Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Hugh Jackman’

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 2

Graficzna nowela Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa jest jednym z najważniejszych dzieł w historii komiksu, nic więc dziwnego, że od dawna stanowiła łakomy kąsek dla producentów filmowych. Jednak nie wszystko łatwo przenieść na duży ekran, a właśnie Strażnicy uchodzili za takie dzieło, wręcz mówiło się, że to niewykonalne. Wreszcie w 2009 roku film Watchmen zadebiutował w kinach. Reżyser Zack Snyder zastosował prosty zabieg: jego adaptacja jest bardzo wierna papierowemu oryginałowi, jednocześnie wykorzystał szerokie spektrum możliwości,  jakie daje kino. Stąd też odpowiednia ścieżka dźwiękowa, montaż, ujęcia, czy spowolnienia, w których lubuje się Snyder. I to się sprawdza! Watchmen to widowisko nieprzeciętne, robiące ogromne wrażenie, bardzo kolorowe, jednocześnie mocno przygnębiające…. Film jednak podzielił zarówno krytykę jak i widownię, i można spotkać się z szerokim spektrum najróżniejszych opinii, od mieszania obrazu z błotem, do pochwalnych peanów na jego temat. Do tego mimo, że zarobił spore pieniądze, to jednak producenci liczyli na więcej, szczególnie, że budżet był ogromny. Z mojej strony szczerze film polecam, zarówno znającym komiksowy oryginał, jak i chcących spojrzeć na superbohaterów z nieco innej strony. Tylko uwaga, koniecznie należy odpuścić sobie zwykła wersję filmu trwającą 162 minuty, a sięgnąć tylko i wyłącznie po wersję Director’s Cut, która trwa 186 minut i zawiera wiele nieco zmienionych i rozszerzonych scen, które jednak mocno wpływają na odbiór filmu! Jako ciekawostka: istnieje jeszcze wersja Ultimate Cut trwająca 215 minut, ale to już swoista hybryda, gdyż w film wmontowano animację Tales of the Black Freighter będącą adaptacją komiksu Marooned, który w komiksie Strażnicy pod pewnym znaczącym kioskiem czyta młody chłopiec. Może nieco to zamieszane, ale ma sens, i oczywiście Tales of the Black Freighter jak najbardziej warto obejrzeć, ale jako osobny seans, już po zaliczeniu Watchmenów w wersji oczywiście Director’s Cut.

(2009) Watchmen

Pierwszy Iron Man był ogromnym hitem, kontynuacja, zatytułowana po prostu Iron Man 2 z 2010 roku zebrała już różnorakie recenzje, i w ogólnym rozrachunku wypadła gorzej niż pierwsza część, ale i tak wciąż jest doskonałym i godnym polecenia widowiskiem. Ponownie nie zawiodła obsada, Robert Downey Jr. jako Tony Stark, Iron Man, Gwyneth Paltrow jako Pepper Potts, Scarlett Johansson jako Natasha Romanoff, Sam Rockwell jako Justin Hammer oraz Mickey Rourke jako Whiplash wprost brylują na ekranie.

(2010) Iron Man 2

Jonah Hex z 2010 roku, to adaptacja komiksu ze stajni DC. I niestety, o ile Marvelowi adaptacje wychodzą świetnie, to DC jednak w tym świcie ma problem z odnalezieniem odpowiedniego środka. Jonah Hex jako komiks ma swoich fanów, jednak pod względem popularności stoi w cieniu bardziej znanych postaci, a film niestety nie poprawił tej sytuacji. Nie wyszła może straszna kaszana, ale jest to dzieło co najwyżej przeciętne, które sprawdza się jako przyjemny „akcyjniak” i o którym dość szybko po seansie zapomnimy.

(2010) Jonah Hex

Marvel kontynuuje swój plan przedstawiający poszczególnych bohaterów, i ponownie wychodzi mu to doskonale. Captain America: The First Avenger z 2011 roku może budzić mieszane uczucia, szczególnie z powodu mocnej patetyczności, ale jednak podane to wszystko jest dość lekko, z humorem i dystansem do siebie. Do tego akcja rozgrywa się podczas Drugiej Wojny Światowej, co pozwoliło na zaprezentowanie na ekranie wielu przepięknych strojów czy dekoracji z tamtych czasów. Zresztą reżyserem jest Joe Johnston, który ma na koncie choćby utrzymany w podobnej stylistyce The Rocketeer.  Całość ogląda się z wielką przyjemnością, tym bardziej, że scenariusz jest sprawnie napisany, i dopiero pod koniec filmu pojawia się nieco zbyt drażliwych głupotek. Świetnie wypadłą obsada, Chris Evans, znany już z komiksowej roli Johnnyego Storma w Fantastic Four,  to wykapany Kapitan Ameryka, a i reszta aktorów nie zawodzi, w tym: Tommy Lee Jones, Hugo Weaving, Hayley Atwell, Toby Jones oraz Stanley Tucci.

(2011) Captain America The First Avenger

Ponownie poznajemy losy kolejnej postaci ze stajni Marvela, jak zawsze z wielkim rozmachem, jednak tym razem jak najbardziej uzasadnionym, wszak do czniania mamy z samym bogiem! Thor został zrealizowany bardzo sprawnie, i wyraźnie czuć tu Szekspirowski klimat, czemu nie należy się dziwić, gdyż reżyser Kenneth Branagh znany jest właśnie z adaptacji dzieł Szekspira. Sprawnie zrealizowane fantastyczne widowisko, perfekcyjne od strony technicznej, i ponownie z doskonale dobraną obsadą, szczególnie Chris Hemsworth w tytułowej roli oraz rewelacyjny Tom Hiddleston jako Loki sprawdzają się idalnie. Miłym smaczkiem jest Anthony Hopkins jako Odyn, natomiast nieco zawodzi Natalie Portman w roli Jane Foster.

(2011) Thor

Po słabej trójce i tragicznym X-Men Origins: Wolverine, mutanci potrzebowali czegoś, co odbuduje ich dobre imię. I coś takiego nadeszło w 2011 roku. Matthew Vaughn na stołku reżysera postawił na zaprezentowanie początków Mutantów, i tak w  X-Men First Class możemy zobaczyć, jak to wszystko się zaczęło. James McAvoy jako Charles Xavier i Michael Fassbender jako Erik Lehnsherr wypadają wprost rewelacyjnie i prawie dorównują niesamowitym kreacjom Patricka StewartaIana McKellen. Reszta ekipy także nie zawodzi, choć Jennifer Lawrence nie każdemu przypadnie do gustu, można też odnieść wrażenie, że Emma Frost na siłę kreowana jest na symbol seksu, co niestety nie wychodzi za dobrze. Film sprzedał się przyzwoicie, acz nie był wielkim hitem finansowym, natomiast zebrał wiele pozytywnych opinii zarówno od krytyków jak i fanów, co pozwoliło studiu z optymizmem patrzeć na przyszłość i inwestować w kolejne filmy z młodszymi wcieleniami bohaterów. Co, jak czas pokaże, było słuszną decyzją.

(2011) X-Men First Class

Nie wszystko może układać się idealnie, czasem zdarza się większe lub mniejsze potknięcie. Ghost Rider Spirit Of Vengeance z 2011 roku był właśnie takim potknięciem. Według co poniektórych nawet dość mocnym, ale jednak film zarobił na siebie i da się go obejrzeć, choć jak komuś nie spodobała się pierwsza część, to tutaj nie ma czego szukać. W głównej roli Nicolas Cage, co niekoniecznie należy potraktować na plus…

(2011) Ghost Rider Spirit Of Vengeance

DC ponownie próbuje swoich sił, i ponownie wychodzi im to mocno tak sobie. Przez wielu Green Lantern zmieszany został z błotem, ale na szczęście nie jest to straszne dziadostwo, a kolejny średniak, który jednak jak najbardziej warto obejrzeć. Sporym minusem są głupoty scenariuszowe i postacie, które jednak nie potrafią porwać widza, i niestety nie budzą większej sympatii. Ale to wina głownie właśnie scenariusza, gdyż aktorstwo stoi na przyzwoitym poziomie, szczególnie nieźle wypadają Mark Strong jako Sinestro oraz Ryan Reynolds jako Hal Jordan.

(2011) Green Lantern

I kolejny średniak. The Green Hornet z 2011 roku, dysponował przyzwoitym budżetem i nawet paroma znanymi nazwiskami w obsadzie, ale nie przełożyło się to na widowisko które koniecznie należy obejrzeć. Sięgnąć można, szczególnie jak ktoś lubuje się w tych klimatach, ale dużo się nie straci odpuszczając sobie seans.

(2011) The Green Hornet

Nadchodzi rok 2012 i wielki projekt Marvela w postaci Marvel Cinematic Universe właśnie osiąga kumulacyjny punk pierwszej fazy. Losy wszystkich postaci znanych z pojedynczych filmów splatają się ze sobą w jednym wielkim widowisku: The Avengers. Plan Marvela z pewnością należy określić jako praktycznie doskonały, gdyż The Avengers to niesamowite wręcz zjawisko. Film zebrał doskonałe oceny i recenzje, spodobał się zarówno krytykom jak i widzom, co przeniosło się na niesamowitą kwotę w Box Office: ponad półtora miliarda dolarów! Nie ma co się oszukiwać, scenariusz jest mocno uproszczony i przeciętny, ale jego wady znikają w obliczu wprost perfekcyjnej realizacji, i jakby nie było, w końcu jest to stricte rozrywkowe kino, i jako takie, sprawdza się idealnie.

(2012) The Avengers

Rok 2012 to także nowe nadzieje dla Sony, które podejmuje decyzję o restarcie przygód najpopularniejszej postaci ze świata Marvela. The Amazing Spider-Man to także nowa obsada, w głównych rolach wystąpili Andrew Garfield jako Peter Parker oraz Emma Stone jako Gwen Stacy i sprawdzili się wprost idealnie! Postał film który spodobał się odbiorcom, zebrał przyzwoite recenzje i zarobił całkiem niezłą sumkę. Sony z nadzieją zaczęło snuć plany nie tylko o kontynuacji ale też o filmach poświęconych pobocznym postaciom.

(2012) The Amazing Spider-Man

Christopher Nolan po raz trzeci, czyli zamknięcie trylogii o Batmanie. The Dark Knight Rises zebrał przyzwoite noty i zarobił niezłe pieniądze, jednak pojawiło się sporo głosów, że coś tu do końca nie zagrało. I niestety podczas seansu nie można nie zauważyć bzdur w scenariuszu, idiotycznych scen czy nielogiczności. Czyżby po genialnej dwójce, oczekiwania były zbyt wygórowane? Zakończenie trylogii jest filmem dobrym, i sporo powyżej przeciętnej, ale z pewnością nie takim, jakie wymarzyli sobie fani…

(2012) The Dark Knight Rises

Kolejna perełka z 2012 roku. Dredd to widowisko bezkompromisowe, nie silące się by być czymś więcej. To po prostu szybki (choć momentami wolny 😉 ), brutalny i krwawy, świetnie zrealizowany film akcji przeznaczony tylko dla widza dorosłego. Niestety z początku obraz nie przypadł do gustu ani krytykom ani widzom i okazał się klapą finansową. Drugą młodość jednak przeżył na rynku wideo, gdzie nagle zyskał status wręcz kultowego! Nawet pojawiły się głosy o ewentualnej kontynuacji!

(2012) Dredd

Iron Man 3 z 2013 roku to kontynuacja skrojona według sprawdzonych wzorców, co wypadło jak zwykle doskonale. Co prawda scenariusz momentami nawala, główny zły jest wykreowany w nieco kontrowersyjny sposób, ale jako całość film prezentuje się wybornie, i od strony realizatorskiej nie ma na co psioczyć, także aktorzy świetnie wypadli w swoich rolach. Film zarobił grupo ponad miliard dolarów, co tylko ugruntowało popularność postaci Iron Mana w popkulturze.

(2013) Iron Man 3

Thor: The Dark World także z 2013, to kontynuacja wręcz perfekcyjna, choć nie obeszło się bez małych potknięć. Potrafi denerwować humor, a raczej jego jakość, szczególnie w postaci towarzyszki głównej bohaterki, która miała robić za akcent komediowy, a bardziej niestety irytuje, i wyraźnie widać, że włożona została tutaj na siłę.  W porównaniu do Iron Mana 3 film zebrał o wiele mniejszą kwotę, ale i tak producenci nie mają powodów do narzekań.

(2013) Thor - The Dark World

The Wolverine z 2013 roku próbuje zmyć złe wrażenie po swoim poprzedniku i wychodzi mu to połowicznie. Źle nie jest, film ma sporo naprawdę dobrych momentów, niestety jednocześnie troszkę przeszkadzają niektóre rozwiązania fabularne i głupoty scenariuszowe. Mocny średniak, którego warto obejrzeć, ale nie jest to film, którego oczekiwali by miłośnicy Rosomaka…

(2013) The Wolverine

Zapewne DC z zazdrością spogląda na Marvela i na jego tryumfalny pochód kasowych filmów z superbohaterami. I nic dziwnego, wszak dysponując takim potencjałem, DC wciąż nie może odnaleźć swojej tożsamości na dużym ekranie. I nie pomaga w tym Man of Steel. Na krześle reżysera Zack Snyder, którego styl idealnie pasował do Strażników czy 300, a do Supermana już niekoniecznie. Obsada się sprawdziła, szczególnie Henry Cavill w tytułowej roli, czy też Michael Shannon jako Generał Zod czy Russell Crowe jako Jor-El, natomiast Amy Adams jako Lois Lane wypada bez rewelacji. Nie przeszkadza, ale też nie porywa. Jak i cały film, jest to bezsprzecznie świetne widowisko, które ogląda się rewelacyjnie w kinie, ale samemu filmowi czegoś zabrakło.

(2013) Man of Steel

Tempo wręcz podkręcone na maksa i ogromna rozpierducha! Takim jest Captain America: The Winter Soldier z 2014 roku, jednocześnie film, w odróżnieniu od innych obrazów z MCU, utrzymany jest w nieco poważniejszej tonacji i mniej tu wstawek humorystycznych. Zamiast tego otrzymujemy dynamiczne widowisko sensacyjno – szpiegowskie, które pochłania się z ogromną przyjemnością!

(2014) Captain America - The Winter Soldier

Zapowiedzi brzmiały cokolwiek dziwacznie. Kosmiczna epopeja, gdzie jedne z głównych ról przypadły zielonej kobiecie, szopowi i drzewu… Do dnia premiery Guardians of the Galaxy nie nastrajał pozytywnie i nie zachęcał do seansu, tym bardziej, że na stołku reżysera zasiadał James Gunn, który nie miał większych sukcesów na swoim koncie. Wszystko zmieniło się po premierze. Widzowie i krytycy wprost pokochali to widowisko i specyficznych bohaterów, którzy po prostu dali się lubić! Można się tu doszukiwać analogii do Gwiezdnych Wojen, dziur w scenariuszu, czy monetami idiotycznych scen, ale za to ogląda to się wybornie i film świetnie sprawdza się jako doskonała rozrywka! Do tego wprowadza powiew świeżości do MCU, mamy do czynienia z całkowicie nowymi bohaterami, z nowymi miejscami, i nie musimy znać innych wydarzeń z uniwersum Marvela.

(2014) Guardians of the Galaxy

W 2014 w kinach ponownie pojawił się pajączek. The Amazing Spider-Man 2 nie zawiódł ani pod względem realizatorskim ani obsady, do tego zebrał pozytywne recenzje i całkiem niezłą kwotę. Jednak Sony pokładało w tak popularnej postaci większe nadzieje, i wynik Pajączka uznało za porażkę, co spowodowało zamknięcie aktualnej sagi i burzę mózgów na temat przyszłości. W obliczu stracenia praw do jakby nie było atrakcyjnej marki, postanowiono dogadać się z Marvelem, co pociągnęło za sobą kolejny restart, ale za to Spider-man zawitał do MCU!

(2014) The Amazing Spider-Man 2

X-Men Days of Future Past. W jednym filmie otrzymujemy zarówno starą jak i nową ekipę mutantów. Przekłada się to więc także na rewelacyjną obsadę: Patrick Stewart i James McAvoy, Ian McKellen i Michael Fassbender do tego Hugh Jackman, Halle Berry, Ellen Page, Peter Dinklage, Anna Paquin czy genialny Evan Peters jako Quicksilver! Na stołku reżysera ponownie zasiada Bryan Singer, który doskonale wie, jak kręcić filmy o mutantach. Wspaniałe widowisko, które ogląda się z zapartym tchem, ale uwaga, dobrze znać wcześniejsze części i mieć dużo wyrozumiałości dla twórców za dziury fabularne i nielogiczności w uniwersum.

(2014) X-Men Days of Future Past

W kinie zapanowała moda na przypominanie starych klasyków w nowych odsłonach, i na tapetę trafiły także żółwie. Teenage Mutant Ninja Turtles jednak zupełnie nie porywa, a wręcz momentami mocno do siebie zniechęca. Idiotyzmy scenariuszowe zbyt mocno rażą, niektóre sceny są wręcz tragiczne, a i postacie nie zostały zbyt dobrze zarysowane, w tym antagonista naszych bohaterów. Plusem jest wyraźne zróżnicowanie samych żółwi, które znacznie od siebie różnią się i wyglądem i charakterem. No i mamy Megan Fox…

(2014) Teenage Mutant Ninja Turtles

Ponowna epicka bitwa i ponowny rewelacyjny wynik finansowy, acz  Avengers: Age of Ultron z 2015 roku tym razem przyniósł niecałe półtora miliarda dolarów. Starzy bohaterowie  nadal w formie, dochodzą nowe postacie, w tym Mutanci, których Mutantami nazywać nie można, i chyba już w sumie Mutantami nie są. Takie zamieszanie, więcej o temacie w poprzedniej notce w akapicie o prawach autorskich. Film, do czego już dobrze przyzwyczaiły nas produkcje wchodzące w skład MCU, ogląda się bardzo dobrze, choć zdarzają mu się dłużyzny i słabsze czy wręcz zbędne momenty. Ale kolejny hit jest i ugruntowanie pozycji Marvela na rynku.

(2015) Avengers - Age of Ultron

Kolejny eksperyment Marvela, czyli próba spopularyzowania niezbyt znanej postaci. Próba udana, gdyż Ant-Man z 2015 roku spodobał się widzom a do tego zebrał bardzo ciepłe recenzje. Może nie podbił Box Officu, ale i tak zarobił niezła kwotę i upewnił producentów, że warto inwestować w nowe postacie. Z czego widz powinien się tylko cieszyć! Tym bardziej, że w tym przypadku postać Ant Mana naprawdę da się lubić i jego wprowadzenie do MCU wyjdzie wszystkim na dobre. Ant-Man jednocześnie kończy drugą fazę MCU.

(2015) Ant-Man

Fox radzi sobie całkiem nieźle z Mutantami, jednak jest w posiadaniu jeszcze jednej nośnej licencji, z którą już wcześniej wychodziło mu tak sobie. By nie stracić praw, należało pomyśleć nad kolejnym filmem. Już pierwsze zapowiedzi The Fantastic Four budziły niepokoje. Sam wygląd drużyny zakrawał o jakąś parodię, i wyraźnie widać tu na siłę wprowadzone uwspółcześnianie oraz poprawność polityczną. Do tego obawy także budziły problemy podczas realizacji, dotyczące głównie głosów, jakby reżyser Josh Trank nie mógł znaleźć porozumienia z producentami. Po premierze zawrzało. Film został zgodnie zmieszany z błotem przez dosłownie wszystkich. Ani krytycy ani widzowie nie pozostawili na nim suchej nitki. Obsada, scenariusz, reżyseria, nawet efekty specjalne, wszystkie te składowe zawiodły. Fox zapewne będzie walczył o zachowanie praw do marki, i oby mieli dobre pomysły, bo póki co, tylko powodują niesmak u fanów. Seans tylko i wyłącznie dla miłośników gatunku, którzy muszą zaliczyć dosłownie wszystko.

(2015) The Fantastic Four

W następnym odcinku: Znaczący 2016 rok, podsumowanie i spojrzenie w przyszłość.

PS. Komiksowe filmy z tego okresu, które pozostawiłem na deser, to m.in: Asterix na olimpiadzie, Hancock, Jumper, Superhero Movie, Wanted, XIII The Conspiracy, Defendor, G.I.Joe The Rise of Cobra, Push, Whiteout, Dylan Dog Dead Of Night, Kick-Ass, Red, Scott Pilgrim vs The World, Super, The Losers, Conan The Barbarian, Priest, All Superheroes Must Die, Asterix i Obelix W służbie Jej Królewskiej Mości, Chronicle, Men In Black III, Kick-Ass 2, Odd Thomas, R.I.P.D., Red 2, Super Buddies, 300: Rise Of An Empire, Birdman, Kingsman The Secret Service, Sin City A Dame to Kill For. Jest tego trochę…

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1

Read Full Post »

Kolejna część przewodnika po Kinie Super Przygody miała obejmować lata 2008-20015, czyli wyraźnie zaznaczenie swojej obecności Marvel Cinematic Universe. Jednak notka trochę mi się rozrosła w stosunku do pierwotnych planów, głównie przez dwa dodatki, traktujące o samym Marvel Cinematic Universe oraz zamieszaniu z prawami autorskimi. W związku z tym podzieliłem wpis na dwie części, ta urywa się w 2009 roku, pozostałe tytuły trafiły do kolejnej części.

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Marvel Cinematic Universe: 2008 – 2015 część 1

Rok 2008. Dla kina gatunku spod znaku superhero był bardzo ważnym rokiem. Obrodziło wtedy w parę ciekawych, niekoniecznie może dobrych, ale z pewnoscią ważnych dla gatunku filmów, oraz to właśnie w tym roku rozpoczął się tryumfalny pochód Marvel Cinematic Universe. Ale po kolei:

Hellboy II The Golden Army to kontynuacja, która stworzona została na zasadzie „to samo, ale więcej, lepiej,  i z większą pompą„. Film po prostu zachwyca. Scenografia, postacie, efekty specjalne, muzyka, montaż. Każdy z tych elementów został zrealizowany wręcz perfekcyjnie! Guillermo del Toro lubuje się w takich klimatach, więc w roli reżysera odnalazł się w pełni. Ron Perlman w głównej roli wygląda, jakby był stworzony do odgrywania tej postaci! Nie zawodzi także reszta obsady: Selma Blair, Doug Jones, rewelacyjny Seth MacFarlane (a raczej jego głos), Luke Goss, Anna Walton a także oczywiście John Hurt, choć tutaj pojawia się tylko epizodycznie. Dynamiczne, perfekcyjnie zrealizowane widowisko, które szczególnie miłośnikom komiksów powinno przypaść do gustu. A dla pozostałych to fantastyczne kino akcji, jak najbardziej warte obejrzenia.

(2008) Hellboy II The Golden Army

Punisher War Zone to spora ciekawostka w całej historii gatunku superhero. Film jest ponownym restartem, tym razem skierowanym do określonego odbiorcy, co niestety także poskutkowało ogromną klapą. Lexi Alexander stworzyła widowisko mocne, momentami przesadnie krwawe, bezkompromisowe, z małomównym i ponurym antybohaterem. Do tego doprawiła całość nieco nutą szaleństwa. Czyli wprost doskonale przeniosła komiks na ekran. I to się sprawdza! Dla fanów komiksów, i oczywiście postaci Punishera, film jest lekturą wręcz obowiązkową. Jednak dla nieznających pierwowzoru może okazać się nieco niestrawny. Wszystko to przekuło się na ogromną klapę, szczególnie finansową. Niestety okazało się, że film dokładnie przenoszący postacie i watki z komiksu, oraz skierowany do dorosłego widza nie jest dobrą inwestycją dla producentów, i przez kolejne lata większość produkcji celowała w nastoletniego widza, i unikała trudnych czy kontrowersyjnych tematów, tak by nie zniechęcić do siebie żadnej grupy widzów. Na podobny eksperyment, tym razem udany, trzeba było czekać aż do 2016 roku…

(2008) Punisher War Zone

Frank Miller w komiksowym światku znany jest jako twórca dzieł wręcz przełomowych, któremu jednak zdarzało się tez odwalić chałturę. Przygoda Miller z kinem i ekranizacjami jego własnych dzieł, czyli 300 i Sin City (o których to filmach nie zapomniałem, będzie o nich więcej w przyszłości), gdzie zresztą pełnił rolę współreżysera, tak mu najwidoczniej przypadła do gustu, że postanowił samodzielnie zasiąść na krześle reżysera. Na warsztat trafiła historia o komiksowym rodowodzie, ale nie z jego repertuaru,  a The Spirit słynnego Willa Eisnera. Niestety nie udało się, o ile wspomniane 300 i Sin City to filmy które jak najbardziej należy obejrzeć, to The Spirit jest już dziełem, można powiedzieć, męczącym, i dość ciężkostrawnym. I naprawdę, trudno wytrwać do końca seansu…

(2008) The Spirit

Gorący rok 2008 trwa! The Dark Knight, czyli druga część trylogii o Mrocznym Rycerzu w reżyserii Christophera Nolana, to widowisko o którym można wyrażać się w samych superlatywach. Genialny klimat, poważne podejście do tematu, perfekcyjna realizacja, i ta obsada! Heath Ledger jako Joker na ekranie jest wręcz niesamowity! Reszta aktorów zresztą także nie zawodzi: Christian Bale jako Batman, Aaron Eckhart jako Harvey Dent, Michael Caine jako Alfred, Gary Oldman jako Gordon, Morgan Freeman jako Lucius Fox oraz Maggie Gyllenhaal jako Rachel Dawes. Film obecnie dorobił się zasłużonego statusu kultowego i zdobył serca zarówno krytyków jak i widzów, którzy zresztą zagłosowali portfelami – The Dark Knight przyniósł producentom wręcz rekordowe zyski, przekraczając w Box Office kwotę miliarda dolarów!

(2008) The Dark Knight

Kolejne niezwykle ważne wydarzenie w superbohaterskim gatunku: oto filmem Iron Man oficjalnie startuje Marvel Cinematic Universe!

Mały przerywnik, czyli zwięzły akapit, wyjaśniający pokrótce, czym to Marvel Cinematic Universe jest: MCU określa się wszystkie produkty, głownie filmy i seriale, produkcji Marvel Studios, oparte oczywiście na wydarzeniach i wykorzystujące postacie znane z kart komiksów Marvela. Studio zostało utworzone w 2005 roku z początku we współpracy z Paramount Pictures w roli dystrybutora. Od początku założenia co do kręconych filmów były jasno sprecyzowane: wpierw miały powstać obrazy poświęcone różnym bohaterom, a następnie losy tych postaci miały zostać splecione we wspólnym filmie. I w tym tkwi ogromna siła i potencjał MCU: uniwersum jest spójne, poszczególne filmy, mimo że bez problemu bronią się jako autonomiczne dzieła, to jednocześnie wzajemnie się dopełniają i rozbudowują samo uniwersum. Od 2007 roku na czele Marvel Studios stoi Kevin Feige, który jednocześnie jest producentem wszystkich filmów MCU, i dba o spójność świata i wątki które się w nim pojawią, co patrząc na popularność poszczególnych filmów, wychodzi mu perfekcyjnie. Warto nadmienić, że start MCU był dość ryzykowny, na ekran mogły trafić tylko postacie, do których prawa filmowe dzierżył Marvel Studios, a niestety w tej grupie nie było tak popularnych herosów jak Spider-man czy X-meni. Sięgnięto więc po Avengers, i zgodnie z przyjętą z początku zasadą, wpierw zaprezentowano widzom filmy poświęcone poszczególnym postaciom, a punktem kumulacyjnym stał się wspólne widowisko z 2012, pod jakże oczywistym tytułem: Avengers. Lata 2008-2012 określane są fazą pierwszą w MCU, nazwaną także Avengers Assembled. Faza druga rozpoczęła się w 2013 roku filmem Iron Man 3, a zakończyła w 2015 Ant-Manem. Fazę trzecią rozpoczął Captain America: Civil War w 2016 roku. Aha, i nie ma się co czarować: filmy wchodzące w MCU, zresztą jak większość filmów Kina Super Przygody czy Kina Nowej Przygody, to ogromne widowiska nastawione głównie na zysk. Zysk w bardzo szeroko pojętym znaczeniu, czyli chodzi nie tylko o zyski z kin oraz z późniejszej dystrybucji filmów, ale też (a może i głównie!) ze sprzedaży licencji, a pod tym względem Superbohaterowie są bardzo wdzięcznym tematem i umożliwiają stworzenie wprost nieskończonej ilości produktów wykorzystujących ich wizerunek. Minusem takiego podejścia jest niestety pewna „poprawność polityczna”, którą znajdziemy na ekranie: filmy unikają ciężkich i niewygodnych tematów, by nie zrazić do siebie żadnej grupy społecznej, do tego skierowane są głownie do nastoletniego odbiorcy, stąd też ograniczenia co do języka czy przedstawienia przemocy. Ale za to otrzymujemy kwintesencję doskonałej rozrywki!

Iron-man rozpoczął tryumfalny pochód superbohaterów Marvela na wielkim ekranie, i zrobił to z prawdziwą klasą! Warto nadmienić, że przed premiera filmu postać Iron-mana była owszem, popularna, ale głównie wśród miłośników komiksów. Bezpośrednio niezainteresowani tematem zapewne znali takie postacie jak Spider-man czy Superman, jednak Iron-man był dla nich zupełną nowością. Po premierze filmu sytuacja znacznie się zmieniła, Iron-man już na stałe wszedł do kanonu największych superbohaterów. I najpopularniejszych. W rolę Iron-mana / Tonyego Starka wcielił się Robert Downey Jr., który wprost perfekcyjnie wywiązał się ze swojego zadania, i dziś trudno wyobrazić sobie kogoś innego w tej roli.

(2008) Iron Man

The Incredible Hulk z tego samego roku także wchodzi w ramy MCU, choć z powodu zawirowań z prawami autorskimi, stoi nieco na uboczu. Wpływ na to ma także fakt, że o ile Iron-man okazał się ogromnym hitem, to Hulk nie zyskał już takiej sławy, choć absolutnie nie może być mowy o złym filmie! Po prostu coś nie zagrało do końca, ale na seans jak najbardziej warto się skusić! Jak zazwyczaj bywa w wysokobudżetowych ekranizacjach komiksów, dopisała obsada: Edward Norton jako Bruce Banner, Liv Tyler jako Betty Ross, William Hurt jako Generał Ross czy Tim Roth.

(2008) The Incredible Hulk

Mały przerywnik, czyli „zwięzły akapit”, wyjaśniający pokrótce, zawirowania z prawami autorskimi. Wydawnictwo Marvel, przez lata istnienia, dorobiło się potężnej bazy charakterystycznych postaci, z których wiele wręcz skradła serca czytelników i stała się niezwykle popularna. Ale głównie wśród czytelników, jednak widząc potencjał, Marvel chętnie udzielał licencji na swoich bohaterów. W przypadku obrazów kinowych był to dość lukratywny interes, nie dość, że zapewniał wydawnictwu zastrzyk gotówki, to jeszcze dodatkowo popularyzował dane postacie, co napędzało sprzedaż komiksów, ale też zwiększało wartość samej marki. Oczywiście, o ile dany film się udał, a z tym jak dobrze wiemy, bywało różnie. Ale przynajmniej bohaterowie zaznaczali swoją obecność w innych mediach niż komiksy.  Wydawnictwo przeżywało lepsze i gorsze chwile, pod koniec lat 90. bliskie było nawet bankructwa, i wtedy właśnie m.in. sprzedaż praw autorskich pozwoliła Marvelowi przeczekać gorsze czasy. W końcu wydawnictwo wykupił Disney, powstało Marvel Studios, które rozpoczęło produkcję własnych filmów. Jednak nadal prawa do wielu postaci pozostają poza studiem, a z wieloma jest spore zamieszanie. Warto także od razu nadmienić, że sprzedaż praw do danych postaci wiąże się z dwoma bardzo ważnymi kwestiami. Pierwszą, są zazwyczaj wytyczne co do obecności danej marki na ekranie, czyli po prostu licencjobiorca zobligowany jest co określony czas wypuszczać nowy film. Jeżeli termin minie, a film nie powstanie, prawa wracają do licencjodawcy. Ofiarą tej praktyki jest choćby marka The Fantastic Four, w przypadku której w 1994 roku powstał film stworzony tylko po to, by studio nie straciło praw (więcej o FF w rozdziale Gotycki świat Batmana)! Drugą kwestią jest zakres do wycinka ogromnego uniwersum Marvela. Kupując prawa do danej postaci czy grupy, licencjobiorca nabywa także prawa do określonej grupy postaci, będących bezpośrednio powiązanych z danym bohaterem/bohaterami. Tak wiec licencjodawca nabywa prawa także do sporej gromady postaci zarówno pozytywnych (wchodzących w skład danej grupy/ będących przyjaciółmi czy też towarzyszami bohatera), ale też ogromnej bazy przeciwników. Zazwyczaj jest to powiązane na kartach jakiej serii komiksowej pierwszy raz pojawiła się dana postać/bohater/wróg, ale dokładne kwestie regulują umowy, a nieścisłości czy niejasności kończą się zazwyczaj batalią prawników… I nie ma się co dziwić, chodzi wszak o wielkie pieniądze.

Prawa do pojedynczych postaci. Prawa do postaci Blade‚a należały do New Line Cinema. Blade Trinity, mimo że nie był finansową porażką, to został zjechany przez krytykę, i w końcu w 2011 roku prawa powróciły do Marvela. Postacie Daredevila oraz Elektry należały do 20th Century Fox, co zaowocowało dwoma filmami, jednak Elektra z 2005 okazała się klapą. Studio więcej nie inwestowało w te postacie i w 2012 roku prawa wróciły do Marvela. Sony Pictures dzierżyło prawa do postaci Ghost Ridera i Luke’a Cage’a, Marvel odzyskał je w 2013 roku. Odzyskano także prawa do Punishera, które należały do Lions Gate. Trochę zamieszania jest z postacią Namora, ale według wielu informacji, prawa do tej postaci należą obecnie także do Marvela.

Prawa do Avengers. Obecnie prawa do postaci posiada Marvel Studios, postacie te zresztą są podwaliną MCU, jednak większość postaci powróciło pod skrzydła Marvela w 2005 i 2006 roku. Wcześniej prawa do Iron Mana należały do New Line Cinema, Thor do Sony PicturesBlack Widow do Lions Gate Entertainment, Black Panther do Columbia Pictures i Artisan Entertainment. W 2006 roku od Universal Pictures odzyskano prawa do Hulka, ale Universal Pictures zachował prawo do pierwszeństwa przy dystrybucji filmów z solowymi przygodami tej postaci, co najprawdopodobniej spowoduje, że Marvel nie będzie się kwapił do stworzenia w przyszłości takiego filmu. Zresztą The Incredible Hulk, mimo że wchodzi do MCU, to wyraźnie stoi jakby nieco z boku, także z powodu zmiany aktora odgrywającego główną rolę w pozostałych filmach.

Prawa do grupy X-men. Poważny zgryz dla Marvela. Prawa do tego uniwersum posiada 20th Century Fox i bacznie ich pilnuje oraz o nie dba. I nie ma się co dziwić, wszak prawa do X-men to automatycznie prawa do wszystkich mutantów którzy wchodzili w skład tej grupy, ale także takich grup jak X-Factor, X-Force czy New Mutants i inne. Do tego dochodzą postacie powiązane oraz szerokie spektrum wrogów – uniwersum mutantów jest wręcz ogromne, i 20th Century Fox łatwo go nie odda. I na taką sytuację widz w sumie nie powinien narzekać, to że Avengers nie spotkają się z X-men na wielkim ekranie nie przeszkadza w powstawaniu świetnych filmów poświęconych danym bohaterom. Może narzekać mogą miłośnicy komiksów, Marvel nie mając prawa do filmowych postaci wyraźnie mniej inwestuje w serie komiksowe z tego uniwersum, ale z drugiej strony, popularność filmów napędza rynek wydawniczy (to jest kwestia dyskusyjna, ale może na inną okazję). Przy okazji wychodzą różne zawirowania wokół np.: takich postaci jak Deadpool, który nie jest mutantem, ale prawa do niego należą do 20th Century Fox. Powiązane jest to z debiutem komiksowym Deadpoola, który odbył się  na łamach serii New Mutants, występował też jako członek X-Force, a jego zdolności regeneracyjne pochodzą od Wolverine‚a. Jeszcze większe zamieszanie nastąpiło przy okazji postaci Scarlet Witch i Quicksilvera, którzy to są mutantami, i co prawda debiutowali na lamach serii X-Men, ale przez lata w komiksowym światku funkcjonowali jako członkowie grupy Avengers. Po batalii prawników Marvel i 20th Century Fox doszli do porozumienia. Marvel może używać postaci, ale z zastrzeżeniem, że nigdzie nie wspomni, że są mutantami, natomiast 20th Century Fox nie może wspominać o ich przynależności do Avengers. Tak szczerze, nie mam pojęcia, po co takie ograniczenia, i tak naprawdę czy mają jakiekolwiek znaczenie dla zwykłego widza. Jako ciekawostka, w filmie Captain America: Civil War z 2016 roku pojawia się określenie mutant, ale w odniesieniu do innej postaci, można w sumie potraktować to jako delikatny przytyk Marvela w stosunku do Foxa. W świecie komiksowym „porozumienie” miało swoje reperkusje w postaci ogłoszenia, że Magneto, uważany dotychczas za ojca Scarlet Witch i Quicksilvera tak naprawdę nie jest z nimi spokrewniony! Zmiana ewidentnie wprowadzona na siłę, zresztą została mocno skrytykowana przez fanów, ale tak naprawdę, nie ma większego znaczenia dla miłośników czy to filmów, czy komiksów.

Prawa do grupy Fantastic Four. Należą także do 20th Century Fox, i o ile Fox dobrze radzi sobie z Mutantami, to pierwsza rodzina niestety nie doczekała się ekranizacji,  które podbiłyby publiczność, a wersja z 2015 roku była ogromną porażką zarówno finansową jak i artystyczną. Jednak zapewne 20th Century Fox nie będzie skore do stracenia praw, tym bardziej, że Fantastic Four to spora grupa postaci dodatkowych. Zresztą Marvel próbował dogadać się z Foxem co do postaci Galactusa, ale koniec końców nie udało się.

Prawa do postaci Spider-mana. Prawa do tej postaci należą do Sony Pictures Entertainment, co pociąga także posiadanie praw przez to studio do wręcz ogromnego świata najróżniejszych bohaterów, a przede wszystkim świetnie wykreowanych złoczyńców. Do tego marka Spider-man jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najpopularniejszych, co przenosi się na sprzedaż wszelkich produktów nią sygnowanych. W 2002 roku na ekranach pojawił się film Spider-Man, który spodobał się publice i zebrał bardzo dobre recenzje. Jeszcze lepiej było z kontynuacją z 2004 roku. Spider-Man 2 okazał się ogromnym hitem, a studio patrzyło z nadzieją w przyszłość. I coś nie zagrało przy części trzeciej, która mimo nie najgorszych wyników finansowych, została niezbyt dobrze przyjęta zarówno przez krytyków jak i widzów. Siła marki zastała nadszarpnięta, a Sony Pictures zdecydowało się na restart. Ten nastąpił w 2012 roku. The Amazing Spider-Man spodobał się, a Sony od razu rozpoczęło planowanie stworzenia całego uniwersum i pojawiły się zapowiedzi nie tylko kontynuacji, ale też osobnych filmów poświęconych złodziejce Black Cat, Symbiontom, czy grupie złoczyńców Sinister Six. The Amazing Spider-Man 2 z 2014 roku był niezłym filmem i nie wypadł źle w Box Office, ale Sony spodziewało się lepszych recenzji, a także wyników finansowych. Uniwersum Pająka zanim dobrze powstało zaczęło chwiać się w posadach. Sony dodatkowo borykało się z kłopotami finansowymi, stąd też inwestycja niemałych pieniędzy w kolejny film w przypadku niepowiedzenia mogłaby okazać się katastrofalna w skutkach dla studia. Stając przed widmem stracenia z czasem praw do postaci, stała się rzecz niezwykła. Doszło do porozumienia Sony Pictures z Marvel Studios. Było to na rękę obu podmiotom: Sony nie zostało zupełnie odsunięte od postaci, a Marvel zadba o obecność Pajączka na dużym ekranie, a przez to, zadba o jego odpowiednią popularność. I nie dla radochy fanów, a z czysto biznesowego punktu widzenia. Sony miało prawa do filmowych adaptacji Spider-mana, ale to Marvel cały czas dysponuje prawami do wykorzystania wizerunku postaci na wszelkich produktach skierowanych głównie do dzieci i młodzieży. A że marka ta jest niezwykle silna, mowa tu wręcz o ogromnych pieniądzach, tak wiec Marvelowi jest na rękę, by cały czas Spider-man był obecny w kinie, i by były to filmy dobre, gdyż to po prostu przekłada się na sprzedaż zabawek, figurek, piórników, plecaków, kolorowanek, zeszytów, długopisów i tysiąca innych produktów. Obecnie Spider-man dołączył do Marvel Cinematic Universe i pojawia się w filmach wchodzących w skład tego uniwersum produkowanych przez Marvel Studios, natomiast Sony będzie mogła wykorzystać postacie z MCU, a do tego przy ich realizacji „pomoże” szef MS Kevin Feige, który jak dobrze wiemy „czuje klimat i ma do filmów superbohaterskich bardzo dobrą rękę”.

Wróćmy do samych filmów:

X-Men The Last Stand nieco zawiódł oczekiwania, ale nie był filmem złym. X-Men Origins Wolverine z 2009 już bezsprzecznie zasługuje na to miano. Solowe przygody najpopularniejszego mutanta miały być finansowym i artystycznym pewniakiem, a wyszła wprost katastrofalna porażka, z wieloma tragicznymi scenami, idiotycznymi rozwiązaniami scenariuszowymi czy źle nakreślonymi postaciami! Film broni się paroma niezłymi scenami, w tym czołówką, która ukazuje udział naszych postaci w różnych wydarzeniach na przestrzeni lat. Bezsprzecznie te parę minut robi ogromne wrażenie! Początkowe sceny także jeszcze nie straszą, a pierwsze wystąpienie Wade Wilsona jest całkiem niezłe. Ale im dalej, tym gorzej, a ostatnie sceny postawiają wręcz niesmak, począwszy od „magicznej” kuli, walki na kominie z Deadpoolem, czy sztucznej twarzy Profesora. Obejrzeć można, bo jako „akcyjniak” się sprawdza, ale miłośnicy komiksów mają na co narzekać. Ważna informacja, w rolę Wade Wilsona – Deadpoola wcielił się Ryan Reynolds który w przyszłości powróci do tej roli, na szczęście w o wiele lepszym wydaniu.

(2009) X-Men Origins Wolverine

c.d.n

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007

Read Full Post »

Kino Super Przygody
czyli Superbohaterowie na ekranie
Nadchodzą mutanci!: 2000 – 2007

W roku 2000 na ekranach kin pojawił się superbohaterski film, który można określić jako przełomowy dla tego gatunku. Batman i Robin 1997 roku pozostawił po sobie bardzo złe wrażenie, jednocześnie nadszarpnął zaufanie, zarówno twórców jak i widzów do tego typu widowisk. Na szczęście, właśnie w 2000 roku, pojawili się Mutanci i nieco zmyli złe wrażenie. X-Men z pewnością nie jest filmem wybitnym, co to to nie, ale bez wątpienia należy nazwać go bardzo dobrym rozrywkowym widowiskiem, sporo powyżej przeciętnej. Reżyser, Bryan Singer, dołączył do twórców, którzy wiedzieli, jak do tego gatunku podejść, do tego dysponował odpowiednim budżetem, a także doskonale dobraną obsadą. Hugh Jackman jako Wolverine wprost idealnie sprawdził się w swojej roli, i obecnie bardzo trudno wyobrazić sobie kogoś innego wcielającego się w Rosomaka. Patrick Stewart, uznany aktor Szekspirowski, szerokiej publice znany z doskonałej roli Kapitana Picarda w serialu Star Trek: The Next Generation wypadł także doskonale w roli Profesora Charlesa Xaviera. Nie zawiodła także reszta obsady: Ian McKellen jako Magneto czy Famke Janssen jako Jean Grey.

(2000) X-Men

Pierwszy Blade okazał się hitem, na szczęście kontynuacja z 2002 roku, zatytułowana po prostu Blade II, nie zawiodła oczekiwań. Film broni się zarówno scenariuszem jak i klimatem, na stołku reżysera zasiadł charyzmatyczny Guillermo del Toro, a Wesley Snipes po raz kolejny idealnie sprawdził się w swojej roli. Dla osób przyzwyczajonych do kolorowego superbohaterskiego kina, mocna i podlana esencją horroru stylistyka może wydać się przesadzona, ale idealnie pasuje do przedstawionej opowieści.

(2002) Blade II

Sam Raimi wreszcie otrzymał szansę i udało mu się zasiąść na stołku reżysera w opowieści o superbohaterze. I to nie byle jakim, gdyż na ekran trafił sam Spider-Man! Ogromne przedsięwzięcie, z ogromnym budżetem i dopracowanymi efektami specjalnymi okazało się wielkim hitem, i ugruntowało pozycję superbohaterów na wielkim ekranie. Spider-Man jest filmem lekkim i przyjemnym i niestety nie pozbawionym wielu wręcz głupich rozwiązań, także scenariuszowych. Do tego można kręcić nosem na obsadę, jak dla mnie Tobey Maguire w roli Petera Parkera / Spider-mana oraz Kirsten Dunst jako Mary Jane Watson wypadli nie najlepiej i ciężko ich identyfikować z postaciami które odgrywają. Film był hitem, ale były to też czasy, gdy superbohaterowie wchodzili w łaski wygłodniałej widowni i praktycznie nie miał konkurencji. Było to coś nowego, kolorowego, dynamicznego, prawdziwe Kino Super Przygody, i pod tym względem do dzisiaj jak najbardziej się sprawdza.

(2002) Spider-Man

W 2003 roku kina zaatakował Daredevil. I wzbudził mocno mieszane uczucia, można wręcz powiedzieć, że powstała moda na obrzucanie go błotem! A w sumie niesłusznie. Owszem, film jest co najwyżej dobry (no dobrze, przeciętny), ale ogląda się go całkiem przyjemnie, i jako kino rozrywkowe sprawdza się nieźle. O ile przymkniemy oko na niektóre wręcz debilne sceny… Co do obsady, to absolutnie nie raziła: Ben Affleck jako Daredevil i Jennifer Garner jako Elektra Natchios sprawdzili się, natomiast „Ci źli” wypadli ponad przeciętną, widać że Colin Farrell jako Bullseye oraz Michael Clarke Duncan jako Kingpin dobrze bawili się na planie!

(2003) Daredevil Directors Cut

The Hulk z 2003 roku także wzbudził mieszane odczucia. Reżyser, Ang Lee, pragnął zachować stylistykę komiksu, jednocześnie skupić się na relacjach między bohaterami. I wyszło to mocno tak sobie. Sytuacja praktycznie analogiczna jak z Daredevilem: powstał film przyzwoity, ale jednak coś w nim zabrakło. Z pewnością warto obejrzeć, choćby dla obsady: Eric Bana jako Bruce Banner, Jennifer Connelly jako Betty Ross, Sam Elliott jako Generał Ross i Nick Nolte jako Ojciec Bruce’a Bannera.

(2003) The Hulk

Hulk nie podbił serc ani krytyków ani widzów, ale w tym samym roku pojawił się film, któremu ta sztuka udała się wprost perfekcyjnie. Kontynuacja losów mutantów, nazwana po prostu X-Men 2, poprawiła wszelkie niedoróbki pierwszej części i powstało widowisko wprost zapierające dech w piersiach, które już od pierwszych scen ogląda się z ogromną przyjemnością. Ponownie sprawdził się Bryan Singer na stołku reżysera, dopisała także obsada, czyli Hugh Jackman, Patrick Stewart, Ian McKellen, Famke Janssen, Halle Berry, Anna Paquin. Seans obowiązkowy, nie tylko dla miłośników trykociarzy!

(2003) X-Men 2

W tym samym roku pojawił się film oparty na specyficznym komiksie autorstwa ekscentrycznego Alana Moore‚a. League Of Extraordinary Gentlemen to obraz, który łączy w sobie kino stricte przygodowe z kinem super przygody, a do tego czerpie garściami z mitologi klasycznych potworów. Jako że prywatnie uwielbiam wszystkie te trzy gatunki, a film pod względem realizatorskim nie zawiódł, z mojej strony mocno go polecam, choć zapewne nie każdemu podejdzie. A, w obsadzie znalazł się sam Sean Connery, choćby dla niego warto sięgnąć po ten film. No dobrze, Peta Wilson w roli Miny Harker także warta jest uwagi!

(2003) League Of Extraordinary Gentlemen

Słyszeliście o takim czymś jak Return to the Batcave The Misadventures of Adam and Burt? Film w zamierzeniu miał być hołdem serialowi i filmowi kinowemu z Batmanem z 1966 roku. Na ekran powracają odtwórcy głównych ról, czyli Adam West i Burt Ward, którzy w serialu wcielili się odpowiednio w rolę Batmana i Robina. Film niestety wyszedł mocno nijaki, i w sumie wart obejrzenia jest tylko dla fanów tamtych starych opowieści z Batmanem, a i nim niekoniecznie przypadnie do gustu.

(2003) Return to the Batcave The Misadventures of Adam and Burt

Jak widać, rok 2003 to całkiem niezły wysyp filmów o tematyce superbohaterskiej, a i klejne lata pod tym względem będą dopisywać.

Blade Trinity z 2004 roku, czyli trzecia część sagi, niestety okazał się filmem bardzo słabym, którego nawet nie ma co zestawiać z bardzo udanymi, i docenionymi przez krytykę oraz widzów, dwoma wcześniejszymi częściami. Obejrzeć można, zdarzają się lepsze momenty, ale ogólnie nie ma co liczyć na mocne wrażenia, a wątki komediowe miłośników cięższych klimatów mogą wręcz irytować. Warto zaznaczyć, że w filmie zagrał Ryan Reynolds, aktor o którym będzie jeszcze głośnio w ramach superbohaterskiego gatunku.

(2004) Blade Trinity

I kolejna porażka, tym razem wręcz spektakularna. Film zły pod każdym względem, acz mający swoich miłośników. I jak ktoś bardzo chce, obejrzeć można, choć zawiązanie akcji, głupoty scenariuszowe, czy efekty specjalne prezentują niski poziom i wręcz rażą. A sama postać Catwoman, nie ma wiele wspólnego z Kobietą Kot ze świata Batmana.

(2004) Catwoman

Spider-Man 2 dysponował ogromnym budżetem, który w zdolnych rękach Sama Raimiego udało się przekuć w ogromy sukces. Film sprzedał się wręcz doskonale, a od strony realizatorskiej także sprawdza się idealnie. Dopracowany scenariusz, zapierające dech w piersiach efekty specjalne, a Alfred Molina w roli Dr Otto Octopusa sprawdził się idealnie. Odtwórcy głównych ról, czyli Tobey Maguire i Kirsten Dunst, raczej poprawnie, choć nie czuć zupełnie między nimi chemii, i niezbyt niestety pasują do odgrywanych przez siebie ról.

(2004) Spider-Man 2

Ponownie na stołku reżysera zasiada Guillermo del Toro (Blade II) i ponownie tworzy film o wprost niezwykłym klimacie. Hellboy w umiejętny sposób przeniósł z kart komiksu na duży ekran sporo elementów, w tym genialnie wykreowanych głównych bohaterów. Sama postać Hellboya wypada wprost rewelacyjnie, w czym ogromna zasługa wcielającego się w tą postać Rona Perlmana! A dzięki swojej charakterystycznej facjacie zapewne oszczędził sporo roboty charakteryzatorom.  Może film zbyt duży nacisk kładzie na akcję, a trochę za mały na scenariusz, ale bezsprzecznie jest to niezwykłe i ze wszelkich miar warte obejrzenia widowisko.

(2004) Hellboy DC

Nadal pozostajemy w 2004 roku, ostatnim tytułem w niniejszym zestawieniu pochodzącym z tego roku jest The Punisher. Nie jest to jednak kontynuacja filmu z 1989 roku z Dolphem Lundgrenem, a całkowity restart. Zmieniają się aktorzy, a scenariusz oparto na całkiem niezłej i znanej również w Polsce (opowieść wydana w formie zeszytowej przez Madragorę i w formie zbiorczej w ramach WKKM) sadze komiksowej. Ekranizacja jednak wyszła nijako, lepsze momenty owszem są, ale film to raczej przeciętna sensacyjna opowiastka, niż mocne kino godne tego antybohatera.

(2004) The Punisher

Rok 2005 przyniósł kolejny przełom. W Batman Begins za reżyserię odpowiadał Christopher Nolan, a na ekranie wprost błyszczały gwiazdy: Christian Bale jako Batman, Michael Caine jako Alfred, Liam Neeson jako Ra’s Al Ghul, Gary Oldman jako Gordon, Morgan Freeman jako Lucius Fox i Katie Holmes jako Rachel Dawes. Nie znajdziemy tutaj fajerwerków i wesołej atmosfery, jest natomiast ciężki klimat, poważne potraktowanie tematu oraz dość ciekawy i zgrabny scenariusz,  przedstawiający świat Batmana w dość „prawdziwy” sposób, tak, że zapomina się o jego komiksowym rodowodzie. Oczywiście nie uniknięto bzdur czy gorzej zrealizowanych elementów, jednak całość to widowisko które należy potraktować jako lekturę obowiązkową.

(2005) Batman Begins

Constantine to film, w którym nie znajdziemy trykotów i którego komiksowy rodowód nie jest w ogóle zauważalny. I nie należy tego uważać ani za minus ani za plus, film po prostu doskonale broni się jako autonomiczne dzieło. Scenariusz nie razi zbyt wieloma głupotami, klimat wręcz wypływa z ekranu, a aktorzy, w tym Keanu Reeves, Rachel Weisz oraz Tilda Swinton wypadli bardzo przekonująco w swoich rolach.

(2005) Constantine

Przeciętny Daredevil z 2003 roku doczekał się swoistej kontynuacji, choć bardziej w formie spin-offa. Elektra nie okazała się hitem, powstał film mocno średni, owszem mający swoje lepsze momenty, ale niestety zupełnie nie porywający. Obejrzeć można, jak najbardziej, tym bardziej, że w rolę Elektry ponownie wcieliła się urocza Jennifer Garner.

(2005) Elektra

Man-Thing niestety nie skorzystał z dość niezłego i mocno klimatycznego komiksowego pierwowzoru i formą przypomina prymitywny horror z serii „coś po kolei wykańcza bohaterów”. I nawet jako horror nie wypada zbyt dobrze. Sporo poniżej przeciętnej.

(2005) Man-Thing

Ostatnia pozycja na 2005 rok nieco się wyróżnia, i to na plus, aczkolwiek nadal nie można nazwać tego dzieła wybitnym. Fantastic Four z tego roku ma sporo dobrych momentów, jednak równocześnie straszy głupotami i nierównym poziomem. Oko cieszy obsada, Jessica Alba w roli Susan Storm choć nie zachwyca zdolnościami aktorskimi, to ładnie prezentuje się na ekranie, natomiast Michael Chiklis jako Benjamin Grimm, a szczególnie późniejszy Kapitan Ameryka czyli Chris Evans jako Johnny Storm stworzyli niezłe kreacje.

(2005) The Fantastic Four

Rok 2006 rozpoczynamy od prawdziwego kuriozum. Stan Lee’s Lightspeed, już po tytule daje sporo do myślenia. W końcu Stan Lee to legenda. I rzeczywiście, najwidoczniej Stanowi było mało i po rozsprzedawaniu licencji na lewo i prawo, postanowił stworzyć coś zupełnie nowego i świeżego. Tyle że nie wyszło, i dostaliśmy kaszankę straszliwą, która nawet miłośnikom gatunku nie przypadnie zbytnio do gustu. Traktować jako ciekawostkę i omijać z daleka!

(2006) Stan Lee's Lightspeed

Odpowiedzialny za sukces dwóch pierwszych części X-men Bryan Singer tym razem zajął się światem DC i sięgnął po najbardziej ikoniczną postać z tego uniwersum. W Superman Returns jednak coś nie zagrało, wyraźnie widać, że film miał nawiązywać do Supermanów Richarda Donnera, i pod tym względem się sprawdza, ale w ogólny rozrachunku wyszło widowisko nieco rozwleczone, momentami nudnawe i niestety z nie najlepszą obsadą. Czyli kolejny średniak, jakich wiele w tamtym czasie.

(2006) Superman Returns

Bryan Singer zajęty Supermanem nie miał czasu na nowych X-manów. I to niestety odbiło się na jakości trzeciej części. X-Men The Last Stand nie jest oczywiście filmem złym, a jako widowisko stricte rozrywkowe, sprawdza się wręcz świetnie. Jest dużo postaci, cały czas coś się dzieje, a efekty specjalne zachwycają. Tyle, że film nie porywa tak jak wcześniejsze części i niestety coś tu zabrakło, szczególnie w kwestiach scenariusza. Przeciętniak, ale nieco powyżej średniej.

(2006) X-Men The Last Stand

Ghost Rider z 2007 roku idealnie wpasowuje się w linię filmów przeciętnych. Choć został zjechany przez krytykę, to jednak jako kino rozrywkowe ogląda się go całkiem nieźle, o ile ktoś nie jest uczulony na Nicolasa Cage’a który tutaj wciela się w tytułowego antybohatera.

(2007) Ghost Rider Extended Cut

Pech jakiś czy co? Klątwą trzecich części? Blade III czy X-meni 3 wypadli słabo i niestety tak samo jest z filmem Spider-Man 3, czyli trzecią częścią w sadze, gdzie w rolach głównych ponownie wystąpili Tobey Maguire i Kirsten Dunst. I niestety wypadają tutaj jeszcze gorzej niż poprzednio, choć tym razem to nie tylko wina ich aktorstwa, ale też scenariusza. Warto podkreślić, że Kirsten Dunst jest bardzo zdolną aktorką, co udowodniła choćby w serialu Fargo, ale do roli zjawiskowej Mary Jane Watson po prostu nie pasuje. Sam film jest relatywnie długi, a i tak akcja pędzi bardzo szybko, a nagromadzenie wątków niestety zaczyna nieco przeszkadzać w odbiorze, tym bardziej, że niestety sporo tu różnych nielogiczności. Nie jest to wina tylko reżysera. Sam Raimi koniecznie w trzeciej części chciał skupić się na postaci Sandmana (w tej roli Thomas Haden Church, starszym widzom zapewne doskonale znany jako Lowell z serialu Wings), a producenci koniecznie chcieli w filmie Venoma. I Raimi postanowił wszystkie te składniki wrzucić do jednego kotła, co niestety wyszło mocno tak sobie. I jednocześnie Spider-man 3 zakończył sagę reżyserowaną przez Sama Raimiego.

(2007) Spider-Man 3

Kontynuacja Fantastycznej Czwórki z 2005 roku, czyli The Fantastic Four Rise of the Silver Surfer utrzymała poziom jedynki, czyli ponownie otrzymaliśmy film mocno przeciętny, ale który można obejrzeć. Niektóre rzeczy denerwują, są dziury scenariuszowe, a Galactus to pomyłka, ale jako przyjemne kino akcji, sprawdza się świetnie. No i scena ze Stanem Lee jest wprost genialna!

(2007) The Fantastic Four Rise of the Silver Surfer

W latach 2000-2007 mieliśmy całkiem spory wysyp filmów utrzymanych w temacie superhero, i mimo, że większość tych „dzieł” było mocno przeciętnych, to na szczęście prawdziwe kaszanki zdarzały się dość rzadko. No i pojawiło się także parę prawdziwych perełek! Ogólnie, jest co oglądać! A będzie tego jeszcze więcej, bo już niedługo zaczyna się:

W następnym odcinku: Marvel Cinematic Universe.

PS. W tamtych latach oczywiście było więcej tytułów powiązanych z komiksami, jednak na pogadankę o takich dziełach jak: The Specials, Unbreakable, From Hell, Ghost World, Asterix i Obelix Misja Kleopatra, Men In Black II, Road To Perdition, Michel Vaillant, Blueberry, Immortal, A History of Violence, Sin City, Sky High, V For Vendetta, 300, Hollywoodland, My Super Ex-Girlfriend, Zoom, Transformers, Underdog przyjdzie jeszcze czas.

Wcześniejsze części:
Początek: 1940 – 1966
Superman ratuje świat: 1975 – 1988
Gotycki świat Batmana: 1989 – 1998

Read Full Post »