiodła także reszta obsady: Ian McKellen jako Magneto czy Famke Janssen jako Jean Grey.

(2000) X-Men

Pierwszy Blade okazał się hitem, na szczęście kontynuacja z 2002 roku, zatytułowana po prostu Blade II, nie zawiodła oczekiwań. Film broni się zarówno scenariuszem jak i klimatem, na stołku reżysera zasiadł charyzmatyczny Guillermo del Toro, a Wesley Snipes po raz kolejny idealnie sprawdził się w swojej roli. Dla osób przyzwyczajonych do kolorowego superbohaterskiego kina, mocna i podlana esencją horroru stylistyka może wydać się przesadzona, ale idealnie pasuje do przedstawionej opowieści.

(2002) Blade II

Sam Raimi wreszcie otrzymał szansę i udało mu się zasiąść na stołku reżysera w opowieści o superbohaterze. I to nie byle jakim, gdyż na ekran trafił sam Spider-Man! Ogromne przedsięwzięcie, z ogromnym budżetem i dopracowanymi efektami specjalnymi okazało się wielkim hitem, i ugruntowało pozycję superbohaterów na wielkim ekranie. Spider-Man jest filmem lekkim i przyjemnym i niestety nie pozbawionym wielu wręcz głupich rozwiązań, także scenariuszowych. Do tego można kręcić nosem na obsadę, jak dla mnie Tobey Maguire w roli Petera Parkera / Spider-mana oraz Kirsten Dunst jako Mary Jane Watson wypadli nie najlepiej i ciężko ich identyfikować z postaciami które odgrywają. Film był hitem, ale były to też czasy, gdy superbohaterowie wchodzili w łaski wygłodniałej widowni i praktycznie nie miał konkurencji. Było to coś nowego, kolorowego, dynamicznego, prawdziwe Kino Super Przygody, i pod tym względem do dzisiaj jak najbardziej się sprawdza.

(2002) Spider-Man

W 2003 roku kina zaatakował Daredevil. I wzbudził mocno mieszane uczucia, można wręcz powiedzieć, że powstała moda na obrzucanie go błotem! A w sumie niesłusznie. Owszem, film jest co najwyżej dobry (no dobrze, przeciętny), ale ogląda się go całkiem przyjemnie, i jako kino rozrywkowe sprawdza się nieźle. O ile przymkniemy oko na niektóre wręcz debilne sceny… Co do obsady, to absolutnie nie raziła: Ben Affleck jako Daredevil i Jennifer Garner jako Elektra Natchios sprawdzili się, natomiast „Ci źli” wypadli ponad przeciętną, widać że Colin Farrell jako Bullseye oraz Michael Clarke Duncan jako Kingpin dobrze bawili się na planie!

(2003) Daredevil Directors Cut

The Hulk z 2003 roku także wzbudził mieszane odczucia. Reżyser, Ang Lee, pragnął zachować stylistykę komiksu, jednocześnie skupić się na relacjach między bohaterami. I wyszło to mocno tak sobie. Sytuacja praktycznie analogiczna jak z Daredevilem: powstał film przyzwoity, ale jednak coś w nim zabrakło. Z pewnością warto obejrzeć, choćby dla obsady: Eric Bana jako Bruce Banner, Jennifer Connelly jako Betty Ross, Sam Elliott jako Generał Ross i Nick Nolte jako Ojciec Bruce’a Bannera.

(2003) The Hulk

Hulk nie podbił serc ani krytyków ani widzów, ale w tym samym roku pojawił się film, któremu ta sztuka udała się wprost perfekcyjnie. Kontynuacja losów mutantów, nazwana po prostu X-Men 2, poprawiła wszelkie niedoróbki pierwszej części i powstało widowisko wprost zapierające dech w piersiach, które już od pierwszych scen ogląda się z ogromną przyjemnością. Ponownie sprawdził się Bryan Singer na stołku reżysera, dopisała także obsada, czyli Hugh Jackman, Patrick Stewart, Ian McKellen, Famke Janssen, Halle Berry, Anna Paquin. Seans obowiązkowy, nie tylko dla miłośników trykociarzy!

(2003) X-Men 2

W tym samym roku pojawił się film oparty na specyficznym komiksie autorstwa ekscentrycznego Alana Moore‚a. League Of Extraordinary Gentlemen to obraz, który łączy w sobie kino stricte przygodowe z kinem super przygody, a do tego czerpie garściami z mitologi klasycznych potworów. Jako że prywatnie uwielbiam wszystkie te trzy gatunki, a film pod względem realizatorskim nie zawiódł, z mojej strony mocno go polecam, choć zapewne nie każdemu podejdzie. A, w obsadzie znalazł się sam Sean Connery, choćby dla niego warto sięgnąć po ten film. No dobrze, Peta Wilson w roli Miny Harker także warta jest uwagi!

(2003) League Of Extraordinary Gentlemen

Słyszeliście o takim czymś jak Return to the Batcave The Misadventures of Adam and Burt? Film w zamierzeniu miał być hołdem serialowi i filmowi kinowemu z Batmanem z 1966 roku. Na ekran powracają odtwórcy głównych ról, czyli Adam West i Burt Ward, którzy w serialu wcielili się odpowiednio w rolę Batmana i Robina. Film niestety wyszedł mocno nijaki, i w sumie wart obejrzenia jest tylko dla fanów tamtych starych opowieści z Batmanem, a i nim niekoniecznie przypadnie do gustu.

(2003) Return to the Batcave The Misadventures of Adam and Burt

Jak widać, rok 2003 to całkiem niezły wysyp filmów o tematyce superbohaterskiej, a i klejne lata pod tym względem będą dopisywać.

Blade Trinity z 2004 roku, czyli trzecia część sagi, niestety okazał się filmem bardzo słabym, którego nawet nie ma co zestawiać z bardzo udanymi, i docenionymi przez krytykę oraz widzów, dwoma wcześniejszymi częściami. Obejrzeć można, zdarzają się lepsze momenty, ale ogólnie nie ma co liczyć na mocne wrażenia, a wątki komediowe miłośników cięższych klimatów mogą wręcz irytować. Warto zaznaczyć, że w filmie zagrał Ryan Reynolds, aktor o którym będzie jeszcze głośnio w ramach superbohaterskiego gatunku.

(2004) Blade Trinity

I kolejna porażka, tym razem wręcz spektakularna. Film zły pod każdym względem, acz mający swoich miłośników. I jak ktoś bardzo chce, obejrzeć można, choć zawiązanie akcji, głupoty scenariuszowe, czy efekty specjalne prezentują niski poziom i wręcz rażą. A sama postać Catwoman, nie ma wiele wspólnego z Kobietą Kot ze świata Batmana.

(2004) Catwoman

Spider-Man 2 dysponował ogromnym budżetem, który w zdolnych rękach Sama Raimiego udało się przekuć w ogromy sukces. Film sprzedał się wręcz doskonale, a od strony realizatorskiej także sprawdza się idealnie. Dopracowany scenariusz, zapierające dech w piersiach efekty specjalne, a Alfred Molina w roli Dr Otto Octopusa sprawdził się idealnie. Odtwórcy głównych ról, czyli Tobey Maguire i Kirsten Dunst, raczej poprawnie, choć nie czuć zupełnie między nimi chemii, i niezbyt niestety pasują do odgrywanych przez siebie ról.

(2004) Spider-Man 2

Ponownie na stołku reżysera zasiada Guillermo del Toro (Blade II) i ponownie tworzy film o wprost niezwykłym klimacie. Hellboy w umiejętny sposób przeniósł z kart komiksu na duży ekran sporo elementów, w tym genialnie wykreowanych głównych bohaterów. Sama postać Hellboya wypada wprost rewelacyjnie, w czym ogromna zasługa wcielającego się w tą postać Rona Perlmana! A dzięki swojej charakterystycznej facjacie zapewne oszczędził sporo roboty charakteryzatorom.  Może film zbyt duży nacisk kładzie na akcję, a trochę za mały na scenariusz, ale bezsprzecznie jest to niezwykłe i ze wszelkich miar warte obejrzenia widowisko.

(2004) Hellboy DC

Nadal pozostajemy w 2004 roku, ostatnim tytułem w niniejszym zestawieniu pochodzącym z tego roku jest The Punisher. Nie jest to jednak kontynuacja filmu z 1989 roku z Dolphem Lundgrenem, a całkowity restart. Zmieniają się aktorzy, a scenariusz oparto na całkiem niezłej i znanej również w Polsce (opowieść wydana w formie zeszytowej przez Madragorę i w formie zbiorczej w ramach WKKM) sadze komiksowej. Ekranizacja jednak wyszła nijako, lepsze momenty owszem są, ale film to raczej przeciętna sensacyjna opowiastka, niż mocne kino godne tego antybohatera.

(2004) The Punisher

Rok 2005 przyniósł kolejny przełom. W Batman Begins za reżyserię odpowiadał Christopher Nolan, a na ekranie wprost błyszczały gwiazdy: Christian Bale jako Batman, Michael Caine jako Alfred, Liam Neeson jako Ra’s Al Ghul, Gary Oldman jako Gordon, Morgan Freeman jako Lucius Fox i Katie Holmes jako Rachel Dawes. Nie znajdziemy tutaj fajerwerków i wesołej atmosfery, jest natomiast ciężki klimat, poważne potraktowanie tematu oraz dość ciekawy i zgrabny scenariusz,  przedstawiający świat Batmana w dość „prawdziwy” sposób, tak, że zapomina się o jego komiksowym rodowodzie. Oczywiście nie uniknięto bzdur czy gorzej zrealizowanych elementów, jednak całość to widowisko które należy potraktować jako lekturę obowiązkową.

(2005) Batman Begins

Constantine to film, w którym nie znajdziemy trykotów i którego komiksowy rodowód nie jest w ogóle zauważalny. I nie należy tego uważać ani za minus ani za plus, film po prostu doskonale broni się jako autonomiczne dzieło. Scenariusz nie razi zbyt wieloma głupotami, klimat wręcz wypływa z ekranu, a aktorzy, w tym Keanu Reeves, Rachel Weisz oraz Tilda Swinton wypadli bardzo przekonująco w swoich rolach.

(2005) Constantine

Przeciętny Daredevil z 2003 roku doczekał się swoistej kontynuacji, choć bardziej w formie spin-offa. Elektra nie okazała się hitem, powstał film mocno średni, owszem mający swoje lepsze momenty, ale niestety zupełnie nie porywający. Obejrzeć można, jak najbardziej, tym bardziej, że w rolę Elektry ponownie wcieliła się urocza Jennifer Garner.

(2005) Elektra

Man-Thing niestety nie skorzystał z dość niezłego i mocno klimatycznego komiksowego pierwowzoru i formą przypomina prymitywny horror z serii „coś po kolei wykańcza bohaterów”. I nawet jako horror nie wypada zbyt dobrze. Sporo poniżej przeciętnej.

(2005) Man-Thing

Ostatnia pozycja na 2005 rok nieco się wyróżnia, i to na plus, aczkolwiek nadal nie można nazwać tego dzieła wybitnym. Fantastic Four z tego roku ma sporo dobrych momentów, jednak równocześnie straszy głupotami i nierównym poziomem. Oko cieszy obsada, Jessica Alba w roli Susan Storm choć nie zachwyca zdolnościami aktorskimi, to ładnie prezentuje się na ekranie, natomiast Michael Chiklis jako Benjamin Grimm, a szczególnie późniejszy Kapitan Ameryka czyli Chris Evans jako Johnny Storm stworzyli niezłe kreacje.

(2005) The Fantastic Four

Rok 2006 rozpoczynamy od prawdziwego kuriozum. Stan Lee’s Lightspeed, już po tytule daje sporo do myślenia. W końcu Stan Lee to legenda. I rzeczywiście, najwidoczniej Stanowi było mało i po rozsprzedawaniu licencji na lewo i prawo, postanowił stworzyć coś zupełnie nowego i świeżego. Tyle że nie wyszło, i dostaliśmy kaszankę straszliwą, która nawet miłośnikom gatunku nie przypadnie zbytnio do gustu. Traktować jako ciekawostkę i omijać z daleka!

(2006) Stan Lee's Lightspeed

Odpowiedzialny za sukces dwóch pierwszych części X-men Bryan Singer tym razem zajął się światem DC i sięgnął po najbardziej ikoniczną postać z tego uniwersum. W Superman Returns jednak coś nie zagrało, wyraźnie widać, że film miał nawiązywać do Supermanów Richarda Donnera, i pod tym względem się sprawdza, ale w ogólny rozrachunku wyszło widowisko nieco rozwleczone, momentami nudnawe i niestety z nie najlepszą obsadą. Czyli kolejny średniak, jakich wiele w tamtym czasie.

(2006) Superman Returns

Bryan Singer zajęty Supermanem nie miał czasu na nowych X-manów. I to niestety odbiło się na jakości trzeciej części. X-Men The Last Stand nie jest oczywiście filmem złym, a jako widowisko stricte rozrywkowe, sprawdza się wręcz świetnie. Jest dużo postaci, cały czas coś się dzieje, a efekty specjalne zachwycają. Tyle, że film nie porywa tak jak wcześniejsze części i niestety coś tu zabrakło, szczególnie w kwestiach scenariusza. Przeciętniak, ale nieco powyżej średniej.

(2006) X-Men The Last Stand

Ghost Rider z 2007 roku idealnie wpasowuje się w linię filmów przeciętnych. Choć został zjechany przez krytykę, to jednak jako kino rozrywkowe ogląda się go całkiem nieźle, o ile ktoś nie jest uczulony na Nicolasa Cage’a który tutaj wciela się w tytułowego antybohatera.

(2007) Ghost Rider Extended Cut

Pech jakiś czy co? Klątwą trzecich części? Blade III czy X-meni 3 wypadli słabo i niestety tak samo jest z filmem Spider-Man 3, czyli trzecią częścią w sadze, gdzie w rolach głównych ponownie wystąpili Tobey Maguire i Kirsten Dunst. I niestety wypadają tutaj jeszcze gorzej niż poprzednio, choć tym razem to nie tylko wina ich aktorstwa, ale też scenariusza. Warto podkreślić, że Kirsten Dunst jest bardzo zdolną aktorką, co udowodniła choćby w serialu Fargo, ale do roli zjawiskowej Mary Jane Watson po prostu nie pasuje. Sam film jest relatywnie długi, a i tak akcja pędzi bardzo szybko, a nagromadzenie wątków niestety zaczyna nieco przeszkadzać w odbiorze, tym bardziej, że niestety sporo tu różnych nielogiczności. Nie jest to wina tylko reżysera. Sam Raimi koniecznie w trzeciej części chciał skupić się na postaci Sandmana (w tej roli Thomas Haden Church, starszym widzom zapewne doskonale znany jako Lowell z serialu Wings), a producenci koniecznie chcieli w filmie Venoma. I Raimi postanowił wszystkie te składniki wrzucić do jednego kotła, co niestety wyszło mocno tak sobie. I jednocześnie Spider-man 3 zakończył sagę reżyserowaną przez Sama Raimiego.

(2007) Spider-Man 3

Kontynuacja Fantastycznej Czwórki z 2005 roku, czyli The Fantastic Four Rise of the Silver Surfer utrzymała poziom jedynki, czyli ponownie otrzymaliśmy film mocno przeciętny, ale który można obejrzeć. Niektóre rzeczy denerwują, są dziury scenariuszowe, a Galactus to pomyłka, ale jako przyjemne kino akcji, sprawdza się świetnie. No i scena ze Stanem Lee jest wprost genialna!

(2007) The Fantastic Four Rise of the Silver Surfer

W latach 2000-2007 mieliśmy całkiem spory wysyp filmów utrzymanych w temacie superhero, i mimo, że większość tych „dzieł” było mocno przeciętnych, to na szczęście prawdziwe kaszanki zdarzały się dość rzadko. No i pojawiło się także parę prawdziwych perełek! Ogólnie, jest co oglądać! A będzie tego jeszcze więcej, bo już niedługo zaczyna się:

W następnym odcinku: Marvel Cinematic Universe.

PS. W tamtych latach oczywiście było więcej tytułów powiązanych z komiksami, jednak na pogadankę o takich dziełach jak: The Specials, Unbreakable, From Hell, Ghost World, Asterix i Obelix Misja Kleopatra, Men In Black II, Road To Perdition, Michel Vaillant, Blueberry, Immortal, A History of Violence, Sin City, Sky High, V For Vendetta, 300, Hollywoodland, My Super Ex-Girlfriend, Zoom, Transformers, Underdog przyjdzie jeszcze czas.

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998

Rok 1989 okazał się dla kina superbohaterskiego rokiem przełomowym. Jeżeli pamiętacie poprzednią część wspominek, to w roku tym ukazały się takie przeciętniaki jak The Return of Swamp Thing czy The Trial of the Incredible Hulk, ale na ekranach kin pojawiło się także dzieło bez wszech miar niezwykłe.

Ogromy sukces artystyczny szedł na równi z sukcesem komercyjnym, film przypadł do gustu zarówno krytykom jak i widzom. Niezwykły klimat to zasługą przede wszystkim niezwykłego reżysera, a na takie miano bez wątpienia zasługuje Tim Burton. Reżyseria, montaż, muzyka, scenografia – każda z tych składowych zachwycała już podczas premiery, i zachwyca także dziś – film w ogóle się nie postarzał i nadal idealnie sprawdza się jako zapierające dech w piersiach widowisko. Do tego oczywiście nie można zapomnieć o doskonale dobranej obsadzie: Michael Keaton w tytułowej roli, Jack Nicholson jako Joker oraz Kim Basinger jako Vicki Vale. Seans obowiązkowy, nie tylko dla miłośników filmów z superbohaterami, i ogromny krok milowy w dorobku tego gatunku! Batman pokazał, że na podstawie amerykańskich pulpowych komiksów można stworzyć dzieło, które spodoba się szerokiej publiczności. A do tego ją zachwyci.

(1989) Batman

Batman niestety był ewenementem tamtych czasów, i ponownie podkreślił tezę, że twórcy filmowych widowisk „muszą czuć klimat„. A były z tym problemy, choć oczywiście różne studia i różni reżyserzy eksperymentowali z najróżniejszymi bohaterami. I antybohaterami. The Punisher z Dolphem Lundgrenem w tytułowej roli może nie okazał się filmem wybitnym, ale idealnie sprawdził się jako dynamiczne widowisko utrzymane w klimacie z tamtych lat. Do tego film zrealizowano bardzo poprawnie od strony technicznej, i nawet dzisiaj, da się go z przyjemnością obejrzeć.

(1989) The Punisher

O ile z Punisherem jeszcze jakoś wyszło,  to niestety Captain America okazał się porażką straszliwą. Zawiodło praktycznie wszystko, począwszy od aktorstwa, poprzez głupie i wręcz durnowate sceny (Kapitan „kradnie” samochody!), kończąc na tragicznym montażu i reżyserii. Tylko dla największych fanów.

(1990) Captain America

W 1990 roku na ekranach telewizorów zadebiutował serial The Flash, składający się w sumie z 22 odcinków. Twórcy serialu dodatkowo stworzyli trzy pełnometrażowe filmy bezpośrednio powiązane z samym serialem. Jednak nie było to rozwiniecie tematu, a jedynie sprytne wykorzystanie już nakręconego materiału i próba zwiększenia profitów z rynku VHS. I tak film z 1990 roku The Flash to tak naprawdę pilot serialu, a wydane rok później dwie kontynuacje łączyły po prostu po dwa odcinki znane z serialu. The Flash II: Revenge of the Trickster składał się z odcinków 12: The Trickster i 22: The Trial of the Trickster, a The Flash III: Deadly Nightshade z odcinków 9: Ghost in the Machine i 16: The Deadly Nightshade. Co najlepsze, to naprawdę da się to oglądać, a przynajmniej warto sięgnąć po Flasha II (lub oczywiście odpowiadające mu odcinki), w którym rolę  antagonisty głównego bohatera zagrał sam Mark Hamill!

(1990) The Flash

(1991) The Flash II Revenge of the Trickster

(1991) The Flash III Deadly Nightshade

We wspominkach miało być tylko o najbardziej charakterystycznych bohaterach komiksowych, ale jak zapowiadałem we wstępie, jakieś odstępstwa będą się zdarzały. I muszą, gdyż dla symbolu lat 90. XX wieku, jakim bez wątpienia były Nastoletnie Żółwie Ninja (tak, rewelacyjny tytuł! Poważnie, jest to przemyślana zagrywka marketingowa skierowana do odpowiedniego odbiorcy!), koniecznie trzeba znaleźć miejsce. Żółwie cieszyły się powodzeniem także w Polsce, głównie za sprawą całkiem nieźle zrealizowanego serialu animowanego. A były też aktorskie filmy pełnometrażowe! Na pewno nie są to arcydzieła, i dziś mocno śmieszą, ale w sumie, taka była rola żółwi! To nie miała być poważna historia, ale lekka i przyjemna rozrywka. I taką pozostaje nawet dzisiaj, choć odbiera się ją o wiele lepiej, gdy nadal gdzieś tam w nas tli się jeszcze nutka nostalgii.

Teenage Mutant Ninja Turtles 1990 rok

(1990) Teenage Mutant Ninja Turtles

Teenage Mutant Ninja Turtles II The Secret Of The Ooze 1991 rok

(1991) Teenage Mutant Ninja Turtles II The Secret Of The Ooze

Teenage Mutant Ninja Turtles III 1993 rok

(1993) Teenage Mutant Ninja Turtles III

I kolejne odstępstwo od zasad, choć pozostajemy w klimacie superbohaterskim, tyle że bez rodowodu komiksowego. Sam Raimi, znany obecnie z kasowej trylogii o Człowieku Pająku, niegdyś miał problemy ze zdobyciem licencji na jakiegokolwiek superbohatera. Stworzył więc swojego, choć superbohater zmienił się bardziej w antybohatera. Darkman to jednak film, który nawet dzisiaj ogląda się bardzo dobrze, a dodatkowym atutem jest nieźle zarysowana postać głównego bohatera, w którego wcielił się Liam Neeson. Film doczekał się dwóch kontynuacji: Darkman II The Return of Durant z 1995 roku i Darkman III Die Darkman Die z 1996. Kontynuacje reżyserował już kto inny, także w głównej roli obsadzono nowego aktora (Arnold Vosloo), ale jak komuś podobała się pierwsza część, warto sięgnąć po kolejne.

(1990) Darkman

(1995) Darkman II The Return of Durant

(1996) Darkman III Die Darkman Die

Jeszcze jeden całkiem oryginalny superbohater, skojarzenia z Iron-Manem całkiem na miejscu. Przynajmniej jeżeli chodzi o strój i latanie. Film ze studia Disneya, o całkiem sporym budżecie, co zaowocowało dopieszczoną stroną techniczną i całkiem atrakcyjną obsadzą. Powstał obraz przyjemny w odbiorze, choć po bardzo obiecującym początku nieco w końcówce obniża, nomen omen, loty… Plusik za rewelacyjnego Timothy Daltona w roli szwarccharakteru.

The Rocketeer 1991

(1991) The Rocketeer

Sukces Batmana po prostu musiał spowodować powstanie kontynuacji. Do tego niezwykle zadowoleni producenci zaufali ponownie Timowi Burtonowi i dali mu całkowicie wolną rękę. I reżyser to wykorzystał, niestety jednak, nieco za bardzo przeszarżował. Batman Returns z 1992 roku absolutnie nie jest filmem złym, co to, to nie! Wręcz przeciwnie, jest filmem nawet wybitnym, jednak dla co poniektórych może okazać się nieco zbyt ciężkostrawny, a to głównie za sprawą zbyt przerysowanego i za bardzo odrealnionego klimatu. A do tego, uwaga spojler, Batman zabija! Podobnie jak w przypadku pierwszej części, zachwyca obsada: Michael Keaton, Danny DeVito jako Pingwin, Michelle Pfeiffer jako Kobieta Kot oraz Christopher Walken jako Max Shreck. Ach, i ta muzyka…

(1992) Batman Returns

Znowu odstępstwo od głównej reguły, ale mamy i komiksowy rodowód i bohatera, choć znowu w wydaniu „anty”. The Crow z 1994 roku to film mroczny, ociekający klimatem, doskonale zrealizowany od strony technicznej, a także związany z ogromną tragedią. Podczas kręcenia zdjęć zginął odtwórca głównej roli, Brandon Lee. W broni palnej, z której w jednej scen oddano w jego kierunku strzał, znalazł się zamiast ślepaka prawdziwy nabój. Skąd tam się wziął pozostaje do dzisiaj niewyjaśnioną zagadką. Zdjęcia dokończono, a film trafił do dystrybucji, z miejsca uzyskując status kultowego. Mocno polecam, warto obejrzeć, choć jest to widowisko dość ponure i bez krzty optymizmu…

(1994) The Crow

Na popularności Kruka powstały kontynuacje, niestety nie dorównujące oryginałowi i będące właściwie tylko po nim popłuczynami.

The Crow 2 City of Angels 1996 rok

(1996) The Crow 2 City of Angels

The Crow 3 Salvation 2000 rok

(2000) The Crow 3 Salvation

The Crow Wicked Prayer 2005 rok

(2005) The Crow Wicked Prayer

W jednym z przyszłych odcinków wspominek z pewnością będzie coś więcej o prawach autorskich. Bo zamieszanie z nimi jest straszliwe, szczególnie w uniwersum Marvela. Jedną z ogólnych zasad jest, że dane studio dzierży prawa do danych postaci tylko na określony czas. Jeżeli podczas tego czasu studio nie stworzy żadnego filmu w temacie, to prawa powracają do licencjodawcy. Widząc potencjał, jednak nie mając pomysłu na odpowiednią otoczkę realizatorską, producenci dzierżący prawa do grupy Fantastic Four postanowili budżetowym sposobem stworzyć dzieło, którego główną rolą było tylko i wyłącznie zachowanie tych praw! Wyobrażacie sobie? Film z producenckiego stołka jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć został skazany na porażkę! Nie zamierzano nawet wprowadzać go do obiegu, o czym podczas produkcji nie wiedzieli ani aktorzy, ani reżyser! Dziś można obejrzeć to dzieło, choć oczywiście pozostaje swoistą ciekawostką i kuriozum zawiłości świata filmowego, w którym niepodzielnie rządzi pieniądz.

The Fantastic Four 1994 rok

(1994) The Fantastic Four

Świetne efekty specjalne, które do dzisiaj zachwycają, a przede wszystkim genialny Jim Carrey w tytułowej roli! The Mask z 1994 roku okazał się ogromnym hitem kasowym, a film po prostu pokochali wszyscy, od widzów po krytyków. Kto nie zna, należy KONIECZNIE nadrobić! Ubaw po pachy gwarantowany! Aha, była kontynuacja. I o ile o takich ciekawostkach wypominam, to tą, wybaczcie, pominę. Oryginał jest lekturą obowiązkową, kontynuacji nie tykać nawet kijem!

(1994) The Mask

W 1994 roku na ekrany powraca Cień, czyli The Shadow. Jak być może pamiętacie z pierwszej części wspominek, postać ta pojawiła się już w kinach w 1940 roku. Powrót zaliczyć można za jak najbardziej udany, jest klimat, efekty nawet dzisiaj nie odstraszają, dużym plusem jest scenografia i stroje które po prostu zachwycają. Zresztą nie ma się co dziwić, film dysponował całkiem niezłym budżetem, który przekuto na warte obejrzenia widowisko.

(1994) The Shadow

To co Burton zrobił w Powrocie Batmana nie zadowoliło producentów, tak więc realizację kolejnej części powierzono już komuś innemu. Na stołku reżysera zasiadł Joel Schumacher, natomiast przed kamerą ponownie brylowały same gwiazdy: Val Kilmer jako Batman, Tommy Lee Jones jako Harvey Dent: Dwie Twarze, Jim Carrey jako Dr Edward Nygma: Człowiek-Zagadka, Nicole Kidman jako Dr Chase Meridian. No i pojawił się jeszcze Robin, który był zupełną pomyłką…. Batmany Burtona były mroczne i klimatyczne, co idealnie sprawdzało się przy takiej postaci jak Batman. W wersji Schumachera otrzymujemy na ekranie wręcz feerię barw, które aż rażą w oczy. Niestety mroczny klimat został zamieniony na kicz. Aczkolwiek, żeby nie było, film nadal ogląda się całkiem nieźle! Sprawdzają się główni źli, akcja biegnie wartko, a Gotham nadal potrafi zachwycić.

Batman Forever 1995 rok

(1995) Batman Forever

Judge Dredd (1995) z Sylvestrem Stallone w tytułowej roli budzi sprzeczne opinie. I nie ma co ukrywać, mamy do czynienia z filmem przeciętnym, jednak który sprawdza się jako niezobowiązująca i całkiem przyjemna rozrywka. Do tego Stallone wypada całkiem przekonywującą w roli Dredda, efekty nie odstraszają, a Mega City One potrafi zachwycić.

(1995) Judge Dredd

Generation X z 1996 to pierwsze pojawienie się mutantów Marvela w pełnometrażowym aktorskim filmie. Niestety, pojawienie wybitnie nieudane, film pod każdym względem od siebie odstrasza, i nawet zapożyczenia z komiksu zostały zrealizowane nieumiejętnie. Mutanci jeszcze będą musieli chwilę poczekać na godne ich widowisko.

(1996) Generation X

Z filmem The Phantom z 1996 jest podobna sytuacja jak z Cieniem, czyli otrzymujemy powrót bohatera, który debiutował lata temu w czarno białym serialu kinowym. Phantom obecnie nieco śmieszy, szczególnie jak główny bohater paraduje w swoim fioletowym stroju, jednak mimo to film ogląda się bardzo przyjemnie! Nadal jest to miłe i niezobowiązujące przygodowe widowisko.

(1996) The Phantom

Batman Burtona z 1989 pokazał, że można stworzyć film superbohaterski będący zarówno kasowym jak i artystycznym przebojem. Producenci zaczęli chętnie inwestować w takie przedsięwzięcia, choć niestety ogromnego sukcesu Batmana nie udało się powtórzyć.  W 1997 roku na ekrany kin zawitała czwarta część sagi o Mrocznym Rycerzu, która także okazała się krokiem milowym dla superbohaterskiej kinematografii. Batman And Robin, podobnie jak przednicy, zachwycał obsadą. Zmieniono co prawda odtwórcę głównej roli, ale po niezbyt udanej kreacji Kilmera, decyzja ta wydawała się jak najbardziej słuszna. Nowym Batmanem został George Clooney, natomiast w pozostałych rolach wystąpili Arnold Schwarzenegger jako Mr Freeze i Uma Thurman jako Trujący Bluszcz. Do tego był Robin i Batgirl. O jakości samego filmu niech poświadczy anegdota, mówiąca, jakoby George Clooney zobowiązał się, że przeprosi i odda pieniądze za bilet każdemu kogo spotka i kto stwierdzi, że był na tym filmie w kinie! Autentycznie, o ile Batmana Forever dało się obejrzeć, to Batman & Robin jest filmem wręcz tragicznym! Powiedzenie, że to zmarnowany potencjał i w sumie zmarnowana kupa kasy, bo budżet był ogromny, to za mało. Film został aż tak zmiażdżony przez widzów i krytykę, że skutecznie zniechęcił na lata Hollywood do inwestowania sporych pieniędzy w podobne widowiska!

(1997) Batman And Robin

W tym samym roku swoich sił na ekranie próbowała postać z wydawnictwa Image. Spawn, oparty na niegdyś słynnej i przebojowej autorskiej serii Todda McFarlane’a, niestety nie zdobył serca widzów, choć z początku rokował całkiem nieźle. Ale czegoś tu zabrakło, a do tego film dobiły wprost tragiczne efekty specjalne, które nawet w roku premiery odstraszały. Tylko dla wiernych fanów.

(1997) Spawn Director's Cut

Ech, równia pochyła… Steel z 1997 roku to doskonały przykład, że zatrudnienie rozpoznawalnego celebryty nie zawsze jest dobrym pomysłem. Shaquille O’Neal kiedyś cieszył się zasłużoną sławą, jako wybitny koszykarz, jednak aktor z niego był żaden. A do tego głupawy scenariusz i idiotyczne dialogi. Steel to postać z uniwersum Supermana, ale w takim wydaniu lepiej znajomość z nim sobie odpuścić.

(1997) Steel

David Hasselhoff zasłynął rolami w takich kultowych serialach jak Nieustraszony czy Słoneczny patrol. I być może pojawiła się kolejna szansa na kultowy serial, gdyż film Nick Fury Agent of Shield z 1998 roku był tak naprawdę zwiastunem. Zwiastunem serialu, który jednak nigdy nie trafił do realizacji. A szkoda, gdyż Hasselhoff jako Nick Fury wypada całkiem nieźle, i film, choć jest mocno przeciętny, to może skusić co poniektórych miłośników klimatu prosto z kaset VHS.

(1998) Nick Fury Agent of Shield

Blade z 1998 roku podczas premiery w ogóle nie był kojarzony z komiksowym pierwowzorem. Opowieść o pół-wampirze, pół-człowieku okazała się całkiem zgrabną i mroczną historią utrzymaną nieco w klimacie horroru. I to się sprzedało, film zebrał ciepłe recenzje, a i widownia dopisała. I nadal jest to widowisko jak najbardziej warte obejrzenia, nie tylko dla miłośników komiksów, a do tego stanowi doskonałą odtrutkę na zniesmaczenie, jakie budzi obecnie popularny wygląd wampira – lalusia. Dobre, mocne kino!

(1998) Blade

W następnym odcinku: Nadchodzą mutanci!

PS. Mimo odstępstw od reguł i dodania różnych pobocznych tytułów, w opisie zabrakło miejsca na takie filmy jak: Guyver, Guyver Dark Hero, The Meteor Man, Blankman, Black Scorpion, Black Scorpion II Aftershock, Tank Girl, Barb Wire, Men In Black, Star Kid, Asterix i Obelix kontra Cezar. Oczywiście mam nadzieję powrócić do tych perełek przy innej okazji.

Wcześniejsze części:
początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Superman ratuje świat: 1975 – 1988

To będzie ciekawa, acz ciężka przeprawa. I idealne zobrazowanie tezy, że „klimat trzeba czuć”. A twórcy z Fabryki Snów niestety nader często miewali z tym problemy. I jak zobaczycie na kolejnych przykładach, przez lata nie mieli zielonego pojęcia,  jak przenieść komiksowe historie na szklany ekran. Na szczęście zdarzały się także chlubne wyjątki.

Wróćmy więc do XX wieku, a dokładnie do 1975 roku. I na sam początek prawdziwe kuriozum. It’s a Bird…It’s a Plane…It’s Superman czyli telewizyjna adaptacja musicalu, który już w 1966 roku miał swoją premierę na Broadwayu! Film podobno jednak nie zachował specyficznego, rozśpiewanego, klimatu…

(1975) It's a Bird... It's a Plane... It's Superman!

Wybaczcie, że teraz nieco zaburzę chronologię, ale właśnie dochodzimy do paru cykli, które najlepiej będzie przedstawić za jednym zamachem.

Spider-mana zapewne doskonale znacie, ale czy wiedzieliście, że już w 1977 powstał pełnometrażowy film z tym superbohaterem? Zatytułowany zresztą po prostu Spider-Man. Film wkrótce doczekał się dwóch kontynuacji: Spider-man Strikes Back z 1978 roku i Spider-Man The Dragon’s Challenge z 1979. Wszystkie trzy filmy stanowiły jedną serię i były bezpośrednio powiązane z 13 odcinkowym serialem emitowanym w latach 1978-1979. Dzisiaj to dzieło jest dość ciężkostrawne i zupełnie nie zachwyca, sięgnąć po nie powinni tylko najwięksi miłośnicy człowieka pająka.

(1977) The Amazing Spider-Man

(1978) Spider-man Strikes Back

(1979) Spider-Man The Dragon's Challenge

Podobnie sprawa wygląda z innym bohaterem ze stajni Marvela. Zielonoskóry Hulk otrzymał na własność cały serial, składający się w sumie z aż 82 odcinków, emitowanych w latach 1978-1982! Rok wcześniej wyemitowano dwa pełnometrażowe piloty: Hulk Pilot Movie i Death in the Family (znany także jako The Return of the Incredible Hulk). W 1978 na ekranach pojawił się trzeci pełnometrażowy film, spełniający rolę pilota drugiego sezonu: The Incredible Hulk Married, znany także pod tytułem The Bride of the Incredible Hulk.

(1977) The Incredible Hulk Pilot Movie

(1977) The Incredible Hulk Death in the Family

(1978) The Incredible Hulk Married

Co prawda serial zakończył się w 1982 roku, ale Hulk nie zniknął z ekranów, i powstały kolejne pełnometrażowe filmy, będące bezpośrednią kontynuacją wcześniejszych wydarzeń. Warto się nimi zainteresować z powodu gościnnych występów innych charakterystycznych postaci z uniwersum Marvela. W filmie z 1988 roku The Incredible Hulk Returns pojawił się sam Thor, natomiast w obrazie z 1989 roku pod tytułem The Trial of the Incredible Hulk mogliśmy spotkać Matta Murdocka czyli Daredevila! Trzeci i ostatni film z serii, Death of the Incredible Hulk z 1990 roku, już tak prominentnych gości niestety nie miał. Całość tylko dla zatwardziałych fanów, i jak już, to najlepiej sięgnąć po filmy i ewentualnie parę wybranych odcinków. Większa dawka Hulka z tamtego okresu może być ciężkostrawna…

(1988) The Incredible Hulk Returns

(1989) The Trial of the Incredible Hulk

(1990) Death of the Incredible Hulk

Do Hulka i Człowieka Pająka dołączył jeszcze trzeci bohater ze stajni Marvela, i to nie byle jaki, gdyż był to sam Kapitan Ameryka! Bez serialu, tylko w dwóch filmach telewizyjnych, oba zresztą premierę miały w 1979 roku: Captain America i Captain America II: Death too Soon. I całe szczęście, że było tego tylko tyle, gdyż Kapitan Ameryka w tym wydaniu jest tragedią wprost straszliwą, i nawet wielcy miłośnicy jego przygód od tych perełek powinni trzymać się z daleka.

(1979) Captain America I

(1979) Captain America II - Death too Soon

W 2016 roku na ekranach kin pojawi się Dr Strange, a wiedzieliście, że postać ta zadebiutowała na szklanym ekranie już wiele, wiele lat wcześniej? Dokładnie w 1978 roku, film nazywał się po prostu Dr Strange i miał pełnić rolę pilota w końcu niezrealizowanego serialu. Niestety, gdyż o dziwo film nie wyszedł aż tak źle, o ile przecierpimy charakterystyczny „styl” obrazów z tamtych lat. Zresztą podobno sam Stan Lee stwierdził, że Dr Strange to najlepszy film oparty na jego twórczości, ze wszystkich, które wtedy kręcono. Tak szczerze, patrząc na dzieła pokroju Pająka, Hulka czy Kapitana, to wcale nie była to wielka sztuka…

(1978) Dr Strange

Nie da się ukryć, że w latach 70. XX wieku filmy na podstawie przygód bohaterów z uniwersum Marvela dawały po prostu ciała. O dziwo, uniwersum DC i ich sztandarowa postać doczekała się dzieła, które dzisiaj uważa się za kultowe i i wciąż jest warte obejrzenia. Superman z 1978 po prostu zachwycał. Ba! On nawet dzisiaj zachwyca, oczywiście pod warunkiem, że podczas sensu delikatnie przymrużymy oko. Christopher Reeve w tytułowej roli sprawdził się wprost idealnie, przyjęło się nawet mówić, że aktor ten nie grał Supermana, on BYŁ Supermanem! Przy tym filmie można określić maksymę, która sprawdza się do dnia dzisiejszego: by powstało coś warte obejrzenia, za film koniecznie musi zabrać si twórca, który ewidentnie „czuje klimat”. I takim twórcą bez wątpienia był reżyser Richard Donner.

(1978) Superman

Po kasowym i artystycznym sukcesie Supermana Donner otrzymał od studia wolną rękę i zabrał się za kontynuację. Niestety, jego działania nie do końca podobały się producentom i gdy film był już prawie gotowy, Richard Donner został odsunięty ze stołka reżysera, a jego miejsce zajął Richard Lester. Który wprowadził zmiany pod dyktando producentów i przemontował oraz nakręcił od początku wiele scen, a także dołożył całkowicie nowe. W 1980 roku na ekranach kin debiutował Superman II, mimo perturbacji podczas produkcji, film okazał się ogromnym hitem! Lester, podobnie jak Donner, „czuł klimat”.

(1980) Superman II

Przeskoczmy na chwilę do 2006 roku. Na rynku wideo pojawia się film o jakże wymownym tytule Superman II The Richard Donner Cut. Wreszcie po latach widzowie mogli na własne oczy się przekonać, jak Superman II miał pierwotnie wyglądać! I każdy może sam ocenić, która wersja, Donnera czy Lestera, jest lepsza. Podpowiem: obie warto obejrzeć!

(1980) Superman II The Richard Donner Cut

Richard Lester ponownie zasiadł na stołku reżysera, a Christopher Reeve ponownie wcielił się w tytułową rolę. Jednak Superman 3 z 1983 już nie wzbudził takich zachwytów, i ogólnie, uważany jest za film o wiele słabszy niż wcześniejsze części, acz nadal warto go obejrzeć.

(1983) Superman 3

Natomiast Superman IV The Quest for Peace z 1987 roku jest już filmem po prostu słabym, raczej tylko dla wielkich miłośników postaci, i to takich, którzy potrafią wiele wybaczyć… Jako ciekawostka, reżyserię filmu producenci proponowali zarówno Donnerowi jak i Lesterowi. Żaden się nie zgodził.

(1987) Superman IV The Quest for Peace

Na fali popularności filmów z Supermanem, studio połakomiło się na łatwy zysk. Postanowiono więc doić markę ile się da. Jednak obraz Supergirl z 1984 roku okazał się klapą, i dojenie marki wkrótce się zakończyło.

(1984) Supergirl

Oprócz tak znamienitych Superbohaterów, na ekran starano się przenieś się także przygody mniej znanych postaci. W 1982 premierę miał Swamp Thing w reżyserii samego Wesa Cravena, i niestety jest to raczej słabszy film w dorobku tego reżysera.

(1982) Swamp Thing

Podobnie kontynuacja, reżyserowana już przez kogoś innego The Return of Swamp Thing z 1989 roku. Oba filmy tylko dla fanów niskobudżetowych horrorów.

(1989) Swamp Thing, The Return of

Howard the Duck roku to obraz specyficzny. Mimo że Kaczor, a raczej kosmita, nie nosi trykotu, to jednak jest silnie powiązany z uniwersum Marvela. Już w chwili premiery, w 1986 roku film został uznany za obraz po prostu zły. Jednak dziś warto go obejrzeć, choć należy nastawić się na kicz, dziwactwa i bezsensy, ale też i parę lepszych momentów. No i Lea Thompson wygląda doprawdy uroczo. Dla ludzi o mocnych nerwach!

(1986) Howard the Duck

W następnym odcinku: Gotycki świat Batmana

PS. Nie zapomniałem o takich tytułach jak Flash Gordon, Hero At Large, The Return Of Captain Invincible czy Conan, ale obecnie chcę skupić się na najbardziej rozpoznawalnych i charakterystycznych postaciach. Na różne inne cuda przyjdzie jeszcze czas.

Wcześniejsze części:
początek: 1940 – 1966

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
początek: 1940 – 1966

Termin Kino Nowej Przygody został wykreowany przez krytyka filmowego Jerzego Płażewskiego jako określenie odrodzenia wysokobudżetowego kina rozrywkowego w drugiej połowie lat 70. Za początek Kina Nowej Przygody uważa się takie obrazy jak Gwiezdne Wojny (Star Wars, 1977) czy Bliskie spotkania trzeciego stopnia (Close Encounters of the Third Kind, 1977). Charyzmatyczni bohaterowie, ścieranie się sił dobra i zła, gwałtowne i niespodziewane zwroty akcji, monety grozy przeplatane sporą dawką humoru, a wszystko to podane w szybkim tempie i z wykorzystaniem dynamicznego montażu. Nie należało zapomnieć o odpowiednim budżecie, gdyż filmy te miały zachęcić widzów do odwiedzania kin, i podziwiania zapierających dech w piersiach wydarzeń prezentowanych na dużym ekranie i z odpowiednim nagłośnieniem. I to się sprawdziło! Widzowie zagłosowali portfelami, a twórcy tacy jak Steven Spielberg, George Lucas czy Robert Zemeckis stali się wprost mistrzami w swoim fachu. To wtedy także powstała bolączka kontynuacji. Skoro widzowie byli spragnieni nowych przygód, a bohaterowie dali się lubić, jak grzyby po deszczu powstawały drugie, trzecie i kolejne części. Często o wiele mniej strawne niż oryginały. W końcu Kino Nowej Przygody, jak każda moda, nieco przejadło się odbiorcom, i filmy w tym klimacie coraz rzadziej trafiały na ekrany kin. A przynajmniej te dobre, warte obejrzenia.

I nagle, parę lat temu, nastąpiło odrodzenie Kina Nowej Przygody! Ponownie tryumfalnie zawitało do kinowych sal! Choć w tym przypadku bardziej adekwatnym terminem byłoby Kino Super Przygody, gdyż zapanowała moda na obrazy, w których główne skrzypce grają Superbohaterowie, zazwyczaj doskonale znani z kart komiksów, szczególnie tych z rodowodem w USA. Poza tym niewiele się zmieniło, podstawowe założenia pozostały te same.

Dzisiaj chwiałbym zaprosić Was na podróż po odmętach historii kina, poświęconemu właśnie filmom o Superbohaterach.

Będzie to przewodnik po tym, co też kinematografia raczyła nas od lat w tymże temacie. Precyzując, skupię się głownie na filmach kinowych i telewizyjnych, w których poruszany jest motyw Superbohatera lub Bohaterów, oczywiście także tych „Anty”, najlepiej z komiksowym rodowodem. Pozwolę sobie na pewne odstępstwa od ustalonych reguł, ale to już w zależności od sytuacji. Zwracam uwagę, że nie są to recenzję, a jedynie przewodnik, skierowany głównie dla osób zainteresowanych tematem. Oczywiście zachęcam gorąco do dyskusji, jak jakiś tytuł szczególnie polecacie lub odradzacie, koniecznie podzielcie się swoimi uwagami! Na liście nie będzie seriali telewizyjnych, na nie chwiałbym poświęcić osobno miejsce, choć pojawi się parę nawiązań do nich, w tym piloty. Jako suplement listy, będzie także krótki przewodnik po filmach o komiksowym rodowodzie, w których jednak nie występuje, lub jest zaznaczona w małym stopniu, postać Superbohatera. Zważcie też proszę uwagę na fakt, że nie każdy tytuł z listy już obejrzałem, większość zamierzam dopiero nadrobić, więc proszę o wyrozumiałość, oraz o zważanie na ewentualne spojlery. Aha, jako że lubuję się w kinowych plakatach, gwarantuję, ze takowych w niniejszym opracowaniu nie zabraknie!

Serdecznie zapraszam na wyprawę z Kinem Super Przygody!

Zaczynamy dość dawno, i to dla co poniektórych może być zaskoczeniem, gdyż początek kina z Superbohaterami w roli głównej datuje się już na 1940 rok! I to pod warunkiem, że z listy bohaterów, z ciężkim sercem, skreślimy postać Zorro, który swój debiut kinowy miał już w 1920 roku w niemym obrazie The Mark of Zorro.

W 1940 roku debiutowały dwa seriale o superbohaterach. Miałem co prawda nie wspominać o serialach, ale akurat w tym przypadku, wymienionym tytułom bliżej formą do pełnometrażowych filmów, niż seriali telewizyjnych. Owszem, pojawił się podział na odcinki, jednak te zazwyczaj były bardzo krótkie, trwając często dosłownie paręnaście minut. Charakterystyczną cechą były tzw cliffhangery, czyli kończenie każdego odcinka w dramatycznym punkcie niepokojącymi wydarzeniami, które miały spowodować u widza nieodpartą chęć sięgnięcia po kontynuację. Zazwyczaj polegało to na pakowaniu głównego bohatera w tarapaty, z których nie miał szans się wydostać. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, gdyż oczywiście zawsze jakimś cudem wykaraskał się z kłopotów. Po czym wpadał w kolejne, odcinek się kończył, a widzowie czekali z niecierpliwością na następną część. I tak to trwało zazwyczaj przez 12-15 odcinków, puszczanych w tygodniowych odstępach w kinach. Stąd zresztą też termin: serial kinowy. To, co pozwala je kojarzyć bardziej z filmami, to fakt posiadania jednej, spójnej (z tą spójnością to różnie w sumie bywało) fabuły, co powodowało, że summa summarum otrzymywaliśmy jeden pełnoprawny film, trwający około 3-4 godzin.

Wracając do 1940 roku, wspomniane dwa seriale to The Shadow, oparty na bohaterze z rodowodem w pulpowych magazynach, oraz The Green Hornet, którego losy na ekranach kin wzorowano na słuchowisku radiowym. Pierwsza seria składała się z 15 odcinków, druga z 13, oczywiście obraz był czarno-biały.

(1940) The Shadow

(1940) The Green Hornet

W kolejnym roku doczekaliśmy się kontynuacji przygód Zielonego Szerszenia w 15 odcinkowej serii The Green Hornet Strikes Again!, oraz, po raz pierwszy na ekranie, pojawił się bohater ze stricte komiksowym rodowodem: Adventures of Captain Marvel (12 odcinków).

(1941) The Green Hornet

(1941) Adventures of Captain Marvel

Rok 1943 można uznać za przełomowy, to wtedy właśnie otrzymaliśmy pierwsze aktorskie wcielenie Batmana! W 15 odcinkowej serii zatytułowanej po prostu Batman, główny bohater, wraz ze swoim pomocnikiem Robinem, nie staje naprzeciw wymyślnym łotrom, a „zwykłemu” przestępcy. Tu należy dodać, że Japończykowi, który w serialu został ukazany dość niepochlebnie, podobnie zresztą jak cały jego naród, czemu nie można się dziwić, biorąc pod uwagę lata, w jakich powstał serial. Serial okazał się także przełomowy z powodu określenia takich obecnie charakterystycznych motywów jak jaskinia Batmana, czy przedstawienie sylwetki kamerdynera Alfreda.

(1943) Batman

W tym samym roku na ekrany kin w zawitał 15 odcinkowy The Phantom, łączący w sobie elementy kina superbohaterskiego z kinem czysto przygodowym. Otrzymujemy więc i obcisłe kostiumy i ukryte skarby.

(1943) The Phantom (15 Chapters)

Rok później ekrany kin zaatakował także Marvel. Swój 15 odcinkowy serial otrzymał sam Captain America! Serial okazał się dość brutalny, jak na swoje czasy, a sam Kapitan z pewnością nie jest osobą bez skazy. A do tego nieco zbyt często dostaje po pysku…

(1944) Captain America (15 Chapters)

Superman! W końcu i ta ikoniczna postać doczekała się swojego serialu kinowego! Był rok 1948, a widzowie mogli podziwiać niesamowite widowisko, które z powodów technicznych, łączyło film aktorski ze wstawkami animowanymi! Animowane były np.: pociski odbijające się od piersi naszego Superbohatera, ale też ukazanie jego umiejętności latania! Dziś wygląda to śmiesznie, ale o dziwo, aż tak bardzo nawet nie razi.

(1948) Superman (15 Chapters)

W 1949 powraca na ekrany duet w serialu o wszystko mówiącym tytule Batman and Robin (15 odcinków). Po raz pierwszy na ekranie pojawiły się takie postacie jak komisarz Gordon czy reporterka Vicki Vale,

(1949) Batman and Robin

Powrócił Batman, więc nic dziwnego, że ten sam los potkał Supermana. Atom Man vs. Superman składający się z 15 odcinków miał premierę w 1950 roku. Treścią jest konfrontacja Supermana z Luthorem, a po jego schwytaniu i osadzeniu w więzieniu, z tajemniczym Atom Manem, który być może z Luthorem ma wiele wspólnego… Serial ponownie wykorzystywał animowane wstawki, niestety, monetami używano ich ze zbyt dużą przesadą.

(1950) Atom Man vs. Superman

W 1951 roku ponownie wraca Superman, ale już nie w serialu, a w pełnoprawnym, trwającym jednak tylko niecałą godzinę, obrazie kinowym Superman and the Mole Men. O dziwo, całkiem niezłym, choć samego Supermana nie ma tu zbyt dużo, a na pierwszy plan wychodzi konflikt ludzi i tajemniczych Ludzi-Kretów.

(1951) Superman and the Mole-Men

Jako ciekawostka: dla George Reevesa powyższy film nie był jednorazowym wcieleniem się w rolę Supermana. Z powodzeniem zagrał jeszcze w 4 sezonach serialu (104 odcinki!) The Adventures of Superman. Ale o serialach, jak zapowiadałem we wstępie, przy innej okazji.

Batman z 1966, znany także pod tytułem Batman The Movie, a po naszemu Batman Zbawia Świat, to obraz wręcz kultowy. Pierwotnie był planowany jako pilot serialu emitowanego w latach 1966-1968 (3 sezony, w sumie 120 odcinków), jednak koniec końców został wypuszczony pomiędzy pierwszym i drugim sezonem, a jego celem miała być głównie promocja serialu. Film otrzymał całkiem spory budżet, co zaowocowało wprowadzeniem choćby nowych gadżetów dla Batmana, natomiast klimat pozostał dokładnie taki sam jak w serialu. Czyli głupkowaty i do bólu kiczowaty. I naprawdę, da się to dzieło obejrzeć, a niektóre motywy powodują opad szczęki, choć osobom przyzwyczajonym do dzisiejszego kina, może być ciężko wytrzymać do końca seansu. Ale jest się z czego pośmiać, Kitka jest przeurocza, a Adama Westa miło ogląda się w błyszczących gaciach i masce z narysowanymi brwiami. No i sprej na rekiny, motyw ten po prostu rozwala!

(1966) Batman The Movie

Jako bonus, z tego samego roku: The Wild World of Batwoman. Nie widziałem, kiedyś koniecznie po to sięgnę.

(1966) The Wild World of Batwoman

W następnym odcinku: Superman ratuje świat!

Read Full Post »

Justice League Gods And Monsters (2015)

Justice League: Gods And Monsters w polskiej wersji Liga Sprawiedliwości: Bogowie i potwory, to tegoroczna pełnometrażowa animacja ze świata DC, która nie tak dawno miała premierę także w naszym kraju (DVD). Na stołku producenta zasiada Bruce Timm, do tego pierwsze zapowiedzi brzmiały dość ciekawie: mieliśmy otrzymać nieco doroślejsze i nieszablonowe spojrzenie na trójkę ikonicznych superbohaterów.

Justice League Gods And Monsters (2015) 01

Twórcy jeszcze przed premierą filmu uraczyli nas miniserialem rozpowszechnianym choćby na platformie YT. Trzy odcinki, każdy poświęcony innej postaci, ogląda się z przyjemnością i sprawiają naprawdę dobre wrażenie. Poznajemy naszych bohaterów, którym w tym przypadku bliżej do antybohaterów, czyli po prostu: nie cackają się. Superman, Batman i Wonder Woman w tym wydaniu owszem, opierają się na klasyce, ale jednocześnie zmienia się dość dużo. Supermanowi daleko do harcerzyka którym zawsze był, tym razem nie boi ubrudzić sobie rąk. Do tego ten strój: prosty, a jednocześnie bardzo wymowny. Wonder Woman także potrafi pokazać pazurki, a jednocześnie wie dokładnie, czego chce. Batman zawsze był postacią mroczną, a przez prosty zabieg, zatraca się jeszcze bardziej w mroku i bliżej mu do nietoperza niż człowieka, acz nadal odznacza się wysoką inteligencją.
Poszczególne odcinki: Twisted (Batman), Bomb (Superman), Big (Wonder Woman).

Justice League Gods And Monsters (2015) 02

Serial jednak miał być tylko przystawką przed głównym daniem, czyli właśnie filmem pełnometrażowym. I przystawka doskonale rozbudziła apetyt, jednak najwidoczniej nieco za bardzo, gdyż główne danie owszem mimo że jak najbardziej zjadliwe, jednak w ogólnym rozrachunku nie porwało.

Justice League Gods And Monsters (2015) 03

Cała historia opiera się na naszych bohaterach i kryminalnym wątku, bezpośrednio z nimi powiązanym. Do tego często raczeni jesteśmy wspominkami z przeszłości, co doskonale przedstawia nam narodziny poszczególnych postaci. W filmie znajdziemy wprost zatrzęsienie nawiązań, i przedstawionych w oryginalny sposób klasycznych postaci, choć niestety części poświęcono o wiele za mało miejsca. Taki szablon nie jest znany od dzisiaj, wszak komiksowa linia Elseworlds już od lat przedstawia nam losy znanych bohaterów w nowych, często bardzo ciekawych rolach. I dokładnie to zrobił Bruce Timm, po prostu zaserwował nam kolejny Elseworld, tyle że w wersji animowanej.

Justice League Gods And Monsters (2015) 04

Film ogląda się bardzo dobrze, akcja poprowadzona jest wartko, animacja jest bardzo ładna, nie można mieć żadnych zastrzeżeń do udźwiękowienia. Jednak nie jest to ani przełom, ani wielkie dzieło, a „jedynie” bardzo sprawnie zrealizowana opowieść, i co należy podkreślić: poziomem jednak powyżej średniej, tak więc obejrzeć jak najbardziej warto! Widowisko tym bardziej jest godne polecenia, gdy ktoś zna i lubi te postacie, oraz w miarę orientuje się w całym uniwersum: wtedy da się wyłapać naprawdę sporo smaczków.

Justice League Gods And Monsters (2015) 05

Film otrzymał kategorię PG-13, czyli jest zalecany dla widza powyżej 13 roku życia, jednak z powodu dość wysokiego poziomu przemocy, a momentami ukazania jej w dość dosadny sposób, jak najbardziej należy potraktować tę animację jako skierowaną bardziej dla widza dorosłego!

Justice League Gods And Monsters (2015) 06

Dodatkowa uwaga: Design postaci, jak dla mnie, Superman w tym wcieleniu wygląda doskonale! Gorzej nieco z pozostałymi postaciami: Batman za bardzo pod względem stroju idzie w stronę „tech”, zamiast w gotycki mrok, co idealnie podkreślałoby jego charakter. Wonder Woman w białym wdzianku prezentuje się strasznie kiczowato…

Read Full Post »

Miało być o wspólnych przygodach Batmana i Supermana wraz z pozostałymi bohaterami z Uniwersum DC, ale te postacie jeszcze chwilkę będą musiały poczekać. Dziś serdecznie zapraszam na krótki przegląd seriali animowanych w których pierwsze skrzypce gra najpopularniejszy bohater z Uniwersum Marvela, czyli oczywiście sam Spider-man!

Debiut Pajączka na ekranach telewizorów nastąpił w 1967 roku, w serialu o jakże wymownym tytule „Spider-man„. Powstały trzy sezony, w sumie 52 odcinki, w których to nasz bohater spotyka nie tylko superzłoczyńców znanych z kart komiksów, ale też dziwne stwory, magiczne byty i inne dziwolągi. Serial miał dość ograniczony budżet, co niestety doskonale widać: odcinki nagminnie wykorzystują te same sekwencje animowane, a sam Pajączek został narysowany w uproszczony sposób i pozbawiony choćby wzoru sieci na torsie. Obecnie serial można potraktować tylko jako ciekawostkę i ewentualnie obejrzeć parę odcinków, by zobaczyć, jak to się kiedyś robiło. Natomiast obowiązkowo polecam zapoznać się z intrem – choćby dla motywu muzycznego, który doskonale zakorzenił się w popkulturze i często można spotkać się z nawiązaniem do niego.

Spider-Man (1967–1970, 52odc)

Spider-Man (1967–1970, 52odc)B

Kolejny serial, pod niezmienionym tytułem „Spider-Man” pojawił się w 1981 roku i składał się z 26 odcinków. Przyzwoita kreska i całkiem niezła animacja powoduje, że nawet dzisiaj nie straszy, acz niekoniecznie należy traktować go jako pozycję obowiązkową.

Spider-Man (1981-1982, 26odc)

Spider-Man (1981-1982, 26odc)B

Spider-Man (1981-1982, 26odc)C

Spider-Man (1981-1982, 26odc)D

Spider-Man and His Amazing Friends” także debiutował w 1981 roku i doczekał się w sumie 24 odcinków. Nieco zmieniła się koncepcja całej opowieści i do naszego bohatera dołączyli inni superbohaterowie: Iceman oraz Firestar. Co ciekawsze, wszyscy razem mieszkali u Cioci May, do tego pokój Petera (Pajączek) i Bobbyego (Iceman) potrafił przemienić się w prawdziwe centrum dowodzenia pełne komputerów. Obecnie wygląda to dość śmiesznie.

Spider-Man and His Amazing Friends (1981-1983,24odc)

Spider-Man and His Amazing Friends (1981-1983,24odc)B

Spider-Man and His Amazing Friends (1981-1983,24odc)C

Spider-Man and His Amazing Friends (1981-1983,24odc)D

Spider-Man: The Animated Series to serial z 1994 roku który garściami czerpie z komiksowych serii. Przewija się przez niego wprost multum zarówno superbohaterów jak i superłotrów, jednocześnie twórcy nie zapomnieli o postaciach pozbawionych mocy, i odpowiednio dużo czasu poświęcono nie tylko Spider-manowi, ale też Peterowi i jego prywatnemu życiu. Dopracowany scenariusz, niezła animacja, bardzo dobre odwzorowanie najróżniejszych bohaterów, powodują, że wszystkie 65 odcinki, zgrupowane w pięciu sezonach, to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika pajączka. A pozostali także mogą spróbować, ten serial, mimo że nieco się zestarzał, to jednak nadal wart jest obejrzenia.

Spider-Man The Animated Series (1994–1998, 65odc) cover

Spider-Man The Animated Series (1994-1998, 65odc)

Spider-Man The Animated Series (1994-1998, 65odc)B

Spider-Man The Animated Series (1994-1998, 65odc)C

Spider-Man The Animated Series (1994-1998, 65odc)D

Na kanwie sukcesu poprzedniego serialu, w 1999 roku rozpoczęto emisję Spider-Man Unlimited. Niestety serial nie przyjął się zbyt dobrze, i zakończył żywot po jednym sezonie, składającym się zaledwie z 13 odcinków. Do tego ostatni odcinek nie kończy historii definitywnie, a rozpoczyna kolejny, niedokończony, rozdział. Być może winny porażki jest sam scenariusz, który przenosi naszego bohatera na Alternatywną Ziemię, gdzie nadrzędnym gatunkiem są hybrydy zwierząt i ludzi. Scenariusz, mimo że wywraca nieco uniwersum Pajączka do góry nogami, to ogólnie jednak trzyma poziom. Jeżeli ktoś „zaliczył” cały The Animated Series, to jak najbardziej po Unlimited powinien sięgnąć.

Spider-Man Unlimited (1999-2001, 13odc) cover

Spider-Man Unlimited (1999-2001, 13odc)

Spider-Man Unlimited (1999-2001, 13odc)B

Spider-Man Unlimited (1999-2001, 13odc)C

Spider-Man Unlimited (1999-2001, 13odc)D

Spider-Man The New Animated Series z 2003 roku był szumnie reklamowany jako niespotykane dotąd połączeni klasycznej animacji z zapierającymi dech w piersiach efektami komputerowymi. Niestety nie wyszło – dziś wygląda to strasznie, i naprawdę jest ciężkostrawne. Zresztą sam serial nie przypadł zbyt bardzo do gustu widzom, i zakończył swój żywot zaledwie po 13 odcinkach. Taka ciekawostka: serial zwany jest także MTV Spider-Man, jako że debiutował właśnie na stacji MTV, dzisiaj będącej synonimem strasznego g… dziadostwa…

Spider-Man The New Animated Series (MTV Spider-Man) (2003, 13odc)

Spider-Man The New Animated Series (MTV Spider-Man) (2003, 13odc)B

Spider-Man The New Animated Series (MTV Spider-Man) (2003, 13odc)C

W 2009 roku Pajączek ponownie zawitał w serialu, tym razem o tytule The Spectacular Spider-Man. Całość zamknęła się w 26 odcinkach, mimo planów, kolejne odcinki nie zostały wyemitowane. Serial zbierał całkiem przyzwoite recenzje, jednak odstraszać może przesadnie karykaturalna kreska, z okropnie zarysowanymi choćby oczami postaci.

Spider-Man, The Spectacular (2008-2009, 26odc) cover

Spider-Man, The Spectacular (2008-2009, 26odc)

Spider-Man, The Spectacular (2008-2009, 26odc)B

Spider-Man, The Spectacular (2008-2009, 26odc)C

Ultimate Spider-Man u nas znany jako Mega Spider-Man zadebiutował w 2012 roku, i do dzisiaj trwa jego emisja. Serial skierowany jest do młodszego odbiorcy, nastawiony jest głównie na akcję, i wprost iskrzy humorem, niestety nie zawsze najwyższych lotów. Mimo to, ogląda się go naprawdę świetnie, tym bardziej, że przewija się przez niego wprost zatrzęsie naprawdę rewelacyjnie sportretowanych postaci. Mimo tytułu, serial nie jest dokładną adaptacją komiksów z linii Ultimate, a jedynie czerpie z niej dość sporo wątków. W Ultimate Spider-Man Pajączek pracuje dla agencji S.H.I.E.L.D. i podlega bezpośrednio Nickowi Fury, do tego współpracuje z grupą niedoświadczonych superbohaterów: Nova, White Tiger, Iron Fist i Power Man, samemu dopiero co zdobywając szlify w tym zawodzie. Niezaprzeczalnym atutem serialu jest łamanie czwartej ściany, które powoduje nawiązanie specyficznej więzi Pajączka z widzem. Atrakcyjnymi dla najmłodszych dodatkami jest nagromadzenie najróżniejszych gadżetów, jak choćby Spider-motor. Miłym akcentem są najróżniejsze smaczki w stylu woźnego w liceum, polecam samemu zobaczyć, kogo ta postać przypomina, oraz jakimi tekstami rzuca (Amazing? Muszę to sobie zapisać!)!

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012) cover

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012)

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012)B

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012)C

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012)D

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012)E

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012)F

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012)G

Spider-Man, Ultimate (Mega) (2012)H

Na koniec, jako ciekawostka: serial Spider-Woman z 1979 roku, który składał się w sumie z 16 odcinków. Nie jest to złe, choć raczej tylko dla maniaków.

Spider-Woman (1979, 16odc)

Spider-Woman (1979, 16odc)B

Miłośnicy Pajączka mają co oglądać. Najstarsze seriale spokojnie można sobie darować, natomiast bezsprzecznie „lekturą” obowiązkową jest Spider-Man The Animated Series z 1994 roku. Po kolejne serie sięgnąć powinni już bardziej zatwardzali miłośnicy tej postaci, natomiast Ultimate Spider-Man to czysta, acz niewymagająca, rozrywka przeznaczona w sumie dla każdego. Jest co oglądać!

Poprzednie notki z cyklu:
Superbohaterskie animowane imperium: Superman
Superbohaterskie animowane imperium: Batman
Superbohaterskie animowane imperium (wstęp)

Read Full Post »

Star Wars Rebels to nadchodzący nowy animowany serial z uniwersum Gwiezdnych Wojen, którego akcja ma rozgrywać się pomiędzy wydarzeniami z III i IV epizodu. Oczywiście doczeka się także swoich zestawów, poniżej dwie świetne (duża rozdzielczość!) fotki całkiem przyjemnych statków uzupełnione bardzo udanymi ludzikami.

75048 The Phantom

Star Wars Rebels 75048 The Phantom

75053 The Ghost

Star Wars Rebels 75053 The Ghost

Read Full Post »

50-lecie Doctor Who

Jeżeli jakimś cudem ani wczoraj ani dzisiaj nie odwiedziliście wujka Google, czym prędzej zajrzyjcie do niego i zobaczcie, co też ma do zaoferowania. Dokładnie 50 lat temu, tj 23 listopada 1963 roku na kanale BBC1 wyemitowano pierwszy odcinek serialu „Doctor Who„.

doctor who google 00

Obecnie serial doczekał się statusu kultowego, a kolejne odcinki wciąż się pojawiają (choć w historii serialu zdarzały się dłuższe przerwy). Sam dopiero „zaliczyłem” ledwie paręnaście odcinków, jednakże, można powiedzieć, że już wsiąkłem w ten klimat, jak macie ochotę na niegłupie i dające do myślenia Science Fiction (podlane sosem multum innych gatunków) to serdecznie polecam, warto wybrać się z Doktorem na kolejne zadziwiające podróże!

doctor who google level01

Do tematu Doktora pewnie jeszcze powrócę…

Read Full Post »

Older Posts »