Sagi Ekspedycja, Funky Koval oraz Wiedźmin jakiś czas temu doczekały się pięknej reedycji w zbiorczych, grubaśnych tomach, dostępnych w twardej oprawie i w całkiem przyzwoitej cenie (nadal do kupienia, polecam poszukać w dyskontach!). Dodatkowo, poszczególne zeszyty można obecnie spotkać w kioskach (A4, miękka oprawa), wydawane są jako jakaś tam kolekcja (Kultowe polskie komiksy). Nie bez przyczyny wspominam o tych tytułach, gdyż posiadają jeden bardzo charakterystyczny wspólny mianownik, a mianowicie, we wszystkich tych tytułach za szatę graficzną odpowiadał Bogusław Polch. Jak wiemy, wyszło mu to czasem rewelacyjnie (np.: pierwsze dwa Funky Kovale, Ekspedycja) lub czasem nieco gorzej (pozostałe Kovale, Wiedźmin). Bezsprzecznie jednak można stwierdzić, że Polch w klimatach Science Fiction czuje się jak ryba w wodzie.
A jak sprawdził się w dłuższej opowieści sensacyjnej?
23-26: Nocna wizyta, Wąż z rubinowym oczkiem, Pogoń za lwem, Salto śmierci (1972) Historia rozłożona na cztery kolejne zeszyty scenariuszowo stoi na bardzo wysokim poziomie. Oczywiście, jak to w Żbikach bywało, nie uniknięto dziur czy nieścisłości fabularnych, ale o perypetiach szajki złodziei i polujących na nich Kapitana czyta się doprawdy nieźle. W moim prywatnym rankingu: jedne z lepszych Żbików! Tym bardziej, że za rysunki odpowiada Bogusław Polch. Jak ktoś pamięta Żbiki (lub śledzi te wspominkowe notki), to doskonale wie, że Polch już wcześniej miał styczność z tą serią, jednak to w przypadku niniejszej, dość rozbudowanej czteroczęściowej historii, mógł pokazać swój rysunkowy kunszt. Co prawda nie jest to jeszcze poziom znany z Kovala, ale zeszyty i tak dostarczają nam odpowiednich wrażeń estetycznych. Choć mam jeden zarzut, a mianowicie, zbyt często rzuca się w oczy swego rodzaju przesadzona sterylność w kadrach, oraz coś, co nazwałbym „brakiem dynamiki”. Całościowo historię zapamiętałem z dzieciństwa bardzo dobrze, a i dzisiaj z przyjemnością do niej powróciłem. Z mojej strony polecam ten rozdział z życia Żbika. Aha, jako ciekawostka: drugie wydanie zeszytu „Salto śmierci” z powodu zaginięcia oryginalnych materiałów zostało od podstaw przerysowane. Miał się tym zająć sam Polch, ale nie zgodził się na ponowne wykonywanie tej samej roboty, stąd też do tej fuchy zatrudniono anonimowego artystę, jego nazwisko niestety nie pojawiło się nigdzie w zeszycie. Przerysowanie wyszło całkiem nieźle, choć kreska z drugiego wydania jest wyraźnie grubsza i „cięższa”, jak już macie wybór, to jednak lepiej sięgnąć po wydanie pierwsze.
27: Skoda TW 6163 (1973) Grzegorz Rosiński pod wieloma względami jest przeciwieństwem Polcha. O ile Polch przywiązywał wagę do czystości kadrów, a jego problemem był wspomniany „brak dynamiki”, to Rosiński dosłownie „płynął”, prezentując nam doznania wręcz filmowe. Jednocześnie często jego rysunki prezentują się nieco niedbale, acz braku szczegółów nie można im zarzucić. Niezaprzeczalnym atutem Żbików jest właśnie okazja do obcowania z początkami znanych polskich rysowników, i doskonała obserwacja różnic w ich stylach, oraz rozwoju tychże. Skodę TW 6163 scenariuszowo odbiera się bardzo dobrze – mimo zabójstwa wokół którego toczy się postępowanie, to całość poprowadzona jest dość lekko, i historię czyta się dosłownie jednym tchem. Jako ciekawostka: na jednym z kadrów „Żbik z grafologiem odwiedzają pewną szkołę”. Gdy do niej wchodzą, na pierwszym planie widzimy grupę dzieciaków którzy z zaciekawieniem czytają zeszyt „Człowiek za burtą„, czyli jedną ze wcześniejszych przygód Kapitana! Szkoda, że zaaferowane lekturą dzieciaki nie widzą, że ich bohater przechodzi dosłownie za ich plecami!
W następnej notce: Wróblewski!
Choć to właściwie nie moja bajka to czyta się Twoją recenzję bardzo miło.
Dzięki, choć to nie pełnoprawne recenzje, a w sumie tylko skrótowe wspominki. Ale może kogoś zachęcą do sięgnięcia po tę specyficzną klasykę.
Które dyskonty masz na myśli?
Np.: Aros & Bonito, Nieprzeczytane.