Na polskim rynku komiksowym już jest bardzo ciasno, a tu jeszcze otrzymujemy kolejną kolekcję z superbohaterami. Wydawcą jest Hachette i sama forma wydania jest praktycznie identyczna jak w przypadku Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Czyli twarda, przyzwoitej grubości oprawa, bardzo ładnie prezentująca się matowa okładka z miejscowym lakierowaniem, druk i papier bez zastrzeżeń.
Martwi trochę brak na pozycji edytora Muchy, które to wydawnictwo jest odpowiedzialne właśnie za WKKM i w tej roli sprawdzali się bardzo dobrze. W stopce podane mamy jedynie osoby odpowiedzialne za tłumaczenie i korektę (inne osoby, ale to samo nazwisko) oraz liternictwo. I niestety, tylko po pobieżnym przejrzeniu tomu można już wyłapać parę poważnych błędów i niedociągnięć językowych – tu akurat korekta dała ciała, i takie dość poważne wpadki nie powinny mieć miejsca w produkcie komercyjnym!
W pierwszym tomie, dostępnym oczywiście w promocyjnej cenie, otrzymujemy także ulotkę prezentującą kolekcję, zachętę do prenumeraty (prezenty dla prenumeratorów niestety są wyjątkowo słabe, ale za to tomy w prenumeracie są nieco tańsze!) oraz ankietę.
Kolekcja Superbohaterowie Marvela w każdym tomie przedstawia jednego wybranego bohatera, w pierwszym numerze padło na Spider-mana, czyli jedną z najpopularniejszych postaci z tego uniwersum. Oczywiście nie mogło obejść się bez pierwszej historii z Pajączkiem, oryginalnie opublikowanej jako Amazing Fantasy v1 numer 15 w 1962 roku. Uwaga, tutaj dostajemy wersję z zupełnie zremasterowanym kolorowaniem! Co niekoniecznie jest zaletą, zresztą historia ta pojawiła się już w Polsce, w WKKM numer 68: Początki Marvela: Lata sześćdziesiąte i rożne podejście do kolorowania można sobie samemu porównać.
Druga historia pochodzi z Amazing Spider-Man Annual v1 numer 1 z 1964 roku, i w naszym kraju była już wydana w tomie Essential Spider-Man tom 1, jednak w formie czarno-białej. Tu otrzymujemy wersję kolorową, odświeżoną, jednak nie aż tak radykalnie jak pierwsze spotkanie z Pajączkiem, choć niestety koloryście trochę nadużywali gradietów, co momentami wygląda strasznie kiczowato. Sama historyjka jest bardzo przyjemną klasyczną ramotką, na uwagę zasługują pełnostronicowe panele przedstawiające walkę z poszczególnymi złoczyńcami.
Na koniec nieco dłuższa i nowsza historia, czyli zeszyty Amazing Spider-Man v2 #57-58 i Amazing Spider-Man v1 #500-502 (tak, po 58 jest numer 500, Marvel po prostu powrócił z v2 do v1 i połączył numerację, po to, by można wykorzystać dumnie na okładce numer 500). Za opowieść odpowiada J. Michael Straczynski i John Romita Jr., więc warto poczytać, tym bardziej, że to premiera w Polsce!
Nie zabrakło dodatków, i tu trzeba przyznać, jest ich całkiem sporo, z czego najlepiej prezentuje się przedstawienie losów naszego głównego bohatera. Aż szkoda, że zabrakło klasycznego „biogramu”, taka forma zawsze była atrakcją w komiksach Tm-Semic. Natomiast dodatki w postaci „Top 4 walk Spider-mana” i „Spider-stroje” zalatują tandetą i ewidentnie skierowane są do młodszych czytelników.
Kolejna kolekcja póki co zapowiada się całkiem nieźle, tym bardziej, że owszem, duble będą, ale wcale aż tak dużo ich nie otrzymamy. Zresztą zainteresowanych kolejnymi tomami polecam listę opisującą zawartość i właśnie same duble: Spis tomów SBM i ich zawartość. Bardzo martwią błędy językowe i spierniczona korekta, oby przyłożono się do tego aspektu w kolejnych tomach.
Kupiłem, ale raczej niedługo odsprzedam na Allegro. Marvel to już nie mój świat (DC znacznie lepsze).
Czy oni wkrótce nie przesycą rynku w Polsce? Trzy kolekcje, do tego Egmont i inni wydają sporo nowości superhero… Trochę strach.
A poczytać warto?
Jak to się ma do Spider-Mana Straczynskiego z WKKM?
Za 15 złotych? Nawet się nie zastanawiaj! No i jest MJ!
Kupiłem, przeczytałem.
Bieda straszna, w zasadzie tylko Sinister Six się broni.
https://omnesetnihilo.wordpress.com/2017/01/13/superbohaterowie-marvela-tom-pierwszy-spider-man-oraz-czy-te-kolekcje-maja-sens/
O, fajnie zobaczyć takie porównanie, bo się parę dni temu zastanawialiśmy nad zakupem.
Nowe kolorowanie jak dla mnie tylko na plus – w nosie mam „historyczność” starego, zwyczajnie mi się nie podoba i musiałam powstrzymywać zgrzytanie zębami przy czytaniu.
Na minus „Bohaterów” można zaliczyć też śmierdzącą farbę drukarską, WKKM też śmierdzi, ale ten zapach jest piękny ❤
Oj, to chyba Husha nie wąchałeś…
Warto zauważyć beznadziejne tłumaczenie, masa literówek i nieskładnego tłumaczenia,
Bezduszna masówka…
Tom drugi niestety zawiera ponownie wiele błędów, tłumacz i korektor odwalili straszną popelinę. Trzymać się z daleka! Oby w tej formie Hachette nie zaśmiecało polskiego rynku komiksowego, gdyż w tym momencie, działa na jego szkodę!