W dawnych czasach, choć wcale nie tak odległych, wtedy, kiedy były tylko telefony na kabel, i to zazwyczaj z tarczą, dostępu do internetu bronił modem i rachunek, a w telewizji można było znaleźć dosłownie parę kanałów, było coś takiego, jak wieczorynka. Codziennie wieczorem można było obejrzeć jakiś krótki animowany filmik, natomiast i tak wszystkie dzieciaki wyczekiwały niedzieli. Wtedy wieczorynka była dłuższa, trwała aż pół godziny. I były Smerfy!
Pierwszy odcinek w Polsce został wyemitowany 15 listopada 1987 roku (tak, możecie sprawdzić, była to niedziela), natomiast sam serial powstawał w latach 1981-1989 w znanej zapewne szerszemu gronu wytwórni Hanna-Barbera. W sumie powstało ponad 400 krótkich epizodów, każdy liczył zazwyczaj 10 lub 20 minut.
Same Smerfy natomiast narodziły się na kartach komiksu, a ich ojcem był nieżyjący już Pierre Culliford, znany szerzej pod pseudonimem Peyo. W ramach ciekawostki warto nadmienić, że pierwotnie Smerfy pojawiły się gościnnie w serii komiksowej Johan & Pirlouit, by niedługo potem doczekać się swojej własnej serii.
W Polsce pierwszy komiksowy album ukazał się w 1990 roku nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia. W albumie Czarne Smerfy znalazły się w sumie trzy historyjki: tytułowa, Latający Smerf i Złodziej Smerfów. Latający Smerf to pełna humoru opowieść o pewnym niebieskim Smerfie, który zapragnął latać. Konstrukcja opowiadania jest prosta: to po prostu zlepek gagów przedstawiających kolejne próby latania dzielnego osobnika. Czyta się to świetnie, ogląda jeszcze lepiej, a brzuch wręcz boli od śmiechu. Natomiast tytułowe Czarne Smerfy, jak przystało na pierwszą opowiastkę, przedstawiają nam ogólnie Wioskę Smerfów, ich język oraz wprowadzają kolejno poszczególne postacie. Humoru tu znacznie mniej niż w latającym, Papa Smerf nie robi dobrego pierwszego wrażenia, natomiast sama historyjka wręcz zaczyna być nieco horrorowata i szczególnie młodsze dzieci, może nawet przestraszyć! Ale nadal czyta się to świetnie, a rysunki, mimo że proste, naprawdę potrafią zachwycić. Jako ciekawostka: Czarne Smerfy, zapewne z powodów politycznej poprawności, w choćby wersji amerykańskiej zostały przemianowane na… filetowe! Taka mała paranoja…
Nasza Księgarnia w sumie wydała pięć albumów ze smerfami, mimo zapowiedzi kolejnego, seria została zamknięta.
W 1997 za wydawanie komiksów ze Smerfami zabrał się Egmont. Na szczęście nie od początku, tak wiec pojawiły się całkiem nowe historie z niebieskimi ludzikami. Niestety, zadziałała najwidoczniej swoista klątwa, i po wydaniu piątego albumu, seria ponownie znikła z rynku.
Minęło sporo lat, nastał rok 2015 i ponownie Egmont postanowił zaryzykować. Ukazał się Smerf Reporter, album tworzony już przez następców Peyo i niestety owszem, będący przyjemną czytanką, ale jednak nie porywający tak jak pierwsze zeszyty. Ukazywały się kolejne tomy, poziom był różny, ale ogólnie, Smerfy nadal potrafiły dostarczyć bardzo przyjemnej rozrywki, i to nie tylko dla najmłodszych, gdyż sam Peyo, a także jego następcy, w bardzo subtelny sposób przemycali w swoich opowieściach wiele spostrzeżeń na całkiem poważne tematy.
Wreszcie się udało, gdyż w nowej edycji ukazało się już dziesięć albumów, a Egmont zapowiedział, że w planach są kolejne, i najprawdopodobniej na naszych półkach zagości wkrótce cała seria albumów ze Smerfami! Na co prywatnie bardzo się cieszę, Smerfów naprawdę nigdy nie będzie dość. Obojętnie ile się ma lat!
Smerfów to się nie spodziewałem na blogu, jednakże to bardzo miłe zaskoczenie. Zrobiło się nostalgicznie. i to bardzo. pamiętam jak byłem w pierwszej lub drugiej klasie podstawówki i kolega przyniósł do szkoły właśnie „czarne smerfy”. Zawsze wyłanialiśmy jedną osobę, która odgrywała czarnego smerfa i skacząc miała pozostałych dotknąć by się również przemienili w tych „złych” 🙂 Nie do końca pamiętam czy tak to było w komiksie, ale zabawę pamiętam doskonale choć to było 30 lat temu 😉
Cieszę się, że miłe! 😉 Ja uwielbiam Smerfy, podobnie jak LL, Asteriksa czy Kajko i Kokosza, więc z pewnością od czasu do czasu coś w tym temacie na bloga zagości.
Sentyment! Urodziłem się w roku 2001 więc pamiętam sporo z retro. Ile ja tego oglądałem i na VHSesie nagrywałem. Pamiętam nawet, że była saga podróży w czasie/czymśtam co zawsze robili nowy garnek, a potem lądowali nie tam gdzie trzeba. Skończyłem na odcinku, gdzie grupka Smerfów została wystrzelona katapultą. Szkoda, że mój tata przez przypadek popsuł część nagranego materiału… ale i tak dzisiaj da się dostać.
Propos wieczorynki, to ona leciała na TVN długie lata potem. Dopiero niedawno ją wycofali. Ale za to mamy TVP ABC, czyli gorzki PRL, słodkie retro. Nie powiem, że np. krecik czy inne słowiańskie produkcje zdecydowanie są ciekawsze od tego co obecnie amerykanie zaserwowali na CN.
No i ta czołówka… ona nawet by mnie ze śpiączki wybudziła!