Droga do MCU, czyli historia filmowych adaptacji komiksów Marvela 1944-2021 – suplement
Filmów na podstawie komiksów Marvela powstała całkiem spora liczba, poniżej, dla przypomnienia, kompletna lista. Niniejsza notka jest uzupełnieniem wcześniejszej, traktującej o filmach i serialach wydanych od 1944 do 2020 roku, i oczywiście zawiera produkcje które swoja premierę miały w 2021 roku. Uwaga, występują mniejsze lub większe spojlery!
1944 Captain America
1977 Spider-Man
1977 The Incredible Hulk Pilot Movie
1977 The Return of The Incredible Hulk (Death in the Family)
1978 The Incredible Hulk Married
1978 Spider-Man Strikes Back
1978 Dr. Strange
1979 Captain America
1979 Captain America II: Death Too Soon
1981 Spider-Man: The Dragon’s Challenge
1986 Howard the Duck
1988 The Incredible Hulk Returns
1989 The Trial of the Incredible Hulk
1989 The Punisher
1990 The Death of the Incredible Hulk
1990 Captain America
1994 The Fantastic Four
1996 Generation X
1998 Nick Fury: Agent of S.H.I.E.L.D.
1998 Blade
2000 X-Men
2002 Blade II
2002 Spider-Man
2003 Daredevil
2003 X-Men 2
2003 Hulk
2004 The Punisher
2004 Spider-Man 2
2004 Blade: Trinity
2005 Man-Thing
2005 Elektra
2005 Fantastic Four
2006 X-Men: The Last Stand
2007 Ghost Rider
2007 Spider-Man 3
2007 Fantastic Four: Rise of the Silver Surfer
2007 Blade: House of Chthon
2008 Iron Man
2008 The Incredible Hulk
2008 Punisher: War Zone
2009 X-Men Origins: Wolverine
2010 Iron Man 2
2011 Thor
2011 X-Men: First Class
2011 Captain America: The First Avenger
2011 Ghost Rider: Spirit of Vengeance
2012 The Avengers
2012 The Amazing Spider-Man
2013 Iron Man 3
2013 The Wolverine
2013 Thor: The Dark World
2014 Captain America: The Winter Soldier
2014 The Amazing Spider-Man 2
2014 X-Men: Days of Future Past
2014 Guardians of the Galaxy
2015 Avengers: Age of Ultron
2015 Ant-Man
2015 Fantastic Four
2016 Deadpool
2016 Captain America: Civil War
2016 X-Men: Apocalypse
2016 Doctor Strange
2017 Logan
2017 Guardians of the Galaxy Vol. 2
2017 Spider-Man: Homecoming
2017 Thor: Ragnarok
2018 Black Panther
2018 Avengers: Infinity War
2018 Deadpool 2
2018 Ant-Man and the Wasp
2018 Venom
2019 Captain Marvel
2019 Avengers: Endgame
2019 Dark Phoenix
2019 Spider-Man: Far From Home
2020 The New Mutants
2021 Black Widow
2021 Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings
2021 Venom: Let There Be Carnage
2021 Eternals
2021 Spider-Man: No Way Home
Avengers: Endgame w 2019 roku pięknie podsumowało cały dotychczasowy dorobek Marvel Cinematic Universe, jednocześnie zawieszając bardzo wysoko poprzeczkę. A jako, że kury znoszącej złote jajka się nie zabija, oczywiście mogliśmy liczyć na kolejne produkcje. Jednocześnie ogólnoświatowa sytuacja z wirusem bardzo namieszała zarówno przy produkcji samych filmów, jak i ich dystrybucji. Widać to było doskonale w 2020 roku, gdzie otrzymaliśmy tylko jedna premierę, i to filmu jeszcze od Foxa. W końcu jednak najwidoczniej Disney stwierdził, że nie ma co czekać i rok 2021 przyniósł nam premierę aż pięciu filmów Marvela.
Rok 2021 to także zmiana na rynku seriali. Dotychczas seriale tworzone były dla różnych stacji telewizyjnych i raczej były produkcjami niezależnym od kinowego uniwersum, choć większe lub mniejsze nawiązania do filmów kinowych nierzadko się w nich pojawiały, jednak wydarzenia z seriali nie miały odbicia w uniwersum kinowym. Wszystkie takie produkcje zostały w końcu zakończone, a od 2021 roku nowo powstałe seriale już mocno powiązane są z MCU, zarówno poprzez wykorzystywanie znanych postaci, jak i wydarzeń prezentowanych na ekranie.
Black Widow
data premiery: 2021
budżet: 200$, Box Office: 379$
reżyseria: Cate Shortland (Berlin Syndrome, The Silence)
Film miał wielokrotnie przesuwaną premierę, wreszcie doczekaliśmy się jego debiutu. Powraca Natasha Romanoff (Scarlett Johansson), a film oczywiście nieco nas cofa w czasie, prezentując wydarzenia dziejące się zaraz po filmie Captain America: Civil War. Oczywiście poznajemy także nowe postacie, jak choćby Yelena Belova (Florence Pugh), która najwidoczniej przejmie schedę po siostrze w kolejnych wydarzeniach. Siostry zresztą są największym atutem tego filmu, ich relacje wypadają bardzo ciekawie, tym bardziej, że mają odrębne spojrzenie na wiele spraw. Zachwycają także sceny akcji, utrzymane w klasycznym stylu filmu sensacyjnego, w tym rewelacyjnie zrealizowane sceny pościgów. Gdy nasze bohaterki obrywają to aż można skrzywić się z bólu, oczywiście na ekranie najbardziej niebezpieczne akcje kończą się otrzepaniem kurzu ze stroju. Ciekawie także na ekranie prezentują się Melina (Rachel Weisz), Alexei (David Harbour), czy też główny zły: Dreykov (Ray Winstone). Można jednak odnieść wrażenie, że niektóre sceny z nimi zostały wciśnięte na siłę, szczególnie akcenty humorystyczne Alexei’a. Tak samo Taskmaster, ogólnie z całkiem ciekawym wątkiem, niestety mocno przewidywalnym i niewykorzystanym. Po wielu niezłych scenach akcji, finał filmu to klasyczna epicka wielka rozpierducha, z nagromadzeniem efektów CGI. Wiadomo, to kino superbohaterskie, ale filmowi o wiele lepiej by wyszło, gdyby skupiono się bardziej na sensacyjnej, szpiegowskiej opowieści. Ogólnie wyszedł średniak, film jakby z poprzedniej epoki, mający lepsze momenty, ale też wiele słabszych.
Scena po napisach: Yelena nad grobem, bezpośredni wstęp do serialu Hawkeye
Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings
data premiery: 2021
budżet: 150$, Box Office: 432$
reżyseria: Destin Daniel Cretton (Just Mercy, The Glass Castle, Short Term 12)
Film o strykturze bardzo podobnej do Czarnej Wdowy. Z początku zachwyca scenami akcji, w tym przypadku otrzymujemy kino „kopane”, a poszczególne sceny czerpią garściami pod względem stylistyki z takich obrazów jak „Przyczajony tygrys, ukryty smok” czy filmów w których swoje umiejętności prezentował Jackie Chan. I jest to tutaj zrealizowane na najwyższym poziomie! Przepiękną scenę „zalotów” Xu Wenwu (Tony Chiu-Wai Leung) i Li (Fala Chen), sceny w autobusie czy na rusztowaniu ogląda się z prawdziwą przyjemnością, a choreografia walk zrealizowana jest na najwyższym poziomie. Nasz główny bohater Shang-Chi (Simu Liu) da się lubić, oczywiście nie mogło zabraknąć akcentów humorystycznych, w których przoduje Katy (Awkwafina), czyli najlepsza kumpela naszego bohatera. W ciekawy sposób pociągnięto postać Trevora Slattery (Ben Kingsley), choć także on tutaj odpowiada głównie za wątki humorystyczne. Im dalej jednak, pojawia się coraz więcej CGI, magiczne stworzonka, a końcówka to ponownie przeładowane efektami specjalnymi „epickie” widowisko. Film posiada sporo lepszych momentów, w tym bardzo dobre sceny akcji, ale niestety w ogólnym rozrachunku ponownie otrzymujemy średniaka. Tym bardziej, że scenariusz momentami straszy takimi bzdurami, że aż można złapać się za głowę. Razi to ogromnie, nawet jak na standardy kina superbohaterskiego.
Scena po napisach: 1) Badanie pierścieni 2) Xialing na tronie.
Venom: Let There Be Carnage
data premiery: 2021
budżet: 110$, Box Office: 501$
reżyseria: Andy Serkis (Mowgli, jako aktor m.in. Caesar, Gollum, Snoke, Ulysses Klaue)
Bezpośrednia kontynuacja Venoma z 2018 roku wypada niestety bardzo słabo. Film jest dość krótki i patrząc na momentami bezsensowne wydarzenia pojawiające się na ekranie, można odnieść wrażenie, jakby przy montażu wycięto sporo scen. Oczywiście nie zabrakło sporej liczby akcentów humorystycznych, które momentami nawet wypadają przyzwoicie, ale to głównie zasługa aktora wcielającego się w główna rolę. Tom Hardy ewidentnie dobrze się bawił na planie. Mamy obowiązkowych tych złych, Cletus Kasady – Carnage (Woody Harrelson) i Frances Barrison – Shriek (Naomie Harris), które te postacie powinny urządzić rzeźnię na ekranie, i niby tak jest, ale jako, że film ma kategorię PG13, więc wszystko wypada wręcz komicznie. Zresztą same motywy poszczególnych postaci czy też następstwa wydarzeń są mało logiczne, ewidentnie coś nie zagrało czy to w scenariuszu czy podczas montażu. Końcówka to oczywiście obowiązkowa wielka rozpierducha. Słabo, naprawdę słabo, jedyne atuty tego filmu postać Venoma i Tom Hardy wcielający się w Eddiego Brocka. Sporą ciekawostka jest scena po napisach, niby Venom nie należy bezpośrednio do MCU, a tymczasem okazuje się, że „wszystko jest powiązane”.
Scena po napisach: Venom rozpoznaje Spider-mana.
Eternals
data premiery: 2021
budżet: 200$, Box Office: 401$
reżyseria: Chloé Zhao (The Rider, Nomadland, Songs My Brothers Taught Me)
Film miał przed sobą bardzo trudne zadanie, musiał przedstawić sporą grupę całkowicie nowych postaci, do tego o zróżnicowanych, ale bardzo potężnych mocach. Jako że tytułowi Eternalsi są długowieczni, należało pokazać ich losy na przestrzeni tysięcy lat, jednocześnie w sensowny sposób wytłumaczyć, czemu tak potężne postacie nie mieszały się w wydarzenia choćby z Thanosem. I nawet to poniekąd się udało, pojawiają się takowe wyjaśnienia, może nieco naciągane, i momentami sprzeczne z innymi wydarzeniami przedstawionymi w filmie, ale przymykając oko, można je zaakceptować. Gorzej niestety z wprowadzeniem tych bohaterów, jako że czas trwania filmu jest dość ograniczony, widać mocno, że przedstawieni widzowi są po macoszemu, zabrakło czasu, by każdemu dać go nieco więcej. W tym przypadku Eternalsi prawdopodobnie wypadli by znacznie lepiej jako serial. Szczególnie odbija się na to na postaciach Makkari (Lauren Ridloff) i Druig (Barry Keoghan), chciałoby się by ich relacja była o wiele bardziej zakreślona, tym bardziej, że obie te postacie naprawdę fajnie wypadają na ekranie. W przeciwieństwie do choćby takiej Sersi (Gemma Chan), aktorka wcielająca się w tę rolę sprawia momentami wrażenie, jakby jej się nie chciało grać. Pozostali członkowie ekipy to Ikaris (Richard Madden) marvelowski Superman, Sprite (Lia McHugh) postać o tyle ciekawa, że żyje tysiące lat w ciele dziecka, Phastos (Brian Tyree Henry), Kingo (Kumail Nanjiani), Gilgamesh (Ma Dong-seok), Ajak (Salma Hayek) oraz Thena (Angelina Jolie). Ogólnie, jest na co narzekać, w tym także na momentami straszne idiotyzmy scenariuszowe, ale jednocześnie ogromnym plusem są motywacje poszczególnych bohaterów i zatarcie granicy między wyraźnie zarysowywanymi tymi złymi a dobrymi. Od strony technicznej należy wspomnieć o przepięknych ujęciach, utrzymanych w bardzo sielskim tonie. I jako ciekawostka, pojawiają się zabawne wtrącenia o Uniwersum DC, w tym porównanie do postaci Supermana czy Batmana i Alfreda. W ogólnym rozrachunku jednak film niestety dołączą do Wdowy i Shang-Chi jako średniak.
Scena po napisach: 1) Pip the Troll i Eros, brat Thanosa 2) Dane Whitman (Kit Harington) zbliża rękę do miecza, zapowiedź pojawienia się postaci Black Knight. Dodatkowo słyszymy głos należący do Blade’a (Mahershala Ali)
Spider-Man: No Way Home
data premiery: 2021
budżet: 200$, Box Office: 1544$ (stan na styczeń 2022)
reżyseria: Jon Watts (Cop Car, Clown, Spider-Man: Homecoming, Original title: Spider-Man: Far from Home)
Szerzące się przed premiera plotki, jakby w najnowszym Spider-manie widzowie mieli zobaczyć nawiązania do wcześniejszych filmów z tym superbohaterem, rozgrzały oczekiwania widzów do czerwoności. I to zaowocowało, po premierze widzowie ruszyli do kin, a sam film okazał się ogromnym sukcesem frekwencyjnym, co przekłada się także na niesamowite zarobki. Sytuacja o tyle niezwykła, że zarówno Czarna Wdowa czy Shang-Chi nie potrafiły tak zachęcić widzów, a w przypadku Eternals wręcz można mówić o klapie finansowej.
Spider-Man: No Way Home trwa prawie 2 i pół godziny, i trzeba przyznać, doskonale wykorzystuje ten czas. Seans w ogóle się nie dłuży, wydarzenia na ekranie ogląda się z prawdziwą przyjemnością, choć niestety jest tutaj sporo dziur fabularnych, mnóstwo nieścisłości i po prostu głupotek. Na popularność filmu zapewne wpłynął ogromny fanserwis który możemy tutaj znaleźć, przejawiający się w nawiązaniach, wydarzeniach czy nawet dialogach. I oczywiście postaciach. Powracają bohaterowie znanie ze wcześniejszych filmów, Peter Parker – Spider-man, z ogromnym problemem, gdy cały świat dowiedział się o jego tajnej tożsamości, Tom Holland jak zwykle sprawdził się w tej roli rewelacyjnie, warto wspomnieć że zarówno MJ (Zendaya) jak i Ned Leeds (Jacob Batalon) otrzymali nieco więcej czasu na ekranie, i nie są tylko przyjaciółmi głównego bohatera, ale mają swój wyraźny wpływ na wydarzenia. Happy Hogan (Jon Favreau) i May Parker (Marisa Tomei) przechodzą kryzys w związku, pojawia się także Wong (Benedict Wong ) oraz przede wszystkim Doctor Strange (Benedict Cumberbatch), będący przyczyną całego zamieszania. Sceny między Doctorem a Spider-manem bardzo fajnie zrealizowano, a wisienka na torcie jest może mało logiczne, ale urocze „zwycięstwo” nauki nad magią. I dopiero teraz zaczyna się jazda bez trzymanki. J. Jonah Jameson pojawił się już we wcześniejszym filmie, a w rolę ta wciela się J.K. Simmons znany ze starszych Spidermanów. Ale najwidoczniej to było mało, gdyż do MCU zawitała cała gromadka złoli, każdy znany już z trylogii Spider-Man (2002, 2004, 2007) lub dylogii The Amazing Spider-Man (2012, 2014), a swoich rolach wracają aktorzy wcielający się w te postacie we wcześniejszych filmach! Choć po prawdzie, niektórzy dostali tak mało czasu na ekranie, że nawet nie musieli zjawiać się na planie zdjęciowym, wykorzystano po prostu stare ujęcia i efekty specjalne, ot ciekawostka. Błyszczy Norman Osborn – Green Goblin, w tej roili Willem Dafoe, który z powodu swojej urokliwej aparycji i niezwykłej mimiki w starych filmach niepotrzebnie chował się za plastikową maską. I ten błąd został tutaj naprawiony, maska zostaje wymownie zniszczona, a Green Goblin staje się jeszcze bardziej diaboliczny! Dr. Otto Octavius (Alfred Molina) także otrzymał spory udział w całości opowieści, co niestety nie można powiedzieć już o reszcie. Max Dillon – Electro (Jamie Foxx), a szczególnie Dr. Curt Connors – The Lizard (Rhys Ifans) i Flint Marko – Sandman (Thomas Haden Church) stanowią ważny, ale nieco zmarginalizowany trzon całej otoczki. Jednak crème de la crème to powrót Spider-mana i Spider-mana! Tak, na ekranie ponownie w tej roli pojawia się Tobey Maguire i Andrew Garfield! Owszem to spojler, tajemnica mocno skrywana przez producentów przed premierą, ale od niej minęło już tyle czasu, tak że chyba każdy już słyszał o tym niezwykłym cameo. A jakby było mało, to na deser mamy jeszcze małą scenkę w której błyszczy sam Matt Murdock, w którego wcielił się Charlie Cox, odgrywający te samą rolę w serialach Netflixa! I w równie małej scence jeszcze zawitał tutaj Venom, czyli oczywiście Tom Hardy. I taki właśnie jest najnowszy Spider-man, fanserwis pełną gębą, co jest największym atutem tego filmu. Co budzi nieco obawy, gdyż skoro takie praktyki tak dobrze się sprzedają, to jaką ścieżką podążą Sony i Disney? Niestety w najnowszej produkcji scenariusz mocno momentami niedomaga, mimo, że ma wiele mocniejszych momentów, a sam film jest bardzo dobry, ale z pewnością nie wybitny.
Scena po napisach: 1) Venom z drinkiem 2) Zwiastun
SERIALE
WandaVision
lata emisji: 2021
Sezon 1: 9 odcinków
Wydarzenia z serialu mają miejsce po Endgame, co patrząc na główne postacie, może wydawać się nieco dziwne. I takie jest, pierwsze odcinki mają konstrukcję nawiązująca do starych sitcomów, ale już widz otrzymuje przesłanki, że coś tutaj nie gra, a sytuacja zmienia się z chwili na chwilę. Im dalej w las, wszystko zaczyna układać się w logiczną całość, a wraz z końcem otrzymujemy klasyczną superbohaterska rozpierduchę. Największym atutem serialu jest ten niesamowity klimat, zwłaszcza w początkowych odcinkach i aura tajemniczości wisząca nad wszystkimi wydarzeniami. I oczywiście postacie, głównie Wanda Maximoffi i Vision. Elizabeth Olsen i Paul Bettany doskonale odegrali swoje role, a ich bohaterowie po prostu dają się lubić. Oczywiście w serialu powróciło także parę innych postaci znanych z dużego ekranu, w tym „dokonano” pewnego ciekawego rekastingu.
The Falcon and the Winter Soldier
lata emisji: 2021
Sezon 1: 6 odcinków
Kolejny serial przedstawia dalsze losy Falcona (Anthony Mackie) i Buckiego Barnesa (Sebastian Stan). Przed premierą wiele się mówiło, jak to działa chemia między tymi postaciami, i jakie to daje możliwości. Niestety, na ekranie ta chemia gdzieś uleciała, a cały serial okazał się przysłowiową wydmuszką. Anthony Mackie w swojej roli sprawdzał się idealnie, gdy za towarzysza miał Kapitana Amerykę, gdy na swoich barkach musi udźwignąć większy ciężar, niestety, najzwyklej w świecie nie daje rady. Do tego scenariusz, który sili się na patos, a niestety wszystko to wypada bardzo słabo i nienaturalnie, powodując, że serial niestety okazał się bardzo słaby. Biorąc pod uwagę, że powracają też takie charyzmatyczne postacie jak Baron Zemo (Daniel Brühl) czy Sharon Carter (Emily VanCamp) widać wyraźnie zmarnowany potencjał.
Loki
lata emisji: 2021
Sezon 1: 6 odcinków
Loki czyli niezrównany Tom Hiddleston, na dużym ekranie przeszedł ogromną metamorfozę, a widzowie pokochali tę postać. Mimo tragicznych wydarzeń z początku Endgame, pewna furtka została otwarta, z czego skrzętnie skorzystał serial. Otrzymujemy mocno zwariowany klimat, mnóstwo dziwacznych sytuacji oraz postaci. I to się sprawdza! Wyszedł serial nieprzeciętny, który po prostu doskonale się ogląda. Tym bardziej, że Hiddleston otrzymuje godnych towarzyszy: rewelacyjny Owen Wilson jako Mobius i przeurocza Sophia Di Martino jako Sylvie. A na deser, zmiana całej rzeczywistości!
Hawkeye
lata emisji: 2021
Sezon 1: 6 odcinków
Clint Barton (Jeremy Renner) i jego naśladowczyni Kate Bishop (Hailee Steinfeld) oraz odpowiedzialność za swoje czyny i rozliczenie się z przeszłością. A całość w bardzo przyjemnej sensacyjnej otoczce, ze całkiem spora dozą nawet udanego humoru. Główna zasługa tutaj kalki głównego bohatera, Hailee Steinfeld jako Kate Bishop momentami aspiruje do miana największego atutu tego serialu. Jest jeszcze Yelena Belova (Florence Pugh) znana z Czarnej Wdowy, a sam serial przedstawia także wydarzenia będące następstwem sceny po napisach znanej z tego filmu. Kolejną niespodzianką było ponowne nawiązanie do seriali Netflixa, gdyż także tutaj wraca pewna postać i to nie byle jaka!
What If…?
lata emisji: 2021
Sezon 1: 9 odcinków
Serial animowany, gdzie każdy odcinek przedstawia znane już wydarzenia, a przynajmniej ich podwaliny. Jednak coś zostaje zmienione, a następstwa są mocno zaskakujące. Takie wariacje na temat alternatywnej historii. Każdy odcinek jest dla siebie, ale o dziwo, cały serial ma mocno spójna strukturę, i w finale wszystko łączy się w logiczną całość. Mimo specyficznej, mało ciekawej szaty graficznej, z na siłę wzorowaniem rysunkowych twarzy na prawdziwych aktorach, co momentami wypada bardzo słabo, całość ogląda się wyśmienicie, i pomimo dość słabego pierwszego odcinka, finał wręcz zapiera dech w piersiach.
Patrząc na całość, ewidentnie widać, że Disney szuka nieco nowej drogi. Póki co wypada to mocno średnio, Black Widow i Shang-Chi nie zła złymi filmami, ale obok naprawdę niezłych momentów, mają sporo słabych. Do tego te scenariusze, szczególnie w Shang-Chi mocno głupoty dają się we znaki. Eternls to pod wieloma względami piękne widowisko, ale ponownie, sporo rzeczy tu nie zagrało, do tego film okazał się spora klapą finansową. Nowy Venom to straszny potworek (dosłownie), także z wieloma wadami, ale chociaż przyciągnął sporo widzów do kin. Ponad tym jest najnowszy Spider-man, który rewelacyjnymi opiniami i ogromną popularnością zaskoczył samych twórców! I mimo, że film ogląda się doskonale, to głupoty i nielogiczności scenariusza mocno dają się we znaki, a przeogromny fanserwis nie wiadomo, czy jest dobrą drogą w przyszłości.
Seriale nieco zaskakują, o ile The Falcon and the Winter Soldier jest bardzo słaby, to już WandaVision i Loki serwują pewien powiew świeżości, oby utrzymany w kolejnych produkcjach. Hawkeye, mimo dość standardowej konstrukcji także wypada o dziwo bardzo dobrze.
Coraz więcej w MCU pojawia się tematyki Multiversum, a to może doprowadzić albo do ogromnego bałaganu, albo całkiem ciekawych wątków, praktycznie niczym nie ograniczonych. Kto wie, może znowu na ekranie zobaczymy Iron-mana i Captaina America?