50-53: „St. Marie” wychodzi w morze…, Nie odebrany telegram, Ślady w lesie, Smutny finał. „Za godzinę wychodzimy w morze, a Hansa jeszcze nie ma.” Tymi słowami, które padają z ust kapitana statku, rozpoczyna się ostatnia przygoda Żbika. Hans znikł jak kamień w wodę, tak więc sprawą musi zająć się Milicja. I to osobiście sam Major Jan Żbik, tym razem Kapitanowi Michałowi pozostawione zostają bieżące sprawy. W drodze na wybrzeże Major odwiedza Muzeum w Waśniewicach, gdzie spotyka się z Krystyną, kustosz tegoż muzeum. I tu zaskoczenie! Między nim a Krystyną wyraźnie czuć chemię! No proszę, nasz wydawało się w pełni poświęcony pracy zawodowej Żbik ma jednak jakieś życie prywatne, a nawet uczuciowe! A swoją drogą, pamiętacie zeszyt 21 i 22? Tam Żbik prowadził sprawę w muzeum, tyle że w Waśnicach, i poznał tam również piękną Panią Kustosz. Tyle, że na imię miała Danuta. Niby inne miejsce, niby inna osoba, ale jednak tyle wspólnych cech, szkoda jednak, że scenarzysta nie pociągnął tamtego wątku…
Wracając jednak do głównej, kryminalnej osi scenariusza i tajemniczego zaginięcia. Niestety, historia zupełnie nie porywa. Co więcej, pierwsze trzy zeszyty to dosłownie ściana tekstu, ogrom przesadnie rozbudowanych dialogów, i praktycznie zero akcji. Owszem, sprawa się posuwa do przodu, pojawiają się nowe postacie, wątki itp, ale jest to wszystko trochę zbyt bardzo miałkie, bez polotu. Wróblewski rysuje jak najbardziej poprawnie, ale i on nie ma się gdzie wykazać. W czwartym zeszycie pojawia się nieco więcej akcji, i nawet delikatnie czuć napięcie, choć zachwytów nadal nie ma nad czym roztaczać.
Cała sprawa kończy się oczywiście kolejnym sukcesem Majora Żbika, który kwituję ją tymi oto słowami: „(…) Moja rola skończona…„. Mimo, że podsumowuje tylko zamknięcie sprawy, to słowa te idealnie zamykają cały cykl. Jest to ostatni dymek ostatniego, 53 zeszytu serii „Kolorowe Zeszyty” i koniec przygód Kapitana, a później Majora, Żbika.
We wstępie do ostatniego zeszytu Żbik wspomina, jak po raz pierwszy na ramach serii spotkał się z czytnikami – prawie 20 lat wcześniej! Szmat czasu! Major tłumaczy, że zgodnie z wolą przełożonych przechodzi do innej odpowiedzialnej pracy, dziękuje czytelnikom i współpracownikom, i ma szczerą nadzieję, że za jakiś czas wydawnictwo wznowi serię. Niestety, tak się nie stało, jednak powodem zamknięcia serii nie było odsunięcie Żbika, a realia tamtych czasów. Był rok 1982, trwał stan wojenny, komendant MO, Generał Tadeusz Beim stwierdził, że „młodzież wcale nie musi kochać milicji. Musi ją szanować. Musi się jej bać.” Zbiegło się to też z problemami finansowymi wydawnictwa. I tak Żbik odszedł do innych spraw. Pozostało seria licząca 53 zeszyty, które obecnie stanowią niezwykłą podróż w historię polskiego komiksu, pokazując przekrój przez twórczość wielu niezwykle utalentowanych grafików. Scenariusze, jak w każdej większej serii, prezentowały różny poziom, ale było co poczytać, a większość historii śledziło się z prawdziwą przyjemnością. Warto czasem powspominać tamte czasy, nawet w otoczce propagandy i cenzury.
Seria Kolorowe Zeszyty dobiegła końca, natomiast co do wspominek na blogu, jeżeli będziecie mieli ochotę, chciałbym pociągnąć cykl nieco dalej. Będzie jeszcze trochę o Żbiku, czyli przedstawię parę zeszytów nie wchodzących w skład klasycznej serii, a później chciałbym powspominać takie serie jak Złota Maczeta, Dziesięciu z Wielkiej Ziemi, Pilot Śmigłowca, Podziemny Front a i pewnie na przygody innego Kapitana kiedyś być może znajdzie się miejsce…
Kapitan Żbik (część1) Ryzyko
Kapitan Żbik (część2) Dziękuję Kapitanie!
Kapitan Żbik (część3) Zapalniczka z pozytywką
Kapitan Żbik (część4) W kolorze czerni
Kapitan Żbik (część5) Piękna pani kustosz i strzał za burtą
Kapitan Żbik (część6) Wąż, lew i salto śmierci!
Kapitan Żbik (część7) Wieloryb, rower i tajemniczy nurek
Kapitan Żbik (część8) Pułapka, dwa zakręty i dwanaście kanistrów
Kapitan Żbik (część9) Gdzie jest walizka?
Kapitan Żbik (część10) Kto zabił Jacka?
Kapitan Żbik (część11) Major zatrzymuje na granicy fiata