Uwielbiam kreskę Jerzego Wróblewskiego, obok Janusza Christy, to mój ulubiony komiksiarz tamtych czasów. I to właśnie od 28 zeszytu Żbików Wróblewskiemu przyszło przyjąć funkcję rysownika tej serii, i funkcję tę będzie sprawował, z jedną małą przerwą, aż do samego końca serii, czyli do 53 zeszytu! W sumie spod jego pióra wyszły więc aż 24 albumy serii! Od strony graficznej praktycznie nic Wróblewskiemu nie można zarzucić – postacie są wyraziste, kreska czysta, dokładna, powiedziałbym że wręcz perfekcyjna, acz zachowująca własną tożsamość. Widać doskonale przywiązanie Wróblewskiego do szczegółów, i to pod każdym aspektem: czy rysuje samochody, krajobrazy, pomieszczenia czy ubrania – zawsze wygląda to niezwykle realistycznie! Więcej o Wróblewskim niedługo będziemy mogli poczytać w nadchodzącym opracowaniu poświęconym jego osobie: Jerzy Wróblewski okiem współczesnych artystów komiksowych, a na blogu pojawi się jeszcze parokrotnie.
Ze zmianą rysownika poszła zmiana w podejściu do przedstawianych historii. Opowieści miały stać się w mniejszym stopniu sensacyjne i kryminalne, a bardziej skupić się na przygodach w których uczestniczy młodzież, czyli główni odbiorcy komiksów. Jednocześnie należało nie zapomnieć o odpowiednim aspekcie wychowawczym. I zmianę tę doskonale widać w trylogii o tajemniczym nurku.
28-30 Wieloryb z peryskopem, Wiszący rower, Tajemniczy nurek (1972-73) W głównej roli występują młodzi przyjaciele: Marek i Zbyszek, którzy wspólnie wyruszają na obóz harcerski. I tu już widać smrodek dydaktyczny: życie na obozie przedstawione jest wręcz w sposób krystaliczny, i to zarówno pod względem wizualnym, jak i patrząc na stosunki między uczestnikami. Sama akcja toczy się wokół pojawienia się na jeziorze tajemniczego wieloryba z peryskopem, który powoduje przewrócenie się łódki w której ryby łowiło dwóch miejscowych. Na szczęście nasi przyjaciele również wybrali się na ryby, a że doskonale pływają, a do tego, jak na harcerzy przystało, znają się na pierwszej pomocy, ratują pechowców i stają się (skromnymi) bohaterami. Tajemniczy wieloryb z peryskopem, to jak łatwo się domyślić, mała łódź podwodna. Do tego gumowa, i do końca nie wiadomo, jak zabiera pod wodą pasażerów na pokład. Niestety, dziury fabularne związane z głównym wątkiem są bardzo dobrze widoczne, i niestety zbyt wyraziste, a przez to potrafią irytować i denerwować przy odbiorze całej historii. Na szczęście w opowieści pojawiają się jeszcze inne wątki, a sama opowieść poprowadzona jest przez Wróblewskiego rewelacyjnie, i głownie dla jego rysunków warto sięgnąć po tę trylogię. Aha, sam Kapitan Żbik osobiście pojawia się dopiero w trzeciej części, wcześniej mimo że jest wspominany, to śledzimy tylko perypetie Marka i Zbyszka! I wypada to nadspodziewanie dobrze, gdyż rozwiązanie całej zagadki, podobnie jak gumowa łódź podwodna, pozostawia wiele do życzenia…
Dla chcących zgłębić temat polecam szkic krytyczny na blogu Kapitan Żbik – kultowy komiks PRL.
czy beda dalsze czesci Żbika??
Oczywiście, a później być może Złota Maczeta, Pilot Śmigłowca itp… Jest co wspominać.
Wspaniale ,nie mogę się doczekać na dalszego Żbika ,a i maczeta czy pilot ,jak i podziemny front tez jest godne uwagi
Kolejna część najprawdopodobniej jutro, a w niej zachwyty nad Polchem i nieco zawodu spod ręki Wróblewskiego. 😉
Super mam pare skanow probnych okładek Polcha do Żbika i Rosińskiego do tajemnicy ikony