Jerzy Wróblewski ostatnio często gościł na blogu, czy to w cyklu o Kapitanie Żbiku, czy też choćby w notce wspominkowej. I nie bez powodu, gdyż dla mnie był on jednym z największych twórców komiksowych czasów PRLu, a obecnie bliżej z jego losami możemy zapoznać się dzięki książce Macieja Jasińskiego: „Jerzy Wróblewski okiem współczesnych artystów komiksowych”, o której zresztą także wspominałem już na blogu. Ale teraz jestem świeżo po lekturze i chętnie podzielę się z Wami wrażeniami.
Od strony technicznej, książka na pierwszy rzut oka wypada bardzo przyzwoicie: format A4, miękka oprawa i ponad 140 stron, drukowanych zarówno w czerni jak i w kolorze, zapowiada się całkiem nieźle. Okładka to zlepek kadrów z najróżniejszych komiksów autorstwa Wróblewskiego, i jeżeli kojarzycie wszystkie, lub choćby większość, to od razu zapowiadam: ta książka jest dla Was.
Zawartość połyka się dość szybko, dosłownie dwa wieczory i już. Mimo że tekstu jest sporo, to zastosowano dość dużą czcionkę, przez co dość często przewracamy strony. Ale też Jasiński pisze bardzo płynnie, tak więc tym bardziej przez książkę wręcz się płynie, oczywiście nie zapominając by zatrzymać się na przykładowych grafikach.
Książka przedstawia losy Wróblewskiego w sposób chronologiczny, zaczynamy więc od jego dzieciństwa, by poznać od razu także nieco jego życie prywatne oraz jego pasje. Później otrzymujemy przeprawę przez jego twórczość, która na początku zaistniała w komiksie prasowym. Dziennik Wieczorny i „Tajemnica czarnej teczki” to początek kariery Wróblewskiego. W sumie powstało prawie 70 rysunkowych cykli, które skutecznie pozwoliły wyrobić mistrzowi „rękę”. Podczas służby wojskowej Wróblewski nadal mógł rysować, a jego współpraca z gazetami owocowała toną rysunkowych historii, utrzymanych zarówno w poważniejszym tonie, jak i humorystycznych. Jednak Wróblewski pragnął rysować „prawdziwe komiksy” „takie z dymkami„, wreszcie udało mu się nawiązać współpracę z wydawnictwem Sport i Turystyka, gdzie wpierw przejął serię „Podziemny Front„, a w końcu został etatowym rysownikiem cyklu o Kapitanie Żbiku. Jak to wszystko dokładnie wyglądało, w tym mnóstwo listownej korespondencji, świetnie zostało ukazane w książce, szkoda jedynie, że autor nie poświęcił więcej miejsca na przykładowe szkice, okładki, czy strony. Być może okładki choćby serii o Żbiku są dobrze znane każdemu miłośnikowi twórczości Wróblewskiego, ale chętnie jednak zobaczyłbym takie zestawienie w tejże publikacji. To samo tyczy się wcześniej wspominanych komiksów prasowych – obecnie można na rynku znaleźć ich wznowienia, ale chętnie zobaczyłbym więcej przykładów, jak to wtedy wyglądało.
W rozdziałach poświęconych współpracy rysownika z Relaxem i Światem Młodych ponownie znajdziemy wiele niezwykle ciekawych wspominek i zawiłości z tamtych lat. Z ogromnym zaciekawieniem poznaje się kulisy powstania serii o Złotej Maczecie i jej kontynuacji czy też pojedynczych albumów. Perełką są opowieści, jak to Wróblewski próbował nawiązać współpracę z wydawnictwem Marvel, czy też jak starł się z osobnikiem bezczelnie kopiującym jego twórczość.
Także niezwykle ciekawie poznaje się losy powstawania Biblijnego dyptyku, ilustracji do sporej liczby książeczek dla najmłodszych, czy wreszcie współpracy z Mirosławem Stecewiczem, czyli autorem serii książek i komiksów opowiadających o przygodach na wyspie Umpli Tumpli. Zaprezentowane w książce ekspresywne listy Stecewicza są naprawdę niezwykłą lekturą!
Ostatnie rozdziały popadają w nieco smutniejszy nastrój, „zmierzch systemu wydawniczego” odbił się znacząco na polskich twórcach komiksowych, i wielu z nich miało problemy z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości. Na szczęście przed Wróblewskim otwierały się nowe możliwości, powstawał magazyn z którym miał współpracować. 7 sierpnia 1991 roku świętował w rodzinnym gronie swoje pięćdziesiąte urodziny. Trzy dni później zmarł…
Książkę zamyka rozdział o niezrealizowanych projektach, oraz wspominki współczesnych twórców komiksowych. Wisienką na torcie są próbne plansze, ilustracje, grafiki, w tym autoportrety.
Książka Jasińskiego to wspaniały hołd oddany Wróblewskiemu, autor zawarł w niej mnóstwo ciekawostek i wspominek o wielkim twórcy, a sporą wadą publikacji jest fakt, że po prostu chciałoby się więcej. Więcej szkiców, grafik, przykładowych plansz. Nawet kosztem zwiększenia stron, takie uzupełnienie byłoby niezwykle cenne, mimo, że większość czytelników niniejszej publikacji zapewne w biblioteczce posiada sporo z albumów na których widnieje nazwisko Wróblewskiego.
Natomiast co do tekstu, to momentami wkrada się w niego nieco chaosu i zbędnych przeskoków czasowych. Ale nie przeszkadza to bardzo, natomiast czasem chciałoby się także poczytać coś więcej. Także o prywatnym życiu mistrza, o którym dowiadujemy się sporo, ale ponownie, pozostaje spory niedosyt. Dobrze byłoby także poświecić trochę akapitów realiom tamtych czasów, choćby w nawiązaniu do gaży, jaką Wróblewski otrzymywał za swoje prace. Często znamy ją, głównie z listów od redaktorów, jednak nijak nie można skojarzyć, czy było to „dużo, wystarczająco, czy mało”.
Książkę „Jerzy Wróblewski okiem współczesnych artystów komiksowych” przeczytałem w dwa wieczory i lektura bardzo mnie usatysfakcjonowała. Tym bardziej, że dotyczy jednego z moich ulubionych twórców komiksów. Dowiedziałem się wiele nowych rzeczy, i cóż, chciałbym dowiedzieć się jeszcze więcej! Ale takiemu pragnieniu, zapewne nie będzie końca! Książkę oczywiście jak najbardziej polecam, choć z zastrzeżeniem, że nie będzie to lektura dla każdego!
to teraz polecam lekturę książki:
Marcin Jaworski, „Urodzony, żeby rysować. Twórczość komiksowa Jerzego Wróblewskiego”
http://www.alejakomiksu.com/komiks/17131/Urodzony-zeby-rysowac-Tworczosc-komiksowa-Jerzego-Wroblewskiego/
Czytałeś i polecasz? Książkę widziałem, ale słyszałem o niej nie najlepsze opinie, jednak sam nie miałem okazji się z nią zapoznać.
nie, nie czytałem. mam w planach, jako przeciwwagę do książki Macieja
Nori, a ja sobie właśnie dziś postanowiłem kupić #93 „Hulk: W sercu atomu” z serii WKKM 🙂
I bardzo dobrze, ale dlaczego akurat ten tytuł?
Może doprecyzuję, już kupiłem pisząc powyższy komentarz (21-06). Padło na numer #93, bo obecnie ten jest w sprzedaży. To mój pierwszy zakup, więc brałem co było na półkach, ale na tym jednym nie poprzestanę. Już się rozglądam za kolejnymi. Polecasz coś? Ja słyszałem, że najlepszy jest #13: MARVELS.
Trudno mówić o najlepszych tytułach, gdyż to będzie kwestia sugestywna, jednak bezsprzecznie w WKKM zdarzają się tytuły lepsze, w tym uznane ogólne za wręcz wybitne, jak i jest dość sporo przeciętniaków, a nawet dziadostwa. Ot, takie zapychacze, bo kolekcjonerzy i tak kupią…
Z lepszych tytułów poleciłbym:
01 Spider-man Powrot do domu i 48 The Amazing Spider-Man Wyznania Straczyńskiego, naprawdę niezła lektura o naszym ulubionym pajączku
02 X-Men Obdarowani – fajnie się czyta, ale niestety ciąg dalszy nie ukazał się w kolekcji, acz został wydany na polskim rynku
05 Spider-man Narodziny Venoma – nieco starsze, ale to Venom, warto poczytać
06 X-Men Mroczna Phoenix – starszy tytuł, ale cudeńko, i to zarówno od strony scenariusza jak i rysunków.
10 The Amazing Spider-Man Ostatnie Lowy Krawena poważniejsza i naprawdę dobra historia z pajączkiem
13 Marvels nieco inne spojrzenie na superbohaterów, jeden ze słynniejszych komiksów ever
11 Kapitan Ameryka Zimowy Zolnierz i 14 Kapitan Ameryka Zimowy Zolnierz szpiegowskie klimaty, niezłe.
15 Punisher Witaj ponownie Frank i 43 Punisher Witaj ponownie Frank dobra, choć momentami na siłę próbująca szokować historia z Punisherem
20 Daredevil Odrodzony starszy tytuł ze Śmiałkiem, niezłe
16 New X-Men Z jak Zaglada i 21 New X-Men Imperialni niezłe, acz nie każdy lubi ten styl rysunków.
22 Marvel Zombies śmieszne, bohaterowie jako zombiaki.
24 Ultimates i 44 Ultimates Avengers w Ultimate, dobre
33 Spider-Man Niebieski – lektura obowiązkowa, acz bardziej jednak dla fanów pajączka
34 She-Hulk Samotna Zielona Kobieta nawet z niezłym humorem, acz nie każdemu się spodoba
35 Rod M – koniecznie!
39 Wojna Domowa – koniecznie!
45 Wolverine Broń X – perełka acz nieco cięższy klimat i oryginalne rysunki.
46 1602 Gaiman opowiedział całkiem niezłą historyjkę
47 Daredevil Diabeł Stróż – warto
49 Przedwieczni – warto
54 Wolverine Staruszek Logan – warto
63 X-Men Druga Geneza ramotka i nieco ciężkostrawna ale ma lepsze momenty no i opowiada o powstaniu najbardziej znanej wersji zespołu
68 Początki Marvela Lata Sześćdziesiąte – tylko dla miłośników jako ciekawostka
To tak na szybko, z tego co kojarzę. No i nie wszystko jeszcze przeczytałem, kupka wstydu niestety rośnie. W niewymienionych pozycjach także znajdą się ciekawsze historie, ale to powyżej proponowałbym „na start” 😉